Stron

niedziela, 14 stycznia 2018

POLSKĘ TRZEBA ZAŁATWIĆ! - Cz. I

CZYLI O TYM, 

JAK TO NIEMCY, ROSJA I INNE KRAJE

PO I WOJNIE ŚWIATOWEJ, 

WSPÓLNYMI SIŁAMI DĄŻYŁY DO

ZNISZCZENIA ODRADZAJĄCEJ SIĘ

POLSKIEJ PAŃSTWOWOŚCI





"ŻOŁNIERZE! DWA DŁUGIE LATA, PIERWSZE ISTNIENIA WOLNEJ POLSKI, SPĘDZILIŚCIE W CIĘŻKIEJ PRACY I KRWAWYM ZNOJU. KOŃCZYCIE WOJNĘ WSPANIAŁYMI ZWYCIĘSTWAMI, I NIEPRZYJACIEL, ZŁAMANY PRZEZ WAS, ZGODZIŁ SIĘ WRESZCIE NA PODPISANIE (...) POKOJU. ŻOŁNIERZE! NIE NA PRÓŻNO I NIE NA MARNE POSZEDŁ WASZ TRUD. (...) LECZ OD RAZU, OD PIERWSZEJ CHWILI ŻYCIA SWOBODNEJ POLSKI, WYCIĄGNĘŁO SIĘ KU NIEJ MNÓSTWO POŻĄDLIWYCH RĄK, SKIEROWAŁO SIĘ MNÓSTWO WYSIŁKÓW, BY JĄ UTRZYMAĆ W STANIE BEZSIŁY, BY JEŚLI JUŻ ISTNIEJE, BYŁA ONA IGRASZKĄ W RĘKU INNYCH, BIERNYM POLEM DLA INTRYG CAŁEGO ŚWIATA (...) 

ŻOŁNIERZE! ZROBILIŚCIE POLSKĘ MOCNĄ, PEWNĄ SIEBIE I SWOBODNĄ (...) KRAJ, CO W DWA LATA POTRAFI WYTWORZYĆ TAKIEGO ŻOŁNIERZA, JAKIM WY JESTEŚCIE, MOŻE SPOKOJNIE PATRZEĆ W PRZYSZŁOŚĆ"

JÓZEF PIŁSUDSKI
18 Października 1920 r.






 Odnośnie niedawnej rekonstrukcji rządu i wyzwań, jakie nas jeszcze czekają w przyszłości, postanowiłem przypomnieć sytuację, jaka miała miejsce tuż po zakończeniu I Wojny Światowej, gdy po klęsce Niemiec i Austro-Węgier i upadku Rosji, zaczęły się odradzać państwa w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym oczywiście państwo polskie. Chciałbym tutaj pokazać, iluż było wrogów owego odrodzenia i to nie tylko wśród takich krajów jak Rosja czy Niemcy, ale również innych państw, jak choćby Litwa czy Czechosłowacja, a także chociażby... Anglia. Chciałbym właśnie zaprezentować kierunki działań, zmierzające do zniszczenia Polski jako niepodległego państwa lub chociażby takiego jej osłabienia, aby nie była zdolna stanowić przeciwwagi w Europie Środkowej dla tandemu niemiecko-rosyjskiego. Wydaje mi się że w obecnych czasach wielkiej próby, jakie stoją przed nami, jest to również bardzo ważne, aby wiedzieć jak pomimo wielu trudności (znacznie większych i poważniejszych niż dziś), nasi przodkowie potrafili doprowadzić sprawę Niepodległości Polski do końca i "tak ją postawić w sile i mocy" aby nie tylko mogła przetrwać, lecz również aby zaczęła zgłaszać pretensje do uznania jej mocarstwowych ambicji. 




I rzeczywiście, dla wielu było nie do pomyślenia, że państwo, którego jeszcze kilka lat wcześniej nie było na mapach, które było tak zniszczone działaniami wojennymi, że brakowało nawet słomy na chłopskich dachach, którą nawet konfiskowały zaborcze armie dla potrzeb wojennych, że ten mały zdawałoby się, słaby i biedny kraj, może w ogóle myśleć o mocarstwowości. Amerykanie nie dowierzali, pisząc w 1934 r.: "Poprzedni sługa cesarzowej Austrii, cesarzowej Rosji i Fryderyka Wielkiego w Prusach teraz chce być panem w afrykańskim kraju", a "Pittsburgh Courier" dodawał w alarmistycznym tonie: "Liberia może być pochłonięta przez żarłoczną Polskę". Zaś francuski delegat w Radzie Lidze Narodów Joseph Paul-Boncour posunął się do stwierdzenia (na słowa polskiego delegata w Radzie Ligii Narodów - Augusta Zaleskiego że Polska jako mocarstwo ma prawo do podejmowania określonych decyzji w interesujących Ją kwestiach): "O tak, Polska jest mocarstwem. Ale należy pamiętać że są wielkie mocarstwa i jest Polska". Były to słowa wypowiedziane przez przedstawiciela państwa, które (przynajmniej oficjalnie) było nam przyjazne i z którym mieliśmy zawarty od 1921 r. sojuszniczy układ militarny. Pokazuje to dobitnie, że Polska Niepodległa, a już z pewnością Polska mająca własne ambicje mocarstwowe, była nie na rękę nie tylko państwom nam realnie wrogim, ale również i tzw.: sojuszniczym. 


"PRZEZ ZJEDNOCZENIE NARODU 
DO POLSKI WIELKIEJ, SILNEJ I SPRAWIEDLIWEJ"



Należy bowiem pamiętać, że odrodzenie Polski miało od początku służyć celom państw zaborczych. 25 marca 1915 r. przewodniczący Związku Wszechniemieckiego Friedrich von Schwerin, opracował memorandum dla rządu niemieckiego, dotyczące powiększenia niemieckiego terytorium po zwycięskiej wojnie i jego zagospodarowania i zasiedlenia. Pisał w nim mi.in.: "W ramach niemieckiego programu oskrzydlenia Rosji Niemcy muszą poszerzyć swoją strefę wpływu na terenach wschodnich. Jako środek do osiągnięcia tego celu może posłużyć "polskie państwo buforowe" pod niemiecką hegemonią (...) Zgodnie z tym będzie przebiegać zasiedlanie zdobytych terenów kolonizatorami niemieckimi po spełnieniu następujących warunków: a) opróżnienie tych obszarów z ludności polskiej, b) sprowadzenie niemieckich osadników z Niemiec i Rosji (...) c) oddzielenie zgermanizowanym pasem granicznym Polaków z Prus od pozostałych Polaków i ich asymilacja, d) wypłacenie przez polskie państwo buforowe odszkodowań wysiedlonym polskim rolnikom. Zasiedlenie nowo zdobytych obszarów na wschodzie, obok korzyści politycznych, strategicznych i gospodarczych, ma się także przyczynić do zmniejszenia problemów społecznych w samych Niemczech, które jednocześnie poszerzą swoją "bazę" kontynentalną, osiągając pozycję mocarstwową na świecie".

I w tym właśnie kierunku szły kolejne niemieckie memoranda, jak choćby to z 31 lipca 1915 r. opracowane przez przemysłowca Gustava Kruppa (stojącego na czele potężnego koncernu stalowego, produkującego głównie sprzęt przeznaczony na potrzeby wojenne). Uznał on bowiem że po zwycięstwie, Niemcy nie powinny organizować żadnej międzynarodowej konferencji pokojowej, tylko po prostu każdemu krajowi podyktować własne warunki zawarcia pokoju. W swoim memorandum pisał on również tak: "Wszyscy Niemcy, którzy są rdzeniem Europy, muszą się jak najsilniej zjednoczyć, aby Europie przewodziła kultura niemiecka. Wykorzystując czynniki polityczne i wojskowe, zapewnić, aby Niemcy w nieodległej przyszłości już nie mogły zostać oskrzydlone (...) Utworzenie na wschodzie samodzielnej Polski jako państwa buforowego, którego pierwotne tereny nadal pozostaną w posiadaniu Prus (...) Obce narody zamieszkujące tereny przylegające i przywłaszczone nie mogą mieć praw wyborczych do sejmu Rzeszy, a ich liczba zostanie zmniejszona poprzez opanowanie tych terytoriów oraz zniemczenie tamtejszej ludności". Prócz tego, miała zostać utworzona unia celna zwycięskich Wielkich Niemiec z innymi państwami, takimi jak: Austro-Węgry, Szwajcaria, Dania, Szwecja, Norwegia, Finlandia, Holandia (Belgia miała zostać wcielona do Rzeszy, wraz z północnym wybrzeżem Francji i terenami na zachód od Wogezów), państwa bałkańskie, państwa bałtyckie i odtworzone kadłubowe i ściśle kontrolowane przez Berlin organizmy państwowe, takie jak Polska, Ukraina i Białoruś. 




Było to bezpośrednie nawiązanie do koncepcji Mitteleuropy, wydanej w formie książkowej w październiku 1915 r. przez Friedricha Neumanna (polityk, bankier i redaktor pisma "Mitteleuropa"). Koncepcja ta nie była jedyną, bowiem należy chociażby wymienić jej wcześniejsze odsłony, jak choćby koncepcja geopolityczna Hermanna Wagnera z 1883 r. koncepcja Paula de Lagarde z 1886 r. (twórcy pojęcia iż pokój w Europie mogą zapewnić tylko potężne Niemcy, sięgające od Ems do Dunaju i od Dźwiny do Triestu), Josepha Partsha z 1904 r. (prawdziwego twórcy pojęcia Mitteleuropa), Alfreda Hettnera z 1907 r. czy Rudolfa Tannenberga z 1911 r., który w swej książce "Gross Deutschland" przedstawił najobszerniejszy teren niemieckiej kontroli w ramach Mitteleuropy, sięgający od północnych i zachodnich granic Francji, przez Szwajcarię, Austrię i Węgry, całe Bałkany (bez Grecji), kończąc na państwach bałtyckich i podchodząc prawie pod Moskwę. Jednak to właśnie praca Friedricha Neumanna stała się najbardziej popularna i nadała nazwę całej tej geopolitycznej koncepcji. Neumann twierdził bowiem, że centrum Mitteleuropy winny być Niemcy i Austro-Węgry, to był swoisty "trzon rdzeniowy" całej koncepcji. Dalej zaś wchodziły takie kraje jak Polska (kadłubowe tereny Królestwa Kongresowego), Holandia, Belgia i Luksemburg (dwa ostatnie kraje przyłączone do Rzeszy), cała Francja, Włochy, Szwajcaria, Serbia, Rumunia, Grecja, Dania, Szwecja i Norwegia, innymi słowy prawie cała Europa, przy czym takie kraje jak Bułgaria czy Turcja miały być "sprzymierzone" co oznacza iż również poddane politycznej i gospodarczej presji Niemiec. W sytuacji jednak klęski Państw Centralnych w I Wojnie Światowej, koncepcje te musiały zostać odłożone. 


TAK MOGŁABY WYGLĄDAĆ EUROPA PO ZWYCIĘSTWIE NIEMIEC W I WOJNIE ŚWIATOWEJ



Podobnie było z Rosją. Już 14 sierpnia 1914 r. głównodowodzący armii rosyjskiej wielki książę Mikołaj Mikołajewicz, wydał manifest skierowany do Polaków, w którym była obietnica połączenia wszystkich trzech rozdartych części Polski w jedno, pod berłem cesarza rosyjskiego ("Niechaj się zatrą granice rozcinające na części Naród Polski. Niech Naród Polski połączy się w jedno ciało pod berłem Cesarza Rosyjskiego. Pod berłem tym odrodzi się Polska, swobodna w swej wierze, języku i samorządzie"). Był to jednak same propagandowe frazesy, bez żadnych konkretów, tym bardziej że szybko wielki książę uznał za stosowne wysłać specjalny okólnik dla gubernatorów, w którym wyjaśniał że słowa o "swobodnej Polsce" nie dotyczyły ziem "priwislinija" (czyli terenów Kongresówki), a jedynie ziem dopiero zdobytych na Niemcach i Austriakach. Mimo nawet takiej deklaracji, głównodowodzący armią, spotkał się z powszechną krytyką w samym rządzie, gdzie wielu ministrów uznało iż w swych obietnicach dla Polaków posunął się "zbyt daleko". W listopadzie 1914 r. minister spraw zagranicznych Rosji - Siergiej Sazonow, przedstawił projekt rozwiązania kwestii polskiej po zakończonej wojnie. Stwierdził tam iż Królestwo Polskie zostanie "zjednoczone" z ziemiami zaboru pruskiego i austriackiego, tylko po to aby powiększyć obszar samej Rosji. Nie było mowy o żadnej autonomii Królestwa, jedynie co to ofiarowywał w miarę autonomiczny samorząd do rad gminnych, powiatowych, gubernialnych i do rady ogólnokrajowej. Przy czym kompetencje polskiego samorządu miały ograniczać się jedynie do kwestii wyznaniowych, oświatowych i gospodarczych. Język polski oficjalnie byłby zrównany z rosyjskim w szkołach i urzędach, ale w specjalnym aneksie zalecał on aby uczyć polskiego jedynie na poziomie szkół podstawowych, zaś w szkołach średnich i wyższych miał już obowiązywać jedynie rosyjski, jako "bardziej cywilizowany".




Ten projekt również upadł, ponieważ znów w rządzie uznano iż idzie zbyt daleko i daje Polakom zbyt duże "przywileje". Tak więc przez cały okres wojny, aż do upadku caratu w 1917 r. Rosja nie wyraziła zgody na żadne ustępstwa w kwestii autonomii Królestwa Polskiego. Zmroziła ich też wspólna proklamacja cesarzy Niemiec i Austro-Węgier z 5 listopada 1916 r., mówiąca o powstaniu "samodzielnego państwa polskiego z ziem panowaniu rosyjskiemu wydartych".  Była to realnie deklaracja samodzielności (choć nie niepodległości) przyszłego Królestwa Polskiego, stworzonego pod egidą Berlina i Wiednia, co nie mieściło się w świadomości polityków rosyjskich. Nic więc dziwnego że szybko (14 listopada) wydano nową proklamację, potwierdzającą obietnicę przyznania autonomicznego samorządu Kongresówce i jednocześnie atakowano Akt 5 listopada. Nie było jednak odwrotu, gdyż aby przekonać Polaków do siebie, należało im dać "coś więcej". Dlatego też już w grudniu 1916 r. nowy premier - Aleksander Trepow, roztoczył w Dumie wizję: "Polski wolnej w jej granicach etnograficznych", którą następnie potwierdził car Mikołaj II w swym rozkazie z 25 grudnia tego roku, obiecując powstanie "Polski wolnej i zjednoczonej ze wszystkich części dotychczas rozdzielonych". Te deklaracje nie miały już jednak żadnego znaczenia, gdyż w Rosji już zaczynała się wrzawa rewolucyjna (na którą wielu czekało z utęsknieniem, jak choćby... Piłsudski: "Rewolucja w Rosji mi się spóźnia" - 1916 r.), oraz w sytuacji klęski militarnej Niemiec i Austro-Węgier na froncie zachodnim. Jedni i drudzy pragnęli tylko wykorzystać pomoc polskiego rekruta, dając jakieś mgliste obietnice bez realnej możliwości (a często i chęci) ich spełnienia, jednocześnie w zamian domagając się walki i poświęcenia w imię swoich monarchów.


EUROPA PO ZWYCIĘSTWIE ROSJI 
W I WOJNIE ŚWIATOWEJ 



Ciekawą jest chociażby rozmowa profesora Stanisława Głąbińskiego, przeprowadzona z ministrem spraw zagranicznych Austro-Węgier hrabia Leopoldem Berchtoldem jeszcze w lipcu 1914 r. czyli na kilka dni przed wybuchem I Wojny Światowej. Hrabia Berchtold zapytał Głąbińskiego (który pojechał ze Lwowa do Wiednia, pragnąc uzyskać od rządu Austro-Węgier gwarancje odbudowania państwa polskiego po zakończonej wojnie), już na początku rozmowy: "Czy już wszystko przygotowane dla rozpoczęcia powstania?", na co zdziwiony Głąbiński zapytał: "Nic nie wiem o powstaniu, o jakim powstaniu Ekscelencja mówi?", "Przecież o powstaniu na tyłach armii rosyjskiej" - odparł Berchtold, na co Głąbiński: "Takiego powstania nie będzie!". "Ależ na Boga, co Ekscelencja mówi! Takie powstanie być musi, zostało mi święcie przyrzeczone, ja przyjąłem wobec sztabu stanowcze zobowiązanie, sztab na nie liczy!", na co Głąbiński: "Nie wiem, kto Panu mógł coś podobnego przyrzec. W każdym razie był to jakiś człowiek niesumienny wobec narodu i wobec nas samych", "Dlaczego?" - zapytał Berchtold, "Bo sumienny Polak nie mógłby do tego dopuścić, aby za cenę chwilowego wstrzymania armii rosyjskiej narazić swój lud na wytępienie, a kraj na zniszczenie z zemsty". Berchtold złapał się za głowę: "Ale to nie może być, na to już wszyscy rachują.Zaprosiłem tu w tym celu nuncjusza, czeka w drugim salonie. Niech Ekscelencja z nim pomówi! (...) Przecież Polacy są katolikami. Mamy pomoc papieża", "My jesteśmy katolikami, ale to nie może mieć wpływu na wywołanie powstania". 

Jest to notabene ciekawy przykład kalki pojęciowej, jaką myśli wielu ludzi - skoro Polacy są katolikami, to pewnie posłuchają papieża i dadzą się wymordować w bezsensownej rzezi, lub ewentualnie przyjmą niekontrolowaną liczbę imigrantów bo papież nawołuje do "miłosierdzia" Notabene, nie dostrzega tych wszystkich masowo gwałconych kobiet i dzieci, zabijanych ludzi (nie tylko w zamachach, zauważcie od dobrych kilku miesięcy nie było żadnego dużego zamachu, a mimo to ofiar brutalnych mordów jest znacznie więcej, niż ginęło w zamachach. Ciekawe dlaczego jest "taki spokój" prawda? może dlatego że rządzący neomarksiści przestraszyli się o swój projekt i zawarli z muslimami deal, aby mordowali pojedynczo, nie jeden zbiorowy zamach o którym pisałaby prasa, tylko kilkadziesiąt niezwiązanych ze sobą napaści - efekt jest więc ten sam a nawet większy, więcej ofiar, ale o tym nie mówi się już w mediach bo przecież ludzie giną pojedynczo, prawda?), zamykanych kościołów w Europie Zachodniej, coraz powszechniejszej cenzury - obywatele w wielu państwach Unii Europejskiej obecnie boją się już publicznie wyrażać swoje myśli, jeśli już to w zaufanym towarzystwie i to jeszcze półszeptem, zaś w samych Niemczech od 1 stycznia tego roku oficjalnie już obowiązuje cenzura w sieci, także w Niemczech jako pierwszym kraju Unii Europejskiej, nie ma już realnie wolności słowa). Miłosierdzie jest jak najbardziej ważne, ale należy pamiętać o proporcjach, co bowiem mówi drugie przykazanie? "Będziesz miłował bliźniego swego, jak SIEBIE SAMEGO!". I oto chodzi - najpierw należy zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim, dzieciom, sąsiadom, rodakom, a dopiero potem myśleć o innych ludziach. Nie będę się nad tym teraz długo rozwodził, ale zadziwia mnie iż tak łatwo można dać się robić w konia na "zmiękczanie serduszek" i na "papieskie miłosierdzie" (szczególnie ludziom, którzy o tym miłosierdziu nie mają zielonego pojęcia). 

Zastanawia mnie też inna kwestia. Ostatnio jakaś brytyjska dziennikarka z "Daily Mirror" o imieniu Sue Jolly, przyjechała do Polski (a konkretnie do Gdańska) i... myślała że pomyliła samoloty. Spodziewała się bowiem jakichś post apokaliptycznych wizji, jakichś konnych furmanek, zakurzonych ulic, jakiegoś zamordyzmu i dantejskich scen na ulicach. Okazało się że nie tylko jest czysto (znacznie czyściej niż np. w Anglii), to jeszcze toczy się normalne życie, ludzie przesiadują w ogródkach przed kawiarniami, popijając swoje shakerato lub caffe latte, spacerowała wokół przepięknych średniowiecznych uliczek i domów, przechadzała się Długim Targiem, przed pomnikiem Neptuna i Dworem Artusa, chodziła ulicą szeroką nad Motławą, obserwując cumujące w porcie statki pasażerski i jachty itd. itp. A teraz konkluzja - gdzie my żyjemy? W średniowieczu? Czy naprawdę osoba inteligentna, od której należałoby wymagać pewnego poziomu, musi się tak bezprzykładnie kompromitować? Przecież w dzisiejszych czasach, w dobie internetu, wystarczą dwa kliknięcia myszy, aby znaleźć informacje o danym mieście, regionie czy kraju,  i naprawdę nie trzeba robić z siebie idiotki, pisząc że myślała iż jedzie do kraju trzeciego świata. Przecież to nie tylko ją sama, ale w dużej mierze samo dziennikarstwo na Wyspach - totalnie kompromituje (bo przecież zapewne nie jest ona żadnym wyjątkiem). Tam naprawdę ludzie myślą, że na wschód od Niemiec to mieszka jakaś dzicz, która nie umie zliczyć do dwóch i posługuje się konikami i furmankami aby podróżować, a samochód czy telewizor, nie mówią już o komputerze, laptopie lub smartfonie, to tutaj nowość, na którą mogą sobie pozwolić nieliczni?

Przeraża mnie to, bowiem tak pustymi ludźmi można łatwo sterować. Pani pseudo dziennikarka (bo dla mnie jej kompromitacja jest tak duża, iż nie powinna ona marnować swojego czasu jako dziennikarka, a zająć się jakimiś pożyteczniejszymi zajęciami). No cóż, daruję sobie złośliwości, bowiem nie ma sensu znęcać się nad ułomnymi ludźmi, w każdym razie dla tych którzy wciąż twierdzą (tak jak Jan Christian Smuts - premier rządu Związku Południowej Afryki w latach 1919-1924, który stwierdził iż narody zamieszkujące na wschód od Niemiec: "Przecież to są kafirzy" czyli innymi słowy ludy niewolnicze, które można również w anglosaskim slangu nazwać "czarnuchami"), podobnie jak ta pani iż "na wschodzie mieszkają nieucywilizowani kafirzy", dedykuję ten oto filmik. 




PS: owa dziennikarka twierdziła że pomyliła samoloty i wylądowała w Amsterdamie, otóż pragnę stwierdzić ze już wkrótce Amsterdam, jak i inne miasta Europy Zachodniej to będzie prawdziwe zadupie i trzeci świat, gdzie ludzie będą obawiali się o swoje życie, nie mówiąc już o stosach śmieci (już teraz) zalegającego na ulicach Paryża, Londynu, Neapolu, Malmo, Sztokholmu i wielu innych miast (o wyżej wymienionych wiem na pewno). A tak oto sytuacja wygląda w Polsce:





W kolejnej części przejdę już do reakcji Francji, Wielkiej Brytanii i USA na polską niepodległość, oraz innych działań Niemiec i Rosji mających tę odradzającą się Polskę ponownie zniszczyć
                       

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz