OD NIEPODLEGŁOŚCI DO ZNIEWOLENIA
(1914 - 1945)
Chciałbym
teraz zaprezentować dość skrupulatną historię odzyskania przez Polskę
wolności i stworzenia silnego, niepodległego państwa (jak mawiali
piłsudczycy już po zakończeniu II Wojny: "Myśmy myśleli, że ta Polska
która powstała, że ona już teraz będzie zawsze - ale to nie tak, o
Niepodległość trzeba się bić każdego dnia na nowo"), oraz
niesamowitego polskiego wkładu w największy
konflikt militarny naszych dziejów - II Wojny Światowej. Nosiłem się z
tym pomysłem już od
jakiegoś czasu, bowiem chciałbym by już nigdy nie próbowano podważyć
polskiego wysiłku militarnego i obarczać
odpowiedzialnością nie tylko za zagładę w czasie wojny narodu
żydowskiego. Materiały które tu przedstawię są dość obfite, zaprezentuję
tutaj dokumenty i oświadczenia agencji informacyjnych, oraz
swoją własną opinię na temat danych wydarzeń, z tzw.: "alternatywnym
scenariuszem", zakończenia poszczególnych działań, bitew czy większych
operacji militarno-politycznych. Piszę to także jako że w jakiejś części
w mych żyłach płynie niemiecka krew, a ja sam utrzymuję
kontakty z tzw.: "niemiecką linią mojej rodziny".
VARIA
MIECZYSŁAW STARZYŃSKI
"BO WYŚCIE NAM ZIEMIĘ ZABRALI"
Lato 1898 r. W Łowiczu, niedaleko kamienicy przy ulicy Zduńskiej 34, w piaskownicy bawi się trójka dzieci - dwóch chłopców, bracia (ośmioletni) Romek i (siedmioletni) Miecio, oraz (sześcioletnia) dziewczynka, Rosjanka Wiera, córka rosyjskiego oficera, zamieszkującego po sąsiedzku w owej kamienicy naprzeciw mieszkania rodziców obu chłopców. Dzieci bawią się w piaskownicy przed domem prawie każdego pogodnego dnia, lecz pewnego razu ma tam miejsce dziwna sytuacja. Mianowicie Miecio, który poprzedniej nocy przysłuchiwał się jak jego mama opowiadała Romkowi o rozbiorach Polski i Powstaniu Styczniowym (w którym miał zginąć jej starszy brat, wówczas piętnastoletni uczeń gimnazjum w Pińczowie), podchodzi do dziewczynki i poważnym tonem oświadcza jej, że odtąd on już nie będzie się z nią bawił w piaskownicy. Na pytanie Wiery dlaczego nie? odpowiedział: "Bo wyście nam ziemię zabrali". Dziewczynka była zdezorientowana i nie wiedziała o co dokładnie chodzi, zaraz też zaczęła się tłumaczyć, że ona wcale nie brała piasku z jego strony i bawi się tylko swoim, lecz Miecio pozostał nieprzejednany w swym postanowieniu.
Efekt był taki, że Wiera się popłakała i poszła do domu, gdzie o wszystkim powiedziała swojej mamie. Ta, kolejnego dnia spotkawszy mamę Miecia i Romka, stwierdziła że bardzo niebezpiecznie jest wychowywać dzieci w "takiej nienawiści". Sprawa jednak szybko rozeszła się po kościach, szczególnie że starszy brat wkrótce poszedł do szkoły - rosyjskiej szkoły (gdyż innej nie było), a tam nawet nieobowiązkowa nauka języka polskiego, była prawdziwą męką, gdy wciąż słyszał swego wykładowcę - Aleksandra Aleksandrowicza Macenkę, uczącego właśnie języka polskiego, który wciąż krzyczał: "pieriewodi na russkij" ("tłumacz na rosyjski"). Nienawidził tej szkoły, nie uczęszczał do biblioteki szkolnej, prawie nie korzystał (tyle co na lekcjach), z rosyjskich podręczników, a kupował sobie polskie książki m.in.: do matematyki i nauk przyrodniczych, by przyswajać polską terminologię, zaczytywał się też w Trylogii Sienkiewicza, "Popiołach" Żeromskiego i powieściach z epoki napoleońskiej Gąsiorowskiego. Owi Roman i Miecio to późniejsi podpułkownicy Wojska Polskiego - Roman i Mieczysław Starzyńscy, bracia ostatniego, zamordowanego przez Niemców w grudniu 1939 r. przedwojennego prezydenta Warszawy - Stefana Starzyńskiego.
Cz. I
RUSYFIKACJA
ROSYJSKA SZKOŁA
"BÓG WYRZEKŁ SŁOWO - "STAŃ SIĘ",
BÓG I - "ZGIŃ" WYRZECZE,
KIEDY OD LUDZI WIARA I WOLNOŚĆ UCIECZE.
KIEDY ZIEMIĘ DESPOTYZM I DUMA SZALONA,
OBLEJĄ, JAK MOSKALE REDUTĘ ORDONA,
KAŻĄC PLEMIĘ ZWYCIĘZCÓW ZBRODNIAMI ZATRUTE
BÓG WYSADZI TĘ ZIEMIĘ - JAK ON SWĄ REDUTĘ!"
"WSZYSTKO CO DLA DUSZY DZIECIĘCEJ BYŁO ŚWIĘTE I DROGIE, PODDANE BYŁO POGARDZIE I PONIŻENIU. SZLACHETNIEJSZE I WRAŻLIWSZE DUSZE WPLATANO W KOŁA MĘKI, SŁABSZE WYRZUCANO NA ŚMIETNISKO UPODLENIA. NA WSPOMNIENIE TYCH CZASÓW NAM, WYCHOWANKOM TEJ SZKOŁY, NA USTA CISNĄ SIĘ PRZEKLEŃSTWA"
JÓZEF PIŁSUDSKI
Rosyjska szkoła (podobnie jak administracja imperialna, wojsko rosyjskie, policja carska, cerkiew prawosławna czy nawet architektura), była jedną z kluczowych elementów rusyfikacji Polaków, zamieszkałych w Kongresówce, czy raczej w tzw.: "Priwiślińskim Kraju". Szkoła ta, była nachalną, przytłaczającą i wszechobecną próbą upokorzenia polskiego
narodu i narzucenia mu rosyjskiej wizji dziejów, tak by stał się
lojalnym poddanym imperium carów. Oczywiście na lekcjach (nawet lekcjach języka polskiego), mówiono w języku rosyjskim, a za najmniejsze odstępstwo od tej reguły groziło uwięzienie "w kozie", a jeśli dany uczeń nadal nie
przestrzegałby owych zasad - mógł zostać na stałe relegowany z uczelni. Rosyjscy wykładowcy skrupulatnie przykładali się do tego, by w młodych ludziach zabić jakiekolwiek oznaki buntu przed twardym ruskim knutem i bezwzględnym posłuszeństwem carowi. Byli więc grubiańscy i powierzchowni, a także skrupulatnie trzymający się przepisów, nakazów i zakazów (gdy jeden z uczniów zadał pytanie rosyjskiemu wykładowcy, dlaczego nie można rozmawiać po polsku nawet w czasie wolnym od lekcji, ten krzyknął do niego w gniewie: "Żrecie rosyjski chleb, korzystacie z wszystkich praw obywatela cesarstwa i nie chcecie mówić po rosyjsku?").
Polskość obrażano na każdym kroku, np. na wykładach uczniowie mogli się
dowiedzieć że obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie, jest obrazem
prawosławnym i został wykonany jako ikona, tylko później "podli Polacy"
wykradli obraz i uznali go za katolicki. Do tego dochodziły inne szykany, jak choćby zmuszanie uczniów do całowania prawosławnego krzyża, trzymanego przez popa w czasie lekcji. Podczas takich "akcji" do sali zwoływano po kilku nauczycieli (aby obserwowali uczniów kto całuje a kto nie), by potem można było wyciągnąć wobec niepokornych określone sankcje, jak choćby obniżenie oceny z zachowania (a nawet z zajęć), lub ... zamknięcie po lekcjach w szkolnej kozie. Nauczyciele mieli nawet specjalny dodatek pieniężny, za "działalność rusyfikacyjną" i wielu specjalnie przysłuchiwało się uczniom w czasie przerw lekcyjnych, czy aby na pewno rozmawiają po rosyjsku.
Z PAMIĘTNIKA BRONISŁAWA PIŁSUDSKIEGO
(BRATA JÓZEFA "ZIUKA")
"Czwartek 10 lutego 1883 r. - Focht dziś przypomniał, by mówić po
rusku, w gimnazjum i na ulicy uczniowie jedni z drugimi muszą także
mówić po rusku. Zaczęliśmy u niego rozpytywać o różne detale i na koniec
zapytał ktoś, czemu nie pozwalają po polski mówić? On skoczył jak
oparzony i krzyczał: "Wy żriotie russkij chleb, polzujetieś wsiemi
prawami russkowo grażdanina i nie chotitie goworot po russki".
"Poniedziałek 14 lutego -
"Nowoczadow oddał greckie kajeta, u mnie 2 plus, a u Ziuka, Achmatowicza
i Lenartowicza po 2 za to, że spisywali".
"Poniedziałek
7 marca - Całe gimnazjum zajęte, bo dyrektor chory bardzo, już trzy
ataki apopleksji miał, więc życie jego wisi na włosku. Ziuk uciekł z
historii, choć odradzałem mu, bo można kiedykolwiek popaść się za to.
Ale tym razem udało mu się, i to podwójnie, bo widział się ze Stefcią
dłużej niż ja (...) Ziuk chodził dziś do cioci Hołowniny czytać "Pana
Tadeusza" (...) opowiadał wieczorem, że ciocia (a więc i Stefera po
cichu) zachwycała się jego czytaniem".
"Sobota 12 marca - Pigulewski
oddał dziś drugie ćwiczenie, za te dostałem ja i Ziuk po dwójce.
Wstydził nas, że takie podajemy ćwiczenia (...) Dziś urządziliśmy czaty
na Stefcię, by dowiedzieć się, kiedy ona wychodzi od Hermana, i my we
trzech mieliśmy stać każden po pół godziny. Ziuk stał pierwszy od 4 do
pół do piątej i doczekał się Stefci (...) Ziuk był strasznie
niezadowolony, że ja przez całą drogę szedłem koło Stefci. Odpychał
mnie, ale to nie udawało się".
"Czwartek
31 marca - Ziuk poduczył się lekcji (...) poszedł do cioci na czytanie.
Z opowiadań jego wnoszę, że ciągle on podnosi się w tamtym domu i akcje
jego daleko wyżej stoją niż moje. Już mój kryzys nastąpił w połowie
tańców, a teraz czas jego panowania. Czasem jestem tak zły na ciocię i
na Stefcię, taka żądza zemsty we mnie pała, że wymyślam różne rzeczy,
jak im dopiąć, i nie wiadomo, jakie myśli przychodzą do głowy. Coraz
jaśniej teraz widzę, że trzymam się za poły Ziuka, a oni mnie mają tylko
za brata Ziuka".
"Poniedziałek 10 maja - U Busza
nic nie robiliśmy (...) Później zaczęła się dyskusja co do pochodzenia
człowieka, religii. Na koniec wszyscy we trzech zgodziliśmy się na
jedno, że u człowieka główną rolę gra moralność. Że religia i wszystkie
przepisy są dla ludzi bez rozumu i wykształcenia, jest to ich postrachem
i chroni od zepsucia, a człowiekowi rozumnemu trzeba tylko postępować
moralnie".
"Niedziela
15 maja - Koronacja cesarza Aleksandra III. W mieście wystrzały, dzwony
w cerkwiach. Kazali po dwie świece palić w każdym oknie, trzeba będzie
pilnować te świece".
"Poniedziałek 16 maja - Popędzili nas wszystkich do Spaskiej cerkwi. Cała ucząca się młodzież była zebrana".
"Piątek
20 maja - Ziuk dziś z rana gniewał się na mnie strasznie, choć mówił,
że na durniów nigdy nie gniewa się, za to, że wykrzyczałem go, że bez
uwagi bije się i dziś Buszowi dał z całej siły w policzek za to, że ten
dotknął jego twarzy kajetem".
"Poniedziałek
23 maja - Ja powtarzałem ciągle algebrę i później poszedłem na egzamin.
Dziś pytali się z końca, więc nas prędzej pytali. Ja wyciągnąłem 14
bilet, ale odpowiadałem 17. Odpowiadałem prawie bez omyłki, Ziuk daleko
gorzej odpowiadał, ale mu postawili 4, a mnie 3".
"MAJĄC LAT SIEDEM CZY DZIESIĘĆ, POSTANOWIŁEM SOBIE, ŻE GDY TYLKO SKOŃCZĘ LAT 15, A WIĘC OSIĄGNĘ WEDŁUG MEGO ÓWCZESNEGO MNIEMANIA SZCZYT DOROSŁOŚCI, TO ZROBIĘ POWSTANIE I WYPĘDZĘ MOSKALI ..."
JÓZEF "ZIUK" PIŁSUDSKI
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz