PODSUMOWANIE
ZYSKÓW I STRAT Z LAT
1918-1939 i 1989-2017
SUKCESY
II RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Cz. V
WIELKOPOLSKA ZNÓW JEST POLSKA
Cz. I
Cz. I
PRACA U PODSTAW
Jeżeli mowa o Wielkopolsce, nie sposób na moment odnieść się do pewnego porównania, związanego z II Rzeczpospolitą Polską i tzw.: "Republiką Okrągłego Stołu" - w której żyjemy obecnie (wciąż w oczekiwaniu na ostateczne powstanie III Rzeczpospolitej), co również będzie odzwierciedleniem pozytywistycznego sukcesu "pracy u podstaw", jakie odniosła Wielkopolska w czasach zaborów. Otóż II Rzeczpospolita po I Wojnie Światowej i Wojnie polsko-bolszewickiej, była krajem totalnie zniszczonym, zdemolowanym, rozkradzionym (częste zmiany frontów i rabunki poszczególnych armii), do tego stopnia, że podróżowanie po tym ledwie zjednoczonym (militarnym orężem i politycznym zaangażowaniem) kraju, było doprawdy wielkim wyzwaniem. W zasadzie koleją nie można było się dostać do wielu części kraju, bowiem aby tam dojechać, należało co chwilę zmieniać pociągi (było to związane z różnym rozmiarem rozstawu torów kolejowych, obowiązującym w carskiej Rosji, II Rzeszy Niemieckiej i Monarchii Austro-Węgierskiej), brakowało też lokomotyw a drogi były w równie opłakanym stanie. Jednak już w 1919 r. trzech polskich inżynierów przy pomocy dwóch (polskich) banków, założyło Fabrykę Lokomotyw - Fablok, z którą w ciągu kilku kolejnych miesięcy rząd zawarł umowę na produkcję 1200 nowych lokomotyw w okresie kolejnych 10 lat. W 1931 r. Fablok już produkował lokomotywy na eksport do Bułgarii, Łotwy, Maroka a nawet do... Związku Sowieckiego. To właśnie (m.in.) w Fabloku zaczęto produkować od 1933 r. na rządowe zamówienie tzw.: "Luxtorpedy" - czyli najszybsze pociągi w ówczesnej Europie, będące wizytówką II Rzeczpospolitej. W PRL-u Fablok (tak jak i inne przedwojenne firmy) został upaństwowiony, a w "Republice Okrągłego Stołu" (w skrócie ROS), firma była od początku systematycznie niszczona i ostatecznie upadła w 2013 r. przestając być konkurencją dla zachodnich fabryk.
Przytaczam tutaj przykład firmy Fablok, gdyż była ona jedną z głównych fabryk produkujących Luxtorpedy, inną podobną do niej (prócz Lilpop, Rau i Lowenstein), była Fabryka Machin Hipolita Cegielskiego z Poznania. Firma została założona przez filozofa (nie mającego pojęcia o inżynierii i mechanice) Hipolita Cegielskiego, który pozbawiony możliwości wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego przez władze pruskie (nie zgodził się na przeprowadzanie kontroli mieszkań swoich uczniów po Powstaniu Wielkopolskim z lutego 1846 r. - za co został dyscyplinarnie zwolniony z zakazem wykonywania zawodu), więc postanowił otworzyć sklep z narzędziami rolniczymi w poznańskim "Bazarze". Interes kwitł i w latach 50-tych XIX wieku (1855 r.) przerodził się w fabrykę maszyn, która od 1860 r. zaczęła już produkcję traktorów parowych (lokomobili). Po śmierci Hipolita Cegielskiego w 1868 r. firmą dalej kierował jego przyjaciel - Władysław Bentkowski, a w 1880 r. przejął ją syn Hipolita - Stefan Cegielski, który kierował nią do śmierci w 1921 r. I wówczas to, po odzyskaniu Niepodległości, zaczęła się prawdziwa ekspansja firmy (mój pradziadek też w tamtym czasie, po powrocie z frontu w 1921 r. założył firmę transportową, która początkowo sprowadzał się do... jednej dorożki i jednego konia, którego potem zawistna konkurencja mu okulawiła. Pradziadek poradził sobie jednak dzięki pomocy bogatego Żyda, którego woził z nocnych klubów i z którym dobrze się znał. Pojechali razem do jego stadniny koni i... tam podarował pradziadkowi konia, który został dodatkowo "ubezpieczony" przez lokalnego oprycha - z którym również pradziadek się znał - który to zebrał wszystkich dorożkarzy i zaprowadził ich na komendę policji, deklarując tam że jeśli któryś z nich jeszcze raz okulawi konia temu a temu, to on... przyniesie na komendę "jego łeb". Tak się kiedyś załatwiało interesy. Potem firma przewozowa znacznie się rozrosła, ale jej kres nadszedł po klęsce w 1939 r. Pradziadek - wraz z moim dziadkiem - wkrótce trafił do niemieckiego obozu pracy - 1940 r. - za odmowę podpisania volkslisty, czyli "zapisania się do narodu niemieckiego" i firma upadła). Takich firm i fabryk (banków i wydawnictw prasowych) jak Hipolita Cegielskiego, powstawało wówczas w Wielkopolsce bardzo dużo i stały się one podstawą ekonomicznej emancypacji Polaków, żyjących pod niemieckim zaborem.
A należy pamiętać (co dziś jest dla wielu nie do pomyślenia), że Niemcy (w tym oczywiście Prusacy) jeszcze w latach 40-tych i 50-tych XIX wieku, byli... ubogim, mieszczańsko-wiejskim, konserwatywnym narodem. Pisałem już kiedyś że Niemcy w XV i XVI wieku byli znacznie ubożsi od Polaków i narodów Europy Środkowo-Wschodniej (zresztą również od Francuzów, Anglików i Hiszpanów), ale żeby jeszcze w XIX wieku - toż to nie do pomyślenia. A jednak to prawda, Niemcy przez bardzo długi czas byli takim "ubogim kuzynem" i dochodziło do tego iż odwiedzający niemieckie państewka Brytyjczycy twierdzili wręcz iż: "Niemcy są skazani na biedę" (w latach 20-tych XIX wieku brytyjski pisarz i podróżnik John Russel pisał o Niemcach że to ludzie "mało bystrzy" i "mało otwarci na nowe idee", czyli bardzo konserwatywni i zaściankowi (to właśnie w Niemczech zrodziło się powiedzenie iż obowiązki kobiety w społeczeństwie sprowadzają się do 3 k - Kinder, Küche, Kirche - czyli Dzieci, Kuchnia i Kościół). Poza tym odwiedzający Niemcy (a raczej ówczesne niemieckie państewka) byli przerażeni żenującym stanem infrastruktury (nawet brytyjski gubernator Indii - John McPherson, który przyzwyczajony był do nielicznych i niespełniających europejskich standardów dróg Indii, pisał że drogi w Niemczech są tak niskiej jakości iż zdecydował się na podróż przez Włochy). Takie były Niemcy jeszcze w połowie XIX stulecia. Wszystko zaczęło się jednak zmieniać już w latach 60-tych, wraz z nastaniem epoki Bismarcka. Ten "Żelazny Kanclerz" nie tylko zjednoczył Niemcy "Krwią i Żelazem", ale również wyniósł ten kraj do roli europejskich potęg gospodarczych. W tzw.: "Okresie Założycielskim" czyli po zakończeniu wojny francusko-pruskiej i proklamowaniu Cesarstwa Niemieckiego w sali zwierciadlanej Pałacu w Wersalu (po zdobyciu Paryża przez Prusaków) - 18 stycznia 1871 r. nastąpił w Niemczech prawdziwy boom gospodarczy. Oczywiście w ogromnej mierze związane to było z francuskimi kontrybucjami wojennymi (które Francuzom udało się spłacić już do 1873 r.).
Ponieważ wówczas w Niemczech dominowała w gospodarce koncepcja angielskiego liberalizmu, która pokazała iż tego typu gospodarka, która nie uwzględnia ochrony własnego rynku przed napływem towarów z innych krajów, skończy się załamaniem. I tak też się stało w 1873 r. gdy skończyły się francuskie kontrybucje. Nastąpił krach gospodarczy i większość firm i instytucji, powstałych w tzw.: "Okresie Założycielskim" po prostu upadła. Było to oczywiście związane z importem do Niemiec towarów brytyjskich, amerykańskich czy nawet francuskich, które były znacznie lepsze jakościowo od towarów niemieckich. Bismarck ostro krytykował liberalizm gospodarczy i żądał w Reichstagu wprowadzenia polityki ceł ochronnych, słusznie twierdząc że gospodarka ledwie zjednoczonych Niemiec jest zbyt słaba, aby mogła na równi konkurować z rozwiniętymi gospodarkami imperiów kolonialnych, takich jak Wielka Brytania, Francja, a nawet Rosja czy Stany Zjednoczone. W tej konfrontacji towary niemieckie są z góry skazane na porażkę, a niemieccy producenci na bankructwo i likwidacją przedsiębiorstwa. W czasie swego 10-miesięcznego urlopu zdrowotnego w 1877 r. Bismarck uporczywie studiował koncepcja gospodarcze państwa, co umocniło w nim potrzebę ochrony niemieckiego rynku wewnętrznego. W 1878 r. po złamaniu oporu liberałów (Partia Narodowo-Liberalna) jak również części niemieckich konserwatystów (Partia Niemiecko-Konserwatywna), które dotąd popierały Bismarcka w Reichstagu - wprowadził politykę ceł ochronnych w gospodarce, co poskutkowało w szybkim czasie dużym boomem gospodarczym. Zaczęły powstawać wielkie banki niemieckie (w 1875 r. założono Bank Rzeszy), spółki i przedsiębiorstwa (Siemens, Krupp, Bayer, Continental, Henkel, Linde i wiele innych. Notabene ciekawe że większość z nich funkcjonuje po dziś dzień, a swój początek wzięła właśnie w epoce polityki ceł ochronnych Bismarcka).
W lipcu 1879 r. Bismarck wprowadza cło generalne (tzw.: "sojusz stali i żyta" czyli przymierze konserwatywnych przemysłowców i właścicieli ziemskich) w celu ochrony niemieckiej gospodarki przed tanim importem z zagranicy. Szybki rozwój gospodarczy Niemiec, powoduje że już w 1881 r. Bismarck ogłasza w Reichstagu konieczność podjęcia prac nad wzrostem dobrobytu pracowników, i tak w 1883 r. powstaje ustawa o opiece medycznej (ubezpieczenie od chorób dla 3 milionów pracowników i ich rodzin), w 1884 r. ustawa o ubezpieczeniach od wypadku (w tym zapomogi i zasiłki pogrzebowe), w 1886 r. objęto nią również chłopów i robotników rolnych a w 1889 r. wprowadzono ubezpieczenia od starości i inwalidztwa (czyli renty i emerytury). Polityka ceł ochronnych bardzo szybko wyniosła Niemcy do roli jednej ze światowych potęg gospodarczych, znacznie wyprzedzających gospodarczo Wielką Brytanię (w której dominowała gospodarka wolnorynkowa i która... rozwijała się najwolniej ze wszystkich krajów ówczesnej Europy). Tak oto Niemcy, które jeszcze w 1870 r. posiadały parytet siły nabywczej PKB na osobę zaledwie 58% Wielkiej Brytanii, już z końcem XIX wieku przegoniły ją, a w pierwszej dekadzie XX wieku PKB Niemiec był... prawie dwukrotnie wyższy co Wielkiej Brytanii. Tak oto zrodził się pierwszy "cud gospodarczy" Niemiec (drugim był ten z lat 50-tych i 60-tych XX wieku, zwany "mitem ekonomicznym Ludwiga Erharda" - który wywindował niemiecką gospodarkę ponownie do roli światowej potęgi i trwa po dziś dzień (problem polega jednak na tym że to rzeczywiście w dużej mierze był mit. Niemcy powojenne były bowiem krajem bardzo liberalnym z wolnorynkową gospodarką (Amerykanie nie pozwolili na podobną do bismarck'owskiej polityki ceł ochronnych). Skąd zatem wziął się ów "II niemiecki cud gospodarczy"? Z Planu Marshalla? Z niezwykłości i pracowitości Niemców? Być może w jakimś procencie tak, aczkolwiek byłoby to wyjaśnienie niewystarczające (dzięki okupacji Niemiec i Planowi Marshalla, Amerykanie kontrolowali niemiecki rynek i mogli go w odpowiedni sposób - opierają się właśnie na polityce wolnorynkowej - przydusić, gdyby zagrażał ich własnemu rynkowi).
Skąd więc się wziął ten niesamowity (przy uwzględnieniu taj słabej jakościowo polityki liberalizmu gospodarczego) niemiecki cud gospodarczy lat 50-tych i 60-tych? Odpowiedź jest dość prosta, choć może nie wszystkim się spodoba i wielu zniesmaczy. Brzmi ona jednak - z rabunku. Z potwornego ograbienia całej Europy podczas II Wojny Światowej, rozkradzenia złota państw podbitych przez III Rzeszę (polskie złoto udało się, dzięki poświęceniu kilku oficerów wojska i wywiadu skutecznie we wrześniu 1939 r. wywieźć do Wielkiej Brytanii, problem jednak polegał na tym że już w Wielkiej Brytanii złoto to poprzez zagraniczne banki zostało rozkradzione - kiedyś jeszcze to opiszę). W czasie II Wojny Światowej powstawały prawdziwe fortuny niemieckich rodzin, a żaden Niemiec nie chodził głodny (organizowano też częste wycieczki krajoznawcze w ramach Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädel - które dla wielu ubogich rodzin były wcześniej nieosiągalne (czytałem kiedyś relacje Niemców, którzy mówili że w III Rzeszy jako dzieci po raz pierwszy wyjechali na wakacje, zobaczyli morze, byli na górskich wycieczkach itd.). I rzeczywiście Hitler bardzo dbał o własny naród (w przeciwieństwie do Stalina, który właśnie głównie swój własny naród bezceremonialnie kopał w dupę), tak więc prawdą jest iż (jak ktoś kiedyś powiedział) że gdyby Hitler zginął w 1939 czy w 1940 r. - do dziś byłby uważany za największego Niemca w historii. Niemcy ograbili więc podczas wojny całą Europę (w samej Polsce podczas wojny zniszczono i rozgrabiono 62 % przemysłu i 84 % infrastruktury) i walczyli do końca, mimo że już w drugiej połowie 1943 r. było wiadomo że tej wojny wygrać nie mogą. Ale to nie miało znaczenia, bo jak powiedział jeszcze w 1945 r. Heinrich Himmler - zrabowany majątek posłuży przyszłym pokoleniom i na odrodzenie Niemiec. I tak się też stało - Niemcy swą dzisiejszą potęgę gospodarczą zbudowali na krwi milionów niewinnych ofiar II Wojny Światowej. Cóż, w końcu to jest naród filozofów i poetów - prawda?
"POLSKIE DROGI"
TU POKAZANE JEST JAK NIEMCY RABUJĄ Z OKUPOWANEJ POLSKI DZIEŁA SZTUKI
Ale teraz przejdźmy już bezpośrednio do Wielkopolski. przy tak rozbudowanej polityce chroniącej rodzimy rynek przed konkurencją z zewnątrz, Niemcy jednak (szczególnie właśnie w Wielkopolsce, na Śląsku i na Pomorzu) ulegali gospodarczemu żywiołowi polskiemu, o czym mówił również Bismarck, nawiązując zarówno do polityki kolonizacyjnej i narodowościowej jak i do gospodarki: "Tysiące Niemców i całe miejscowości, w poprzednim pokoleniu jeszcze niemieckie, zostały spolonizowane", oraz mówił o "polskim szturmie na niemieckie bastiony". I rzeczywiście, najdobitniej było to widać w Wielkopolsce i na Śląsku w polityce tzw.: Komisji Kolonizacyjnej, powołanej w kwietniu 1886 r. w celu wykupu ziemi z polskich rąk. Reichstag na ten cel przeznaczył ogromne fundusze - 100 tys. ówczesnych niemieckich marek (po przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze wyszłoby ok. 1 000 000 000 euro). Chodziło o to, aby wykupić ziemie w Wielkopolsce, na Śląsku i na Pomorzu z rąk polskich ziemian i chłopów, po to aby osiedlić tam niemieckich chłopów i robotników, tym samym wzmacniając prowincje wschodnie II Rzeszy silnym elementem niemieckim. Komisja Kolonizacyjna oficjalnie istniała do 1918 r. a jej osiągnięcia były zupełnie niewspółmierne do postawionych celów. W latach 1886-1918 wykupiła ona zaledwie 438 tys. hektarów ziemi, z czego tylko 125 tys. hektarów należało wcześniej do Polaków, co oznacza że Komisja skupowała głównie ziemie... będące już w rękach Niemców, którzy chcieli sprzedać majątek i wynieść się do Niemiec zachodnich. Notabene, w tym samym czasie Polacy odkupili od Niemców 200 tys. hektarów ziemi, co oznacza że bilans polityki kolonizacyjnej wyszedł nie tylko słabo, ale wręcz na minus, gdyż areał posiadłości będących w polskich rękach do wybuchu I Wojny Światowej nie tylko że nie zmalał, ale znacznie się powiększył.
Zresztą w drugiej połowie XIX wieku (a szczególnie po upadku Powstanie Styczniowego w 1864 r. ) ówczesną Polskę (której wówczas nie było, posługuję się jednak określeniem całości przedrozbiorowych ziem dawnej Rzeczpospolitej), ogarnęła prawdziwa gorączka kapitalistyczna. Powstawały nowe fabryki, przedsiębiorstwa, banki, spółki - naród się bogacił (oczywiście nie cały, było mnóstwo biedy i nędzy - ostatnio rozmawiałem z pewnym starszym panem, którego rodzice jeszcze pamiętali czasy sprzed I Wojny Światowej i na moje pytanie: "A jak było za cara, dobrze?", "Za cara panie, to była wielka bieda, jedni mieli duże fortuny, a inni marli w lepiankach"). Tę przepaść, pomiędzy bogatymi i biednymi, pomiędzy rodzącą się miejską klasą średnią, która chciała szybko się dorobić, a proletariatem wykorzystywanym do najgorszych i najcięższych prac (swoją drogą niczego też nie potrafiącym, ani czytać, ani pisać ani też posiadającym żadnego fachu - jedyne co umieli do ciężko pracować od świtu do zmierzchu i przez to byli wykorzystywani, gdyż takich jak oni, przybyłych ze wsi do miast w nadziei na lepsze życie były miliony, przez co pracodawcy mogli sobie wybierać jak w ulęgałkach, a jeśli ktoś zachorował lub w czasie pracy stał się inwalidą, był po prostu wyrzucany na bruk, bez żadnego odszkodowania i zastępowany kolejnym, gdy na to jedno miejsce czekało już 20 lub 30 kolejnych chętnych, gotowych pracować za pół darmo, byle tylko dostać jakiekolwiek pieniądze), pięknie ukazał w powieści "Ziemia Obiecana" z 1899 r. Władysław Reymont. Potem na motywach tej powieści został nakręcony film Andrzeja Wajdy z 1974 r. z udziałem Daniela Olbrychskiego, Andrzeja Seweryna i Wojciecha Pszoniaka w roli trzech młodych przyjaciół - polskiego ziemianina Karola Borowieckiego (w tej roli Daniel Olbrychski), niemieckiego przemysłowca Maksa Bauma (w tej roli Andrzej Seweryn) i żydowskiego handlowca Moryca Welta (w tej roli Wojciech Pszoniak), którzy wspólnie pragną założyć fabrykę w Łodzi (nazywanej właśnie wówczas "Ziemią Obiecaną" dla rozwoju przemysłu, handlu i kapitału). Do historii przeszło wypowiadane przez nich zdanie: "Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic - to razem właśnie mamy tyle, żeby założyć wielką fabrykę".
Najważniejszymi ludźmi z Wielkopolski, którzy podjęli się "pracy organicznej" i "pracy u podstaw", byli bez wątpienia Karol Marcinkowski, Gustaw Potworowski i gen. Dezydery Chłapowski (walczący wcześniej u boku Cesarza Napoleona Wielkiego, a potem w Powstaniu Listopadowym 1830-31 i Powstaniu Wielkopolskim 1848 r.). Ich celem było unowocześnienie rolnictwa i rozwój przemysłu, tak, aby z Wielkopolski uczynić zalążek zamożnej i silnej przyszłej niepodległej Polski. Gustaw Potworowski już w 1835 r. założył w Gostyniu Kasyno, którego celem było wzajemne udzielanie pożyczek polskim przedsiębiorcom i ziemianom. Składało się ono głównie z zamożnych wielkopolskich ziemian, a jego organem prasowym był, ukazujący się w Lesznie: "Przewodnik Rolniczo-Przemysłowy". W 1838 r. Potworowski, wraz z Marcinkowskim, Chłapowskim, Maciejem Mielżyńskim i księdzem Józefem Brzezińskim założyli spółkę akcyjną poznański "Bazar", która miała na celu zbudowanie w Poznaniu hotelu i sali konferencyjnej dla polskich przemysłowców. Hotel "Bazar" został otwarty w grudniu 1841 r. W tym samym roku powstało Towarzystwo Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego (powołane z inicjatywy Marcinkowskiego), którego celem było wspieranie ubogiej a zdolnej młodzieży i wykorzystywanie ich talentów ku dobru wspólnemu przyszłej odrodzonej Polski. Przeciwstawiało się ono niemieckiej akcji germanizacyjnej, propagując rozwój kultury polskiej, języka i oświaty narodowej.
W 1863 r. w Poznaniu został założony pierwszy bank akcyjny, potem pojawiły się kolejne. To właśnie te powstające jak grzyby po deszczu polskie banki polskie banki finansowały budowę kolei, dróg, mostów i pojawianie się kolejnych polskich przedsiębiorstw stając się zalążkiem późniejszej siły polskiego przemysłowca i bankowca. Zmieniała się też bardzo wielkopolska wieś, tak iż już w latach 30-tych i 40-tych XIX wieku wielkopolska wieś była jedną z najnowocześniejszych i najlepiej zarządzanych w całym Cesarstwie Niemieckim. Rozwijała się też polska nauka (aczkolwiek skupiona głównie przy uniwersytetach: Jagiellońskim w Krakowie, Jana Kazimierza we Lwowie i Stefana Batorego w Wilnie), w każdym razie sukcesy takich osób jak Maria Skłodowska-Curie, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki - 1903 r. i chemii - 1911 r., która (wraz z mężem Piotrem Curie) odkryła polon i rad. Karola Olszewskiego (wraz z Zygmuntem Wróblewskim) - który w 1883 r. po raz pierwszy dokonał skroplenia tlenu i azotu, a w 1884 r. także wodoru - stając się największym przed I Wojną Światową autorytetem w dziedzinie kriogeniki. Mariana Smoluchowskiego, który (niezależnie od Einsteina) sformułował prawo rządzące tzw.: "ruchami Browna", prekursor dziedziny nauki zwanej kinetyką molekularną. Kazimierza Funka - który pierwszy wprowadził do powszechnego obiegu określenie "witamina" a 1912 r. wyodrębnił witaminę B. Jakuba Natansona - prekursora optyki i termodynamiki, Stanisława Kostaneckiego, Marcelego Nenckiego, Leona Cienkowskiego, Ludwika Rydygiera, Józefa Nausbauma-Hilarowicza i wielu, wielu innych polskich naukowców, których prace przyczyniały się do rozsławiania Polski, której wówczas nie było i wzmacniały polską myśl techniczną, tak potrzebną przy odbudowie i scalaniu poszczególnych "kończyn" rozerwanej Ojczyzny. W każdym razie Wielkopolska wkraczała w okres "wybudzania Polski" doskonale przygotowana, nie tylko ekonomicznie, lecz także gotowa była do czynu zbrojnego, zdając sobie sprawę że Niemcy łatwo i dobrowolnie nie oddadzą zagrabionej w 1793 r. (w wyniku II Rozbioru Rzeczpospolitej) Wielkopolski.
SCENA Z "ZIEMI OBIECANEJ"
ROZMOWA HORNA Z BUCHHOLZEM
ORAZ LOGIKA PREZESA GRUNSPANA
"MNIE DENERWUJE TO CIĄGŁE SZCZĘKANIE SZKLANEK W KANTORZE
I TO CIĄGŁE SYCZENIE GAZU"
"PANIE PREZESIE PRZYCHODZIMY TAK WCZEŚNIE, JESTEŚMY BEZ ŚNIADANIA"
"ONI GOTUJĄ HERBATĘ NA GAZIE, A KTO PŁACI ZA GAZ? JA - OD DZISIAJ PANOWIE BĘDĄ PŁACILI (...) I JA TO ROBIĘ DLA PANÓW DOBRA. ONI SIĘ TERAZ WSTYDZĄ PIĆ HERBATĘ, BO ICH GRYZIE SUMIENIE ŻE TO NA MOIM GAZIE, A JAK KAŻDY ZAPŁACI TO BEDZIE ŚMIAŁY, BĘDZIE MÓGŁ PATRZEĆ MI PROSTO W OCZY I TO JEST BARDZO MORALNE"
I NIEZWYKLE TRAFNIE UKAZANA PRZEPAŚĆ POMIĘDZY BOGACTWEM A NĘDZĄ CO DOSKONALE WYKORZYSTYWALI POTEM KOMUNIŚCI DO DZIELENIA I NISZCZENIA SPOŁECZEŃSTW
ACT 447 IS NOT APPLICABLE
AND NEVER WILL APPLY TO POLAND
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz