Stron

piątek, 1 listopada 2019

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. VI

NIM JESZCZE 

NAD KONSTANTYNOPOLEM

ZAŁOPOTAŁ ZIELONY

SZTANDAR MAHOMETA





I

JAK AZJATKA Z AFRYKANEREM

(CZYLI PIERWSZA "BIZANTYJKA" 

NA RZYMSKIM PALATYNIE)

Cz. V







"I CO JA ZROBIŁEM TAK STRASZNEGO?"


Rządy Marka Dydiusza Juliana od samego początku były bardzo niepopularne wśród ludu, a rzymska ulica widziała jedyne wybawienie dla Miasta i Imperium w namiestniku Syrii - Gajuszu Pescenniuszu Nigrze. Problem polegał jednak na tym, że oprócz niego swoich wodzów okrzyknęły imperatorami również legiony naddunajskie i legiony w Brytanii - Niger nie był więc jedynym konkurentem do cesarskiej purpury. Najbliżej do Rzymu miał z Panonii właśnie Septymiusz Sewer i to on pierwszy w połowie kwietnia (podobnie jak przed stu-dwudziestu-czterema laty Antoniusz Primus) wyruszył w drogę do Italii (w tym samym czasie jego konkurenci - Pescenniusz Niger i Klodiusz Albin, dopiero co otrzymali wiadomość o zamordowaniu cesarza Pertynaksa i ledwie co rozpoczynali mobilizację). Sewer minął Alpy (Dydiusz Julian nie zdążył nawet obsadzić górskich przełęczy) i wszedł do doliny Padu, gdzie również nie napotkał żadnego oporu (tamtejsze miasta masowo otwierały przed nim swe bramy - zresztą było im zupełnie obojętne który z kandydatów do cesarskiej purpury będzie nimi władał), podobnie dalsza droga w głąb Italii przypominała spacerek. Julian nie miał wystarczająco dużo wojsk i w zasadzie w samym Rzymie musiał polegać głównie na pretorianach, mimo to - aby zachować godność i powagę - słał gniewne listy do Sewera nakazując mu zawrócić, strasząc, iż w razie odmowy, zostanie uznany za wroga ludu. Oczywiście Sewer nie zawrócił i Julian zmusił senat by go ogłosił wrogiem ludu (innymi słowy - wyjętym spod prawa bandytą), jednocześnie wyznaczając jego żołnierzom termin złożenia broni, po upływie którego również i oni zostaliby uznani za wyjętych spod prawa. To jednak nie skutkowało a Julian pragnął się zabezpieczyć w każdy możliwy sposób. Na początku zmusił senat by ten przyznał jego małżonce - Manli Skantilli i córce - Dydi Klarze tytuły august. Jednocześnie usamodzielnił swą córkę i przekazał jej część swego majątku (w razie gdyby przegrał, wówczas majątek córki nie podlegałby konfiskacie) a jej męża - Korneliusza Repentyna uczynił prefektem miasta. 

Starał się też Dydiusz Julian pobić Septymiusza Sewera w inny sposób. Nie rezygnował nawet z... zaklęć magicznych które miały uderzyć w jego konkurenta. Gdy to nie pomogło, wysłał do obozu Sewera zabójcę, z rozkazem zgładzenia wodza naddunajskich legionów. Oczywiście takie próby nie mogły się powieść, a to z tego względu że każda "nowa gęba" w obozie od razu rzucała się w oczy i bardzo szybko tacy ludzie byli demaskowani. Julian zdawał sobie doskonale sprawę, że prócz legionów Sewera, ma też przeciwko sobie lud rzymski, a to oznacza że lojalność pretorianów stoi pod wielkim znakiem zapytania. Imał się więc najróżniejszych sposobów aby utrzymać ich przy sobie. Uwięził i skazał na śmierć Kwintusa Letusa - prefekta pretorium i jednego ze sprawców mordu na (uwielbianym przez pretorianów) Kommodusie. Podobnie uczynił z Marcją (która poślubiła wówczas byłego niewolnika Kommodusa, niejakiego Elektusa i miała z nim dziecko), uznając winną zdrady cesarza, którego niegdyś była niewolnicą. Gdy i to okazywało się niewystarczające, postanowił porozumieć się z Sewerem, ofiarowując mu współrządy (pytanie tylko po co tamten miałby się na to godzić, skoro już i tak był zwycięzcą, zaś pozycja Juliana z dnia na dzień stawała się coraz słabsza). Ostatecznie zarządził więc obronę Rzymu i zamienienie miasta w twierdzę. W tym celu ściągał okoliczne oddziały skąd tylko mógł, nawet z floty w Misenum (w czasach cesarstwa utrzymywanie floty wojennej, a szczególnie w Italii, nie miało większego sensu, choćby dlatego że już do zamierzchłej przeszłości odeszły czasy gdy na przybrzeżnych wodach grasowali piraci, dlatego też zarówno gwardia pretoriańska jak i korpus floty w Misenum - nie przypominały formacji wojskowych, a tamtejsi żołnierze głównie opływali w dostatki i organizowali parady, natomiast całkowicie odwykli od trudów jakiejkolwiek wojaczki). Problem polegał na tym, że ci żołnierze byli kompletnie nie przygotowani do walki, ponoć nie potrafili nawet ćwiczyć. Podobnie wyglądały próby umacniania Rzymu, które wśród  mieszkańców budziły ogromne politowanie i mnóstwo śmiechu (ściągnięto co prawda nawet i słonie bojowe do wzmacniania stanowisk, a i tak wszystko to na darmo, gdyż brakowało zarówno dobrego planu operacyjnego, jak i wykonania a przede wszystkim żołnierskich umiejętności).

Żołnierzy z gwardii pretoriańskiej do działania mobilizowała tylko jedna rzecz, niepewność jak w stosunku do nich zachowa się nowy władca Imperium. Gdyby tylko dał im jakiś znak że pozwoli  zachować dotychczasowe przywileje, natychmiast (albo jeszcze szybciej) porzuciliby Dydiusza Juliana i przeszli pod rozkazy Sewera. Septymiusz Sewer doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że nawet najgorsze, najbardziej rozleniwione wojsko, będzie walczyć odważnie i dzielnie, jeśli od tego zależeć będzie życie tych żołnierzy. Po co więc ma tracić siły na niepotrzebne przelewanie krwi, lepiej ogłosić że pretorianów nie spotka żadna kara jeśli tylko obalą Dydiusza Juliana i jego uznają za cesarza. Wysłał więc do Rzymu swego oficera, który miał pretorianom złożyć taką właśnie propozycję - zachowacie życie, jeśli obalicie Juliana. Tych nie trzeba było długo namawiać, sami oczekiwali właśnie takiego gestu, gdyż nie zamierzali walczyć (człowiek który opływa w dostatki, nie ma wcale ochoty, ani nie widzi też sensu by walczyć i ginąć. Jedynym wyjątkiem jest bezpośrednie zagrożenie życia, ale w każdym innym przypadku taki człowiek jest gotów pójść na wszelakie ustępstwa). Natychmiast ruszyli więc na Palatyn, wyciągnęli Dydiusza Juliana z pałacu cesarskiego i uśmiercili go (ponoć w ostatnich słowach, Julian miał zadać im pytanie: "I co ja zrobiłem tak strasznego?"), był 1 czerwca 193 r. Natychmiast też w Ateneum zebrał się senat, który wydał uchwałę skazującą Juliana na śmierć (ten panował tylko 65 dni), odebrał jego małżonce i córce tytuły augusty oraz zaliczył Pertynaksa (w którego imieniu występował Septymiusz Sewer) w poczet bogów. Przyznał też wszelkie tytuły i zaszczyty Sewerowi, który rozłożył się obozem pod miastem. 




Dlaczego cesarz nie wkracza do Rzymu? Co jest powodem tej zwłoki? - zapewne wielu mieszkańców, senatorów i pretorianów zadawało sobie wówczas to pytanie. A Septymiusz Sewer zwlekał. Wreszcie wydał rozkaz: wszyscy pretorianie mają się stawić pod miastem w celu złożenia przysięgi wierności nowemu panu Imperium i na znak czci przybyć w strojach paradnych, ale bez broni. Budziło to pewne podejrzenia, ale przecież nie można było postąpić wbrew cesarskiemu rozkazowi. Dlatego też żołnierze karnie stawili się w wyznaczonym miejscu, pięknie przyodziani z gałązkami wawrzynu w dłoniach zamiast mieczy. Ustawili się na środku placu w zwartych szeregach, oczekując pojawienia się cesarza i złożenia mu przysięgi wierności (którą wiarołomnie składali i łamali już wielokrotnie). Po ich bokach zaś rozlokowali się żołnierze z legii naddunajskich, którzy coraz bardziej zacieśniali krąg wokół zgromadzonych. Gdy wreszcie otoczyli ich zupełnie, wysunęli przeciwko nim ostrza włóczni. Przerażenie ogarnęło pretorianów, nie mieli przecież przy sobie broni (jedynie paradne mieczyki, nie nadające się do walki). I wtedy właśnie ukazał im się nowy cesarz - Septymiusz Sewer, który ozwał się do zgromadzonych szeregów niedawnej jeszcze wojskowej elity, tymi oto słowy: "Zamordowaliście Pertynaksa, dostojnego starca i znakomitego władcę, choć waszym świętym obowiązkiem było strzec i osłaniać go przed wszelkim niebezpieczeństwem. Sprzedawaliście potem za pieniądze godność cesarza rzymskiego, którą dotąd zawsze okrywał majestat. Zdradziliście jednak nawet swego wybrańca. Zasługujecie więc na śmierć po tysiąckroć. Ja wszakże oszczędzę was, aby nie stać się naśladowcą waszych zbrodni. (...) Nie jesteście już żołnierzami. Złożycie tu i teraz cały strój i odejdziecie jak najdalej od Rzymu, a którykolwiek z was ośmieliłby się w przyszłości pojawić bliżej niż sto mil od miasta, zostanie ukarany śmiercią". Tak więc dotychczasowa wojskowa "elita" stała się pośmiewiskiem, upokorzona i zmuszona do porzucenia intratnej służby. Pretorianom odebrano wszystko co posiadali - miecze, pancerze, włócznie, nawet nagromadzone kosztowności. Musieli też porzucić swe konie (niektóre nie chciały odejść od swych panów) i od tej pory żyć jak zwykli, ubodzy wieśniacy. 

Dopiero po rozprawieniu się z pretorianami mógł Septymiusz Sewer swobodnie wjechać w mury Rzymu, gdzie od kilku dni oczekiwał go senat i lud. Był 9 czerwca 193 r. gdy w uroczystym orszaku, wkraczał nowy pan Imperium w mury Wiecznego Miasta (początkowo jechał konno, jak wódz w zbroi, ale tuż przed samymi murami wdział togę i szedł już pieszo, tym samym zamierzając pokazać iż szanuje tradycję i rzymskie - dawno już zapomniane - republikańskie obyczaje). Kasjusz Dion pozostawił relację z tego wydarzenia: "Było to najwspanialsze widowisko jakie kiedykolwiek oglądałem. Wieńce z kwiatów, wawrzyny, różnobarwne kobierce zdobiły całe miasto. Wszędzie pełno było świateł i płonęły kadzidła. Mieszkańcy jasno odziani i promieniejący weselem wznosili radosne okrzyki. Żołnierze prezentowali się znakomicie, gdy maszerowali w swych zbrojach jak podczas uroczystego pochodu świątecznego. Także my, senatorzy, kroczyliśmy w porządku, tłum natomiast kłębił się i cisnął, wszyscy bowiem pragnęli ujrzeć cesarza i usłyszeć jego słowa". Uroczysty pochów oczywiście udawał się na Kapitol, gdzie po złożeniu ofiar Jowiszowi Najlepszemu Największemu, cesarz Septymiusz Sewer oddał cześć innym bogom. Dopiero wieczorem (lub zgoła w nocy) udał się do swych cesarskich komnat w pałacu na Palatynie - był to pierwszy dzień jego rządów. Dnia następnego (10 czerwca), wygłosił w senacie uroczystą mowę, jednocześnie podkreślając iż jego panowanie będzie okresem sprawiedliwości i szczęścia dla obywateli (który władca i która władza nie uważa własnych rządów za najlepsze i najsprawiedliwsze dla poddanych?). Oczywiście obiecał wolność słowa i zakazał wszelkich donosów (każdy "cesarz" - nawet ci nam współcześni, którzy uważają się za demokratów - tak właśnie zaczynają. A jak kończą? Oto jest pytanie - prawda? "Nie jest ważne jak mężczyzna zaczyna, ale jak kończy" - rzekł niegdyś pewien klasyk).




Mimo tych szumnie zapowiadanych deklaracji, cesarz zrobił kilka wyjątków. Po pierwsze, córce Dydiusza Juliana - Dydi Klarze odebrano majątek ojca, który ten wcześniej jej przekazał. Po drugie, swemu zaufanemu oficerowi - Plaucjanowi, nakazał odnaleźć i uwięzić dzieci Pescenniusza Nigra - który obecnie stanowił poważne zagrożenie, jako potencjalny kandydat do cesarskiej purpury. Septymiusz Sewer przeprowadził też reformę gwardii pretoriańskiej, przyznając służbę w tej elitarnej jednostce, nie jak dotąd zblazowanym mieszkańcom Rzymu i Italii, którzy nie zamierzali służyć długich lat w niebezpiecznych regionach, tylko od razu załatwiali sobie "ciepłą posadkę" w formacji doskonale opłacanej a przy tym nie mającej praktycznie żadnych obowiązków. Odtąd do pretorianów można było wysłać jedynie wyróżniających się żołnierzy z formacji nadgranicznych (notabene, który dowódca chciałby się też pozbywać dobrego żołnierza?). To rozwiązanie budziło pewien sprzeciw w senacie, ale niezbyt głośny, gdyż w mieście wciąż jeszcze przebywali legioniści znad Dunaju, którzy dla Rzymian niewiele różnili się od barbarzyńskich ludów spoza granicznego limesu. Byli nieokrzesani, wulgarni, a poza tym mieli miecze i jak chcieli coś mieć to... po prostu sobie to brali - któż mógłby im bowiem zabronić? To oni zwyciężyli, to oni teraz stanowili prawo w Rzymie. A tymczasem cesarz Sewer postanowił urządzić dwie wielkie uroczystości, które miały znamionować chwałę nowych rządów. Pierwszą był majestatyczny, ponowny pochówek cesarza Pertynaksa. Rzymianie od bardzo dawna nie oglądali takiego święta przy takiej obstawie i splendorze. Na Forum Romanum stanął budynek otoczony czterema kolumnami ze złota i kości słoniowej. W jego środku ustawiono trumnę ze zwłokami cesarza Pertynaksa, złożoną na przetykanych złotem i srebrem kobiercach. Ciało Pertynaksa co prawda nie nosiło jeszcze oznak rozkładu, ale bez wątpienia nie pachniało zbyt dobrze, przez co przyciągało szereg drobnych insektów, szczególnie much. Potrzebny więc był ktoś, kto stojąc przy zwłokach będzie odganiał owe muchy. Wybrano do tej roli przystojnego młodzieńca, przebranego w śnieżnobiałą tunikę (choć oczywiście Pertynaks twarz miał przykrytą woskową podobizną). 

Nim rozpoczęła się cała uroczystość, najpierw przebrany w czarny, żałobny strój, do trumny zbliżył się cesarz Septymiusz Sewer wraz z małżonką - Julią Domną, by oddać cześć swemu przybranemu ojcu (Sewer zaliczył się bowiem do rodu Pertynaksa i panował odtąd jako: Imperator Cezar Lucjusz Septymiusz Sewer Pertynaks Augustus). Następnie kroczyli wszyscy senatorowie (wraz z małżonkami), potem ekwici (z małżonkami) i wreszcie lud cały, który z oddali (aby nie uszkodzić ciała ani wzniesionego naprędce budynku) przyglądał się, zamordowanemu z końcem marca tego roku, władcy. Następnie ubrane w czerń kobiety weszły do przybytku, mężczyźni zaś stanęli na zewnątrz i rozpoczęła się uroczystość pogrzebowa (która była raczej demonstracją potęgi nowego władcy). Pertynaks - jako triumfator, miał "doglądać" przechodzącej przed jego trumną parady wielkich rzymskich zdobywców, wodzów i polityków z dawnych wieków, których niesiono teraz posągi. Następnie pojawił się chór, złożony z mężczyzn i chłopców - śpiewających żałobne pieśni ku czci zmarłego. Potem prezentowano wszystkie podbite przez Rzymian ludy, których postaci (przybrane w rodzime stroje) uwidocznione zostały na kolejnych posągach. Następnie przemaszerowały kolegia zawodowe (w tym również członkowie tak popularnych w Rzymie frakcji cyrkowych, specjalizujących się w wyścigach rydwanów. Były cztery takie frakcje - Czerwoni, Zieloni, Biali i Błękitni, przez pewien czas istniała też frakcja Złotych - a kibice każdego z nich potrafili nawet wzajemnie się mordować podczas swoistych "kibolskich ustawek"). Za nimi pojawiły się wizerunki sławnych Rzymian, którzy przeszli do historii jako wielcy poeci, twórcy i wynalazcy. Pochód zamykali żołnierze w pełnych zbrojach, następnie dary pogrzebowe jakie miano złożyć na ołtarzu ku czci Pertynaksa, oraz niesiony złoty ołtarz, przetykany drogimi kamieniami i kością słoniową, sprowadzaną aż z Indii. Gdy dopełniono tych wszystkich uroczystości i złożono dary na stosie pogrzebowym (na którym spoczęło też ciało cesarza Pertynaksa), konsulowie wzięli pochodnie w dłonie i cisnęli je na mary które stanęły w płomieniach (w tym momencie z klatki umieszczonej pod ołtarzem wypuszczono orła, który miał symbolizować ulatującego ku niebiosom cesarza). Bez wątpienia musiało to być niezwykłe widowisko.




Drugim, równie wielkim przedstawieniem, były wspaniałe munera, urządzone podczas czerwcowego święta (obchodzonego zwykle 24 czerwca) ku czci bogini Fortuny. Rzymianie, po dopełnieniu obowiązków związanych z pielgrzymowaniem tego dnia do dwóch pod-rzymskich świątyń bogini (najczęściej płynięto tam łodzią po Tybrze, była to też okazja dla zakochanych by ci spędzili ze sobą trochę czasu), mogli następnie uczestniczyć w trwających kilka dni cesarskich munera, odbywających się zarówno w Cyrku Wielkim (wyścigi rydwanów) jak i w Koloseum (walki gladiatorów, walki z dzikimi zwierzętami). W tym ostatnim miejscu cesarz urządził swemu ludowi prawdziwy crème de la crème - czyli naumachię, pokaz walk morskich (w tym celu część Koloseum zostało wypełnione wodą i wciągnięto tam okręty, których składy złożone były oczywiście z gladiatorów). Okres niekończących się zabaw i radości na koszt państwa trwał do początku lipca 193 r. Wciąż było bowiem trzech władców Imperium a pozycja Sewera - mimo zdobycia Rzymu - wcale nie była taka pewna, tym bardziej że Pescenniusz Niger wciąż był bardzo popularny, a wdzięczność ludu (za owe igrzyska i uroczystości) szybko poszłaby w zapomnienie, gdyby tylko tamten przedostał się z wojskiem do Italii. Należało więc działać błyskawicznie, gdyż teraz każda zwłoka mogła już kosztować życie. Aby nie prowadzić wojny na dwóch frontach, Sewer musiał najpierw rozwiązać kłopotliwy problem słabszego (posiadającego mniejsze wojska) Klodiusza Albina, który, jak na razie, nie przeprawił się jeszcze z Brytanii na kontynent i można go było próbować przekupić. Głównym zagrożeniem zaś był Niger, bowiem on też nie próżnował i zgromadził sporą armię, szykując się do wyprzedzającego ataku na Italię.   






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz