Stron

niedziela, 11 września 2016

RZECZPOSPOLITA ZWYCIĘSKA - Cz. I

WOJNA Z NIEMCAMI 1939 r.

JAK MIAŁA WYGLĄDAĆ W 

POLSKICH ZAŁOŻENIACH WOJENNYCH

 




"LATAMI BĘDZIE CHODZIŁ W BELWEDERZE PIŁSUDSKI.
NIGDY NIE UWIERZY W TRWAŁOŚĆ.
I BĘDZIE MRUCZAŁ: "ONI NAS NAPADNĄ"
KTO? I POKAŻE NA ZACHÓD NA WSCHÓD"

FRAGMENT "TRAKTATU POETYCKIEGO" CZESŁAWA MIŁOSZA
  

Jak miała wyglądać wojna z Niemcami Anno Domini 1939? Najprostszą i najbardziej infantylną a także niewiele mówiącą odpowiedzią byłoby - Oczywiście mieliśmy zwyciężyć. Ale jakie konkretnie były plany wojenne na wypadek konfliktu z Niemcami w 1939 r. i co zakładały? No, to już nie jest takie proste i oczywiste. Trzeba też powiedzieć że polskie dowództwo nie było wcale (przynajmniej nie w większości), tak bardzo zaślepione mrzonkami o "polskiej potędze" i "rozjechaniu Niemców" i brało pod uwagę bardzo rożne scenariusze działań militarnych - w tym również i klęskę wrześniową, która ... wcale nie miała być klęską, a jedynie: "Czasowym zajęciem części lub całości polskiego terytorium przez nieprzyjaciela". Nawet taka sytuacja strategiczna, jak zajęcie całej Polski przez Niemcy (co według mnie nie wchodziło w rachubę z różnych względów - jak choćby anarchii panującej w Wehrmachcie we wrześniu 1939 r. czy skumulowania po 3 września, praktycznie wszystkich jednostek w centrum kraju, skąd można było nie tylko bronić się miesiącami, ale przeprowadzać udane kontrofensywy), nie miała spowodować klęski, lecz jedynie opóźnić nieuniknione zwycięstwo i wcale nie chodziło tutaj o jakieś mrzonki, czy marzenia o potędze, lecz było to zbudowane na solidnych podstawach i przemyśleniach geostrategicznych. Polska (u boku Francji i Wlk. Brytanii), miała tę wojnę wygrać i nie tylko powrócić do swych granic, lecz znacznie je rozszerzyć kosztem pokonanych Niemiec i wziąć po zakończeniu wojny udział w okupacji części niemieckiego terytorium.

 






 VARIA


"ZA PIĘTNAŚCIE LAT DORÓWNACIE LONDYNOWI"





To co przedstawiłem powyżej, to piętnastoletni plan ekonomicznej rozbudowy Polski, opracowany przez ministra skarbu Eugeniusza Kwiatkowskiego (i ludzi z jego otoczenia), który miał się rozpocząć w 1939 r. i trwać do 1954 r. Były to bardzo ambitne i niezwykle ciekawe plany modernizacji kraju, zakładające w przeciągu najbliższych piętnastu lat, gruntowne unowocześnienie poszczególnych gałęzi gospodarki, tak aby nie tyle "doścignąć" Zachód Europy, ale wręcz ... go prześcignąć (temu właśnie miały służyć kolejne "trzylatki" tego planu, wymienione na plakacie). Dziwne, niesamowite, niemożliwe zapytamy, lecz ja odpowiem paradoksalnie, że możliwość dogonienia, a nawet przegonienia Zachodu - BYŁA MOŻLIWA. Może nie w przeciągu 15 lat, lecz 30 do 50 i oczywiście przy założeniu, że w tym czasie w naszej części Europy, nie wybuchłby żaden większy konflikt międzynarodowy. Zresztą takie opinie dotyczące naszego kraju nie były w międzywojennej Europie wcale odosobnione. Pod takim jak wyżej przytoczony tytułem, ukazała się w Ilustrowanym Kurierze Codziennym (popularnym IKC-u) dnia 21 stycznia 1938 r., relacja Anglika zamieszkałego w Polsce, który przewidywał że w przeciągu kolejnych piętnastu lat Polska pod względem gospodarczym i przemysłowym dorówna Wielkiej Brytanii.




Oczywiście taka opinia obcokrajowca o naszym kraju, nie należała wcale do rzadkości. W 1940 r. (gdy Polska znajdowała się już pod okupacją niemiecką), w Wielkiej Brytanii ukazał się film o Polsce (który pierwotnie był kręcony jeszcze w 1938 r., potem jednak musiano pokazać również samą okupację, chociaż i tak nie została ona przedstawiona w takiej formie jaką naprawdę przybrała na ziemiach polskich i w całej Europie Wschodniej). Film pt.: "This is Poland", został także w 1942 r. wyświetlony w Stanach Zjednoczonych. Polska jest tam przedstawiona jako sympatyczny kraj, sympatycznych ludzi o wysokiej kulturze, zaś Warszawa jako przeurocze, eleganckie miasto (notabene należy dodać, co o Polakach mówił amerykański reżyser i fotograf - Julien Bryan, który w tych krwawych dniach września 1939 r. przebywał w Warszawie: "Polacy! Gdyby Spartanie odżyli i zobaczyli wasz heroizm, schyliliby przed wami czoło. Będąc 7 miesięcy jako żołnierz pod Verdun nie spotkałem się z taką postawą. Naród taki nie może być zwyciężony").


"THIS IS POLAND"


Zresztą opinia o Polsce w międzywojniu była wyjątkowo wysoka. Warszawę nazywano "Paryżem północy", ceniono polską gościnność, uprzejmość, elegancję a także polską bitność, odwagę i polskie wynalazki, które przecież używamy do dziś, nie mając niejednokrotnie pojęcia kim byli ich autorzy - takie jak wycieraczka samochodowa (Józef Hoffman), ręczna kamera filmowa (Kazimierz Prószyński), harmonogram, czyli uporządkowanie czasu pracy (Karol Adamiecki), lampa naftowa, używana na świecie aż do czasu odkrycia żarówki (Ignacy Łukasiewicz), a także peryskop odwracalny - montowany w polskich czołgach 7 TP i okrętach wojennych, przed wybuchem II wojny światowej (Rudolf Gundlach), a także obrotowa wieżyczka czołgu (polskie czołgi jako jedyne przed wrześniem 1939 r. wyposażone były w obrotowe wieżyczki czołgów), kamizelka kuloodporna (Jan Szczepanik), wyrzutnia pocisków (Władysław Świątecki), wykrywacz min (Józef Kosacki), oraz niezwykłe pistolety i karabiny produkowane w latach 30-tych. 




Mowa tu oczywiście o polskim oficerskim pistolecie Vis, do dziś wyjątkowej broni, na której wzorowano się w armiach niemieckiej, sowieckiej, francuskiej, brytyjskiej a nawet amerykańskiej. Zaś nasz karabin przeciwpancerny wz.35 "Urugwaj", był prawdziwym cudeńkiem, niepowtarzalnym majstersztykiem (i to w sytuacji gdy podobne do "Urugwaju" karabiny przeciwpancerne posiadały i inne armie świata - żadne z nich jednak nie były w stanie równać się z nim, zarówno pod względem technicznym jak i militarnym. Bowiem pocisk wystrzelony z tej broni, czynił niewielką szkodę przebijając pancerz czołgowy, powodując jedynie małą dziurkę, lecz eksplodował dopiero w środku zabijając całą załogę od wewnątrz, bez potrzeby niszczenia czołgu).

Oczywiście to jedynie niewielka część polskich wynalazków sprzed wybuchu II wojny światowej, tych najsławniejszych i najbardziej znanych, było ich jednak znacznie więcej. W ramach programu "Laboratorium" z 1934 r. a potem działań o kryptonimie "Akcji N", w latach 1934-1944 stworzono w Niemczech (i przez pewien okres także w Związku Sowieckim), potężną organizację wywiadowczą, która bazowała na ludziach mieszkających w Niemczech od dawna, lub nawet tam urodzonych. Ci ludzie prowadzili normalne życie, żyli w swoich społecznościach, niekiedy byli także aktywni w partiach NSDAP i WKPb - po prostu pracowali w charakterze "śpiochów". To właśnie oni stworzyli w czasie wojny, potężną, zakonspirowaną antyhitlerowską organizację w Niemczech. Drukując ulotki i gazety w języku niemieckim, nawoływali naród niemiecki do opamiętania się nim będzie za późno, do wystąpienia przeciw Hitlerowi i jego "bandzie", która zagrabia i marnotrawi niemiecką pracę i poświecenie żołnierza na frontach tej wojny". Gazetki te docierały także na front, do żołnierzy i wyrabiały w nich przekonanie że oto stworzył się silny antyhitlerowski ruch w Niemczech. Oczywiście wywiad niemiecki zdawał sobie doskonale sprawę kto stoi za tymi hasłami, wiedzieli dobrze że tworzy je "polska grupa", nie rozgłaszali tego jednak, nie chcąc by wytykano im nieudolność (gdyż oto podbity naród, był w stanie stworzyć potężną i praktycznie jedyną siatkę agenturalno-informacyjną w Niemczech).

II Rzeczpospolita była państwem które budowali Polacy od 1918 r. praktycznie od podstaw, a już w 1938 r. państwo to było jednym z kluczowych graczy na europejskiej scenie politycznej, z rosnącą w górę gospodarką, coraz silniejszym przemysłem (w 1918 r. na ziemiach polskich nie było praktycznie niczego, wszystko zostało podczas I wojny światowej zrabowane przez przetaczające się przez ziemie polskie, kolejne armie - rosyjska, niemiecka i austriacka, a to, co nie nadawało się do wywiezienia zaborcze armie skrupulatnie niszczyły, by nie wpadły w ręce wroga), prężną i wciąż unowocześnianą armią (w 1938 r. - Wojsko Polskie zajmowało 4 pozycję w Europie i 7 na świecie pod względem liczebności, wielkości dywizji i nowoczesności sił zbrojnych). Co się tyczy armii II Rzeczypospolitej Polski, to należy nadmienić, że żaden środkowoeuropejski kraj (począwszy od Szwecji i Finlandii, a skończywszy na Grecji i Bułgarii), nie dysponował armią liczniejszą, ani silniejszą od polskiej. Takiej armii nie posiadała także i Czechosłowacja.

Dziś bowiem panuje pogląd (często powielany przez historyków), że armia czechosłowacka, była jedną z najnowocześniejszych w Europie i znacznie lepszą od polskiej. Podaje się że w 1938 r. Czechosłowacy zmobilizowali i rozlokowali nad granicą z Niemcami w Sudetach ... 2 mln. żołnierzy. Skąd takie liczby ja się pytam i jak niewielka liczebnie Czechosłowacja (ok. 15 250 000 mieszkańców w 1937 r.), byłaby w stanie osiągnąć taki stan ilościowy armii - 14% ludności? W rzeczywistości Czesi zmobilizowali jakiś 1 milion żołnierzy (43 dywizje), przeciwko 80 niemieckim. Czesi posiadali 3200 dział (w ogromnej większości starszego typu z czasów I wojny światowej), Polska prawie 4000 (w tym nowoczesne armaty przeciwlotnicze "Bofors"). Armia czeska posiadała łącznie 558 czołgów i samochodów pancernych, podczas gdy samych czołgów miała Polska 900 i ponad 100 pojazdów pancernych. Podstawowy czeski czołg to LT-35, pojazd pełen usterek, okryty złą sławą wśród samych czeskich żołnierzy (najlepszy polski czołg 7-TP, pozbawiony był jakichkolwiek defektów produkcyjnych, co stwierdzali później Niemcy, włączając 7-TP w skład ich armii - walczyły więc one następnie w Belgii, Holandii i Francji. Poza tym "7-mio Tonowy Polski" - jak zwano 7-TP, jako pierwszy czołg na świecie (i jako jedyny w 1939 r. o czym wyżej już wspomniałem - został wyposażony w obrotowe armatki strzelnicze). Lotnictwo Czeskie składało się z - 840 maszyn bojowych (w tym przestarzałe i prawie nieużywane - czytaj nie nadające się do działań wojennych - dwupłatowce "Avia" B-534, których była ogromna większość), Polacy - 750 (w tym ponad 300 "Łosi" - najnowocześniejszy w latach 1937/42 samolot bombowy Europy, oraz nowoczesne myśliwce P-11).




Polski bombowiec - PZL.37 "Łoś" - był najnowocześniejszym i najlepszym bombowcem na świecie w latach 1937-1942. Lepszy od niego okazał się potem tylko amerykański bombowiec strategiczny Boeing B-29, czyli sławetna "Superforteca", najlepszy bombowiec amerykański czasów II wojny światowej. Na wszystkich konkursach lotniczych, "Łosie" zajmowały zawsze pierwsze miejsce - ostatni taki konkurs przed wybuchem II wojny światowej, odbył się w Belgradzie w 1938 r. (na tym samym konkursie trzecie miejsce zajął inny polski bombowiec PZL.23 "Karaś"). Jedynym mankamentem była liczba tych samolotów w polskiej armii - "karasi" mieliśmy ok. 240 sztuk, "łosi" ponad 300. Jednak zjednoczenie wszystkich bombowców w tzw. Flocie Powietrznej "Poznań", której celem w pierwszych godzinach wojny miałoby być zbombardowanie Berlina - a głównie Nowej Kancelarii Rzeszy przy Voss Strasse (otwartej jeszcze przed wojną w 1939 r.), monumentalnego pomnika Arno Brekera, stojącego przed Kancelarią - noszącego nazwę: "Die Wehrmacht" i będącego gloryfikacją niemieckiej siły zbrojnej (przedstawiał nagiego mężczyznę z podniesiona w górę lewą ręką, w której dzierżył schowany do pochwy miecz), oraz rządową dzielnicę Berlina.  




Taki nalot musiałby wywrzeć piorunujący efekt psychologiczny, tym bardziej iż Niemcy nie tylko nie spodziewali się jakiegokolwiek polskiego nalotu, ale nawet jeszcze w 1940 r. Hermann Göring chełpił się że: "Jeśli na Berlin spadnie choć jedna aliancka bomba - to podam się do dymisji" (ze stanowiska marszałka Rzeszy i premiera Prus). Pierwszy nalot aliancki na niemiecką stolicę miał miejsce dopiero 24 sierpnia 1940 r. Ponad 300 "Łosi" i "Karasi", lecących razem w zwartym szyku, byłoby prawdziwą trąbą powietrzną, wprost nie do zatrzymania dla niemieckich myśliwców (nawet bez ochrony ze strony myśliwców polskich). Jeśliby taka siła spadła na ... niespodziewający się ataku lotniczego i praktycznie bezbronny Berlin, można sobie wyobrazić jakie szkody by poczyniła (współczesne wojny wygrywa się głównie dzięki zmasowanym, miażdżącym atakom lotniczym - tak np. Amerykanie zmusili do kapitulacji serbskiego prezydenta Slobodana Miloševica w 1999 r.).


TAK MÓGŁBY WYGLĄDAĆ BUDYNEK REICHSTAGU 
PO POLSKIM NALOCIE Z 1 WRZEŚNIA 1939 r.
 


 TAK POTSDAMER PLATZ



 A TAK CAŁA DZIELNICA RZĄDOWA W BERLINIE PO NALOCIE 300 POLSKICH BOMBOWCÓW
EFEKT PSYCHOLOGICZNY - PIORUNUJĄCY!



Razem więc z Czechosłowacją byliśmy w stanie pokonać Rzeszę jeszcze w 1938 r. Tak się jednak nie stało i to z ... czeskiej winy. W 2009 r. na Westerplatte, prezydent Rosji Władimir Putin oskarżył Polskę o współuczestnictwo (razem z Hitlerem), w upadku Czechosłowacji w 1938 r. Bzdura to jakich mało. Polska nie uczestniczyła w upadku państwa Czechosłowackiego. Owszem prezydent Czechosłowacji Edward Beneś, działał wybitnie na nerwy polskim politykom (szczególnie Józefowi Beckowi). Ale w tych "gorących", wrześniowych dniach 1938 r. prezydent Rzeczypospolitej - Ignacy Mościcki, wystosował list do Beneśa, z zapytaniem: "Czy Czechosłowacja będzie się bronić?", a niżej dodał że w przypadku podjęcia przez Czechy obrony swego kraju: "Polska zaangażuje się po jej stronie".T o była jasna (choć nieoficjalna, ze względu na dobrosąsiedzkie stosunki z Berlinem), deklaracja Warszawy która brzmiała krótko, ale pewnie: "Jeśli podejmiecie obronę swojego kraju, wspomożemy was". Beneś, który zawsze liczył na zbliżenie z Berlinem a raczej nigdy z Warszawą, odpowiedział że Czechosłowacja podejmie obronę tylko w przypadku uzyskania francuskiego wsparcia (czyli wypełnienia przez Paryż układu z 1935 r. z Czechosłowacją wymierzonego "nieoficjalnie" - gdyż nie wymieniono w nim wroga - w Niemcy). Czechosłowaccy dyplomaci i oficerowie widzieli konieczność sojuszu z Warszawą, radca poselstwa czechosłowackiego w Warszawie, po rozmowie z polskimi politykami w tym z ministrem Beckiem, pisał do Pragi 2 września 1938 r.: "Polska nie podejmie niczego, co utrudniłoby naszą sytuację".

Dostrzegali to również wojskowi niemieccy. Hitler mizdrzył się do Polski, przyznając Jej w tych dniach prawa do spornego do niedawna rejonu Bogumina. A oficerowie niemieccy pisali że w wypadku wybuchu konfliktu zbrojnego z Czechosłowacją, stanowisko Polski jest bardzo niepewne: "Oficjalnie zajmuje przychylną nam pozycję, realnie uderzy na nas wkrótce po rozpoczęciu działań wojennych. Dlatego też należy co najmniej 40 dywizji skierować na "front polski". Polski ambasador w Paryżu - Julian Łukasiewicz, nalegał by "Inicjatywę w sprawach czeskich przejął Paryż, a nie Warszawa, jako związany z Czechami przymierzem". Jednocześnie potwierdził "gotowość polską wypełnienia zobowiązań sojusz­niczych w ramach istniejących umów oraz gotowość przyjaznej dyskusji na temat wszystkich nowych zjawisk". Lecz Czechy właśnie pod wpływem Francji i Wielkiej Brytanii uległy w Monachium 30 września Hitlerowi, i Polska dopiero wówczas upomniała się o zwrot zagarniętego nam w 1919 r. - Zaolzia. Ani w 1933, ani w 1936, ani w 1938, ani wreszcie w 1939 r. zaś Francuzi nie chcieli wysłać nad niemiecką granicę kilku dywizji, by Hitler został natychmiast obalony - potem już było za późno. Głupota nie boli a Francja ma na rękach krew milionów pomordowanych podczas II wojny światowej - Żydów, Polaków, Rosjan, Ukraińców, Białorusinów i innych narodów. Należałoby się zapytać - macie wy sumienie Francuzi? 

  
 
PARYŻ (ZAMIENIONY W WIELKI BURDEL)
PODCZAS NIEMIECKIEJ OKUPACJI




 W BARZE "CAFE" W PARYŻU FRANCUSKIE PANIENKI WRĘCZ KLEIŁY SIĘ DO NIEMIECKICH OKUPANTÓW




 
 FRANCUZKI W TOWARZYSTWIE NIEMIECKICH OKUPANTÓW


 












 




A NA KONIEC COŚ ŚMIESZNEGO

KABARET MORALNEGO NIEPOKOJU 
 W SKECZU pt.: "MUSSOLINI"

 

"WIESZ CO EWO, MUSIMY ZMIENIĆ TO GŁUPIE "HEIL HITLER". WCZORAJ ZROBIŁEM TAK W KNAJPIE I PRZYNIEŚLI MI PIĘĆ PIW"

"CZEŚĆ CHŁOPAKI W GÓRĘ PTAKI"

"SPÓŹNIŁEŚ SIĘ BENITO"
"OCH, MI SCUSA HITLER, MI SCUSA GOERING, MI SCUSA ... YAKUZA"

 "Uu, A TO KTO?"
"TO MOJA NARZECZONA, EWA BRAUN"
"JAK PODRÓŻ MINĘŁA?"
"NO SZKODA ŻE NIE JECHAŁAŚ ZE MNĄ MALEŃKA, BYM CI ZROBIŁ KOCIOŁ"
"JAKI KOCIOŁ?"
"BAŁKAŃSKI"

"BENITO ZOBACZ, SPALONO REICHSTAG"
"CZY JEST TUTAJ SPORT, MOGĘ ZOBACZYĆ? Aaa! ROMA PRZEGRAŁA Z JUVENTUSEM"

"ZOBACZ JESZCZE RAZ, SPALONO REICHSTAG, TO KOMUNISTYCZNA PROWOKACJA"
"MUSIMY URATOWAĆ ŚWIAT PRZED CZERWONYMI BENITO"
"WYDUSIMY ICH JAK WSZY"
"Uuu, OSTRA BABKA, W ŁÓŻKU TEŻ TAK POTRAFI PRZYDUSIĆ?"

"WIĘC BENITO TAK, MY NAPADNIEMY NA POLSKĘ"
"A MOŻE ZAMIAST WOJNY ŚWIATOWEJ, MOŻE LEPIEJ PO PROSTU POSPROWADZAĆ SOBIE PROSTYTUTKI ZE WSZYSTKICH KRAJÓW ŚWIATA? ZAMIESZANIE MNIEJ WIĘCEJ BĘDZIE TAKIE SAMO, A POZIOM SATYSFAKCJI MOŻNA UZYSKAĆ BARDZO PODOBNIE? OK. JAK NIE TO NIE, TO TYLKO LUŹNA PROPOZYCJA"

"WIĘC MY NAPADNIEMY NA POLSKĘ Z KOLEI JAPONIA"
"A MY NAPADNIEMY NA AMERYKĘ!"
"NA KOGO KOGO?"
"NAPADNIEMY NA USA"
"CZY USA TO JEST TAKI WIELKI KRAJ CO ZAJMUJE PRAWIE CAŁY KONTYNENT?"
"TAK"
"A JAPONIA TO SĄ TAKIE CYCKI, TAKIE KROPKI NA MAPIE, PIĘĆ TAKICH KROPEK?"
"TAK, A CO?"
"NIE NIC, NAPADAJCIE, NAPADAJCIE"

"WIĘC MY NA POLSKĘ, JAPONIA NA USA A TY Z KOLEI NAPADŁBYŚ NA AFRYKĘ PÓŁNOCNĄ I TYM SAMYM ZAPEWNIŁ NAM DOSTAWY ROPY NA FRONT"
"CZY W KARAOKE ORGANIZUJE SIĘ JAKIEŚ ZAWODY?"

"JESTEŚ ZMĘCZONY BENITO?
"NIE! DOKOŃCZMY, TYLKO PÓJDĘ SIĘ ZAŁATWIĆ"
"ZAŁATWIĆ SIĘ? ZROBIĆ SEPPUKU?"
"CO JA TAM SOBIE BĘDĘ ROBIŁ TO NIE TWOJA SPRAWA"

"A JA BYM GO TAK NIE SKREŚLAŁ. DAJMY MU SZANSĘ, MOŻE POD TYM PŁASZCZYKIEM CHAMSTWA KRYJE SIĘ INTELEKTUALISTA"
 "SORRY MOŻESZ MI ZACZĄĆ, NIE MAM PAZNOKCIA"





CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz