Stron

środa, 28 października 2015

NAJLEPSI AKTORZY I ICH NIEZWYKLE AUTENTYCZNE ROLE - Cz. XI

PIERWSZA TRÓJKA


W tym temacie pragnę zaprezentować postaci aktorów, których gra sceniczna i filmowa, uczyniła z odgrywanych przez nich ról - autentyczne postaci. Innymi słowy, chodzi mi o najlepszych w aktorskim fachu specjalistów, którzy poprzez odgrywane przez siebie role, formują (w sposób niezwykle silny i co ciekawe ... autentyczny), nasze wyobrażenia o odgrywanych przez nich postaciach. W tej części pragnę zaprezentować pierwszą trójkę, najlepszych (według mojej - i nie tylko mojej - skromnej osoby), aktorów i odgrywanych przez
nich ról.



2.

NATALIE DORMER - Cz. X





 Anna Boleyn uważała że swą determinacją "spacyfikuje" Cromwella i zmusi go by przyjął jej warunki. Tylko był jeden problem - pozycja Anny była niezwykle słaba, a wraz ze sprowadzeniem na dwór Jane Seymour, bardzo chwiejna. Anna nie była w stanie stawiać, a co dopiero narzucać własnych planów. Gdyby powiła syna, nikt na dworze nie śmiałby się jej sprzeciwić, dotąd bowiem król spełniał wszelkie jej kaprysy, obsypywał darami i tytułami, koronował i obdarzył własnym dworem i skarbcem - zaś gdyby dała mu syna, zapewne by ją "ozłocił". Nikt nie mógłby wówczas sprzeciwić się jej woli. Lecz w tej sytuacji, mogła co najwyżej mieć nadzieję że znów ściągnie króla do swej sypialni.

Zresztą Henryk nie lubił kobiet które wtrącały się do polityki. Choć oczywiście uczynił wyjątek najpierw dla Katarzyny Aragońskiej (która piastowała urząd namiestnika Anglii i regenta w jednej osobie, podczas gdy król walczył we Francji w 1513 r. Katarzyna również wielokrotnie później, sama przyjmowała przedstawicieli dyplomatycznych obcych państw w imieniu Henryka). Zaś przez ręce Anny Boleyn przechodziła cała najważniejsza poczta dyplomatyczna królestwa, w czasach gdy ważyły się losy królewskiego rozwodu. Anna będąc dość energiczną kobietą - często naprowadzała Henryka jak ma postąpić w danej sprawie - a on z reguły stosował się do jej zaleceń (był w niej wówczas zakochany "po uszy").

Lecz ten stosunek uległ zmianie. Z czasem Henryk zabronił kategorycznie Annie podejmowania jakichkolwiek tematów politycznych - miała się skupić jedynie na urodzeniu syna (Henryk z Anną, czy w ogóle z kobietami postępował trochę w myśl antycznej greckiej zasady: "Dla uciech ciała mamy kurtyzany, dla potrzeb ducha mamy hetery, a żony po to by rodziły nam synów i strzegły ciepła domowego ogniska"). Żadnej też następnej żonie nie pozwolił wtrącać się ani w politykę ani też w kwestie wiary i religii.




Annę szczególnie rozsierdziła ustawa z 4 lutego 1536 r. o zamknięciu mniejszych klasztorów. Anna na początku kwietnia zaproponowała Henrykowi by zaprzestał zamykania tych klasztorów i sprzedaży ich majątku, lecz raczej starał się zamieniać je na coś podobnego do placówek oświatowych dla najbiedniejszych. Annie chodziło zapewne o rozszerzenie powszechnego nauczania dla dzieci których nie było stać na naukę czy studia (prowadzonego dotąd, nie dla wszystkich dzieci jednak, przez tzw.: szkoły i szkółki przyklasztorne). Nie ma pewności (źródła milczą na ten temat), jak zareagował na to Henryk, myślę jednak że nie był zadowolony. I to zarówno tym, że Anna ponownie wtrąca się do nie swoich spraw, a także tym - że środki ze sprzedaży gruntów i ziemi poklasztornej - wybitnie wzbogaciły królewski skarbiec.

Nim jednak do tego doszło, wiemy że na przełomie marca i kwietnia 1536 r. miało miejsce poważne starcie pomiędzy Anną a sekretarzem królewskim - Tomaszem Cromwellem, na temat przejmowania przez państwo (i wyprzedawania), majątku likwidowanych klasztorów, lecz nie było to jedyne pole konfliktu królowej z Cromwellem (a pośrednio także z królem).

Kolejnym polem, na którym Anna jasno zadeklarowała swą niechęć - była polityka zagraniczna Anglii po śmierci Katarzyny Aragońskiej. Z chwilą bowiem gdy oddała ona swe ostatnie tchnienie, jakiekolwiek różnice polityczne pomiędzy dworem londyńskim a madryckim, przestały istnieć. Dopóki bowiem Katarzyna żyła, sojusz tych dwóch państw nie był możliwy, ponieważ cesarz stał na stanowisku że królową Anglii wciąż pozostaje jego ciotka i nakazywał Henrykowi powrót do jej łoża. Śmierć Katarzyny zmieniła całkowicie sytuację, teraz już spokojnie można było zawrzeć przymierze pomiędzy oboma państwami.

Między styczniem a kwietniem 1536 r. zaczęto przygotowywać ogólne ramy przyszłego układu. Cesarz Karol V przesłał swemu ambasadorowi Eustachemu Chapuysowi - warunki, po których spełnieniu możliwe byłoby zawarcie sojuszu. Najważniejszym punktem był ten przyznający Marii prawo sukcesji tronu, w przypadku gdyby Henryk zmarł, nie doczekawszy się męskiego potomka, Elżbieta zaś, miała zostać oficjalnie uznana za bękarta. Kolejnym punktem miało być przyrzeczenie Henryka, iż wesprze zbrojnie cesarza w walkach z Turkami i innymi muzułmanami na Morzu Śródziemnym. Henryk miał również dopomóc Karolowi w odzyskaniu Mediolanu - będącego pod panowaniem francuskim. W zamian Karol obiecywał pośredniczyć w pojednaniu pomiędzy królem Anglii a papieżem i zdjęciu z Henryka papieskiej klątwy.

Co ciekawe i co wywołało gniew (i rozpacz), Anny - Henryk VIII ... przyjął warunki cesarza. Anna była w zrozpaczona, wiedziała że jeśli król zgodzi się na te warunki, a ona nie powije mu syna - następczynią tronu zostanie Maria, a nie jej córka Elżbieta. Starała się więc prosić Henryka by tego nie czynił, nie miała jednak ku temu odpowiednich argumentów (zresztą Henryk od stycznia, a w zasadzie od listopada roku poprzedniego, nie odwiedzał już jej alkowy, nie miała więc jak wpłynąć na zmianę królewskiego nastawienia). Anna wiedziała że jej pozycja słabnie, że nie jest w stanie nawet zapewnić swej córce prawa do korony.

Jednak niespodziewanie 18 kwietnia 1536 r. król wezwał do pałacu Greenwich w Londynie, hiszpańskiego ambasadora Eustachego Chapuysa i stwierdził że jeśli cesarz chce sojuszu i jeśli on przyjął cesarskie warunki, teraz Chapuys (jako reprezentant cesarza w Anglii), ma publicznie uklęknąć przed Anną Boleyn i ucałować jej dłoń jako królowej Anglii. Chapuys wiedział że jeśli to uczyni, oznaczać to będzie że Madryt uznaje oficjalnie (po śmierci Katarzyny), Annę Boleyn za kolejną królową Anglii. Stwierdził że nie może tego uczynić bez konsultacji z cesarzem, co wywołało jedynie napad furii Henryka. Dla Anny jednak oznaczało że nie do końca wszystko stracone, skoro król wciąż uznaje ją za swą małżonkę, skoro dąży by za takową uznała ją Hiszpania (a za nią cała Europa), to może nie dopuści do tego by ich córka została pozbawiona praw do korony, i może ponownie wreszcie odwiedzi jej alkowę by dać Annie kolejną szansę na powicie syna.

Jednak to właśnie tego dnia (18 kwietnia), Chapuys po raz pierwszy od swego przybycia na dwór angielski we wrześniu 1529 r. uczynił wobec Anny przyjacielski gest. Gdy para królewska wychodziła z kaplicy do sali biesiadnej na przyjęcie w otoczeniu ambasadorów innych państw, Chapuys ukłonił się lekko głową Annie (czego nigdy wcześniej nie czynił), ona zaś, trochę onieśmielona tym faktem, również odpowiedziała skinieniem głowy. Ponoć cały dwór zbiegł się by obserwować owo zachowanie ambasadora, który swym gestem dawał do zrozumienia iż w zasadzie uznaje ją za prawowitą królową Anglii (scena ta została również pokazana w serialu). Lecz gdy o sprawie dowiedziała się księżniczka Maria, wpadła w szał. Nie mogła bowiem zrozumieć dlaczego jej przyjaciel, powiernik, zaufany jej matki - uczynił coś takiego w stosunku do "królewskiej ladacznicy". Maria długo płakała i Chapuys nie potrafił jej uspokoić.

Anna widząc że nie ma możliwości wpływu na kształt polityki Anglii, oraz zaskoczona gestem Chapuysa, wypowiedziała podczas przyjęcia kilka negatywnych słów na temat Francji, krytykując jej politykę oraz "wiarołomstwo". Stwierdziła również że nie ma nic przeciwko sojuszowi Anglii z Hiszpanią i Cesarstwem. Niedługo potem doszło na owym przyjęciu do bardzo nieprzyjemnej sytuacji, stawiającej pod znakiem zapytania ewentualny sojusz Anglii i Hiszpanii.

Autorem planu sojuszu z cesarzem był m.in.: Tomasz Cromwell, królewski sekretarz. To jemu właśnie jeszcze w styczniu 1536 r. król zlecił usunięcie wszelkich różnic na drodze do podpisania wzajemnego sojuszu. Cromwell wielokrotnie w ciągu tych miesięcy spotykał się z cesarskim ambasadorem Eustachym Chapuysem, by opracować oficjalny kształt traktatu. Nie wiadomo co się stało podczas owego bankietu 18 kwietnia, czy coś króla wyprowadziło z równowagi, może (pod wpływem Anny), chciał jeszcze przedyskutować punkt o dziedziczeniu tronu przez Marię, w przypadku braku męskiego potomka z Anny Boleyn, a może powodem wybuchu królewskiej furii było co innego, jednak kwestia sojuszu stanęła na ostrzu noża.

Król najpierw w cztery oczy rozmawiał z Cromwellem, ten wybiegł z owego spotkania przerażony. Jednak najprawdopodobniej powodem wybuchu królewskiej furii w rozmowie z Eustachym Chapuysem, było stwierdzenie ambasadora (wypowiedziane zapewne w dobrej wierze), że skoro Bóg dotąd nie obdarzył króla legalnym męskim potomkiem, to oznacza że Anglii potrzebna jest królowa a nie król. Henryk spytał się Chapuysa czy uważa go za aż tak mało męskiego iż nie jest zdolny do spłodzenia syna, następnie złapał cesarskiego ambasadora za poły płaszcza i wykrzyczał: "Nie znasz mych sekretów". Następnie Henryk nakazał Chapuysowi by ten spisał dokładnie wszystkie warunki które od niego żąda cesarz (prawdopodobnie Henryk chciał je jeszcze raz przedyskutować). Chapuys stwierdził wówczas że jest to niemożliwe, co spowodowało kolejny wybuch furii. Cały dwór przestał się bawić i przysłuchiwał się "rozmowie" Henryka z cesarskim ambasadorem. Henryk stwierdził bowiem że nie jest małym chłopcem, by najpierw go karać a następnie głaskać, zażądał też od cesarza by ten przeprosił go za wszystkie te lata upokorzeń, których doświadczał Henryk ze strony Karola. Zażądał również natychmiastowego uznania Anny Boleyn za prawowitą królową Anglii. Chapuys, nic nie odpowiedziawszy ukłonił się i odszedł.

Sytuacja była napięta, a pozycja Anny wydawać by się mogła niczym niezagrożona, jednak w ciągu kolejnych dni wszystko się zmieniło. W pięć dni później - 23 kwietnia, frakcja antyboleynowska odniosła duży sukces - Kawalerem Orderu Podwiązki został wybrany sir Nicolas Carewe. Niby nic, niby zwykły dworzanin wyniesiony jedynie przez króla do tej godności, jednak był on przyjacielem domu Seymourów, a poza tym jego konkurentem do uzyskania owego orderu - był Jerzy Boleyn (brat Anny). Anna prawdopodobnie jeszcze nie przeczuwała że coś się zaczyna zmieniać, lecz nawet jeśliby coś czuła, nie byłaby w stanie tego zmienić. Król jej nie odwiedzał, nie miała więc możliwości ponownie zajść w ciążę, co tylko i wyłącznie mogłoby zapobiec jej upadkowi i śmierci. Na dworze zaś szybko zauważono że pozycja królowej znacznie osłabła, skoro nie potrafiła nawet uzyskać prestiżowego stanowiska i tytułu dla swego brata.

Zapewne właśnie tego dnia, król po raz pierwszy usłyszał oskarżenia Anny o niemoralność i zdradę. Czy to było powodem nieprzyznania Jerzemu Orderu Podwiązki? Wielce prawdopodobne, jednak król nie dawał wiary oskarżeniom (ile już się ich nasłuchał w ciągu tych dziesięciu lat spędzonych razem z Anną Boleyn), więc 24 kwietnia powołał specjalną komisję, która miała za zadanie zbadać oskarżenia względem królowej. Na jej czele stanął Tomasz Cromwell, tak więc dni Anny były coraz bardziej policzone. Co ciekawe komisja miała nie tyle udowodnić niewinność królowej, co raczej zbadać autentyczność zarzutów, czyli innymi słowy potwierdzić jej winę.

A Anna, zupełnie nieświadoma tego co się wokół niej działo, tego samego dnia (24 kwietnia), przyłapała na flircie swą dwórkę Małgorzatę "Madge" Shelton i sir Franciszka Westona. Zaczęła go ganić że flirtuje z kobietą która jest już zaręczona z sir Henrykiem Norrisem, wówczas Weston stwierdził że Norris przychodzi do apartamentów królowej bardziej dla niej samej, niż dla jej dwórki. To również była zapowiedź przyszłej katastrofy.

Trudno dziś dociec czym kierował się Henryk powołując komisję, która miała za zadanie potwierdzić zarzuty stawiane Annie (a to oznaczało że wina Anny została z góry założona, bowiem nawet ci którzy zaprzeczaliby jakimkolwiek stosunkom cielesnym z królową, po torturach zapewne zmieniliby zdanie - jak to uczynił Marek Smeaton, któremu wyrwano ze stawów ręce i nogi. To właśnie Smeaton, jako jedyny z pięciu oskarżonych, przyznał się po torturach "do wszystkiego", czyli do spółkowania z Anną i to on właśnie najbardziej pogrążył królową). Wydaje mi się jednak że król powołując ową komisję, zakładał że królowa jest niewinna i że prawda obroni się sama, a jeśli nie - no cóż, już od dłuższego czasu Anna zaczęła ponownie go irytować, jej nieposkromiona zazdrość o inne kobiety - szczególnie Jane Seymour, sprawiała że król miał coraz mniejszą ochotę by ponownie odwiedzić jej alkowę. Wolał spędzać ten czas w towarzystwie Jane.




Jednak musimy przyjąć że jeszcze 25 kwietnia, król rzeczywiście nie wierzył w winę Anny. Dlaczego? Tego bowiem dnia w oficjalnej korespondencji do ambasadorów - nazwał Annę: "Najdroższą i umiłowana małżonką naszą", i wyraził nadzieję że już niedługo królowa powije syna i następcę tronu Anglii. "Gdyby jednak się tak nie stało (w tej samej korespondencji pisał dalej), wówczas to właśnie Marii zostanie przywrócone prawo sukcesji tronu i stanie się ona mą następczynią przed Elżbietą". Wydaje się że Henryk jeszcze wówczas nie zamierzał "skreślać" Anny Boleyn ze swego życia, to wszystko zmieniło się już za kilka następnych dni.

Nie wiadomo czy Anna zdawała sobie sprawę z nadciągającej katastrofy (nie wiedziała przecież nic o powołanej na rozkaz króla komisji, mającej udowodnić jej winę i nikt z przesłuchiwanych przez komisję - w tym jej dwórki - nie mógł o tym Annie donieś, pod groźbą śmierci), zapewne jednak odczuwała pewną zmianę otoczenia. 26 kwietnia, poleciła sprowadzić do siebie swą córkę Elżbietę, a następnie przekazała opiekę nad nią (z zastrzeżeniem że gdyby jej się coś stało - oznacza to że musiała coś podejrzewać), swemu spowiednikowi Mateuszowi Parkerowi (temu o którym pisałem w poprzednim temacie).

Cromwell zaś działał stopniowo i precyzyjnie, komisja pod jego przewodem, przesłuchiwała kolejnych świadków, strasząc torturami i śmiercią w przypadku wprowadzania w błąd przedstawicieli króla. 29 kwietnia, Cromwell spędził prawie cały dzień z dziekanem kaplicy królewskiej - dr. Ryszardem Sampsonem. Prawdopodobnie ich rozmowa dotyczyła kwestii anulowania małżeństwa króla z Anną Boleyn i usunięcia wszelkich przeszkód ku temu na drodze prawnej.

W nocy z 29 na 30 kwietnia, Annę spotkała duża nieprzyjemność, tym razem ze strony człowieka któremu ufała i którego mogłaby nazwać swym przyjacielem - Marka Smeatona. Tego bowiem dnia, Smeaton zaczął odnosić się do królowej jak do zwykłej kobiety i był bardzo butny, co wywołało wielki gniew Anny. Marka Smeatona Anna spostrzegła stojącego samotnie i wpatrującego się w okno. Zaciekawiło ją dlaczego wesoły dotąd muzyk, teraz nagle tak spoważniał. Spytała się go o co chodzi, lecz on odrzekł tylko - "nieważne". To lekko zdenerwowało Annę, więc zaczęła dopytywać się o powód jego zachowania, wówczas Marek Smeaton po prostu przerwał jej rozmowę i mówiąc "żegnaj więc", wyszedł. Anna zapewne była zdezorientowana, nie wiedziała dlaczego członek jej osobistego dworu zwraca się do niej w tak bezpretensjonalny i przykry sposób. Anna kazała mu powrócić, lecz ten nie usłuchał jej rozkazu.

Tego samego dnia 30 kwietnia 1536 r. Anna wdała się w kolejną awanturę, tym razem z sir Henrykiem Norrisem. Królowa zapytała go, dlaczego Norris wciąż nie oświadczył się Madge Shelton (miała bowiem zapewne w głowie słowa sir Franciszka Westona, wypowiedziane kilka dni wcześniej, a sugerujące jakoby Norris nie przychodził do pokojów królowej dla jej dwórki, tylko właśnie dla samej Anny). Ponieważ Norris nie potrafił podać przekonywującego powodu swych wizyt u królowej, jak również swego zwlekania z oświadczynami dla Madge Shelton, Anna wzburzona wykrzyknęła w jego kierunku: "Zapewne myślisz że jeśli król umrze, zdołasz mnie posiąść". To były bardzo głupie i niepotrzebne słowa i Anna (gdy tylko opadł jej gniew), szybko sobie to uzmysłowiła.

Było już jednak za późno, o kłótni z Norrisem wiedział cały dwór, z Cromwellem na czele. To właśnie Cromwell poinformował o słowach królowej samego Henryka. Do Anny wówczas zaczęło dochodzić jaką głupotę zrobiła (po pierwsze samo sugerowanie śmierci króla było już przestępstwem karanym śmiercią, po drugie stwierdziła iż Norris chciałby ją posiąść, co oznaczało ewidentną zachętę do cudzołóstwa - przynajmniej dla ludzi z tamtej epoki. Wrogowie Anny nie mogli sobie wymarzyć lepszego prezentu - to sama Anna dawała im go przez swą lekkomyślność i krewki charakter).

Sytuacja była beznadziejna, jednak Anna próbowała ratować choć resztki swej godności. Jeszcze tego samego dnia poprosiła Norrisa by publicznie potwierdził jej "nienaganność". Norris to uczynił, lecz króla już to nie przekonało, Henryk był wściekły i prawdopodobnie tego dnia postanowił o upadku Anny. To właśnie 30 kwietnia, król spotkał się potajemnie w pokojach Cromwella z lady Jane Seymour i jak twierdzili niektórzy świadkowie obecni przy tym spotkaniu, przyrzekł jej że niedługo się pobiorą. Czyli właśnie dopiero tego dnia, po nieprzemyślanej wypowiedzi królowej, Henryk postawił na Annie Boleyn "krzyżyk".

A było to tym bardziej dziwne, że jeszcze tego samego dnia król spotkał się zarówno z ambasadorem Hiszpanii - Chapuysem, jak i z ambasadorem Francji Jean'em de Dinteville. Chapuysowi przekazał że liczy na jak najszybsze uznanie Anny przez cesarza za legalną królową Anglii, zaś od Dinteville'a zażądał by król Francji zerwał sojusz z Rzymem, jeśli papież wciąż będzie się upierał przy ekskomunice Henryka. Czyli jeszcze rano król wciąż wspierał Annę i jej prawo do tytułu królowej, lecz już po południu całkowicie zmienił zdanie - los Anny był więc przesądzony. Jak wiele można zatem zdziałać w przeciągu kilku sekund, można zniweczyć dziesięć lat swego życia, zniszczyć siebie, rodzinę i utracić wszystko to co się kochało.




Anna wiedziała że musi czym prędzej spotkać się z Henrykiem, by móc mu się wytłumaczyć ze swych nieprzemyślanych słów. Kazała czym prędzej sprowadzić do siebie swą córkę Elżbietę, a następnie z nią na rękach udała się do króla (ciekawe że kobiety na przestrzeni wieków zawsze gdy zrobiły jakieś głupstwo, pierwsze co, to próbowały przebłagać swych mężów poprzez dzieci - podobnie na przykład postąpiła Messalina, żona cesarza rzymskiego Klaudiusza w 48 r. Wcześniej bowiem dopuściła się jawnej zdrady, dążąc do obalenia swego męża i oficjalnie poślubiając kochanka - Gajusza Syliusza. Gdy to się wydało, cesarzowa kazała sprowadzić swoje dzieci z Klaudiusza - Brytannika i Oktawię, poprosiła również najstarszą westalkę by wstawiła się za nią u męża, a sama długo szukając jakiegoś środka lokomocji, w ogrodach Lukullusa znalazła wóz do wywożenia nieczystości zaprzężony w woły i tak jechała na spotkanie Klaudiusza. Do spotkania jednak nie doszło, eunuch Narcyz, wcześniej stronnik Messaliny [podobnie jak Cromwell Anny], teraz stał się jej zaprzysięgłym wrogiem, bowiem również jak Anna królewskiemu sekretarzowi, tak Messalina jemu zaczęła grozić śmiercią. Tak więc Messalina została zabita nim zdołała wytłumaczyć się Klaudiuszowi).




Anna, gdy tylko odnalazła Henryka, zaczęła go przepraszać i błagać o wybaczenie za swe nieprzemyślane słowa, Henryk zaś (być może czytając raporty komisji królewskiej badającej "wierność" Anny), stwierdził że go oszukała, że od początku go okłamywała, po czym odszedł, zostawiając oniemiałą Annę, która już wówczas nie wiedziała co się tak naprawdę wokół niej dzieje. Jednak kolejny dzień (1 maja), przyniósł poprawę relacji pary królewskiej, co pozwoliło uśpić czujność Anny, była to jednak jedynie cisza przed burzą.




Jeszcze 30 kwietnia 1536 r. król polecił Jane Seymour by czym prędzej opuściła dwór i wyjechała do domu rodzinnego w Wulfhall. Tam czekać miała jego wezwania. A tymczasem los Anny był już przesądzony, plan jej upadku został dokładnie przygotowany.

1 maja rano, Cromwell na rozkaz króla aresztował Marka Smeatona, nadwornego muzyka z dworu Anny (z którym w dniu poprzednim miała ona niemiłą rozmowę). Cromwell chciał by Smeaton złożył oficjalną deklarację iż współżył z królową, lecz ten odmówił, co spowodowało że poddano go niezwykle brutalnym torturom. Smeaton dzielnie je wytrzymywał przez kilka godzin, jednak wreszcie uległ - ból był bowiem zbyt wielki, a "oprawcy" systematycznie zwiększali jego dawki. W konsekwencji wyrwano Smeatonowi ze stawów ręce i nogi nim się przyznał do wszystkiego czego od niego oczekiwano. Przyznał się że wielokrotnie obcował fizycznie z królową Anną Boleyn i że to ona sama zachęcała go do tego.

A Anna? Tego dnia (1 maja), urządzono turniej rycerski, na którym uczestniczyła para królewska. Atmosfera była dość dobra, Anna zapewne nie przeczuwała zbliżającej się katastrofy. Nie wiedziała też nic o aresztowaniu Marka Smeatona. Król tego dnia był miły dla swej małżonki, zupełnie nie przypominał siebie z dnia wczorajszego, gdy wzburzony oskarżył Annę o to że go okłamała. Anna liczyła zapewne że Henryk, jeśli już jej nie przebaczył - uczyni to już wkrótce. Zupełnie nie podejrzewała że król ułożył sobie już plan jej upadku i nowego małżeństwa - z kobietą która, miał nadzieję, da mu wreszcie upragnionego syna - dziedzica tronu Anglii.

W czasie owego turnieju do króla Henryka podszedł posłaniec i przekazał mu coś w sekrecie. O cóż chodziło? Zapewne Cromwell zdobył wreszcie na piśmie - przyznanie się Smeatona do winy, teraz ruszyła lawina. Król opuścił widowisko, prosząc jednocześnie sir Henryka Norrisa by udał się z nim na przejażdżkę. Podczas wspólnej jazdy, Henryk oznajmił osłupiałemu Norrisowi że zna całą prawdę o jego romansie z królową Anną i gotów jest mu wybaczyć, jeśli Norris przyzna się do zarzucanego czynu. Norris kompletnie zaskoczony - stwierdził że nigdy tego nie uczynił, więc nie ma się do czego przyznawać. Henryk był jednak niecierpliwy, zagroził Norrisowi aresztowaniem, jeśli ten nadal będzie trwał w swym uporze. Henryk Norris nie dał się jednak złamać, więc król nakazał go aresztować i odesłać do Tower.

Henryk miał teraz dwóch "oskarżonych", w tym jednego który "przyznał się" do stosunków seksualnych z królową. Teraz mógł już bezpośrednio zająć się samą Anną. Rano 2 maja 1536 r. nic jeszcze nie zwiastowało upadku królowej Anny Boleyn. Anna zjadła śniadanie a następnie poszła obejrzeć mecz tenisa. Tam też otrzymała informację że ma się czym prędzej stawić przed królewską Tajną Radą, choć nie poinformowano jej w jakim celu i po co jest tam potrzebna. Anna wróciła do swych komnat (prawdopodobnie by się przebrać), tam już czekało na nią trzech mężczyzn - jej wuj Tomasz Howard książę Norfolk, William Fitzwilliam i Wiliam Paulet (co ciekawe i co należy tu zaznaczyć Tomasz Howard z poplecznika swej siostrzenicy - bo to m.in.: dzięki jego wpływom Anna weszła na królewski dwór i to on dążył do "połączenia" Anny z królem - stał się jej wrogiem. Dlaczego tak się stało? Nie jest to do końca wiadome, jednak wiadome jest że Anna szczerze nie znosiła swego wuja).

Owa trójka powitała Annę nad wyraz chłodno. Zaraz potem, oniemiałej kobiecie zarzucili cudzołóstwo z Markiem Smeatonem, Henrykiem Norrisem i jeszcze jednym z jej dworzan (nieznanym z imienia). Następnie poinformowano Annę że ma czekać dalszych poleceń króla, po czym owi trzej mężczyźni opuścili komnaty królowej. Nie wiadomo co działo się z Anną od momentu opuszczenia przez nich jej apartamentów. Wiadomo zaś, że królowa zdążyła jeszcze zjeść obiad i przebrać się, nim ponownie zjawili się królewscy przedstawiciele, tym razem już z nakazem aresztowania. Annę poinformowano że już od kilku dni toczy się przeciw niej śledztwo i od jego wyników zależeć będą jej dalsze losy. Na ostateczny wyrok miała ona oczekiwać w Tower.

Upokorzeniom Anny nie było końca - nie mogła ona zabrać żadnych swych rzeczy osobistych, nie mogła również wybrać dwórek które mogłyby jej towarzyszyć w Tower, oraz miała zostać zamknięta w "wieży zdrajców" (co prawda tej samej w której oczekiwała na swą koronację trzy lata wcześniej, jednak takie potraktowanie królowej, świadczyło że może już nie opuścić murów więzienia żywa). Anna przyjęła te informacje ze spokojem - stwierdziła również że jeśli takie jest życzenie króla, to ona poddaje się mu bez zastrzeżeń - jako swemu panu i protektorowi.

Tak oto zaczął się ostatni etap jej życia. Zastanawiającym jest co myślała płynąc barką do Tower, czy wierzyła jeszcze że król jej przebaczy i przywróci do łask, że pozwoli jej raz jeszcze spróbować powić syna? Czy też nie wierzyła już w ocalenie? Wydaje mi się jednak (biorąc pod uwagę przekazy źródłowe), że Anna szczerze wierzyła w swe uwolnienie, wiedziała bowiem że jest niewinna, nie zdradziła nigdy króla i choć wielokrotnie była powodem jego gniewu a także irytacji, nigdy w żaden sposób przeciwko niemu nie zgrzeszyła. Trzeba też dodać że Anna bardzo chciała żyć i nie godziła się z późniejszym wyrokiem śmierci, była gotowa uczynić wszystko byleby tylko król pozwolił jej żyć.

Gdy Anna wreszcie przybyła do Tower (po trwającej ok. dwóch godzin podróży barką z Whitehall), jej przybycie powitał wystrzał armatni z dział umieszczonych w Tower - była to tradycja oznaczająca przybycie do twierdzy ważnej osobistości. Na spotkanie z królową wyszedł konstabl sir William Kingston (Kingston należał do zwolenników królowej Katarzyny Aragońskiej i nie przepadał za Anną Boleyn), podał jej dłoń i poprosił by udała się za nim. Prawdopodobnie dopiero wówczas dotarło do Anny gdzie się znajduje i co może się z nią stać, wpadła w panikę, prosząc sir Williama by nie zamykał jej w lochu. Kingston stwierdził wówczas: "Zostaniesz Pani zakwaterowana w tych samych komnatach, w których przebywałaś tuż przed swą koronacją", na te słowa Anna opadła na ziemię mówiąc: "To dla mnie zbyt wiele", po czym dodała: "Jezu miej nade mną litość". Anna została zamknięta w swej dawnej celi, w której spędziła dwa dni tuż przed swą koronacją (29-31 maja 1533 r.).

Trzeba tu jeszcze powiedzieć o jednej rzeczy. Od chwili aresztowania, poprzez całą podróż Tamizą do Tower - królowa Anna zachowywała się godnie, nie uskarżając się na swój los, ani nie płacząc nad sobą. To wszystko zmieniło się z chwilą gdy zaczęła sobie uświadamiać gdzie przebywa i gdy zatrzasnęły się już za nią bramy Tower. Anna zaczęła prosić eskortujących ją przedstawicieli króla by błagali króla o łaskę dla niej (chyba zapomniała że mężczyźni którzy ją eskortowali - jej wuj Tomasz Howard książę Norfolk, William Fitzwilliam, William Sandys, Jan de Vere lord Oksford i William Paulet - należeli do jej wrogów. No może wyjątkiem był Paulet, w którym postawa Anny wzbudziła współczucie, jednak i on nie zamierzał się narażać w tej sprawie). Anna z chwilą gdy bezwładnie osunęła się na ziemię mówiąc: "Jezu miej nade mną litość", w chwili gdy Kingston próbował pomóc jej wstać - wybuchnęła gromkim śmiechem, by zaraz potem rozpłakać się (co świadczyło o postępującym rozstroju nerwowym królowej, a dla współczesnych mogło być świadectwem jej szaleństwa).

W tym samym czasie gdy królowa płynęła w swej barce do Tower, król wydał polecenie jak najszybszego aresztowania jej najbliższej rodziny. Jerzy Boleyn, który poprzedniego dnia osobiście brał udział w turnieju rycerskim, 2 maja został aresztowany w pałacu Westminster. Nie stawiał oporu (choć obawiano się że właśnie hrabia Rochfort, ze względu na jego przywiązanie i miłość do siostry będzie próbował się bronić). Aresztowany został również jej ojciec Tomasz Boleyn hrabia Wiltshire, ten jednak był tak przerażony że gdy tylko usłyszał zarzuty skierowane przeciw jego córce - oficjalnie potępił ją i tych którzy "wśliznęli się do jej łoża". Nie baczył nawet czy zarzuty są prawdziwe czy nie, próbował ratować to, co jeszcze mógł uratować - życie swoje i swego syna.

W celi czekały na Annę cztery służki wyznaczone do jej pomocy przez Kingstona. Gdy zaś Anna trochę się uspokoiła, konstabl ponownie ją odwiedził by przynieść Pismo Święte o które go wcześniej poprosiła. Anna obawiała się o los swego brata, spytała się Kingstona co się stało z Jerzym - ten odpowiedział: "Hrabiego Rochfort widziałem po raz ostatni dziś rano w Whitehall", dodał również że nie wie co się z nim dzieje obecnie. Anna wówczas zaczęła go przekonywać że jest niewinna, nigdy nie zdradziła króla, nigdy nie popełniłaby takiego czynu, stwierdziła również że: "Jeśli jest coś, czym uraziłam Najjaśniejszego Pana - za wszystko przepraszam", prosiła by jak najszybciej przekazał jej słowa królowi. Kingston opuścił celę, lecz najprawdopodobniej nigdy nie przekazał jej słów Henrykowi. Anna zapewne bardzo obawiała się tortur i za wszelką cenę chciała ich uniknąć (choć na mocy prawa wydanego kilka lat wcześniej przez Henryka - kobiet w jego królestwie nie można było torturować).

Wieści o aresztowaniu królowej rozeszły się bardzo szybko po Londynie. Ludzie opowiadali sobie plotki jakoby Anna zdradziła króla z sir Norrisem, Smeatonem i swym bratem Jerzym Boleynem, to prawdopodobnie wówczas po raz pierwszy - początkowo w formie zwykłej plotki, pojawił się zarzut kazirodztwa.

Anna była kobietą która wiele chciała zmienić - i to zarówno na dworze jak i w całym państwie. Jej dwór (którym obdarzył ją Henryk w maju 1533 r. - czyli dokładnie trzy lata wcześniej), był zupełnie inny niż dwór Katarzyny Aragońskiej. Przede wszystkim Anna zerwała z obowiązującą dotąd tradycją by w otoczeniu królowej i na jej dworze - przebywały tylko i wyłącznie kobiety. Anna otaczała się wieloma mężczyznami, jej dwór liczył ok. 300 osób, w tym mniej więcej ponad setka to byli mężczyźni. Anna lubiła z nimi potańczyć, pograć, zwierzyć się, a nawet poflirtować (częściej zwierzała się mężczyznom - jak np. swemu bratu Jerzemu - z którym miała doskonały kontakt, niż swym dwórkom i innym kobietom ze swego dworu), w ogóle lubiła przebywać w gronie mężczyzn. Kolejną innowacją jaką wprowadziła Anna była możliwość osobistego czytania Pisma Świętego kiedy się tylko miało na to ochotę (była to tzw. "Biblia Tyndale'a - przetłumaczona na język angielski). Dotąd bowiem Biblię czytali jedynie księża w kościołach i to po łacinie, czyli w języku nieznanym dla ludu Anglii.

Anna wiele energii włożyła również w otwieranie nowych szkół i tworzenie z zamykanych opactw - miejsc nauki dla najuboższych Anglików. Zdecydowanie również wspierała pomoc ubogim, chorym i cierpiącym, finansowała (ze swych pieniędzy), otwieranie przytułków i domów opieki, szczególnie tych które zapewniały schronienie i strawę samotnym kobietom z dziećmi. Lecz mimo to opinia o niej wśród zdecydowanej większości angielskiego ludu była nieprzychylna. Pamiętano jej że obaliła dobrą królową Katarzynę, teraz zaś okazało się (jak zapewne mawiali w tych dniach Londyńczycy), że była tylko zwykłą "ladacznicą". Wielu z nich miało pretensje do Anny że zagroziła stabilności monarchii, oraz bezpieczeństwu państwa, bowiem przez odsunięcie Katarzyny - ciotki cesarza Rzymsko-niemieckiego i króla Hiszpanii, Anglia została narażona na atak i wojnę z Karolem V. Wielu więc cieszył jej obecny upadek. Na dotychczasowych stronników Anny padł w tych dniach blady strach - jak choćby na arcybiskupa Canterbury - Tomasza Cranmera, który był protegowanym Boleynów, oraz stronnikiem i przyjacielem Anny. 

Jeszcze tego samego dnia (2 maja 1536 r.), Cromwell powiadomił Cranmera o aresztowaniu Anny, oraz nakazał mu, by udał się do pałacu Lambeth i tam oczekiwał dalszych instrukcji króla. Również tego samego dnia król wysłał wiadomość dla Jane Seymour by opuściła rodzinny dom w Wulfhall i przeniosła się na zamek Beddington w hrabstwie Surrey. Posiadłość ta była własnością sir Nicolasa Carewe, protegowanego rodziny Seymourów. Jane przybyła tam dnia następnego (3 maja) i została powitana niczym królowa. Zresztą przez cały czas jej przebywania w Beddington była tak traktowana.

3 maja z pałacu Lambeth, arcybiskup Canterbury Tomasz Cranmer wysłał błagalny list do króla, prosząc go by nie krzywdził królowej Anny. Twierdził w owym liście że bez Anny reformacja się nie powiedzie, gdyż była ona jej kluczowym organizatorem.

Poniżej prezentuję list Tomasza Cranmera do króla Henryka VIII (z własnym tłumaczeniem - we fragmentach by nie zanudzać - Cranmer często bowiem powtarza słowa - Twoja łaska, Twojej łaski, Twych łask. Jeszcze małe wyjaśnienie: Istota i Stworzenie - są określeniami które w tamtych czasach stosowano do opisania kobiety):


"O najszlachetniejszy Panie, zgodnie z wiadomością którą otrzymałem od Pana Sekretarza i wychodząc na przekór Twej łasce, przybyłem wczoraj do Lambeth, gdzie wciąż oczekuję tam z wielką nadzieją Twojej łaski (...) Jestem dziś w zupełnej rozterce, choć mój umysł jest czysty bowiem nigdy nie miałem lepszej opinii o kobiecie jak o królowej, co powoduje że nie wieżę w zarzuty przeciw niej wysuwane. I znów myślę że Wasza Królewska Mość w Twej łasce nie pokrzywdzi królowej. Byłem przywiązany do niej najbardziej ze wszystkich istot, dlatego też pokornie błagam Twej łaski Najjaśniejszy Panie (...) Miłowałem ją za miłość którą moim zdaniem obdarowywała innych ku radości Boga i Jego Ewangelii (...) Jeśli zaś prawdą są zarzuty, którymi królowa objęta została, pierwszy ją znienawidzę, jeśli zaś są one nieprawdziwe, to nie było jeszcze w naszych czasach stworzenia tak bardzo oczernionego. I choć Ona nie obraziła cię Panie tak by nie zasłużyć na Twą łaskę, Bóg jednak zesłał jej karę (...) Głosiła Ona Ewangelię bardziej swym sercem i czynem niźli słowami, dlatego też sądzę że Bóg Wszechmogący Jej przebaczy (...) Dlatego też błagam Najjaśniejszego Pana o Twą łaskę dla królowej, bądź Panie jej obrońcą od wszelkiego zła i miłuj ją Panie bowiem Ona nigdy Cię nie obraziła"
 Tomasz Cranmer

Lambeth 3 maja 1536 r.

Jeszcze tego samego dnia Cranmer otrzymał wiadomość że ma się natychmiast stawić przed radą królewską w pałacu Westminster. Wziął więc łódź i przypłynął Tamizą z Lambeth. Gdy stawił się przed Izbą Gwieździstą, został natychmiast przesłuchany przez Tomasza Audley'a lorda Audley (żył w latach 1488-1544), Jana de Vere hrabiego Oksford (żył 1490-1540), Roberta Redcliffe'a hrabiego Sussex (żył 1483-1542) i Williama Sandysa barona Sandys (zm. w 1540 r.). Stwierdzili oni że małżeństwo króla zawarte zostało niezgodnie z prawem, a on ma znaleźć powód kanoniczny jego unieważnienia. Cranmer był zupełnie rozbity, jednak został zmuszony do uznania nieważności małżeństwa króla z Anną Boleyn.

Również 3 maja William Kingston wysłał list do Cromwella informując go o aresztowaniu i zachowaniu Anny w celi (list jednak nie zachował się w całości, a jedynie w strzępach przetrwał pożar pałacu Ashburnham w 1731 r. w którym był on przechowywany)

Dnia 6 maja 1536 r. Anna Boleyn również napisała rozpaczliwy, błagalny list do króla - zapewniając go o swej dozgonnej wierności i miłości, oraz prosząc o łaskę (który przytoczyłem w pierwszym poście z tego tematu). Ów list, napisany ręką Anny, był jednocześnie ostatnim gestem, jaki Anna mogła wykonać, by spróbować ratować życie swoje, swego brata i innych  uwiezionych mężczyzn . Był to bez wątpienia gest rozpaczliwy - bowiem list ten nigdy nie dotarł do Henryka, nikt go o nim nie poinformował. Cała poczta przechodziła najpierw przez królewską kancelarię - zarządzaną przez Cromwella. A ten nie byłby zainteresowany w pokazywaniu listu, który mógł (lecz nie musiał), odmienić królewskie nastawienie względem Anny Boleyn. Anna odcięta w Tower, była więc mimo wszystko na przegranej pozycji i mogła liczyć jedynie na dobrą pamięć króla o niej i jego łaskę. 





10 maja 1536 r. Tomasz Cromwell przygotował akt oskarżenia królowej Anny. Została oskarżona o "cielesne obcowanie" z pięcioma mężczyznami (w tym ze swym bratem Jerzym), choć Cromwell twierdził że ta lista jest wciąż niepełna. Lecz nie to było najgorsze w owym akcie oskarżenia obciążającym Annę. Oskarżona została również o udział w spisku skierowanym przeciw królowi, który miał na celu zabicie króla, a następnie koronację Elżbiety (ze względu na niepełnoletność księżniczki, realnie rządziłaby Anna), oraz chęć poślubienia jednego ze swych kochanków. Zarzuty te, były tak niedorzeczne że aż wołały o pomstę do nieba, jednak król w nie uwierzył, już wówczas wierzył w każde oskarżenie wysunięte przeciwko Annie, miał bowiem w głowie przygotowania do poślubienia lady Jane Seymour. Wcześniej każde oskarżenie królowej wiązało się ze zdradą stanu i katowskim toporem dla oskarżyciela, teraz już król wierzył we wszystko co mu podsuwali jego doradcy. Jednak coś w tym jest - od miłości do nienawiści tylko jeden krok.





CDN. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz