WOJNA POLSKO - BOLSZEWICKA
1920 r.
Cz. II
W CYKLU "HISTORIE ALTERNATYWNE", ZAMIERZAM ZAPREZENTOWAĆ WAM,
MOJE WŁASNE OPINIE, NA TEMAT WYDARZEŃ HISTORYCZNYCH, TYCH KTÓRE DZIEJĄ
SIĘ OBECNIE, ORAZ TYCH ... Z PRZYSZŁOŚCI - W FORMIE ROZWAŻAŃ
KONTRFAKTYCZNYCH (CZYLI TAKICH, KTÓRE NIE WYDARZYŁY SIĘ W
RZECZYWISTOŚCI, LECZ KTÓRE MOGŁY SIĘ WYDARZYĆ), ORAZ WŁASNYCH ANALIZ
GEOPOLITYCZNYCH I GEOSTRATEGICZNYCH, DOTYCZĄCYCH KONFLIKTÓW I WYDARZEŃ
KTÓRE (JAK SĄDZĘ), DOPIERO NADEJDĄ.
JAKO PIERWSZE PREZENTUJĘ OPOWIADANIE, NAPISANE PRZEZE MNIE Z OKAZJI
11 LISTOPADA (A ŻE JESTEM PIŁSUDCZYKIEM I TEN TEMAT JEST MI SZCZEGÓLNIE
BLISKI), DOTYCZĄCE WYDARZEŃ WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJ 1919 - 1921, W
JEJ ZMIENIONEJ, CZYLI ALTERNATYWNEJ FORMIE. ZAPRASZAM WIĘC WAS DO
LEKTURY WYDARZEŃ, KTÓRE MOGŁYBY SIĘ URZECZYWISTNIĆ, GDYBYŚMY (LUB
RACZEJ, GDYBY NASI PRZODKOWIE), NIE POGONILI KITY BOLSZEWIKOM TAK, ŻE ÓW
PŁOMIEŃ REWOLUCJI, KTÓRY MIELI ZANIEŚĆ NA ZACHÓD, MOGLI SOBIE CO
NAJWYŻEJ WSADZIĆ W D... , ZNACZY SIĘ - TAM, GDZIE SŁOŃCE NIE DOCIERA.
"CHŁOPCY - OJCZYZNA - BOLSZEWICY!
KURWA ICH MAĆ"
Oto jedyne słowa, jakie podczas swego "przemówienia" do żołnierzy, wygłosił pod-rotmistrz JERZY DĄMBROWSKI - WILNO, PLAC ŁUKISKI - 31 GRUDNIA 1918 r.
Te krótkie, lakoniczne słowa, spowodowały ... liczne omdlenia, wśród przedstawicielek płci pięknej, oraz zachwyt żołnierzy idących na bój.
"TAM UCIEKLI BOLSZEWICY"
CHŁOPI WSKAZUJĄ ŻOŁNIERZOM POLSKIM KIERUNEK UCIECZKI SOWIETÓW PO TOTALNEJ KLĘSCE, JAKĄ POD WARSZAWĄ ZADAŁ IM NACZELNIK PAŃSTWA - JÓZEF PIŁSUDSKI (BYŁA TO DOPIERO PIERWSZA "LEKCJA", JAKĄ BOLSZEWICY DOSTALI NA NASZEJ ZIEMI - POTEM PRZYSZŁY KOLEJNE: BITWA NAD NIEMNEM - CAŁKOWITE ZNISZCZENIE WSZYSTKICH CZTERECH SOWIECKICH ARMII, ORAZ POD KOMAROWEM - W WYNIKU KTÓREJ ROZBITO SIEJĄCĄ POSTRACH ARMIĘ KONNĄ SIEMIONA BUDIONNEGO)
PUŁKOWNIK LEOPOLD KULA-LIS
"NAJMŁODSZY OJCIEC POLSKIEJ NIEPODLEGŁOŚCI"
POSTAĆ DO KTÓREJ MAM OGROMNY PODZIW I SZACUNEK. CHŁOPAK TEN ŻYŁ TYLKO 22 lata. BYŁ NIE TYLKO "NAJMŁODSZYM OJCEM POLSKIEJ NIEPODLEGŁOŚCI", ALE TEŻ NAJMŁODSZYM PUŁKOWNIKIEM W POLSKIEJ ARMII. DZIELNY, BITNY I DIABELNIE SKUTECZNY - WALCZYŁ W I WOJNY ŚWIATOWEJ W KRWAWYCH BOJACH POD KRZYWOPŁOTAMI (9 XI 1914 r.), ŁOWCZÓWKIEM (22-26 XII 1914 r.), OŻAROWEM, JASTKOWEM (31 VII - 2 VIII 1915 r.) i OCZYWIŚCIE KOSTIUCHNÓWKĄ (4-7 VI i 4-6 VII), GDZIE POPROWADZIŁ JEDEN Z NAJODWAŻNIEJSZYCH W TEJ BITWIE SZTURMÓW NA ROSYJSKIE OKOPY, ZDOBYWAJĄC WSZYSTKIE ROSYJSKIE DZIAŁA i TO W SYTUACJI, GDY WSPOMAGAJĄCY POLAKÓW AUSTRIACY ... PO PROSTU UCIEKLI. PUŁKOWNIK KULA-LIS POLEGŁ 7 III 1919 r. w BITWIE Z UKRAIŃCAMI POD TRONCZYNEM. NACZELNIK PAŃSTWA - JÓZEF PIŁSUDSKI, ZŁOŻYŁ WIENIEC NAD JEGO GROBEM, NA WIEŃCU BYŁO NAPISANE: "MEMU NAJDZIELNIEJSZEMU CHŁOPCU".
POSTAĆ PUŁKOWNIKA LEOPOLDA KULI-LISA, BUDZI WE MNIE ... ZAZDROŚĆ! TAK - ZAZDROŚĆ. PIĘKNE, KRÓTKIE, TREŚCIWE ŻYCIE, WYPEŁNIONE WALKĄ O WARTOŚCI NADRZĘDNE - HONOR, WOLNOŚĆ, NIEPODLEGŁOŚĆ OJCZYZNY, ZAKOŃCZONE ŚMIERCIĄ NA POLU BITWY
CZEGÓŻ CHCIEĆ WIĘCEJ OD ŻYCIA?
"OTWÓRZCIE ZŁOTĄ KSIĘGĘ GDZIE BOHATERÓW SPIS - NA CZELE NIEJ WIDNIEJE PUŁKOWNIK KULA-LIS"
WARSZAWA WZIĘTA
(24 Sierpnia 1920 r.)
Tego dnia nad ranem, już od strony pierwszych rogatek prawobrzeżnej dzielnicy Warszawy - Pragi, dało się słyszeć przeplatane ze sobą najróżniejsze pieśni sowieckie, począwszy od "Międzynarodówki" i "Marszu Budionnego", po "Warszawiankę" (tę drugą, rewolucyjną z 1905 r.). Ci z mieszkańców Warszawy (którym nie udało się wcześniej uciec, lub którzy nie chcieli zostawiać własnych domostw na szaber), wreszcie zaczęły ukazywać się pierwsze postacie sowieckich sołdatów. Szli kolumnami, uśmiechnięci (a przynajmniej pokazujący stan swego, nie zawsze pełnego uzębienia), w duchu triumfu - choć wielu z nich szło bez butów, a inni mieli tak rozdarte mundury, że wyglądali niczym pospolici łachmaniarze. Nie było wiadomo czego można się spodziewać po owych "wyzwolicielach", gdyż po stolicy krążyły rozmaite opowieści odnośnie "Nowych, Czerwonych, Porządków", jakie Krasnoarmiejcy zaprowadzali w zdobytych przez siebie miastach.
- "Pan słyszał co oni zrobili w Łomży?" - zagadnął stojący w tłumie gapiów mężczyzna - "Zarąbali wszystkich wziętych do niewoli żołnierzy pułkownika Kopy, nawet szeregowców, a potem wzięli się za cywilów, których uznali za pomagających żołnierzom (wydarzenie autentyczne). Wszyscy zostali zamordowani, ich trupy leżały wprost na ulicach, w strasznych, dziwnie poskręcanych pozach. Panie, co to z nami będzie?". Nikt z obecnych w tłumie mieszkańców stolicy, owego gorącego, sierpniowego dnia, nie potrafił jednak odpowiedzieć na to, zdawałoby się oczywiste pytanie.
Pierwsze rabunki i konfiskacje, rozpoczęły się już w godzinach popołudniowych i trwały całą noc. Pijane sołdaty, wdzierali się do mieszkań Warszawiaków i przeprowadzali "rewizje", które polegały na przywłaszczeniu sobie wszystkich cennych przedmiotów, począwszy od zegarków i biżuterii, skończywszy na nocnikach (z których niektórzy z nich pili alkohol), zasłonach okiennych, czy nawet ... dziecięcych zabawkach. Zaczęły się też pierwsze gwałty na kobietach. Do jednego z nich, doszło na ulicy Grzybowskiej (autentyczne wydarzenie z opanowanego przez bolszewików Wilna), w Warszawie. Do jednego z mieszkań, wdarło się dwóch sołdatów, żądając natychmiastowego wydania alkoholu, błyskotek (w tym zegarków), oraz ... broni. Ponieważ właściciele posesji, oddali wszystko, co uważali za cenne, sołdatom było jednak mało. Przeprowadzili więc "przeszukanie", które polegało na całkowitym wywróceniu wszystkiego do góry nogami - niczego więcej nie znaleziono. W przypływie złości zaczęli więc rozbijać stoły i krzesła, wyrzucając je przez okna, szybko im się to jednak znudziło. Wówczas zainteresowali się Panią Domu, którą obydwaj zgwałcili, wcześniej bijąc jej męża do nieprzytomności (po prostu masakrując mu twarz, która przypominała jedną wielką, czerwoną maź). Z domu udało się uciec kilkunastoletniemu chłopcu, który zawiadomił sowieckiego komandira i poprosił go o pomoc, został przez niego ... zastrzelony na miejscu. Przypadki gwałtów były notoryczne i trwały trzy dni i trzy noce. Gwałcono wszystkie kobiety, bez względu na wiek i stan zdrowia (od kilkuletnich dziewczynek, po staruszki).
Nazajutrz po wkroczeniu bolszewickich hord, powieszono by publicznie, na Placu Teatralnym, jedenastoletniego gazeciarza, za obraźliwy, czteroliterowy wyraz, wypisany przez niego na plakacie z wizerunkiem wodza rewolucji - Włodzimierza Lenina. Zaś 27 sierpnia przeprowadzono pierwszą publiczną egzekucję w Warszawie, której ofiarami było - 130 najzupełniej przypadkowych mężczyzn i kobiet (ściąganych z ulicy przez czekistów), i zwożonych do podwarszawskiego Wawra, gdzie czekał już na nich oddział Czerkiesów z karabinem maszynowym. Nieszczęśników tych ustawiano pod murem (w grupach, po dziesięciu) i ... puszczano serię z karabinu. Potem następna grupa i następna. Powodem ich "egzekucji, byłoby zamordowanie dzień wcześniej, dwóch pijanych sowieckich żołdaków, którzy pokłócili się o łupy z ich polskimi odpowiednikami, z rekrutowanej właśnie Milicji Ludowej (do której brano każdego, najczęściej element przestępczy - morderców i złodziei) .
Tymczasem, tego samego 24 sierpnia, w pięknie przystrojonym aucie, na Plac Zamkowy w Warszawie, wjeżdżali: Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński, Feliks Kon, Edward Próchniak i Józef Unszlicht - członkowie nowego rządu sowieckiej już Polski. Na wielkiej trybunie, przed Zamkiem Królewskim, witał ich prawdziwy gospodarz Warszawy (i innych miast zdobytej już Polski), dowódca północno-zachodniego sowieckiego frontu - gen. Michaił Tuchaczewski. Jego pierwsze słowa brzmiały:
- "Witajcie towarzysze. Witam was dziś, jako członków pierwszego czerwonego rządu polskiego".
W imieniu "rządu polskiego", głos zabrał, desygnowany wcześniej przez Lenina na premiera - Julian Marchlewski: "Witamy Was towarzyszu generale. My, członkowie rządu polskiego, jako reprezentanci proletariatu warszawskiego, który dziś z nadzieją i pieśnią na ustach, ale również i łzami w oczach, że stało się to tak późno - pragniemy wyrazić Wam towarzyszu podziękowanie, za wyzwolenie naszego miasta, z rąk burżujów, obszarników i kapitalistycznych sługusów. Lud polski, tak okrutnie przezeń ciemiężony, dziś właśnie w Was, upatruje swojego obrońcę i wybawiciela. Krwawy rząd imperialistów i obszarników, wtrącił kraj i polski lud w zbrodniczą wojnę, której wygrać nie mógł. Siła naszej robotniczo-chłopskiej armii, jest bowiem niezwyciężona. Pomimo to, nie zważając na cierpienia proletariatu polskiego, zbrodniczy, imperialistyczny rząd, który mienił się być rządem polskim - dążył do wojny z jedynym przyjacielem ludu pracującego - żołnierzem niepokonanej Armii Czerwonej, który dziś bohatersko zrywa kajdany niewoli z rąk polskich chłopów i robotników. Niech żyje towarzysz Lenin, niech żyje Partia, niech żyje Polska Socjalistyczna Republika Sowiecka" - na tym wzajemne powitanie dobiegłoby końca.
Nowy rząd też bardzo szybko wziął się do pracy, powołując nowe Komitety Ludowe i tworząc miejskie oddziały Milicji Ludowej. Choć początkowo w jej skład wchodzili delegowani do tego zadania sowieccy żołnierze, potem jednak (głównie pod wpływem Dzierżyńskiego, który twierdził że należy zachować zasadę "ciągłości państwowości polskiej" i "polskiego elementu rewolucyjnego na polskiej ziemi"), zaczęto przyjmować również Polaków, ale ponieważ od początku były problemy z uzupełnieniem stanu tworzonych jednostek (zgłosiło się tylko ... kilkunastu "ochotników", którzy liczyli że za zgłoszenie się dostaną broń i pieniądze), dlatego też ubytki wypełniano kimkolwiek, najczęściej uwolnionymi z więzień przestępcami, dając im do ręki broń i ... władzę nad mieniem oraz życiem mieszkańców miasta.
Marchlewski zaś, jako premier nowego rządu, już snuł plany wielkiej reformy rolnej, rozkułaczania bogatych chłopów i całkowitego wyeliminowania własności prywatnej. Na pierwszy plan postawił wdrożenie programu rolnego, który (jego zdaniem), został w Rosji źle przeprowadzony przez Lenina. On teraz, nowy władca Polski - wreszcie pokaże jak właściwie należy go zastosować. On da chłopom chleb i pokaże jak właściwie robić rewolucję komunistyczną. On uczyni z Polski prawdziwe źródło artykułów pierwszej potrzeby, dla walczącej rewolucji światowej (taki właśnie był polityczno-gospodarczy plan Juliana Marchlewskiego). Ponieważ nadal trwała wojna i sprawa rewolucji światowej, nie została jeszcze zakończona, przeto przeprowadzenie skutecznej reformy rolnej, nie mogło w tych warunkach mieć miejsca. Dlatego też Marchlewski poprzestał na razie na wydaniu samej odezwy do włościan:
"Cała ziemia, na której dotąd chłop polski cierpiał pod batem panów i obszarników, staje się własnością ludu polskiego. Obszarnicy i kułacy zostaną wypędzeni, a uwolnieni z niewoli krwawych ciemiężycieli - włościanie, będą spokojnie gospodarzyć pod kierownictwem pomocników z Komitetów Folwarczno-Parobczanych."
Tymczasem cała Polska została już zajęta przez Armię Czerwoną i niemiecką Reichswehrę. Natomiast Tuchaczewski, zaraz po powitaniu przedstawicieli "rządu polskiego" w Warszawie, wyjechałby do Poznania, na spotkanie z szefem Niemieckiego Sztabu Generalnego - Hansem von Seecktem, na wspólną paradę sowiecko-niemieckich wojsk. W tym samym czasie jednak były już przygotowywane plany wybuchu komunistycznego powstania w Berlinie, które miało wybuchnąć, po zmasowanym uderzeniu Armii Czerwonej na oddziały słabej Reichswehry. Plany wybuchu rewolucji w Berlinie i Monachium - osobiście doglądał sam Tuchaczewski, który też wydał rozkaz jej rozpoczęcia na dzień - 1 października 1920 r.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz