Stron

niedziela, 1 maja 2016

SUPERMANI II WOJNY ŚWIATOWEJ - Cz. II

POLAK i NIEMIEC


W tym temacie, chciałbym opisać największych bohaterów (Supermanów) II Wojny Światowej, którzy dokonywali rzeczy wprost niesłychanych, a dziś są już praktycznie zapomniani. Według mojej skromnej opinii, będzie to (na początek) - Polak i Niemiec (potem dojdą jeszcze Amerykanin i Rosjanin, oraz inni, gdyż te proporcje mogą ulec zmianie). Oczywiście nie uważam że lista bohaterów kończy się tylko na tych, wyżej wymienionych - takich ludzi było zapewne dużo więcej, nie o wszystkich jednak wiemy i nie każdego z nich historię potrafimy odtworzyć. Postaram się jednak opisać tych - o których już wiem, by odkopać ich z mroków historycznej niepamięci naszych czasów.



II

SUPERMAN:

CHRISTEN FRITZ

  



Drugim z Supermanów w tym moim cyklu, jest Oberscharführer (sierżant) - Christen (Krystian) Fritz.





Krystian Fritz urodził się w meklemburskiej wiosce - Wredenhagen - 29 czerwca 1921 r. w rodzinie chłopskiej. W 1939 r. w wieku 18 lat, zgłosił się na ochotnika do wojska, aby wziąć udział w wojnie z Polską, ale jego prośba została wówczas odrzucona przez Wehrmacht, ze względu na jego młody wiek. Jednak już w kilka miesięcy później (gdy złożył kolejną prośbę o powołanie do wojska i po krótkim przeszkoleniu), otrzymał przydział do 3 Dywizji Pancernej SS "Totenkopf" i wziął w jej szeregach udział w wojnie z Holandią, Belgią i Francją w maju i czerwcu 1940 r. Niczym szczególnym jednak nie wsławił się na froncie zachodnim. Prawdziwą sławę bohatera, zdobył dopiero po 22 czerwca 1941 r. czyli po inwazji Niemiec na Związek Sowiecki. Brał udział w inwazji od pierwszego jej dnia, ale dopiero dzień 24 września 1941 r. przyniósł mu nieśmiertelną sławę (choć potem oczywiście zapomnianą). Krystian był w obsłudze przeciwpancernej baterii. Wojska niemieckie, przyzwyczajone już do poruszania się po Rosji z prędkością 50 kilometrów na godzinę i brania w kleszcze większe jednostki sowieckie, a potem ich zaciskania, teraz, pod wsią Luzny, napotkały silny opór sowieckich czołgów.
 
Początkowo oddział Kristiana natknął się na kilka czołgów KV1 i już szykowano się do odpalenia pierwszych pocisków, gdy od strony wsi ukazały się inne, potężniejsze tanki - BT i T-34 (wówczas najlepszy sowiecki czołg i prawdopodobnie w tamtym okresie najlepszy czołg na świecie, choć niepozbawiony wielu technicznych usterek). Wywiązała się zażarta bitwa, lecz szybko okazało się, że pancerze sowieckich czołgów (szczególnie T-34), są odporne, nawet na wystrzeliwane pociski o kalibrze 75 milimetrów, z których to strzelał Kristian Fritz. Trzeba było strzelać do nich po kilka, nawet po kilkanaście razy, nim je unieruchomiono. Bitwę tę wygrywali Rosjanie, zabijając cały oddział Fritza. Zginęli wszyscy, poza ... nim samym. Kapral Fritz (wówczas był jeszcze kapralem), mimo to, nadal sam się bronił, przez trzy kolejne dni, używając wszystkiego co miał do dyspozycji, sam powstrzymywał rosyjskie ataki. Gdy 26 września, na pole walki pod wsią Luzny, przybyła niemiecka odsiecz, w postaci 3 Dywizji Pancernej Totenkopf (a konkretnie wysuniętych oddziałów piechoty motorowej Totenkopf), okazało się że Kristian Fritz, przez trzy dni w pojedynkę zniszczył aż 13 sowieckich czołgów i zabił ok. 100 żołnierzy wroga.




Jego bohaterstwo zostało następnie nagłośnione w całej Rzeszy, stał się prawdziwym "Aryjskim Wojownikiem w walce o niemieckość Wschodu", jak opisał go pewien propagandzista w "Völkischer Beobachter". (tak już na marginesie to jako ciekawostkę do tego określenia tylko dodam, że Hitler i jego kompani pisząc o "aryjskich wojownikach" oraz eksponując męstwo germańskich bohaterów, realnie mówili o Słowianach, gdyż to oni tworzyli podstawy wielu dzisiejszych państw w Europie, również Niemiec, to oni np. używali swastyki, jako słowiańskiego symbolu solarnego. Zresztą jakby ktoś nie wiedział, to powiem że największa bitwa starożytności, jaka się stoczyła w Europie, to była zapomniana - a w zasadzie w ogóle nieznana - bitwa w dolinie rzeki Tolęży - dziś rzeka płynąca przez Niemcy, Tollense - z ok. 1250 r. p.n.e. Mało tego, okazuje się że wojownicy, których kości odkopano - już 10 tys. kości przy przekopaniu zaledwie 450 m2 - po przebadaniu, ich profil genetyczny, całkowicie wymienia się z profilem genetycznym ... dzisiejszych Polaków. Wygląda więc na to że historię Europy należy zacząć pisać od początku z uwzględnieniem istnienia w starożytności potężnego Imperium słowiańsko-lechickich plemion na północy, które w pewnych okresach, potężniejszym bywało od Imperium Rzymskiego, a które dało początek środkowym, wschodnim, północnym i wraz z ludnością celtycko-romańską, zachodnim narodom Europy). W kolejnych dniach, tygodniach i miesiącach otrzymał Kristian kolejne przydomki: "Teutońskiego Rycerza", "Nordyckiego Bohatera", stał się ikoną SS. Otrzymał też, z rąk SS-Obergruppenführer Teodora Eicke - Żelazny Krzyż pierwszej klasy. Zorganizowano mu wizytę u samego Hitlera, podczas której führer wręczył mu osobiście Krzyż Rycerski.




Kristian Fritz, trafił do sowieckiej niewoli, dopiero po kapitulacji Niemiec w maju 1945r. (przekazany Sowietom przez Amerykanów, którzy pierwsi go uwięzili). Trafił (jak reszta byłych żołnierzy Wehrmachtu), do gułagu, gdzie w bardzo trudnych warunkach (okrutny mróz, tyfus, brak środków medycznych i marne wyżywienie, a dodatkowo ciężka praca fizyczna), przeżył dziesięć lat. W 1955 r. (po tym jak Adenauer wyprosił na Chruszczowie powrót żołnierzy z Rosji do Niemiec), wrócił do domu. Zmarł 23 września 1995 r. w wieku 74 lat w miasteczku Neusorg, gdzie się osiedlił.






CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz