Stron

czwartek, 20 kwietnia 2017

NIEWOLNICE - Cz.XXXVI

CZYLI CZTERY HISTORIE

WSPÓŁCZESNYCH KOBIET

KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI

NIEWOLNICAMI



HISTORIA DRUGA
TEHMINA
NIEWOLNICA Z PAKISTANU
Cz. XV






Ciągłe kłótnie i pojednania odcisnęły na mnie swoje piętno, rysów na naszym małżeństwie nie można było już zatrzeć słowami. Mustafa powiedział mi, że umówił się z Zeenat tej nocy koło pubu. Miało to być ich ostatnie spotkanie, mówił, że rozstanie się z nią w przyjaźni. Chciał, żebym z nim poszła jako świadek jego dobrych intencji i poprosił jeszcze swojego przyjaciela i "towarzysza" Sajida, żeby nam towarzyszył. Siedziałam z Sajidem w pubie, podczas gdy mój mąż wyszedł, żeby spotkać się ze swoją dziewczyną na zewnątrz. Sytuacja była tak surrealistyczna, że czułam się, jakbym traciła rozum. Ta kobieta, kimkolwiek ona była, przyjechała samochodem z szoferem, o czym nie wiedziałam. Zamówiłam "krwawą Mary" i zaczęłam zmieniać ją w curry, potem dodałam jeszcze do tego tabasco i sos Worcestershire i wszystko to wypiłam jednym haustem. Sajid zapytał mnie, dlaczego to wszystko toleruję. Odpowiedziałam mu, że nie wiem, dlaczego wciąż jestem z Mustafą. 
- Odkąd wyszłam za niego, jestem w stanie śmierci klinicznej - broniłam się słabym i zrezygnowanym głosem. 
Mustafa wrócił do pubu i oznajmił, że pokłócili się z Zeenat i że ona odjechała. Wyglądał na dość wzburzonego i nic więcej nam nie powiedział. Tej nocy w łóżku przytulił się do mnie jak przestraszone dziecko. Był zmęczony, lecz jednocześnie podekscytowany.  
- Zawsze będę cię kochał - mówił. - Byłem strasznym mężem. Nie mogłem mieć bardziej tolerancyjnej żony. Nie wiem, jak wytrzymałaś ze mną. Nie dałem ci nic. Wszystkie nadzieje, jakie miałaś wychodząc za mnie, pozostały niespełnione. Przeze mnie cierpisz mękę wygnania. Zmuszałem cię do przeżywania wraz ze mną moich obaw i problemów. Obciążałem cię tym wszystkim, wyładowywałem na tobie wszystkie swoje frustracje, a ty znosiłaś to wszystko z godnością. Nie wiem, jak bym bez ciebie przetrwał. Wiem, że mnie opuścisz. Weź nasz dom w Islamabadzie, jedź tam razem z dziećmi i proszę, spróbuj mi wybaczyć.
Jego pełen niepokoju ton wzruszył mnie. Nie wiedziałam, co to było, ale czułam, że coś lub ktoś wywiera na nim presję. Przymknęłam powieki i poczułam, jak do oczu napływają mi łzy. Myślałam chwilę nad odpowiedzią, a potem uniosłam twarz, żeby mu to powiedzieć. Spał! Wyraźnie pozbył się demonów, które go ścigały. Ten człowiek wygłosił swoją przemowę i usnął, tak jakby rozwiązał problem. Złość powróciła ze zdwojoną siłą, chciałam walić na oślep słowami i wyrwać go z tego odrętwienia. Zrobił to za mnie telefon. Mustafa skoczył na równe nogi, złapał słuchawkę i zaczął rozmawiać w dialekcie pendżabskim. Wciąż powtarzał osobie po tamtej stronie, że załatwi ten problem rano.
- Kto to był? - spytałam.
- Matka Zeenat Aman - oznajmił. - Powiedziała, że mam się jutro ożenić z jej córką, w przeciwnym razie rozgłoszą o naszym romansie. Jeśli to zrobią, będzie to moja polityczna śmierć.
- W takim razie wydaje mi się,ż e będziesz musiał się z nią ożenić - warknęłam.
- Obawiam się, że tak - szepnął. 
Leżeliśmy kilka chwil, nic nie mówiąc. Wkrótce poznałam po jego oddechu, że znów usnął. Byłam ogłupiała i pełna podejrzeń. Wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam na dół do telefonu. Zadzwoniłam do koleżanki, która interesowała się filmem i tym, co się dzieje w wytwórni w Bombaju, i spytałam ją:
- Czy Zeenat Aman jest w Londynie?
- Nie, jest w Bombaju - odrzekła moja przyjaciółka. - Wydaje mi się, że kręci tam film, kilka filmów, mówiąc dokładniej.
- Czy jej matka mówi narzeczem pendżabskim?
- Nie, a dlaczego chcesz to wiedzieć?
- Powiem ci kiedyś.

Zdziwiona wróciłam do łóżka. Ta cała historia z Zeenat Aman to lipa! Ale jeśli nie spotkał się pod pubem z Zeenat Aman, to z kim się spotkał? Modliłam się rozpaczliwie do Boga, żeby dał mi na to odpowiedź, nie wysłuchał mnie, ale pozwolił mi przynajmniej pogrążyć się we śnie. Śniłam, że Zeenat Aman wchodzi do naszego domu i znika. Potem zobaczyłam Adilę i moją babkę. Weszły do mojego domu i nagle ogarnęły nas płomienie. Poczułam dym i zapach palącego się ciała. Obudziłam się zlana zimnym potem. Czy to mogła być znów Adila? Czy znów miała mnie prześladować? Czy po tym, jak poświęciłam wszystko, po tym, co przeszłam, Mustafa miałby śmiałość znów spotykać się z moją siostrą? Następnego dnia rano do naszego domu przyszła moja babka. Wiedziałam, że przyjechała z Pakistanu na ślub Zarminy, ale zdziwiona byłam widząc ją u mnie. Moja matka oświadczyła, że zrywa stosunki z wszystkimi, którzy kontaktują się ze mną, a jej wpływ na rodzinę był zbyt silny, by ktokolwiek, łącznie z babką, śmiał jej się sprzeciwić. Nagle uświadomiłam sobie, że to ona dzwoniła poprzedniego wieczoru, ona mówiła narzeczem pendżabskim! Gdy Mustafa ją zobaczył, szybko wyszedł z pokoju. Zachowywał się, jakby był winien. Moja babka, bardzo podniecona i z trudnością łapiąc oddech, usiadła na łóżku i powiedziała mi z płaczem, że Adila oznajmiła mojej matce, że chce wyjść za Mustafę i postawiła mu ultimatum, żeby się ze mną rozwiódł. Mustafa przysiągł, że ożeni się z nią, lecz zwlekał, tłumacząc się moją ciążą. Odwoływał się do Koranu, który, jak mówił, zabrania mężowi rozwieść się z ciężarną żoną, jak również zabrania być w tym samym czasie żonatym z siostrami. Prawdziwą przyczyną, jak mi się wydaje, było jednak to, iż obawiał się, że skandal zniszczy jego polityczną karierę. Moja babka zadzwoniła do Mustafy, żeby sprawdzić, czy to prawda.

Moja babka nie mogła znieść tego, że tak cierpię, była jednak także na mnie zła, że wprowadziłam tego człowieka do naszej rodziny. Moja matka przysłała ją do mnie z następującym posłaniem: "Mustafa zniszczył cię. Twoja siostra jest jednak młoda, nie możesz pozwolić, żeby znalazła się pod jego diabelskim wpływem. Ażeby uratować Adilę, musisz się poświęcić i nigdy nie pozwolić mu na rozwód. Jeśli porzucisz Mustafę, to nigdy nie możesz mieć nadziei na pogodzenie się ze swoimi rodzicami". Jej słowa spowodowały, że poczułam w sobie pustkę. Nie miałam żadnej nadziei na przyszłość. Będę musiała stać się męczennicą, tarczą dla rodziny, która mnie opuściła, i dla siostry, która mnie zdradziła. Nie miałam wyboru. Zostawiłam moją babkę samą na górze i poszłam porozmawiać z Mustafą. Sama się zdziwiłam, jaka jestem spokojna. Mustafa upadł mi do stóp i zaczął błagać, żebym mu wybaczyła.
- Będę traktować cię jak królową - przysięgał. - Nie będę cię więcej bić. Będę twoim niewolnikiem. Zrobię wszystko, co zechcesz. Proszę cię, nie porzucaj mnie. 
Zawsze sprawiało mi dziwną przyjemność patrzenie, jak brutalny potwór zamienia się w żałosnego, płaszczącego się przede mną robaka. Wiedziałam, że ta transformacja nie będzie trwała długo, a jednak starałam się w nią uwierzyć. Poszliśmy razem do mojej babki. Mustafa słuchał ze spuszczoną głową, jak mówiła, że matka straciła cierpliwość i postawiła nam ultimatum:
- Nad naszą rodziną wisi miecz. Czas, żeby spadł. Niech dokona się krwawy czyn. Wyrzucimy Adilę z domu, możecie ją do siebie przyjąć, jeśli chcecie. 
Wiedziałam, że to się nigdy nie zdarzy i że mówiła tak dla efektu, żeby zmusić tego człowieka, aby się wycofał.




Reakcja Mustafy przeczyła temu wszystkiemu, co powiedział mi kilka chwil wcześniej.
- Dobrze - oświadczył. - Jeśli taka jest wasza decyzja, dobrze. Pójdę i zabiorę Adilę do mojego domu. Ale obiecuję, że jak długo Tehmina będzie w moim domu, nie dotknę jej. 
Nie mógł wyrazić się jaśniej. Wiedziałam, że po urodzeniu dziecka pozbędzie się mnie. Powstrzymywał się od zadawania się z Adilą, dopóki byłam w ciąży, bo Koran tego zabraniał. Zaczęłam przypominać sobie lata poświęceń, upokorzeń, kłamstw i manipulacji. Wpadłam w histerię, zaczęłam wydawać piski, o których sama nie wiedziałam, którędy się ze mnie wydostawały. Moje krzyki spowodowały, że Sajid przybiegł na górę, a sąsiedzi zaczęli zbiegać się do naszego domu. Zupełnie nie mogłam się opanować, wpadłam w szał. Sajid dał mi dwie tabletki na uspokojenie, ale nie poskutkowały. Moja babka wyszła mówiąc, że musi iść do mojej matki. Wyjawiła, że matka miała właśnie operację na kataraktę i była pewna, że zniszczyła sobie wzrok, ponieważ wypłakiwała sobie z naszego powodu oczy. Mój ojciec, donosiła, był w szpitalu w związku z bólami w klatce piersiowej. Wszyscy byliśmy ofiarami, zniszczył nas ten sam człowiek: Mustafa. Po wyjściu babki przez kilka chwil byłam cicho. Czułam, jak wpadam do dołu pełnego węży. Osaczyły mnie obrazy z mojego pełnego upokorzeń i krzywd życia. Lata małżeństwa z tym człowiekiem spowodowały, że nerwy miałam w strzępach. Upadłam na łóżko i zaczęłam straszliwie płakać. Pogrążona w histerycznej rozpaczy zastanawiałam się, dlaczego tak długo trwało, zanim sobie na to pozwoliłam. Słyszałam jak w malignie, że Mustafa dzwoni do Adili.
- Tehmina załamała się nerwowo - mówił jej. - Twoja matka strasznie to wszystko przeżywa. Twój ojciec prawdopodobnie umrze. Moglibyśmy to przerwać dla dobra ich wszystkich. 
Gdy to usłyszałam, zaczęłam wrzeszczeć jeszcze głośniej, wiedziałam, że gra tylko na zwłokę, że to się nie skończy. 

Tego wieczoru mieliśmy iść na ważną kolację. Mustafa nalegał, żebym poszła, ale nawet on widział, że to niemożliwe, i udał się sam. Leżałam w łóżku i rozpaczliwie starałam się usnąć, zanim Mustafa wróci. Lekarstwo już nie działało. W ciemności zawsze czułam się jak w pułapce. Kiedy pobił mnie mocno po raz pierwszy, dawno temu w Pakistanie, w sypialni było ciemno. W nocy musiałam samotnie stawiać mu czoło. W ciemności nic nie odwracało jego uwagi i mógł się skupić na wyładowywaniu na mnie swojej furii. Ciemności towarzyszyło zło. Myślałam o tym, jak go poznałam i dlaczego za niego wyszłam. Wszystkie inne przyczyny blakły i pozostawała tylko jedna: moja matka. Myślałam, że będzie mnie lepiej traktować, ponieważ poślubiłam kogoś ważnego, o silnej osobowości, kogoś, kto się nie poddawał. Ponieważ jednak źle mnie traktował i wolał Adilę, stałam się marnym, pławiącym się w ohydzie robakiem. Mój mąż już nigdy nie pomoże mi zdobyć akceptacji matki. Wzbierała we mnie wściekłość, choć zdawałam sobie sprawę z beznadziejności mojej sytuacji. Usłyszałam, jak pod domem zatrzymuje się samochód, i pomyślałam z obrzydzeniem, że wrócił. Słyszałam, trzęsąc się ze złości, jak otwiera i zamyka drzwi wejściowe. W miarę jak odgłos jego kroków na schodach stawał się coraz głośniejszy, prawie przestawałam oddychać. Wszedł do pokoju. Udawałam, że śpię. Rozebrał się i wszedł do łóżka, i miał na tyle czelności, że najpierw mnie dotknął, a potem próbował pieścić. Odepchnęłam go od siebie obiema rękami. Po raz pierwszy odważyłam się mu odmówić. Natychmiast ogarnęła go furia. Zaczął bić mnie po twarzy, tak że przeciął mi wargi i zostawiał na policzkach ciemnoniebieskie plamy. Złapał mnie za włosy i ściągnął z łóżka, a gdy już leżałam na podłodze, zaczął mnie kopać. Rozcięłam sobie czoło o kant łóżka i gdy poczułam, że krew zalewa mi oczy, zaczęłam przeraźliwie krzyczeć.

Mustafa błyskawicznie otrzeźwiał. Rozcięcie brwi było duże i głębokie. Rozejrzał się po ciemnym pokoju, znalazł ręcznik i rzucił we mnie. Przycisnęłam go do czoła, ale krew płynęła dalej. Byłam pewna, że zemdleję.
- Jedziemy do szpitala - powiedział. - Trzeba ci założyć szwy. 
Podczas jazdy mój umęczony umysł usilnie pracował. Dlaczego wybrał akurat ten moment, żeby mnie zbić? Przez cały dzień zachowywał spokój, hamował wściekłość. Dlaczego eksplodował teraz? Zaczynałam rozumieć. Uświadomiłam sobie, że tym razem walił na oślep, gdzie popadło, tak jakby się przed czymś bronił. Dzisiaj, dzięki mojej babce, prawda ujrzała światło dzienne. Wiedzieliśmy wszyscy wcześniej o jego romansie z Adilą, ale próbowaliśmy różnych strategii, by tylko zachować pozory. Teraz jednak nastąpiło to najgorsze: Adila, matka, babka, Mustafa i ja stanęliśmy wobec brutalnej prawdy. Prawda dla mojej matki, tak samo jak dla Mustafy, była niewybaczalnym grzechem. Teraz wszyscy znali jego słabości. Był słaby jak nigdy dotąd. Nie mógł panować nad moją rodziną, ale musiał panować nade mną. Musiał zniszczyć bunt w zarodku, tym bardziej że jego przyczyny były uzasadnione. W szpitalu powiedziałam lekarzowi, że spadłam ze schodów. W drodze powrotnej do domu Mustafa jeszcze raz się odmienił jak kameleon i używając tych samych wyświechtanych słów zaczął mnie przepraszać. Gdy przysięgał mi dozgonną miłość i porównywał mnie z Adilą, myślałam: "Kim on jest, żeby nas oceniać? Dlaczego obdarzyłam tego człowieka przywilejem wybierania między mną a moją siostrą? Dlaczego stoimy do niego w kolejce? Dlaczego siedzimy jak na półce sklepowej czekając na jego decyzję?"

Zdecydowanym tonem, w którym pobrzmiewała groźba, rozkazałam mu:
- Mustafa, dzwoń do Adili. Powiedz jej kategorycznie, że kochasz mnie i dzieci. Powiedz, żeby wynosiła się z naszego życia. Ty musisz jej to powiedzieć! I to teraz! 
Odmówił.
- W takim razie - powiedziałam - odwieź mnie do domu mojego ojca. 
Zgodził się, ale pod warunkiem, że zostawię z nim dzieci. Prowadził samochód bez słowa, nie mogąc ukryć drwiącego uśmiechu, wiedział lepiej niż ja, co dla mojej rodziny jest najważniejsze. Dla mnie natomiast najważniejsze było znalezienie pretekstu, żeby mu przebaczyć i zapomnieć. Ale zrobię to dopiero wtedy, gdy Adila przekona się, że go straciła. Weszłam do domu mojej rodziny i natknęłam się na służącą, która od dawna pomagała Adili organizować ich schadzki. Nikogo więcej nie było, wszyscy poszli odwiedzić mojego ojca w klinice. Rozejrzałam się smutno dookoła i uświadomiłam sobie, że to nie jest mój dom, że to dom tej drugiej kobiety, mojej siostry. Stałam tak samotna, załamana i opuszczona. Krew pulsowała mi w skroniach, a serce wyrywało mi się do moich dzieci. Nie mogę tu wrócić, myślałam. Nie mam dokąd iść! Zadzwoniłam do Mustafy i powiedziałam mu, żeby po mnie przyjechał. Potem wyszłam z domu rodziców i głośno płacząc czekałam na niego przy bramie. Przypomniałam sobie, jak kiedyś Mustafa zmusił mnie tutaj do stania nago w salonie, była to najbardziej upokarzająca chwila w moim życiu. Żałowałam, że tu przyszłam. Teraz mój mąż wiedział, że nie mam dokąd pójść, że nie mam gdzie się schronić. Kiedy podjechał samochód, otworzyłam drzwiczki i, zrezygnowana, na powrót przekroczyłam bramy piekła.




W The Economist został opublikowany czterostronicowy artykuł na temat stosunku Mustafy do Indii, w którym rozwinął on swoją tezę, że rządy wojskowych opóźniają postęp i, oświadczył, jeśli będzie to konieczne, wkroczy do Pakistanu na indyjskich czołgach. Dla tych, którzy znali Mustafę jako Lwa anty-indyjskiego Pendżabu, stanowiło to duże zaskoczenie i wzbudziło wiele kontrowersji. Zdesperowani przywódcy Partii Ludowej utrzymywali kontakty z przywódcami Indii i ich służbami wywiadowczymi od chwili, gdy Zia objął władzę. Uderzenie Zii na Afganistan i jego ciche poparcie dla separatystów sikhijskich wzbudziły gniew Indii, braci Bhutto i ich zwolenników było dużo łatwiej zaakceptować. Partia Ludowa w kontaktach z Indiami zachowywała szczególną ostrożność, gdyby bowiem coś się wydało, jej przywódcy utraciliby cały swój autorytet. Na przeszkodzie sojuszu Pakistanu z Indiami stał jednak Pendżab, mieszkańcy Pendżabu byliby mu bowiem przeciwni. Hindusi potrzebowali więc silnego przywódcy z Pendżabu, który niósłby ich sztandar, i do tego celu wybrali Mustafę. Skontaktowano Mustafę z człowiekiem o imieniu Joshi, wysokim rangą oficerem wywiadu, pracującym w Wysokiej Komisji do spraw Indii w Wielkiej Brytanii. Dwaj mężczyźni posługiwali się w swych kontaktach zaszyfrowanymi imionami: Mustafa był "Dilipem", a Joshi "Asifem Ali". Spotykali się w rozsianych po całym Londynie barach sieci Wimpy, gdzie pochyleni nad hamburgerami i frytkami dyskutowali o przyszłości obydwu swoich krajów.

Następne dwa miesiące spędziłam w kompletnym milczeniu, które spowodowało moje wyłączenie się z otoczenia. Czułam się zmęczona, jeśli miałam przeprowadzić najkrótszą rozmowę, wyczerpywało mnie wypowiedzenie choćby pojedynczego zdania. Przy życiu trzymały mnie tylko silne środki uspokajające. Mustafa nawet tego nie zauważył. Byłam w ósmym miesiącu ciąży, gdy wybuchła sprawa Adili, tak jak kiedyś, gdy do baraku weszła Sherry i znalazła tam mnie, drugą żonę Mustafy. Rozmyślania o zbrodni i karze powodowały, że noce spędzałam płacząc nad Świętym Koranem i prosząc Boga o wybaczenie. Robiłam to jednak dopiero po spełnieniu swoich małżeńskich obowiązków. Gdy Mustafa usnął, kąpałam się i dokonywałam ablucji, a potem uciekałam od niego do tego Jedynego, do którego wciąż należałam - Allaha. Dwudziestego trzeciego stycznia 1981 roku, o wpół do szóstej rano poczułam bóle porodowe. Mustafa wioząc mnie do szpitala komunalnego narzekał, że całe to zamieszanie w związku z rodzeniem dzieci to zachodni wymysł. Powtarzał mi, jak to kobiety w jego wsi rodziły na polu i natychmiast potem wracały do pracy. Poprzedni swój poród odbyłam w prywatnej klinice, opłacił go mój ojciec. Teraz jednak, gdy usunął się on z mojego życia, obowiązek ten spadł na Mustafę, który wcale się do tego nie kwapił. W szpitalu powiedziałam mu, żeby sobie poszedł.
- To może długo trwać - ostrzegłam go. 

Bałam się, ale chciałam urodzić to dziecko bez kładącej się na nas cieniem obecności Mustafy. Gdy zostałam sama w izbie przyjęć, bóle porodowe nagle się wzmogły i zaczęłam krzyczeć z przerażenia. Lekarza nie było, a pielęgniarki, nieświadome mojego stanu emocjonalnego, krzyczały na mnie: "Przestań, bo wyślemy cię do domu". Bóle porodowe i skumulowane we mnie cierpienie połączyły się w całość i całkowicie się załamałam. Widziałam przed sobą zamazane twarze rozzłoszczonych moją histerią pielęgniarek. Czułam rozdzierający ból i krzyczałam ile siły, ale one nie wierzyły, że dziecko wychodzi tak szybko, nie skontaktowały się na czas z lekarzem i musiały odebrać je same. Ból fizyczny wyzwolił tkwiące we mnie wszystkie inne cierpienia, których doznałam w życiu, i dostałam ataku histerii. Nawet w czasie największego nasilenia bólu miałam świadomość, że już nigdy więcej mogę nie mieć szansy wyładowania swoich uczuć bez zwracania uwagi na mój stan emocjonalny. Nikt nie mógł zrozumieć mojego nerwowego załamania, czułam, że wszyscy dookoła są na mnie źli i chętnie by mnie udusili, gdyby mogli. Wypychając z siebie to nowe życie zapomniałam o Mustafie, o mojej rodzinie i o wszystkich znajomych. Zwracałam się do Boga, Świętego Proroka, jego córki Fatimy, a w szczególności do jej męża i kuzyna Proroka, Hazrata Alego. Błagałam ich, żeby stali obok i bronili mnie. Wtedy nastąpił cud i spłynął na mnie spokój. Poczułam, że są przy mnie, jakby byli moją rodziną. Nazwałam mojego pierwszego syna Ali. Gdy w końcu zjawiła się lekarka, zapytała mnie, czy chcę, żeby zadzwoniła do mojego męża. Powiedziałam jej, że nie jest to konieczne. Mustafa dowiedział się dopiero po dwóch godzinach, kiedy zadzwonił do mnie po skończeniu ćwiczeń jogi. Był poruszony, że w końcu dałam mu syna i spadkobiercę. "Spadkobiercę czego?" - zastanawiałam się.

Mój brat Asim był jedyną osobą w rodzinie, która utrzymywała z nami kontakt. Mimo zakazu mojej matki, zmuszał się do grzeczności w stosunku do Mustafy i przynosił mu często w prezencie szampana Dom Perignon, a moim córkom drogie prezenty. Teraz, widząc mnie leżącą na oddziale miejskiego szpitala, był zaszokowany. Broniłam Mustafy i powiedziałam, że nie stać go na opłacenie czegoś lepszego. On jednak zwrócił się do Mustafy i powiedział:
- Jestem tym oburzony. Jeśli stać cię na kosztowne polowania i kupowanie drogich win, powinno cię być stać na opłacenie dla swojej żony oddzielnego pokoju. 
Mustafa wzruszył ramionami, pretensje Asima nie miały dla niego żadnego znaczenia. Mój pobyt we wspólnym pokoju w szpitalu miał swoje dobre strony. W obecności innych, zwykłych ludzi, znów odżyłam. Słuchałam o kłopotach Henry'ego z butelką, o strasznym szefie Sida, o nowej lodówce Nancy i nowej pralce Daphne. Tragedia Trudie polegała na tym, że zabrano jej kolorowy telewizor, ponieważ Frank zalegał z opłacaniem rat. Nie opowiadałam o swoim życiu, zdziwiona tym, co inni uważają za kłopoty. Unikałam Mustafy, jak tylko mogłam. Dla mnie był on teraz mężem Adili. Znosiłam go jakoś do momentu, aż zasnął, a potem wstawałam, kąpałam się i szłam na dół się modlić. Czytałam Koran zraszając święte słowa łzami. Rozpaczliwie wołałam do Boga o pomoc. Siedziałam tak noc po nocy w nadziei, że Bóg mnie zauważy. Próbowałam znaleźć ucieczkę w religii, ale nawet tam wślizgiwało się za mną moje życie i powodowało, że nie mogłam się skupić w obecności tego Jedynego, który wysłuchałby mnie.

Odsuwałam się coraz bardziej od Mustafy, a siłę czerpałam z moich dzieci. Mój syn Ali dał mi poczucie spokoju ducha. Ból związany z porodem zbliżył mnie do Boga. Zaczęłam analizować swoje życie. "Co się ze mną stało? - zapytywałam siebie. - Dlaczego tak się wszystkiego boję? Dlaczego nie reaguję na wyzwiska i upokorzenia jak każda inna ludzka istota?" Zrozumiałam, że mój mąż zniszczył we mnie ducha walki. Skomplikował moje i tak napięte stosunki z moją rodziną. Odizolował mnie od przyjaciół. Wprowadził mnie do labiryntu, z którego nie mam wyjścia. Odebrał mi to, na czym mogłam się oprzeć i spokojnie zakotwiczył mnie na swojej własnej wyspie. Mogłam tylko włóczyć się po labiryncie, zbyt zmęczona, by mówić czy myśleć. Ekscesy Mustafy powodowały, że trudno było zrozumieć jego prawdziwą naturę. Obydwie jego jaźnie - ta oszalała ze złości i ta żałująca potem tego, co się stało - były bardzo przekonywające. Obawiałam się tej pierwszej i użalałam nad drugą. To karał mnie jak nieposłuszne dziecko, to znów byłam matką, która powinna wybaczać mu grzechy. Nie potrafiłam wystarczająco szybko reagować na jego sprytne przeobrażenia. Rozpoznałam jednak jego chorobę. Był zagubionym i pozbawionym pewności siebie produktem swojego środowiska. Musiałam znaleźć na tę chorobę lekarstwo. Mój reformatorski zapał i moja miłość własna nie pozwolą mi pogodzić się z porażką i porzucić mojej misji, bez względu na to, jak bardzo zniechęcająca i trudna by się ona wydawała. Stałam się jego psychoanalityczką.






 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz