Stron

czwartek, 19 maja 2016

JAK WYGLĄDA BÓG?

RELACJA KATOLICKIEGO KSIĘDZA,

KTÓRY PRZEZ 48 GODZIN BYŁ W STANIE

ŚMIERCI KLINICZNEJ





Jak wygląda Bóg? Na to pytanie starałem się odpowiedzieć, w serii: "Umieramy i co dalej?", a szczególnie w takich tematach jak: "A kiedy wreszcie ujrzę Boga?" , "Muzyka (i inne przyjemności) jako kwintesencja Naszego jestestwa" oraz "Czy Bóg ma płeć i dlaczego zawsze jest mężczyzną?" . Jednak w tych tematach, nie dane mi było konkretnie i dobitnie odpowiedzieć na wyżej postawione pytanie - jak wygląda Bóg? Było to oczywiście związane brakiem takich informacji w channelingach, którymi dysponuję, jednak ja sam uważam że Bóg jest nie tylko Twórczą Energią Miłości, lecz również (a może przede wszystkim), Muzyką, którego fale utrzymują cały materialny Wszechświat, zarówno ten nasz, jak i całą gamę (setki milionów, a być może miliardów) innych Wszechświatów, alternatywnych do naszego, oraz takich ... które już nie istnieją, jak również tych, które nastąpią po "wygaszeniu" naszego Wszechświata. Muzyka jest niesamowitą siłą, chociaż my ludzie, niestety nie jesteśmy w stanie (z różnych względów, których teraz nie będę wymieniał), usłyszeć i poczuć prawdziwej muzyki za życia. Muzyka jest też jednym z elementów naszego zjednoczenia w różnorodności (mam tutaj na myśli Nas, jako istoty oddzielone od Źródła i zamieszkujące wciąż nowe ciała fizyczne). 

Zauważcie jak reagują niemowlęta na czystą, relaksacyjną muzykę, albo jak reagują na nią zwierzęta, w tym nasi najbliżsi krewniacy (pod względem genotypu jaki posiadamy), czyli delfiny - niezwykle inteligentne zwierzęta, którym według mnie należałoby przyznać prawa takie, jakie posiadają ludzie, gdyż ich inteligencja praktycznie nie różnie się od naszej. Poza tym dochodzą jeszcze inne zwierzęta, które nasz gatunek niekiedy potrafi doprowadzić do stanu skrajnego wyczerpania, tak fizycznego jak i psychicznego. 



PSIAK ZMALTRETOWANY FIZYCZNIE I PSYCHICZNIE 
PRZEZ SWEGO WŁAŚCICIELA




A TUTAJ SĄSIAD (PRZY POMOCY ROBOTNIKÓW) ZAMUROWAŁ DRUGIEMU SĄSIADOWI 
CIĘŻARNĄ SUKĘ PRZED WEJŚCIEM DO BLOKU



Zresztą nie tylko muzyka, również pewna gra barw i kolorów, potrafi uzdrawiać i koić rany ludzkiej duszy, która jest tylko kropelką, odłączoną od Oceanu, w którym powstała i do którego ponownie dąży. W tej kropli kumuluje się wszystko to, co stanowi charakter Źródła/Oceanu, a chęć powrotu jest w każdym z Nas bardzo silna (choć często nie uświadamiamy sobie tego, lub nawet nie próbujemy o tym myśleć. Ale prawdziwość tych słów jest w każdym człowieku, w głębi jego jestestwa, która dąży do Radości, Piękna, Dobra i Miłości. Nawet ludzie, którzy latami nie zastanawiają się nad tymi pojęciami, lub zupełnie je oddalają ze swej głowy, dostrzegają piękno otaczającego świata, jeśli tylko mają ku temu sposobność. Tyczy się to nie tylko Piękna, ale również Radości i prawa do Szczęścia, której pragnie każdy z nas (nie tylko ludzie, również zwierzęta), oraz Akceptacji i Miłości. No chyba nie ma na świecie człowieka, który nie marzyłby o tych niedoścignionych (i często za życia niespełnionych) cnotach.

Ale wracając do tematu, oto przedstawiam relację z "Życia po Życiu", katolickiego księdza, 71-letniego (w 2015 r.), Johna Michaela O'Neala. W dniu 29 stycznia 2015 r. wielebny John O'Neal ze stanu Massachusetts, doznał poważnego ataku serca. Natychmiast został przewieziony do szpitala, jednak gdy tylko tam dotarł, lekarze uznali księdza O'Neal za klinicznie zmarłego. Jednak postanowiono powalczyć o jego życie, za pomocą zaawansowanej technologicznie maszyny o nazwie LUCAS 2, która podtrzymuje przepływ krwi do mózgu. Po prawie 48 godzinach, jakie ksiądz O'Neal spędził w stanie śmierci klinicznej, udało się lekarzom przywrócić pracę jego serca do normalnego rytmu. Początkowo uważano, że mogło dojść do uszkodzenia mózgu, ale gdy tylko kapłan się wybudził, ich wątpliwości rozwiały się, ponieważ doskonale dochodził do zdrowia. 

Ów ksiądz opowiadał potem, że gdy był w stanie śmierci klinicznej, dostąpił niesamowitego doświadczenia wyjścia ze swego ciała, dzięki czemu dokładnie obserwował kłębiących się nad nim lekarzy. Następnie stwierdził że nagle odczuł intensywną, bezwarunkową i wszechogarniającą miłość i akceptację, oraz otoczyło go niesamowicie jasne światło (które jednak go nie oślepiało, a wręcz koiło i przyciągało). Następnie usłyszał głos, miękki, kojący i spokojny kobiecy głos, potem ukazała mu się kobieca postać, przypominająca matkę (nie jego matkę, ale taki matczyny symbol - przynajmniej tak to odczuł). Potem owa kobieta poleciła księdzu wracać z powrotem do swego ciała, stwierdzając że jest jeszcze za wcześnie. Kapłan O'Neal uznał, że miał oto doświadczenie widzenia Boga, którego opisał jako kobietę/matkę. 

Swoją drogą, ja osobiście nie jestem przekonany, czy rzeczywiście ksiądz O'Neal miał doświadczenie ujrzenia Boga (czy raczej Bogini). Dlaczego tak uważam? Z prostej przyczyny, w sesjach hipnoterapeutycznych, które przedstawiłem wyżej, osoby zmarłe (które potem w kolejnym wcieleniu, poddane hipnozie), twierdziły że jeszcze niedane im było ujrzeć Boga, że jeszcze nie są do tego gotowi. Dlatego też z pewnością owa kobieca, matczyna postać, która objawiła się księdzu O'Nealowi, to była ... jego Przewodniczka Duchowa, czyli taki osobisty Anioł Struż. Prywatnie dodam, że ja także najprawdopodobniej mam osobistego Anioła Stróża, który z "wyglądu" jest kobietą. Czyli najprawdopodobniej mam Przewodniczkę a nie Przewodnika. Skąd to wiem? 

Nie wiem tego, tak czuję, tym bardziej że już kiedyś pisałem, że miałem takie wyobrażenie (wizję?), jak obaj (to znaczy ja i Ona), stoimy wokół czegoś (nie wiem czego dokładnie). Prawdopodobnie było to na chwilę przed moimi obecnymi narodzinami (tak to odczułem). Drugim powodem, dla którego uważam że moim opiekunem duchowym, jest Przewodniczka, to sen, jaki miałem w wieku ok. 5 lat, gdy kobieta ubrana w niezwykle białą suknię, zakomunikowała mi, że gdy tylko skończę 25 rok życia, zginie mój ojciec. Oczywiście nie muszę już ponownie pisać, że w sześć dni po moich 25 urodzinach, mój ojciec zginął na moich oczach, straszną śmiercią, zgnieciony przez dwa autobusy.

Dlatego też uważam że doświadczenie, jakie przeżył ksiądz O'Neal było spotkaniem z jego Przewodniczką, a nie Bogiem czy Boginią. Zresztą podobną opowieść słyszałem kilka lat temu, gdy Polka miała wypadek (zdaje się to było w Austrii lub w Bawarii), jadąc do ojca, który leżał w szpitalu. W wyniku wypadku, miała podobne uczucie wyjścia z ciała, co ksiądz O'Neal, i co ciekawe zdawała sobie sprawę z faktu że "nie żyje". Była katoliczką, dlatego też spodziewała się spotkać po śmierci Jezusa Chrystusa, który miał odprowadzić ją do Raju (tym bardziej że weszła w to samo kojące i łagodne lecz jednocześnie intensywne światło, o którym mówił ów kapłan, myślała więc że trafiła do Raju). Jakież było jej zdziwienie, gdy nagle ujrzała idącą w jej kierunku męską postać, która przypominała bardzo dobrze zbudowanego (umięśnionego), młodego mężczyznę, który zakomunikował jej że musi jeszcze wrócić. Tak właśnie to zapamiętała i opisała, choć gdy spytała się go: "Czy ty jesteś Jezusem?", odparł: "Jestem Tobą", po czym nakazał jej powrót. 


No cóż, istoty Boga zapewne nigdy nie poznamy tu na Ziemi, jako istoty materialne. Dopiero bowiem dzięki kolejnym etapom doświadczania i zdobywania wiedzy, będziemy mogli na powrót zjednoczyć się ze Stwórcą, czyli owym Oceanem Nieskończonej Energii Miłości,z którego płynie Dźwięk Wszystko Utrzymujący. 

 




5 komentarzy:

  1. Lukas też mam opiekunkę i to wiem.
    W tamtym roku bodajże trafiłem na forum spirystyczne. Ale w trakcie przesiadywania tam i zbierania wiedzy też, miałem przypadek nad ranem.
    Obudziłem się, leżałem na boku przy ścianie i nad uchem jakby powietrze wydobywające się z ust osoby mówiącej. Oraz głos kobiecy : "nadajesz się".
    Miałem wątpliwości co do tego co mam robić itd. czy być medium itd.

    Teraz Ci zamieszczę sen jaki miałem po! Zresztą maiłem też inny sen jeszcze po tym albo pomiędzy nimi. Mało ważne już.

    Zacząłem medytację i w trakcie niej przypomniałem sobie kolejną partię snów (wcześniej też sobie przypominałem sny). Po medytacji gdy wstałem wciąż miałem w głowie te sny oraz gdy podchodziłem do okno by sobie otworzyć i przewietrzyć stanąłem przy biurku i miałem taki szok z powodu jednego snu. Nie pamiętam jakiego ale coś było związane z oknem i wyjściem po za okno do innego świata/krainy i stanąłem na głos ze zdziwienie pytając "to miałem kiedyś oobe?" . Stałem tak dobre kilka minut :P

    Potem na głos rozmawiałem z opiekunem, że nie mam celu w życiu choć najmniejszego, żadnych pragnień, inni mają. Chociaż jakąś zdolność, muzyczną, pisarską itd. Że mediumizm nie jako zabawa ale jako coś co mógłbym zrobić i być potrzebnym a nie być szarym marnym "człowieczkiem" :P Od urodzenia, samotny, że bez różnicy dla mnie czy są ludzie czy jestem sam na planecie, dla mnie tak samo się czuję Tutaj. Zupełnie inny jakby nie z stąd ::)

    Medytacja i usnąłem. Miałem kilka snów ale jeden był pod koniec specyficzny. Bo chciałem by od czasu do czasu choć poprzez myśli ze mną opiekun rozmawiał, brakuje mi też tego. Ludzie mnie nie zrozumieją :P a jest jedynym który mnie najlepiej rozumiem. ie czuł bym się i samotny i zagubiony :P

    Śniło mi, że jestem wśród moich blokowisk a obok pełno "naszej młodzieży" :P dresiarskiej itd. Z początku czułem się, że coś mi zrobią ale po jakimś czasie się zaadaptowałem i zacząłem wchodzić do góry po schodach w jednym z bloków. Ktoś był i nie mogłem przejść, wróciłem na dół. Tam osoby zaczęły mnie zachęcać by znowu iść.

    Scena była krótka gdzie jeden z chłopaków schodził i mówił, że coś wygrał/zdobył jakieś 10 tyś :P gdy się tam udał. Pieniędzy, pkt. kuponów. Nie wiem, nie pamiętam.

    Scena się znów zmieniła i znalazłem się wśród swoich dawnych już znajomych i też wchodziliśmy po schodach. Na górze była starsza osoba - kobieta, która w pewnym momencie zaczęła płakać, gdy to była moja kolej.

    Zobaczyłem jakby moje ciało było pocięte na kawałki w taki sposób jakbym stał na nogach a ktoś przeciął je w poziomie. Palce w każdych zagięciach itd. były osobne ale zarazem połączone nićmi jakby u lalki na sznurkach. Zakrwawione, widać mięśnie, kości itd.
    Nic dziwnego by nie było w tym makabrycznym obrazie, gdyby nie głos jakby taki jak w filmach, który komentuje wydarzenia. Głos kobiecy, donośny, głośny i wyraźny.

    "Opiekuje się Tobą od stuleci i specjalnie pocięłam twoje ciało eteryczne, by lepiej do siebie pasowało" (w sensie pasowały do siebie kawałki. Nie pamiętam czy było, że ponownie pocięłam ::)).

    Kolejny sen to był raczej jak w oobe. Prosiłem przed zaśnięcie też w taki sam sposób jak ten poprzedni sen o kontakt lepszy z moją opiekunką.

    Obudziłem się i byłem nad łóżkiem. Tors był nad podłogą a nogi proste w łóżko. Ogólnie skrzywione dziwnie moje ciało było. Widać mój tors to było moje ciało w astralu a nogi to były fizyczne.

    Przed sobą była białą postać, która wpychała w moją klatkę swoje ręce. W taki sposób, że aż do rąk. Czułem kości jak się prostują itd. Żadne tego typu ale uczucie jakby prostowanie kości jak na masażu lub coś podobnego. Wyraziłem chęć przestania, żadna walka, tylko opór jako wiadomość wysłałem, że dość, bo mi mało pasowało to przestało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe doświadczenie. Powiem tylko że należy być ostrożnym, gdyż astral, jest takim "miejscem", gdzie mogą grupować się wszelkie niekorzystne dla nas "istoty" (mam tutaj na myśli głównie dusze istot pochodzących z innych planet, a nawet innych wymiarów, które często mogą oddziaływać na nas negatywnie. W naszej kulturze takie istoty przywykliśmy zwać demonami). Nie twierdzę że są to istoty z gruntu złe (nikt nie jest "z gruntu zły"), ale najprawdopodobniej nie są one nam pomocne i mogą potęgować uczucie strachu i niepewności - co nie jest nam potrzebne.

    Co do Twojego snu, no cóż, bardzo ciekawe - ciało (w formie duchowej) pocięte na kawałki? Po co? Żeby się lepiej dopasowało, to po co te wszystkie kości, mięso i krew, po co miałeś takie uczucie senne. Nie jestem przekonany czy osoba, która to mówiła, jest rzeczywiście Twoim Opiekunem (Opiekunką), gdyż potęguje ona uczucie niepewności i przerażenia, to nie jest nam potrzebne do niczego - istoty duchowe (Opiekunowie), tak nie czynią.

    Natomiast to wchodzenie po schodach, tak mi się skojarzyło, że może to odnosić się do Ciebie, i pokazać Ci, że wiele możesz uczynić, jeśli tylko będziesz chciał cokolwiek zmienić. Wiem o czym mówię, gdyż ja sam też często poprzestaję na tym co mam, niekiedy brak mi bodźca do działania, a od czasu do czasu miewam takie myśli, że w zasadzie to już nic mi się nie chce. I to jest błąd, gdyż wiem, że mogę kontrolować otaczającą mnie rzeczywistość (i tak często czynię), ale niekiedy przychodzi takie zniechęcenie i myśl - po co mi to wszystko? Swoją drogą każdy człowiek miewa takie myśli, ale gdybyśmy mieli wiedzę, dotyczącą tego, jak wiele już wcieleń przeżyliśmy (i podobnych myśli), wyszłoby, że te nasze odczucia są jakieś takie, co najmniej niedorzeczne.

    Bóg stawia przed nami zadanie, szkoda tylko że żyjący człowiek ma wrażenie wyjątkowości swojego istnienia i każdą klęskę czy też zwykłe niepowodzenie, często traktuje jako najgorszą karę i dopust boży. Dobrze by było gdyby ludzie zaczęli myśleć w taki sposób - każda klęska, jest zarzewiem sukcesu, a moje życie, jest częścią większej całości, która to całość jest częścią większego bytu.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem o tym o Astralu. Bo się w te tematy zagłębiałem. Zresztą my często w trakcie snów jesteśmy tam.

    Co do rozczłonkowania to czytałem, że to inicjacja "szamańska" przez duchy. Chcę tylko powiedzieć, że po tym się lepiej czuję i sny mi powróciły ;) Wręcz jak są lęki albo coś to szybko mijają niż poprzednio. Zapomniałem już co to jest głęboka depresja a taką miałem.

    Miałem na jawie wizje po tym jak jestem w relacji z płcią przeciwną a także sny o tym. Deja vu częste. Oraz dziwne de javu o przyszłości.

    Przez internet rozmawiam z osobą z którą mam silną więź pod kątem rozumienia się ;) Mogę przesadzać ale nabrałem ochoty odwiedzić co się u mnie nie zdarzało wcześniej bo zawsze unikałem wszelkich kontaktów w realu nawet u siebie w okolicy.

    Wyjście z ciała miałem ale przy cielesne. Poczułem, że ciało stało się "glutem" galaretą i się opuściło na dół do nóg. Chciałem się podnieść łokciami i poczułem jakby wibracje u siebie. Jakby jakieś zaczepy puszczały. I pomyślałem, że znajdę się za łóżkiem. Za głową a tam jest ściana i byłem za ścianą. Widziałem łóżko tylko a reszta to czerń. Potem, że zawrócę i znajdę się obok i tak się też stało. A potem wróciłem po tym gdy spojrzałem na łóżko.

    Astral rozumiem, że gadzia rasa na wyższym poziomie może być tam. Czytam teraz o tym, że archonci są pewnie pokonywani w wojnie z istotami z centralnej galaktyki. Czy to prawda... Zobaczymy czy się te informacje potwierdzą.

    Miałem też inny sen. Też o szamaniźmie. Równie makabryczny co ten.

    Chciałem bardzo o odpowiedź Opiekunki w sprawie osóbki z która tak rozmawiać ::) ale jedynie co to miałem makabryczny sen ???

    Sen był o tym, że znalazłem się ze swojego świata w innym świecie i tam pozostałem. Przez życie w tym świecie zapomniałem kim jestem i skąd pochodzę. Totalna amnezja ::) Stałem się częścią tamtego świata.

    Oba światy walczyły z jakimiś mrocznymi bytami :o . Nagle pojawił się znak, symbol i pewne uczucie, wspomnienie, że nie pasuję tutaj. Zbliżywszy się do symbolu wyłoniło się światło, które skierowało się do mnie przypominając mi kim jestem. Była to wiadomość z tamtej strony skąd pochodziłem. Wysłali mi wiadomość o powrocie.

    Udałem się do "szamana"by mnie odprawił. Jednak droga z powrotem wiodła przez portal gdzie przybywała armia tamtych. Miał można powiedzieć "klona" czy może ciało zastępcze. Jego poprzednia wersja już się udała i nie wróciła. Tak to zrozumiałem z tego snu. Może to był ktoś inny. Nie wiem.

    To drugie ciało było blisko tego portalu skąd ci "źli" się wyłaniali. Była to droga jak na platformie. Nagle z tam tej strony wyłoniły się te złe i oplotły to ciało łańcuchami grubymi tak, że się wżynały bardzo mocno w to ciało. Łańcuchy bardzo mocno napinały się i wgryzały w to ciało. Widać było jak ono jest wciągane do ich świata. Wręcz w tych miejscach było rozrywane, tak jakby to ciało było tylko plasteliną ??? Krew się wylewała z szyi i brzucha, oraz mięso.. coś okropnego to było ???

    Wszystko szło dobrze do czasu. Szaman miał przeżyć, bo poświęcił swoje 2 ciało właśnie by otworzyć portal do mojego świata. Mówił, że "złożył ciało". Powiedział to w momencie gdy i jego łańcuchy dopadły i przywiązały go. Powiedział to przed własną śmiercią, gdy konał przywiązany tymi łańcuchami na platformie. Chciał mnie tymi słowami pospieszyć do wypowiedzenia formułki, która miała mnie zabrać z powrotem. Wypowiedziałem i wróciłem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się (wręcz mam pewność), że Twoja dusza nie pochodzi z "tego" świata, czyli z Ziemi. Te sny mogą odnosić się do prawdziwych doświadczeń w poprzednich wcieleniach, jakie wiodłeś gdzieś daleko od tego miejsca.

    Wiesz że ja mam takie samo odczucie, odnośnie do mojej duszy. Jakoś nie potrafię do końca "dopasować" się do tego świata (do tych wibracji), nie wiem dlaczego, po prostu coś mi nie pasuje. Jeszcze jako dziecko, lubiłem wszelkie informacje na temat nieba, planet i ewentualnego życia na innych światach. Lubiłem wpatrywać się w niebo, choć nie przepadam za lataniem (a kilka razy już próbowałem), gdyż, cholera mam lęk wysokości (ale sądzę że ów lęk, też wziął się z jakiegoś wydarzenia, które mogło mieć miejsce niekoniecznie na Ziemi - czuję bowiem że moimi żywiołami są zarówno powietrze jak i woda).

    Dlatego też uważam że nie pochodzę z tego świata (zresztą gdy byłem mały, moja mama dziwiła się niektórym moim dość nietypowym zachowaniom, a szczególnie jednemu, który był dość ... przerażający w swej głupocie, ale nie będę o nim opowiadał, i powtarzała że ja zachowuję się tak, jakbym nie był z tego świata, jakbym przybył z kosmosu. Oczywiście ona mówiła to wówczas w nerwach, ze względu na moje zachowanie, ale sądzę że miała w tym sporo racji).

    OdpowiedzUsuń
  5. Możliwe, że tak. Bo moja koncepcja miłości jest odmienna od tej tutaj panującej. Tutaj jest chęć "posiadania" drugiej osoby na "własność" jako zewnętrzny obiekt do szczęścia. Pisałem Ci w poprzednim ,że we mnie mało jest męskich typowo cech dominacji. Pragnienia tworzenia 2 układów jakie tutaj panują.

    Jestem wyrozumiały, świadomościowo rozumiem pewne rzeczy, szersze. wiem, że świat jest skomplikowany, wielowarstwowy ale idę na skróty i sam sobie tworzę by łatwiej ogarnąć tą złożoność.

    Wiem, że jestem samotny bez względu na to jaki układ bym stworzył z kimś, bo mamy swoje indywidualne życia, które cenimy bardziej. Czuję oddzielność mimo jedności.

    Pisałem u ciebie ale zmieniłem nick z Wiatr na ten bo jestem w grupce tłumaczącej mangi ;) Ogólnie miałem też deja vu i uczucie, że tam powinienem być również.

    Dla mnie deja vu to tak jak w twoich postach z reinkarnacją. Czyli przypominanie sobie etapów jakie odgrywaliśmy jeszcze przed wcieleniem. Gdy dusza przed wcieleniem sobie przeżywa to przyszłe życie.

    Lęk wysokości też mam. Dużo mam lęków nawet wobec ludzi i ich relacji. Sądzę, że specjalnie wybrałem sobie za ojca ochroniarza, który mnie chroni. Z jednej strony chce usamodzielnienia z drugiej mnie chroni przed ludźmi i ich zachowaniem. Pokazywał i pokazuje jacy są.

    Moja początkowa wizja świata gdy byłem mały po prostu spokojny, wręcz naiwny itd legła pomału w gruz z każdy rokiem przebywania z rówieśnikami w szkole. Jednak wciąż to coś we mnie pozostało. Brak u mnie chęci walki by mieć coś dla siebie. Bardziej stwierdzenia "dobra weź sobie" itd.

    OdpowiedzUsuń