CZYLI JAK ŻYŁO SIĘ W POLSCE
(TEJ DAWNEJ, JAK I TEJ BLIŻSZEJ)
BOGATYM I BIEDNYM.
ELICIE I WŁOŚCIANOM?
"MYŚMY MIELI SIŁĘ WIĘCEJ NIŻ STWORZYĆ WŁASNE (...) PRZECIWNE PIERWIASTKI I W SOBIE JE ŁĄCZYĆ, A DO RÓWNOWAGI DOPROWADZAĆ (...) BRALIŚMY ZEWSZĄD, CZĘSTOKROĆ BEZ WYBORU, NAMIĘTNIE, POSŁUSZNI NATURZE NASZEJ, PILIŚMY JAKO GĄBKA Z JEDNEJ STRONY NEKTARY WSCHODU, Z DRUGIEJ ELIKSIRY ZACHODNIE, ALE W NAS TO OBOJE ŁĄCZYŁO SIĘ W CHEMICZNY TWÓR NOWY, KTÓRY TYLKO NASZ ORGANIZM MÓGŁ WYROBIĆ. CAŁE DZIEJE POLSKI SĄ TĄ WALKĄ, TYM PROCESEM JEDNANIA DWÓCH PRZECIWNYCH PIERWIASTKÓW"
JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI
"Byliśmy kotłem, w którym gotowały się trucizny i lekarstwa" - jak to pięknie spuentował niegdyś Kraszewski, pisząc o tej dawnej Rzeczypospolitej, o tym świecie, który za jego już życia powoli zamierał jako twór polityczny, choć ostał się jeszcze w sferze kultury, tradycji i obyczajów. Dawna, szlachecka Rzeczpospolita doprawdy była kotłem, w którym gotowały się absolutyzm wschodu z dążeniem do republikanizmu i ograniczania władzy królewskich kultury zachodu. Bez wątpienia najszczęśliwszym okresem naszych dziejów, jest otwarcie się Polski o religii rzymskokatolickiej i kręgu kultury zachodniej, na cywilizację wschodu z jego bizantyjsko otokom religijną w formie prawosławia. Otwarcie się zachodniej Polski na wschodnią Litwę i Ruś, było wstępem ku wielkości, jaka w owym czasie nie śniła się w żadnym z krajów Europy Zachodniej - i od tego właśnie czasu powinniśmy rozpoczynać naszą opowieść. Gdyby bowiem Polska pozostała jedynie taką, jaka istniała jeszcze w początkach wieku XIV, czyli małą, etnograficzną i często targaną wewnętrznymi buntami Polskę, nie przetrwalibyśmy w starciu z rodzącą się potęgą żywiołów niemieckiego i moskiewskiego. Polska sprzed XIV wieku (pomimo wielokrotnych wzlotów i upadków), nie była państwem, które mogłoby cywilizacyjnie zaistnieć w historii Europy, nie przetrwałaby próby czasów i zniknęła w mrokach dziejów jak nikły inne, średniowieczne potęgi (choćby Serbia, Albania, Czechy, Węgry czy Burgundia). Otwarcie się na wschód było zbawiennym lekiem dla naszej przyszłości, stworzyło bowiem coś, co nigdzie indziej (mimo wielokrotnych prób) nie udało się nie tylko w Europie, ale i w innych zakątkach naszego globu.
Czerpaliśmy pełnymi garściami z cywilizacji Wschodu, ale jednocześnie my sami zaprowadzaliśmy na Wschodzie porządek zachodni. Nie było wówczas na tych ogromnych połaciach Europy Środkowo-Wschodniej, silniejszego żywiołu, niż właśnie żywioł polski - NIE BYŁO!. Ani bowiem kultura niemiecka (napływowa ludność niemiecka silna była w miastach północno-zachodnich Królestwa Polskiego) nie stanowiła dla polskości żadnej konkurencji (można wręcz powiedzieć że kultura niemiecka ani w średniowieczu, ani w wiekach XV - XVIII jeszcze w ogóle nie zaistniała, czego dowodem jest fakt, iż wszyscy wielcy osiemnastowieczni władcy niemieckich państw i państewek, z Fryderykiem II Wielkim, królem Prus na czele - mówili i pisali... po francusku). Nie mówiąc już o żywiole ruskim, który nawet równać się nie mógł żywiołowi polskiemu na Wschodzie. Żywioł niemiecki w polskich miastach na zachodzie kraju, tak silny jeszcze w XIII i XIV wieku, w kolejnych dziesięcioleciach zaczął słabnąć. Jak to pięknie pisał poeta: "Krakowskiemu mieszczaństwu imiona pozostały niemieckie, a serca porosły polskie". Niemcy masowo wręcz się polonizowali i to do tego stopnia, że w kolejnych pokoleniach jedyne co pozostało z ich niemieckiej przeszłości to nazwisko i często wiara protestancka. A na Wschodzie? Tam polski pan czasem przyśpiewywał sobie dawną, ruską piosnkę, a ruski chłop uczył się polskiego - następowała prawdziwa synergia językowa pod dominacją kulturową polszczyzny. Elity tak Wschodu jak i Zachodu polonizowały się w bardzo szybkim tempie i jedynie lud prosty lub częściowo mieszczanie pozostawali wierni dawnej swojej mowie ruskiej lub niemieckiej. Co prawda na zachodzie kraju czasem śmiano się z niemczyzny, z ich "szwargotu", "harcapa" i "fraczka", to jednak Niemcy sami w sobie, nie stanowili dla Polaków żadnej konkurencji. Bać się ich nie bano, a i nienawidzić nie miano zbytnio za co (nie było jeszcze ani Fryderyka Wielkiego, ani Bismarcka ani też Hitlera).
Rusini również (a nawet bardziej) się polonizowali. Elity ruskie bowiem widziały w kulturze i żywiole polskim znacznie mocniejszą opokę, dzięki której nie tylko utrzymają swoją pozycję, ale i ją znacznie rozszerzą. Moskwa wówczas bowiem była małym, drewnianym księstewkiem zależnym od Złotej Ordy mongolskiej i często targanym wewnętrznymi konfliktami. Litwa zaś, choć terytorialnie rozległa, nie była w stanie utrzymać na dłuższą metę integralności swego państwa, sama zresztą będąc poddana intensywnej rusyfikacji swoich elit. Dopiero związek z Polską i polskim żywiołem nie tylko zahamował ten proces, ale wręcz go wzmocnił. Dzięki wielkości ówczesnej Litwy, kultura polska dotarła aż do granic Krymu, do Moskwy i nad Dunaj. Warto tutaj jeszcze powiedzieć o pewnym zjawisku, jakie również było obecne w samej tylko Polsce, która pod tym względem znacznie różniła się od innych krajów Europy. Mianowicie o stosunku do... Żydów. Zewsząd wyganiani i pogardzani, znaleźli w Polsce prawdziwą ostoję i bezpieczeństwo. W tym "kraju bez stosów" wrośli w tkankę społeczną tak bardzo, iż stali się nieodłączną jego częścią. Oczywiście miewali wiele wad, wśród których była częste dążenie do lichwy (zakazanej przez w Chrześcijaństwie przez Jezusa Chrystusa - który notabene był tym, co rozdzielił dawnego, brutalnego, a wręcz krwiożerczego boga Jahwe - prawdopodobnie jakiegoś dawnego demona - lub nieziemskiej istoty, co za Boga się podawała - a której Żydzi służyli i którą wielbili, uważając go za boga, od Boga Stwórcy, który miał być bogiem Izraela. To właśnie w osobie Chrystusa powstała nowa jakość wiary, która przyniosła nadzieję całemu rodzajowi ludzkiemu), ale nie potrafiono ich naprawić. Zżyli się więc ze społeczeństwem dawnej Polski tak bardzo iż nie sposób dziś również i o tym nie wspomnieć.
Mordy na Żydów w Polsce rozpoczęły się wraz z nastaniem niemieckiej okupacji podczas II Wojny Światowej. No cóż, jak powszechnie wiadomo Niemcy są ponoć cywilizowanym
narodem... a może się mylę?
A społeczeństwo to dzieliło się (podobnie jak i w innych krajach) na stany. Byli więc szlachcice, byli mieszczanie i byli wreszcie włościanie, czyli chłopi (Żydzi stanowili odrębną kategorię, dominując raczej w handlu pieniężnym). Zacznijmy może pokrótce (szerzej będę to opisywał w kolejnych pod-tematach), od stanu szlacheckiego, ale nie tego najbogatszego, a raczej tego, który się w szlachtę z rycerzy przerobił. Można by wręcz powiedzieć że Rzeczpospolita stała taką właśnie szlachtą - ze starą, głową rozmarzoną, sercem gorejącym zarówno dla sprawy kraju jak i dla własnej godności i bezpieczeństwa. Jeśli miłowali, to na na zabój, jeśli wpadali w gniew to również i zabić potrafili. Szlachta ta, miała swoje małe folwarki, swoje domostwa, których strzegła z zaciętością godną najprzedniejszych szermierzy (przecież przeniesiona na ekrany "chłopska zawziętość", która swojego broni i nie pozwoli nawet o milimetr na naruszenie swojej własności - jak choćby w komedii: "Sami swoi", gdy orząc pole, krowa Kargulów naruszyła teren Pawlaków o trzy palce, za co Kargul został potraktowany kosą a młody Pawlak musiał uciekać do Ameryki), była odpowiednikiem tego dawnego, pańskiego uporu. Panowie posiadali też w swych majątkach po kilku a niekiedy nawet kilkuset czy kilka tysięcy chłopów. Chłopi byli dla szlachty niczym mszyce dla mrówek (mrówki bronią mszyc przed biedronkami, a same korzystają z ich pracy), ale nie dochodziło do żadnego znęcania się, wbrew temu co potem głosiła komunistyczna propaganda.
W porównaniu z tym, jak swoich chłopów traktowali możnowładcy w Europie Zachodniej, o czym choćby pisał w 1744 r. Anglik Thomas Salomon, porównując chłopów polskich i tych z Anglii: "Panowie pozostawiają wystarczająco środków do utrzymania siebie i
swoich rodzin i (...) rzadko są doprowadzeni do takiej nędzy, do jakiej
często doprowadzani są nasi pożałowania godni farmerzy i wieśniacy, a francuski prawnik Pierre Corneille, tak opisywał chłopów we Francji czasów "Króla Słońce" - Ludwika XIV: "Widuje się swego rodzaju dzikie zwierzęta, samców i samice pleniące
się na wsi, sczerniałe, wynędzniałe, spalone od słońca, przywarte do
ziemi, w której grzebią zajadle. Noc zapędza je do lepianek, gdzie żywią
się czarnym chlebem, wodą i korzonkami. W porównaniu z tym polscy chłopi mieli doprawdy dobre życie, w porównaniu z ich odpowiednikami na Zachodzie, o czym chociażby wspominał Irlandczyk Bernard O'Connor: "Pośród ludzi ich pokroju właśnie oni mają najbardziej sprzyjające
warunki (...) przynajmniej ze stanu swego odnoszą korzyść, iż przez całe
życie mają zapewnione utrzymanie". I rzeczywiście na polskiej wsi dochodziło do prawdziwych kuriozów, gdy chłopi trzymali do chrztu szlacheckie dzieci, a gromady chłopskie wchodziły do szlacheckich dworów aby się ogrzać lub chociażby pobyć z panami (nazywano to "kumaniem się" szlachty z włościaństwem). Kultura polska rozprzestrzeniała się na wschodnich rubieżach, podchodząc pod Moskwę, której elita także się spolonizowała i aż do czasów Piotra Wielkiego na Kremlu język polski był oficjalnym językiem dworu (nawet umowy międzypaństwowe pomiędzy Carstwem Rosyjskim a Chinami sporządzano w... języku polskim).
O swobodach wolnościowych i tolerancji religijnej, objętych w ramy prawne też już kilkakrotnie pisałem więc nie ma potrzeby ich raz jeszcze opisywać. Wystarczy przypomnieć chociażby Jerzego Surdykowskiego: "Szlachecka Rzeczpospolita polsko-litewska miała już swoje pakty praw
człowieka w drugiej połowie XV wieku, ukształtowany system parlamentarny
i trójpodział władz na początku XVII wieku - dwa i pół stulecia przed
Monteskiuszem (...) polska myśl demokratyczna - przez dwa stulecia udany
i skuteczny - eksperyment szlacheckiej demokracji oddziałały na
zachodnioeuropejską myśl polityczną (...). Frycz Modrzewski miał na
pewno upływ na Hugo Grotiusa i tak dalej, i tak dalej, aż do wielkich
postaci francuskiego Oświecenia. Przecież Artykuły Henrykowskie z 1573
roku, opisujące całokształt ustroju politycznego państwa, są w praktyce
pierwszą polską konstytucją, o wiele wcześniejszą od amerykańskiej", lub Wieńczysława J. Wagnera: "Uważam, że żaden naród w Europie nie zapewnił sobie uznania godności
człowieka i ukrócenia samowoli władcy, tak wcześnie, jak Polacy (...)
Królewska obietnica z roku 1432 ("neminem captivabimus nisi jure victum"
- "nikogo nie aresztujemy bez nakazu sądowego") jest obecnie uważana
za elementarną w krajach praktykujących demokrację we właściwym
zrozumieniu tego słowa. Identyczne prawo jak nasze polskie ("Habeas
Corpus Act") zostało uprowadzone w Anglii dopiero dwa i pół wieku
później (...) Z innych przykładów można by jeszcze wspomnieć, że
"przywilej" czerwiński z r. 1422 gwarantował, że król nie będzie
konfiskował prywatnego mienia bez zgody sądu. Podobny przepis znalazł
się w poprawkach do Konstytucji Stanów Zjednoczonych z r. 1791, czyli
trzy i pół wieku po przyjęciu tej zasady przez Polskę. Był potraktowany
wówczas w USA jako wielka zdobycz demokratyczna (...) Polska była
chlubnym przykładem dużej wolności. Można było wyrażać swoje poglądy,
wyznawać różne religie, uczestniczyć w podejmowaniu szeregu decyzji
dotyczących życia państwowego i jeżeli nie łamało się prawa nie było
powodu bać się króla czy innych władz. Tymczasem w znacznej większości
krajów ich mieszkańcy, niezależnie od klasy społecznej, do której
należeli, byli w większym lub mniejszym stopniu niewolnikami w rękach
władzy państwowej".
Nie mówiąc już o pozycji i roli, jaką odgrywały w Polsce kobiety. Niedawno obchodziliśmy stulecie nadania praw obywatelskich Polkom, które zaraz po odzyskaniu Niepodległości otrzymały je,w sposób całkowicie naturalny. W Polsce bowiem nigdy nie było żadnych poważnych ruchów sufrażystek, żadnych organizacji walczących o prawa kobiet, które tworzyły się począwszy od drugiej połowy XIX wieku w Europie Zachodniej. Owszem, były jakieś tam marginalne stowarzyszenia, ale powiedzmy sobie uczciwie - w Polsce, czy raczej w Rzeczpospolitej, kobieta w zasadzie (prócz prawa do głosowania) była prawnie równa mężczyźnie praktycznie na każdym polu. Znane są przecież owe sławne "Kresowe Wilczyce", które u boku swych mężów wojowały z Tatarami i Turkami czy Moskalami. Ten temat będzie szczególnie wyodrębniony, jako że pozycja kobiety polskiej w rodzinie, jako żony i matki była wręcz dominująca, a rodzina była najwyższą instancją opinii w społeczeństwie. Żony zaś są przedstawiane w listach i utworach poetyckich, jako "przyjaciele", "najdroższe skarby" czy "największe po łasce Boga błogosławieństwa". A gwałty były karane niezwykle mocno, poprzez wtrącenie do lochu, okrycie się hańbą, zapłatę grzywny (wysokość jej była uzależniona od pozycji kobiety, im wyższa tym większa grzywna), które niekiedy prowadziły do zadłużania się, gdyż potrafiły być wysokie. Czasami (choć rzadko) gwałciciela skazywano na karę śmierci (głównie przepis ten dotyczył mieszczan rzadziej chłopów).
Co się zaś tyczy tolerancji religijnej, to można rzec że w Polsce dzieci... nabywały ją z mlekiem matki. Nie było u nas wielkich dewocji religijnych, znanych chociażby z Zachodniej Europy, nie było nakazu krzewienia Wiary Chrystusowej siłą swego miecza (co praktykowali chociażby Krzyżacy). Wiara Chrystusowa, pojęta, przyswajana, ukochana, rozumiana była sercem od kolebki aż do grobu i świeciła gwiazdą przewodnią zrastając zarówno rzymskokatolicki stan kapłański, jak i wszelkie inne wiary ze szlachtą. W Polsce nie było nigdy nastrojów rewolucyjnych, nigdy nie było potrzeby uciekania się do krwawych rozpraw wewnętrznych, tak częstych zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie. Polacy wręcz można by rzec to tacy tolkienowscy hobbici, rozkochani we własnym Shire, którzy jednak potrafili zamienić się w rycerzy w sytuacji zagrożenia własnej niepodległości i wolności i wielokrotnie nieśli pomoc zagrożonemu inwazją Zachodowi, o czym pisali chociażby Luis Michelet: "Polska umiejscowiła się na przyczółku Europy, uratowała ludzkość.
Podczas gdy próżniacza Europa gadała (…)
ci bohaterscy strażnicy chronili ją swymi lancami. Aby kobiety Francji
i Niemiec mogły spokojnie prząść swe fatałaszki (…) trzeba było,
by Polak, całe życie na posterunku, dwa kroki od barbarzyństwa, czuwał
z szablą w dłoni", czy Wiktor Hugo: "Dwa narody spośród wszystkich od
czterech wieków odgrywały bezinteresowną rolę w kulturze europejskiej -
te narody to Francja i Polska (...) Francja
rozpraszała ciemności, a Polska odpierała barbarzyńców. Francja
rozpowszechniała idee, a Polska stała na straży obrony granic. Naród
francuski był misjonarzem kultury w Europie, a naród polski był jej
rycerzem".
Na zakończenie jeszcze opinie naocznych świadków na temat naszej tolerancji religijnej - ambasadora Elżbiety I - lorda Burghleya z 1597 r.: "Jak spokojne jest królestwo Polski, gdzie nie gwałci się niczyjego sumienia", Katarzyny Willoughby (czwartej żony przyjaciela i druha króla Henryka VIII - Karola Brandona, która po śmierci Henryka opuściła Anglię i wyjechała do Polski): "Tutaj się mówi że pewni Niemcy mają zalecać nam konfesję augsburską,
podobnie jak to czynili w Polsce, gdzie jednak usłyszeli, że ani
Augsburg, ani Rzym nie są drogowskazem dla Polaków, lecz Chrystus, który
pozostawił po sobie Ewangelię", oraz innego jeszcze Anglika z XVI wieku, Frynesa Morysona: "Żaden kraj na świecie nie jest do
tego stopnia dotknięty różnorodnością poglądów religijnych (...) jak
właśnie ma to miejsce w królestwie Polski (...) powstało powiedzenie, że
jeśli ktoś stracił swoją wiarę, to powinien ją znaleźć w Polsce".
Przejdźmy więc do tematu by ukazać wszystkie blaski i cienie Rzeczpospolitej (zarówno tej dawnej, szlacheckiej Obojga (Trojga) Narodów, jak i tej odrodzonej w 1918 r. II Rzeczpospolitej, a także tej narzuconej nam przez "sowieckich wyzwolicieli" w 1944 r. hybrydy polskiej państwowości tzw.: "Polski Ludowej", której wiele elementów odziedziczyła dzisiejsza tzw.: "III Rzeczpospolita"), w tym również życie i stosunki magnaterii, szlachty, mieszczaństwa oraz włościan.
PS: Pamiętajmy że kierunek mocarstwowości z czasów wielkości Rzeczpospolitej szlacheckiej i otwarcia się Polski na Wschód, jako pierwszy na poważnie i na stałe rozpoczął król Kazimierz III Wielki, zawierając w 1343 r. pokój z Krzyżakami, i umożliwiając tym samym trwałą ekspansję zarówno polityczną jak i głównie kulturową - na wschodzie).
ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER
WILL APPLY TO POLAND
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz