CZYLI JAK TO NIEMCY ZAMIERZALI
STWORZYĆ WŁASNY RUCH OPORU,
WZORUJĄC SIĘ NA POLSKICH
DOŚWIADCZENIACH
KONSPIRACYJNYCH
POWRÓĆMY WIĘC DO DALSZEJ CZĘŚCI:
RAPORT GEHLENA
Cz. III
E. WALKA O NARÓD POLSKI
O pozbawiony swojej armii i państwowości naród wielkie mocarstwa rozpoczęły zaciętą i długotrwałą walkę. Poza niemieckim czynnikiem mocarstwowym od samego początku ujawnił się przy tym czynnik anglo-amerykański oraz sowiecko-rosyjski, przy czym Polacy nastawieni narodowo (National-Polen) oparli się na Anglo-Amerykanach, a Polacy nastawieni pro-sowiecko (Sowjet-Polen) na Sowietach.
1. ZE STRONY NIEMIECKIEJ
Chociaż do chwili wybuchu konfliktu niemiecko-rosyjskiego pod niemiecką kontrolą znajdowała się tylko zachodnia część dawnego polskiego obszaru państwowego, od samego początku istniała możliwość ogólnego rozwiązania polskiego problemu, ponieważ na obszarze zajętym przez Niemcy mieszkała przeważająca część polskiej ludności. Poprzez kampanię rosyjską również część wschodnia przypadła Niemcom. Nie ma tu miejsca, aby przedstawiać drogę obraną przez stronę niemiecką. Natomiast musimy o niej wspomnieć, ponieważ powstanie polskiego ruchu oporu, a w szczególności rozbudowa jego sił zbrojnych, jest z nią w sposób istotny powiązana. Szczególnie podkreślić należy następujące aspekty niemieckiej polityki narodowościowej w regionie nadwiślańskim:
- wykreślenie nowej granicy
- narodowościowa komasacja gruntów (przesiedlenie)
- lista narodowościowa
- Generalne Gubernatorstwo
- wybuch wojny niemiecko-rosyjskiej
- Katyń
- Komitet Lubelski
- koniec powstania warszawskiego
- sowieckie roszczenia terytorialne itp.
"NIE STRZELAĆ, JESTEM NIEMCEM - POLACY TRAKTOWALI MNIE DOBRZE, NIE ZROBILI MI KRZYWDY"
"A CZY JA KOMUŚ ROBIĘ KRZYWDĘ? PYTAM SIĘ TYLKO CZY SĄ TU BANDYCI? TY JESTEŚ BANDYTĄ?"
AUTENTYCZNA SYTUACJA - WYBUCH NIEMIECKIEGO MINI-CZOŁGU PUŁAPKI NA ULICY KILIŃSKIEGO W WARSZAWIE W CZASIE POWSTANIA WARSZAWSKIEGO - 13 SIERPNIA 1944 r. ZA TO MIELIŚMY KOCHAĆ NIEMCÓW?
Znamienne jest, że warstwa przywódcza narodu polskiego w wysokim stopniu nordycka i w dużej części mająca w żyłach niemiecką krew (na terenie dawnej Rzeczypospolitej żyły różne narodowości, nie tylko Polacy, ale ogromna większość z nich czuła się właśnie Polakami, jeśli nie w sensie etnicznym to na pewno w sensie politycznym i kulturowym. Moja rodzina też była zlepkiem najróżniejszych narodowości - począwszy od rodziny ze strony mego ojca o korzeniach niemieckich, poprzez rodzinę mojej mamy - ojciec mej babci należał do Komunistycznej Partii Polski i zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym w Gross-Rosen w 1943 r, jak również jakieś boczne linie rodziny mamy, wśród których byli również członkowie... UPA - Ukraińskiej Powstańczej Armii. Zaś mój pradziadek od strony ojca, syn pruskiego oficera, poddanego cesarza Wilhelma II - walczył w Armii Hallera, formowanej z Polaków we Francji i walczącej z Niemcami podczas I Wojny Światowej, a następnie w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. i zawsze uważał się za Polaka. Był Hallerczykiem, a ja np. jestem Piłsudczykiem i co? Nie ma to znaczenia, bowiem obracamy się tutaj w ramach jednej patriotycznej formacji, mającej jedynie różne pomysły na Polskę. Swoją drogą ciekawe - ja sam jestem Polakiem z niemieckimi korzeniami, a moja Pani jest Francuzką - dzieci zrodzone z takiego związku - mieszanka wybuchowa? 😊 A to, że w ogóle następowały takie rotacje, to jest oczywiste, np. gen. Józef Haller, pod którego rozkazami służył mój pradziadek, pochodził ze spolonizowanej niemieckiej rodziny von Hallenburgów, zaś np. kat Powstania Warszawskiego - Erich von dem Bach-Zelewski pochodził z etnicznie polskiej rodziny, a jeszcze jego dziadek nie znał nawet jednego słowa w języku niemieckim. Narodowość polska bowiem nie opierała się na szacunku etnicznym czy rasowym, a jedynie kulturowym. Zresztą jeśli mamy być do końca szczerzy, to przecież Niemcy w sporej części powstali ze słowiańskich plemion, niegdyś zamieszkujących ziemie między Łabą a Renem, więc mowa o "niemieckiej krwi" wypada tutaj raczej żałośnie) uparcie odrzucała porozumienia (Gehlen tutaj znów wybiega w sferę marzeń - żadnych porozumień nie było, więc nie było co odrzucać).
W tym kontekście należy również zaznaczyć, że bardzo niewielu spolonizowanych Niemców (w Warszawie polonizacja świeżej daty, w Krakowie dawniejsza) odnalazło drogę powrotu do narodu, z którego pochodzili (tutaj Gehlen znów udaje ignoranta - nie mówi bowiem dlaczego, skoro państwo polskie nie istniało, a niemiecka kultura była tak wspaniała, wielu Niemców ulegało polonizacji? Dlaczego spolonizował się mój pradziadek, skoro mógł równie dobrze pozostać Niemcem? Otóż kultura polska przyciągała ku sobie, bo na Wschodzie była kulturą wyższą, zapewniającą pewien status - stąd wielu Rusinów całkowicie się spolonizowało jak również cała litewska elita rządząca, a na Zachodzie była to kultura wolności. To połączenie powodowało, że polonizacja była atrakcyjna, nawet w sytuacji braku istnienia Polski jako państwa). Z odwrotną sytuacją mieliśmy do czynienia wśród niższych warstw narodu, mających przeważnie słowiańskie korzenie, które wielokrotnie okazywały gotowość do porozumienia z Niemcami (znów błąd - kto "okazywał gotowość do porozumienia z Niemcami" - otóż co najwyżej jakieś męty społeczne i ludzie moralnie zdegenerowani. Degeneraci zaś nie są reprezentatywni dla żadnego narodu). Ale również te środowiska w coraz większym stopniu przestawały traktować niemieckie propozycje, a zwłaszcza działania (przede wszystkim wyznaczenie nowych granic czy polityka narodowościowa) jako akceptowalnej podstawy do takiego porozumienia. Wręcz przeciwnie, narastało przekonanie, że Niemcy chcą brutalnie zniszczyć naród polski, a wszystkie propozycje porozumienia, z którymi wychodziła strona niemiecka, były albo nieszczere, bądż też był wynikiem niemieckich porażek ponoszonych na frontach.
W istocie nie znalazła się żadna znana polska osobistość, która pozyskałaby naród polski dla niemieckiej przebudowy Europy ("Za to że szabli twej klinga zdrady rdzą się nie kala, za to żeś nie miał Quislinga, za to żeś nie miał Lavala. Żeś nie zląkł się krwi własnej plusku. Kajdanów, stryczków ni kulek. Nie poddał się po francusku ani po czesku nie uległ. Żeś nie miał Hachy, Petaina, Lorda Haw-Haw ni Darlana - wysoka wdzięczności cena, zaplata nadspodziewana" - Marian Hemar). Polacy byli głęboko usatysfakcjonowani faktem, iż "nie znalazł się wśród nich żaden Quisling" (czyżby Gehlen czytał wiersze Hemara?). Ponieważ nie było sposobu, aby pozyskać naród polski do pozytywnej współpracy, musiał on ze strony niemieckiego kierownictwa być traktowany jako coraz bardziej oporny obiekt (Polacy byli tak traktowani przez Niemców od pierwszego dnia wojny, przecież nawet obóz koncentracyjny w Auschwitz został stworzony pierwotnie w 1940 r. właśnie dla Polaków, Żydzi byli w nim umieszczani dopiero z początkiem 1942 r.) Wskutek tego rosło zagrożeni, że Polska ponownie stanie się narzędziem w rękach naszych wrogów.
2. ZE STRONY ANGLO-AMERYKAŃSKIEJ
Zainteresowanie Anglo-Amerykanów kwestią polską było i jest zasadniczo odmienne od zainteresowania nią ze strony sowiecko-rosyjskiej oraz niemieckiej, ponieważ nie wiążą oni z nią swoich interesów narodowych czy też państwowych, lecz patrzą na Polskę jak na obszar politycznego wpływ. Patrząc ogólnie, podejście angielskie i amerykańskie jest identyczne. Odnosząc się do szczegółów, można dostrzec pewne niuanse, ale z punktu widzenia tego opracowania nie są one istotne i dlatego nie zostaną uwzględnione. Przed rokiem 1939 stosunek Anglii do Polski charakteryzował się wzajemnym staraniem, zwieńczonym w końcu sukcesem, o zawarcie paktu o współpracy. Polska liczyła na kompleksową pomoc wojskową ze strony Anglii w wypadku wojny z Niemcami. Szczególnie powszechna była nadzieja na bombardowanie niemieckich miast w trakcie lotów wahadłowych z Anglii do Polski. Podczas osiemnastodniowej kampanii (sformułowanie "Kampania osiemnastu dni" - wyszła od Goebbelsa - mistrza propagandy i potem była w Niemczech powielana, lecz zupełnie nie oddawała prawdy wojny Polski z Niemcami i Związkiem Sowieckim. Gdyby bowiem Stalin nie dał Hitlerowi zielonego światła do ataku na Polskę i nie dopomógł mu w jej zniszczeniu, wojna wcale nie skończyłaby się tak łatwo i szybko, jak jeszcze do dziś wierzą Niemcy - głównie starszego pokolenia. Trzeba bowiem powiedzieć, że straty Niemiec w wojnie z Polską były tak duże, że Wehrmacht nie byłby w stanie od razu przerzucić swych sił na front zachodni i gdyby Francuzi i Anglicy ruszyli tyłki i zaatakowali, Niemcy poniosłyby całkowitą klęskę. Wojnę z Polską wygrał dla Niemiec Stalin 17 września 1939 r.) meldowano nawet że takie akcje miały miejsce. Pewność co do angielskiej pomocy wynikała między innymi stąd, że jak mówiło się wśród prostej ludności, działa przeciwlotnicze, które miały chronić Londyn przed niemieckimi nalotami, wyprodukowano w Polsce.
Brak jakiejkolwiek angielskiej pomocy połączony z wiedzą, że brytyjskie lotnictwo nie podjęło żadnych działań przeciw Rzeszy, czego po klęsce nie można już było ukryć, wywołał naturalnie silne rozczarowanie w szerokich kręgach narodu. Nie wyciągnięto jednak z tej sytuacji zasadniczych wniosków. Niezobowiązujące wyjaśnienia Anglików sprawiły, że zapomniano o rozczarowaniu. Gdy polscy emigranci na skutek niemieckiego zwycięstwa na Zachodzie zostali wypędzeni z tradycyjnego kraju ich emigracji, czyli z Francji, Anglia udzieliła im azylu. W ten sposób Londyn stał się siedzibą polskiego rządu emigracyjnego. Anglia nie skąpiła początkowo politycznych obietnic i dostarczyła znaczną pomoc finansową (którą, co ciekawe Polacy musieli po wojnie spłacić, tak Anglicy odpłacili się nam za obronę ich nieba, mórz i Wyspy), w zamian za co strona polska, w tym szczególnie wywiad, dostarczać musiał realnych korzyści w postaci informacji. Poprzez przymierze angielsko-sowieckie Polska stała się piłką do gry alianckiej dyplomacji. Jednak londyński rząd emigracyjny nadal uważał, że może działać jako równorzędny sojusznik i z tego powodu walczył o równorzędne traktowanie. Wraz ze wzmocnieniem Rosji Sowieckiej oraz ofensywą Armii Czerwonej na Zachód ujawnił się rzeczywisty stosunek Anglii wobec Polski. Stał się on jednoznaczny, gdy na początku roku 1944 Armia Czerwona przekroczyła byłą granicę państwa polskiego i rozpoczęła okupowanie polskiego obszaru. W tym momencie Anglia powinna wypełnić swoje traktatowe zobowiązanie i pomóc narodowo nastawionym Polakom w budowie ich własnego, traktatowo zagwarantowanego, niezależnego państwa, tym bardziej że Rosjanie nie podejmowali żadnych starań w tym kierunku. Stało się jednak dokładnie odwrotnie. Anglo-Amerykanie zaczęli kawałek po kawałku wyprzedawać polskie interesy Rosjanom (tutaj zgadzam się z Gehlenem w całej rozciągłości).
3. ZE STRONY SOWIECKO-ROSYJSKIEJ
Rosja, jak już wspomniano, od zawsze traktowała polski problem jako zagadnienie tylko i wyłącznie własnej polityki. Jedynie presja militarna zmuszała ją w pewnych sytuacjach do uznania niepodległości polskiego państwa lub do dzielenia obszaru i narodu polskiego z innymi państwami. Dotyczy to w całej rozciągłości również bolszewickiej Rosji. W Polsce zawsze istniała warstwa rusofilska, która tworzyła naturalną bazę wypadową dla rosyjskich roszczeń. W czasach carskich należało jej szukać w wyższych kręgach społeczeństwa (chodzi tu głównie o członków organizacji narodowych z Narodową Demokracją Romana Dmowskiego na czele). Po zbolszewizowaniu Rosji doszło do odpowiedniego przesunięcia, toteż rusofilów należy szukać obecnie w kręgach robotniczych oraz drobnych chłopów (błąd! sowieccy rusofile to był margines społeczeństwa, głównie grupujący się z przedwojennych członków i sympatyków Komunistycznej Partii Polski). Kręgi te poddawane były przez Rosję propagandowej obróbce na wiele lat przed rokiem 1939. W traktowaniu kwestii polskiej ze strony Sowietów można rozróżnić cztery linie postępowania:
- polityczną:stereotypowe oświadczenie przy każdej oficjalnej okazji, że Rosja życzy sobie w przyszłości wolnej, niepodległej, silnej i demokratycznej Polski
- dyplomatyczną: żonglowanie stosownie do międzynarodowych konieczności
- propagandową: obróbka mas sprzyjających bolszewizmowi ze względów społecznych
- faktyczną: konsekwentna realizacja rzeczywistego celu, a mianowicie likwidacji kwestii polskiej w obrębie rosyjskiego obszaru wpływów
Po zajęciu obszaru wschodniej Polski w 1939 r. Związek Sowiecki stanął na stanowisku, że jest to ziemia niczyja, która zgodnie z prawem wskutek okupacji należy do Związku Sowieckiego. Stanowisko to wraz z wydaniem dekretu z 29.10.1939 nabrało prawnego kształtu: wszystkim mieszkańcom okupowanych terenów przyznano obywatelstwo sowiecko-rosyjskie (błąd - obywatelstwo sowieckie zostało nadane mieszkańcom polskich ziem, zajętych przez Armię Czerwoną - 29 listopada 1939 r. Gehlen pomylił się o miesiąc. Ale prawdą jest że następowało to w formie wymuszonej, kto nie przyjął obywatelstwa sowieckiego, stawał się bezpaństwowcem i jeśli nie był od razu aresztowany, to wkrótce wywieziono go na Syberię lub do Kazachstanu. W filmie "Syberiada polska" jest taka scena, jak główny bohater, gdy wyczytywane są nazwiska i wręczane dokumenty z nowym obywatelstwem, odmawia przyjęcia mówiąc: "Takim świstkiem to można sobie dupę podetrzeć"). Aby zachować na zewnątrz pozór dobrowolności, Sowieci również tutaj, podobnie jak i w innych krajach, zainscenizowali tzw.: referendum ludowe, którego wynik wypadł jednogłośnie za Rosją. Aż do wybuchu konfliktu niemiecko-rosyjskiego Sowieci nie mieli żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o traktowanie niedawno pozyskanych obywateli. Okupowany obszar był "opracowywany" za pomocą metod NKWD. Ponad 1 i 1/2 miliona osób narodowości polskiej (według polskich szacunków) zostało zesłanych do obozów przymusowych (głównie na Syberię). Jeńcy wojenni (dodatkowe ok. 180 000 osób) nie byli traktowani zgodnie ze swoim statusem, lecz jak przestępcy (ok. 22 000 oficerów zostało wymordowanych w Katyniu). Opieka ze strony rządu emigracyjnego nad znajdującymi się na obszarze rosyjskim Polakami była wykluczona.
ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER WILL APPLY TO POLAND
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz