Stron

wtorek, 7 lutego 2017

KOMUNIZM - CZYM BYŁ, CZYM JEST, DO CZEGO DĄŻY? - Cz. I

ANALIZA NAJKRWAWSZEJ I

NAJBARDZIEJ TOTALITARNEJ TYRANII

W DZIEJACH LUDZKOŚCI






"A JA MYŚLAŁEM ŻE TO ŚMIECI, 
ŻE TO GÓWNO Z NIEBA LECI,
A TO SOWIECI, SOWIECI, SOWIECI ..."
 



Na samym początku pragnę od razu przeprosić wszystkich, że wciąż zakładam nowe tematy na temat komunizmu. Muszę jednak stwierdzić że po kolejnych postach, wciąż mam uczucie niedosytu, wciąż myślę że o czymś nie wspominałem, że coś pominąłem, że czegoś nie dopowiedziałem, dlatego też wciąż wracam do początków, do genealogii systemu komunistycznego w którym obecnie ... żyjemy. Tak, wcale się nie przesłyszeliście - wciąż żyjemy w komunizmie. No może tutaj, w Polsce i innych krajach tzw.: pokomunistycznych, komunizm przybrał inny wymiar, niż np. na zachodzie Europy, gdyż u nas są to w większości systemy w których starzy komuniści (nie żadni już tam marksiści, po prostu komuniści etatowi, czyli wszelkiego typu karierowicze i partyjniacy, dla których wstąpienie do partii - nie ma już dla nich żadnego znaczenia jakiej partii - to jest prawdziwy program "pierwsza praca". Głąby, karierowicze, nieroby, koniunkturaliści nie widzą dziś dla siebie innej drogi na łatwe życie i zarabianie godziwych pieniędzy, niż właśnie należenie do jakiejś partii i po prostu bycie w sejmie - lub w sejmikach wojewódzkich), zblatowali się z częścią opozycji antykomunistycznej z lat 80-tych (najczęściej składającej się z ludzi, którzy za młodu, w latach 40-tych i 50-tych należeli do partyjniackich rodzin nowej, przywiezionej na sowieckich czołgach do Polski, w czasie tzw.: "wyzwolenia" - elyty. 

Ich ojcowie, to byli ludzie o mentalności stricte sowieckiej. Podam przykład: Mieczysław Hejman, jeden z radiotelegrafistów kierownictwa Polskiej Partii Robotniczej (czyli partii komunistycznej), jeszcze w latach 40-tych, popadł w konflikt z wykładowcą szkoły Kominternu w Moskwie. W wyniku szoku, jakiego wówczas doświadczył, zamknął się w swoim pokoju i próbował popełnić samobójstwo, ponieważ bał się, że za to mogą wyrzucić go z partii. Jak wspominała jego siostra - Eugenia Brun: "Myśmy wywalili drzwi, on leżał na kanapie i jęczał (...) Jak to, ja całe życie, całą młodość oddałem partii. Nie mam nic innego poza partią. To mnie teraz wyrzucą z partii? Ja tego nie przeżyję!". To był właśnie typ człowieka sowieckiego, który oddany był partii wręcz fanatycznie. Dla niego (i wielu jemu podobnych, bowiem takich ludzi było bardzo wielu), partia była czymś więcej, niż tylko organizacją polityczną. Partia była symbolem czegoś ponadmaterialnego, substytutem Boga. Dla komunistów z lat 20-tych, 30-tych, 40-tych czy nawet jeszcze 50-tych - partia była Bogiem. To byli fanatycy, którzy doskonale odnaleźliby się w innych tego typu organizacjach (dlatego też Hitler stwierdził kiedyś, że najlepszym elementem, który można pozyskać dla partii nazistowskiej, są właśnie komuniści, gdyż "oni rozumują dokładnie tak jak i my"). Ludzie bez perspektyw, często z marginesu społecznego, którym partia uratowała życie, dała im sens tego życia, pozwoliła poczuć się kimś lepszym, kimś kogo inni będą się bać, a być może nawet szanować.

I dla takich ludzi wszelkie odstępstwa od marksizmu (lub inaczej - od totalitaryzmu), były traktowane jako potworna zbrodnia i nawet jeśli oni sami trafiali za kratki (w ramach wewnątrzpartyjnych rozgrywek), byli bici, czy wręcz torturowani aby przyznali się do najbardziej niedorzecznych, wyimaginowanych zbrodni - ogromna większość z tych ludzi sądziła że jednak coś musi być na rzeczy, że oni muszą być winni, bo skoro ich aresztowano i przesłuchiwano - to nawet jeśli wiedzieli że byli krystalicznie niewinni i nic złego (przeciwko partii czy ustrojowi komunistycznemu) nie uczynili, to jednak pojawiała się wśród nich myśl (bardzo częsta i niezwykle silna), że mimo to są winni. A dlaczego? Dlatego że partia nie może się mylić i jeśli uznano że są winni - to nawet jeśli są niewinni - należy ich ukarać. Bo partia nie może się mylić, partia jest Bogiem. Większość z nich na procesach politycznych, sama dla siebie domagała się jak najwyższego rodzaju kary, gdyż jak to argumentowali - są szkodnikami społecznymi i nie potrafili docenić tego, co patria i ustrój dla nich zrobiły. Tak właśnie było. W drugiej połowie lat 50-tych (a właściwie to już tak gdzieś od śmierci Stalina w 1953 r.), zaczęło się to zmieniać. Ludzie, którzy wcześniej (za młodu) byli fanatycznymi wyznawcami komunizmu - owszem, nadal pozostawali jego zwolennikami, ale już na bardziej praktycznych zasadach, widząc po prostu w tym korzyści dla siebie i własnej rodziny.




Zmiana pokoleniowa która następowała, czyli dzieci owych prominentnych, byłych fanatyków marksizmu-leninizmu, patrzyli na pewne fakty troszkę z innej perspektywy. Oni bowiem (w przeciwieństwie do ich rodziców), nigdy nie zaznali biedy, oni po prostu wychowali się w rodzinach, które zostały zainstalowane w Polsce i innych krajach Europy Środkowej, przez sowieckich sołdatów i nie rozumieli już tego, o czym dobrze wiedzieli ich ojcowie, a co niezwykle trafnie przedstawił Stalin w 1944 r., mówiąc do polskich komunistów: "Teraz dzięki Armii Czerwonej macie taką pozycję, że jeśli powiecie dwa razy dwa jest szesnaście, to wam ludzie przyklasną. Ale jeśli nas zabraknie, to was wystrzelają jak kuropatwy". I właśnie taka była prawda, komuniści nie mieli w Polsce praktycznie żadnego poparcia społecznego - ŻADNEGO, o czym doskonale wiedział Stalin i o czym przekonywały się jego polskie matrioszki, gdy okazywało się że bez wsparcia Armii Czerwonej, nie dadzą sobie rady z "leśnymi bandami" - jak powszechnie określano żołnierzy podziemia antykomunistycznego, walczących przeciwko zniewoleniu własnego kraju. Komuniści mogli istnieć w tym kraju, tylko i wyłącznie dzięki poparciu Sowietów, gdyby tego poparcia zabrakło, zabrakłoby i "polskich" komunistów. 

I tacy właśnie ludzie, jak zmarły niedawno Zygmunt Bauman, doskonale zdawali sobie sprawę z własnej niemocy i wiedzieli że tylko dzięki "wyzwoleńczej Armii Radzieckiej" mogą wciąż rządzić w tym kraju (swoją drogą - nie razi Was używanie słowa - "radziecki"? Przecież to jest słowo sztuczne, niewystępujące w żadnym innym języku prócz polskiego i ukraińskiego. Przed wojną, w II Rzeczpospolitej słowa "radziecki" w ogóle nie używano, więcej - w ogóle nie istniało takie słowo. Mawiano albo Rosja bolszewicka, Rosja sowiecka, Sowiety albo Związek Sowiecki. Słowo "radziecki' pojawiło się w języku polskim oficjalnie od listopada 1945 r. jako element sowieckiej "nowomowy", gdyż należało ocieplić - lub przynajmniej zneutralizować - negatywny wizerunek Związku Sowieckiego. Chodziło oto, że w Polsce przedwojennej - tej strasznej, faszystowskiej, sanacyjnej dyktatury Piłsudskiego, jak Rzeczpospolitą określano w Sowietach - słowo "sowiecki" było określeniem pejoratywnym, mającym niezbyt dobre skojarzenia. Należało więc zastąpić go jakimś innym słowem, które nabrałoby cech neutralnych. Wprowadzono więc słowo "radziecki", używane zresztą naprzemiennie z określeniem: "sowiecki", przez polskich komunistów w Związku Sowieckim od początku lat 20-tych. Z tym że oba słowa miały dla nich, w przeciwieństwie do ogromnej większości polskiego Narodu i społeczeństwa, odniesienie pozytywne. Słowo to jest jednak całkowicie sztuczne i nie występuje w żadnym innym języku, prócz ukraińskiego - również odgórnie narzuconego Ukraińcom. Zresztą jego używanie powoduje spore problemy natury lingwistycznej, jak bowiem określić obywatela Związku Radzieckiego - Radianinem? Radianem? Dziwne prawda? Dlatego też w tym przypadku wprowadzono kolejne słowo z bogatego bolszewickiego alfabetu nowomowy i zaczęto takich ludzi określać terminem - "człowiek radziecki" - He,he,he!).   





Młodzi potomkowie komunistycznych prominentów (często o żydowskich korzeniach), którzy ten ustrój wprowadzali w Polsce, nie mieli już takich skojarzeń i doświadczeń jak ich rodzice. Oni żyli bardzo dobrze (jak na standardy zniszczonego przez okupanta niemieckiego i rosyjsko-sowieckiego kraju), bardzo bogato, stoły uginały się od bogactwa potraw. Na urodziny czy inne święta (głównie partyjne), otrzymywali oni drogie prezenty, jak narty, łyżwy czy ładne zabawki. I właśnie tacy młodzi ludzie, gdy poszli już na studia, zaczęli ... buntować się przeciwko polityce swych rodziców. Ale, ale kochani, to nie był w ich przypadku bunt przeciwko komunizmowi, czy ustrojowi komunistycznemu jako taki, tylko bunt przeciwko określonym ludziom czy postawom, które ci młodzi ludzie uważali za niewłaściwe. Ale niewłaściwe nie dlatego, że były to postawy komunistyczne, ale dlatego że (według ich mniemania) od komunizmu odchodziły. Przecież list, jaki 27 listopada 1964 r. wystosowały dzieci prominentnych komunistycznych aparatczyków, w osobach późniejszych twórców "Solidarności" i symboli demokracji w Polsce - Jacka Kuronia oraz Karola Modzelewskiego, który powszechnie był uważany za ... pierwszy sprzeciw przeciwko komunie (prezydent Kwaśniewski, nagradzając ich Orderem Orła Białego w 1998 r. stwierdził bezczelnie: "Wy pierwsi podjęliście walkę z systemem komunistycznym"  - pierwsi!?), był w rzeczywistości ... apoteozą komunizmu. Oni owszem w owym liście piętnowali błędy towarzysza Gomułki i jego kliki, ale tylko dlatego że uważali to za półśrodki i twierdzili że nie tylko nie przyspieszają one budowy komunizmu (na wzór sowiecki), ale wręcz że od niego odchodzą. 

Im się nie podobał nie tylko "polski komunizm" w wykonaniu Gomułki (uważali że komunizm powinien być internacjonalistyczny i całkowicie pozbawiony jakichkolwiek elementów narodowych), ale także ... prywatna własność jako taka. Pragnę być dobrze zrozumianym - im nie chodziło bowiem o to (a przynajmniej nie tylko o to), że fabryki, ziemia i wszystkie zakłady przemysłowe, są państwowe, ale także o to że istnieje również drobna prywatna własność, co uważali za zupełnie niezgodne z prawdziwym "społeczeństwem marksistowskim". Ci ludzie (bardzo powoli, ale konsekwentnie), odchodzili już od klasycznego leninowskiego marksizmu, polegającego na rewolucji, zdobyciu władzy i budowie państwa komunistycznego (czytaj - totalitarnego). Oni rozczytywali się w pracach różnych zachodnich komunistów i sądzili, że skoro już ten system socjalistyczny został wprowadzony, to teraz należy przejść do jego kolejnej fazy - czyli właśnie do budowy prawdziwego komunizmu, w którym nie ma żadnej własności prywatnej. Bardzo podobnie rozumowali w tym okresie młodzi ludzie w demokratycznych państwach Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych. Tamtejsi komuniści zaczęli odrzucać rewolucyjny model komunizmu leninowskiego, gdyż okazał się w ich oczach nieskuteczny. Nie chodzi o to że rewolucja się nie udała, tylko o to, że nie było komu tej rewolucji zrobić na Zachodzie - nie było bowiem mas.

Jeszcze inaczej, te masy były, byli przecież robotnicy, górnicy, farmerzy itd. Ale problem polegał na tym, że oni wcale nie garnęli się do komunizmu, więcej - im system kapitalistyczny (panujący w ich krajach) pasował, gdyż pozwalał im się bogacić własną pracą. Skoro więc nie było mas, zdolnych przeprowadzić rewolucję na model leninowski, to należało odrzucić pomysł rewolucji i zastąpić go innym pomysłem - ewolucji do komunizmu. Tylko był jeden, podstawowy problem - należało bowiem zastąpić masy rewolucyjne, masami ewolucyjnymi ... tylko gdzie ich szukać? To pytanie, bardzo długo, przez lata a nawet dziesięciolecia nurtowało zachodnich teoretyków ("filozofów") komunizmu. Gdzie znaleźć takie masy, skoro robotnicy i chłopi już nie garną się pod sztandary marksizmu. Odpowiedź przyszła dopiero w latach 60-tych XX wieku, gdy okazało się że niezwykle pomocną w tym dziele budowy nowego ("wspaniałego") komunistycznego świata może okazać się młodzież, szczególnie młodzież akademicka. Ale tej młodzieży coś trzeba dać, aby przyciągnąć ich do lewicowej ideologii. Tylko co można im dać? Utopię! Dano im utopię - wyzwolenie od obowiązku pracy, pochwałę lenistwa i ... możliwość swobodnego kopulowania, każdy z każdym. Było to prawdziwie rewolucyjne podejście, gdyż społeczeństwa Zachodu były w latach 40tych i 50-tych niezwykle konserwatywne. A teraz teoretycy zachodniego komunizmu ewolucyjnego zaczęli mówić: "Parzcie się ze sobą, kopulujcie bo to jest właśnie wasza wolność. To jest wyzwolenie z więzów niewolniczej tradycji i wszelkich konwenansów - róbcie to, bądźcie wolni. Nie musicie pracować, bo praca jest zła, jest elementem zniewolenia człowieka - wy jesteście wolni, możecie robić co chcecie". I takie było właśnie podejście tych ludzi.










Wszystko bardzo piękne prawda? Tylko zapomnieli dodać że niema prawdziwej wolności bez własności, a skoro oni tę własność zamierzają ludziom odebrać, to również i cała ta ich "wolność" jest jedynie zakamuflowaną niewolą. Ludzkie bowiem muszą jeść, a jeśli nie będą potrafili nic sami wytworzyć (bo będą się tylko bawić i kopulować), to potrzebne sobie produkty będą musieli albo ukraść komuś innemu (tym samym odbierając temu komuś jego wolność), albo też będą zdani jedynie na to, co dostaną od władzy. I taką władzę będą popierać, bo ta władza im "coś" da (nie ważne że będzie to jedynie minimum zapewniające dalszą egzystencję na podstawowym poziomie, ważne że dadzą). Ale po kolei -  wraz z odejściem od rewolucyjnej formy marksizmu, komuniści zachodni zaczęli wierzyć, że są w stanie wprowadzić system komunistyczny na drodze demokratycznej, czyli poprzez wybory. Mieli bowiem za sobą "wyzwolone" masy, którym dano możliwość swobodnej kopulacji. Tylko że zachodni teoretycy marksizmu, zapomnieli o jednej, niezwykle ważnej rzeczy, o której doskonale wiedział Karol Marks już w latach 40-tych XIX wieku. 

Mianowicie, że nie da się zbudować komunizmu na drodze demokratycznej. Nie dlatego że komuniści nie mogliby wygrać żadnych wyborów w państwach demokratycznych, nie oto chodziło. Marks bowiem twierdził (i miał rację), że komunizm, który wprowadzony zostanie na drodze demokratycznej - przegra. Dlaczego? Ano dlatego, że Marks doskonale wiedział o czym mówi i do czego nawołuje. Zdawał sobie bowiem sprawę, że system komunistyczny, gdziekolwiek by nie został wprowadzony, wcześniej czy później zacznie generować nędzę - powszechną nędzę. Bo taka jest logika tego ustroju (zauważcie - o czym Marks doskonale zdawał sobie sprawę) i wszędzie, gdziekolwiek istnieje system komunistyczny - tam panuje nędza. Gdziekolwiek byśmy nie spojrzeli - Korea Północna, Kuba, (Chiny są tutaj wyjątkiem tylko dlatego że swoją gospodarkę oparli na kapitalizmie), a wcześniej Związek Sowiecki, Rumunia, Wschodnie Niemcy, Polska czy inne kraje bloku wschodniego. Wszędzie panuje, lub panowała ogromna bieda i tylko prominentni aparatczycy i zwolennicy systemu partycypujący w zyskach, żyli na w miarę dobrym poziomie materialnym.

Skoro więc komunizm generuje nędzę, no to jak można wprowadzać komunizm środkami demokratycznymi? Przecież to nie logiczne, bowiem jeśli partia komunistyczna w danym kraju wygra wybory i zacznie wprowadzać prawdziwy komunizm, i gdy obywatele tego kraju zobaczą że żyje im się gorzej niż wcześniej, to co zrobią w kolejnych wyborach? Odeślą komunistów na zieloną trawkę (albo jeszcze gorzej). Dlatego nie ma możliwości wprowadzenia komunizmu drogą demokratyczną, tylko poprzez krwawą rewolucję (jak twierdził Marks), obalenie dawnego systemu i stworzenie ... aparatu przymusu, który będzie pilnował ustroju (częściowo partycypując w jego zyskach), można utrzymać władzę. Czyli, tylko poprzez stworzenie państwa totalitarnego, możliwe jest zbudowanie komunizmu w jakimkolwiek kraju. Dzisiejsi komuniści zachodni (o których będę pisał w kolejnych częściach tego tematu), którzy opanowali większość parlamentów i organizacji pozarządowych, czy ponadnarodowych (choć oczywiście komunistami oficjalnie się nie nazywają), w tym Unię Europejską, ONZ a nawet ... Watykan ("papież" Franciszek, to pierwszy w historii papież komunista - swoją drogą, choć daleko mi zarówno do protestantyzmu jak i obecnie również katolicyzmu - żadnej religii nie wyznaję jako takiej, ale tylko dlatego, że mam świadomość własnej "nieprzemijalności" jeśli mogę to tak nazwać, ale chyba większość czytelników tego bloga wie, co mam na myśli - to muszę pochwalić ostatnie kazanie pastora Pawła Chojeckiego, które oglądałem na YouTube, a w którym odniósł się on do tzw.: "10 sierotek z Aleppo" i papieża Franciszka. Pozwólcie że zacytuję słowa z jego kazania, odnoszące się do Mariana Kowalskiego i jego niedawnego uczestnictwa w programie: "Skandaliści" Agnieszki Gozdyry:

"Marian powiedział bardzo trafną, mądrą rzecz, na temat tego co Gozdyra i jej podobni robią z serc i mózgów Polaków. Pani zmiękcza serca, bierze pani udział w manipulacji, by za pomocą manipulacji uczuciami, prowadzić Polaków do zguby. I mamy kolejną odsłonę - 10 sierotek i Karnowski z Sopotu (...) PiS to zło, a dlaczego? - pyta głupia sierotka. Bo papieża Franciszka nie słucha (...) Polacy już wiedzą, że Franciszek łże, jak bura świnia (...) katolicy mają już dość tego komunisty, który chce zniszczyć ostatnie resztki przyzwoitości, które zostały w tej rzymskiej organizacji, bo on jest do tej roboty wynajęty (...) Jakie sierotki przychodzą? No takie po 28 lat, które mają osiem paszportów w każdym 13, 14 15 lat. Zasiłek, kasiorka, idziemy gwałcić bo my nieletni (...) To są te sierotki, które przyjechały łupić Europę. I teraz ta banda próbuje zmiękczyć serduszka Polaków - sierotkami i Franciszkiem". Całość poniżej (to co zaprezentowałem powyżej, w kazaniu pastora Chojeckiego, pada od 6:20):




 A TUTAJ TUTAJ SKRÓT Z PROGRAMU "SKANDALIŚCI" Z MARIANEM KOWALSKIM





Tak więc wracając do tematu, dzisiejsi komuniści z Europy Zachodniej, już opanowawszy parlamenty, organizacje pozarządowe i uniwersytety, doszli do wniosku że nadeszła wreszcie pora na budowę prawdziwego ustroju komunistycznego. I właśnie tutaj potrzebne będą owe masy, które zostały wytworzone w końcu lat 60-tych, czyli zmanipulowani studenci, wszelkie organizacje grupujące kobiety (feministki), osoby homoseksualne i trans-płciowe oraz organizacje zrzeszające osoby innego koloru niż biała (głównie chodzi o osoby czarnoskóre). Oni wszyscy (albo przynajmniej w ogromnej większości) stanowią kandydatów na potencjalne komunistyczne masy (co już widać, chociażby w USA i protestach przeciwko prezydenturze Donalda Trumpa). Ci ludzie są podobnie zmanipulowani, jak owi robotnicy i chłopi w Rosji, którzy pomagali komunistom w czasie wojny domowej w tym kraju. Nie pojmują bowiem, że walcząc o demokrację - niszczą ją. Ponieważ demokracja nie może istnieć w państwie komunistycznym, jeśli chce ono rzeczywiście wprowadzać swoje koncepcje. Jedynym ustrojem, jaki może funkcjonować w kraju komunistycznym, jest właśnie totalitaryzm. I oto w tym wszystkim chodzi. A co jest jednym z kluczowych elementów państwa totalitarnego? Kontrola informacji oraz język - moi drodzy. To jest bardzo ważna rzecz, o czym świadczy wprowadzanie określeń z alfabetu nowomowy (typu "radziecki"), przy jednoczesnym blokowaniu lub karaniu źródeł alternatywnych lub polemizujących.

I to się już właśnie dzieje w dzisiejszej Europie. We Francji wprowadzono zakaz pokazywania i promowania ochrony życia, najpierw cenzurując spoty z uśmiechniętymi dziećmi, które miały zespół Downa (a jakie było ku temu wytłumaczenie - ponieważ takie wyrażanie szczęścia, narusza spokój, sumienia kobiet, które poddały się lub pragną poddać się aborcji). Czyli zakaz. W Stanach Zjednoczonych znów wróciła "wojna o toalety", gdzie promuje się mężczyzn (którzy przebiorą się w damskie stroje i zaczną twierdzić iż są kobietami), aby korzystali z damskich ubikacji. I zauważcie, feministki w tym momencie (podobnie zresztą jak w sprawie gwałtów muzułmanów na europejskich kobietach), milczą. Jeśli ktokolwiek sądzi jeszcze, że feminizm jest ruchem, który ma na celu wyzwolić kobiety, to musi go chyba bardzo głowa boleć, gdyż feminizm NIGDY nie służył kobietom, a jedynie samym (i to przede wszystkim tym ze świecznika)feministkom, głównie radykalnym. Innymi słowy, feminizm ma tyle wspólnego z kobietami co "papież" Franciszek z nauką Jezusa Chrystusa. Bardzo ładny, kolorowy dywanik, pok którym zagnieździło się robactwo - oto kwintesencja dzisiejszego feminizmu, katolicyzmu (również, a może przede wszystkim protestantyzmu), demokratyzmu, liberalizmu etc. etc. Wszystko to sprowadzić można do jednego określenia: komunizm ewolucyjny.



WIĘCEJ NA TEN TEMAT NAPISZĘ 
W KOLEJNYCH CZĘŚCIACH

 




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz