Stron

piątek, 4 października 2024

WIELKA SANACJA PAŃSTWA

KU ODRODZENIU RZECZPOSPOLITEJ




 Wczoraj, dnia 3 października w Niemczech obchodzono tzw. "Dzień Zjednoczenia", czyli dzień likwidacji Niemieckiej Republiki Demokratycznej i włączenia jej do Republiki Federalnej Niemiec w 1990 roku. Ponieważ ja jestem stałym gościem niemieckich forów społecznościowych i tematycznych (nie tylko X-a), zauważyłem tam w wielu miejscach przeplatające się takie oto stwierdzenia, że jest to niepełne zjednoczenie i że dzień ten należy nazwać dniem "częściowego zjednoczenia", ponieważ niemieckie ziemie wschodnie wciąż nie zostały odzyskane. A jakie to niemieckie ziemie wschodnie nie zostały odzyskane? przecież wschodni Niemcy (tzw. "Ossi") już dawno połączyły się z tymi zachodnimi (a tak naprawdę zostały przez nich po prostu wchłonięte). O czym wiem co oni mówią? Oczywiście każdy inteligentny człowiek zdaje sobie sprawę o czym jest mowa, po prostu znaczna część Niemców (oczywiście nie jest to większość, ale to jest dość pokaźna grupa) i to nie tylko tych, którzy głosują na AFD, wyraża żal za utratą i melancholijne pragnienie odzyskania w przyszłości ziem wschodnich, czyli naszych "Ziem Odzyskanych", naszych Kresów Zachodnich. I wydaje mi się że wcześniej czy później w jakiś tam sposób możemy mieć z tym problem, chociaż nie wydaje mi się aby te pragnienia w jakikolwiek sposób mogły zostać zrealizowane, to jednak próby takiego lub innego pozyskania owych ziem trwają już od jakiegoś czasu (co najmniej od roku 1990), różnymi metodami (głównie oczywiście finansowymi) poprzez wykupywanie tamtejszych polskich przedsiębiorstw, spółek etc. etc. i przyzwyczajenie mieszkańców, że "niemieckie znaczy lepsze".

Na Ukrainie wciąż trwa wojna, choć ta wojna realnie powoli dobiega końca, choć Ukraińcy tak naprawdę walczą z jedną ręką związaną za plecami, gdyż wszelki ofiarowany im sprzęt wojskowy nie może być użyty przez nich na terytorium Rosji, czyli tak naprawdę mogą się oni tylko bronić na własnej, zniszczonej ziemi. Przyjdzie więc taki moment, że Ukraina będzie zmuszona zgodzić się na przyjęcie warunków (prawdopodobnie rozejmu - co oznacza że konflikt ten zostanie jedynie zamrożony na kilka lat, być może na dekadę, co jest bardzo złe dla nas, państw bezpośrednio sąsiadujących z Ukrainą) na mocy których będzie musiała oddać Krym, Donbas, Zaporoże i kto wie co jeszcze. Pewnym ratunkiem dla Ukraińców przed taką wizją zakończenia tej wojny, był - podjęty 6 sierpnia 2024 r. - atak na obwód kurski i zajęcie znacznej jego części (co ciekawe Ukraińcy o owym ataku nie powiadomili Amerykanów, gdyby bowiem to zrobili, z pewnością nie dostaliby na to zgody, bo przecież to głównie Amerykanie - ale również i Francuzi i Niemcy, każą im walczyć z jedną ręką za plecami). Jest to pewien nabytek, który może stać się kartą przetargową w przyszłych rozmowach pokojowych (mam nadzieję) lub rozejmowych (oby nie), ale też nie wiadomo jak to się jeszcze rozwinie, gdyż Ukraina nie ma nie tylko sprzętu (obecnie dostawy sprzętu na Ukrainę są znacznie mniejsze niż były do tej pory), ale również ludzi, żeby utrzymać cały odcinek frontu z Rosją. A to może doprowadzić do sytuacji w której moskale po prostu odzyskają cały ten obwód (zresztą już teraz jest tam bardzo trudna sytuacja).

Na Bliskim Wschodzie Izrael właśnie uderzył na Liban. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę że położenie państwa Izrael (które tak naprawdę jest wyspą leżącą na środku muzułmańskiego morza) jest niezwykle trudne, można wręcz powiedzieć beznadziejnie trudne, dlatego też celem polityki tego państwa jest maksymalna "likwidacja problemu muzułmańskiego" (jakkolwiek negatywnie to może zabrzmieć). W ogóle Izrael według mnie w pewien sposób przypomina chrześcijańskie państwa średniowieczne, które zostały założone na Bliskim Wschodzie po pierwszej krucjacie z lat 1096-1099. Te państwa również dysponowały przewagą technologiczną (w postaci zachodniego rycerstwa), tak jak dziś taką przewagą dysponuje Izrael w porównaniu z państwami arabskimi (a raczej muzułmańskimi) z którymi graniczy. Poza tym Izrael otrzymuje stałym wsparciem ze strony (głównie) USA, podobnie jak państwa krzyżowców (takim wsparciem dla nich były kolejne krucjaty). Państwa krzyżowców istniały na terenie Lewantu niecałe 200 lat (pierwsze państwa chrześcijańskie zaczęto tam zakładać w roku 1098, Jerozolima padła w roku 1099, w 1100 założono Królestwo Jerozolimskie, a ostatnia twierdza krzyżowców - Akka padła w roku 1291) to jest dosyć długi okres czasowy, ale powiedzmy sobie szczerze, realnie od początku skazane były one na upadek i choć ten upadek był znacznie odroczony w czasie, to jednak był nieunikniony. Według mnie również na Izraelu ciąży takie odium upadku i choć ono może być odroczone w czasie, to jednak jest nieuniknione (oczywiście ten fakt nie usprawiedliwia polityki Izraela która jest jawnie rasistowska, dążąca do fizycznej eliminacji Palestyńczyków ze Strefy Gazy, tam bowiem realnie trwają nie tylko czystki etniczne, ale wręcz prawdziwe ludobójstwo).

Unia Europejska wymyśla coraz więcej projektów, które mają na celu realnie likwidację zarówno państw narodowych, jak również (w dłuższej perspektywie, choć wydaje się że nie aż tak długiej) wymieszanie ras, poprzez sprowadzenie do Europy murzynów z Afryki, islamistów z Bliskiego Wschodu, a nawet Azjatów i zmieszanie ich z białą ludnością w państwach europejskich w taki sposób, aby powstał konglomerat bez żadnej przeszłości, bez żadnej pamięci o dokonaniach przodków, bez żadnego umiłowania ojczyzny (której już nie będzie) i oczywiście bez przyszłości. W ten sposób realizują nie tylko plan Richarda Coudenhove-Kalergi z 1922 r. (Gdzie postulował on że w przyszłości w Europie będzie tylko jedna rasa ludzi - mieszana - dzięki masowej migracji z Afryki i Azji - ludność podobna do starożytnych Egipcjan. Ma to doprowadzić oczywiście do likwidacji państw narodowych i ułatwienia elitom Europy zarządzanie tym ludzkim konglomeratem, który będzie znacznie łatwiej sterowalny). Już teraz widać że taki właśnie jest cel obecnych elit europejskich (widać to również w reklamach, gdzie czarnoskóry mężczyzna najczęściej występuje z białą kobietą, a biały mężczyzna jeśli w ogóle tam funkcjonuje, to tylko jako dodatek najczęściej podnóżek bo taka jest jego rola w przyszłej "zmieszanej" Europie. Zresztą nie tylko taki przekaz jest serwowany, również w bajkach coraz częściej pojawiają się osoby niebinarne, aby dzieciom już od maleńkości wkładać do głowy że to jest normalne że ktoś nie wie jaki jest płci. Czyli programowanie dzieci od maleńkości aby później można było nimi sterować w pożądanym przez elity kierunku i uczynić z nich - jak twierdził Kalergi - łatwo sterowalną masę). Innym patronem współczesnej Unii Europejskiej (którego imię nosi Parlament Europejski) jest przecież Altiero Spinelli, włoski marksista który w 1941 r. w więzieniu na wyspie Ventotene na rolce papieru toaletowego sporządził dziś obowiązującym manifest przyszłego państwa europejskiego (wystarczy chociażby zajrzeć do Białej Księgi Unii Europejskiej z 2017 r.), którego celem ma być całkowita likwidacja państw narodowych). Do tego dochodzą też unijne projekty tzw. zielonego wału ładu, które mają całkowicie zniszczyć europejskie rolnictwo i przemysł -  wyprowadzając je poza Europę i doprowadzając do skumulowania wielkiej własności ziemskiej w rękach niewielkiej grupy, wybranej (a raczej samo wybierającej się) elity europejskiej, która przypominać ma panów feudalnych ze średniowiecza.

To co powyżej przedstawiłem, to jest jedynie nakreślenie głównych problemów przed którymi stoi Polska i Europa (a także poniekąd większa część naszego globu), a przecież u nas obecnie sytuacja wewnętrzna również zmierza w złym kierunku. 15 października 2023 r. część społeczeństwa znudzona już w dużej mierze sobie-państwem PiS-u (ja uważam że taka nauczka jaką wówczas PiS dostał, była mu potrzebna, gdyż po trzeciej kadencji PiS zamieniłby się już całkowicie w partię wyleniałych tłustych kotów, którym po prostu się należy za sam fakt że są. Zresztą ja do dzisiaj nie widzę żadnej refleksji w tej partii, która by podjęła jakąś kompleksową debatę na temat realnej klęski wyborczej - bo co z tego że PiS wygrał te wybory, skoro nie rządzi. Jak widzę takie twarze jak Morawiecki, jak Błaszczak, jak Sasin, o Kurskim nawet nie wspominając - to zbiera mi się na wymioty. Ciekaw jestem kogo ta partia wybierze jako swojego kandydata na prezydenta w przyszłorocznych wyborach - które są szalenie ważne, wydaje mi się że są najważniejszymi wyborami od 1989 r. Prezes - który według mnie już dawno powinien odejść, ale jego odejście doprowadzi jednocześnie do bardzo poważnych ruchów odśrodkowych, realnie likwidujących tę partię, niestety więc musi trwać dalej - zapewne w żartach mówi coś o Błaszczaku, jako kandydacie na prezydenta. Ha ha, ja też lubię się pośmiać, ale tutaj nie ma się z czego śmiać, tu niestety trzeba płakać nad tą partią. Mam też nadzieję że mimo wszystko ktoś rozsądny pójdzie po rozum do głowy i kandydatem będzie osoba, która realnie może pokonać "siły destrukcji" które obecnie rządzą. Ja sam mam swoje typy, chodź część z nich jest niestety niewybieralna w drugiej turze, a takowymi są: Dominik Tarczyński -  chciałbym takiego prezydenta, ale nie ma on szans w drugiej turze, Marek Jakubiak - nie należy do PiS-u więc kandydatem tej partii nie będzie, choć może kandydować z poparciem innych komitetów, i Karol Nawrocki - były prezes Instytutu Pamięci Narodowej dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. To są trzej główni kandydaci, których ja bym widział w roli przyszłego prezydenta Rzeczypospolitej i mam nadzieję że któryś z nich nim zostanie, bo inaczej, jak wejdzie tam "Czaskoski", "pan z Chobielina" czy posłaniec von der Leyen {pamiętamy przecież to: "Donaldzie, za rok widzimy ciebie w roli premiera Polski"}, to po prostu zostaje już tylko kiła mogiła i można gasić światło i zwijać dywanik).








Tak więc kara jako spotkała PiS w ostatnich wyborach, bez wątpienia należała się tej partii, ale już wystarczy! Na tym bowiem cierpi nie tyle PiS (który dla mnie jest tylko środkiem, a nie celem samym w sobie - jak dla wielu fanatyków ze strony tzw "prawych", a środki się zmienia, gdy przestają być użyteczne) ale cierpi moja Ojczyzna, mój dom - Polska. Ta władza, która rządzi (a raczej zarządza) od 13 grudnia 2023 r. jest kompletnie wyprana z jakichkolwiek pro-rozwojowych idei, tam nie ma żadnych pomysłów, żadnych planów rozwoju naszego kraju - zero, nul. Ostatnio na swoim kanale Rafał Ziemkiewicz (który jak już kiedyś mówiłem ma - czasem jeszcze - prawdziwego "zajoba" anty-sanacyjnego i anty-piłsudczykowskiego, co powoduje że nie chce mi się go słuchać, ale w zasadzie to jest jedyna negatywna kwestia którą mogę skierować w jego stronę), stwierdził ostatnio że taki mendy jak Donald Tusk nie było w polskich dziejach od czasów generała Zajączka (napoleońskiego oficera, który po roku 1815 przeszedł na służbę cara Aleksandra i sprawował funkcję carskiego namiestnika Królestwa Polskiego do swej śmierci w 1826 r.). Ciekawie to uzasadniał i przyznam się szczerze zgadzam się z nim gdy mówił, że przecież co prawda był taki Bierut, był Gomułka, niektórzy widzieliby W tym gronie nawet Gierka, na pewno Jaruzelski, dlaczego więc od generała Zajączka? Otóż każdy z wyżej wymienionych miał jakąś wizję Polski, jakąkolwiek. Była to oczywiście wizja Polski komunistycznej, zniewolonej, wizja podległości Moskwie, ale była, BYŁA! Donald Tusk natomiast nie ma żadnej wizji rozwoju kraju, totalnie żadnej, Donald Tusk interesuje się tylko i wyłącznie Donaldem Tuskiem (widać to było zresztą jeszcze w 2014 r. kiedy w lutym mówił że on się do żadnej Brukseli nie wybiera, że dla niego bycie polskim premierem to jest honor i obowiązek, a już w maju powiedział że jest spakowany i wyjeżdża 😂. Poświęcił wtedy partię, swoich wyborców - bo było wiadome że po jego odjeździe Platforma Obywatelska dostanie łupnia na całego, a on miał to wszystko głęboko w...). I tak jest teraz. Tusk nie chciał tu przyjeżdżać, nie chciał ponownie siedzieć w Sejmie, nie chciał być premierem, a został do tego zmuszony bo oczywiście zna swoje miejsce w szeregu i wie komu co jest winien, kto go wspierał, kto dawał pieniążki (jeszcze w latach 90-tych na Kongres Liberalno-Demokratyczny gdzie pieniądze z Niemiec przychodziły w reklamówkach) niestety długi trzeba oddawać. Poza tym Tusk chce ponownie wrócić do Brukseli, więc robi wszystko żeby przypodobać się jaśnie państwu, elicie europejskiej i pokazać im że jest dobrym i pokornym pieskiem i będzie spełniał ich polecenia, tylko żeby potem przygarnęli go ponownie do swojego grona. On może znowu zostać szatniarzem Europy (tak jak poprzednio, gdzie zawieszał marynarkę pijanemu Junckerowi, dla niego to nie ma znaczenia, on się tam dobrze czuje), a poza tym oczywiście kasa kasa kasa kasa...

Tak więc wszystkie pro-rozwojowe inwestycje dla Polski zostały wstrzymane, CPK zaorane )przewodniczącym budowy tego lotniska został Maciej Lasek, człowiek który od początku krytykował powstanie CPK), budowa komputera kwantowego przez Uniwersytet Poznański przeszła do historii poprzez wstrzymanie dofinansowania dla tego projektu właśnie przez Tuska, dziś czytam że Niemcy robią (a w zasadzie już zrobili taki komputer). Pogłębianie Odry przeszło do historii, wiadomo - ministra Zielińska (czyli w Odrze jest za mało wody, ryby się duszą - trzeba dolać 😭). Budowa Portu Kontenerowego w Świnoujściu - nawet nie ma sensu o tym wspominać. Co więc mamy po tych 10 miesiącach rządów żałosnej (a w zasadzie nie żałosnej, ale anty-rozwojowej i antypolskiej) koalicji 13 grudnia? Mamy kompletny rozkład kraju w zasadzie na poziomie cząstek elementarnych. Powoli, systematycznie niszczy się wszystko co było budowane nie tylko od czasów Prawa i Sprawiedliwości, ale w ogóle wszystko co może przynieść Polsce jakąkolwiek korzyść. Kompletna wręcz nieporadność rządu w czasie powodzi (czego przykładem są chociażby tanio oprocentowane kredyty, proponowane przez ministrę Henning-Kloskę, bo jak przecież stwierdziła Róża Thun und Hohenstein: "nisko oprocentowany kredyt jest najlepszą rzeczą na świecie" 🤭), pokazuje doskonale że Tusk ma gdzieś rządzenie krajem i wraca ponownie do wypróbowanych za "pierwszego Tuska" (w latach 2007-2015) sposobów odwracania kota ogonem, czyli szukania tematów zastępczych. Przyznam się szczerze że Tusk jest mistrzem w tej kwestii i gdy tylko ludzie zaczęli mówić o indolencji rządu w trakcie powodzi, wyszła kwestia wiz, którymi niby Prawo i Sprawiedliwość miało obdarowywać przybyszów z Bliskiego Wschodu i to w setkach tysięcy takich pozwoleń (w rzeczywistości realnych wiz wydano od 200 do 500 i nie były to wizy dawane ludzi w celu ściągnięcia ich do Europy, tylko wizy wydawane tym, którzy mieli je dostać, a łapówki dawali za przyspieszenie tego procesu). Teraz wyszła sprawa alko-tubek, czyli kolejny temat zastępczy, który będzie żył może z dwa tygodnie i zdechnie szybko, podobnie jak poprzednie (jak chemiczna kastracja pedofili z czasów pierwszego Tuska, czy walka z dopalaczami).

Ten rząd nie ma żadnego planu rozwoju Polski. To oczywiście est banał, ale to jest banał którego duża część naszego społeczeństwa nie rozumie, nie widzi, albo nie chce widzieć. Wszystko co do tej pory przez te 10 miesięcy zrobił Donald Tusk służyło przede wszystkim Niemcom i Brukseli, nic zaś nie dotyczyło planów rozwoju Polski - NIC! I nie będzie dotyczyło, gdyż w oczach nie tylko Niemców, ale również Francuzów, Brytyjczyków i w ogóle tych państw na Zachodzie Europy, których politycy a po części również społeczeństwa do dzisiaj czują się nad-ludźmi, nasz rejon Europy Środkowo-Wschodniej jest regionem "pomiędzy", pomiędzy Zachodem a Rosją (Rosji jako jedynego państwa słowiańskiego ci na Zachodzie się boją i dlatego też Rosję szanują, nas nie szanują, bo nie czują żadnej ku temu presji, nie czują żadnej konieczności aby nas szanowali). Polski się nie szanuje, bo Polska zawsze była naiwniakiem Europy, my zawsze wierzyliśmy w te wszystkie piękne hasełka, w braterstwo ludów, w "Wolność Naszą i Waszą" (które to hasła wypisywano na sztandarach jeszcze w czasie Powstania Styczniowego) itd. itp. Polska walczyła, żeby w Europie był spokój i bezpieczeństwo (odparcie inwazji Turków na Wiedeń w 1683 r. który miał być tylko pierwszym etapem podboju Europy przez Imperium Osmańskie, rozbicie bolszewickich armii idących na Niemcy i Europę w 1920 r. a wcześniej walka za obce mocarstwa, jak choćby za Francję na Haiti w 1802 r.). To wszystko nie ma najmniejszego znaczenia, nie ma też żadnego znaczenia to, że przez 30 lat po tzw. "upadku komuny" Polska rozwijała się najlepiej w Europie, że suchą nogą przeszliśmy przez okres pandemii, będąc wzorem dla reszty Kontynentu jak należy dbać o własną gospodarkę i jak ją rozwijać. Staliśmy się 20-tą największą gospodarką świata i to wszystko w ciągu zaledwie 30 lat (a startowaliśmy przecież z poziomu państwa bankruta, jakim realnie była Polska w roku 1990). Ale tam na Zachodzie oni doskonale wiedzą (i wiedzieli to już na początku lat 90-tych, co zostało wypowiedziane ustami Jeffrey'a Sachsa, który powiedział że po tej tak zwanej transformacji ustrojowej należy Polskę otoczyć specjalną "opieką", bo jeżeli pozwolimy Polakom normalnie się rozwijać, to wkrótce potem staną się oni drugą Japonią, dokonując inwazji ekonomicznej na nasze rynki i całkowicie je zdominują. On to powiedział na przełomie lat 80-90 gdy Polska realnie była bankrutem i nie mogła w żaden sposób równać się z potęgami ekonomicznymi świata zachodu) że Polacy są niezwykle przedsiębiorczym i mądrym narodem i jeżeli tylko mają ku temu możliwości, to natychmiast z nich skorzystają, budując swoją ekonomiczną stabilizację. 




Polski się nie szanuje, bo oni (ci na Wschodzie, jak i na Zachodzie) nie czują presji, dlatego uważam że bezwzględnie należy nie tylko doprowadzić do gruntownej sanacji państwa (ale to gruntownej do fundamentów), zreformować całkowicie ustrój, który tworzony był dla państwa słabego, dla państwa małego, dla państwa bez ambicji. My nie tylko mamy ambicje, ale nasze ambicje wydają się być większe niż tylko ekspansja gospodarcza. Dlatego też uważam że Polska musi mieć swoją broń atomową i to bezwzględnie! Mamy ku temu ludzi (naukowców), mamy możliwości aby taką broń zbudować samemu, brakuje tylko jednej rzeczy - woli politycznej i jedności narodowej. Oczywiście banałem byłoby również powiedzenie, że musimy mieć armię co najmniej 300 000 a tak naprawdę 500-tysięczną. Że musimy stać się tu, na ziemiach na których Polska od wieków istnieje swoistym "Izraelem Europy" - uzbrojonym po zęby i gotowym do oddania jakiegokolwiek ciosu tak, aby jeśli chociażby w Niemczech pojawił się pomysł "zjednoczenia ziem wschodnich"  wyprowadzić w ich stronę taką fangę, żeby już nigdy myśl podobna nie przyszła im do głowy (a tą fangą byłby w najlepszym przypadku całkowity rozpad Niemiec i to nie tylko doprowadzenie do sytuacji sprzed 1870 r. ale przede wszystkim sprzed 1834 czyli przed powstaniem Niemieckiego Związku Celnego, a także wspieranie wewnętrznych separatyzmów i patriotyzmów, typu bawarskiego, saskiego wirtemberskiego etc. z zakazem jednoczenia Niemiec na poziomie choćby kultury, jako że to państwo tak naprawdę jest przekleństwem Europy, zjednoczone Niemcy są przekleństwem Europy, podobnie jak zjednoczona, silna Rosja). Oczywiście początkowo byłby na pewno duży problem chociażby nawet z budową broni atomowej w naszym kraju, ponieważ - powiedzmy sobie szczerze - w naszym społeczeństwie żyje jakaś taka narośl (tak narośl), która realnie nie uważa się za Polaków chociaż mówi po polsku, urodziła się Polakami, ma korzenie polskie, ale nie czuje się Polakami. Tacy ludzie z całą pewnością ustawialiby się w kolejce, czy do Brukseli czy do Waszyngtonu, aby po prostu perfidnie kapować na Polskę, właśnie dlatego że coś im się nie podoba: że rozwój im się nie podoba, że CPK im się nie podoba, że atom im się nie podoba, nic im się nie podoba, poza Tuskiem i jego folksdojczerją. Myślę jednak że i z tym można by było sobie poradzić, bowiem z jednej tylko rzeczy zrezygnować nie można: z dalszego rozwoju i umocarstwienia naszego państwa, a co za tym idzie naszego regionu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz