Stron

niedziela, 26 listopada 2017

WŁADYSŁAW IV I PLANY WIELKIEJ WOJNY Z IMPERIUM OSMAŃSKIM - Cz. IV

CZYLI JAK TO KRÓL

RZECZYPOSPOLITEJ WŁADYSŁAW IV

PLANOWAŁ ODBUDOWAĆ DAWNE

CHRZEŚCIJAŃSKIE PAŃSTWO

W KONSTANTYNOPOLU



PÓŁROCZNE BEZKRÓLEWIE

(30 Kwietnia - 8 Listopada 1632 r.)

Cz. III


 "MIŁOŚĆ OJCZYZNY NIE KOŃCZY SIĘ ZE ŚMIERCIĄ"

HETMAN JAN ZAMOJSKI





POZWOLĘ SOBIE POMINĄĆ DALSZĄ LISTĘ WOJEN TOCZONYCH W CZASACH PANOWANIA KRÓLA ZYGMUNTA III I PRZEJŚĆ JUŻ BEZPOŚREDNIO DO TEMATU PANOWANIA WŁADYSŁAWA IV I JEGO PLANÓW WOJENNYCH Z TURCJĄ OSMAŃSKĄ 


30 kwietnia 1632 r. w wieku 65 lat, zmarł król Zygmunt III z dynastii Wazów, panujący w Rzeczypospolitej od 1587 r. zaś w Szwecji w latach 1592-1599 (tytuł króla Szwecji zachował do końca życia). Teraz na tron wstępował jego najstarszy syn, zrodzony z Anny Habsburg, pierwszej żony Zygmunta III - Władysław IV. Śmierć króla jednak, nie oznaczała w Polsce i na Litwie automatycznego objęcia tronu przez jego syna lub potomka - nowego króla wybierała szlachta Rzeczypospolitej, zgromadzona na sejmie elekcyjnym, i choć oficjalnie nie było żadnych zastrzeżeń przed wyborem Władysława, to jednak formalności musiało stać się zadość. Rzeczpospolita, choć potężna, przejawiało pewne oznaki osłabienia lub raczej dekadencji. Największą bolączką każdego nowego króla, było przymuszenie (lub raczej przekonanie) szlachty, aby zechciała płacić podatki na utrzymanie wojska, bowiem brak stałej i dużej siły zbrojnej, był prawdziwym utrapieniem dla tak potężnego królestwa. Na cóż bowiem żołnierskie poświęcenie i bohaterstwo, na cóż geniusz wielkich hetmanów, na cóż bitwy wygrywane jedna po drugiej, na cóż zdobycie Moskwy, Smoleńska i innych twierdz moskiewskich, na cóż opanowanie państw bałkańskich, skoro to wszystko poszło w niwecz, w skutek braku stałego finansowania armii. Do każdej nowej kampanii wojennej, należało zwołać sejm na którym trzeba było przekonać obywateli (czyli szlachtę) do tego, aby sięgnęła do kieszeni i zapłaciła podatki na wojsko. A gdy to się udawało i kampania okazywała się szczęśliwie zwycięska, szlachta uważała że na tym koniec i dalej już nie musi utrzymywać wojska, co powodowało w zasadzie prawie bezkrwawą utratę zdobytych ziem, bowiem nieopłacani żołnierze buntowali się, zawiązując konfederacje wojskowe (inna kwestia że konfederacje te utrzymywały wojsko w ryzach i także stanowiły realną siłę, przynajmniej przez pewien czas, która stała na straży zdobyczy, ale w tym czasie hetmani szybko musieli znaleźć dalsze pieniądze na wypłacenie zaległego żołdu). 

Nic więc dziwnego że tak oto szlachecką niechęć do ponoszenia wyrzeczeń, ładnie spuentował sławny teolog i kaznodzieja tamtych czasów - Piotr Skarga: "Zwycięstwa nie mogły przynieść krajowi korzyści (...) Dostatki, które w pokoju rosły, obracały się w gnoje. Zamki pustoszały. Nie było oka na przyszłość", zaś Jakub Zadzik pisał: "Szaleje lud nasz, jak to już w starzejącej się Rzeczypospolitej; odrzuca zbawienne rady. Przyjdzie nam poddać się swojemu losowi". Skarga dodawał: "Utoną wolności wasze i w śmiech się obrócą (...) Ziemie, które się w jedno z Koroną zrosły, odpadną, zaginie język a Polak obróci się w obcy ród (...) Polska bez pana (...) stanie się poddanką tych, którzy dziś przed majestatem Rzeczypospolitej karki zginają (...) Polak wygnany, nędzny, wzgardzony, będzie nogami popychany, gdzie go wpierw poważano". Szlachta jednak niepomna tych słów, kroczyła ku własnej zagładzie, pewna swej wyjątkowości i wielkości. Tak oto od Rzeczypospolitej odpadły prawie całe Inflanty (1622 r.), tylko dlatego że... szlachta nie chciała dalej kontynuować zwycięskiej wojny ze Szwecją i po prostu odpuściła utrzymanie wojska na północy kraju. Podobnie na południu, nad Dunajem, w Mołdawii i Wołoszczyźnie (dzisiejsza Rumunia). Księstwa te odpadły od Rzeczypospolitej nie dlatego że wygnała ich stamtąd potężna armia turecka, tylko dlatego że... szlachta nie chciała łożyć na utrzymanie chorągwi hetmańskich w zdobytych krajach. Nie było stałej armii, nie było floty, wojsko zbierano dopiero w wyniku jakiegoś zagrożenia zewnętrznego (co bardzo długo wystarczyło, bowiem i tak wszystkich wówczas biliśmy zawsze walcząc z mniejszymi liczebnie wojskami - 4, 5 a nawet 100 razy mniejsze, jak pod Hodowem, gdzie ok. 400 husarzy polskich pokonało... 40 000 armię turecką), ale szlachcie to nie przeszkadzało. Bawiono się, pito i spisywano konfederacyje na sejmy i sejmiki ziemskie. Zajeżdżano na nie jak na kulik, z pięknie przystrojonymi i bogatymi pocztami, przy wsparciu służby i hajdamaków. Pojedynkowano się i czyniono zajazdy na zamki i dwory sąsiadów, ale ogólnie nie dochodziło do krwawych waśni, tak jak w innych krajach (Francja, Niemcy, Anglia, Rosja - gdzie doszło do wojen domowych). Tutaj nawet wystąpienia antykrólewskie (przeciw wzmocnieniu władzy króla), kończył się rozejmem i zgodą i to bez względu na to, kto okazał się wygranym.


"FAJNE LASECZKI - TO CO, GWAŁCIMY?
 
 

Były też i plusy panowania Zygmunta III w Rzeczypospolitej, choć niektóre zupełnie od niego niezależne (podobnie jak i część minusów). Rzeczpospolita Obojga Narodów była najbardziej wolnym krajem ówczesnego świata (nie istnieją żadne porównywalne ówczesne systemy, które mogłyby być zbliżone do wolnościowego ustroju państwa polsko-litewskiego), zasiedlona przez ludzi, dla których wolność była kluczowym dobrem, zaraz po Bogu, choć Bóg też nie był powodem większych waśni pomiędzy narodem "Panów Braci" (jak szlachcice przyjęli o sobie mówić). Nigdy nie doszło w Rzeczpospolitej do prześladowań religijnych, nie było płonących stosów i zabijania lub choćby wyganiania z kraju innowierców. Każdy mógł sobie wierzyć w co chciał, byleby tylko nie obrażał króla, nie podważał "Złotej Wolności" szlacheckiej i szanował prawo - poza tym nie było żadnych obostrzeń w wyznawaniu jakiejkolwiek wiary. Król, choć miał niewielką władzę, był otoczony powszechnym szacunkiem poddanych, którzy siebie samych uważali za obywateli, a króla za "Primus inter Pares" - "Pierwszego wśród Równych". Król, mógł u nas chodzić swobodnie bez straży i nikt nie ośmieliłby się go zaatakować, natomiast w monarchiach Zachodniej Europy, królowie często byli znienawidzonymi despotami, na których często organizowano zamachy (jak choćby nieudany zamach prochowy Guya Fawkes'a przeciwko królowi Anglii - Jakubowi I w 1605 r., czy zabójstwo króla Francji - Henryka IV przez Francoisa Ravaillac'a w 1610 r.). Polska była też rajem dla Żydów, jak bowiem pisał duński historyk Georg Brandes w 1885 r.: "Żydów mieszka w Polsce bardzo dużo, bo Polacy dali im gościnę, kiedy cała Europa prześladowała ten naród. I Polska wolna jest od ksenofobii tak typowej u Niemców, zwanej antysemityzmem", zaś Mieczysław Grydzewski (Żyd polskiego pochodzenia), pisał tak o polskiej literaturze: "Jest jedyną literaturą na świecie, która nie tylko raz po raz ukazuje szlachetne postacie Żydów, ale która wyznacza Żydom funkcję inspiratorską. Jankiel Mickiewicza, Judyta Słowackiego, Zygier Żeromskiego, Rachel Wyspiańskiego, odgrywają rolę natchnienia patriotycznego, budzicieli polskości".




Czy można się dziwić takim słowom, gdy przeczyta się najświetniejszą definicję polskości, jaką kiedykolwiek usłyszałem w życiu i pod która podpisuję się obiema rękami, zastanawiając się jednocześnie czy sam byłbym w stanie wymyślić podobną definicję wcześniej. Jest ona autorstwa współczesnego pisarza i poety Jarosława Marka Rymkiewicza, a brzmi ona następująco:

"CZYMŻE JEST WIĘC POLSKOŚĆ? ONA NIE JEST ANI BIOLOGICZNA, ANI GENETYCZNA, ONA NIE BIERZE SIĘ Z KRWI ANI NAWET, JAK POKAZUJE MÓJ PRZYKŁAD (i mój także) - MOŻE DOŚĆ WYJĄTKOWY - NIE BIERZE SIĘ NAWET Z POCHODZENIA. POLSKOŚĆ TO JEST STRASZNA SIŁA DUCHOWA. I TO NIE MY JĄ WYBIERAMY, BO NIE MOŻEMY TU NICZEGO WYBIERAĆ. TO ONA NAS WYBIERA, ONA CHCE NAS MIEĆ I WTEDY NAS WYBIERZE (...) NIE NALEŻY PYTAĆ O POCHODZENIE, O GENY, O KREW. NALEŻY SIĘ TYLKO ODDAĆ TEJ STRASZNEJ SILE, A ONA CAŁĄ RESZTĘ ZA NAS ZAŁATWI"   

  
 I tak właśnie było w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, gdy zjeżdżali do niej uciekinierzy z całej Europy, w rodzinnych krajach prześladowani za wiarę, pochodzenie lub poglądy, tutaj właśnie odnajdowali spokój i bezpieczną przystań pod gwiazdami. Tu był raj, gdy w całej Europie szalało piekło, i tamten czas znów zatacza koło i wkrótce do nas powróci.

Za panowania króla Zygmunta III również Warszawa stała się stolicą Polski (czasowo od 1596 r. a ostatecznie w 1611 r.), przeniesiona tam z Krakowa. W tamtym czasie prócz dzielnicy Starego Miasta, Warszawa rozbudowała się o Nowe Miasto, powstało Krakowskie Przedmieście wiodące do Pałacu Ujazdowskiego, w którym to pałacu król Zygmunt III szczególnie lubił wypoczywać. Powstał również dzisiejszy wygląd Zamku Królewskiego na Starym Mieście (1607 r.), zbudowano Pałac Prymasowski (1615 r.), były cztery szpitale: "Bractwo miłosierdzia ku posłudze chorym i żołnierzom", "Komora potrzebnych", szpital św. Łazarza i szpital św. Brunona. Warszawa ówczesna była jednak miastem jeszcze prowincjonalnym, nie mogącym się równać z Krakowem czy innymi stolicami europejskimi. Przeniesienie się dworu królewskiego do Zamku warszawskiego i opuszczenie okazałego Wawelu krakowskiego (którego Zamek w swej wspaniałości podobny był do Bazyliki św. Piotra w Rzymie), było uważane za pewnego rodzaju ujmę dla monarchii, ale z biegiem lat przyzwyczajono się do nowego miejsca.


ZAMEK na WAWELU



KOMNATA PTAKÓW na WAWELU

 

SALA KOLUMNOWA PAŁACU WAWELSKIEGO
 



SALA AUDIENCYJNA PAŁACU WAWELSKIEGO
 



Tak więc maj i czerwiec 1632 r. czyli pierwsze miesiące bezkrólewia, minęły pod znakiem sejmików ziemskich, na których rozpatrywano ewentualną kwestię wystawienia kandydatury króla Szwecji - Gustawa II Adolfa do polskiej korony (szwedzki agent - Russel, zaczął rozgłaszać wówczas taką plotkę i zbierać przy sobie głosy chętnych poparcia szwedzkiego monarchy, ale prócz familii Przyjemskich i Rościszewskich oraz wojewody sieradzkiego Baranowskiego, nikt więcej nie poparł Szweda, zaś jeszcze w maju sejmik Wielkopolski ogłosił obwołanie nieprzyjacielem Ojczyzny tego, kto pierwszy poprze innego kandydata niżli książę Władysław. Szybko więc te dwa rody wycofały się z poparcia Gustawa Adolfa, zaś Baranowski musiał uciekać z obrad sejmiku, gdyż zagrożono mu poturbowaniem). W czerwcu wszystkie sejmiki wojewódzkie opowiedziały się za kandydaturą księcia Władysława i on to właśnie (nie mając żadnych kontrkandydatów), stał się realnie jeszcze niewybranym monarchą. 22 czerwca pod laską Krzysztofa Radziwiłła, zebrał się sejm konwokacyjny (na którym oficjalnie poznawano kandydatów do korony). Na początku wysłuchano delegacji od Kozaków z Zaporoża i od kurfirsta brandenburskiego. Kozacy prosili o dopuszczenie ich do elekcji wspólnego monarchy, o podwyższenie rejestru kozackiego o przyznanie żołdu oraz o powstrzymanie ucisku szlachty starościńskiej na Ukrainie. Przedstawiciel kurfirsta również domagał się miejsca przy wyborze monarchy, jako że władca Brandenburgii, był również księciem w Prusach, a tym samym lennikiem Rzeczypospolitej (od 1525 r., choć elektorzy Brandenburgii władali Prusami dopiero od 1605 r.). Był rozpatrywane też kwestie religijne, odnośnie protestantów i unitów i przyznano im dodatkowe biskupstwa. Posłowi pruskiemu odmówiono udziału w sejmie elekcyjnym, oświadczając że odmowa ta została już przedstawiona w 1527 r. przez króla Zygmunta I księciu pruskiemu i byłemu wielkiemu mistrzowi krzyżackiemu - Albrechtowi Hohenzollernowi i od tamtego czasu nic się w tej kwestii nie zmieniło. Kozakom również odmówiono prawa elekcji, oświadczając że nie posiadają szlachectwa, ale jednocześnie potwierdzono już dotychczasowe prawa kozackie, pod warunkiem: "Byle wiernie dla Rzeczypospolitej zachowywali się". Ogłoszono też zaciąg tysięcy żołnierzy przeciwko Moskwie, która zamierzała skorzystać z panującego bezkrólewia i odbić Smoleńsk i powołano pospolite ruszenie. Wreszcie w lipcu zaproszono przedstawicieli sejmików wojewódzkich i biskupów. Wszyscy podpisali akt sejmu 17 lipca 1632 r. oczekując na sejm elekcyjny, wyznaczony na 25 września (po żniwach, które wówczas dla szlachty były najważniejsze, ważniejsze nawet od wojny z Moskwą).   


CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz