Stron

niedziela, 8 września 2019

MIEJSKIE LEGENDY, OPOWIADANIA I NIEZWYKŁOŚCI - Cz. II

CZYLI MAŁO ZNANE TAJEMNICE 

I AUTENTYCZNE WYDARZENIA,

KTÓRE OSNUWA AURA BAJKOWOŚCI

I NIEPRAWDOPODOBIEŃSTWA





SADYSTYCZNA HRABINA

KTÓRA BAŁA SIĘ LUSTER

Cz. II


"ZBYT ZNIENAWIDZIŁAM MĘŻCZYZN, 
BY SIĘ PODDAĆ JEDNEMU Z NICH"

CORA PEARL

  



 Virginia de Castiglione (wraz z mężem Francesco), przybyła prosto z Turynu (stolicy ówczesnego królestwa Piemontu i Sardynii) do Paryża (na osobiste polecenie króla Wiktora Emanuela II) -  wraz z aż sześcioma powozami pełnymi strojów i innego bagażu. Z Franceskiem byli oni małżeństwem od zaledwie dwóch lat, ale przez ten czas młoda, niezwykle piękna dziewczyna zdążyła przejść przez łoże króla Piemontu, który nadał jej wówczas przydomek: "Perły Italii". Teraz Wiktor Emanuel ofiarował ją polecił cesarzowi Francuzów - Napoleonowi III Bonaparte (wiedząc o słabości Napoleona do płci pięknej, chciał przy tym wyzyskać młodą Virginię do pozyskania cesarza dla planów zjednoczenia Włoch). Hrabia i hrabina de Castiglione, przybyli więc do Paryża w styczniu 1856 r. a już wówczas stolica Francji znacząco zmieniła swój wygląd. Zniknęły ciasne i brudne uliczki, zastępowały je szerokie aleje i bulwary, atrakcyjne promenady i ciągi komunikacyjne. Utworzono nowe tereny zielone (Lasek Buloński, Lasek Vincennes i kilka parków). Wprowadzono oświetlenie gazowe na ulicach, rozbudowano wodociągi i kanalizację. Powstało 75 000 nowych, solidnych domów. Paryż powoli zmieniał się w prawdziwą stolicę światowej mody i kultury, którą (teoretycznie) jest po dziś dzień. Pracami budowlanymi kierował od 1852 r. prefekt departamentu Sekwany - baron Georges Haussmann (to on zaprojektował sławne 12 arterii, łączących się przy Łuku Triumfalnym). Napoleon III postawił sobie cel - uczynienie z Paryża prawdziwej europejskiej metropolii (notabene Hitler bardzo podziwiał osiągnięcia urbanizacyjne z czasów II Cesarstwa, pragnąc je skopiować przy budowie - po zwycięskiej dla Niemiec II Wojnie Światowej - powojennych miast Rzeszy Wielkoniemieckiej. Powstawały wówczas doprawdy kuriozalne projekty na miarę gigantomanii führera z Volkshalle - najwyższą budowlą świata, Führerbau - nowej, majestatycznej siedziby Hitlera, Deutsches Stadion - największy stadion sportowy świata, mający pomieścić aż... 500 000 widzów, Ehrentempel, czy majestatyczne pomniki, takie jak choćby "Geniusz Zwycięstwa" - który miał być co najmniej dwa razy większy od amerykańskiej Statuy Wolności i przedstawiał mężczyznę z mieczem w prawej dłoni, uniesionej ku górze, na lewej dłoni siedział mu zaś wielki orzeł z rozpostartymi skrzydłami. Planowano też wykuć w litej skale Uralu, stojące co kilkaset metrów od siebie - wielkie posągi teutońskich rycerzy z obnażonymi mieczami - takie pomysły rodziły się w głowie przywódcy III Rzeszy i jego akolitów).

Napoleon III pragnął również uczynić z Francji pierwszorzędne mocarstwo światowe i przywrócić jej blask i chwałę z czasów swego stryja. Szczególnie zależało mu zaś na obaleniu traktatów z 1815 r. i przywróceniu granic I Cesarstwa Francuskiego (co oczywiście łączyło się z wchłonięciem Belgii, Luksemburga i Sabaudii oraz części Holandii i Niemiec). Zamierzał te plany wcielić w życie na zbliżającym się kongresie pokojowym, który miał obradować właśnie w Paryżu, a który kończył wojnę krymską Rosji z Turcją, Francją, Wielką Brytanią i Sardynią (1853-1856). Ale nim do tego doszło, 9 stycznia 1856 r. hrabia i hrabina de Castiglione zostali przedstawieni Napoleonowi na balu (cesarzowa Eugenia nie uczestniczyła w tym wydarzeniu z powodu zaawansowanej ciąży i obawy o życie nienarodzonego dziecka), zorganizowanym przez księżną Matyldę Letycję Bonaparte (kuzynkę Napoleona III). Sława Virginii dotarła do Paryża jeszcze przed nią samą i gdy tylko się pojawiła, tłum ciekawskich zaczął się kłębić, starając się dostrzec czy uroda hrabiny jest rzeczywiście tak legendarna jak się o niej mówi. Cesarz także (a może przede wszystkim) oczarowany był młodą damą, której nie szczędził komplementów. Jednak nazajutrz, gdy cesarzowa Eugenia dopytywała go o przybyłych z Turynu gości - a szczególnie o Virginię i jej urodę - Napoleon miał stwierdzić iż jest co prawda piękna, ale ewidentnie brakuje jej rozumu (prawdopodobnie odrzekł tak, ponieważ nie chciał aby Eugenia czuła zazdrość i smutek, co mogłoby się odbić na zdrowiu jej i ich dziecka). Gdy więc Eugenia spotkała się z Virginią, była dla niej miła i wydawało się że pozytywnie usposobiona, nawet zaprosiła hrabinę na konną przejażdżkę w swym powozie po Lasku Bulońskim (cesarzowa urządzała codzienne takie przejażdżki w towarzystwie swych dam dworu, ale ze względu na ciążę, musiała je znacznie ograniczyć).

Sacheverell Sitwell w swym: "La Vie Parisienne" ("Paryskim Życiu"), opisuje jak damy radziły sobie w tamtych czasach, nosząc obszerne spódnice: "Dama unosi krynolinę, by wejść na stopień, wspina się do wnętrza pojazdu i opada na siedzenie (...) Krynolina chyba po to została stworzona, by jej wzburzone fałdy wystawiać na pokaz w otwartym powozie. Kiedy się jedzie w lekkim powoziku zaprzężonym w kucyki, krynolina powinna wypełniać całe jego wnętrze, jeżeli jest lato (...) mija nas otwarte lando z dwiema siedzącymi w nim damami, w czepeczkach i z parasolkami, a fałdy ich krynolin wzbijają się wysoko, unosząc się aż do kozła, na którym siedzi stangret. (...) fałdy krynolin obu dam leniwie w nim rozpartych przywodzą na myśl łodzie nurzające się w morskiej pianie". Większość dam podróżowała powozami, tylko nieliczne jeździły konno, jak na przykład cesarzowa Austrii - Elżbieta Bawarska (zwana też Sissi), która dosiadała koni w obcisłych strojach używanych przez kobiety do jazdy konnej, zwanych: "amazonkami". Jednak takie ekstrawagancje jak kobiece jeżdżenie konno, było raczej w złym guście (nawet podróżowanie jednoosobowo dwuosobowym powozem było źle oceniane). W każdym razie obie panie (Eugenia i Virginia) musiały zawrzeć nić sympatii, skoro cesarzowa zaprosiła hrabinę (już po urodzeniu dziecka) na świętowanie przesilenia letniego w pałacyku w Villeneuve-l'Etang. Tam właśnie wydarzyło się coś, co położyło kres dalszej dobrej relacji obu pań. Oto bowiem podczas przyjęcia cesarz Napoleon podszedł do małżonki i stojącej w jej otoczeniu Virginii i... miast żonę, to właśnie Virginię wziął za rękę i zaprowadził do jednej z oświetlonych lampionami łódek. Następnie powiosłował z hrabiną w stronę ustronnej wysepki, czyniąc tym samym asumpt do plotek. Tego dnia Eugenia de Montijo ostatecznie zerwała jakiekolwiek kontakty z młodą hrabiną de Castiglione, tym bardziej że cesarz i Virginia powrócili z wysepki dopiero nazajutrz i byli w dość pomiętych ubraniach (Virginia miała... rozdartą suknię).




Cesarzowa urządziła mężowi istną awanturę, ale ponieważ było to już po narodzinach ich jedynego syna - Napoleona Eugeniusza Bonaparte (marzec 1856 r.) cesarz niewiele się przejął skargami żony. Ona zaś nie potrafiła mu wybaczyć upokorzenia jakiego doznała z jego strony. Bowiem to, że wcześniej czy później hrabina de Castiglione znajdzie się w łożu Napoleona, było pewne i wiedziała o tym również Eugenia. Jednak on upokorzył ją publicznie, przy zaproszonych gościach (wśród których byli ambasadorowie obcych państw, którzy to ochoczo depeszowali potem o tym wydarzeniu do swych monarchów). Uczynił z niej publiczne pośmiewisko i tego właśnie nie mogła mu Eugenia wybaczyć. Jej oburzenie doszło do zenitu, gdy się okazało że cesarz podarował madame de Castiglione szmaragdową, niezwykle cenną kolię, którą ona teraz publicznie nosiła na znak cesarskich względów. Starała się też Virginia podkreślać i eksponować ochoczo swoje piersi (wierzono wówczas że uroda a nawet życie kobiet kończy się... wraz z opadaniem piersi, zaś kłopoty oddechowe i duszności miały być tego początkiem. Ukazywanie więc dorodnych, spiętych gorsetem piersi, podkreślało ciągłą atrakcyjność damy w każdym wieku), co bardzo denerwowało pobożną i niezwykle cnotliwą cesarzową Eugenię. Suknie Virginii jednak nie odsłaniały jedynie ramion, gdyż prawie w całości odkrywały piersi, które były zasłonięte jedynie cienką gazą, obszytą wzdłuż sukni. Można sobie wyobrazić jakie na jej temat krążyły opinie i co mawiały o niej kobiety, oraz jak zachowywali się mężczyżni - one z pewnością utopiłyby ją w łyżce wody z zazdrości, oni leżeli u jej stóp z pożądania. Hrabina de Castiglione brylowała również na przyjęciach organizowanych po zakończeniu konferencji paryskiej (25 luty - 30 marca 1856 r.) kończącej tzw.: wojnę krymską. W wyniku uzgodnionych porozumień Rosja miała wycofać się z Mołdawii i Wołoszczyzny (które w 1862 r. zjednoczyły się pod wspólnym monarchą w jedno państwo zwane odtąd Rumunią). Obie te krainy wracały pod (symboliczną) turecką zwierzchność. Serbia również miała się podporządkować Turcji, choć zastrzeżono sobie że Turcja nie może interweniować zbrojnie w tych państwach bez zgody mocarstw (Francji i Wielkiej Brytanii, potem dołączono jeszcze Austrię). Mocarstwa brały też pod opiekę chrześcijańskich poddanych sułtana, którym ten musiał zagwarantować prawa nietykalności. Dunaj został umiędzynarodowiony dla żeglugi, podobnie jak Morze Czarne i Wyspy Alandzkie, które miały być terenami zdemilitaryzowanymi na których Rosja i Turcja nie mogły utrzymywać floty wojennej (zakaz ten zostanie zniesiony już w 1871 r.). Rosja dodatkowo traciła na rzecz Turcji Kars i skrawek Besarabii. 

Napoleonowi nie udało się jednak na owej konferencji osiągnąć swego głównego celu - znieść traktatów z 1815 r. ograniczających Francję terytorialnie i traktatu chroniącego granice i niepodległość Belgii z 1839 r. Tak na marginesie warto też dodać, że podczas obrad konferencji pokojowej, wielu polonusów z Francji zgłaszało się do cesarza by dopomógł on odbudować państwo polskie, szczególnie teraz, gdy Rosja została pokonana w wojnie krymskiej. Napoleon co prawda wyrażał się pozytywnie co do tego planu, ale po pierwsze uzależniał jego powodzenie od zgody Austrii i Wielkiej Brytanii (miało powstać państewko szczątkowe na wzór Księstwa Warszawskiego). Austriacy oczywiście zdecydowanie odmówili poparcia dla takiego planu, a Anglicy również byli niechętni (szczególnie książę Albert, mąż królowej Wielkiej Brytanii - Wiktorii, był zdecydowanie wrogi podnoszeniu sprawy polskiej na konferencji paryskiej). A po drugie działał Napoleon III tym temacie z równą niemrawością, jak potem podczas nieszczęsnej wojny z Prusami (jego kuzynka, wspomniana wcześniej Matylda Bonaparte, gdy ten wyruszał na wojnę w 1870 r. miała się doń zwrócić: "Spójrz na siebie, czy ty wyglądasz jak żołnierz?"). Dlatego też przystał na obietnice hrabiego Aleksieja Orłowa, iż car zamyśla wkrótce nad autonomią Polski. Poza tym dążył już do zbliżenia z Rosją i spotkania się z nowym carem Aleksandrem II w Stuttgarcie (do spotkania tego doszło w 1857 r.). Potem, gdy w 1863 r. na ziemiach polskich wybuchło Powstanie Styczniowe i do Napoleona zgłaszali się delegaci Rządu Narodowego z prośbą o wsparcie, ten miał powiedzieć: "Panowie, dlaczego nie powstaliście wtedy, gdy wraz z Brytyjczykami toczyliśmy wojnę z Rosją", na co usłyszał odpowiedź: "Przecież to Wasza Cesarska Mość radził nam wówczas zachować spokój". Takie to były te obietnice owego mąciwody, który zapewne tylko przez głupie zrządzenie losu (nie ma pewności czy był on prawdziwym synem Ludwika Bonaparte - brata Napoleona Wielkiego - gdyż jego matka lubiła przyprawiać swemu mężowi rogi) nosił sławne nazwisko swego wielkiego stryja.

Plotki i ekstrawagancje Virginii oburzały jej męża, który już w maju 1856 r. opuścił Paryż i wraz z synem (urodzonym rok wcześniej) powrócił do Turynu, wręczając jednocześnie swej małżonce papiery rozwodowe. Ale hrabina nie przejmowała się tym wcale, imponowało jej że zdobyła tak przemożny wpływ na cesarza, że może go oplatać wokół własnego palca. Bawiła się, wydając jednocześnie ogromne sumy na suknie, klejnoty, utrzymanie służby i inne ekstrawagancje (hrabia di Castiglione rozwiódł się z Virginią zapewne głównie dlatego, że swą rozrzutnością omal doprowadziła go na skraj bankructwa). Uczestniczyła też w specjalnych przyjęciach cesarskich (podczas których wnoszono na półmiskach nagie dziewczęta, przybrane owocami i warzywami. Nie ma jednak żadnej informacji czy sama Virginia w nich uczestniczyła w formie takiego "dania"). Ona sama sądziła że stan oczarowania cesarza jej osobą będzie trwały, dlatego też zachowywała się wręcz jak jego żona, jak przyszła cesarzowa. Kobiety z towarzystwa często się wzajemnie odwiedzały by komplementować swoje suknie i plotkować. Wiadomym jest jednak faktem że solidarność kobiet istnieje, ale głównie w sferze symbolicznej i ogólnej. Natomiast prywatnie kobieta jest największym wrogiem drugiej kobiety - tak było i tak jest po dziś dzień. Dlatego też zdarzało się, że arystokratki miast wzajemnie się obgadywać i ranić słowami, wolały inny sposób rozwiązywania konfliktów, można by powiedzieć bardziej męski - czyli  pojedynek na szpady. Tylko że takie walki toczono w tajemnicy, najczęściej w dobrze odgrodzonej od męskich oczu części domu. Trudno się zresztą temu dziwić, panie bowiem walczyły ze sobą... toples (były całkowicie nagie od pasa w górę). Do dziś pozostały (nieliczne) zdjęcia owych damskich pojedynków i widać na nich kobiety z obnażonymi piersiami, odziane jedynie w suknię oraz... kapelusz na głowie. Wyglądało to doprawdy operetkowo, ale cóż, kobiety mają taki sam honor jak mężczyżni i wówczas też potrafiły go bronić. Niewątpliwie jednak walki takie nie mogły toczyć się pod gołym niebem, gdyż z pewnością przyciągnęłyby masową publiczność.






Kobiety w pewnych sprawach naśladowały mężczyzn, ale jednocześnie dbano by każda płeć znała (że tak się wyrażę) swoje miejsce w szeregu. Brytyjka - Sara Ellis, radziła w 1842 r. w swym poradniku dla kobiet i dziewcząt: "Najistotniejsze to uznać wyższość męża po prostu dlatego, że jest mężczyzną (...) W osobie szlachetnego, oświeconego i prawdziwie dobrego mężczyzny mieści się siła, a zarazem delikatność bliska temu, co zwykłyśmy uważać za przymiot aniołów (...) żadne słowa nie są w stanie wyrazić podziwu i szacunku, jakie sama myśl o nim powinna wywołać (...) Być w jego sercu, korzystać z jego rad, być wybraną partnerką na dobre i złe! Trudno powiedzieć, czy pokora czy wdzięczność winna przepełniać kobietę tak wyróżnioną i tak błogosławioną". Wiele już napisano na temat życia kobiet, a szczególnie feministki wciąż walczą o swoiste "wyzwolenie" z okowów mitycznego patriarchatu, ale bez wątpienia należy stwierdzić że we wszystkich (albo prawie wszystkich) ówczesnych poradnikach dla kobiet, pisanych czy to przez mężczyzn czy kobiety, przewija się jeden ton: posłuszeństwo i uległość mężowi. Doktor Auguste Debay, wydał w latach 40-tych XIX wieku we Francji swój poradnik dla kobiet, w którym pisał: "O żony! Posłuchajcie tej rady. Podporządkujcie się potrzebom waszego męża (...) przymuście się do zaspokojenia go, udawajcie i stymulujcie spazm rozkoszy, to niewinne oszustwo jest dozwolone, jeśli w grę wchodzi utrzymanie męża przy sobie". Czyli nawet udawanie orgazmu miało na celu służyć szczęściu domowego ogniska i samouwielbieniu mężczyzny. Francuzi jednak wobec swych żon nie stosowali kar cielesnych, tak jak to czynili choćby Brytyjczycy, którym prawo pozwalało bić żonę kijem, jeśli ten nie jest on grubszy od męskiego kciuka (choć wśród brytyjskiej arystokracji panowała opinia, że żony biją tylko przedstawiciele nizin społecznych lub ewentualnie klas najuboższych, ale prawo takie istniało, nawet jeśli było w dużej mierze prawem martwym). 




W każdym razie hrabina Virginia de Castiglione sądziła że jest ponad to, zdobyła wpływ na cesarza i dzięki swej urodzie mogła uwieść każdego mężczyznę jakiego tylko zapragnęła - uznała że jest wyjątkowa, znacznie lepsza od całej reszty kobiecego rodu, należy bowiem do nielicznej kategorii kobiet, które nie są przeznaczone do tradycyjnej roli żony i matki - stoją ponad tym, same decydują o własnym życiu. Szybko się jednak okazało że były to w większości pobożne życzenia. Oto bowiem hrabina o urodzie anioła, została zakwaterowana przez cesarza Napoleona w jednym z domów które odwiedzał on niczym swój prywatny harem - mieszkały tam bowiem wraz z Virginią jeszcze dwie inne cesarskie kochanki - madame Walewska (żona hrabiego Aleksandra Colonny-Walewskiego, naturalnego syna szambelanowej Marii Walewskiej i Napoleona Wielkiego) i madame de La Bedoyere. W 1857 r. Napoleon w rozmowie ze swą kuzynką Matyldą, powiedział: "Na parterze jest ta blondynka, madame de La Bedoyere. Chciałbym się jej pozbyć. Na pierwszym piętrze mieszka rudoblond hrabina Castiglione, bez wątpienia bardzo piękna, lecz prostoduszna i pozbawiona smaku. Nudzi mnie. Na drugim piętrze znowu blondynka, madame de Walewska. Chodzi za mną krok w krok. Cóż mam czynić?" Wkrótce cesarz porzucił je wszystkie i skończyło się łatwe, przyjemne życie dla hrabiny. Virginia przeżyła odtrącenie niezwykle emocjonalnie, nie spodziewała się że ktoś - nawet cesarz - może ją oddalić. Utraciwszy cesarskie względy, postanowiła teraz zostać prostytutką i wystawiać swe wdzięki innym mężczyznom w zamian za utrzymanie w miarę wygodnego i dostatniego życia. Z czasem zamieniła się w okrutną dominę, wyżywającą się podczas miłosnych nocy za swoje nieudane związki. Niekiedy dopadała ją melancholia i wyciągała z szafy suknię w której była, gdy Napoleon zabrał ją łódką na wysepkę na rzece Oise. Traktowała ją jak prawdziwą relikwię, pokazując wszystkim dokoła i deklarując że pragnie zostać w niej pochowana. Na starość miała opinię zidiociałej dewotki, która boi się własnego odbicia w lustrze - ale nie wyprzedzajmy na razie faktów i przejdźmy do kolejnego etapu w życiu madame de Castiglione - czyli prostytutki, której powołaniem stało się teraz sprawianie bólu mężczyznom na ich własne życzenie i za ich pieniądze. Cóż, mogłaby Virginia powtórzyć za Corą Pearl (inną sławną paryską kurtyzaną): "Zbyt znienawidziłam mężczyzn, by się poddać jednemu z nich".




 
 
    CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz