Stron

wtorek, 20 września 2016

ZNAK ORŁA - Cz. I

OPOWIADANIE






 
OTO JEDNO Z MOICH WCIĄŻ NIEUKOŃCZONYCH OPOWIADAŃ, KTÓRE PISUJĘ TAK TROCHĘ DLA ZABICIA CZASU:



Śnieg powoli topnieje, idzie wiosna. Znów zakwitną kwiaty a powietrze będzie niosło ze sobą orzeźwiający ich zapach. Tak, ile to już czasu minęło gdy po raz ostatni tak beztrosko wdychałem ich woń. Ile to już lat minęło odkąd poświęcałem się sprawom wydawałoby się wielkiej wagi. A teraz wszystko na próżno. Tyle wysiłku, tyle zmarnowanych lat które spędziłem wierząc nie tyle w samo zwycięstwo, ile w ideę wolności, teraz wszystko stracone. Te moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi celi w której przebywałem. Oprócz mnie było tu jeszcze kilku łotrzyków.

- Który to Ponikowski - zapytał z przekąsem strażnik.
 - To ja - odpowiedziałem.
- Idziemy na przesłuchanie, komendant chce z tobą rozmawiać - powiedział pod nosem, jakby od niechcenia.
- Ja to bym się z nimi nie cackał - kula w łeb dla takich drani i po sprawie - powiedział drugi ze strażników.
Szliśmy długim ciemnym korytarzem więziennym. Doszliśmy do wąskich i krętych schodów prowadzących na górę.
- Ciekawe kto go będzie sprowadzał z powrotem? -zapytał ten pierwszy strażnik.
Wreszcie doszliśmy do pokoju komendanta więzienia, jeden z tych, którzy mnie tu przyprowadzili, zapukał do drzwi, po czym wszedł i zasalutował.

- Panie kapitanie melduję doprowadzenie więźnia - raczej krzyknął niż powiedział.
- Wprowadzić - odpowiedział mężczyzna. Rozkuć go i wyjść - dodał.
Strażnik zdjął mi kajdany, zasalutował raz jeszcze w stronę swego dowódcy i opuścił pokój.
- Proszę usiąść - powiedział kapitan.
- Pan jest Polakiem, tak? - zapytał zaraz nim jeszcze zdążyłem usiąść.
- Tak, jestem Polakiem - odpowiedziałem.
- To co pan tu jeszcze robi, dlaczego nie wraca pan do Polski? - spojrzał na mnie przenikliwie i dodał. - A może jest pan buntownikiem lub co gorsza nadal wieży pan w przegraną sprawę, w tego waszego korsykańskiego uzurpatora, w tego zdrajcę i mordercę? - z jego ust wylewał się słowotok najróżniejszych epitetów i przekleństw.

- Kimże dla was jest ten korsykański bękart, ten potwór w ludzkiej skórze, że gotowi jesteście poświęcić za niego własne życie.
- Pan mówi jak rozumiem o Jego Cesarskiej Mości Napoleonie Bonaparte? - spytałem złośliwie.
- Mówię o zdrajcy Napoleonie Bonaparte, o uzurpatorze który chciał utopić we krwi całą Europę. Ja wiem że pan jest napoleońskim oficerkiem, znam pańską bojową przeszłość. Kiedy to się zaczęło jeszcze 1797 r. tak? - zapytał prowokacyjnie.
- Tak, zapewne pan już wie że walczyłem w Legionach Polskich od 1797 r. - odpowiedziałem.
- To co na pana mamy wystarczy by dostał pan wyrok śmierci, choć pan zdaje sobie sprawę że ten wyrok byłby wyrazem łaski z mojej strony. O wiele gorzej byłoby, gdybym oddał pana w ręce markiza d'Priva i jego ludzi. Słyszał pan zapewne co należy do jego ulubionych rozrywek?
- Coś niecoś obiło mi się o uszy - odpowiedziałem.

- Tak, ulubionym zajęciem markiza d'Priva są polowania na zbiegłych lub ukrywających się bonapartystów. Jeśli jakaś wioska udzieli takiemu schronienia, jest puszczana z dymem a wszyscy mieszkańcy zabijani. Los zaś owego nieszczęśnika jest nie do pozazdroszczenia, w końcu sami będą błagali by skrócić im męki.
- Nie rozumiem do czego pan zmierza kapitanie. Ta rozmowa do niczego nie prowadzi, jeśli zaś jeszcze nie wydał mnie pan w ich ręce to znaczy że musi mieć pan w tym jakiś interes?
- Obaj jesteśmy rozsądnymi ludźmi, prawda? - zapytał komendant.
- Gdzież ja bym śmiał się z panem równać kapitanie, pan zawsze wie skąd wieje wiatr, ze skromnego cesarskiego intendenta policji ds. walki z przemytem morskim, awansował pan na stanowisko kapitana więzienia w Aix. Moje gratulacje.
- Pan sobie ze mnie kpi? Co pan mi tu wyjeżdża z jakąś policją, proszę ważyć słowa. Chyba nie zdaje sobie pan sprawy ze swego beznadziejnego położenia?

- Wiem że cokolwiek bym nie zrobił i tak zginę, więc nie widzę wielkiej różnicy. - odpowiedziałem.
- Naprawdę jest pan taki głupi by umierać na darmo, w imię ideałów? Ginąć w taki sposób to czysta głupota.
- A czyż większą głupotą nie jest życie w kłamstwie, w świecie pełnym obłudy i fałszu.
- Cóż, nie wezwałem pana do siebie by rozważać jakieś filozoficzne bzdury. Mam dla pana pewną propozycję.
- ?
-Proszę nie robić takiej zdziwionej miny, ja doskonale wiem że pan i pańscy wspólnicy zakopaliście znak orła - cesarskiego orła, tego samego który był w cesarskim orszaku w bitwach pod Austerlitz, Iławą, Wagram, Borodino. Chciałbym go odzyskać.
- Odzyskać, nie wiedziałem że to była pańska własność - spytałem ironicznie.

- Proszę nie kpić. Wiem też że prócz orła, zakopaliście dużą ilość pieniędzy, sądzę że dla obopólnego dobra opowie mi pan gdzie to wszystko zakopał?
- Przykro mi nic o tym nie wiem.
- Pan ma mnie widocznie za durnia? No dobrze. Ma pan dobę, proszę się dobrze zastanowić, w przypadku odmowy trafi pan w ręce rzeźników d'Priva. Wyprowadzić - krzyknął w stronę stojących za drzwiami żołnierzy.
Natychmiast zjawili się ci sami strażnicy którzy mnie tu przyprowadzili.
- Skuć go i wyprowadzić, będzie miał dużo czasu na zastanowienie.



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz