Stron

czwartek, 5 września 2019

PORADY DLA MĘŻCZYZN I KOBIET - Cz. IV

OD ANTYKU PO WSPÓŁCZESNOŚĆ


GRECJA KLASYCZNA

ATENY

(V - IV wiek p.n.e.)

Cz. IV






WYCHOWANIE MŁODYCH KOBIET

(HETERY)

Cz. II


 "KURTYZANY MAMY DLA ROZKOSZY CIAŁA, HETERY DLA SPOKOJU DUCHA, A ŻONY PO TO, ABY RODZIŁY NAM SYNÓW I DBAŁY O OGNISKO DOMOWE"

DEMOSTENES


ASPAZJA I JEJ GYNECEUM 

Cz. I




 Aspazja co prawda nie była pierwszą sławną heterą w dziejach Hellady, ale postanowiłem rozpocząć właśnie od niej ponieważ stała się ona bodajże nie tylko najsławniejszą ale i najpotężniejszą kobietą antycznej Grecji (wywodzącą się ze środowiska heter) - która, że tak się wyrażę: "kręciła głową ówczesnego świata", i to do tego stopnia, że Arystofanes w "Acharnejczykach" wręcz bezpośrednio sugerował iż wojna Aten z wyspą Samos (do której doszło w latach 440-439 p.n.e.), była sprowokowana porwaniem dwóch dziewcząt z "gyneceum" Aspazji - innymi słowy Arystofanes twierdził że Aspazji była najzwyklejszą burdelmamą. Nie tylko zresztą on, Eupolis w "Demach" wprost nazwał ją: "kur...ą" a komediopisarz Hermippos oskarżył ją jeszcze o bezbożność (był to niezwykle poważny zarzut, który - gdyby się potwierdził - zasługiwał na karę śmierci i powszechną infamię). Postaram się pokrótce przybliżyć postać Aspazji oraz funkcje dziewcząt, zgromadzonych w jej gyneceum. Otóż Aspazja urodziła się ok. 470 r. p.n.e. w Milecie. Jej ojcem był miejscowy kupiec, o imieniu - Aksjochos. Przeniósł się on (dla zdobycia nowych kontaktów i większego rynku) do Aten wraz z żoną i córką, ale i tutaj interesy nie szły mu najlepiej. Nie wiadomo kiedy, choć jest (prawie - bo stuprocentowych dowodów na to nie ma) pewne że Aspazja została jedną ze "Służebnic Afrodyty", czyli heterą (hetera była jednocześnie luksusową prostytutką, ale należy pamiętać że w tamtych czasach praca w charakterze hetery nie była wcale hańbiąca dla kobiety, a posiadanie zamożnych opiekunów było świadomym wyborem dziewczyny - problem zaczynał się dopiero wtedy, gdy taka kobieta chciała zerwać z "zawodem" i wyjść za mąż. Jakoś wówczas cała gromada chętnych jej wdziękom mężczyzn, natychmiast topniała. Od heter wymagano zmysłowości, piękna i kipiącej kobiecości, od żon zaś przede wszystkim wierności, posłuszeństwa, umiejętności prowadzenia domu i rodzenia dzieci - nic więcej, gdyż większość Greków i tak nie patrzyła na swoje żony jak na kobiety - miały tylko dać im dzieci i opiekować się domem - dlatego też niedoceniane przez mężów, mające własne potrzeby seksualne, żebrały kobiety u swych mężów o zbliżenie - przez co, szczególnie Ateńczycy uważali kobiety zamężne za - uwaga, uwaga - opętane seksem, pozbawione rozumu istoty. Ponieważ mężowie tak często zaniedbywali swe żony w łożach gdy te urodziły już dzieci i szukali pocieszenia w ramionach kurtyzan, że stało się to problemem ogólnokrajowym. Wprowadzono więc prawo że każdy mąż ma obowiązek przynajmniej trzy razy w miesiącu spółkować ze swoją żoną).  

Od żon wymagano poświecenia, łącznie z poświęceniem swego życia, ale w towarzystwie żony grecki, a szczególnie ateński mężczyzna nudziłby się śmiertelnie (bo niby o czym miał rozmawiać z istotą, która nie potrafiła ani czytać, ani pisać, ani nawet rachować, a w ogóle większość kobiet jedynie z daleka widywało innego mężczyznę, tak jak pewna grecka żona, której mąż zrobił awanturę za to, iż ta nie poinformowała go że ma bardzo nieświeży oddech. Kobieta odparła wówczas: "Skąd mogłam wiedzieć? Wydawało mi się, że wszyscy mężczyźni tak wonieją"), więc szybko uciekał z domu, lub spraszał sobie na "sympozjony" (będące grecką odmianą rzymskich orgii) - kurtyzany i hetery). Hetery były więc w pełni (jak na ówczesne kryteria) wyemancypowanymi niewiastami, którym nie ciążyły ograniczenia związane z rolą żon (jak choćby obowiązek informowania męża o tym dokąd wychodzi i kiedy wraca). Nie mogły jednak zakrywać włosów (jak czyniły to kobiety zamężne), a jeśli któraś z heter zostałaby na tym złapana, kończyło się to w najlepszym przypadku ścięciem wszystkich włosów na głowie i karą chłosty. Pozwalało to na ulicy rozpoznać która kobieta jest zamężna (panny raczej na ulicach się nie pokazywały) a która pełni zawód "Służebnicy Afrodyty". Hetery, w przeciwieństwie do żon, miały odmienny problem. Otóż, były co prawda rozchwytywane przez mężczyzn i nawet co poniektóre zbiły na tym spory majątek, ale gdy uroda zaczęła powoli przemijać i hetera chciała ustabilizować się na przyszłość - wychodząc za mąż, bardzo rzadko znajdowała ku temu chętnego. Mężczyźni bowiem nie chcieli mieć za żonę i matkę swych dzieci kobietę, którą miało przed nimi wielu innych i którą traktowano w czasie stosunku z dość dużą brutalnością (stosunek "na pieska" - który był najbardziej popularny wśród Greków - często łączony z ciągnięciem za włosy, bolesnym ściskaniem piersi czy nawet podduszaniem kobiet - wcale nie należał do rzadkich praktyk miłośników tychże uciech).




Aspazja znalazła się w domu Peryklesa jako jego kochanka i konkubina, ok. 445 r. p.n.e. Ona nie miała wówczas nawet 25 lat, on zaś miał lat 50. Tak się w niej zakochał, tak go sobą oczarowała, że dla niej porzucił swą dotychczasową żonę (nie jest znane nawet jej imię), która urodziła mu dwóch synów - Ksantypposa i Paralosa. Perykles traktował Aspazję nie tylko jak konkubinę, ale wręcz jak małżonkę, co budziło powszechną irytację, a sam fakt iż obcałowywał ją przed wyjściem z domu i po powrocie budził zniesmaczenie (który Ateńczyk całowałby swą żonę przed wyjściem z domu i po powrocie - całować matkę własnych dzieci - przecież to ohyda, swoje już zrobiła 😊). Wkrótce potem zaszła w ciążę i ok. 444 r. p.n.e. urodziła mu syna, który otrzymał po ojcu imię - Perykles. Wówczas to Perykles Starszy miał wypowiedzieć sławne słowa: "Ateny rządzą światem, ja władam Atenami, ty władasz mną a nasz synek tobą. Jest on więc najpotężniejszym człowiekiem na świecie". Mimo to Aspazja była obiektem powszechnego hejtu (żeby to tak bardziej uwspółcześnić), szczególnie komediopisarze upodobali sobie nurzanie jej (i pośrednio również Peryklesa) w błocie. Wspomniani wyżej: Arystofanes, Hermippos, Eupolis ale także Kratynos (który nazywał Aspazję: "nałożnicą o psich oczach" a Peryklesa krytykował za: "wstrętną do niej pożądliwość"). Ateński lud rżał ze śmiechu na Lenajach (odbywanych co roku zimą ku czci Dionizosa), oraz Dionizjach Wielkich (co roku na wiosnę), słysząc że Aspazja pisze mu mowy, o wszystkim decyduje i że to ona w ich związku jest mężczyzną, a Perykles kobietą. Nazywano ją "nową Omfale" (a jak wiadomo z mitologii - Omfale była królową Lidii, która kupiła Heraklesa na targu niewolników, a następnie zabrała go do swego pałacu, by przez rok służył jej w nietypowej dość roli. A mianowicie ona sama ubierała się w męski strój, zaś Heraklesowi nakazała przywdziać ubiór kobiecy, zabrała też jego maczugę, dając mu w zamian wrzeciono i krosna i traktowała go jak kobietę, sama zachowując się jak mężczyzna). 

Oczywiście takie komedie wystawiane dla uciechy mas, były niezwykle popularne, a tym bardziej jeśli przedmiotem kpin był jakiś bardzo popularny polityk. Ateńczycy lubili bowiem wyśmiewać się ze swoich przywódców, co wcale nie oznaczało że ich nie szanują czy że przestali być godni pełnienia danej funkcji - wręcz przeciwnie, im więcej kpin i śmiechu w teatrze, tym większa popularność w polityce (próbowano co prawda wprowadzić cenzurę na produkcje teatralne, ale bardzo szybko musiano ją wycofać ze względu na niezadowolenie ludu). Wiedziano o tym powszechnie, dlatego też nie obrażano się o nawet najbardziej karykaturalnie przedstawione postaci. Cokolwiek by o Aspazji nie powiedzieć, bez wątpienia zdobyła ona wielki wpływ na Peryklesa, (jednak czy równało się to zdobyciu wpływu na politykę Aten?). W ich domu było zawsze wielu gości oraz petentów, ale sporą ich część stanowili przybyli Grecy z Miletu i małoazjatyckich miast pokrewnych. Miletyjczycy byli stałymi gośćmi Aspazji, to właśnie dzięki ich prośbom miał Perykles przekonać Ateńczyków na Zgromadzeniu Ludowym, by wyprawić się z interwencją zbrojną przeciwko wyspie Samos (która notabene była konkurentem handlowym Miletu). Milet należał do Związku Delijskiego (zwanego również "Morskim", stworzonego w Byzantion na przełomie 478/477 p.n.e. przez Arystydesa Sprawiedliwego z Aten) i płacił stałą składkę do kasy Związku (do 454 r. p.n.e. mieściła się ona na wyspie Delos, po tej dacie została przeniesiona na stałe do Aten). Ok. 450 r. p.n.e Milet jednak się zbuntował (poszło o wysokość płaconej składki co zaowocowało nieudaną próbą wystąpienia ze Związku Delijskiego). W 449 r. p.n.e. (w tymże roku wpłynęła z opóźnieniem do kasy Związku składka za rok poprzedni) został zmieniony ustrój tego polis. Dotychczasowe rządy oligarchiczne (wspierane przez Ateny do czasu buntu) zostały zastąpione ustrojem demokratycznym na kształt ateński (w 426 r. p.n.e. w Milecie zostanie dodatkowo zainstalowany ateński garnizon wojskowy, a polityka tego polis podporządkowana będzie woli pięciu wysłanych przez Zgromadzenie obywateli Aten). Ateńczycy karali zbuntowane polis, które nie chciały płacić haraczu składki, i wychwalali te, które płaciły (jak choćby Sigejon, który uzyskał pochwałę ludu ateńskiego na przełomie 451/450 r. p.n.e. czy Faselis, która za archontatu Eutydemosa w 450 r. p.n.e. została obdarowana korzystną umową w sprawach obywatelskich i sądowych).

Ogromne kontrowersje wśród członków Związku Delijskiego budził fakt przeniesienia skarbca związkowego z Delos do Aten. Doszło do tego, że gdy w 449 r. p.n.e. zawarto układ z Persją, na mocy którego "Król Królów" uznawał niepodległość wszystkich greckich polis na Morzu Egejskim - członkowie Związku nie opłacili w tymże roku składki, dając do zrozumienia że cel Związku Delijskiego został spełniony i jego dalsze trwanie nie jest już potrzebne. Ateńczycy zadziałali błyskawicznie i już w roku następnym składka była ponownie odprowadzana. Te pieniądze były Ateńczykom potrzebne, choćby do rozpoczęcia (od 447 r. p.n.e.) zakrojonego na ogromną skalę programu budowlanego, który miał nie tylko uczynić z Aten stolicę helleńskiego świata, ale też np. zlikwidować bezrobocie w mieście. Oczywiście budowle Partenonu, świątyni Ateny Nike czy innych budowli, finansowano właśnie ze składek członkowskich. Ateńczycy zachowywali się przy tym niczym bandyci i jeśli dane polis nie chciało płacić składek, było napadane, niszczone a ludność uprowadzana w niewolę. Zaś w to miejsce przesiedlano ateńskich kolonistów (kleruchów). Iście bandycki sposób zdobywania pieniędzy i finansowania potęgi samych Aten. Dziś, gdy widzimy więc ruiny Partenonu czy Propylejów, powinniśmy pamiętać że zostały one wzniesione na krwi i cierpieniu mieszkańców wielu innych greckich krain. Instalowanie ustroju demokratycznego i wysyłanie kolonistów (dla których przeznaczano część ziemi w polis do którego ich wysyłano), było elementem ateńskiej kontroli i sposobem dominacji nad całą resztą członków Związku Delijskiego (który od ok. 454 r. p.n.e. zmieniał się powoli w prywatne imperium ateńskie). Zmieniał się też język oficjalnej korespondencji, już nie mówiono o "sojuszu wolnych polis" tylko o "przymierzu ateńskim" lub "miastach rządzonych przez Ateńczyków". Natomiast symbolem hańby i upokorzenia dla członków owego "imperium ateńskiego", były organizowane co cztery lata tzw.: Wielkie Panatenaje ku czci bogini Ateny, na które spraszano wszystkich członków Związku by pokazać im potęgę Aten i jego rozbudowę, oraz aby publicznie ich upokorzyć (podczas przemarszu na Akropol, chłopcy w białych tunikach szli z tabliczkami z nazwą miast które już zapłaciły składkę. Z tyłu zaś kroczyli niewolnicy w czarnych tunikach z tabliczkami miast które tej składki jeszcze nie zapłaciły. Dawano więc im jasno do zrozumienia - dawać kasę, bo jak nie, to pożegnacie się nie tylko z wolnością ale i z życiem. Tak oto Związek, który powstał ze szczytnych zamierzeń ochrony Greków przed Persami, stał się symbolem ich zniewolenia w rękach Ateńczyków. Doprawdy Arystydes Sprawiedliwy w grobie się przewracał, słynął bowiem z uczciwości i wierności zasadom panhellenizmu - czyli zjednoczenia wszystkich Greków w wspólnej walce przeciw Persom).




W 440 r. p.n.e. rozpętała się ogromna militarna interwencja, która nieco namieszała w ateńskiej polityce. Od 449 r. p.n.e. Ateny (i ich sprzymierzeńcy) mieli pokój z Persją, który ostatecznie kończył okres wojen perskich, rozpoczętych (i kontynuowanych z przerwami: 499-494 p.n.e., 492-490 p.n.e., 480-474 p.n.e., 471-469 p.n.e., 465 r. p.n.e., 460-455 p.n.e., 451-449 p.n.e.) pięćdziesiąt lat wcześniej. W 445 r. p.n.e. został zawarty pokój trzydziestoletni ze Spartą (Lacedemonem) i jego sojusznikami ze Związku Peloponeskiego, kończący I wojnę peloponeską (460-445 r. p.n.e.). Po zdławieniu buntów na Eubei w Megarze i w Beocji (447-446 r. p.n.e.), zajęciu Delf i przekazaniu "Świętego Miasta" w ręce Fokejczyków, Ateny mogły skupić się na rozbudowie i konsolidacji swego imperium i na pracach budowlanych. Dopiero konflikt Samos z Miletem o miasto Priene, zmusił Ateńczyków do ponownego zaangażowania się w sprawy międzynarodowe. W tym celu do Aten, a szczególnie do domu Peryklesa przybyło wielu rodaków Aspazji, którzy prosili o wsparcie dla Miletu. Swoje poselstwo do Aten wysłali również Samijczycy, ale nie przekonali Zgromadzenia co do swoich racji (po wygłoszonej przez Peryklesa przemowie lud odrzucił postulaty Samijczyków). Samos zaatakowała Milet i udało im się zniszczyć flotę miletyjską, już jednak płynął w ich kierunku (na czele ponad 40 okrętów) Perykles. Wojna z Samos nie była jednak popularna w społeczeństwie ateńskim głównie dlatego, że uważano iż wybuchła na życzenie Aspazji, a lud ateński nie chciał wojen "o kobiety" i wojen "dla kobiet". Pamiętano przecież Helenę trojańską, która doprowadziła do zagłady sławne miasto (które notabene Rzymianie uważali potem za swego protoplastę i zawsze gdy rzymski wódz przekraczał Grannik, musiał oddać hołd i złożyć ofiarę "cieniom Priama i Hektora", a data upadku Troi - ok. 1183 r. p.n.e. - była uważana za datę tragiczną i na jej podstawie przewidywano katastrofy jakich miał doświadczyć Rzym w latach 183 p.n.e. i 83 p.n.e.). Pamiętano również jak Fenicjanie porwali dziewczynę o imieniu Io z Argos, co doprowadziło do wojny Punijczyków z Grekami. Nie chciano więc wojny o kobietę ani dla kobiety, a taki właśnie był oficjalny przekaz propagandowy. 

I tutaj dochodzimy do swoistego fraucymeru, jaki ponoć miała stworzyć u swego boku Aspazja. Była to swoista "szkoła dla dziewcząt" która w rzeczywistości stała się kuźnią, szkolącą młode hetery. Miano tam ponoć uczyć młode dziewczęta... różnorodnych pozycji miłosnych i sztuki uwodzenia ciałem, śpiewu i tańca, wiedzy na temat napojów miłosnych (afrodyzjaków) oraz sztuki recytowania i układania poezji. Odbywały się tam (prawdopodobnie szkoła ta mieściła się w gyneceum Aspazji w domu Peryklesa, ale nie ma co do tego pewności ani żadnych informacji) bodajże pierwsze publiczne konkursy piękności. Żyjący prawie trzysta lat później poeta Alkifron, w swych "Listach heter", opisuje jak mogłoby to wyglądać: "I pierwsza Myrrina rozwiązawszy pasek - bieliznę miała jedwabną - zakołysała przeświecającymi przez nią biodrami, które drżały jak zsiadłe mleko, a patrzyła przy tym w tył, na ruchy swej pupki. Lekko jak w grze miłosnej westchnęła (...) Tryallis też nie zawiodła, pobiła ją w bezwstydzie (...) Zrzuciła chitonik i przegiąwszy się nieco w biodrach powiada: "Patrz, obejrzyj sobie tę barwę, Myrrino, jak nieskazitelna, jak bez plamki, patrz na równości bioder tutaj, na przejście ku udom (...) na dołeczki na wzgórkach. Na Zeusa, nie trzęsą się jak u Myrriny" - uśmiechnęła się figlarnie i zakręciła pupką tak, że ruch drganiami przebiegł powyżej bioder". Oczywiście Alkifron prawdopodobnie opisywał współczesne mu hetery, ale jednocześnie przywoływał tym samym owego ducha szkoły Aspazji. W każdym razie w Atenach twierdzono że to właśnie uprowadzenie dwóch dziewcząt z gyneceum Aspazji było prawdziwym powodem tej wojny i powtarzano sobie perskie przysłowie: "Tylko źli ludzie porywają kobiety, ale tylko głupcy szukają pomsty z tego powodu". Oczywiście tyle w tej historii jest prawdy, jak w twierdzeniu że to dzięki Madame Walewskiej Cesarz Napoleon Wielki odbudował (w formie szczątkowej) państwo polskie w postaci Księstwa Warszawskiego w 1807 r. Napoleon kochał kobiety i miał wiele kochanek, ale nigdy nie pozwoliłby aby kobieta wtrącała mu się do polityki i wielokrotnie dawał temu wyraz (np. wyganiając z Francji zadziorną "feministkę", która poprzez łóżko chciała zdobyć - i często zdobywała - wpływ na polityków - madame de Staël) i nigdy nie uzależniłby swoich planów od niewieściego kaprysu. Podobnie postąpił Perykles. To nie życzenia Aspazji przemawiały za udzieleniem pomocy Miletowi (choć oczywiście jej prośby mogły również pośrednio wzmocnić tę decyzję), tylko kwestie geopolityczne i ideologiczne. Milet (od ok. 449 r. p.n.e.) miał narzucony ustrój demokratyczny, Samos zaś posiadało ustrój oligarchiczny i choć obaj należeli do Związku Delijskiego, wybór komu pomóc był raczej oczywisty. Tym bardziej że Milet leżał w Azji Mniejszej gdzie kontrował wpływy Persów z satrapii sardyjskiej.






Wyprawa okazała się pełnym sukcesem (trwała zaledwie kilkanaście dni). Ateńczycy dokonali desantu na Samos i bez walki opanowali stolicę wyspy (o tej samej nazwie). Perykles wygnał z wyspy oligarchów, ustanowił demokrację na wzór ateński, a do "pomocy" (tak jak sowieci po "wyzwoleniu" przysyłali nam tu swoich specjalistów z NKWD do "pomocy w utrwalaniu władzy ludowej") nowym władzom zostawił ateńskich urzędników i załogę wojskową, po czym wrócił w podróż powrotną do Aten. I wtedy właśnie się naprawdę zaczęło. Łatwość, z jaką Perykles opanował Samos była złudna, nie oznaczała bowiem końca problemów - te dopiero miały nadejść. Samijczycy bowiem uznali jawne militarne wtrącenie się Peryklesa za atak na ich kraj, a przecież był to naród dumnych żeglarzy, którzy szczycili się swoją tradycją morską i kontaktami handlowymi. Samijczycy uważali że nie są jak reszta wyspiarzy, jak ci z Naksos czy Skyros, których dotąd "przywoływali do porządku" Ateńczycy, oni są lepsi. Mają tradycję morską (pamiętającą jeszcze talasokrację tyrana Polikratesa sprzed stu lat) i cieszą się wolnością polityczną, której nawet Persowie nie ważyli się naruszyć. Teraz zaś mają wejść pod but Aten? Niedoczekanie! Wygnańcy polityczni (oligarchowie) znaleźli więc wsparcie ze strony satrapy Sardes - Pisuthnesa i z jego pomocą szybko odzyskali kontrolę nad rodzinną wyspę. W dwa miesiące po ateńskiej interwencji, Samos została utracona - wyprawa poszła wiec na marne. Ateński garnizon musiał skapitulować, a żołnierze zostali wzięci do niewoli (potem wydano ich Pisuthnesowi). Nowy, oligarchiczny rząd ogłosił wystąpienie ze Związku Delijskiego, była to iskra która podpaliła lont. Za przykładem Samos, zbuntował się też Byzantion (Konstantynopol), uwolniono więzionych przez Ateńczyków zakładników na Lemnos, a miasta w Karii i na trackim wybrzeżu tylko czekały aby zrzucić ateńskie jarzmo (czekały kto zwycięży, aby nie postąpić głupio i nie przyłączyć się do przegranego). Perykles nie wrócił do Aten, nie zdążył. Musiał ponownie zawracać i szukać sposobu na zwycięstwo. Miał jednak za mało okrętów (ponad 40), posiłki miał więc zorganizować (w sile kilkunastu okrętów) z Lesbos i Chios - tragik ateński Sofokles (który został jednym ze strategów roku 441/440 p.n.e. nie przez swoje umiejętności wodzowskie, których nie posiadał a za bycie... antycznym celebrytą. To on bowiem w 442 r. p.n.e. wystawił na Lenajach sławną po dziś dzień "Antygonę", która wyciskała strumienie łez. Wdzięczni mu za to współobywatele, zagłosowali nad powołaniem go do kolegium dziesięciu strategów).

Perykles nie lubił Sofoklesa i nie ufał mu (zresztą z wzajemnością). Postanowił zaczaić się na okręty samijskie i rozbić je w bitwie przed przybyciem floty Sofoklesa. I tak też się stało, napotkał wracającą z Miletu flotę 70 okrętów samijskich pod dowództwem Melissosa. Wydał mu bitwę i zwyciężył w niej, każąc natychmiast przesłać meldunek o zwycięstwie do Aten. Zapanowała powszechna radość, która jednak szybko ustąpiła gdy z czasem zaczęły napływać prawdziwe wieści o tym starciu. Oto okazało się bowiem że we flocie, którą dowodził Melissos było zaledwie 20 okrętów wojennych, reszta to statki handlowe. Poza tym okazało się że Perykles dowodził tak nieumiejętnie, że Melissos przedarł się z praktycznie całą flotą do Samos. Wielkie zwycięstwo okazało się ułudą, linie komunikacyjne wyspy nie zostały przerwane, a Samos wcale nie zamierzała się poddać. Ponoć w gniewie Perykles kazał wypalać schwytanym jeńcom samijskim piętno na czołach. Poza tym pojawił się jeszcze jeden problem, oto bowiem w Lacedemonie zebrała się rada Związku Peloponeskiego. Nowa wojna ze Spartą, Koryntem czy Tebami wisiała już na włosku, tym bardziej że Koryntyjczycy nienawidzili Ateńczyków i obawiali się wzrostu ich potęgi morskiej, politycznej i ekonomicznej. W Atenach z przerażeniem oczekiwano wyniku głosowania członków Związku Peloponeskiego. Wiedziano o niechęci Koryntyjczyków, wiedziano jak bardzo chcieliby oni zgnieć potęgę Aten. Nie zdawano sobie tylko sprawy z jednej rzeczy, która w tym przypadku okazała się kluczowa w całym głosowaniu - że Koryntyjczycy jeszcze bardziej od Ateńczyków, nienawidzą... Samijczyków!     

        



 
 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz