INTERNACJONALIZM
NA ZIEMIACH POLSKICH
HISTORIA PEWNEGO ZŁUDZENIA
POLSKA PARTIA SOCJALISTYCZNA
"PROLETARIAT"
LUDWIK WARYŃSKI
Komunizm polski nie ma żadnych rodzimych tradycji! Na tym zdaniu w zasadzie można by było poprzestać, jednak nie definiuje ono całości owego zagadnienia, a jedynie nakreśla pewne symboliczne granice, w ramach których będziemy mogli się poruszać. Komunizm przyszedł na ziemie polskie z Niemiec, Francji i Szwajcarii i pomimo kilku haseł-zaklęć (takich jak choćby uznanie prawa Polaków do niepodległości i potępienie carskich represji po stłumieniu Powstania Styczniowego z lat 1863-1864, oraz kilka pozytywnych słów na temat Polski wypowiedzianych przez Karola Marksa i delegatów I Międzynarodówki, zebranych w sierpniu 1864 r. w Saint Martin's Hall w Londynie), komunizm miał zawsze antypolskie zabarwienie. Jednak druga połowa XIX wieku, zbiegła się na ziemiach polskich z przeświadczeniem, że upadek państwa został spowodowany niechęcią szlachty do realnego wyzwolenia chłopów, a wiele inicjatyw podejmowanych w tym właśnie okresie było im szczególnie bliskich (fascynacja ta zaczęła przybierać formę wręcz chłopomanii, czego przykładem było "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego i jego słynne: "Mam do chłopów pociąg duży...", Jana Kasprowicza, Stanisława Przybyszewskiego i oczywiście Władysława Reymonta z jego epopeją: "Chłopi" za którą w 1924 r. otrzymał literacką nagrodę Nobla). Starano się nie pamiętać lub też wymazywać z pamięci te przykre obrazy, gdy zarówno podczas Powstania Styczniowego, jak i wcześniej, w czasie Rabacji Galicyjskiej 1846 r. - chłopi wprost występowali nie tylko przeciwko szlachcie jako takiej, ale również przeciw samej idei odrodzenia niepodległości Polski. W czasie Powstania Styczniowego Rosjanie nawet organizowali specjalne oddziały chłopskie, które zajmowały się tropieniem powstańców i często podejmowały z nimi walkę (a ci, którzy nie walczyli, obrabowywali poległych z odzienia, broni i butów), natomiast podczas Rabacji dochodziło do prawdziwie dantejskich scen, gdy chłopi - podburzeni przez austriackich urzędników - napadali na dwory i mordowali szlachtę (ale należy dodać że jedynie samych mężczyzn, gdyż tylko za ich głowy otrzymywali pieniądze, natomiast kobiety puszczano wolno, a czasem nawet dawano specjalny glejt, aby mogły stamtąd wyjechać). Jednak tam też miał znaczenie aspekt narodowościowy (kiedyś jeszcze szerzej napiszę o Rabacji roku 1846, gdyż to, co się oficjalnie twierdzi, nie do końca jest zgodne z prawdą). W każdym razie w drugiej połowie XIX stulecia, wśród kręgów artystycznych ("Młoda Polska") jak również niepodległościowych, zapanowała prawdziwa "moda na chłopów" i powstało przekonanie że nie zostali oni odpowiednio zmotywowani do walki o niepodległość (z drugiej strony wiele w tym było racji, wystarczy bowiem spojrzeć na wojnę polsko-bolszewicką 1919-1920, aby zauważyć że to właśnie chłopi stanowili trzon tej Armii Polskiej, która ostatecznie rozbiła bolszewickie wojska).
Dlatego też zapanowało dość złudne przeświadczenie, że skoro chłopi za swe czyny (np. podczas Insurekcji Kościuszkowskiej z 1794 r.) nie zostali odpowiednio nagrodzeni, tak również to przeświadczenie rozciągnięto na wszystkie kręgi "upośledzone", czyli również robotników (jako byłych chłopów, szukających godnego zarobku w miastach. Najczęściej byli to analfabeci, niewykwalifikowani w żadnym zawodzie, stąd bardzo trudno było im znaleźć dobrą pracę, a jeśli już ją znajdowali to była to ciężka fizyczna praca za marne grosze). Jednak ruch komunistyczny (jak również socjalistyczny) był na polskich ziemiach zupełnie obcym, nie posiadającym żadnych wcześniejszych korzeni ani tradycji. Co prawda Bolesław Limanowski tworzył w latach 70-tych XIX wieku kółka samokształceniowe i niewielkie ugrupowania socjalistyczne, a w 1879 r. w Genewie został wydrukowany pierwszy polski program socjalistyczny w którym na pierwszym miejscu zwolennicy Limanowskiego postawili dążenie do jedności klasy robotniczej i poprawy jej bytu materialnego, natomiast zupełnie pominięto w nim kwestię odrodzenia państwa polskiego. Limanowski jednak - mimo że był socjalistą - to jednak nie przejawiał tendencji rewolucyjnych, jednak założona 1 września 1882 r. Polska Partia Socjalistyczna o nazwie "Proletariat" była już typowo marksistowską i jednocześnie czerpiącą wiele z socjalizmu rosyjskiego - partią rewolucji. W kierownictwie tej partii znaleźli się: stojący na jej czele Ludwik Waryński ps. Jan Buch (był on współautorem wyżej wspomnianego "programu brukselskiego", wydrukowanego 1 października 1879 r. w Genewie w piśmie "Równość" w gronie zwolenników Bolesława Limanowskiego, do którego należeli również: Stanisław Mendelson, Szymon Diksztajn, Kazimierz Dłuski i Maria Jankowa), następnie Edmund Płoski, Edmund Dulęba, Stanisław Kunicki ps. Grzegorz Rudy (od 1880 działał również w rosyjskiej "Narodnej Woli", wydawał pismo "Walka Klas" i należał do zdecydowanych wrogów odzyskania przez Polskę niepodległości, jednocześnie to właśnie on doprowadził do realnego podporządkowania się "Proletariatu" rewolucjonistom rosyjskim), Tadeusz Rechniewski, Aleksandra Jentys, Szymon Diksztajn ps. Jan Młot (współpracował z rosyjską organizacją rewolucyjną o nazwie "Czornyj Pieriedeł". Był też tłumaczem, który na język polski przetłumaczył wiele dzieł Marksa, Engelsa, jak również Darwina i Spencera), oraz Feliks Kon ps. (m.in.) Bolesławski, (członek powstałej potem PKP(b) - czyli Rosyjskiej Komunistycznej Partii (bolszewików). Jednak tak naprawdę Proletariatem rządził triumwirat: Waryński, Kunicki, Diksztajn.
Partia "Proletariat" postawiła sobie za swój główny cel walki rewolucyjnej - terror i stąd też wzorowano się na "Narodnej Woli" (która to terror doprowadziła wręcz do perfekcji, czerpiąc pełnymi garściami z prac Michajłowa i Szejgunowa ["Do młodego pokolenia" z 1861 r.], Zaiczniewskiego ["Młoda Rosja" 1862 r.], jak również z "Manifestu Komunistycznego" Marksa [1848 r.] oraz instrukcji Augusta Blanquiego z 1868 r. [ów Francuz był prawdziwym praktykiem terroryzmu i twierdził że: "obowiązkiem rewolucjonisty jest ciągła walka, walka aż do wytępienia tyranii"]). Oczywiście nie ma większego sensu prezentować tutaj akcji terrorystycznych "Ziemli i Woli" czy "Narodnej Woli" (być może zajmę się nimi w oddzielnym temacie). Radykalizm rewolucyjno-terrorystyczny partii "Proletariat", brał się również z determinizmu, który był doświadczeniem wszystkich tych rewolucjonistów, pragnących na własne oczy ujrzeć upadek starego i narodziny nowego świata (dzisiejsi marksiści - genderowcy, lgbt, feministki też pod tym względem niczym się nie różnią od tamtych, dziewiętnastowiecznych marksistów). Bowiem ich początki zawsze były takie same - najpierw młodzieńczy bunt, zrzeszanie się, organizowanie kółek samokształceniowych, dyskusji, wykładów, gromadzenie literatury, wreszcie wydawanie własnych pism lub zakładanie marksistowskich organizacji. Gdy władze zaczynały się interesować ich działalnością, często takie osoby był np. relegowane z uczelni lub nawet aresztowane, a to tylko jeszcze bardziej ich radykalizowało i umacniało w przekonaniu słusznie obranej drogi. Jednak gdy pokojowy ruch został przez władze rozbity, a jego członkowie aresztowani lub ratujący się ucieczką za granicę, wówczas pojawiały się pomysły radykalizacji działań, a ostatecznym zaś kierunkiem zawsze był (i jest) terror w bardzo różnych odmianach od demonstracji i rzucania bomb, po walkę partyzancką. I tacy właśnie - rewolucyjnie zdeterminowani i nastawieni na terror jako środek osiągnięcia swych politycznych i społecznych celów - byli członkowie władz Komitetu Robotniczego Socjalno Rewolucyjnej Partii "Proletariat", przy czym każdy z owych trzech głównych wodzów, miał nieco inny pomysł jak konsekwentnie doprowadzić do zmian i przeprowadzić rewolucję społeczną na ziemiach polskich.
Ludwik Waryński był dość niecierpliwy i dążył do jak najszybszego doprowadzenia do rewolucji i to nie tylko w skali krajowej, lecz międzynarodowej a nawet globalnej. Uważał bowiem że celem zwycięstwa ideologii Marksa i Engelsa, jest masowy, międzynarodowy ruch robotniczy, występujący zdecydowanie i konsekwentnie przeciwko wszelkim "ciemiężycielom" spod znaku arystokratów czy kapitalistów. Uważał też, że robotnicy powinni ręka w rękę iść z chłopami, a ich sojusz również powinien nabrać cech globalnych. Natomiast nie wierzył że garstka terrorystów jest w stanie cokolwiek zmienić, ani też doprowadzić do rewolucji światowej. "Proletariat" w jego mniemaniu był jedynie awangardą marksizmu na ziemiach polskich, ale nie wierzył że ów ruch jest sam w stanie cokolwiek wywalczyć, bez wsparcia innych organizacji robotniczych i chłopskich z całej Europy i Świata. Inną wizję rewolucji miał Stanisław Kunicki, który uważał że tylko poprzez radykalne akcje terrorystyczne można wymusić na władzy pożądane ustępstwa. Był również zwolennikiem ścisłej współpracy "Proletariatu" z rewolucyjnymi organizacjami w Rosji (która to współpraca bardzo szybko doprowadziła do zdominowania tego rodzącego się polskiego ruchu komunistycznego, przez komunistów rosyjskich). Trzecią koncepcję, reprezentował Szymon Diksztajn, który był raczej zwolennikiem anarchicznego syndykalizmu, uważając że droga do wyzwolenia robotników, wiedzie nie przez działania polityczne czy terror, a poprzez walkę ekonomiczną (Diksztajn zresztą, nieszczęśliwie zakochany w Marii Jankowskiej, która wybrała Stanisława Mendelsona i wyszła za niego za mąż - popełnił samobójstwo w 1884 r. w wielu zaledwie 26 lat). Można też jeszcze wymienić Feliksa Kona, ale on akurat początkowo nie należał do ścisłego kierownictwa "Proletariatu" (dopiero w ostatnich miesiącach istnienia tej partii) i potem nieco się miotał, wstępując na przykład do Polskiej Partii Socjalistycznej - której chciał nadać typowo internacjonalistyczny i proletariacki kierunek, jednocześnie zdecydowanie zwalczał "frakcję" Józefa Piłsudskiego, który niepodległość uważał za cel najważniejszy (wręcz kluczowy, wszystko inne nie miało dla Piłsudskiego takiego znaczenia, zresztą po latach się przyznał że kilkakrotnie w życiu starał się przeczytać "Kapitał" Marksa i nigdy mu się to nie udało, bowiem nie był w stanie w ogóle tego pojąć, natomiast Trylogię Sienkiewicza nosił przy sobie zawsze i często do niej wracał) chciał też PPS ukierunkować właśnie na walkę zbrojną z rosyjskim zaborcą (to właśnie w filmie "Piłsudski", przyszły komendant Legionów i Marszałek Polski - który w 1920 r. skopał bolszewickie tyłki, ratując tym samym Europę przed najazdem, przy którym atak średniowiecznych Mongołów czy okupacja niemieckich nazistów, była radosnym wspomnieniem - mówi do Feliksa Kona, który też wówczas należał do PPS-u: "Bydle!" 0:35. Zresztą podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 r. Feliks Kon był już po stronie bolszewików).
Partia "Proletariat" istniała realnie zaledwie rok (od 1 września 1882 r. do 28 września 1883 r. gdy przez rosyjskie władze został aresztowany Ludwik Waryński i dwoje jego współpracowników). Przez ten czas doszło do dwóch zjazdów partii (styczeń i marzec 1883 r.), na których przyjęto i uzgodniono oficjalną nazwę, oraz skład kierownictwa. Co prawda po aresztowaniu Waryńskiego partia działała nadal, ale jednak organizacyjnie została w dużej mierze sparaliżowana. Do kolejnych aresztowań doszło w styczniu 1884 r. W lipcu 1884 r. aresztowany został Stanisław Kunicki i wówczas kierownictwo partii (po samobójczej śmierci Diksztajna i aresztowaniu dwóch głównych przywódców "Proletariatu"), przeszło w ręce Marii Bohuszewiczówny i kilku jej współpracowników. W takim składzie partia przetrwała do września 1885 r. i kolejnej fali aresztowań. Carska policja polityczna - Ochrana (przy współpracy z rosyjską Żandarmerią), doskonale rozpracowała "Proletariat", potem następował proces sądowy i kara śmierci (choć wielu szeregowych członków partii zostało zesłanych na Syberię lub też otrzymali wyrok ciężkiego więzienia). Kilku głównych "Proletariatczyków" zostało rozstrzelanych na stokach warszawskiej Cytadeli, natomiast sam Ludwik Waryński zginął w "kamiennym worku" w Szlisselburgu - 2 marca 1889 r. w wieku 32 lat. Pomimo że wyznawał złudną wiarę, biorąc za sprawiedliwość dziejową coś, co było jedynie zarzewiem nędzy, przemocy i zbrodni (czyli marksizm) uważam że mimo wszystko należy mu się łaskawe wspomnienie. Zginął bowiem jako ofiara carskiego despotyzmu, gdy naród polski po 25 latach od zakończenia Powstania Styczniowego, zapomniał już o tym jakim barbarzyństwem jest carskie samodzierżawie. Można by też w przypadku Waryńskiego przytoczyć słowa z "Róży" Stefana Żeromskiego: "On nie nasz, dusza jego własną idzie drogą, to wydeptaną polską szosą, to szerokim sybirskim gościńcem, pozostanie do końca sam". Partia "Proletariat" przestała funkcjonować po aresztowaniach z września 1885 r. Ostatnie kierownictwo przetrwało jeszcze w ukryciu do lipca 1886 r. po czym partia ta ostatecznie przestała istnieć.
"Proletariat" jest jednak wart nie tylko przytoczenia ale i wspomnienia przede wszystkim dlatego, że późniejsi polscy komuniści całkowicie zapomnieli o nim i poświęceniu jego członków na stokach Cytadeli lub w twierdzy w Szlisselburgu. Miało to oczywiście swój cel, jako że członkowie Polskiej Partii Komunistycznej byli całkowicie zależni od Moskwy i od tamtejszej partii bolszewickiej. Natomiast partia ta powstała dopiero w... 1898 r., piętnaście lat po "Proletariacie". Skoro jednak to leninowska WKP(b) była awangardą proletariatu i wszechświatowej rewolucji, przeto nie mogła powstać żadna inna, tym bardziej nierosyjska partia komunistyczna, a już na pewno nie w Polsce (traktowanej przez bolszewików wciąż jako część Rosji). Dlatego o ile w przedwojennej Polsce o ofiarach "Proletariatu" (szczególnie o wyroku śmierci na czterech "Proletariatczykach" wykonanego przez władze rosyjskie na stokach warszawskiej Cytadeli 28 stycznia 1886 r., gwoli ścisłości warto ich wymienić, byli to: Piotr Bardowski, Stanisław Kunicki, Michał Ossowski i Jan Pietrusiński) pamiętali członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej, o tyle szeregowi członkowie Komunistycznej Partii Polski zupełnie nie wiedzieli że coś takiego kiedyś w ogóle miało miejsce. Rewolucja przecież miała przyjść ze Wschodu, nie mogła więc wcześniej istnieć żadna polska partia rewolucyjna. A jednak "Proletariat" był pierwszy, bowiem pierwsza marksistowska rosyjska partia polityczna: "Oswobożdienije Truda" powstała dopiero w 1893 r. (należy bowiem pamiętać że zarówno "Ziemla i Wola", jak i "Narodna Wola" to nie były partie marksistowskie a raczej anarcho-syndykalistyczne). Tak oto zakończyła się historia "Proletariatu", lecz wkrótce po likwidacji tej partii, została założona druga polska partia marksistowska, która powstała w środowisku akademickim i przeszła do historii pod nazwą Polska Socjalno-Rewolucyjna Partia "Proletariat", zwana też w skrócie "II Proletariatem".
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz