Stron

sobota, 21 marca 2015

SŁOŃCE TO, CZY KSIĘŻYC JEST NAD NAMI?

Chciałbym zacząć od tego, że uważam większość mężczyzn w Polsce (nie tylko zresztą w Polsce - w całej Europie, a na dobrą sprawę to na całym świecie), za tzw.: "ciapciaków", w najlepszym zaś razie - "pantoflarzy", siedzących pod pantoflem swych żon i kochanek. Mam tutaj na myśli przede wszystkim mężczyzn, rozumianych jako "grupa", "zbiorowisko", odnoszące się praktycznie jednakowo (z małymi wyjątkami), do każdego państwa na świecie.Tak, uważam że mężczyźni są "ciapciakami" i nie jest to wcale trend dzisiejszych czasów, a zjawisko znane od zarania ludzkiej egzystencji. Oczywiście (być może), piszę niesprawiedliwie, oczywiście (być może), uogólniam - jednak dobrze wiem o czym mówię, gdyż obserwuję męskie zachowania (podobnie zresztą jak i kobiece) i dostrzegam to, czego dostrzec nie pragnę - czyli "ciapciaki".

Nie oznacza to wcale że ja sam jestem od tego zjawiska jakimś szczególnym wyjątkiem - o nie. Ja również BYŁEM (co bardzo ważne), takim "ciapciakiem". Jak jednak można rozpoznać owego "ciapciaka"? Bardzo prosto - są to mężczyźni, którzy publicznie przechwalają się jacy to z nich macho i w ogóle, jak w domu to oni "rozdają karty" etc., a wystarczy jeden króciutki telefonik od żonki, by facet natychmiast stanął na baczność i bełkotał coś jedno za drugim: "Tak kochanie, oczywiście kochanie...Natychmiast? No bo wiesz, mamy tu takie...tak, tak, rozumiem Cię, ale...tak, oczywiście już wracam. Tak dobrze - kupię. Całuję". No może przesadziłem, nie wszyscy bowiem rozmawiają ze swymi "Piękniejszymi Połowicami", w taki właśnie sposób, ale czyni tak ogromna część "brzydszej" (ja wolę pisać "Silniejszej" populacji). Nawet nie dostrzegają jacy są w tym wszystkim śmieszni. No cóż, są i tacy, którzy oddają kobiecie całe swe serce, robią dla niej wszystko, spełniają jej najskrytsze marzenia, a ta i tak ma ich za przysłowiowych "ciamajdów' i "impotentów" (nierzadko owa Pani potrafi taki komplement, rzucić mężusiowi podczas przyjęcia ze znajomymi i wcale jej nie peszy fakt, że facet w tym momencie zrobił się czerwony jak burak i wolałby zapaść się pod ziemię - zresztą i tak ona decyduje, on ma tylko zarabiać pieniądze i dawać się za przeproszeniem "kopać w jaja").





Ale jest też i druga strona mojej natury, ta ukryta, choć staram się często "wydobywać" ją na światło dzienne. Jest to zakodowana głęboko we nie chęć przewodzenia w związku, dominowania i całkowitego zdominowania Mojej Pani. Oczywiście rozumiem tu nie tylko tzw.: sferę seksualną, ale także zwykłą codzienność, normalne życie. Oczywiście nie oznacza to iż jestem jakimś tyranem - ja właśnie dlatego że bardzo szanuję Płeć Piękną, pragnę by to Ona z własnej i nieprzymuszonej woli sama doszła do tego - że zdominowanie kobiety przez mężczyznę, jest właściwie wyzwoleniem jej kobiecości (gdzieś, kiedyś przeczytałem jak jakaś Pani - napisała te jakże prorocze słowa: "Z radością zauważyłam że...zniewolenie to wolność"). Ale skąd się to we mnie wzięło, ta chęć do przewodzenia, do tego by to kobieta sama oddawała mi się taką jaka jest (i nie mówię tu jedynie o seksie). To zaczęło się bardzo wcześnie - jeszcze jak byłem dzieckiem. Zawsze pragnąłem zostać wielkim wodzem, zdobywcą, władcą, wyzwolicielem narodów (lub ich pogromcą). Ale to to że kobiety naprawdę lubią trochę...zniewolenia (jeśli można to tak ująć), pojąłem dopiero później.
Tym, co było dla mnie swoistą Biblią (i jednocześnie katharsis), w tym temacie - była sztuka Williama Szekspira pt.: "Poskromienie złośnicy". I oto właśnie mi w tym trochę przydługawym temacie chodziło. Ale nie sama sztuka tak na mnie wpłynęła (i jej wiele filmowych i teatralnych ekranizacji), ale jedno, szczególne przedstawienie teatralne, w reżyserii Michała Kwiecińskiego z 1990r. Główne role w tym spektaklu Teatru Telewizji zagrali moi ulubieni polscy aktorzy: Katarzynę Minolę - zagrała niesamowita Joanna Szczepkowska, zaś rolę jej "pogromcy" - Petruchia fenomenalny (wg. mnie - jedna z Jego najlepszych ról teatralnych i filmowych) - Janusz Gajos.

I Żeby już więcej nie przedłużać, zapraszam Was wszystkich do obejrzenia tego spektaklu i zobaczenia iż męskie "ciapciaki" były zawsze i wszędzie - bez względu na historyczną epokę.



ZAPRASZAM ZATEM NA SPEKTAKL:


PETRUCHIO - Na Miłość Boską - naprzód w odwiedziny do Ojca. Boże, jak jasno lśni księżyc! 

KATARZYNA - Nie księżyc, słońce to, nie blask księżyca.

PETRUCHIO - Mówię że księżyc tak jasno przyświeca!

KATARZYNA - Ale to słońce tak jasno przyświeca.

PETRUCHIO - Na syna Matki mej - czyli na mnie, będzie to księżyc, gwiazda i co zechcę - zanim dom Ojca Twego odwiedzimy. Skocz chłopcze konia odprowadź z powrotem. Przeczy i przeczy, nic tylko przeczy.

KATARZYNA - Jedźmy, jeżeli zaszliśmy aż tutaj. Niech będzie księżyc, słońce i co zechcesz. A jeśli zechcesz nazwać to kagankiem - będzie i dla mnie kagankiem. Przysięgam!

PETRUCHIO - Księżyc powiadam!

KATARZYNA - Wiem, że to jest księżyc.

PETRUCHIO - Kłamiesz! To słońce jest błogosławione.

KATARZYNA - Błogosław Boże mu, gdyż jest to słońce. Lecz nim nie będzie - jeśli Ty nie zechcesz. A księżyc zmieni się tak jak Twój umysł, tym będzie czym Ty zechcesz go nazywać. A Katarzyna nazwie go - jak zechcesz.



:)

URODZIŁEM SIĘ BY CIĘ POSKROMIĆ I ZMIENIĆ ZWYKŁĄ KASIĘ W KASIĘ SŁODKĄ
ZOSTANIESZ KASIU OSWOJONĄ KOTKĄ!

WSTYD MI, GDY PATRZĘ NA GŁUPOTĘ KOBIET BÓJ WSZCZYNAJĄCYCH (...) LUB PRAGNĄCYCH RZĄDZIĆ, PRZEWODZIĆ, PYSZNIĆ SIĘ, CHEŁPIĆ, SĄDZIĆ - GDY WINNE KOCHAĆ!

CZEMU TAK MIĘKKIE, KRUCHE I SŁABE SĄ NASZE CIAŁA - NIEZDOLNE DO TRUDÓW?
TA MIĘKKOŚĆ SERCOM TEŻ BY SIĘ PRZYDAŁA, BY UPODOBNIĆ JE DO RESZTY CIAŁA


PYCHĘ - ODRZUĆCIE I WASZ ZYSK UBOGI

A MĘŻÓW WASZYCH UJMIJCIE POD NOGI!







ŻYCZĘ DOBREJ NOCY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz