OD CZASÓW STAROŻYTNYCH
PO NAM WSPÓŁCZESNE
ANTYCZNA GRECJA, MACEDONIA
i EPOKA HELLENISTYCZNA
(ok. 800 r. p.n.e. - ok. 146 r. p.n.e.)
Cz. I
KULT WIELKICH BOGIŃ
Cz. I
SEKS NAPRAWDĘ BOSKI
CZYLI EROTYKA WTAJEMNICZONYCH
"JEŻELI SĄ PIĘKNE, CZEMU SĄ TAJEMNE"
FILON z ALEKSANDRII
(O GRECKICH MISTERIACH)
Kult wielkich bogiń to jedna z naczelnych części składowych greckiej religijności, która była niepodważalna nawet dla tak swobodnie podchodzących do wszelkich bóstw i wierzeń - greckich filozofów (notabene większość, lub nawet wszyscy filozofowie wierzyli w bogów, tylko inaczej określali akcenty zjawisk nadprzyrodzonych, z czego potem mogły wychodzić pewne nieporozumienia jak choćby w przypadku Sokratesa - którego postawiono przed sądem i oskarżono o bezbożność i "psucie" młodzieży, a następnie skazano na śmierć poprzez wypicie cykuty - w 399 r. p.n.e. Choć on sam nigdy nie podważał istnienia bogów i nigdy nie przeczył ich wpływowi na lud, zresztą w swej mowie obronnej, przytoczonej przez jego ucznia Platona, miał rzec następująco: "Wierzę w mojego ducha opiekuńczego, tym bardziej więc wierzyć muszę w Bogów, którzy są wielkimi duchami wszechświata", zaś po usłyszeniu wyroku skazującego go na karę śmierci, dodał: "Bardziej wierzę w Boga, aniżeli którykolwiek z oskarżycieli moich. Czas już, abyśmy się rozstali, dla mnie - czas umrzeć, dla was - żyć. Komu z nas lepszy los przypadł w udziale? Nikomu to nieznane, jedynie Bogu"). Jedną z takich bogiń, była boska Demeter i jej córka Kora - obie symbolizowały zarówno życie jak i śmierć, czyli konieczność ludzkich losów (niektórzy filozofowie uważali że cały ten świat nie został stworzony przez Boga prawdziwego, który trzyma się z dala i nie ingeruje w ludzkie losy. Natomiast wszechświat stworzony został przez bogów pośrednich, którzy wpływają na ludzkie życie. Człowiek jest w stanie połączyć się z Bogiem prawdziwym poprzez modlitwę, dobrą myśl lub medytację, natomiast cała ta konieczność, która zmusza nas do życia na tym świecie, jest również wypadkową naszych działań i zachowań, dlatego radzono aby traktować ten świat jakbyśmy byli tu tylko kimś obcym - przyjezdnym).
Już w VII wieku p.n.e. powstał sławny "Hymn do Demeter" (ostał się do naszych czasów), który opowiada o porwaniu córki bogini - Kory, bawiącej się w otoczeniu Oceanid na "Nysejskiej równinie" - przez boga podziemnego świat zmarłych Hadesa (w czasach Homera i prawdopodobnie również wcześniej, wierzono że kraina Hadesa mieści się daleko na Zachodzie i można do niej dopłynąć, jeśli tylko będzie się długo i intensywnie podążać w tym kierunku. Dopiero od około VII wieku p.n.e. zaczęto utożsamiać świat zmarłych jako świat podziemny, niedostępny żyjącym).
Zapłakana Demeter szukała córki w towarzystwie bogini ciemności - Hekate, a gdy dowiedziała się od boga słońca - Heliosa, iż Kora porwana została przez Hadesa za przyzwoleniem Zeusa, straciła wszelką nadzieję i pogrążyła się w smutku, a wraz z nią w smutku pogrążyła się cała przyroda, która zaczęła więdnąć i obumierać. Gdy ludziom zagroził głód, zaniepokojony tym Zeus starał się darami i obietnicami obłaskawić Demeter i skłonić ją do powrotu na Olimp. Ostatecznie polecił Hermesowi wyprowadzić Korę z Krainy Cieni i przywieźć ją do matki. Hades jednak - nie chcąc stracić świeżo poślubionej małżonki - uciekł się do podstępu, dając Korze do zjedzenia pestki granatu, co spowodowało że musiała ona powracać do męża na 1/3 część roku, lecz pozostały czas mogła jednak spędzać z matką. Uradowana tą myślą Demeter, ponownie ożywiła przyrodę, udała się też do Eleusis (gdzie już wcześniej przybyła, przyjmując postać staruszki i opiekowała się Demofonem - synem króla Keleosa, starając się zapewnić mu nieśmiertelność poprzez karmienie ambrozją i nocne zanurzanie go w ogniu) gdzie nakazała wznieść sobie świątynię i pouczyła kapłanów jak mają odprawiać jej kulty. O tym właśnie mówi ów "Hymn do Demeter". Wspomniałem o tym, ponieważ to właśnie Misteria Eleuzyńskie będą pierwszym z kultów wtajemniczenia, dzięki którym adepci mogli sobie zapewnić Raj po śmierci (wbrew pozorom zbawienie w greckiej religii nie było bowiem oczywiste dla wszystkich, gdyż jedynie wyjątkowo cnotliwe i dobre dusze, mogły trafić po śmierci na Pola Elizejskie - miejsce wiecznej szczęśliwości i radości, gdzie świeciło piękne słońce, a całe miejsce skąpane było w przepięknych kwiatach, drzewach rodzących wspaniałe owoce i krystalicznie czystych rzekach. Niestety, większość ludzi nie wiodła życia cnotliwego, a raczej zwykłe, normalne istnienie, w którym było wiele niegodziwości ale również i przyjaźni a niekiedy nawet szczodrobliwości. Takie dusze trafiały więc do miejsca, zwanego Łąkami Asfodeli, a było to szare, piaszczyste i monotonne miejsce, gdzie dusze co prawda nie cierpiały, ale też nie zaznawały żadnych przyjemności i takim duszom niezbędna była modlitwa żywych [co ciekawe tę koncepcję z Hellenizmu przejęło potem Chrześcijaństwo]. Dusze "niereformowalne" - czyli przeklęte przez bogów - czekał los najgorszy, gdyż za swe zbrodnie i niegodziwości mieli cierpieć wieczne męki w Tartarze [w orfizmie potępione dusze cierpiały kary jedynie do czasu spłacenia wszystkich swych długów popełnionych za życia i nie były skazane na wieczyste męki]. Najlepiej oczywiście było znaleźć się w pobliżu Erebu - czyli miejsca pobytu Hadesa i Kory [zwanej też Persefoną], ale tam trafić mogli jedynie specjalni wybrańcy, którzy przeszli przez stopnie wtajemniczenia w misteriach, a ich miejscem pobytu były zarówno Pola Elizejskie jak i Wyspy Błogosławionych - które były znacznie radośniejszą krainą, lecz trafić na nią można było tylko wówczas, gdy trzykrotnie wiedli życie sprawiedliwych. A prawo prośby o kolejne wcielenie przysługiwało jedynie wtajemniczonym w misteria, stąd zapewne już wiadomo jak elitarne grono będziemy teraz omawiać).
MISTERIA w ELEUSIS
Cz. I
KURTYZANA FRYNE NA MISTERIACH W ELEUSIS
Kult Demeter i Kory w Eleusis był tak naprawdę kultem obcym, niegreckiego pochodzenia. Do tego attyckiego miasta został on sprowadzony bowiem aż z Egiptu i był jedynie greckim odpowiednikiem egipskiego kultu bogini Izydy. Sam fakt że elitarne misteria były również domeną Egipcjan jest tutaj niepodważalny (np. rytuał Boskiego Kultu czy też rytuał Deifikacji - pisałem już o nich w innych tematach). Ta egipska bogini (podobnie jak Demeter) również straciła bliską osobę - swego męża Ozyrysa, którego zamordował jego zazdrosny brat - Set, a następnie pociął jego ciało na drobne kawałki i zamknął je w specjalnie przygotowanej skrzyni, którą wrzucił do Nilu. Zrozpaczona Izyda szukała swego męża przez długi czas, aż w końcu dotarła do Byblos, gdzie skrzynia z ciałem Ozyrysa wypłynęła na brzeg, a przy niej urosło potężne drzewo. Izyda zebrała wszystkie części ciała swego męża i wraz z Anubisem (synem Seta), złożyła je w całość. Nie mogła odnaleźć tylko penisa Ozyrysa, gdyż Set cisnął go bezpośrednio w toń Nilu, a potem zjadła go ryba (dlatego też Egipcjanie nie mogli spożywać pewnych gatunków ryb, gdyż przez konsumpcję penisa boga, były one teraz... święte 😄), przez co ożywiony Ozyrys pozostał eunuchem i stał się władcą podziemnego świata zmarłych, a Izyda z synem Horusem osiadła w Achbit w VI nomie egipskiej Delty (symbolem tego nomu była krowa) - gdzie mieściła się potem jej najważniejsza świątynia. Natomiast główne miejsce kultu Ozyrysa mieściło się w Busiris w IX nomie Delty (symbolem nomu był mężczyzna z laską i biczem). To właśnie tam w czwartym miesiącu pory wylewów Nilu (październik), odbywało się trwające przez 18 dni święto, połączone z misteriami ku czci tego boga. Izyda była nie tylko "opiekuńczą przewodniczką, panią dróg morskich i rzecznych, tą, która nauczyła pisma, myślenia i rozsądku, tą, która sprawia, że Nil zalewa całą krainę, przywódczynią muz, wielooką piękną boginią", ale również patronką rzemiosł wszelakich, opiekunką matek i patronką rodzicielstwa, a także "pięknością niewieścią" i sprawczynią rozkoszy. Dlatego też oprócz naturalnej pozy w jakiej często była przedstawiana (jako karmiąca małego Horusa bogini-matka. Potem ten właśnie motyw został przyjęty w Chrześcijaństwie i tak prezentowano Marię Dziewicę, jako matkę trzymającą na rękach małego Jezusa), pokazywano ją także w dość odważnych odsłonach, np. jako damy podnoszącej suknię do góry i ukazującej nagie łono, czy też jako kobietę z obnażonymi piersiami. Dużą część tych atrybutów Izydy, przejęła potem grecka Demeter z Eleusis.
Według greckich mitów, bogini Demeter była bardzo podobna do Izydy z Achbit również pod względem charakteru. Izyda potrafiła być mściwa i okrutna, Demeter zaś po utracie córki, gdy została piastunką małego Demofona na dworze króla Keleosa w Eleusis, miast własnym mlekiem, karmiła go ambrozją aby uczynić z niego boga (a tylko boginie mogły przemienić zwykłego śmiertelnika w nieśmiertelne bóstwo), a nocą przypiekała go w ogniu (aby go zahartować). Jednak podpatrzona pewnej nocy przez żonę króla Keleosa i matkę Demofona - Metanirę, która zapłakała na widok swego syna w płomieniach, przez co czar ambrozji prysł i dziecko naprawdę spłonęło w ogniu - wówczas bogini ukazała się w swej prawdziwej postaci i wyśmiewając ludzką głupotę, przykazała jednocześnie aby wystawić jej w tym mieście świątynię i wyznaczyła na swych kapłanów czterech mężczyzn: Triptolemosa, Eumolposa, Dioklesa i Keleosa. Ostatecznie jednak kapłanami zostali jedynie przedstawiciele rodu Eumolpidów (którzy twierdzili że wywodzą się od owego mitycznego Eumolposa). Nim jednak przejdę do samych kultów misteryjnych i do związanej z nią erotycznej ekstazy, warto słów kilka powiedzieć o świętym mieście Eleusis i tym jak ono wyglądało w V i IV wieku p.n.e. Otóż droga z Aten do Eleusis zwana była "Świętą" i wiodła z Dipylonu (to bodajże największa brama miejska Aten, a sama jej nazwa wskazuje iż była podwójna) przez wąwóz Dafne, górę Egialeos (obok której po lewej stronie stała świątynia Apollina, zaś nieco dalej po prawej - świątynia Afrodyty), następnie droga wiodła przez miasto Trię - leżące na Równinie Triazyjskiej, na której końcu - za rzeką Kefizos - w uroczej zatoce, skąd widać było wyspę Salaminę, leżało Eleusis. Miasto było podzielone na dwa okręgi, pierwszy zajęty przez mieszkańców (na jego temat nie przetrwało zbyt wiele informacji, jako że Grecy nie przywiązywali zbyt dużej wagi do domostw i budynków budowanych dla obywateli i władz, skupiając się głównie na świątyniach bogów. Stąd do naszych czasów przetrwały ruiny okręgu kultowego na ateńskim Akropolu, natomiast nie przetrwał żaden ślad greckiego domu mieszkalnego, czy też budynku zajmowanego przez ówczesne władze polityczne. Warto jedynie dodać, że w Eleusis schronili się w 403 r. p.n.e. wypędzeni z Aten przez Trazybulosa - który po klęsce w Wojnie Peloponeskiej ze Spartą, reaktywował demokrację - ateńscy oligarchowie, potem wymordowani po zajęciu Eleusis w 401 r. p.n.e.).
Drugim zaś było otoczone wewnętrznym murem owe centrum kultowe bogini Demeter, do którego wejście wiodło przez propylon (przedsionek), przy którym stała świątynia Artemidy. Wszedłszy do środka, napotykamy drugi, mniejszy propylon wiodący do perybolu wewnętrznego okolonego murem. Stamtąd wiodła już bezpośrednia droga do Wielkiej Świątyni Demeter, przed którą stały dwie kolumny z bogato zdobionymi postaciami gryfów na swych wierzchołkach. Dochodząc do schodów (które podchodziły na skalisty taras po stronie zachodniej) wchodzimy do Świątyni przez drzwi i napotykamy tam wąską i ciasną przestrzeń, a idąc dalej, widzimy po prawej i lewej stronie dwie mniejsze komnaty (w kształcie nisz) gdzie ustawiono posągi bóstw (nie wiadomo jednak jakich, gdyż nie przetrwały one do naszych czasów), kierując się cały czas prosto, wchodzimy do wielkiej sali misteryjnej wzniesionej przez niejakiego Iktynusa w czasach Peryklesa (po zburzeniu starej świątyni przez Persów w 480 r. p.n.e. czyli kwadratowej sali z sufitem wspartym na pięciu kolumnadach, odbudowano ją w starym stylu po klęsce i wycofaniu się Persów w 479 r. p.n.e., jednak nie spodobała się ona Peryklesowi, który zamówił plany nowej świątyni autorstwa właśnie Iktynusa). Zburzono wówczas stary mur, okalający Świątynię od strony wschodniej, oraz stary budynek filarowy też od strony wschodniej (tylna część Świątyni). Około 311 r. p.n.e. niejaki Filon wzniósł przy Świątyni portyk zewnętrzny o długości 55,91 m. i szerokości 11,50 m. który wspierał się na czternastu kolumnach doryckich, a stąd prowadziło dwoje drzwi do gmachu telesterionu (czyli głównego miejsca poświęcenia), spoczywającego na sześciu kolumnach, do którego były dwa wejścia: od północnego-wschodu i południowego-zachodu. Telesterion istniał już zarówno przed inwazją Persów, jak i w czasach Peryklesa, tylko wtedy była tam jedna para drzwi i nie było portyku okalający drogę procesyjną. W telesterionie było osiem rzędów stopni, przeznaczonych do stania dla wtajemniczonych w misteria i tutaj odbywały się główne obrzędy kultowe ku czci bogini Demeter i jej córki Kory-Persefony.
Uroczystości kultowe były niezwykle bogate i przyciągające wzrok (oficjalnie czyniono tak, aby przekonać nowo wstępującego do lepszego życia i poznania prawd boskich). Mit o Persefonie wstępującej do Hadesu (do piekła) i jej stamtąd wyprowadzenie na polecenie Zeusa - był symbolicznym przykładem upadku ludzkiej duszy (poprzez grzech) oraz jej ponownego odrodzenia, jako istoty wtajemniczonej w starożytne, boskie rytuały, a przez to zapewniającej sobie po śmierci miejsce w Elizjum (czyli na Polach Elizejskich). Taki człowiek zyskiwał pewność, że - jeśli tylko nie popełni wyjątkowo odrażającej zbrodni, która w oczach bogów uznana będzie za niewybaczalną - wówczas nie musi już obawiać się śmierci, gdyż ma pewność że trafi do pięknego świata i będzie tam obcował w otoczeniu samego Hadesa i Persefony (do tych misteriów mogli oczywiście przystępować zarówno mężczyźni jak i kobiety). Pindar pisał w "Trenach": "Szczęśliwy, kto widział przed zejściem w podziemia - zna on koniec życia! Zna też jego początek dany przez Zeusa", a Sofokles dodawał: "Po trzykroć szczęśliwi ci śmiertelni, którzy udadzą się do Hadesu po kontemplacji tych misteriów. Tylko ci będą żywi. Dla innych wszystko jest cierpieniem". Grecy uważali misteria eleuzyńskie za kult tak prastary, że nie pamiętano kiedy dokładnie został zapoczątkowany (stąd właśnie wziął się mit o bogini Demeter i porwaniu Persefony, czyli czasach gdy "bogowie żyli wśród ludzi"). Biorąc jednak po uwagę wykopaliska archeologiczne prowadzone w Eleusis, można przyjąć że misteria te miały swój początek już w XV wieku p.n.e., gdyż właśnie z tego okresu pochodzi pierwsza komora świątynna z filarami podtrzymującymi dach (na kształt egipski, stąd bezpośrednie korelacje z misteriami egipskimi). Jak już wspomniałem, filozofowie - którzy często kpili sobie z bajek o bogach z Olimpu, nie odważyli się w jakikolwiek sposób krytykować lub umniejszać znaczenia kultów misteryjnych (nie tylko tych z Eleusis). Zresztą większość z nich, to byli ludzie głęboko wierzący w bogów, jedynie inaczej ich sobie tłumaczyli - częściej jako potężne istoty opiekuńcze, niż żywych bogów zasiedlających Olimp i będących odwzorowaniem ludzkich namiętności, żądz i obaw. Zresztą w starożytności krytyka bogów, wychodząca z ust niektórych filozofów, nigdy nie spotkała się z reakcją kapłanów tej czy innej świątyni, a jeśli już wytaczany był im proces o "bezbożność" to oskarżycielami nie byli kapłani, lecz... politycy lub ludzie prywatni, oburzeni takim właśnie stanowiskiem, który w ich przekonaniu równy był podważeniu całej dotychczasowej religii i tradycji. Świątynie trzymały się od oskarżeń z daleka, a nawet często świadczyły na korzyść oskarżonych - jak na przykład Świątynia Apollina w Delfach, do której zwrócono się z pytaniem czy Sokrates znieważył bogów swymi czynami i słowami, odpowiedź przyszła następującej streści: "Nie ma człowieka wolniejszego, sprawiedliwszego i rozważniejszego".
Kara śmierci jednak została podtrzymana, jako że sędziowie z Areopagu uznali za niedopuszczalne podważanie działalności sofistów, którzy zarabiali pieniądze na wmawianiu Ateńczykom iż znają odpowiedzi na wszelkie boskie tajemnice i twierdzili że tak naprawdę nie istnieje ani prawda ani fałsz - a prawdą jest tylko to, co da się przekonująco wyjaśnić swobodną mową i można udowodnić zarówno nieprawdę w prawdzie, jak i prawdę w nieprawdzie. Sokrates podejmował z nimi dysputy i tak dopytywał, tak drążył temat, iż w końcu wychodziło że nie tylko nie mają oni żadnej "boskiej wiedzy", ale nawet sami nie wiedzą dokładnie o czym mówią, po czym na końcu - gdy wyszło już że zdecydowanie zaczęli podważać to, co wcześniej twierdzili na początku - dziękował im za rozmowę i za to że raz jeszcze utwierdzili go w przekonaniu że nic nie wie. Zresztą Sokrates wielokrotnie powtarzał słowa: "Wiem że nic nie wiem" które miały być symbolem ludzkiego istnienia oraz niemożności pojęcia całej bożej wiedzy i mądrości. To jednak bardzo oburzało owych "mędrców" którzy gotowi byli wiele uczynić, aby uwolnić się od Sokratesa, czyli tego, który psuł im interesy (ludzie bowiem zawsze szukają jasnych i prostych odpowiedzi na zadane pytania i garną się do tych, którzy deklarują że takie właśnie odpowiedzi znają. Z drugiej strony ludzie są też w stanie bardzo wiele wybaczyć - nawet starożytni mogli wybaczyć ateizm, pod warunkiem wszakże aby nie był on zbyt nachalny - nigdy jednak nie wybaczą upokorzenia i wykazania fałszu własnych przekonań, nawet jeśli sami już w nie nie wierzą). Platon pozostawił potomnym słowa swego mistrza, zapisane w "Apologii Sokratesa", w której ów filozof miał rzec po skazaniu go na śmierć przez radę Areopagu: "Te właśnie poszukiwania moje bezowocne ludzi mądrych pomiędzy Ateńczykami wywołały przeciwko mnie tyle nieprzyjaźni niebezpiecznych, stąd wszystkie oszczerstwa, szerzone na mój rachunek, bowiem wszyscy ci, którzy słuchają mnie, sądzą, że wiem sam to wszystko, na mocy czego zdzieram maskę z ciemnoty innych (...) Intryganci czynni i liczni, mówiąc o mnie podług planu z góry ukartowanego, z darem wymowy zdolnym porwać słuchaczy, od dawna już dziurawią wam uszy najpodstępniejszymi, najbardziej wiarołomnymi pogłoskami i przeprowadzają bez wytchnienia swój system szkalowania". Sokrates, który zawsze z szacunkiem mówił o misteriach eleuzyńskich, sam nigdy nie był jednym z wtajemniczonych, gdyż odmówił uczestnictwa w owych misteriach.
Jak zatem wyglądały misteria eleuzyńskie i czy cechowała je erotyczna rozwiązłość?
O tym wszystkim (i o wielu innych rzeczach) opowiem w kolejnej części
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz