AMERYKANIE WYBRALI
No i co? - no i pstro można by odpowiedzieć, wybory, wybory i po wyborach - Amerykanie wybrali sobie kolejnego - 45 prezydenta swego kraju, został nim kontrowersyjny biznesmen - Donald Trump (przepraszam że piszę o tym dopiero teraz, ale od wczoraj ścięło mnie z nóg jakiej choróbsko, które na pewien czas przybiło mnie do łóżka). Nigdy nie byłem zwolennikiem Trumpa (tym bardziej że jego biznesowe poczynania zahaczają dość mocno o związki z mafijnymi klanami USA, zresztą, podobnie było w kwestii Johna Fitzgeralda Kennedy'ego), ale w konfrontacji z Hillary Clinton, nie można było wybrać inaczej. Dla mnie osobiście Trump przypomina takiego komedianta, który bawi się życiem i delektuje się tym, co mu ono przynosi. Moje poparcie (jeżeli w ogóle ma ono jakiekolwiek znaczenie oczywiście), dla tego kandydata, wzięło się z trzech powodów.
Po pierwsze, poparł go człowiek, który w moim przekonaniu byłby najlepszym prezydentem Stanów Zjednoczonych (a przynajmniej najlepszym kandydatem do tej roli) - Ben Carson, niezwykły człowiek (prawdziwy geniusz nie tylko medyczny), o którym już kiedyś pisałem - tutaj. Na przykładzie dr. Carsona mogę powiedzieć iż uważam że cały ten liberalny reżim w USA, wyrządził czarnoskórym (głównie czarnoskórym), mieszkańcom tego kraju ogromną krzywdę, wmawiając im że nic nie muszą, że nie ważne jest ani zgłębianie wiedzy, ani też dążenie do jakiegoś samodoskonalenia, ważne jest natomiast to, by w odpowiednim momencie, gdy jakiś "białas" będzie chciał nam coś wypomnieć, użyć słowa-klucza, które od lat brzmi tak samo w ustach czarnoskórych bezrobotnych, niewykształconych i nieumiejących znaleźć żadnej pracy mieszkańców Stanów Zjednoczonych, to słowo brzmi: "Because I'm black?".
BEN CARSON
Cała świadomość tych ludzi, ogłupionych liberalno-lewacką propagandą medialną, sprowadza się tylko do tego jednego zwrotu - "Bo jestem czarny?" A inżynierowie społeczni od kilkudziesięciu już lat (co najmniej od 25), dobierają do tego odpowiednie wytłumaczenie: "Nie, to nie twoja wina że jesteś czarny, to ten rasista jest zły, ty jesteś dobry, nawet jak skaczesz po masce samochodu, plądrujesz sklepy, gwałcisz i bijesz swoją kobietę - to jesteś dobry, źli są "Oni" nie ty". Gdyby społeczeństwo utrzymało standardy moralne z lat 30-50-tych (i nie mam tutaj na myśli rasizmu, bo to są zupełnie inne sprawy), jestem przekonany że dziś o wiele więcej lekarzy, prawników, biznesmenów, polityków czy naukowców miałoby czarny kolor skóry, niż ma to miejsce obecnie, podczas trwania polityki multi-kulti, polit-poprawności i lewackich prób przymusowej inżynierii społecznej. Dlaczego? Ponieważ zaczęto by wreszcie od nich czegoś wymagać - idź do szkoły, zdobądź wiedzę, dodatkowo ucz się sam, czytaj, analizuj, wyciągaj samodzielne wnioski. Taka polityka doprowadziłaby do o wiele większej integracji czarnoskórych mieszkańców z resztą społeczeństwa, i wreszcie poczuliby się jego bezapelacyjną częścią składową.
Ale wracając do Trumpa, drugim powodem mojego dla niego poparcia, jest ... jego zaplecze polityczne, a szczególnie jeden człowiek, którego szanuję. Mam tutaj na myśli gubernatora Indiany - Mike'a Pence, człowieka o stałych konserwatywnych i wolnościowych (również w gospodarce) poglądach, co ciekawe jest też przeciwnikiem owej nieszczęsnej CETA czy TTIP, także już za samo to zasługuje na uwagę i szansę. Pence jest również konserwatystą, a co za tym idzie nie jest on ani miłośnikiem, ani też zwolennikiem Rosji, jak wielu obecnych pseudo-dziennikarzy w ostatnimi czasy twierdziło, powołując się na kontakty samego Donalda Trumpa ("Trump rosyjską marionetką", nie panie i panowie, nie z Mike Penc'em u boku). Dla tych którzy nie ufają do końca przyszłej międzynarodowej polityce gabinetu Trumpa, powiem tylko tyle że zarówno wśród konserwatystów jak i demokratów (a szczególnie tych pierwszych), wciąż istnieje dość silny antyrosyjski resentyment, z czasów zimnej wojny.
MIKE PENCE
Należy bowiem pamiętać, że USA i ZSRS wzajemnie się wówczas mitygowały posiadaniem i użyciem broni jądrowej, a psychoza atomowej zagłady była bardzo silna w amerykańskim społeczeństwie lat 50/80-tych. Dzieci w szkołach uczono jak mają się zachowywać w przypadku ewentualnego wybuchu (co oczywiście w przypadku realnego ataku na niewiele by się przydało, ale sam fakt jest znamienny). Tam naprawdę panuje duża niechęć (czy raczej nieufność) do Rosji - i ja to uważam za całkowicie naturalne, gdyż pewna doza nieufności (i ewentualnego "planu B"), powinna być naturalną w kontaktach międzynarodowych, a już szczególnie w kontaktach z tak nieprzewidywalnym i uznającym jedynie argument siły miast siłę argumentów, państwem jakim jest Rosja.
Trzecim powodem mojego poparcia dla Donalda Trumpa, jest przyjemność ponownego ujrzenia tych wszystkich liberalno-lewackich gąb, którym nagle cały świat się zawalił i "niebo spadło im na głowy" - jakby powiedzieli starożytni Galowie. Bowiem w ostatnich godzinach mamy tego prawdziwy wysyp, a zacząć można chociażby od komicznej konwersacji obu znanych "obrońców demokracji":
Zabawne prawda? Prawdziwy "stan" chorobowy, ale przejdźmy dalej "Fakty po Faktach", "Szkło kontaktowe", zdezorientowana i wręcz rozpaczająca nad wyborem owej amerykańskiej "hołoty", co to nie wiedziała kogo ma wybrać - "By żyło się lepiej" - Jolanta Pieńkowska i inne "tuzy" polskiego dziennikarstwa, wszędzie tam zapanowała prawdziwa żałoba, Trump wygrał - faszyzm idzie, ratuj się kto może. Przyznać się jednak muszę, że mnie bardzo bawią takie właśnie reakcje liberalnych (czytaj lewackich), establishmentowych mediów i mainstreamowych dziennikarzyn, naprawdę poprawia mi to humor i powoli zaczynam wracać do zdrowia. Ale co ciekawe nie tylko dziennikarze, również niektórzy (sympatyzujący z lewactwem) youtuberzy również przeżywają prawdziwe załamanie nerwowe, przykład - ot, ta pani:
Ha-Ha, doprawdy staram się powstrzymać od śmiechu, ale niemogę jak na to patrzę, może pani Jachira powinna pomyśleć o karierze w jakimś kabarecie, bo przecież jak już Kaczyński zniszczy opozycję ... Najbardziej jednak podoba mi się owa prawie trzydziestominutowa wyliczanka "kaczystowsko-pisowskich zbrodni" i obawa że synagoga wrocławska nie może zebrać nawet 10 osób, aby można było tam odprawić nabożeństwo. Może więc, aby ten przybytek nie stał tak pusty, należałoby pomyśleć na przemienieniu go w ... np. kościół katolicki - co? To tylko taka luźna propozycja, ale skoro na Zachodzie kościoły zamienia się w jakieś kluby taneczne, czy nawet meczety, to dlaczego nie zrobić czegoś podobnego w przypadku nieużywanego budynku sakralnego, tylko że miast dyskoteki zrobić tam właśnie miejsce tym razem chrześcijańskiego kultu? Ale powiem Wam, warto żyć dla takich chwil.
Ale to nie wszystko, bowiem w USA ogromna część wspierających Clintonową celebrytów, zapowiedziała już wyjazd do ... Kanady, tak do Kanady. A wiecie co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze? To, że ci sami ludzie czuli się niezwykle obrażeni, gdy Trump powiedział że zamierza wybudować mur nad granicą z Meksykiem, aby nielegalni imigranci nie przekraczali granicy i nie demoralizowali amerykańskiego społeczeństwa. Wtedy było jedno wielkie oburzenie na tego niereformowalnego "rasistę", "faszystę" i "seksistę" w jednym, a dziś ci sami "oburzeni", zapowiadają, że po zwycięstwie Trumpa wyjadą do Kanady. A ja się pytam, dlaczego do Kanady a nie np. do Meksyku? Przecież tam jest znacznie bezpieczniej, a Trump to "głupi rasista" i na niczym się nie zna (notabene, podobnie jak w Polsce Kaczyński, który kilkanaście miesięcy temu powiedział że w Szwecji istnieją już prawdziwe islamskie getta, do których boi się zbliżać szwedzka policja i na których nie obowiązuje szwedzkie prawo, oraz że przybywający z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu "lekarze", mogą ze sobą przywlec jakieś wirusy - pamiętacie to oburzenie "elit"? A teraz moje pytanie brzmi, ilu z nich wzięło do swojego domu choć jedną muzułmańską rodzinę, zapewniając że będą z własnych pieniędzy łożyć na ich wikt i opierunek? - Ilu? Odpowiedź brzmi, tylu samo, co dziś w Stanach deklaruje wyjazd do Meksyku - czyli zero).
Co się zaś tyczy samej pani Clintonowej, to powiem o niej tylko tyle - to kobieta, która gotowa byłaby sprzedać wszystko, swój kraj, własnych obywateli, dosłownie wszystko, gdyby tylko ktoś złożył jej w tej sprawie odpowiednio wysoką propozycję finansową, która mogłaby wesprzeć jej fundację i rodzinkę. Jak myślicie bowiem, jak Rosja tak szybko odbudowała swą potęgę militarną, skoro jeszcze w latach 90-tych rosyjska armia stała na skraju wewnętrznego rozpadu i zupełnego braku dyscypliny? Kto umożliwił Rosjanom (oczywiście za odpowiednią gratyfikację finansową), zakup najnowocześniejszych amerykańskich technologii?
Ba, oby tylko Rosjanom, ale ta sprzedajna s...ka, sprzedawała je wszystkim, którzy tylko jej za to zapłacili - Korei Północnej, Indiom, Arabii Saudyjskiej, Kuwejtowi oraz oczywiście Chinom.
To była tak sprzedajna, tak kłamliwa i tak pozbawiona jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego osoba, że porównanie z nią ulicznej prostytutki, wychodzi zdecydowanie na korzyść tej drugiej. Nie będę już też pisał o seksualnych wybrykach jej mężusia na tzw.: "Wyspie Dziewic", o pedofilskich orgiach niezwykle popularnych wśród amerykańskich "elit", o mazaniu się krwią i innych "bakchanaliach" - nie ma sensu o ty pisać.
WYSTARCZY ŻE NA ZAKOŃCZENIE POWIEM:
"TRUMP - CLEAN THIS MESS"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz