SĄD BOŻY
Od niepamiętnych czasów ludzie musieli zmagać się z wieloma
przeciwnościami losu. Jak nie najazdy obcych plemion, to walki z dzikimi
zwierzętami, jak nie walka o pożywienie i co za tym idzie - przetrwanie
dla całej społeczności, to wszelakie katastrofy naturalne - jak
trzęsienia ziemi, pożary, powodzie etc. Nic zatem dziwnego że ludzie by
przetrwać, musieli trzymać się razem, wspólnie pracować, polować, żyć.
Owa konieczność przetrwania w obrębie danego gatunku (czy choćby jedynie
społeczności), wymusiła stworzenie nieformalnych i niepisanych praw,
wedle których należało postępować, by zapewnić danemu plemieniu
bezpieczeństwo i zasobność, oraz nie narażać ich na jakiekolwiek
niebezpieczeństwa. Prawa te, były ściśle przestrzegane, a jakiekolwiek
wyłamanie się z tego kanonu karano najczęściej śmiercią. Człowiek
pierwotny żyjący w otoczeniu złowrogiej, otaczającej go natury i
narażony w każdej minucie swego życia, na niebezpieczeństwo śmierci,
zdawał sobie sprawę, że jego życie tu na Ziemi podlega pewnym regułom,
ale...podobne reguły musiały przecież obowiązywać po śmierci, w
zaświatach. Bogowie byli więc podobni ludziom - karali tych, który za
życia dopuścili się wielkiego (lub drobnego, w zależności od kategorii)
zła, lub złamali prawa swego plemienia. Z czasem, gdy powstały pierwsze
ludzkie cywilizacje, zaczęto tworzyć całe mitologie, które opierały się
na wierze w pośmiertne cierpienie duszy, w zależności od popełnionych za
życia grzechów.
Motyw Sądu Bogów i kary za grzechy, jest obecny we wszystkich
wielkich cywilizacjach i religiach świata, począwszy od egipskiej i
sumeryjskiej, poprzez grecką, rzymską, chrześcijańską, hinduistyczną czy
nawet buddyjską (w hinduizmie i buddyzmie mamy motyw wiary w duchowe
więzienie na niższych poziomach egzystencji). I choć we wszystkich tych
kulturach - śmierć jest uważana za stan przejściowy na drodze ku lepszemu
życiu w Zaświatach, to jednak wyniesione z życia na Ziemi, kalki
myślowe mówiące o Sądzie Bożym, jednocześnie same z siebie nasuwały
skojarzenia z karą za grzechy. Trudno się temu dziwić, do dziś
instytucje religijne, sądy i trybunały narzucają nam kodeksy moralności i
sprawiedliwości, których należy przestrzegać, zaś pojęcia "zbrodni"
"kary" i surowego osądu ludzkich występków, są bardzo głęboko
zakorzenione w naszej tradycji, kulturze i umysłowości. Zresztą ludzie
zawsze czuli się niepewnie w obliczu wyższych od siebie sił, które
mogłyby zdecydować o ich pośmiertnych losach. Ponieważ obawa o życie
towarzyszy nam stale i na każdym kroku ("
Nie znasz dnia ani godziny"),
wobec tego skłonni jesteśmy postrzegać śmierć jako najwyższe dla nas
zagrożenie. A wszelakie religie dokładały do tego również strach przed
Sądem Bożym i ewentualną karą za grzechy, co było równoznaczne z
wiecznym cierpieniem dla duszy.
Tacy Egipcjanie na przykład, choć wierzyli że pełnią życia będą żyli
dopiero po śmierci, jednocześnie wkładali bardzo dużo energii w
pośmiertne zachowanie ciała, potrzebnego do "życia po życiu". Wierzyli
że każdy człowiek składa się z trzech elementów - "
Ka", "
Ba" i "
Ach".
Aby mogły one właściwie funkcjonować, niezwykle ważną sprawą było
zachowanie fizycznego ciała w jak najlepszym stanie. Zaświaty zaś,
postrzegali starożytni Egipcjanie jako krainę szczęśliwą, położoną
gdzieś daleko na zachodzie (zwaną Królestwem Zachodu). Wstęp do niej był
możliwy jedynie dla tych dusz, które wiodły dobre i cnotliwe
życie. Aby jednak "sprawdzić" czy dusza spełnia te kryteria, musiała ona
stanąć przed Sądem Bogów. Nim jednak do tego doszło, dusza musiała
namówić starego przewoźnika, by ten na swej łódce przewiózł ją przez
"Rzekę Śmierci". Następnie dusza musiała przejść przez Dwanaście Bram
strzeżonych przez ogromne węże. Aby owe potwory nie "pożarły" duszy,
miała ona przy sobie (ofiarowane przez żyjących i wkładane do trumny
przeróżne amulety i oczywiście
Księgę Umarłych - zawierającą
zaklęcia, mapę oraz wskazówki pomagające duszy obejść bezpiecznie
wszystkie pułapki. Gdy dusza "ominęła" już węże, stawała przed Jeziorem
Ognia, który również musiała przepłynąć na barce innego przewoźnika. Gdy
dusza przeszła już wszystkie próby i ominęła wszystkie pułapki, stawała
przed Sądem Bogów, złożonym z 42 ławników, którzy odczytywali duszy
listę grzechów (ogólnych). Zmarły przysięgał że nigdy nie popełnił
żadnego z nich. Następnie wchodził do Sali Sądu Ozyrysa, gdzie ważono
jego serce, kładąc na drugiej szalce Pióro Prawdy. Jeśli zmarły skłamał i
wiódł grzeszne życie, jego serce było ciężkie, a wówczas zostawał rzucony
na pożarcie potworowi. Jeśli zaś prowadził cnotliwe życie, jego serce
równoważyło ciężar Pióra Prawdy. Wówczas mógł połączyć się ze swymi
przodkami w "Królestwie Zachodu".
Starożytni Grecy zaś wierzyli że ludzie po śmierci udają się do
podziemnego świata - Hadesu. Po śmierci i opuszczeniu ciała przez duszę,
zjawiał się po nią bóg Hermes, który prowadził duszę poprzez jedno z
podziemnych szczelin w ziemi, lub górskich jaskiń, na brzeg rzeki Styks,
która była granicą pomiędzy światem żywych i umarłych. Nad brzegiem
rzeki stał przewoźnik, którego należało opłacić, by ten przewiózł duszę
do "Świata Umarłych". Żyjący krewni, zaopatrywali więc swych zmarłych w
monetę (obol), którym dusza "płaciła za transport". Te dusze, które nie
posiadały takiej monety, musiały błąkać się bez celu wzdłuż brzegu rzeki
Styks. Po przewiezieniu dusza przechodziła przez bramę "Królestwa
Umarłych", której strzegł ogromny trójgłowy pies - Cerber. Miał on za
zadanie zatrzymywać żywych, którzy pragnęliby wtargnąć do państwa
umarłych - czyli królestwa boga Hadesa, oraz zapobiegać "ucieczkom"
zmarłych, którzy pragnęliby uciec z "Zaświatów". Po minięciu Cerbera i
przejściu przez bramę, dusza dochodziła do rozstajnych dróg, gdzie
odbywał się nad nią sąd. Sędziów było trzech - Minos, Radamantys i
Ajakos. Wydawali oni sąd na podstawie życia, jakie zmarły wiódł na
Ziemi. Dusze osób, które dopuściły się oszustw i zbrodni - kierowane
były do Tartaru, gdzie "za karę" cierpiały wieczyste męki. Zaś ludzie
prowadzący życie cnotliwe i bogobojne (oraz członkowie i członkinie
kultów misteryjnych, takich jak np. szalenie popularne, lecz
jednocześnie niezwykle snobistyczne Misteria Eleuzyńskie - ku czci
bogini Demeter i jej córki Persefony - żony Hadesa), tacy ludzie
trafiali na Pola Elizejskie, czyli miejsca wiecznej szczęśliwości,
błogostanu i radości, napełnionego złocistym blaskiem słońca (co ciekawe
- dusze wtajemniczonych w misteria mogły poprosić Hadesa i Persefonę o
kolejne wcielenie, a jeśli trzykrotnie w ciągu swych wcieleń, trafiły na
Pola Elizejskie, mogły wejść na Wyspy Błogosławionych - królestwa
Kronosa, miejsca nieopisanego szczęścia i przyjemności. Większość jednak
dusz, które ani nie popełniły żadnej zbrodni, ani też nie wiodły nazbyt
cnotliwego życia - trafiały na Łąki Asfodeli. Było to szare,
piaszczyste, monotonne miejsce, gdzie dusze błąkały się bez celu,
czekając aż ktoś z żywych wspomoże ich ofiarami.
Rzymianie przejęli od Greków ich wyobrażenia o życiu pośmiertnym,
jednak w miejsce greckich - wstawili swych własnych bogów. Tak więc
świat podziemny, czyli "Królestwo Umarłych", było królestwem Plutona i
Prozerpiny. Rzymianie bezczelnie "zerżnęli" wyobrażenia o życiu
pozagrobowym od Greków, gdyż sami pod tym względem prawie nie
wypracowali swojego "stanowiska". W pierwotnej (agrarnej - czyli
chłopskiej), religii rzymskiej wyobrażenie życia pozagrobowego było
niezwykle mgliste. Rzymianie po prostu obawiali się prześladowania złych
duchów (
lemures,
larvae), dopiero z czasem ich
panteon i wiara w życie pozagrobowe coraz bardziej się rozrastały i
ubogacały, poprzez adaptację nowych kultów etruskich, greckich,
egipskich, syryjskich, żydowskich i wreszcie chrześcijaństwa, które
także oczywiście mówi o Sądzie Bożym i każe za grzechy w piekle, a
nagrodzie za cnotliwe życie w Niebie. Starożytna, metafizyczna tradycja
Wschodu (buddyzm a szczególnie hinduizm), jest...jeszcze bardziej
(niż chrześcijaństwo i islam), pogmatwaną mieszaniną przesądów. Dlaczego
religie Wschodu są "pogmatwane"? Ano dlatego że prócz oczywistości
reinkarnacji, wyznają również wiarę w istnienie transmigracji (czyli
dewolucja np. do form zwierzęcych). Jest to jeden z niezwykle ważnych
elementów kontroli społeczeństwa Wschodu, nie mniej ważny (a być może
nawet ważniejszy), niż koncepcja wiecznych, piekielnych mąk w
chrześcijaństwie i islamie.
Tak naprawdę są dwa momenty, gdy odczuwany niepewność - pierwszy
moment to czas naszych narodzin, gdy poznajemy świat w którym żyjemy.
Nie pamiętamy ani poprzednich żywotów, ani też czasu, jaki spędziliśmy w
"Zaświatach", gdyż przed każdymi narodzinami zawieramy taki układ z
naszymi Przewodnikami. Startujemy więc jako nowa, czysta karta do
ponownego zapisania. Pamięć o tym że ta karta tak naprawdę stanowi
jedynie część innych podobnych jej kart, razem tworzących niezwykle
grubą księgę - byłby dla nas niekorzystny, gdyż zajmowalibyśmy się
problemami które już minęły, zamiast na nowo poszukiwać drogi do Boga.
Narodziny i późniejsze życie na Ziemi, działają na nas przygnębiająco
i...deprymująco. Dlaczego tak się dzieje? Niepamięć nie jest bowiem
całkowita, są pewne przebłyski w postaci snów, wizji lub obrazów
przesuwających się w naszych myślach (Przewodnicy godzą się na to, gdy
uznają że jest to korzystne dla naszego dalszego rozwoju). Weźmy na
przykład małe, kilkuletnie dzieci, które bawiąc się w piaskownicy mówią
do wymyślonego przez siebie towarzysza zabawy. Dla nas (myślących
racjonalnie, twardo stąpających po ziemi), takie zachowanie jest co
najmniej niepokojące. Tłumaczymy dzieciom że tak naprawdę nie ma żadnego
"towarzysza zabawy", że są same, że powinny myśleć tak jak my - uczyć
się życia.
Wszystko fajnie, ale...to my się mylimy. Małe dzieci, do pewnego
wieku jeszcze pamiętają o czasie jaki spędziły w "Raju", a ich
"towarzysze zabaw", to nic innego jak...Przewodnicy - oni ich jeszcze
widzą, traktują jak kolegę, przyjaciela, my zaś ich rodzice, widząc że
nasze dziecko mówi do siebie lub dzieli się np. łopatką do piasku ze
swym "kolegą", uznajemy za przejaw pewnego dziecięcego zaburzenia.
Trzeba też pamiętać, że wiele dusz, inkarnując na Ziemi, często przeżywa
szok. Jest on związany z tym, czego tu doświadczają. One myślały że tu
będzie w pewien sposób podobnie, tak jak było w "Raju". Myślały że nikt
nie będzie ich oceniał, że zaakceptuje ich w całej pełni, że będzie im
życzliwy, że im dopomoże we wszelkich trudach i okaże swą przyjaźń, że
wreszcie nas doceni. To, co spotykają na Ziemi (i czego doświadczają), jest zupełnym
przeciwieństwem tego, co jeszcze tkwi w ich podświadomości - pamięći
Miłości "Tamtego Świata". Taka niedawno narodzona i wchodząca w ziemski
świat dusza, licząc na akceptację i Miłość ze strony innych ludzi,
doznaje szoku - spotyka się z niechęcią, odrzuceniem, wzgardą,
nieżyczliwością, przemocą i bólem. To jest naprawdę deprymujące uczucie,
dla niedawno narodzonej duszy, która musi się przyzwyczaić do nowego
świata i nauczyć się rozumieć i rozróżniać ludzkie zachowania (spójrzcie na dzieci, one potrafią się cieszyć z "drobnostek" - rzeczy, które już dla nas wydają się nieistotne). Drugim
zaś momentem, w którym odczuwamy pewien niepokój i niepewność,
jest...moment naszej śmierci (o tym już jednak pisałem we wcześniejszych tematach). Narodziny i śmierć - dwa zwrotne momenty naszego istnienia.
Dusza, która po ponownym przywitaniu z rodziną i znajomymi, przybywa
teraz w towarzystwie swego Przewodnika, na sąd do "Rady Starszych", nie
odczuwa strachu, gdyż ciągle towarzyszy jej uczucie spokoju i harmonii.
Jedyne uczucia jakich może wówczas doświadczać, to pewien rodzaj
niepewności (tylko młode dusze), oraz żal, za źle przeżyte (czyli w
mniemaniu duszy - zmarnowane), życie. Gdy stajemy przed Radą Starszych, z
ich "twarzy" emanuje łaskawość. Otoczeni jesteśmy wszechogarniającym
nas uczuciem Spokoju, Harmonii, Miłości. Następnie zostaje "wyświetlony
film" z naszego życia. Ten film nie przypomina jednak znanych nam obrazków, jakie możemy ujrzeć na ekranach kin, lub naszych prywatnych
odbiornikach telewizyjno-komputerowo-laptopowo-smartfonowych etc. Ten
film obejmuje każdą sekundę naszego życia i wszystko jest pokazane
jednocześnie, co wcale nie przeszkadza, by móc je dokładnie omówić.
Pewien mężczyzna (lekarz i nauczyciel akademicki), poddany hipnozie i
cofnięty do czasu jaki spędził w "Zaświatach", opowiadał iż, "członkowie
Rady" zapytali go: "
Który moment swego życia uważasz za najważniejszy",
on zaczął wymieniać (jako że w poprzednim życiu też był naukowcem),
ukończone szkoły, sportowe zwycięstwa, otrzymane nagrody itp. W pewnym
momencie puszczono mu film, gdy jako młody chłopak, przyszedł w nocy do
pokoju swej ciężko chorej siostry, objął ją, złapał za rękę i zasnął,
siedząc przy niej do samego rana. Członkowie Rady odpowiedzieli: "
TO - było największe zwycięstwo twojego życia".
Wedle tego co mówią ludzie poddani sesjom hipnoterapeutycznym, dusza
po śmierci w żadnym przypadku nie przechodzi przez etap kary za grzechy,
a raczej przez kolejne stadia samooświecenia. Nie doznajemy cierpień,
ani w postaci "fizycznej" ani psychicznej ani jakiejkolwiek innej. Rada
Starszych (Założyciele - jest to moja prywatna nazwa, można ich określać zupełnie dowolnie), przed którą stajemy po śmierci, przypomina co
prawda rodzaj sądu nad duszą, ale nie jest nim w sensie dosłowny. Przede
wszystkim należy pamiętać, że te mądre Istoty, które nas zapytują o
właśnie zakończone życie - mają niezmiernie wiele współczucia dla
ludzkich ograniczeń i słabości i okazują niewyczerpaną cierpliwość wobec
popełnionych przez nas błędów. W przyszłych życiach otrzymamy jeszcze
wiele szans na poprawę naszego "zachowania" i wyborów i choć owe życia
(zapewne), nie będą należały do łatwych (łatwe i przyjemne wcielenia
niewiele wnoszą w dalszy rozwój duszy), po śmierci w żadnym razie nie
doznamy, ani nie dostąpimy kolejnej "porcji" bólu, który przeżywaliśmy
za życia. Nie znaczy to jednak że nasze wybory, związane np. z
zadawaniem bólu i krzywdzeniem innych ludzi (czy w ogóle innych istot),
są przyjemne po śmierci - nie są. Ów Sąd przede wszystkim ma na celu
uświadomienie nam roli i rangi popełnionych przez nas błędów. Zawsze
jednak odbywa się to w takiej "atmosferze", by dusza czuła się dobrze,
by była spokojna, by nie odczuwała niepokoju przed rozmową z
Założycielami.
W tym celu do sali sądu odprowadzają nas nasi Przewodnicy, którzy
(choć rzadko się odzywają podczas spotkania ze "Starszymi"), gdy zauważą
naszą konsternację, lub gdy nie znamy odpowiedzi na dane pytanie - sami
starają się odpowiedzieć w naszej "obronie", lub podpowiedzieć
rozwiązanie. Jeden z mężczyzn, poddany hipnozie, opowiadał, jak to jego
Przewodniczka zaprowadziła go do pięknej, pełnej marmurowych kolumn
sali. Ściany mienią się przepięknymi, różnokolorowymi barwami z
mrożonego szkła, a w oddali słychać delikatną muzyczkę. Światło jest
lekko przyciemnione o złotawej barwie. Wewnątrz sali jest mnóstwo roślin
i kwiatów, oraz przepiękna fontanna, w której "
słodko szemrze woda. Wszystko po to bym się odprężył i zrelaksował" - opowiada mężczyzna. "
Święci siedzą przy długim, półkolistym stole, a moja Przewodniczka staje za mną, po lewej stronie".
Umiejscowienie Przewodnika "po lewej stronie", nie jest wcale
przypadkowe - chodzi tu o blokadę energii, która mogłaby "uciekać" ze
strony prawej na lewą (lewa strona ludzkiej głowy dominuje nad prawą,
zaś dusze stając po swej śmierci przed Radą Starszych, bardzo często
nadal nie wyzbyły się swych "fizycznych" inklinacji), dlatego też
Przewodnik pomaga danej duszy w odbiorze energii dochodzącej z prawej
strony, blokując myśli (jeszcze fizyczne połączenia neuronalne), które
mogłyby uciekać stroną lewą (jest to jedyne takie działanie Przewodnika -
potem, gdy całkowicie już pozbędziemy się naszych fizycznych cech -
które wciąż pamiętamy i częstokroć nadal zachowujemy się jak żyjący -
Jego działanie nie będzie już nam potrzebne).
Starsi następnie zapytują duszę, co sądzi o najważniejszych
wydarzeniach z jej poprzedniego życia, oraz jaki ma stosunek do własnych
wyborów (szczególnie tych, związanych z krzywdzeniem innych ludzi). Co
ciekawe, wśród Rady nie ma jakiejkolwiek niechęci, czy najmniejszej
choćby formy zniecierpliwienia naszymi błędami, choćbyśmy popełniali je
notorycznie co wcielenie. Te niezwykłe Istoty okazują nam tyle
cierpliwości, na ile nie byłoby stać nawet nas samych. Należy bowiem
pamiętać (o czym praktycznie się nie mówi), że każda dusza ma wolny wybór i jeśli
nie chce - wcale nie musi inkarnować fizycznie. Jeśli nie zechce -
będzie uczyła się na doświadczeniach innych, ale nikt ani nic nie może
jej zmusić do przyjęcia kolejnego ciała i rozpoczęcia następnej
inkarnacji. Radę więc interesuje nie tyle to, ile razy upadaliśmy na
naszej "cielesnej" drodze, tylko czy i ile razy zdołaliśmy się podnieść z
upadku i zakończyć nasze życie tak, by zminimalizować cierpienie i ból,
jaki nasze ciała mogłyby zadać innym.
Spotkania duszy z Założycielami, różnią się. w zależności od stopnia
zaawansowania duszy, oraz zdobytych doświadczeń. I tak młodziutkie
duszyczki, które dopiero niedawno rozpoczęły proces inkarnacyjny, często
na takie spotkania ze "Starszymi", chodzą w grupie innych młodych
duszyczek. Założycieli jest wówczas zazwyczaj niewielu (z reguły dwóch -
często "mężczyzna" i "kobieta" - będące synonimem rodziców-opiekunów
młodych dusz). Spotkanie ma charakter zabawy w grupie (młode dusze są
traktowane jak dzieci, gdyż ilość ich przeżytych doświadczeń fizycznych
jest minimalna, a to oznacza że bardzo łatwo taką duszyczkę "uszkodzić".
Uszkodzić - oznacza iż dusza ta może nie potrafić zrozumieć i
zaakceptować tego z czym spotkała się na Ziemi podczas wcielenia, czyli
bólem, przemocą i nienawiścią (tu bardzo ważna jest rola Przewodników).
Tak więc spotkanie ma charakter wspólnej zabawy i wyjaśniania sobie co
przeżyliśmy, a co chcielibyśmy zmienić. Na zakończenie młode duszyczki
często odchodząc machają rączkami (jak dzieci), w stronę "rodziców",
czyli Starszych/Założycieli, a Ci również odpowiadają w ten sposób.
Spotkanie nie ma charakteru oficjalnego, jak opisany przeze mnie wyżej - lecz przypomina spotkanie pani z dziećmi w
przedszkolu, gdzie siedzą one wokół swej pani (np. po turecku), a ona
zadaje im pytania. Taki też charakter ma spotkanie Założycieli z
młodziutkimi duszyczkami.
Sytuacja zmienia się po...ok. czwartym, piątym wcieleniu, wówczas już
przybywamy do "Sądu", sami, bez swych kolegów z grupy (przedszkolaków).
Pewien mężczyzna, który jest młodą duszą, na widok dość już wówczas
oficjalnego spotkania wykrzyknął w stronę hipnoterapeuty: "
Jak to
się wszystko zmieniło! Trochę się niepokoję, to spotkanie jest bardziej
oficjalne niż poprzednie. Na środku przepięknej sali, stoi stół, za
którym zasiadają trzy starsze osoby - dwaj mężczyźni i jedna kobieta"
(kwestia płci Założycieli nie ma znaczenia - to co widzą dusze przed
sobą, wynika bardziej z ich osobistych pragnień i chęci. Najczęściej
dusze wśród Rady widzą w większości samych mężczyzn, gdyż wynikłe to
jest z kultury w jakiej żyli, mężczyźni są bowiem uważani za tych,
którzy tworzą i egzekwują prawo. Ale zaczyna się to zmieniać także wśród
dusz. O ile we wcześniejszych wcieleniach tej samej duszy dominowali
sami mężczyźni - o tyle im bliżej naszych czasów podział ten jest już
prawie wyrównany. Wszystko zależy od tego w jaki sposób dusza jest w
stanie zaakceptować kobietę, jako tę, która również może sądzić i
tworzyć prawo. A ponieważ w naszych czasach zawód sędziego jest już w
dużej mierze sfeminizowany - dlatego łatwiej jest duszy ujrzeć wśród
członków Rady także i kobiety).
Im dusza bardziej "rozwinięta", tym spotkanie staje się ponownie
mniej oficjalne. Dusze zaawansowane, takie które wkrótce same mogą
zostać Przewodnikami i objąć pieczę nad "swoimi dziećmi", często nie
stoją przed Radą Założycieli, lecz zapraszane są do stołu wraz z
Założycielami. Zwiększa się wówczas i liczba Starszych (może ich tam
wówczas być nawet dziesięciu, dwunastu za "stołem"). Dlaczego tak się
dzieje? Powód jest prosty - dusza zaawansowana jest już w stanie
swobodnie określić "płeć" i "wygląd" Starszych, choćby ich było nawet i
piętnastu, zaś młodziutka duszyczka z reguły rozpoznaje tylko tego z
Założycieli, który zwraca się do niej bezpośrednio, dlatego w takich
spotkaniach liczba "Sędziów-Założycieli", ogranicza się do jednego, góra
dwóch - nie więcej. Pewien mężczyzna będący duszą zaawansowaną opisuje
to w taki sposób: "
Po zakończeniu mojego ostatniego życia, wśród
członków Rady ujrzałem nową "osobę" płci żeńskiej, której wcześniej nie
było. Była mi przyjazna i życzliwa, choć łagodnie krytykowała moją stałą
obojętność wobec kobiet w poprzednich wcieleniach. Zjawiła się tu, by
pomóc mi przezwyciężyć moją skłonność do wykluczania kobiet z mojego
życia, które hamuje mój rozwój". Pytania najczęściej zadaje
"Przewodniczący" Sądu (ulokowany pośrodku stołu), choć oczywiście nie
zawsze jest to regułą. Ale gdy tylko omawiany jest dość bolesny temat,
związany np. z popełnionymi za życia błędami (zbrodnie, nienawiść,
złość, gniew, cierpienie którym "obdarzaliśmy" innych) - pozostali
członkowie Rady, milcząc przesyłają nam jednocześnie ciepłą, życzliwą
energię, oraz "fale" błogiego spokoju.
Pewna kobieta (poddana hipnozie), opowiada jak to wśród członków Rady
rozważają problem jej zamknięcia na innych ludzi, niepewności i braku
chęci wyrażania własnego zdania, nawet w sytuacji gdy owe zdanie jest
prawdziwe. Kobieta mówi członkom Rady Założycieli, że bardzo się boi
konfrontacji z nieszczerymi ludźmi i wszelakich przeciwności życiowych. Na to jeden ze Starszych odpowiada: "
Nigdy nie postawimy Cię przed trudnościami, z którymi nie potrafiłabyś sobie poradzić".
Radzi by kobieta spróbowała przełamać swoje obawy, niechęć i
nieśmiałość do innych ludzi i pokazał im jaka jest naprawdę, a wówczas
mówi: "
Będziesz przez nich kochana i doceniana". Następnie dodaje: "
To co zyskujesz przeżywszy ciężkie życie, zyskujesz na wieczność - lecz wszystko jest w tobie, nie zapominaj o tym".
Członkowie Rad, choć przypominają srogich sędziów, tak naprawdę
odczuwają do nas ogromną empatię i zrozumienie (być może nawet większe
niż nasi Przewodnicy). Ma to swoje pewne wytłumaczenie -
najprawdopodobniej Założyciele którzy nas "egzaminują" z poprzedniego
życia, odznaczają się podobnymi do naszych charakterami oraz niezwykłą i
trudno wytłumaczalną bliskością.
Przykładem niech będzie fakt, iż pewna kobieta będąca pod wpływem
hipnozy, zaczęła głośno płakać, gdy ujrzała wśród członków Rady
Założycieli - swego dawno nie widzianego Założyciela-Opiekuna Rendara,
którego nie widziała od jakichś 3000 ziemskich lat. Po prostu nie
pojawiał się podczas jej spotkań z Radą. Cieszyła się jak mała
dziewczynka, gdy Go ponownie ujrzała w Radzie, mówiła: "
Minęło tyle
czasu...On jest bardzo stary i mądry, tak pełen spokoju, był ze mną od
początku, zanim przeszłam te wszystkie ziemskie cykle...On mówi do
mnie...mówi... :Dobrze jest znów z Tobą pracować". Kobieta wyznaje
że "zniknięcie" Rendara z członków Rady, miało związek z jej przewinami,
gdyż pomimo składanych Mu obietnic, w każdym z kolejnych żywotów
kobieta stawała się coraz bardziej samolubna, żądna władzy i pochlebstw
(bez względu na to jakie wówczas "nosiła" ciała). On tłumaczył: "
To
spowalnia Twój postęp", lecz ona go nie słuchała, składała mu obietnice
poprawy bez pokrycia, a w każdym następnym życiu czyniła to samo (także
jako silny, potężny mężczyzna - żyjący w VIII wieku wśród wikingów,
którego celem samym w sobie był rabunek, niszczenie i gwałt. Oddawał się
jedynie swej cielesnej formie, zapominając o duchowości. Zginął podczas
ataku na jedną z angielskich wsi. Był bardzo silny i dobrze zbudowany -
kobieta przypomina sobie że uwielbiała demonstrować swą wyższość nad
innymi, mając tamto ciało). Teraz Rendar znów powrócił, co wywołało
ogromne zadowolenie owej kobiety.
Najczęstszymi kolorami "szat", jakie dusze widzą wśród swych
Przewodników, lub też Założycieli - są barwy bieli i fioletu. Biała
energia bowiem pomaga duszom w procesie nieustannego samooczyszczenia i
odnowy, oraz symbolizuje Czystość, Jasność Myśli, Mądrość i Wiedzę.
Według ludzi poddanych sesjom hipnoterapeutycznym, biała barwa szat
noszonych przez Przewodników lub Założycieli symbolizuje harmonię danej
duszy z Uniwersalną Energią (czyli Bogiem). Natomiast barwa fioletowa
koloru szat, symbolizuje Mądrość, Zrozumienie, Życzliwość i Miłość
naszych Nauczycieli. Choć są to najpopularniejsze barwy, noszone zarówno
przez Założycieli, jak i przez naszych Przewodników - nie są jedyne.
Spotkać można również zieloną i żółtą barwę szat (lub szaty o kolorach
mieszanych). Zieleń jest kolorem uzdrowienia duszy i pojawia się
szczególnie często po tzw.: "ciężkim życiu", pełnym chorób, bólu i
cierpienia. Żółta barwa zaś - pomocna jest przy omawianiu kwestii
"podarków", jakie otrzymaliśmy, a szczególnie jakimi obdarowaliśmy
innych. Inne barwy spotyka się rzadziej - na przykład kolor czerwony
symbolizuje witalność i chęć do życia, do ponownego odradzania się i
pokonywania błędów. Jest barwą pasji i namiętności. Są jednak kolory
które nie występują nigdy na szatach Nauczycieli - do tej barwy zalicza
się kolor czarny.
Podczas relacjonowania etapów naszego życia przed Radą Założycieli, nasi Przewodnicy (jak już wspomniałem), stają za nami z
tyłu. Podczas rozmowy, prawie się nie odzywają, lecz gdy tylko daną
duszę nachodzą wątpliwości, lub czuje żal, lub zniecierpliwienie
niewygodnymi pytaniami (to także się zdarza, szczególnie wśród młodszych
dusz), nasz Przewodnik przejmuje inicjatywę. Opowiada więc za nas
historię naszego minionego życia, podkreślając nasze przymioty i
tłumacząc błędy z jakimi musieliśmy się zmagać (a które zbyt dobrze o
nas nie świadczą), sytuacjami które nas ku temu popchnęły. Nie próbuje
jednak wybielać błędów, lecz prezentuje je "pod innym kątem", by dać nam
czas na zebranie myśli i ponowną, swobodną rozmowę. Gdy jednak
niepewność lub żal duszy bierze mimo to górę, wówczas sami
Założyciele/Starsi informują ją o prawdziwym charakterze tego spotkania i
konwersacji. Mężczyzna poddany hipnozie, tak relacjonuje "słowa" (a
raczej myśli), jakie skierowali do niego Starsi, gdy zaczął dopadać go
żal i frustracja. Jeden z Nich zwrócił się do niego takimi słowy: "
Nie
jesteśmy tu, by Cię osądzać! Pragniemy jedynie byś spojrzał na swoje
życie, własnymi oczyma i spróbował przebaczyć sobie samemu. Zaakceptuj siebie takiego, jakim jesteś z tą samą bezwarunkową Miłością, jaką My cię darzymy!".
Następnie proszą go by przypomniał sobie jedno z wydarzeń z ostatniego życia. "
Czy pamiętasz wydarzenie z przystanku autobusowego?" - pytają go. On jednak odpowiada przecząco "
Nie pamiętam nic takiego",
wówczas pokazują mu to na wielkim "telebimie". Pewnego razu, gdy jechał do swojego biura (w
poprzednim życiu ów mężczyzna był bogatym przedsiębiorcą- - niezbyt
"kochanym" przez swych pracowników), zauważył na jednym z przystanków
autobusowych siedzącą i płaczącą kobietę. Kazał się zatrzymać, podszedł
do niej, objął ją ramieniem i starał się ją pocieszyć, mówiąc że
wszystko będzie dobrze, by przestałą płakać i się uspokoiła. Utulił ją w
ramionach i tak czekali razem aż do przyjazdu autobusu. Kobieta
podziękowała i powiedziała że czuje się lepiej, po czym wsiadła do
autobusu. Szybko o niej zapomniał. Powiedział wręcz hipnoterapeucie: "
Mój
Boże, prowadziłem swoją fundację, dałem tyle pieniędzy na cele
charytatywne, a Ich obchodzi wydarzenie, o którym ja już dawno
zapomniałem". No cóż, na "Tamtym Świecie" często sprawy które
uważamy za ważne tutaj są błahe i nieistotne, zaś takie, które
postrzegamy za nic nieznaczące i o których szybko zapominamy - są
niezwykle ważne, gdyż to one właśnie pokazują naszą prawdziwą naturę i
cel ku któremu dążymy (choćby to było najzwyklejsze ustąpienie miejsca
starszej osobie w autobusie - rzecz zdawałoby się ulotna i niewarta
naszej pamięci, a jednak po śmierci możemy być mile zaskoczeni tym, co
Oni uważają za naprawdę ważne).
Bardzo często Założyciele/Starsi pragną rozbudzić w nas odwagę do
podejmowania i pokonywania kolejnych wyzwań. Często dusze wykazują się
nieśmiałością (za życia oczywiście), co wpływa potem na kierunek
obieranych przez nich spraw. Są też i inne próby "rozbudzenia" duszy do
dalszego działania, jak choćby uświadomienie duszy że każdy z nas ma
możliwość i wręcz powinien - sam rozwiązywać spotykające nas problemy w
taki sposób by nadal pozostać w harmonii z własnym środowiskiem.
Szczególnie "ciekawie" wygląda ta kwestia w przypadku dusz, które same
wcześniej decydują się na przyjęcie ciała, o dużym prawdopodobieństwie
śmierci w młodym wieku. Takie dusze czynią to świadomie, gdyż śmierć
ukochanej, bliskiej osoby ma być często rodzajem sprawdzianu dla duszy
która przeżyła, przykładem jej wewnętrznej siły, samodyscypliny i odwagi
w pokonywaniu trudów życia (opiszę to w kolejnych częściach).
Taka wizyta przed "Sądem" odbywa się zaraz po śmierci i drugi
raz...przed samymi narodzinami, by ostatecznie "dopracować" ustalenia
tyczące nowego życia (jak już wcześniej wspominałem - to my sami
decydujemy się na wybór nowego ciała, ustalenia tyczą jedynie przyszłych
oddziaływań karmicznych i tego, co należy zmienić by zrównoważyć
negatywną energię z poprzedniego żywota).
CDN.