Stron

czwartek, 21 lipca 2016

ANTYCZNE OPOWIEŚCI - Cz. VI - ŻYCIE SOKRATESA

"DALEKI JESTEM, NA ZEUSA OD

MNIEMANIA, ŻEBYM ZNAŁ PRZYCZYNY

TEGO WSZYSTKIEGO, JA NAWET TEGO

NIE JESTEM PEWNY, CZY KIEDY KTOŚ

DO JEDNEGO DODA JEDEN, TO CZY

WTEDY SIĘ Z TEGO JEDNEGO ROBI

DWA, CZY TEŻ DODANE I TO, DO

KTÓREGO DODANO, PRZEZ TO

ZŁOŻENIE RAZEM JEDNEGO Z DRUGIM

STAJĄ SIĘ DWA"

SŁOWA SOKRATESA Z "FEDONA" - PLATONA







 ATENY W CZASACH KYLONA, DRAKONA I SOLONA
(VII/VI wiek p.n.e.)
 



PS: Proces Alkmeonidów i ich wygnanie z Aten, miał miejsce w 621 r. p.n.e. a nie jak napisałem w poprzednim poście z tego tematu - w 617 r. p.n.e. Za pomyłkę przepraszam



Po stłumieniu buntu Kylona, władza ponownie wróciła do rąk wielkich rodów, czyli Eupatrydów, którzy w 621 r. p.n.e. (czyli ponad dekadę po buncie Kylona i krzywoprzysięstwie Megaklesa z rodu Alkmeonidów), zostali zmuszeni przez wciąż wzrastające niepokoje ludności, do osądzenia tego rodu i skazania go na wieczne wygnanie. Jak już wspomniałem w poprzednim poście, przekopywano nawet cmentarze, w poszukiwaniu kości dawno zmarłych przedstawicieli rodu Alkmeonidów i ... porzucano je na granicy Attyki, dla wiecznego pohańbienia. Żyjących zaś przedstawicieli tego, niegdyś potężnego rodu, wywłaszczono z jakichkolwiek dóbr i majętności i jako żebraków, przegnano z miasta i kraju. Alkmeonidzi zostali dodatkowo przeklęci i zabroniono im kiedykolwiek pojawiać się w granicach ateńskiego państwa. Wygnanie zhańbionego krzywoprzysięstwem (i nienawiścią bogów - jak sądzono), rodu, nie uspokoiło jednak obywateli, zaczęli oni domagać się spisania praw, które dotąd istniały jedynie w formie ustnej i były tworzone przez Eupatrydów i w ich interesie. 

Postanowiono więc wybrać człowieka, który wprowadzi pierwsze spisane prawo dla wszystkich obywateli polis. W owym 621 r. p.n.e. na nowo utworzony urząd tesmoteta, wybrano niejakiego Drakona, który dobrał sobie dwóch współpracowników - Zaleukosa i Charondasa. Drakon jednak nie przeprowadził kodyfikacji dotychczasowego prawa zwyczajowego, dotyczącego chociażby ustroju politycznego, tylko skupił się na jednym odcinku - wymiarze sprawiedliwości. Wprowadzone przez niego (i spisane) w tym temacie założenia prawne (szczególnie te, dotyczące zabójstw), obowiązywały (z pewnymi drobnymi modyfikacjami) aż do czasów Demostenesa (IV wiek p.n.e.). Dotychczas bowiem, najpoważniejsze przestępstwa, te dotyczące zabójstw, odbywały się w sądach danej fratrii lub fyli (czyli jednostek administracyjnych - fratria miała jeszcze swe zakorzenienie w kwestii rodowej posiadłości, natomiast fyla odpowiadała ziemi, na której dany człowiek się urodził). Natomiast jeżeli dochodziło do zbrodni pomiędzy przedstawicielami dwóch różnych fyl, wówczas sprawa była oddawana do sądu miedzyfylowego, zwanego Prytanejonem. Sędziami zaś byli czterej sędziowie, reprezentujący cztery fyle Attyki, zwani - "zynhylobasileis" ("czterej królowie fyl"). Drakon dodatkowo powołał do życia sąd apelacyjny, zwany - "ephetai", w skład którego wchodziło pięćdziesięciu jeden sędziów, wybieranych spośród ... Eupatrydów. Zarówno Prytanejon, jak i sąd apelacyjny, zajmowały się jedynie sprawami związanymi z rozlewem krwi, natomiast sąd Areopagu, bezpośrednio kwestiami zdrady stanu i działaniami na niekorzyść państwa (w tym przede wszystkim zdradą). Sądy fylowe zaś, całą resztą.

Prawo Drakona cechowała wielka surowość w wymierzaniu kar, np. w spisanym dokumencie, dotyczącym morderstwa jest zapisane: "Człowiek, który zabije drugiego nieumyślnie, musi iść na wygnanie". Sprawę tę badaliby "królowie" a pięćdziesięciu jeden sędziów apelacyjnych wydałoby wyrok wstępny. Byłaby również możliwość odstąpienia od tejże kary, jeśliby najbliżsi męscy krewni ofiary, zawarli zgodę z zabójcą i jego rodziną i nie wnosili pretensji. Jeśli zaś zabrakłoby najbliższych męskich krewnych, wówczas możliwe byłoby zawarcie zgody z dalszym (męskim) kuzynostwem ofiary, a w przypadku i ich braku, decyzja należałaby do dziesięciu męskich członków danej fratrii, w której narodził się zabity (oczywiście powołanych przez sędziów sądu apelacyjnego - ephetai). Co ciekawe, prawo łaski i prawo ścigania sądowego, było zarezerwowane jedynie dla członków danej fratrii (co oznacza że tylko najmożniejsi i najbogatsi, mogli realnie walczyć o sprawiedliwość, wcześniej samemu dostarczając przed sąd mordercę ich krewniaka. Mniej zamożni, którzy nie należeli do fratrii rodowych, nie mieli większej możliwości pochwycenia i dostarczenia oskarżonego przed sąd). A proces sądowy nie mógł się odbyć, póki nie dostarczono przed oblicze sędziów oskarżonego w danej sprawie (co ciekawe, próba pochwycenia sprawcy morderstwa, przez tzw.: "Orgeonów", czyli ludność nie należącą do eupatrydzkich rodów, byłaby również przestępstwem, gdyż prawo jasno mówiło, że tylko członkowie fratrii mogą dokonać aktu uprowadzenia oskarżonego i w tym przypadku dla ludności niemajętnej pozostawała tylko prośba, skierowana albo do rodziny oskarżonego o jego doprowadzenie, albo też do członków jakiejś fratrii - co oczywiście było niezwykle rzadkim zjawiskiem).




Niewiele więc w położeniu zwykłej (niemajętnej) ludności Aten się zmieniło. Prawa co prawda zostały spisane, ale i tak sprawiedliwości trudno było znaleźć przed sądami (pomimo niezwykle surowych kar), gdyż sędziami i tak byli Eupatrydzi i w przypadku morderstwa, dokonanego przez członka danego rodu (danej fratrii), na przedstawicielu Orgeonów (ludności niemajętnej), sądy w większości i tak uniewinniały sprawcę. Prawo więc i tak dotyczyło jedynie najbogatszych i wywodzących się z najszlachetniejszych rodów Ateńczyków. I tak mijały lata, aż wreszcie miasto nawiedziła straszna zaraza (595 r. p.n.e.). Władze Aten postanowiły więc wysłać posłów do Delf, prosząc o radę boga Apollona, co mają uczynić, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się zarazy? Na czele tej delegacji, stanął niejaki Nikiasz. Miał on usłyszeć od pytii delfickiej, że bóg Apollo jest bardzo niezadowolony z postępowania mieszkańców tego grodu i żąda aby "oczyścić miasto". "Jak to?" - zdziwili się ateńscy posłowie z Nikiaszem na czele, "przecież już dawno miasto nasze zostało oczyszczone, wygnaliśmy zeń przeklęty ród Alkmeonidów" - twierdzili. Pytia wówczas zadała im pytanie: "A skąd wiecie, czy ten czyn był bogu miły?". Ateńczycy poprosili o radę, co mają uczynić aby zadowolić Apollona? Pytia odparła: "Mieszka na Krecie mąż ukochany przez bogów, zwany Epimenidesem. W ciągu swego długiego życia, posiadł on bożą mądrość i teraz nie ma człowieka, który byłby bliższy bogom niż on. Zaproście go do Aten, a miasto wasze zostanie oczyszczone z plamy która je skalała".

Tak też uczyniono, natychmiast wysłano delegację na Kretę, która miała sprowadzić sędziwego Epimenidesa do Aten. Gdy tylko ten przybył do miasta, natychmiast nakazał zwołać wiec wszystkich mieszkańców u podnóża Areopagu i gdy to się już stało, przemówił do nich tymi słowy: "Bóg nie pragnie waszego cierpienia, lecz chce przebaczenia. Dopuściliście się jednak strasznej zbrodni, która sprowadziła na was boży gniew. Aby uzyskać przebaczenie i zmiłowanie Apollona, musicie jej zadośćuczynić. Wasi współobywatele Alkmeonidzi dość już się nacierpieli, niechże wracają do kraju. Krew przelana musi być odkupiona, a w jaki sposób, oto wam oznajmię. Sprowadźcie na skałę Areopagu stado jagniąt czarnych i białych, one podejmą wasze grzechy. Tak obarczone grzechem niechaj rozejdą się, gdzie które zechce, gdziekolwiek zaś które z nich legnie, tam złożycie je na ofiarę właściwemu bogu". Ateńczycy słuchali tych słów w milczeniu, lecz w pewnym momencie ów Nikiasz przerwał je i zapytał: "Dostojny starcze, my składamy ofiary na ołtarzach bogom w przypadłe im święta, skąd będziemy wiedzieli jakiemu bogu mamy poświęcić to które legnie w jakimś nieznanym nam miejscu". Epimenides nie odpowiadał, więc Nikiasz sprecyzował swe pytanie: "Czy mamy je złożyć Atenie, Eryniom czy też Apollinowi?". I na to pytanie przez dłuższy czas ów starzec nie odpowiadał, odwrócił się w stronę zachodzącego słońca i przez jakiś czas dumał zamyślony. Wreszcie odparł: "Ofiarujcie je ... bogu nieznanemu". Tak też się stało, wzniesiono w Atenach u podnuża Areopagu, ołtarz - "Boga Nieznanego" (co ciekawe - gdy w ok. 650 lat potem, do Aten przybył niejaki Paweł z Tarsu, by nauczać Ateńczyków o Chrystusie, zauważył ów ołtarz i był nim mocno skonfundowany: "Jakiemu to Bogu oddawaliście cześć przy tym ołtarzu? zapytywał, lecz mieszkańcy nie potrafili dać mu na to pytanie satysfakcjonującej odpowiedzi. Wówczas Paweł stwierdził: "Ateńczycy, ze wszystkiego widzę że jesteście szczególnie pobożni, oddajecie bowiem cześć Bogu, o którym nie macie pojęcia, a którego Dobrą Nowinę ja Wam przynoszę").


ATENY W CZASACH PERYKLESA 
(V wiek p.n.e.)



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz