NO WŁAŚNIE - CZY BÓG MA PŁEĆ?
W kilku poprzednich moich tematach (szczególnie tych dotyczących "Życia po życiu"), dość obszernie już na ten temat pisałem. Teraz jedynie mogę powtórzyć - oczywiście że Bóg nie ma płci. Jest największą i najdoskonalszą formą Energii Miłości, którą trudno nie tylko zrozumieć, ale choćby próbować ogarnąć swym umysłem. Bóg jest Źródłem, Wszechrzeczą, Wszechstwórcą, tym z czego złożone są zarówno nasze ciała fizyczne jak i My sami - nasze dusze, które są częścią Jego samego. Naszym celem jest ponowne zjednoczenie się z tym Źródłem, z którego wszyscy powstaliśmy. Powrót do Domu po czasie spędzonym na żmudnej nauce i "zakuwaniu" (zdobywaniu doświadczeń i eliminacji negatywizmu). Ktoś zapewne powie że się wymądrzam - ok., nigdy bowiem nie widziałem Boga (nie miałem też żadnych "wizji" Jezusa, Aniołów, Świętych, itd.). Myślę że żaden człowiek (ani nawet żadna z istot żyjących we Wszechświecie), nie ma stuprocentowej pewności tego jak wygląda i czym jest Bóg. Jednak rozumienie tej Wszechistoty jako Źródła, jest najbardziej zbliżone, zarówno do tego co mówią osoby poddane sesjom hipnoterapeutycznym, jak i przekazy channelingowe od istot, stojących na o wiele większym stopniu rozwoju tak technologicznego, jak i (przede wszystkim) duchowego.
O ile można poddawać krytyce sens owych channelingów (przesyłanych od kilkudziesięciu lat), o tyle w przypadku hipnoterapii, już powinniśmy się zastanowić co i dlaczego krytykować. Przede wszystkim (co niezwykle ważne), podczas hipnoterapii, ludzie nie są w transie, nie są uśpieni. Są świadomi w jakim otoczeniu (fizycznie się znajdują), z kim rozmawiają (często zwracają się po imieniu do hipnoterapeuty), poza tym, często towarzyszą im podczas sesji osoby im bliskie - członkowie rodzin, przyjaciele, znajomi. Nic nie dzieje się za zamkniętymi drzwiami, osoby trzecie wszystko widzą i słyszą. A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że przekaz od osób poddanych sesji hipnoterapeutycznej - jest klarowny i niezmienny, oraz...niezwiązany z żadną ziemską religią. Nie ma bowiem znaczenia stopień religijności osoby poddanej sesji hipnoterapeutycznej (zdarzały się osoby głęboko wierzące, że podczas sesji ujrzą Jezusa, Maryję, Aniołów, natomiast, to co opowiadali było zupełnie czymś innym. Mówili na przykład o spotkaniu ze swymi dawno zmarłymi bliskimi, opowiadali o Przewodniku, który ich witał po "Tamtej Stronie" i nie był to Jezus). Nie ma bowiem znaczenia czy jesteś katolikiem, ewangelikiem, muzułmaninem, buddystą, wyznawcą judaizmu, hinduistą, baptystą, agnostykiem, ateistą czy wyznawcą Latającego Potwora Spaghetti - wszyscy poddani sesjom hipnoterapeutycznym - opowiadają o swych bliskich, Przewodnikach, o pracy nad sobą w Szkole, o pięknie i przyjemnościach "Tamtego Świata" i wszyscy pragną tam pozostać. Co ciekawe jeszcze, po przejściu takiej sesji, strach przed śmiercią (czyli tym strasznym, nieznanym - które pisane jest każdemu z nas), mija natychmiast. Widok "Tamtego Świata" jest czymś tak pięknym, że życie tutaj może...deprymować.
Ja osobiście nigdy nie poddałem się sesji hipnoterapeutycznej, choć pamiętam to i owo z mojego poprzedniego życia, o czym pisałem już w jednym z tematów:
Były jednak jeszcze dwie "wizje" (trudno mi to bowiem inaczej nazwać), o których nie napisałem, a które wciąż siedzą w mej głowie. Pierwsza to pamięć postaci ubranej na biało (w białej szacie), która przyśniła mi się gdy miałem 4, 5, lub 6 lat. Istota ta (moja Przewodniczka? sądzę, gdyż tego za dobrze nie pamiętam, iż miała cechy żeńskie), powiedziała mi w owym śnie, że gdy tylko ukończę 25 rok życia, zginie mój ojciec. Sen, jak sen, szybko o nim zapomniałem i wróciłem do "normalności". Pamięć o tym śnie jednak powróciła, w jakiś czas po pogrzebie mego ojca, który zginął dokładnie w sześć dni po ukończeniu przeze mnie 25 lat życia. Zginął na moich oczach. Gdy tylko sobie o tym przypomniałem, początkowo bardzo się zdziwiłem, potem przestraszyłem. Zresztą, w tamtym czasie dziwiło mnie wiele rzeczy - wielu też nie pojmowałem, jak choćby niesamowitą moc, jaką dają nasze umysły. Pamiętam jak ktoś powiedział mi o niesamowitych możliwościach, jakie funduje nam nasz umysł i co dzięki niemu możemy osiągnąć - początkowo byłem oczarowany i zafascynowany, chciałem próbować tego, o czym powiedział mi mój rozmówca - lecz...jakoś mi nie wychodziło. Uznałem to wiec za brednie i porzuciłem dalsze temu podobne próby. Do czasu. Dziś wiem że ów mężczyzna miał rację - gdybym bowiem miał się chwalić na tym forum jakie pieniądze zarobiłem (zresztą nie tylko pieniądze), posługując się tylko siłą swego umysłu - zanudziłbym wszystkich (i siebie samego przy okazji). Ale czasami nachodzą mnie takie chęci - by podzielić się mymi osiągnięciami.
Ale nie o mnie tu idzie, tylko o to kim jesteśmy i jakie mamy możliwości działania. Mózg jednak trzeba trenować, przestać "zapychać się" niepotrzebnymi bzdurami (np. telewizja), a skupić na rzeczach naprawdę wartościowych - np. czytanie książek. Wiecie może co najbardziej lubi robić w wolnych chwilach Bill Gates, twórca spółki Microsoft - obecnie najbogatszy człowiek świata? Jest molem książkowym, uwielbia czytać książki - to bowiem kształtuje mózg, wyrabia wyobraźnię, pozwala oderwać się od tej naszej multipleksowej rzeczywistości dla pseudointeligentów.
Drugą "wizją" którą miałem w dzieciństwie, był widok jakiejś kobiety, również ubranej na biało (nie wiem tylko czy jedna i druga postać - to ta sama istota?). Staliśmy razem, przed czymś, co miało dopiero nadejść. Co to było? Dokładnie nie pamiętam, mam tylko przeczucie, że ta "wizja" to była ostatnia moja pamięć z "Tamtego Świata", tuż...przed moimi narodzinami. Prawdopodobnie owa "kobieta", mogła być moją Przewodniczką Duchową, a moment który zapamiętałem, był momentem ostatnich wskazówek, przed czekającym mnie życiem. Choć mam już 34 lata, pamięć tamtych "chwil" pozostaje bardzo silna w mej podświadomości i choć staram się o tym nie myśleć (czy wręcz celowo wypychać z mej pamięci), ono i tak powraca. Teraz dopiero rozumiem, jakim błogosławieństwem dla nas - żyjących jest niepamięć "Tamtego Świata". Gdybyśmy bowiem pamiętali choćby tylko naszą poprzednią inkarnację - bez wątpienia postradalibyśmy zmysły od natłoku tych (często jakże negatywnych i bolesnych) informacji. A tak - "Czysta Karta" - nowe życie do zapisania, bez zbędnych obciążeń i negatywnych doświadczeń.
WRACAJĄC JEDNAK DO TEMATU:
Postanowiłem o tym napisać, gdyż co jakiś czas na pewnych (feministycznych), forach, stosuje się zabieg prezentowania Boga w formie żeńskiej. Nie żeby mnie interesowało co tam sobie feministki w swoich główkach wykoncypują, ale uważam za stosowne wyjaśnić, dlaczego od wieków Bóg jest przedstawiany jako mężczyzna i w jaki sposób zyskują na tym kobiety. Nim jednak do tego dojdzie, pragnę zaprezentować kobietę, która według mnie "odjechała na maksa", w swych mistyczno-religijno-feministycznych założeniach. Ową kobietą jest:
RASA von VERDER
(zdjęcie wykonane ok. 1990 r.)
Ta dziś już 70-letnia, była striptizerka i kulturystka, która doznała objawienia i twierdzi że Bóg jest tak naprawdę Boginią, od 2004 r. stoi na czele założonego przez siebie Kościoła Bogini Matki - który liczy...kilku, może kilkunastu "wyznawców" i to mimo intensywnej działalności "misyjnej", która w jej przypadku skupia się przede wszystkim na promocji nagości, seksu i kopulacji w dość odpychającej formie. W zasadzie to prócz kilku wyświechtanych religijnych odniesień, cała jej działalność skupia się na "wyzwalaniu swej seksualności". Wiele jest poza tym odniesień do hinduizmu (która to religia według mnie jest jedną z najbardziej ordynarnych i odpychających religii jakie istnieją), buddyzmu (bardzo poplątana religia, wnosząca kilka ciekawych zagadnień, w większości jednak sama sobie zaprzeczająca), oraz chrześcijaństwa. Ale głównie wszystko w tym "kościele" skupia się wokół seksu i seksualności - takie porno z domieszką kilku zebranych ideologii religijnych .
Celem tej religii jest nie tylko głoszenie dogmatu o "zmianie płci przez
Boga", ale także odtworzenie matriarchalnego społeczeństwa, w którym to
kobiety dominują (choć oczywiście, wg. samej Rasy von Werder, nie w tak
dominujący i całkowity sposób jak ma to miejsce w systemie
patriarchalnym).
A oto jeden z artykułów dostępnych na stronie internetowej Kościoła:
"Kobiety posiadają większe mózgi (co jest oczywiście kompletną bzdurą, ale nie tylko na takie "odkrycia" można się natknąć przeglądając fora feministek), ostrzejsze zmysły i żyją dłużej, to aż trzy powody dla których to kobiety powinny przewodzić zarówno w rodzinie, jak i w świecie.
Kobiety mają dwa chromosomy - X. Podczas gdy mężczyźni mają tylko jeden i to znacznie gorszy chromosom - Y. Kobiece ciało jest tak uformowane, że posiada więcej połączeń między obiema półkulami mózgu, co oznacza że kobiety mogą zobaczyć "duże obrazy", znacznie lepiej niż mężczyźni. Kobiety dają życie, zaś mężczyźni nie mogą się rozmnażać bez kobiet. Wszystkie statystyki dowodzą jedynie wyższości kobiet we wszystkich dziedzinach".
A tak oto wyglądała droga Rasy von Verder (alias Rosy Sofii Jaksas - alias - Kellie Everts)
do "oświecenia":
Rasa zrezygnowała z seksu, choć jak sama przyznaje w 1990 r. miała ponowne "widzenie Jezusa", w którym to śnie Jezus zwalniał ją z przysięgi, lecz ona odmówiła. Następnie 27 maja 1978 r. Rasa von Werder przyjęła celibat. 9 lutego 1980 r. poślubiła...Jezusa Chrystusa. 5 października 1982 r. przyjęła śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, jako "druga Maryja".
9 października 1981 r. objawiła jej się podczas snu sama Matka Boska, ofiarowując jej niemowlę. Okazało się że tym niemowlakiem jest dusza Errola Flynna (amerykański aktor, zmarły w 1959 r.). Flynn przebywa w czyśćcu i obawia się że trafi do piekła. Rasa pomogła duszy Errola Flynna dostąpić nieba, a potem podobnie czyniła z innymi duszami - uwalniając je z czyśćca.
15 lutego 1982 r. Rasa von Werder poślubia...samego Boga (przyznam się szczerze że czyniła podobnie jak "Boskie Małżonki Amona" - w starożytnym Egipcie). 18 marca 1982 r. wybawia duszę swego ojca z czyśćca, zaś 16 kwietnia duszę Elwisa Presleya zaprowadza do nieba.
Jak sama twierdzi została posłana przez Boga ( a właściwie Boginię), by uświadomić ludzkość i przywrócić kult Bogini Matki.
Ciekawe są też jej spostrzeżenia
na temat kobiet i roli jaką wg. niej mają do spełnienia wszystkie
przedstawicielki płci pięknej - oto przykład:
- Mężczyźni i kobiety wspólnie wzrastają i upadają - naszym celem jest "podniesienie" kobiet.
- Mężczyźni przez tysiąclecia stali na drodze rozwoju kobiet, pozbawiając ich praw politycznych i społecznych, wyższość mężczyzn obecnie jest już mitem.
- Grecki tragik Ajschylos (525 - 456r .p.n.e.), powiedział: "Matka dla dziecka nie jest rodzicem, lecz opiekunem kiełkującego nasienia"
- Kłamstwa od początku były domeną i bronią patriarchatu.
- Dziś naukowe fakty dowodzą wyższości kobiet nad mężczyznami.
- Kobiety wiedzą doskonale że są lepsze od mężczyzn, lecz rzadko się tym chwalą.
- Dziś jednak kobiety wychodzą z cienia.
- Została im narzucona pewna rola poprzez historię i kulturę - teraz jednak muszą one pomścić zadaną przez mężczyzn krzywdę.
- Germaine Greer także pisała o podporządkowaniu kulturowym, materialnym i społecznym kobiet - mężczyznom, przez co uniemożliwione miały one osiągnięcie własnej niezależności.
- W Encyklopedii Britannika z 1771 r. pod hasłem kobieta czytamy: "Kobieta i mężczyzna są ludźmi"
- W całym XIX wieku większość myślicieli i naukowców, próbowała udowodnić że kobiety są gorsze od mężczyzn.
- Jeszcze w 1945 r. gdy została podpisana Karta Narodów Zjednoczonych, tylko 36 krajów na świecie dało kobietom pełne prawa wyborcze.
- Pozycja kobiet jest jednak niepodważalna - Ten kto produkuje jaja - będzie dominował w przyszłości, plemniki zaś są bezwartościowe.
- Badania przeprowadzone przez UNESCO w 1967 r. wykazały że kobiety pracują dłużej i mają mniej wolnego czasu niż mężczyźni. Wszystkie kobiety pracujące i niepracujące, są w gorszej sytuacji od mężczyzn.
- Kobiety są coraz lepiej wykształcone niż mężczyźni.
- Kobiety muszą się ze sobą spotkać i podjąć wspólne działania, muszą wreszcie przestać się nienawidzić, inaczej nigdy nie zdominujemy mężczyzn. Połączmy siły i zmieńmy świat.
WYSTARCZY
Przypomina mi to komunistyczne utopijne idee, które zamieniały się następnie w mordercze i krwawe tyranie
A dlaczego BÓG zawsze był przedstawiany jako mężczyzna?
Czy dlatego (jak twierdzą feministki), że mężczyzna miał być tą "lepszą płcią" niż kobieta, a tak w ogóle to patriarchat, seksizm etc. etc. Dlaczego więc? Odpowiedź jest bardzo prosta - dlatego by poskromił rozbuchana męską rządzę. Ale po kolei. Bóg był przedstawiany (zarówno w religiach politeistycznych, jak i w judaizmie czy chrześcijaństwie), jako potężny władca - pan świata, król królów, oraz (szczególnie w judaizmie), jako prawodawca. Czyli był źródłem porządku społeczno-etycznego. Aby jednak pewne zachowania z tym związane, zostały zaakceptowane przez mężczyzn (a przede wszystkim chłopców), Bóg musiał być prezentowany jako przedstawiciel ich własnej płci. Więcej - jako srogi i karzący, lecz jednocześnie sprawiedliwy ojciec, który każdemu wymierzy karę za jego przewinienia (grzechy), oraz nagrodzi za czyny chwalebne. Chodziło o to, że mężczyzna jako odznaczający się większą siłą fizyczną niż kobieta i przez to mogący krzywdzić zarówno innych mężczyzn jak i kobiety - musiał mieć nad sobą straszak w postaci srogiego ojca, który przyjdzie i wymierzy mu solidną karę za złe zachowanie.
A dlaczego musiał należałoby zapytać? A dlatego, że chłopcy i młodzi mężczyźni w okresie dojrzewania, są szczególnie skorzy do pewnych zachowań (nierzadko odznaczających się brutalnością), w stosunku tak do innych chłopców jak i dziewcząt. Chłopców w pewnym wieku rozpala energia i teraz pozostaje pytanie, jak mogą oni ją spożytkować. Zatem jeśli mówimy iż Bóg (rozumiany bezpłciowo) jest sprawiedliwy, dobry, współczujący i miłosierny, dla młodego mężczyzny, którego rozpiera energia i chęć podkreślenia swej dominującej pozycji (np. w walce o wybrankę serca, czego ja sam doświadczyłem - tłukąc się jako młody chłopak o dziewczyny, nawet na środku zamarzniętego jeziora, czy w klasie, podczas lekcji), są to cechy zupełnie dla nich obce, wręcz surrealistyczne. Jeśli natomiast dodamy, że te cechy uosabia przede wszystkim Bóg -Ojciec, wówczas w młodym człowieku powstaje pewnego rodzaju mentalna blokada, przed czynieniem krzywdy innym ludziom (ta blokada może mieć wymiar zarówno moralny i opierać się na wyżej przedstawionych wartościach, a może mieć charakter personalny i opierać się na strachu przed karą za grzechy).
Aby to udowodnić, wystarczy prześledzić zbrodnie światowych ateizmów i porównać je z tymi popełnionymi w imię religii (oczywiście jedna religia nie jest równa drugiej, więc jest to jedynie generalizowanie). Jeśli porównamy jedynie zbrodnie niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu - to już uzyskujemy liczbę, która przerasta jakiekolwiek dziejowe zbrodnie popełnione w imię wiary i religii. Jeśli zaś dołożymy do tego inne "komunizmy" (w innych krajach i na innych kontynentach), liczba ta jest przeogromna. Jeśli zaś cofniemy się do historii i zobaczymy ile i jak brutalnych zbrodni popełniano w imię ateizmu Rewolucji Francuskiej - okaże się że tam, gdzie pozostawał straszak srogiego lecz sprawiedliwego Boga-Ojca, który karał swe niepokorne dzieci za ich grzechy (za życia, czy po śmierci), tam liczba zbrodni malała (oczywiście mówię tu głównie o chrześcijaństwie). Ateiści nie mieli owego straszaka - ich sumienie ograniczało jedynie ich rozbuchane ego. Ich popędy (w tym złość, nienawiść), mogły bez obaw znaleźć ujście, gdyż nie było straszaka w postaci Boga-Ojca.
Dlatego też próby zastąpienia" Boga przez boginię są według mnie działaniem antykobiecym, bowiem ani mężczyzna, ani chłopiec nie identyfikuje się z żeńskim bóstwem i nie będzie uważał je za etyczno-moralny wzór do naśladowania.
DZIĘKUJĘ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz