DOŚWIADCZENIE "ŚMIERCI"
I RELACJA z ŻYCIA ZAPOMNIANEJ
EGIPSKIEJ KSIĘŻNICZKI
ŻYJĄCEJ NA ZIEMI
ok. 3 400 lat temu
STAROŻYTNY EGIPT
Dalsza część opowieści jasnowidzącej nauczycielki z angielskiego miasta Blackpool o pseudonimie Rosemary, która w 1931 r. po wejściu w głęboki stan, zaczęła nagle przemawiać w jakimś obcym, zupełnie nieznanym języku. Ponieważ nikt z obecnych nie znał wypowiadanych przez Rosemary słów, postanowiono nagrać ją na taśmę gramofonową, aby potem owe słowa spróbować przetłumaczyć. Okazało się jednak że to nie było takie proste, bowiem język, którym posługiwała się podczas medytacji Rosemary, nie był żadnym z istniejących wówczas w Europie czy na Świecie języków. Po dokładniejszym zbadaniu owych zarejestrowanych słów, okazało się że jest to wymarły już język starożytnych Egipcjan (potwierdził to egiptolog Howard Hulme). Podczas medytacji przez Rosemary przemówiła dawno nieżyjąca już egipska księżniczka, która przedstawiła się jako małżonka faraona Nabmare Amenhotepa o imieniu Telik-ha Ventiu. Oczywiście było to tylko jej poprzednie wcielenie, gdyż prawdziwym imieniem, jakie miała używać w "Zaświatach" było imię - Nona. Oto dalsza część opowieści Nony, przedstawionej przez jasnowidzące medium - Rosemary.
PANNA ŚWIĄTYNNA
BLISKI WSCHÓD I EGIPT
W CZASACH TELIK-HA VENTIU
"Moje ręce są nagie do ramion, mam na sobie bladą szatę z muślinu skrzyżowaną i złożoną na piersi (...) Mam też prostą bieliznę od szyi do moich stóp, ściśle dopasowaną do ciała. Zewnętrzna suknia jest zagięta z przodu w talii i zwisa. Mam sandały na nogach, bransolety na ramionach (...) Moje włosy są grube, nie związane i zwisają mi prosto do ramion (...) malowane brwi, pełne usta i malowane oczy: to jest moje własne ja" - tak się zaczyna opowieść Nony (ustami Rosemary), z jej ostatniego życia w Starożytnym Egipcie, jako "Panny Świątynnej" w Świątyni Amona-Re w Karnaku. Trafiła tam z polecenia królowej Teje (głównej małżonki faraona Amenhotepa III, której oficjalny tytuł brzmiał: "Hemet Nesu Weret" - "Wielka Małżonka Królewska"). Zaprzyjaźnić miała się tam z dziewczyną o imieniu Vola, pochodzącą ze szlachetnej egipskiej rodziny, według Nony, Vola, to jedno z poprzednich wcieleń Rosemary. Do obowiązków Panien Świątynnych należało przede wszystkim dbanie o czystość (zarówno tę fizyczną jak i duchową) w Świątyni, nauka pieśni religijnych i niezwykle skomplikowanych, wykonywanych trzy razy dziennie rytuałów przed posągiem boga.
Poranek zaczynał się pobudką od kapłana, który śpiewał pieśń ku czci boga, zwaną "Hymnem Porannym". Następnie dziewczęta musiały się ubrać i przystąpić do ceremonii oczyszczenia. Ceremonia ta dotyczyła nie tylko ich samych, ale wszystkich kapłanów Świątyni z samym arcykapłanem na czele. Co prawda dziewczętom (Pannom Świątynnym), nie wolno było wchodzić do "Świętego Świętych", czyli umieszczonego w głębi Świątyni sanktuarium, w którym było swoiste tabernakulum, skrywające samego boga (innymi słowy - posąg boga był zamykany na noc do specjalnego pomieszczenia, podobnego do szafy z otwieranymi przednimi drzwiami, stojącym na czymś, co mogłoby przypominać ... sanki, a raczej sanie). Wejść do Świętego Świętych mógł jedynie sam arcykapłan (niekiedy w towarzystwie dwóch wyższego rzędu kapłanów). Nikt inny, ani kapłani niższego rzędu, ani też Panny Świątynne, nigdy nie mogły przekroczyć progu tego zakazanego pomieszczenia.
Mimo to, codziennie rano należało się oczyścić. Najpierw czynił to arcykapłan, wchodząc do "Świętego Jeziora", leżącego tuż przy samej Świątyni (poziom wody w tym jeziorze zmieniał się wraz z odpływami i przypływami Nilu, z których to wód był zaopatrywany), potem kolejni kapłani (oczywiście według hierarchii), a na samym końcu Panny Świątynne. Po kąpieli odbywa się ceremonia "Przyjęcia Boga", czyli wejścia do Świętego Świętych (tylko arcykapłan, plus ewentualnie dwaj jacyś wyżsi kapłani, cała reszta czekała w odpowiedniej odległości w innych pomieszczeniach świątynnych). Tam kapłan/kapłani łamali pieczęć (co dzień nową),wyjmowali śruby zabezpieczające drzwi do tabernakulum i wyjmowali "boga" na zewnątrz. Po oczyszczeniu kapłanów, należało teraz dokładnie obmyć sam posąg, namaścić olejkami a całe pomieszczenie dodatkowo oczyścić kadzidłem. Następnie posąg był ubierany w piękne szaty (zawiązywane nad jego głową). Gdy posąg był już odpowiednio obmyty, wyperfumowany i ubrany, można było przystąpić do składania "bogu" ofiar. Był to jednocześnie posiłek "boga" oraz kapłana/kapłanów (a w rzeczywistości samego kapłana, który modląc się spożywał przygotowane wcześniej dla bóstwa produkty. To co nie zostało zjedzone przez kapłana, oddawano całej reszcie pomniejszych duchownych i Panien Świątynnych.
Najważniejszymi dniami, były święta poświęcone Amonowi-Re (oczywiście na dobrą sprawę każde poszczególne miasto w Egipcie mogło czcić swego lokalnego boga, i z reguły święto bóstwa lokalnego było najważniejszym dniem w roku dla danej lokalnej społeczności, jednak szczególnie uroczyście świętowano w dwóch najważniejszych miastach Egiptu - w Mamfis i w Tebach. W Memfis najważniejszym świętem, było to na cześć boga Apisa (symbolizowanego przez byka, którego wyprowadzano w uroczystej procesji na ulice). Byk miał swoją dokładną datę urodzin, które również obchodzono uroczyście. Po śmierci zaś, balsamowano go i grzebano w specjalnie dla niego wzniesionym grobowcu. Natomiast najważniejszym bóstwem Teb był właśnie Amon, połączony z bogiem-stwórcą Re w swoisty duet Amon-Re.
Co ciekawe świąt w Starożytnym Egipcie było dość sporo, ale zdarzały się i takie, które nie były obchodzone nawet i przez kilka dziesięcioleci (a nawet kilka pokoleń). Do takich świąt należało choćby "Święto Dżed". Było ono poświęcone Ozyrysowi, czyli bogu życia, śmierci (i zmartwychwstania), a jego symbolem był leżący na ziemi wielki słup zwany Dżed. Każdy faraon, jeśli tylko zdołał osiągnąć trzydziesty rok swego panowania, urządzał owe Święto Dżed, które polegało na podniesieniu owego słupa (za linę) do góry. Jeśli tego dokonał (a starano się aby dokonał, czyli po prostu pomagano mu w tym), zyskiwał sobie (i krajowi) przychylność boga Ozyrysa i odbudowywał własną (i kraju) witalność (zresztą ów słup był miał w pewnym sensie kształt falliczny i takowy symbolizował). Kolejne Święto Dżed organizowano już w pięć lat po pierwszym, a następne (jeśli tylko władca tego dożył) to nawet co dwa lata. Innymi słowy, jeśli po trzydziestu latach swego panowania, faraon był zdolny "podnieść słup" to oznaczało dalsze pomyślne czasy dla kraju.
Podczas jednej z takich uroczystości na cześć Amona-Re, Telik-ha Ventiu, jako Panna Świątynna miała okazję ponownie zobaczyć Amenhotepa III. Nie wiadomo dokładnie w jaki sposób rozpoczął się ich romans (bo o tym Nona/Rosemary nie mówi), natomiast ciekawe są te fragmenty, w których opowiada ona o tym, że w świątyniach używano także oświetlenia ... elektrycznego: "Nasi mędrcy w Egipcie mieli wiedzę, która byłaby cenna i dzisiaj (...) Pojmowali elementy lepiej niż dzisiejsi naukowcy. Starożytni adepci używali elektryczności prosto z powietrza" (prawdopodobnie chodzi o coś, co można by nawiać generatorem elektrycznym, ładowanym np. podczas wyładowań atmosferycznych, słyszałem już wcześniej o takich urządzeniach w Starożytnym Egipcie). Według tego co dalej opowiada Nona, to właśnie Telik-ha Ventiu (jako pierwsza?), zaczęła przekonywać monarchę do wprowadzenia pewnych religijnych modyfikacji.
Zaproponowało bowiem odejście od skomplikowanej i monotonnej procedury ofiarnej i zastąpienie jej znacznie prostszą formą bezpośredniego wielbienia Boga przez wszystkich kapłanów (mężczyzn i kobiety), nawet miała przygotować ułożoną przez siebie modlitwę ku czci boga. Władca prawdopodobnie zezwolił jej na te modyfikacje (dziś wiadomo że w czasach Amenhotepa III znacznie rozrósł się - szczególnie na królewskim dworze i w warstwach egipskiej elity - kult solarny Atona, który zaczął zdobywać zwolenników także wśród warstw niższych i stał się potem, za panowania syna i następcy Amenhotepa III - Nefercheprure Amenhotepa IV, zwanego następnie Echnatonem, rzuci wyzwanie starym kultom i stanie się głównym religijnym konkurentem Amona-Re). Według tego co opowiada Nona, to właśnie Telik-ha Ventiu, zapomniana małżonka (król miał bowiem wkrótce ją poślubić) Amenhotepa III, była prekursorką tej nowej religii. Ale wiedziała ona że nowa wiara jest zupełnie obca dotychczasowym skomplikowanym praktykom religijnym, jakie poznała, służąc w Świątyni Amona-Re jako Panna Świątynna (po ślubie z królem, przestała bowiem pełnić tę funkcję i weszła do królewskiego haremu), mówi o tym słowami Nony/Rosemary: "Nowa religia nie urodziła się w Egipcie. To przyszło z ziemi dalej na wschód, a powstała w jednym z odludnych miejsc, gdzie gromadzą się razem gorliwe dusze. Niektórzy mówili nam, że Zbawiciel lub Mesjasz rozpoczął głoszenie tej wiary, ale świat nie był gotowy na tę wiedzę. Duchowa prawda nie może się zakorzenić, dopóki ludzie nie są gotowi by ją otrzymać".
Projekt nowej modlitwy i pewnego usprawnienia skostniałej formy egipskiej kultowości, narobił młodej dziewczynie sporo wrogów, głównie wśród kapłanów, z samym arcykapłanem Amona-Re na czele. Ale to nie wszystko, z chwilą bowiem gdy Telik-ha Ventiu zyskała swą osobą zainteresowanie króla i trafiła do jego haremu jako jedna z małżonek, zrobiła sobie wroga w przychylnej jej dotąd - królowej Teje. Opowiedziała się ona bowiem po stronie kapłanów i za utrzymaniem dotychczasowej kultowości, jednocześnie wypowiadając bezwzględną walkę swej rywalce. Odtąd obie (prawie równoletnie, gdyż różnice wieku mogły mogły się różnić zaledwie o kilka lat) panie rozpoczęły szaleńczą konkurencję o łoże, serce, politykę i władzę nad Amenhotepem III i całym Egiptem.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz