Stron

niedziela, 24 września 2017

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. I

NAJDZIWNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII





WOJNA TO MĘSKA RZECZ 
CIERPIENIE NALEŻY DO KOBIET
 

W tym temacie pragnę zadać dość nietypowe pytanie, czy gwałt jest nierozerwalnie związany z losem kobiet? Zabrzmi to może dość dziwnie, ale nie było jeszcze wojny, na której nie zostałyby zgwałcone jakieś kobiety. Oczywiście, konflikt zbrojny jest nieszczęściem samym w sobie - jednak wojna z reguły trwa odtąd dotąd, czyli ma określone ramy czasowe, zaś gwałty, a co za tym idzie cierpienie wielu kobiet - niejednokrotnie popełniane są jeszcze długo po zakończeniu działań wojennych. Zatem od wieków kobiety doświadczały cierpienia i poniżenia, były sprzedawane, oddawane, licytowane, wymieniane (do dziś na terenach afrykańskich, kobieta niejednokrotnie warta jest tyle co krowa, a często nawet mniej - bowiem w rozumieniu Afrykanów krowa przynajmniej daje mleko i jest źródłem mięsa, a kobieta...). W Libii zaś istnieje tradycja wywożenia nieposłusznych kobiet na środek pustyni, lub w głąb wielkiego lasu, jeśli uda im się wrócić do domów, mają odpuszczone "grzechy", co oczywiście graniczy z cudem, bowiem przeprawa w nocy przez libijski las pełen wilków i innych drapieżnych zwierząt - jest "prawdziwą sztuką". Nie wspomnę już o losie kobiet afgańskich czy irańskich, choć należy pamiętać że w poszczególnych krajach arabskich los kobiet również jest inny.

Jeśli spojrzymy chociażby na mitologię to dowiemy się że przyczyną najsławniejszej wojny greckich dziejów, czyli wojny trojańskiej, stał się spór o kobietę, zaś jeszcze ciekawiej wygląda kwestia zaprzestania dalszej walki z Trojanami, przez helleńskiego bohatera i herosa - Achillesa. Stało się to wówczas gdy wódz greckiej wyprawy i król Myken - Agamemnon, odebrał mu brankę - którą ten zdobył sobie podczas walki. Zaś po zdobyciu Troi, wszystkie kobiety ocalałe z rzezi, bez względu czy była to księżniczka czy zwykła kobieta - stały się niewolnicami seksualnymi zwycięskich Greków. Ciekawy jest również przypadek pewnej partyjskiej dziewczyny córki lokalnego partyjskiego namiestnika Persji z III wieku naszej ery. Persja znajdowała się wówczas od prawie pięciuset lat we władaniu stepowego plemienia Parnów, którzy w 238 r. p.n.e. zajęli znaczne tereny królestwa Seleucydów założonego przez jednego z wodzów Aleksandra Wielkiego - Seleukosa I Nikatora), i stworzyli tam swoje państwo. Wracając do owej kobiety (o której już kiedyś pisałem w innym temacie), była ona córką partyjskiego namiestnika Persji, często też lubiła w gronie przyjaciółek i w otoczeniu sług, oglądać pracę chłopów na roli. Tymczasem pomagał chłopom w ich pracy także niejaki Ardaszir syn Babaka, lokalnego perskiego wielmoży. Ardaszirowi od razu owa dziewczyna wpadła w oko, gdy jednak zebrał się na odwagę i postanowił do niej podejść by się przywitać, ta, urażona zapewne faktem że oto chłop ośmiela się do niej zbliżyć - kazała go wybatożyć.

Ardaszir nigdy jej tego nie zapomniał, gdy zmężniał, wzniecił antypartyjskie powstanie (224 r.), przywracając jednocześnie perskie władztwo i koronując się na pierwszego po długim czasie perskiego króla (226 r.). Nawiązywał także w swych działaniach i polityce do dawnego potężnego imperium Achemenidów perskich. Wysłał nawet do Rzymu żądanie zwrotu dawnych perskich terenów z czasów panowania Dariusza I Wielkiego i groził w przeciwnym razie wojną. Rzymski cesarz Aleksander Sewer oczywiście odrzucił jego żądania, dodając jednocześnie że wojna z Rzymem będzie zupełnie inną wojną jakie wcześniej toczył Ardaszir. W każdym razie wracając do tematu, odszukał swą dawną "gnębicielkę" i gdy tylko ją odnalazł, najpierw osobiście ją wybatożył, a następnie dał jej do wyboru - albo uśmierci ją i jej potomstwo, albo zostanie jego nałożnicą. Wybrała to drugie i zamknięta została w królewskim haremie władcy - potem urodziła mu dwie córki. Dynastia Sasanidów założona przez Ardaszira (od imienia jego dziadka - Sasana), istniała przez czterysta lat, do czasu gdy obalili ją inni wojownicy - spod znaku Allacha w 651 r. I tak można w nieskończoność opisywać los kobiet, bez względu na stan czy pozycję, w trakcie wojny wszystkie były sobie równe - wszystkie po równo cierpiały ból, zniewagi i upokorzenia.

W tym temacie pragnę zaprezentować najdziwniejsze i często najbrutalniejsze przypadki gwałtów w historii. I choć w 99 procentach będą one dotyczyć gwałtów na kobietach, to w tym jednym, maleńkim procenciku, opowiem również o gwałtach kobiet na mężczyznach. Temat może nie jest zbyt "przyjemny", ale takie jest nasze życie, trudno odwracać się od tematów trudnych czy bulwersujących i udawać że one nie istnieją. Może zacznijmy od wydarzenia dość skąpo opisanego, ale wartego również przytoczenia, nim przejdę bezpośrednio do tematu. Mianowicie w 1442 r. władca włoskiego państewka Rimini - Sigismund Malateste, brutalnie zgwałcił księżnę Elżbietę Bawarską, żonę elektora Brandenburgii - Fryderyka I. Elżbieta zwana była "Piękną Betą", problem jednak polegał na tym, że w owym roku, w którym władca Rimini dopuścił się na niej gwałtu, kobieta ta miała już prawie... 60 lat i od dwóch lat była wdową. Gwałt był zaś karą, za odrzucenie zalotów Malatesty i odmowę poślubienia go. Upokorzony tym książę (a ponieważ należał do osób szybko wpadających w gniew, np. kazał udusić swą żonę Polissenę Sforzę, ponieważ ta nie chciała dać mu rozwodu i poślubić jedną z jej dwórek - Isottę, która, gdy tylko Malatesta się w niej zakochał, jawnie zażądała aby ją poślubił - inaczej się mu nie odda. To, i odmowa żony usunięcia się na bok, spowodowało wydanie na nią wyroku śmierci). postanowił odpłacić się księżnej w okrutny sposób. Napadł ze swoimi ludźmi na orszak księżnej Elżbiety, wyciągnął z karocy, zdarł z niej odzienie, po czym brutalnie zgwałcił. Gdy skończył... oddał ją reszcie swoich ludzi (ok. 15 kondotierów). Kobieta zmarła wkrótce potem w wyniku doznanego szoku. Bowiem, jak pisał Erich Maria Remarqe: "Gwałt czy to w czasie wojny, czy pokoju nie wynika z potrzeby zaspokojenia popędu seksualnego, ale z chorej chęci upokorzenia kogoś, poprzez wynaturzone własne ego...". 
Przejdźmy zatem do tematu (historie te nie są ułożone w porządku chronologicznym):  



19 r. 

GWAŁT "ANUBISA" NA PAULINIE





Czasy końca I wieku p.n.e. i początku I wieku naszej ery, są okresem dość nieskrępowanej seksualności i upadku moralności. To czasy powstawania bardzo wielu sekt, z których większość miała podłoże seksualne. Rzymianie zaczytywali się w "Sztuce Kochania" ("Ars Amatoria") Publiusza Owidiusza, napisanej w 2 r. naszej ery. Owidiusz w dużej mierze niczego nowego tam nie przedstawił, raczej opisał ówczesne zachowania miłosne rzymskiego społeczeństwa i ubrał je w piękne, literackie słowa. Pisał on bowiem iż małżeństwo powoduje przeszkody na drodze do niczym nieskrępowanej, wolnej miłości, a był to właśnie okres gdy młodzi ludzie raczej rezygnowali z małżeństwa, żyjąc ze sobą na tzw.: "kocią łapę" i uważając taki stan za o wiele wygodniejszy od oficjalnych ceremonii złączeniowych. Nic dziwnego że cesarz Oktawian August, co jakiś czas urządzał pogadanki dla młodych mężczyzn, starając się im zaprezentować walory stanu małżeńskiego (podczas jednego z takich spotkań, które odbywały się najczęściej w ogrodzie domu Augusta, wśród jednego z drzew ukrył się młody Klaudiusz - wnuk siostry Oktawiana Augusta - Oktawii i Marka Antoniusza, przysłuchując się rozmowie. August wdał się z młodymi mężczyznami w polemikę, a ponieważ większość z nich utwierdziła się w przekonaniu że stan niezamężny jest wygodniejszy, August, któremu zabrakło już argumentów na potwierdzenie swego stanowiska, wyciągnął zza drzewa Klaudiusza i pokazując go zebranym rzekł: "Ze związków małżeńskich rodzą się takie dzieci" - miał na myśli że dzięki małżeństwu na świat przychodzą dzieci legalne, mające prawo do dziedziczenia po swych rodzicach - jednak gdy popatrzono na Klaudiusza, który w młodości przeszedł jakąś chorobę, która go zniekształciła - ślinił się, powłóczył nogą, jąkał i miał tiki nerwowe - spowodowało to wybuch powszechnego śmiechu).

Owidiusz pisał że Rzym to miasto kipiącej miłości i erotyzmu, jednak jest ona skrępowana prawnymi nakazami małżeństwa. Pisał że po ulicach miasta codziennie przechadzają się kobiety spragnione miłości i uczucia, którego jednak nie są w stanie doświadczyć przez krępujące je więzy ograniczeń. Twierdził że każda kobieta spragniona jest seksu i że można ją łatwo uwieść i posiąść, trzeba tylko zastosować kilka sztuczek, które "rozmiękczą kobietę". Jako pierwsze wymieniał komplementy, którymi adorator powinien obficie obdarowywać, szczególnie starsze matrony, które są niezwykle spragnione ciepłych słów od mężczyzny (szczególnie młodszego). Kolejnym elementem jest czystość i galanteria, kobiety bowiem (jak twierdził Owidiusz) lubią mężczyzn "prosto z łaźni" którzy dodatkowo nacierają się wonnymi olejami, roztaczając przyjemny zapach i świeży oddech (radził więc mężczyznom myć zęby) przyciągają w ten sposób do siebie płeć piękną. Należy również zwrócić uwagę na język i maniery, bowiem kobiety również dostrzegają takie niuanse i wolą mężczyzn wyrażających się w sposób łagodny, od tych, którzy używają słów wulgarnych lub sprośnych. Owidiusz zwrócił również uwagę na ogromną zmianę w mentalności i pozycji rzymskiej kobiety na przestrzeni wieków. Pisał że kobiety w czasach Katona Starszego (III - II wiek p.n.e.), były jedynie żonami swych mężów, matkami swych dzieci i paniami dla służby. Te kobiety co prawda bardzo szanowano, ale jednocześnie ograniczano ich strefę działalności do dbania o podtrzymywanie ogniska domowego i opiekę nad całym domostwem. Dziś zaś - jak twierdził Owidiusz, sytuacja się zmieniła, kobiety stały się jakieś "inne", a mężczyźni są obecnie niewolnikami płci pięknej. Kiedyś żona musiała okazywać mężowi szacunek i posłuszeństwo, dziś zaś to od jej woli niejednokrotnie zależy los mężczyzny - jak dalej twierdził Owidiusz. Dodał nawet że dzisiejsi potomkowie Romulusa stają się coraz bardziej zniewieściali i ulegli, byle tylko utrzymać przy sobie wybrankę ich serca - i to wszystko pisał człowiek, który w życiu prywatnym był przykładnym mężem i ojcem, a jednocześnie nie pozwalając żonie na żadne "feministyczne" ekstrawagancje. 




Mimo to dzieła Owidiusza był bardzo popularne, do tego stopnia że w nich właśnie zaczęto upatrywać przejawów owego sfeminizowania i erotyzowania społeczeństwa rzymskiego, oraz swoistego wyzwolenia społecznego kobiety rzymskiej. Dlatego też cesarz Oktawian August polecił usunąć dzieła Owidiusza ze wszystkich bibliotek w Imperium, a jego samego skazał na wygnanie do Tomyris, dawnej greckiej kolonii, a obecnie zapadłej dziury nad Morzem Czarnym (8 r. naszej ery), gdzie klimat był wyjątkowo nieprzyjazny, a okoliczni ludzie gruboskórni i nieokrzesani. Poeta zmarł tam na wygnaniu w 17 r. w wieku 59 lat. Sama rodzina cesarska także nie była wolna od obyczajowych afer i ekscesów. W 2 r. p.n.e. wybuchła wielka afera, związana z Julią, córką Augusta, która miała sypiać z wieloma mężczyznami i to zarówno senatorami, jak i zwykłymi niewolnikami. Była to hańba dla rodziny i osobiście dla samego Augusta, który już wcześniej zwierzał się swym przyjaciołom: "Mam dwie córki - Julię i Rzeczpospolitą, a z nimi tyle samo kłopotu". Teraz załamał się zupełnie i w gniewie pytał: "Czy jest w Rzymie ktoś, kto nie spał z moją córką!". Julia wychowywała się już w domu (a raczej w dwóch połączonych willach), obsługiwanym przez setki niewolników (w samym grobowcu Liwii - żony Augusta, znaleziono skremowane szczątki ponad... tysiąca niewolników). Część z nich zajmowała się przyrządzaniem potraw, które potem spożywała rodzina cesarska, część ubieraniem i przygotowywaniem garderoby dla swych panów (a szczególnie pań), a część malowaniem i upiększaniem ciała.




 Najwięcej pracy miały fryzjerki (ornatrix), które bezpośrednio wystawione były na kaprysy swych właścicielek. Należało bowiem tak uczesać bogatą matronę (i jej córki), aby wyglądała pięknie i powabnie, nawet pomimo swojego wieku. Jeśli jej włosy były zbytnio przerzedzone, stosowano peruki, które umiejętnie wplątywano we włosy. Matrony życzyły sobie też często zmiany kolorów własnych włosów, np. na kolor ciemny bądź jasny. Takie praktyki trwały godzinami, gdyż należało najpierw przygotować, a potem nałożyć farbę, potem używać całego zestawu szpilek i żelazka (rozgrzanych na ogniu rurek, którymi zaplatano loki). Znacznie łatwiej było włosy ściemnić, niż rozjaśnić (preparaty na rozjaśnianie włosów były bowiem niezwykle drogie i niekiedy powodowały skutki uboczne w postaci... wypadania włosów), często wiec stosowano peruki, zaplecione z jasnych włosów ściętych niewolnicom (lub jedynie przypinano loki, również obcięte niewolnicom). Te wszystkie praktyki upiększające (a należy powiedzieć że dochodziły również manicure i pedicure, oraz malowanie oczu i ust), trwały długie godziny (znacznie dłużej niż ma to miejsce dzisiaj), co często powodowało zniechęcenie lub wyczerpanie takiej matrony. Biada jednak ornatrix, która by nie zadowoliła swej pani, upiększając jej ciało. Do naszych czasów zachowały się informacje, jak bogate damy starożytnego Rzymu postępowały ze swoimi niewolnicami - nakłuwanie ich ciał długimi szpilami i przypalanie ogniem, było jedną z najłagodniejszych wówczas stosowanych praktyk.

Mimo to, społeczeństwo rzymskie wciąż wymagało od kobiety skromnego stroju i łagodnego obycia. Ideałem była kobieta przy krosnach (nie miało tutaj żadnego znaczenia że ona sama posiadała setki niewolników, chodziło bowiem o pewien wzorzec kulturowy) potrafiąca jednocześnie zadbać o dom (August często namawiał swą żonę i córkę, aby podczas publicznych wizyt senatorów w jego willi , siadały właśnie przy krosnach). Niektórzy moraliści, żyjący w tym czasie, przestrzegali również przed zbytnim kształceniem dziewcząt (co w czasach przełomu wieków stało się praktyką, na równi z kształceniem chłopców), bowiem, jak twierdzi: "wyrosną z nich niemoralne lafiryndy, które będą myślały tylko o przyjemnościach ciała" (sądzono bowiem, i w tej kwestii Owidiusz również nie jest wyjątkiem, że kobieta bardzo często myśli tylko o zaspokojeniu potrzeb cielesnych - czyli o seksie, a kobieta wykształcona o seksie myśli non stop). Dlatego też często do dobrze urodzonych dziewczynek zwracano się aby nie były "za mądre", bo to nie przystoi kobietom z ich pozycją i że nikt wówczas ich nie zechce za żony. Jako przykład podawano Liwię Druzyllę, żonę Augusta, która, pomimo iż nie miała z nim dzieci, zyskała na niego wielki wpływ i razem przeżyli ponad pięćdziesiąt lat. Tajemnicą poliszynela było, w jaki sposób Liwia utrzymywała swój wpływ na męża, a mianowicie zawsze przymykała oczy na jego miłostki, a nawet... sama dostarczała mu młode dziewczęta (szczególnie dziewice) do łoża. On odpłacał jej miłością i pozwalał używać swych pieczęci do korespondencji dyplomatycznej i zdobycia ogromnego wpływu na władzę. Taka to była (mniej więcej) epoka rzymskiej moralności (a raczej jej braku i usilnych starań moralistów o jej ponowne wskrzeszenie). Przejdźmy zatem do owej kobiety o imieniu Paulina i gwałcie, jaki miał się na jej osobie dopuścić ów "Anubis".




Oczywiście nie był to żaden bóg Anubis, a raczej młodzian, któremu owa Paulina mocno przypadła do gustu. Należał on do jednej z wielu ówcześnie działających sekt - czcicieli Izydy, którego kulminacją było zdeflorowanie młodej dziewczyny na "łożu ofiarnym" bogini. Taki stosunek był uważany za szczególnie bliski bogini i oznaczał złączenie się kochanków w jedno (innymi słowy, byli odtąd traktowani jak mąż i żona, choć żadnych prawnych działań w tej kwestii nie podjęli). Tak więc młody mężczyzna starał się o spotkanie ze swą wybranką, przychodził pod jej dom i wyczekiwał, aby zechciała się z nim spotkać i porozmawiać. Trwało to przez jakiś czas, a podczas tych rozmów mężczyzna unikał rozmów o miłości i seksie, skupiając się na duchowych podstawach sekty czcicieli Izydy. Opowiadał więc jej o bogini i jej prawach, o tym jak wszyscy w jego zgromadzeniu są ze sobą szczęśliwi, jak sobie wzajemnie pomagają i dodawał że jeśli dziewczyna przyłączy się do tego kultu, ona również będzie jedną z nich i będzie mogła liczyć na ich pomoc i wsparcie w każdej sprawie. Nie są znane szczegóły w jaki sposób namówił ją do przyłączenia się do tego zgromadzenia, wiadomo jednak że tak zamącił dziewczynie w głowie, że... sama się go prosiła o możliwość dołączenia do czcicieli Izydy (kto wie, być może użył sztuczek, jakimi posłużył się chociażby Andy Garcia w filmie "Just the Ticket" - "Z miłości do..."), on jednak wcześniej zapowiedział jej, że jeśli chce dołączyć, będzie musiała oddać się bogu Anubisowi, który osobiści przyjdzie do niej i ją posiądzie. Dziewczyna wyraziła zgodę, bardzo bowiem chciała przyłączyć się do tak zachwalanego zgromadzenia.




Ów mężczyzna przykazał jej wówczas, aby pojawiła się o nocnej porze w określonym miejscu, gdzie będzie na nią czekał bóg Anubis, również i na to wyraziła zgodę. Pojawiła się więc w umówionym miejscu i zastała tam (a jakże) "boga" Anubisa (a w rzeczywistości przebranego za boga owego admiratora, który namawiał ją do odbycia stosunku seksualnego). Oddała mu się wówczas, po czym "bóg" polecił jej aby udała się do domu i oczekiwała dalszych wskazówek. Czekała więc dzień, drugi, minął tydzień i nikt się do niej nie zgłaszał, czyżby "bóg" o niej zapomniał. Udała się więc w tamto miejsce, poszukując owego mężczyzny, który namówił ją do odbycia tego stosunku. Nie udało jej się jednak go odnaleźć, co spowodowało że zaczęła sobie uświadamiać że nie tylko została oszukana, ale także... zgwałcona. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, bowiem pochodziła z dobrego, rzymskiego domu i obawiała się reakcji rodziny i otoczenia. Wkrótce jednak powiedziała prawdę swej matce, a ta poinformowała o wszystkim męża (i ojca dziewczyny). Nagle zrobiła się wielka afera, a ponieważ ojciec dziewczyny był wysoko postawionym nobilem, z kręgów imperialnej administracji cesarza Tyberiusza (syna Liwii i następcy Augusta, władającemu od 14 r. naszej ery), postawił na nogi straż miejską. Dziewczyna powiedziała że mężczyzna, który dopuścił się na niej gwałtu, był wyznawcą kultu bogini Izydy, rozpoczęły się więc wielkie prześladowania czcicieli Izydy w Rzymie (oczywiście tylko w samym mieście, bowiem kwestie te nie wychodziły poza jego mury). 

Bardzo szybko wyłapano kapłanów z tej sekty, których skazano na śmierć przez ukrzyżowanie. Następnie uderzono w wyznawców i tak po nitce do kłębka wyciągano ich z domów i oskarżano o sianie rozpusty i oddawanie się haniebnym i "niemiłym bogom" praktykom. Wszystkich wyznawców skazano na wygnanie na Sardynię (która wówczas była opanowana przez roje moskitów, z którymi rzymskie władze sobie nie radziły). Prawdopodobnie wraz z innymi, wygnano również samego gwałciciela, choć nie ma co do jego osoby żadnych informacji. Nie wiadomo też co dalej stało się z ową dziewczyną, bo po nagłośnieniu całej afery, zapewne nie miała już możliwości wyjścia za mąż. Jakie były więc jej dalsze losy? Na ten temat owija już nieskończona mgła tajemnicy. Swoją drogą podobne praktyki co do sekty czcicieli Izydy, zastosowano chociażby w 64 r. za cesarza Nerona, w odniesieniu do rzymskiej gminy chrześcijańskiej, choć w tym przypadku wyznawców "Chrestosa" albo krzyżowano, albo oddawano na pastwę dzikich bestii w amfiteatrze - choć owe prześladowania również miały ściśle miejski charakter i nie wychodziły poza granice samego miasta Rzymu.






 CDN.
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz