CZYLI SNY O IMPERIUM KOLONIALNYM
ELIT II RZECZYPOSPOLITEJ
"ZAPOMINACIE O JEDNYM"
"O CZYM, PANIE MARSZAŁKU?"
"ZAPOMINACIE, ŻE DROGA DO KOLONII TO FLOTA.
BEZ FLOTY ANI NIE ZDOBĘDZIECIE,
ANI NIE UTRZYMACIE KOLONII"
Tak oto w swych pamiętnikach zapamiętał swą pierwszą rozmowę z Marszałkiem Józefem Piłsudskim, w lecie 1927 r., porucznik Mieczysław Lepecki który, dopiero co powrócił z podróży po Ameryce Południowej, sondując możliwość pozyskania (lub zakupienia), przez Polskę jakichś terenów, z których można by było w przyszłości stworzyć polskie kolonie w Ameryce Południowej. Tak zaczynały się polskie marzenia o uzyskanie ziem, gdzieś w Afryce czy Ameryce, by tym samym dorównać wielkim imperiom kolonialnym świata i dogonić stracony czas, podczas którego Polska nie istniała na mapach świata, a sama była kolonizowana przez Rosję, Niemcy i Austrię. Bo to iż uważaliśmy się za jedno z mocarstw europejskich, nie ulega już dziś żadnemu zaskoczeniu, pytanie tylko czy rzeczywiście zasługiwaliśmy na to miano?
Oczywiście, Polska w latach 1938 - 1939 nadal była państwem, w którym wiele rzeczy było niezrobionych, niedokończonych, jak choćby kiepska sieć dróg krajowych (szczególnie tych lokalnych, mniejszych), wciąż duża bieda, szczególnie na wsi, ale nie sposób było wszystko zrobić i naprawić przez dwadzieścia lat niepodległości. W jednych dziedzinach ustępowaliśmy pola pozostałym państwom Europy, które mieniły się mocarstwami, w innych im dorównywaliśmy, czy nawet prześcigaliśmy, czego przykładem niech będą polskie koleje (mam tutaj na myśli szczególnie polski tabor kolejowy, sławne w Europie "superszybkie" lokomotywy - Lux-torpedy, które budziły powszechny podziw).
Społeczeństwo (głownie elity), też myślało innymi kategoriami, można by je nazwać - wielkomocarstwowymi. Polska od początku powstania Ligii Narodów, starała się np. wejść do jej ścisłego grona, czyli do Rady Ligii Narodów, w której to stałe miejsce posiadały jedynie zwycięskie mocarstwa I Wojny Światowej. Niemcy również w latach 20-tych (m.in.: za sprawą Gustava Stresemanna), starały się wejść do tego grona. Trwała więc wojna nerwów, który kraj Polska czy Niemcy zostanie jako pierwszy członkiem tego ekskluzywnego gremium, decydującego o sprawach Europy a także pośrednio i innych kontynentów. Ponieważ walka ta wchodziła w dość gwałtowny etap, postanowiono że oba państwa wejdą do Rady Ligii Narodów ... tego samego dnia (choć początkowo Niemcy liczyli, że oni zostaną przyjęci kilka dni wcześniej). Stało się to w roku 1926.
"Polska jest Mocarstwem" - takie slogany można było usłyszeć nie tylko w kraju, ale także na forum międzynarodowym, jak choćby sławetny spór polsko-francuski, który miał miejsce w 1932 r. na forum Rady Ligii Narodów, kiedy to Polacy w pewnej kwestii nie poparli Francuzów (traktujących Polskę jak swego klienta a partnera), polski minister spraw zagranicznych - August Zaleski, stwierdził że Polska postępuje według własnych planów i polityki, gdyż: "Polska jest mocarstwem". Na te słowa mocno zirytowany minister spraw zagranicznych Francji - Paul Boncour, stwierdził: "No tak, Polska jest mocarstwem. Ale musimy pamiętać że są wielkie mocarstwa ... i jest Polska". Już wówczas dało się odczuć dość wyraźny chłód, w relacjach Warszawy i Paryża (dowodem na to niech będzie fakt, iż gdy 10 sierpnia 1931 r. Francja zawarła pakt o nieagresji ze Związkiem Sowieckim, Francuzi poinformowali o tym fakcie swych polskich sojuszników, dopiero po ... publikacji tego faktu w prasie. Inne podobne sytuacje zdarzały się nagminnie, nic dziwnego że Piłsudski nie ufał Francuzom i nic dziwnego że już leżąc na łożu śmierci w maju 1935 r. nakazywał ministrowi spraw zagranicznych Rzeczpospolitej - Józefowi Beckowi: "Musisz wciągnąć do (przyszłej) wojny Anglików, słyszysz, to jest nasza ostatnia szansa".
Mimo to elity i większa część polskiego społeczeństwa wierzył w naszą mocarstwowość, czego dowodem choćby stwierdzenia typu: "Francuzi i Anglicy? Po co oni, tylko będą przeszkadzać i trzeba będzie się dzielić zwycięstwem, sami damy sobie radę z Hitlerem i niemiaszkami", a na pytanie: "Jak myślisz, będzie wojna?", odpowiadano: "Nie wiem, pewnie tak, ale i tak ich pogonimy", lub: "Hitler nie odważy się napaść na Polskę, to byłoby dla niego samobójstwo", itd. itp.
Takie myślenie, było charakterystyczne dla młodego pokolenia, wyrosłego już w Niepodległej Polsce i nieznającego niewoli, które było jednocześnie wychowane na epopejach narodowych: "Ogniem i Mieczem", "Potop", "Pan Wołodyjowski", "Pan Tadeusz". Ci ludzie nie pamiętali okresu zaborów, niszczenia polskości i walki z językiem - oni byli już wychowywani w kulcie zwycięstw polskiego oręża obecnego jak i dawniejszego.
Nic dziwnego, że to właśnie to pokolenie, zaczęło intensywnie dążyć do zdobycia dla Polski pierwszych kolonii zamorskich
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz