Stron

środa, 21 grudnia 2016

ZAMACHY, ZAMACHY - WIĘCEJ ZAMACHÓW

ŻAL WIELKI!






Na początek chciałbym złożyć najszczersze wyrazy współczucia i żalu rodzinie zamordowanego Polaka. Wielka tragedia, jaka spotkała jego rodzinę tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, pokazuje również dobitnie, jak niebezpieczna jest praca kierowców jeżdżących w długich trasach po Europie. Wiem to z doświadczenia, bowiem ja sam również prowadzę taką firmę i choć moi kierowcy jeżdżą głownie do Hiszpanii, Włoch, Francji i na Wschód, to zdaję sobie sprawę z ogromnej odpowiedzialności, jaka ciąży zarówno na nich jak i na mnie. Jak dotąd (odpukać w niemalowane), nie miałem jeszcze jakichkolwiek większych kłopotów z tzw.: "uchodźcami", ale zdarzało się już kilkukrotnie, że musiałem osobiście jechać, sprowadzić (lub uruchomić - bo i tak się zdarzało) własne auto, w sytuacji np. błędu kierowcy (nieraz zwykłej nieuwagi, niekiedy zaś głupiego błędu - był taki jeden przypadek, że kierowca zasnął za kółkiem i ... wjechał do rowu. Ani jemu, ani nikomu innemu nic się nie stało - Bogu dzięki, ale niezbędna wówczas stawała się moja obecność tam na miejscu (dzięki temu mogłem "zwiedzić" północne Włochy i północno-zachodnią Hiszpanię - że tak sobie pozwolę mimo wszystko zażartować). Wiem jednak co to znaczy odpowiedzialność i zawsze powtarzam że jeśli ktokolwiek jest zmęczony, niewyspany, to nie pchać się na trasę. Stanąć gdzieś na na jakimś parkingu (czy nawet na poboczu) - i przespać się te kilka godzin. To zawsze może oszczędzić nie tylko zdrowie i życie tego człowieka, ale też moje niepotrzebne nerwy i ... pieniądze. 

Wracając jednak do sprawy, czuję ogromny żal z powodu tych wszystkich zamachów i śmierci (bo przecież nie tylko doszło do nich w Berlinie, również w Stambule zastrzelony został rosyjski ambasador, do zamachu doszło też w Szwajcarii w tamtejszym ośrodku dla uchodźców, poza tym udało się kilka planowanych zamachów zawczasu zneutralizować, bo ofiar zapewne byłoby znacznie więcej). Człowiek rozumny jednak nie tylko potrafi współczuć i (jeśli jest taka możliwość) pomóc poszkodowanym lub ich rodzinom, ale także wyciągać wnioski z tych krwawych lekcji. Ja tak patrzę dokoła i widzę że Europa (głownie niemieckie, francuskie i brytyjski władze) w ogóle żadnych wniosków wyciągnąć nie tyle nie potrafi, co wręcz się ich panicznie boi. Przekaz, szczególnie w Niemczech, cały czas jest taki sam - "zachować spokój, nie panikować" a na marginesie jest powiedziane półsłówkiem że takie wydarzenia mogą się przerodzić w jakieś akcje anty-uchodźcze i wzrost poparcia dla partii skrajnie "anty-demokratycznych". Spójrzcie jak niemieckie władze są obłudne - jeśli sprawa dotyczy jakiegoś "Ahmeda" z Bliskiego Wschodu, to przekaz w mediach jest następujący - "należy zachować spokój, pozostać w domach, sprawca jest nieznany" nie mówi się też że sprawca (lub sprawcy) porozumiewał się po arabsku, że pochodził z Bliskiego Wschodu lub Afryki Północnej - w ogóle, to są tematy tabu w niemieckich, szwedzkich, włoskich, hiszpańskich i francuskich mediach.

A teraz spójrzcie co się stało. Jakiś "Ahmed" wjechał w tłum Berlińczyków, zgromadzonych na bożonarodzeniowym jarmarku w dzielnicy Charlottenburg. Tir który ukradł i który prowadził, miał polskie tablice rejestracyjne (ponieważ był to wóz polskiej firmy z Gryfina pod Szczecinem). I jaki był przekaz w tych "demokratycznych", "pluralistycznych" oraz "wolnościowych" mediach niemieckich? Że to Polak, tak POLAK wjechał w tłum rozpędzonym tirem. W tym przypadku nie ma najmniejszych obaw o jakiekolwiek "akty ksenofobiczne", od razu (po numerach rejestracyjnych), niemieccy specjaliści medialni ustalili że jest to robota Polaka. Dopiero potem, gdy na jaw wyszło, że w kabinie znajduje się ciało jakiegoś mężczyzny, zaczęto zmieniać "narrację" (wiadomo już że mężczyzna próbował się bronić i nie dopuścić do opanowania przez napastników - bo musiało być ich co najmniej dwóch - swojego wozu. Nie udało mu się, został najprawdopodobniej zastrzelony, a wcześniej brutalnie pocięty nożem). Ale zauważcie - te medialne propagandowe szuje, nie mają NAJMNIEJSZYCH obaw ani oporów przed podawaniem niesprawdzonych i godzących nie tylko w dobre imię tego kierowcy i jego rodziny, ale wszystkich Polaków zamieszkałych w Niemczech - informacji.Nie, tutaj nie ma żadnej ochrony - polskie numery - wiadomo Polak. Szybko powiedzmy, może okaże się to prawdą, bo jeszcze wyjdzie na jaw że to jakiś muzułmanin i wtedy już nic nie będziemy mogli powiedzieć. 


ARIEL ŻURAWSKI 
WŁAŚCICIEL FIRMY TRANSPORTOWEJ Z GRYFINA
POKAZUJE OSTATNIE ZDJĘCIE SWEGO PRACOWNIKA,
ZROBIONE NA OKOŁO GODZINĘ PRZED JEGO ŚMIERCIĄ





Tak właśnie działa wolność słowa w dzisiejszych Niemczech, wierzcie mi (a ja akurat trochę ten temat zgłębiłem), niewiele różni się ona od czasów III Rzeszy i partyjnych spędów dziennikarzy, aby im mówić co mogą i jak mogą o danej rzeczy napisać (od razu w tej kwestii przypomina mi się propozycja szefa PROMI - Ministerstwa Propagandy Rzeszy - Josepha Goebbelsa, złożona Janowi Szembekowi - podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rzeczpospolitej, w 1934 r. zaraz po podpisaniu polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy. Goebbels zaproponował, aby teraz gazety i radio w obu krajach pisały o drugim "tylko pozytywnie" i stwierdził że on może jedną deklaracją spowodować taką zmianę w niemieckich mediach. Szembek podziękowawszy, odpowiedział że w Polsce byłoby to trudne do przeprowadzenia, ponieważ władze nie mają możliwości odgórnego sterowania mediami. Stwierdził również że jedyne co można by zrobić, to wprowadzenie jakichś kar finansowych, za pisanie rzeczy kłamliwych i nieprawdziwych o Niemczech. Tak więc propozycja szefa PROMI, pozostała jedynie niezrealizowaną propozycją.

W dzisiejszych Niemczech sytuacja wygląda bardzo podobnie, organizuje się rządowe spędy dla dziennikarzy, na których tłumaczy się jak NALEŻY pisać o Polsce, Rosji, uchodźcach, jakiego języka i przekazu używać, co propagować a co konsekwentnie zwalczać - ot cała niemiecka wolność słowa. Zresztą, co ciekawe - były tylko dwa kraje, gdzie przekaz medialny był OD RAZU jednakowy - "zamachu w Berlinie dokonał Polak", te kraje to - no kto zgadnie? Niemcy i ... i ... i Matuszka Rosija. Czyli krótko mówiąc Szkopy i Kacapy, znów to samo. Narody, które od pokoleń zawsze prowadzone były przez dyktatorskich i nieznoszących sprzeciwu (często krwawych) przywódców - ponownie (który to już raz?) mówią jednym głosem. Takie to spece są właśnie - jedni boją się powiedzieć słówko o imigrantach i wystawiają własnych obywateli (jednocześnie pozbawionych oparcia i pomocy ze strony państwa niemieckiego - co bardzo ważne), w roli ofiar dla zdziczałych muzułmańskich "opuchniętych jąder", a drudzy? Drudzy "wyzwalają", najpierw (najczęściej) obdarzają dany kraj własną mniejszością, potem prowokują zamieszki, a następnie "wyzwalają" (dlaczego po odzyskaniu przez Polskę Niepodległości w 1918 r. w latach 20-tych burzono cerkwie, niekiedy piękne przykłady architektonicznej pracy artystów? Otóż właśnie dlatego, że były one przez lata zaborów symbolami rusyfikacji i zniewolenia Polski. Odrodzona Polska nie mogła na swych ziemiach posiadać ani pomników zaborców - niemieckiego i rosyjskiego (np. pomniki cesarzów: Wilhelma I czy Wilhelma II, oraz carów: Aleksandra II i Aleksandra III), ani też żadnych oficjalnych symboli zniewolenia, również religijnego. Co oczywiście nie znaczy, że zburzono wszystkie cerkwie, jedynie te, które bezpośrednio stanowiły dowód uciemiężenia Narodu Polskiego przez rosyjskiego zaborcę).

A kto się martwi o zwykłych Niemców? Kto się martwi o zwykłych Rosjan? Do nich można sobie strzelać w centrach handlowych, ich można rozjeżdżać tirami - czy Merkle drgnęła choćby z tego powodu jedna powieka? Ta załgana baba, nadal powiela swoją samobójczą (samobójczą dla Niemiec), politykę: "Flüchtlinge Willkommen". Przekaz jest jedynie nieco złagodzony, ale kierunek został już wytyczony i nie można z niego zawrócić. Niemcy mają się "rozpłynąć", "rozpuścić" w morzu muzułmanów (czyli jak głosi to oficjalna rządowa propaganda: "uchodźców"). Jedyne co Niemcy mogą uczynić w tych warunkach, aby jeszcze spróbować przynajmniej się ratować, to odesłać Merkelową i całą tę jej klikę na zieloną trawkę we wrześniowych (lub październikowych) wyborach 2017 r. To jest jedyna jeszcze szansa dla Niemców, jedyna, bo jeśli ona wygra, to po wyborach tak wam dokręci śrubę z imigrantami, że już w ogóle nie będzie można nic powiedzieć o nich negatywnego, a krew zwykłych niemieckich obywateli, będzie się lała hektolitrami po ulicach niemieckich miast. Co się zaś tyczy Rosjan? Szkoda gadać, tam już w ogóle nie widzę żadnej nadziei. Putin musi sobie spokojnie zestarzeć się na urzędzie prezydenckim (lub zostanie usunięty w wyniku wewnętrznych bezpieczniackich klik), i to jeszcze będzie tak sobie po woli "gnić", przez kilka kolejnych dziesięcioleci (mniej więcej, bo nie przewiduję dłuższego "życia" dla tego tworu, zwanego Rosją - jeszcze przez mniej więcej jakieś trzy dekady). Każdy wie jaki jest zamordyzm w Rosji, nie ma co więc wracać do tego tematu. 




Dla mnie sprawa jest jasna i klarowna. Aby uratować się przed tymi niebezpieczeństwami, jakie nadciagają na Niemcy (i również na Rosję - należy bowiem pamiętać że polityka, tak jak i życie każdego z nas bez wyjątku, poddane jest nieustannemu procesowi "domina" - czyli innymi słowy - "co zasiałeś, to zbierzesz". Rosja i Niemcy zasiały przez te ostatnie dziesięciolecia - choć w przypadku Rosji to są stulecia - zła i nienawiści, że aby to zebrać to MUSI dojść do wielkiej, ogólnokrajowej tragedii. W przypadku Niemiec będzie to zapewne krwawa wojna z imigrantami i totalne zniszczenie całego kraju, w przypadku Rosji zaś - zagłada nuklearna i rozpad (lub powolna korozja i atrofia państwa, co również będzie związane z krwawymi wlakami). Jedyną przystanią, w miarę bezpieczną, będzie Polska (i większa część Europy Środkowo-Wschodniej). Kto więc będzie chciał ocalić życie (mam na myśli głównie Niemców, bo kacapów, póki ich kraj się totalnie nie rozpadnie, za żadne skarby świata do Polski wpuścić nie można, bo już z niej nie wylezą), będzie mógł znaleźć swoją przystań właśnie w naszym kraju. Tak jak przepowiadał jasnowidz - ojciec Klimuszko: "Polsce kłaniać się będą narody Europy (...) Polska jaśnieje jak słońce i blask ten pada naokoło (...) Gdybym miał żyć jeszcze pięćdziesiąt lat (ksiądz Stanisław Klimuszko zmarł w 1980 r.) i miał do wyboru stały pobyt w dowolnym kraju na świecie, wybrałbym bez wahania Polskę (...) Nad Polską bowiem (...) widzę (...) promienne blaski przyszłości". Wkrótce słowa z pieśni "Boże coś Polskę" - "Wróć biednej Polsce świetność starożytną, użyźniaj pola, spustoszałe łany, niech szczęście pokój na nowo zakwitną, przestań nas karać Boże zagniewany" - przestaną mieć rację bytu. 


RAZ JESZCZE PRAGNĘ ZŁOŻYĆ MOJE 

NAJSZCZERSZE WYRAZY

WSPÓŁCZUCIA 

RODZINOM POMORDOWANYCH LUDZI 

19 GRUDNIA 2016 r. 

w BERLINIE     



"BOŻE COŚ POLSKĘ"


"Boże! Coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały
Coś Ją otaczał tarczą swej opieki
Od nieszczęść, które przytłoczyć ją miały

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Ojczyznę wolną pobłogosław nam Panie!

Ty, któryś potem, tknięty jej upadkiem,
Wspierał walczących za najświętszą sprawę,
I chcąc świat cały mieć jej męstwa świadkiem,
Nieszczęściach samych pomnażał jej sławę

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Ojczyznę wolną pobłogosław nam Panie!

Wróć biednej Polsce świetność starożytną
Użyźniaj pola, spustoszałe łany
Niech szczęście pokój na nowo zakwitną
Przestań nas karać Boże zagniewany

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Ojczyznę wolną pobłogosław nam Panie!

Powstała z grobu na Twe władne słowo,
Polska wolności - narodów chorąży
Pierzchnęły straże a to nad Jej głową
Znowu swobodnie Orzeł Biały krąży

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Ojczyznę wolną pobłogosław nam Panie!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz