Stron

sobota, 10 czerwca 2017

NIEWOLNICE - Cz.XXXIX

CZYLI CZTERY HISTORIE

WSPÓŁCZESNYCH KOBIET

KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI

NIEWOLNICAMI


HISTORIA DRUGA

TEHMINA

NIEWOLNICA Z PAKISTANU

Cz. XVIII






Ze spotkania z Joshim powrócił podniecony i zaniepokojony zarazem. Nic jednak nie było w stanie trapić Mustafy przez dłuższy czas. Wkrótce znowu odwiedził Indie i po odbyciu spotkania z Indirą Gandhi powrócił do Londynu z nowym blaskiem w oczach.
- Powiedziała, że jestem wielkim patriotą - opowiadał rozpromieniony. 
Upadek spisku przyczynił się do znacznego wzrostu napięcia między reżimem Zii w Pakistanie a rządem indyjskim i Mustafa bał się, że Indie mogłyby wycofać swoje poparcie. Ucieszył się więc, gdy Indira Gandhi utwierdziła go w słuszności jego przekonania o konieczności likwidacji armii pakistańskiej.
- Wojna jest nieunikniona - mówił - trzeba raz na zawsze zniszczyć tego wroga ludzkości.
Według niego był to cud, o który należało się modlić. Nie zgadzałam się z nim w duchu. Indira Gandhi zapisała się w mojej pamięci jako ta, która po porażce armii pakistańskiej w 1971 roku ogłosiła "koniec tysiącletniego niewolnictwa" i stwierdziła, że muzułmanie niewolili naród hinduski. Teraz w swoim własnym kraju znalazła się w niebezpieczeństwie, ponieważ wydała rozkaz ataku na Złotą Świątynię Sikhów, w którego wyniku zginął ich przywódca. Separatyści sikhijscy poprzysięgli jej za to zemstę i krążyły pogłoski, że niektórzy z nich byli szkoleni w specjalnych obozach w Pakistanie. Podejrzewałam, że Indira była oportunistką, i obawiałam się, że będzie chciała wykorzystać nienawiść do reżimu Zii, by zjednoczyć swój naród. Moim zdaniem był to jeszcze jeden przykład doktryny Indiry, która głosiła, że Indie są strażnikiem Azji Południowej i mają prawo ingerencji w wewnętrzne sprawy sąsiednich krajów. Nagle nad subkontynentem zawisła groźba wojny. Wszyscy mówili o zbliżającej się pożodze. Był trzydziesty pierwszy października 1984 roku. Mustafa uprawiał swój poranny jogging, a ja oglądałam w telewizji wiadomości. Ogłoszono, że Indira Gandhi została zastrzelona przez swoich własnych strażników. Gdy poinformowałam o tym Mustafę, rzucił się na sofę i chwycił obiema rękami za głowę.
- O Boże! - jęknął. 

Mustafa co miesiąc farbował sobie włosy, żeby ukryć pod czarną farbą siwiznę. Pewnego wieczoru przed przyjazdem gości wykonywał w łazience ten zabieg. Przekomarzałam się z nim, że to bezcelowe i że moim zdaniem jest to czysta próżność.
- Nie potrzebujesz tego robić - przekonywałam go. - Siwe włosy u człowieka z twoją pozycją wyglądają bardzo dystyngowanie.
- Zaprzestanę farbowania włosów, jeśli ty nie będziesz farbować swoich - odciął się.
Nie mogłam się zgodzić na taki układ. Wiedziałam, że współżyjąc z Mustafą będę siwiuteńka w wieku trzydziestu lat.
- Poza tym - dodał - to jest sunat.
Słowo to oznaczało, że powinno się we wszystkim naśladować Proroka. Mustafa przypomniał mi jego kazania, w których głosił, że nieustanna walka ze starością pomaga zachować energię.
- Prorok głosił, że powinno się jak najdłużej wyglądać możliwie jak najmłodziej - pouczał mnie.
"Oto jeszcze jeden dowód, jak Mustafa traktuje islam - pomyślałam. - Prawa i obyczaje islamskie przyjmuje bardzo wybiórczo, tak jak mu jest wygodnie". Puściłam jego słowa mimo uszu i zażądałam tylko, aby susząc włosy nie używał moich białych ręczników, dałam mu w zamian kolorowy. Spojrzał na mnie lekceważąco, umyślnie wziął biały ręcznik i zaczął wycierać nim głowę.
- Mustafa, robisz to z premedytacją.
- Chcesz się kłócić? - zapytał mnie. - Oczekujemy gości, więc mnie nie denerwuj.
Byłam zanadto rozzłoszczona, żeby się opanować, lecz zdążyłam tylko odwarknąć:
- Nie używaj mojego białego... - gdy Mustafa chwycił dzbanek, który znajdował się w pobliżu, i cisnął nim we mnie.
Dzbanek trafił mnie w ramię. Uciekłam z łazienki zatrzaskując za sobą drzwi i zostawiając Mustafę w środku. Mustafa walił w drzwi.
- Zabiję cię! - grzmiał.

Nie zwracając na to uwagi zeszłam na dół, aby powitać gości. Kiedy wypytywali o Mustafę, podawałam jakąś niejasną wymówkę, nie mogłam im przecież powiedzieć, że Lew Pendżabu siedział zamknięty w łazience! Wróciłam na górę dopiero po dwudziestu minutach.
- Wypuszczę cię, jeśli raz na zawsze przyjmiesz do wiadomości, że nie jestem tu po to, by tolerować twoje bezsensowne zachowanie - powiedziałam do niego przez drzwi.
- Dobrze, wypuść mnie - odrzekł.
Głos miał cichy i opanowany. Otworzyłam drzwi, ale gdy tylko wyszedł, warknął na mnie z niepohamowaną złością:
- Powiedz im, żeby wyszli. Muszę dać ci nauczkę.
Tego wieczoru odgrywaliśmy na przyjęciu wyjątkowo szczęśliwe małżeństwo. Nasi goście nie zdawali sobie sprawy, że podczas krojenia pieczeni Mustafa rozmyślał o zabójstwie. Jak tylko goście opuścili nasz dom, Mustafa udał się na górę i rozkazał mi iść za sobą. Nie miałam najmniejszego zamiaru poddać się bez walki, toteż skręciłam w bok i zamknęłam się w jednym z pokoi. Minęło dziesięć minut, zanim rozpoczął poszukiwania.
- Natychmiast otwórz te drzwi, Tehmino! - rozkazał. - Twoje zachowanie staje się niemożliwe. Porozmawiamy o tym.
- Nie jestem głupia! - odparłam. - Wiem, że na zewnątrz znajduje się wściekła, chora bestia. Czyżbyś naprawdę oczekiwał, że stąd wyjdę i oddam się w jej ręce?
Wymienialiśmy poprzez drzwi poglądy na temat praw kobiet. Starał się mnie sprowokować, ale byłam spokojna i wysuwane przeze mnie argumenty były proste i logiczne. Po jakimś czasie Mustafa zrozumiał absurdalność sytuacji i wybuchnął śmiechem. Jego wściekłość minęła. 




W Mustafie zachodziła ledwie zauważalna zmiana: przyzwyczajał się do mnie. Zaczął prowadzić ze mną takie rozmowy, jakbym była nieomal mu równa. Robił mi wykłady na tematy polityczne i ponownie z zadowoleniem zauważał, że nie tylko pociągał mnie ten temat, ale że chętnie zgadzałam się z jego opiniami. Dawał mi coraz więcej wolności. Po drodze na zebrania wysadzał mnie często przy domu towarowym Harrodsa, gdzie zostawałam aż do jego przyjazdu. Szczególnie interesowało mnie stoisko z książkami, wynosiłam stamtąd zazwyczaj przeróżne pozycje, które według mnie powinien przeczytać Mustafa. Znałam jego zainteresowania i chciałam, by na wygnaniu poszerzał swoją wiedzę. Oboje zaczęliśmy uważać nasz wspólny pobyt na emigracji jako okazję do rozważań oraz przygotowywania się do powrotu. Mustafa z namaszczeniem czytał po sto stron dziennie. Uczył się delikatnej i bolesnej sztuki samokrytycyzmu. Miał teraz szersze spojrzenie i mógł lepiej zgłębić przyczyny przedłużającego się kryzysu politycznego w Pakistanie. Tajemnicą mojego przetrwania było to, że potrafiłam oddzielić swoje życie osobiste od polityki. Mustafa zawsze wiedział, że w obecności naszych przyjaciół i sprzymierzeńców będę bronić jego poglądów politycznych, lecz teraz uświadomił sobie, że ja naprawdę w nie wierzyłam. Nauczyłam się prezentować je i bronić z takim samym zapałem, z jakim czynił to mój mąż. Nasi znajomi zauważyli, że z ujarzmionej i zajmującej się jedynie domem żony zmieniłam się niezmordowaną oratorkę. Mimo to nadal zaczynałam często zdania od słów: "Mustafa powiedział...", co czyniło ze mnie jego polityczny cień. Od czasu do czasu Mustafa ulegał jeszcze napadom złości. Kiedyś wybieraliśmy się gdzieś i Mustafa czekał na mnie w aucie. Spóźniłam się, ponieważ zadzwonił właśnie agent zajmujący się sprawami jego podróży. Kiedy wreszcie się zjawiłam w samochodzie, Mustafa był wściekły i zaczął krzyczeć, że "jakaś tam żona" nie będzie mu kazała na siebie czekać.
- Uspokój się - powiedziałam. - To nie koniec świata.
Uderzył mnie w twarz tak silnie, że natychmiast pojawił się na niej siniak i musieliśmy odwołać wizytę.

Jak zwykle oczekiwaliśmy tego wieczoru gości i Mustafa polecił mi, żebym w celu zamaskowania siniaka włożyła ciemne okulary. Było to dla mnie bardzo żenujące i kiedy ktoś pytał, dlaczego włożyłam okulary, unikałam odpowiedzi. Mustafa bał się, bo zdawał sobie sprawę, że nie był już w stanie przewidzieć mojego zachowania. I miał rację. Podczas kolacji zdjęłam nagle okulary, by wszyscy mogli zobaczyć skutki napadu furii mojego męża. Któryś z gości zapytał, co mi się stało.
- Mustafa mnie uderzył - odrzekłam ze stoickim spokojem.
Nieznacznie odstawiono na stół kieliszki z winem. Rozległo się pokasływanie. Goście zaczęli się niespokojnie kręcić na krzesłach.
- Poniosła mnie złość - tłumaczył się Mustafa - nie okazałem dość opanowania podczas tych trudnych chwil.
Jego słowa nie mogły jednak zmienić faktów. Wieczorem w sypialni moje zuchwalstwo zostało ukarane jeszcze jednym policzkiem. Nazwał mnie ekshibicjonistką, kobietą bez wstydu. Przyznałam mu rację. Powiedziałam, że nie odczuwam wstydu z powodu tego, co zaszło przy kolacji.
- To ty zostałeś upokorzony na oczach wszystkich, nie ja - powiedziałam. - Złościsz się teraz, ponieważ cię zawstydziłam. Następnym razem, zanim zrobisz coś, czego później będziesz się wstydził, zastanów się, czy zniesiesz takie poniżenie. Ja nie będę więcej cię bronić. Nie będę ukrywać siniaków. Chcę, żeby ludzie widzieli mnie taką, jaka jestem. Nie chcę być dłużej hipokrytką. Słuchał moich słów w milczeniu, a wyraz jego twarzy zdawał się mówić: "Czas pokaże". Zadzwonił telefon. Zdziwiłam się, gdy usłyszałam w słuchawce głos matki. Chciała się ze mną natychmiast spotkać. Jej nagłe pojawienie się w moim życiu po kilku latach całkowitej obojętności wywołało we mnie mieszane uczucia, ale Mustafa powiedział, że powinnam się z nią zobaczyć.

Wieczorem tego samego dnia, czekając pod drzwiami domu moich rodziców, cofnęłam się o krok, żeby wyobrazić sobie, jak on mógł wyglądać podczas ślubu Zarminy. Oczy wypełniły mi się łzami. Adila już w drzwiach padła mi w ramiona. Cała we łzach wyznała mi, że to ona jest powodem, dla którego wezwała mnie tu nasza matka. Otóż jej nieczyste sumienie przyprawia ją o bezsenność. Otrzymuje różne propozycje małżeństwa, ale nie może żadnego przyjąć, dopóki ja jej nie przebaczę.
- Bóg mi nigdy nie wybaczy, dopóki ty tego nie zrobisz - łkała. - Wiem, że z powodu cierpienia, jakie ci zadałam, nigdy nie będę mogła być szczęśliwa w małżeństwie. Los się na mnie zemści. Proszę cię, przebacz mi. Błagam.
Gdy za swoje niemoralne postępowanie zaczęła obwiniać Mustafę, przerwałam jej.
- Nie waż się nigdy w mojej obecności mówić źle o moim mężu - ostrzegłam ją. - Jeżeli masz coś do powiedzenia na temat swojego zachowania, wysłucham cię i przebaczę ci. Ale jego do tego nie mieszaj.
Słyszałam mówiąc te słowa głos mojej matki, ona zawsze w ten sposób broniła mojego ojca. Zarówno w jej przypadku, jak i w moim, było to spowodowane bardziej szacunkiem dla siebie niż dla męża. Pod koniec wizyty czułam, że naprawdę przebaczyłam Adili. Był to luksus, na który teraz, gdy miałam większy wpływ na własne małżeństwo, mogłam sobie pozwolić. Po powrocie do domu czułam się psychicznie wykończona. Gdy opowiedziałam Mustafie o mojej rozmowie z Adilą, na jego twarzy pojawił się uśmiech. "Sprawa Adili jest na zawsze zamknięta" - pomyślałam z zadowoleniem.




Moi rodzice chcieli teraz, żebym jak najczęściej odwiedzała ich wraz z dziećmi, nadal jednak odmawiali oglądania na progu swojego domu choćby cienia Mustafy. Mustafa musiał więc odwozić mnie, a o określonej porze wracać i czekać na zewnątrz w samochodzie. Mogłam się wtedy zawsze spodziewać, że będzie w złym humorze, ale oboje wiedzieliśmy, że moja rodzina miała jak najbardziej uzasadnione powody do obrazy. Napięcie powoli narastało. Z takim wysiłkiem osiągnięta niezwykle krucha równowaga między mną a Mustafą zaczęła przeistaczać się w zimną wojnę. Ponieważ obawiałam się powrotu wzajemnej wrogości i chciałam przywrócić harmonię w naszym domu, zaczęłam unikać wizyt u moich rodziców. Moje priorytety rysowały się wyraźnie: musiałam dla dobra swojego oraz swoich dzieci utrzymać to małżeństwo. Włożyłam w nie zbyt dużo cierpień i kompromisów, aby teraz pozwolić mu się rozpaść. Postanowiliśmy z Mustafą odwiedzić oczekującą w szpitalu Wellington na poród Shireen Jatoi, córkę najlepszego przyjaciela i politycznego sojusznika Mustafy. Gdy przyszliśmy tam, jej matka uściskała mnie serdecznie i zwróciła się do Mustafy:
- Wydaje mi się, że po raz pierwszy znalazłeś sobie dobrą żonę. Mam nadzieję, że ją doceniasz. Mustafa wziął mnie za rękę i z wyjątkową otwartością oświadczył:
- Nie potrafię wyobrazić sobie bez niej życia. Nikt nie wie, ile ona dla mnie znaczy i jaka była zawsze dla mnie dobra.
Mustafa zostawił mnie w szpitalu, po czym sam odjechał. Po południu Shireen chciała, aby przyniesiono jej z mojego domu jakieś ubranka dziecięce, więc zadzwoniłam, żeby porozmawiać o tym ze służącym. Wykręcałam numer kilka razy, ale linia ciągle była zajęta, więc w końcu się poddałam.

Około szóstej wieczorem zabrano Shireen na salę porodową. Mustafa zdążył już wrócić i dołączył do zgromadzonych w pokoju przyjaciół i krewnych rodzącej. Moja matka przebywała w tym czasie w Ameryce i powierzyła mi przed wyjazdem opiekę nad Adilą. Moja młodsza siostra miała lada dzień wrócić z internatu, a potem spotkać się z matką w Bostonie. Zadzwoniłam do domu moich rodziców, aby upewnić się, że Adila tam bezpiecznie dotarła. Adila podniosła słuchawkę i z miejsca mi wyjawiła:
- Tehmino, cały wieczór rozmawiałam przez telefon z twoim mężem.
Serce szybciej mi zabiło i rzuciłam lodowate spojrzenie znajdującemu się w drugim końcu pokoju Mustafie. Adila tymczasem ciągnęła dalej:
- Błagał, żebym się z nim zobaczyła. Ciągle mi powtarzał, że nigdy nie spotkam takiego mężczyzny jak on. Utrzymywał, że go nigdy nie zapomnę i że powinnam odrzucić wszystkie propozycje małżeństwa. Uważa, że nie są dla mnie odpowiednie.
Mustafa nie słyszał tych słów, lecz widział malujące się na mojej twarzy cierpienie. Zrobił się czerwony i wyraźnie było po nim widać, że czuje się winny. Adila zapewniła mnie, że Mustafa nie budzi już w niej żadnego zainteresowania. Wierzyłam jej, miała wielu starających się o rękę. Jej głos stał się szorstki, gdy mi mówiła:
- Powiedziałam mu, że ty zawsze twierdziłaś, że on cię kocha. Odparł, że jesteś bardzo niemądra. "Jeśli ja mówię jej, że ma piękne oczy, ona od razu myśli, że wyznaję jej miłość", powiedział. Błagał mnie o spotkanie. Mówił, że przyjedzie i będzie czekał na mnie przed bramą. Chciał mnie tylko ujrzeć. Nie może przestać o mnie myśleć. Ciągle powtarzał, że umrze beze mnie. Wiedziałam, że mi nie uwierzysz, więc mam na to świadków. Jest ze mną moja przyjaciółka, Claudia, słyszała naszą rozmowę z drugiego aparatu. Nasz kucharz Rehman także słuchał. Możesz ich o to zapytać.

Po odłożeniu słuchawki poczułam się zdruzgotana. Stworzyłam nową siebie po to tylko, żeby on mnie ponownie zniszczył! Zgromadzeni w poczekalni na wieść o tym, że Shireen urodziła syna, wybuchnęli radością: wydawało mi się, że drwią z mojego nieszczęścia. Zalałam się łzami. Matka Shireen objęła mnie i zapytała, co się stało. Nie mogłam pozwolić, by moje nieszczęście zepsuło tak piękny moment w życiu rodzinnym, więc starałam się, jak mogłam, stłumić rosnącą we mnie histerię. Wybełkotałam jakieś usprawiedliwienie i opuściłam z płaczem pokój. Mustafa wyszedł za mną. Wyglądał jak zbity szczeniak. Jechaliśmy do domu nie zamieniając ze sobą po drodze ani jednego słowa. Kiedy znaleźliśmy się w sypialni, zapytał mnie niewinnym tonem:
- Co ci się stało? Proszę, powiedz mi. Czy to coś złego? Tehmino, błagam, powiedz.
Zaczął mamrotać coś pod nosem, a w miarę jak jego słowa stawały się wyraźniejsze, słyszałam, że bezwiednie powtarzał to, co usłyszałam od mojej siostry.
- Chodzi o Adilę, tak? - spytał. - Boże, co to za wariatka! Powiedziała ci coś? Nie wierz jej, ona zmyśla to wszystko, żeby cię denerwować i nękać. Ona cię nienawidzi. Chce zniszczyć twoje małżeństwo. Wcale nie jest we mnie zakochana, chce ciebie ukarać. Chce, żeby nasze małżeństwo się rozpadło po to, żeby mogła zaspokoić swoje perwersyjne pragnienie zwycięstwa. Proszę, nie wierz jej. Ona coś ci powiedziała, prawda? Powiedziała ci coś, powiedz mi.
Jego pytania pozostawiłam bez odpowiedzi, oznajmiłam mu jedynie, że chcę zostać sama. Wyszedł z sypialni nalegając, żebym zostawiła drzwi otwarte. Chciałam o wszystkim zapomnieć, więc zgasiłam światło, usiadłam zwinięta w pozycji płodowej w kącie pokoju i zaczęłam płakać. Pragnęłam znaleźć się na powrót w łonie mojej matki. Rano byłam już zupełnie spokojna, co spowodowało tym większy niepokój Mustafy. Oznajmiłam mu po prostu i zdecydowanie, że go opuszczam.






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz