KIM BYŁ NAJBARDZIEJ TAJEMNICZY
"RÓWIEŚNIK" JEZUSA?
Za młodu Apoloniusz był niezwykle przystojnym młodzieńcem, który podobał się wielu dziewczętom z Ajgaj i z innych miast Imperium Rzymskiego, które potem Apoloniusz odwiedzał (co ciekawe, według channelingów Apoloniusz pochodził z galaktyki Andromedy i przed swymi narodzinami w ludzkiej postaci, miał objawić się swojej przyszłej matce oraz poinformować ją że wkrótce powije dziecię. Gdy strwożona kobieta zapytała się owej świetlistej postaci - którą wzięła za boga, kogo urodzi - chłopca czy dziewczynkę, postać odparła: "Urodzisz mnie" - o pozaziemskim pochodzeniu Apoloniusza z Tiany i tego co na ten temat mówią channelingi, opowiem wkrótce, teraz wróćmy zaś do opisu ziemskiego żywota naszego bohatera). Gdy skończył dwudziesty rok życia (ok. 22 r.), zmarł jego ojciec (matka zmarła trzy lata wcześniej, w roku 19), pozostawiając znaczną fortunę, której Apoloniusz nie przyjął, przekazując ją swemu bratu i reszcie swej rodziny. Nadal też mieszkał w Ajgaj.
Nie wiadomo gdzie Apoloniusz mieszkał w Ajgaj, ale wiadomo że raczej miał wszystko, co było mu potrzebne, a wszelkie nadwyżki wszelakich dóbr, które trafiały do jego rąk - po prostu rozdawał innym ludziom. Apoloniusz już jako młody chłopak, zaczął nauczać, że nie należy zwracać się w świątyniach do bogów z prośbą o bogactwo, władzę oraz inne dobra tego świata. Uważał też że ludzie popełniają błąd, nieumiejętnie się modląc. Wychodził bowiem z założenia że bogów należy prosić o to co słuszne i pozytywne i że nie należy zaprzątać sobie głowy wszelkimi innymi drobiazgami tego świata, takimi jak złe myśli, które według niego niszczyły spokój duszy. Co ciekawe, mieszkając w Ajgaj prawie całe dnie spędzał w ... świątyniach, gdzie niestety bardzo często spokój jego duszy był często wystawiany na próbę. Raz na przykład, gdy do Ajgaj przybył bogaty Asyryjczyk. Był to młody człowiek, który jednak cierpiał na puchlinę wodną i przyjechał tu, aby w sławnej świątyni boga Asklepiosa, złożyć ofiarę i pomodlić się o zdrowie. Tak więc we dnie ów bogaty asyryjski młodzieniec składał bogu ofiary, zaś nocami ... upijał się do nieprzytomności podczas orgii, na które sprowadzał sobie tabuny miejskich prostytutek. Potem trzeźwiał i gdy łapały go bóle, udawał się do świątyni znów składając bogatą ofiarę w intencji swego uzdrowienia.
Niestety - jego ofiary nic nie dawały, ból jak był, tak był - choroba nie ustępowała. Nie wiedząc dlaczego bóg tak go każe i nie przynosi ukojenia, zaczął szukać rady wśród miejscowych (ponieważ był majętny, zawsze otaczał go tłumek "przyjaciół" chętnych przekazać swą radę w zamian za drobną opłatę). Ktoś więc pokierował go do Apoloniusza, który dość często przebywał właśnie w świątyni Asklepiosa. Asyryjczyk podszedł do Apoloniusza i zapytał czy ten jest w stanie pomóc mu w jego chorobie. Apoloniusz zgodził się pomóc, ale od razu zapytał: "Jak bardzo chcesz wyzdrowieć?" Asyryjczyk odparł że bardzo tego pragnie, jednak bóg w ogóle mu w tym nie pomaga, tak jakby radowało go jego nieszczęście. Na te słowa Apoloniusz bardzo się oburzył i krzyknął: "Milcz! Bóg daje zdrowie, ale tylko tym, którzy naprawdę chcą wyzdrowieć. Ty zaś tego nie pragniesz, choć mówisz że jest inaczej. Prowadzisz rozpustny tryb życia, a swe wodniste i osłabione wnętrzności napychasz jeszcze winem i jedzeniem. Zupełnie jakbyś błoto wrzucał do wody". Asyryjczyk zdumiony taką przemową (nikt bowiem nigdy nie potraktował go w taki sposób, każdy raczej starał się mu ulegać, aby tylko wyciągnąć z tego jakąś korzyść dla siebie), zaprzestał dalszych nocnych biesiad i zmienił swój styl życia co wkrótce ... poskutkowało ustąpieniem trapiącej go choroby.
Innym razem pogrążonemu w swych myślach Apoloniuszowi, złożył nieprzystojną ... seksualną propozycję, pewien majętny mieszkaniec Ajgaj (jak już wspominałem, Apoloniusz, odznaczający się za młodu piękną budową twarzy i ciała, cieszył się powodzeniem nie tylko wśród dziewcząt, ale także starszych kobiet i również mężczyzn. Zresztą większość miast, jakie odwiedził w Azji Mniejszej w tym czasie, uważał za do głębi "zniewieściałe"), co również wyprowadziło młodzieńca z równowagi i prawie rzucił się na owego mężczyznę z pięściami. Innym znowu razem, młody Apoloniusz znów przebywając w świątyni Asklepiosa (wydaje się wręcz że spędzał tam tak dużo czasu, iż prawie że mógłby tam mieszkać), ujrzał, jak strugami płynie po świątynnej podłodze krew, wylewająca się wręcz ze stosów ofiarnych zwierząt, jakie kolejni ofiarodawcy składali bogu. Nikt (w tym również kapłani boga Asklepiosa), nie przejmował się tym, aby najpierw uprzątnąć ołtarz ofiarny, nim dopuści się do niego kolejnych wiernych z ich ofiarami Tak więc na ołtarzu leżały najróżniejsze zwierzęta (w tym woły, owce i wieprze), rzucone jeden na drugiego, przy czym broczący po kostki w krwi kapłani, brali poszczególne martwe (lub konające) zwierzęta i na oczach zgromadzonych w świątyni ludzi, obdzierali je ze skóry.
Spieszono się, bowiem już czekała kolejka wiernych, którzy prócz zwierząt przeznaczonych na ofiarę, nieśli również najróżniejsze dary dla boga (w tym przedmioty wykonane ze złota, srebra i drogich kamieni), które po zamordowaniu zwierzęcia, kapłani zabierali w intencji ofiary. Ten morderczy proceder bardzo się Apoloniuszowi nie podobał i często przeciwko niemu protestował u kapłanów (potem, już w wieku starczym, będzie on objeżdżał kolejne świątynie i pouczał kapłanów aby nie składali krwawych ofiar ze zwierząt, gdyż jak twierdził bogom takie ofiary nie są potrzebne. Jeśli już naprawdę chcą coś poświęcić na ołtarzach ofiarnych, niech to będą przynajmniej owoce lub warzywa, choć i tego według Apoloniusza nie powinno się składać, gdyż bogowie nie pragną naszych fizycznych darów, a jedynie to co możemy ofiarować im swym życiem i postępowaniem.
O takim nauczaniu i stosunku Apoloniusza do krwawych ofiar, wiadomo chociażby z wizyty, jaką złożył już w latach 70-tych I wieku w Egipcie, a konkretnie w tamtejszej świątyni w Leontopolis. Kapłan bogini Bastet, który niedawno składał ofiary na ołtarzu, nie zdążył zmyć krwi nie tylko z samego ołtarza, ale także ... ze schodów wiodących do świątyni. Apoloniusz - już wówczas okryty sławą mędrca i cudotwórcy - bardzo oburzył się na ten widok i stwierdził że należy zrezygnować z takich praktyk. Stary egipski kapłan, który mimo wszystko nie chciał być pouczany, zapytał się Apoloniusza: "Skąd ty, cudzoziemcze wiesz że nasza bogini nie pragnie krwi?", na co Apoloniusz odparł: "A skąd ty wiesz że tego pragnie? Powiedziała ci o tym?" Kapłan nic nie odpowiedział, a Apoloniusz dodał, że jeśli ktoś bardzo chce złożyć bogini ofiarę w postaci np. wołu czy owcy, to niech ... zrobi ciasto w kształcie tego zwierzęcia i ofiaruje go w świątyni, gdyż jak dodał: "Nie wolno plamić ołtarzy krwią, albowiem ciastko z miodem, kadzidło i hymn pochwalny milsze są bogom od stu zwierząt tłustych, nożem zarżniętych". Mieszkańcy miasta (którzy w orszaku powitalnym odprowadzali Apoloniusza do świątyni bogini Bastet), uznali że to właśnie on, a nie ich kapłan ma w tej sprawie rację - wkrótce też zaprzestano w tej świątyni składania krwawych ofiar, zastępując je darami zrodzonymi z ziemi, lub wypiekami prosto z pieca.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz