HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II
SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO
Cz. X
MATKA
SERAJ POD RZĄDAMI AYSE HAFSY
(1520-1534)
Cz. IX
Po nieudanym (a w mniemaniu sułtana Sulejmana wręcz obraźliwym) poselstwie arcyksięcia Austrii i króla Czech oraz Węgier - Ferdynanda I Habsburga, wysłanym do Konstantynopola w październiku 1530 r., na którego czele stał szambelan Chorwacji - Nikola Jurisić, Turcy ponownie wypowiedzieli Habsburgom wojnę (a konkretnie Ferdynandowi, jako "namiestnikowi króla Hiszpanii w Niemczech") i 25 kwietnia 1532 r. sułan na czele swej ponad 200 tysięcznej armii (po drodze mieli jeszcze dołączyć Tatarzy pod Sahibem Girejem i inne oddziały z sandżaków Rumelii, łącznie jeszcze jakieś 50 000) opuścił Konstantynopol. A tymczasem w styczniu 1532 r. cesarz rzymski i król Hiszpanii - Karol V przybył do Niemiec, aby załagodzić tam spór wyznaniowy, potęgujący się w Rzeszy od chwili wystąpienia Marcina Lutra w październiku 1517 r. i ogłoszenia jego 95 tez (notabene nie jest prawdą że Luter własnoręcznie przybił sporządzony dokument na drzwiach kościoła w Wittenberdze. Taki dokument był pismem kanonicznym więc z samego faktu umieszczano go - przy pomocy urzędnika magistratu - na drzwiach kościoła w celu zapoznania się z nim tych obywateli, którzy potrafili czytać i pisać. Nie był to więc - przynajmniej na początku - żaden rewolucyjny i antykatolicki ruch, a stał się nim dopiero w chwili, gdy z biegiem lat poglądy Lutra zaczęły ewoluować). Nim jeszcze cesarz Karol przybył do Niemiec, spędzał miło czas w Brukseli, gdzie oddawał się polowaniom i wyścigom konnym w okolicznych lasach (wiemy o tym z listu, jaki wysłał do swej siostry Marii). Gdy zaś wjechał w granice Niemiec (należy bowiem pamiętać, że wówczas całe Niderlandy wraz z Brukselą, Amsterdamem i Bredą wchodziły w skład Rzeszy Niemieckiej, zwanej Cesarstwem Rzymskim), przydarzyła mu się przykra niespodzianka, gdy na oblodzonych i pokrytych sporą warstwą śniegu drogach - spadł z konia i doznał kontuzji nogi (potem ta noga nie chciała się goić, a to głównie ze względu na nieprzestrzeganie przez cesarza zaleceń doktora Escoriazo, który w liście do małżonki Karola V - cesarzowej Izabeli Portugalskiej pisał wprost: "Jego Cesarska Mość poczuł swędzenie w nodze i mocno ją podrapał, rano zaś (...) my, lekarze (...) stwierdziliśmy, że jest zaczerwieniona, a w miejscach, które rozdrapał, pojawiły się bąble"). Przez większość pobytu w Niemczech cesarz Karol był niedysponowany (dodatkowo nabawił się różyczki, a poza tym noga tak go bolała, że zaczął rozmyślać nad amputacją i wstawieniem... sztucznej).
Co ciekawe, w listach pisanych do swej siostry - Marii Habsburg (wdowy po królu Węgier - Ludwiku II Jagiellonie, który zginął w bitwie z Turkami pod Mohaczem w sierpniu 1526 r.), mianowanej teraz namiestnikiem Niderlandów - Karol V wspominał plotki, jakie pojawiły się na temat Anny Boleyn, która ponoć Henrykowi VIII miała podać "jakieś zioła czy napoje miłosne" i prosił Marię by dyskretnie sprawdziła tę wiadomość, jednocześnie zastanawiając się, czy podobny napar pomógłby mu na bolącą nogę. Poza tym, w listach do Marii (którą Karol chyba najbardziej kochał ze wszystkich sióstr, i która była jego towarzyszem zabaw w dzieciństwie) pojawia się ton opiekuńczości starszego brata. Gdy więc na wiosnę 1532 r. straszliwa powódź zalewa Flandrię, Zelandię i Holandię, cesarz radzi siostrze aby opuściła Hagę i przeniosła się do Gandawy lub Brugii. Jednocześnie potrzebuje pieniędzy na wojnę z Turkami, dlatego też nakłada nowe podatki, które brutalnie egzekwuje (gdy więc w Brukseli wybucha bunt przeciw nowym obciążeniom, Karol każe Marii brutalnie go spacyfikować, co ta czyni). Poza tym myśli cesarza w tym czasie przesłania jeszcze jedno wydarzenie, które dla niego jest równie ważne, co wojna z Sulejmanem i zaprowadzenie zgody religijnej (na sejmie zwołanym do Ratyzbony) w Rzeszy. Tą sprawą, która przesłania myśli Karola, jest... ślub siostrzeńca jego poety i dworzanina - Garcilaso de la Vegi z Izabelą de la Cueva. Ślub dokonany bez jego pozwolenia, na który przybył Garcilaso, wywołuje w Karolu taki gniew, iż nakazuje on go uwięzić na jednej z wysp na Dunaju w pobliżu Regensburga, gdzie ten spędza kilka miesięcy (tam też powstały jego słynne "żałosne wersety"). Na sejmie Rzeszy w Ratyzbonie, cesarz Karol - świadomy wielkiego niebezpieczeństwa nadciągającego ze strony Porty Osmańskiej - zawiesza, wydany w Augsburgu w 1530 r., swój edykt przeciw heretykom i do czasu zwołania powszechnego soboru Kościoła, pragnie oficjalnie stać się władcą zarówno dla katolików, jak i protestantów. Potrzebuje pieniędzy, a te mogą mu dać również i protestanci w Rzeszy, dlatego też roztropnie jest nie zrażać ich do siebie. Tak też Karol V czyni w Ratyzbonie, przygotowując się do odparcia ataku "pogan" (jak wówczas nazywano muzułmanów, a ci, co ciekawe o chrześcijanach mówili "giaury" - "...Patrzcie o giaury, jam siny, blady, zgadnijcie, czyim ja posłem? Jam was oszukał, wracam z Grenady, ja wam zarazę przyniosłem" - fragment jednego z ostatnich wersów z poematu Adama Mickiewicza "Konrad Wallenrod", ballady "Alpuhara", którego uczyłem się w szkole i który do dziś w całości umiem na pamięć).
CESARZ KAROL V I OBRONA WIEDNIA PRZED TURKAMI - 1532 r.
Uzyskane środki, pozwalają Karolowi na zebranie 34 000 żołnierzy (w tym 5 tys. jazdy), jego brat - Ferdynand I zmobilizował 30 000 w Austrii i Czechach (plus kilka tysięcy lekkiej piechoty węgierskiej). Napływają też ochotnicy z Hiszpanii, Włoch, Niderlandów i Polski, co pozwala wystawić kolejne 50 tys. żołnierzy (w tym 20 000 jazdy głównie z Polski), poselstwa z prośbą o pomoc wysłane do Francji, Anglii i Portugalii nie przynoszą efektu, gdyż państwa te są wrogie Hiszpanii i imperialnej polityce rodu Habsburgów. Rzeczpospolita co prawda pozostaje neutralna w zmaganiach habsbursko-osmańskich o Węgry (tym samym na własne życzenie przegrywając sprawę węgierską i swą rolę w naddunajskiej dominacji), lecz królowa Bona Sforza jest zdecydowanie przeciwna udzielaniu pomocy Habsburgom - wrogom swego rodu. Mimo to wśród członków rady królewskiej (w skład której wchodzili wówczas m.in.: wielki kanclerz koronny Krzysztof Szydłowiecki, hetman wielki koronny - Jan Amor Tarnowski, który latem 1531 r. w bitwie pod Obertynem zniósł trzykrotnie liczniejsze wojska hospodara mołdawskiego Piotra Raresza, tracąc w bitwie zaledwie 256 żołnierzy, przy prawie 8000 poległych nieprzyjaciołach i 1000 wziętym w niewolę. Należy jednak dodać, że w samej bitwie zginęło nie więcej niż ok. 2500 Mołdawian, reszta potopiła się w okolicznych bagnach podczas ucieczki, a było ich tylu, iż można było suchą stopą przejść bagnami po trupach na drugi brzeg. Zwycięstwo pod Obertynem - w którym nieprzyjaciel utracił całą artylerię, wszystkie sztandary i większą część żołnierzy, a sam Raresz został aż dwukrotnie ranny - było potem jednym z powodów, dla których Sulejman postanowił zawrzeć "wieczysty pokój" z Rzeczpospolitą, a sam hetman Tarnowski - pomimo swego niezwykle cholerycznego usposobienia - stał się tak popularny w Europie, iż cesarz Karol pragnął jego właśnie zrobić wodzem swej armii w wojnie z Turkami. Tarnowski, wcześniej zwolennik Bony, około tego właśnie roku zaczął powoli przechodzić do opozycji wobec królowej. Innym członkiem rady królewskiej był podkanclerzy Piotr Tomicki, marszałek wielki koronny - Piotr Kmita, hetman wielki litewski - Jerzy Radziwiłł - ojciec przyszłej królowej Barbary, wybranki Zygmunta Augusta, prymas Polski, arcybiskup - Jan Latajski, a także biskupi Międzyleski i Krzycki oraz kilku innych), panowało przekonanie, że nieudzielenie żadnej pomocy Austrii i południowym księstwom niemieckim, w przypadku zwycięstwa osmańskiego, naraziłoby Rzeczpospolitą na ataki Turków, Tatarów, Wołochów i Mołdawian, dlatego też w interesie Korony Polskiej (i tak też rozumował król Zygmunt I) leży nieoficjalne wsparcie Ferdynanda oraz Karola, po to, aby utrzymać stan równowagi nad Dunajem i w całej Europie Środkowej.
KRÓLOWA BONA SFORZA
Królowa Bona (jak już wspomniałem) miała w tej sprawie zupełnie inne zdanie, a gdy zapadła już decyzja o zgodzie na prowadzenie werbunku ochotników do wojsk habsburskich, zdenerwowana, z iście włoskim temperamentem nakazała pakować kufry i postanowiła wraz z córkami wyjechać do Wiśnicza. Zabrała ze sobą również owe psy, które tego feralnego lata 1527 r. (gdy królową zaatakował rozjuszony niedźwiedź i przez to poroniła syna. Ponoć do końca życia wypominała sobie owe feralne polowanie wówczas w Niepołomicach) przywieziono na Wawel z Niepołomic (a z którymi szczególnie lubiły bawić się królewny Zofia, Anna i Katarzyna). Król Zygmunt ledwie zdołał ułagodzić gniew swej małżonki i ostatecznie postanowili całą rodziną (ale bez 12-letniego Zygmunta Augusta - jako że Bona nie chciała by oddawano mu honory takie same, jak parze królewskiej, gdyż od czasu swej koronacji z 20 lutego 1530 r. był on monarchą, równym swemu ojcu. Bona przez całą dekadę od narodzin Augusta dążyła do jego koronacji jeszcze za życia męża, co początkowo budziło silny opór szlachty i magnaterii, ale ostatecznie dumna Włoszka postawiła na swoim. A swego syna strofowała by odpowiednio siedział na tronie, nie garbił się i brał przykład z ojca gdyż - jak powtarzała: "nie jesteś już następcą tronu, jesteś królem!"). Wyjazd do zamku w Wiśniczu był swoistymi wakacjami dla pary królewskiej i dziewcząt (po raz pierwszy Bona zabrała ze sobą w podróż również 19-letnią księżniczkę Jadwigę, córkę Zygmunta z jego pierwszego małżeństwa z Barbarą Zapolyą. Ponoć panie - z trudem - ale się dogadywały. Według niektórych źródeł, w Wiśniczu Jadwiga zastanawiała się nad tym, czy gdyby urodziła się mężczyzną, to ona, a nie jej młodszy brat, objęłaby tron. Takie myśli z pewnością nie mogły podobać się Bonie i miała stwierdzić: "Syn to obrońca granic i praw swojej ojczyzny, to wódz i sędzia i nadzieja rodu. (...) A córka (...) oddana obcemu księciu (...), będzie rodzić synów dla innej dynastii". Królowa Bona doskonale zdawała sobie jednak sprawę, że istniały silne królowe, jak choćby jej własna matka, księżna Bari - Izabela Aragońska, która po śmierci męża musiała w trudnych warunkach radzić sobie z wychowaniem dzieci i walką z Ludovico Sforzą o schedę po mężu i która swe córki - Bonę i Hipolitę nauczyła jak stać się "wilczycami w świecie pełnym groźnych bestii". Musiała Bona także pamiętać o sławnej hrabinie Katarzynie Sforza - kuzynce swej matki, która potrafiła równie sprawnie wymachiwać mieczem jak i suknią (np. unosiła suknię w kierunku swych wrogów, odsłaniając nagie łono ze słowami: "Nie myślcie szubrawcy że nie mogę mieć więcej dzieci"). Ostatecznie poskromił ją dopiero syn papieża Aleksandra VI - Cezar Borgia, który podbił jej zamek w Forli, a ją uprowadził do Rzymu, uwięził na Zamku św. Anioła i uczynił swą nałożnicą. Ostatecznie została uwolniona po ponad dwóch latach, gdy zrzekła się praw do swych ziem w Imoli i Forli. Odtąd żyła już w pozostawionej jej willi pod Florencją jak zwykła niewiasta, zajmując się wychowaniem dzieci. Królowa Bona nie mogła jednak przyznać racji Jadwidze, gdyż godziłoby to w interesy jej syna.
KATARZYNA SFORZA I CEZAR BORGIA
Tymczasem cesarz Karol V pisał z Ratyzbony do swej małżonki Izabeli Portugalskiej - 6 kwietnia 1532 r.: "Postanowiłem, że jeśli Turek nadciągnie osobiście, a nie może być inaczej jak z wielką potęgą, wyjść mu naprzeciw z moją, wszystkim, co miałbym i mógłbym mu przeciwstawić, pokładając ufność z Panu, gdyż to o Jego sprawę chodzi, że mi w tym pomoże i będzie sprzyjać (...) a nasza święta wiara zostanie wywyższona i pomnożona". Natychmiast przystąpiono do umocnienia najbardziej zagrożonych miast i zamków (szczególnie Wiedeń obsadzono silną załogą i zaopatrzono w duże zapasy żywności). Wodzem został mianowany młody, zaledwie 25-letni, lecz już niezwykle dobrze się zapowiadający wódz - Ferdynand Alvarez de Toledo książę Alba (który przemierzając zaśnieżone Pireneje, rozchorował się we Francji i przybył do Ratyzbony z pewnym opóźnieniem, lecz i tak witany był przez cesarza po królewsku. Co ciekawe, był on przyjacielem uwięzionego Garcilaso de la Vegi, a nawet miał zagrozić że jeśli cesarz go nie uwolni, to on zawróci do Hiszpanii). Ferdynand Habsburg próbował jeszcze negocjować z sułtanem i wysłał do niego (gdy ten przebywał w Niszu) poselstwo, złożone z hrabiego Leonarda Nogorola i hrabiego Józefa von Lamberga. Ofiarowali oni Sulejmanowi 25 tys. dukatów za odstąpienie od wojny i kolejne 100 tys. za uznanie Ferdynanda królem Węgier. Sułtan miał odrzucić ich propozycję, oświadczając iż: "Już od dawna król Hiszpanii mówił, że chce się zmierzyć z Turkami. I oto z łaski Allaha idę na jego spotkanie z moim wojskiem. Jeśli jest wielki w sercu, niech czeka na mnie na polu bitwy, i niech się wówczas dzieje wola Allaha". 24 czerwca 1532 r. Sulejman przybył do Belgradu i dokonał tam koncentracji całości swych wojsk. Zjawił się tam również ambasador Francji - Antonio Rincon, który starał się przekonać sułtana, by ten zaatakował Karola V raczej w jego posiadłościach we Włoszech, niż w Austrii i Niemczech, ale Sulejman odmówił, dodając jednak że w walkach na Morzu Śródziemnym królowi Franciszkowi I dopomoże jego admirał Hayreddin Barbarossa. Franciszek I jednak odrzucił taką pomoc, gdyż niewiele mu ona dawała w praktyce, a jednocześnie wpisywała go do grona zdrajców chrześcijaństwa, której to opinii król Francji pragnął czym prędzej się pozbyć.
W tym celu zamierzał zawrzeć sojusz z Anglią i to zarówno przeciwko cesarzowi, jak i Osmanom. 11 października 1532 r. Henryk VIII wraz z Anną Boleyn (która 1 września stała się pierwszą w dziejach Anglii markizą Pembroke - gdyż do tej pory godność tę otrzymywali jedynie mężczyźni) wyjeżdżają do Calais (gdzie Anna pozostaje pod opieką Franciszka Bryana i poety - Tomasza Wayatt'a - z którym niegdyś się "przyjaźniła"), król Henryk zaś udaje się na spotkanie z Franciszkiem do Boulogne, gdzie (obok uczt i festynów) podpisany zostaje układ w którym obaj monarchowie przyrzekają sobie pomoc w walce z Karolem V, oraz potwierdzają chęć: "stawiania oporu przeklętym wysiłkom i gwałtom Turka, naszego wspólnego wroga i przeciwnika". Układ z takim właśnie anty-osmańskim ostrzem, jest bardzo potrzebny Arcy-Chrześcijańskiemu królowi Francji, gdyż nieco łagodził jego wizerunek jako "zdrajcy, zachęcającego Turków do atakowania chrześcijan". Henrykowi VIII układ ten również jest na rękę, gdyż dążył on wówczas do międzynarodowego uznania swego małżeństwa z Katarzyną Aragońską za nieważny i pragnął by Anna Boleyn stała się w oczach Europy nową, uznaną powszechnie królową Anglii (22 października 1532 r. Franciszek rewizytował Henryka w Calais i wówczas to właśnie Anna ukazała się przed francuskim monarchą jako tańcząca nimfa). W rzeczywistości jednak układ z Boulogne nic nie wnosił oraz nie miał żadnego politycznego znaczenia i to nie tylko dlatego że obaj monarchowie nie zamierzali go przestrzegać i w niego nie wierzyli, ale również dlatego że napisany został takim wieloznacznym językiem i opatrzony takimi klauzulami, że realnie nie mógł wejść w życie. Doskonale podsumował jego praktyczne znaczenie sam król Franciszek, mówiąc wkróce potem do ambasadora Wenecji: "Nie mogę zaprzeczyć, że żywo pragnę, by Turek był wszechmocny i gotów do wojny, nie dla niego samego, bo to niewierny, a my jesteśmy chrześcijanami, ale by osłabić potęgę cesarza, by zmusić go do dużych wydatków, by ukoić obawy wszystkich innych rządów w obliczu tak wielkiego wroga". Natomiast dla Henryka VIII jedynym pozytywem z czasu spędzonego w Calais, było spłodzenie tam swej drugiej już córki - Elżbiety, przyszłej królowej Anglii.
KRÓL FRANCISZEK BYŁ WIELKIM KOBIECIARZEM I PRAKTYCZNIE ŻADNA URODZIWA NIEWIASTA WE FRANCJI NIE BYŁA BEZPIECZNA W JEGO TOWARZYSTWIE, ZAŚ MĘŻOWIE MUSIELI SIĘ GODZIĆ NA DOBROWOLNE ODDANIE SWYCH ŻON DO KRÓLEWSKIEGO ŁOŻA. GDY PEWNEGO RAZU JEDEN Z NICH POSTANOWIŁ Z SZABLĄ W DŁONI BRONIĆ HONORU SWEGO I MAŁŻONKI, ZOSTAŁ PRZEZ KRÓLA ZEPCHNIĘTY ZE SCHODÓW, A SZABLĘ MONARCHA ZŁAMAŁ O WŁASNE KOLANO. A GDY ÓW NIESZCZĘŚNIK SPADAŁ, FRANCISZEK JESZCZE RZEKŁ DOŃ: "PODZIĘKUJ BOGU, ŻE TAK ŁATWO SIĘ WYKARASKAŁEŚ, DURNIU, NASTĘPNYM RAZEM PRZEBIJĘ CIEBIE JAK KURCZĄTKO SZPADĄ, I KONIEC!" PO CZYM WSZEDŁ DO POKOJU W KTÓRYM PRZEBYWAŁA MAŁŻONKA OWEGO DWORAKA I JĄ "DOSIADŁ" - JAK SIĘ ZWYKŁ CHWALIĆ, NAZYWAJĄC KOBIETY "KLACZAMI", KTÓRE "DOSIADA GDY MU TYLKO PRZYJDZIE NA TO OCHOTA"
25 lipca sułtan Sulejman był już w Budapeszcie, a 9 sierpnia 1532 r. stanął pod twierdzą Guns, nieopodal Wiednia. Było tam zaledwie 800 obrońców dowodzonych przez szambelana Chorwacji - Nikolę Jurisicia. Sułtańska artyleria bombardowała miasto dzień i noc, przez co powstało kilka sporych wyłomów w murach, lecz wszystkie ataki zmierzające do zdobycia twierdzy zostały odparte. 24 sierpnia Sulejman wysłał posłów do Jurisicia, żądając poddania twierdzy i zobowiązania do płacenia rocznego trybutu, lub natychmiastowego wypłacenia 2000 florenów. Jurisić odparł że nie posiada takiej kwoty i odmówił złożenia kapitulacji, gdyż miasto to - jak deklarował - należy do Ferdynanda, a nie do sułtana. Dwukrotnie jeszcze powtarzano tę propozycję, aż wreszcie przystąpiono 27 sierpnia do generalnego szturmu na twierdzę. Początkowo atak Osmanów zdawał się być zwycięski, janczarzy wywalczyli sobie przejście i osadzili osiem zielonych sztandarów Mahometa na murach, ale wówczas, gdy większość obrońców zdawała się sądzić że los miasta Guns jest już przesądzony, wówczas to zebrani przy murze mieszkańcy miasta (starcy, kobiety i dzieci) wydali z siebie tak żałosny i jednocześnie tak ogłuszający okrzyk, iż atakującym Turkom zdawało się, że oto niebiosa się otworzyły (byli i tacy, którzy potem twierdzili iż ujrzeli na niebie rycerza z mieczem w dłoni, który gnał w kierunku Osmanów, a przypominał św. Marcina). Turcy porzucili broń i uciekli w popłochu do swego obozu, a ich przerażenie było tak wielkie, iż odmówili dalszej walki nawet pod groźbą kary śmierci. Nie było więc innego wyjścia i wielki wezyr Ibrahim Pasza zaprosił (28 sierpnia) Nikolę Jurisicia w imieniu sułtana do swego obozu (gwarantując mu bezpieczeństwo), a gdy ten przybył (obrońcom praktycznie skończył się już proch, a poza tym stracili w walkach ponad połowę żołnierzy), powitał go wieczerzą i uroczyście (w imieniu sułtana) przekazał mu władzę nad miastem i twierdzą Guns (sułtan nie mógł przecież przegrać i nawet gdy powracał z niczym to i tak musiało to wyglądać na olśniewające zwycięstwo). Walki już się zakończyły, ale Sulejman wciąż obozował pod miastem, a nawet zwołał Dywan na którym odebrał gratulacje z powodu swego "zwycięstwa". Zmarnował na to kilka kolejnych tygodni i 23 września wojska cesarskie (pod wodzą księcia Alby i markiza del Vasto) dotarły do Wiednia, znacznie wzmacniając jego obronę.
Kampania była już w zasadzie skończona, jeszcze tylko Ferdynand Habsburg wysłał kolejnych posłów do Sulejmana, gdzie domagał się oddania całości Węgier i porzucenia wsparcia dla Jana Zapolyi, niczego jednak poselstwo to ponownie nie uzyskało. Dodatkowo Sulejman wręczył posłom swój list do Ferdynanda, który zawierał mnóstwo pogróżek i zapowiedzi sułtańskich kar, jakie spadną na "namiestnika króla Hiszpanii", jeśli ten nie zrezygnuje ze swych praw do Węgier. Można powiedzieć, nic nowego, jednak pewnym nowum było to, iż owe pogróżki sułtan zapisał na pergaminie złotym i niebieskim tuszem, co mogłoby świadczyć (w dyplomacji - zarówno wówczas jak i dziś - pewne na pierwszy rzut oka mało dostrzegalne szczegóły mają duże znaczenie, gdyż można z nich wyczytać zmiany polityczne rysujące się na horyzoncie) że Sulejman pragnie pokoju i chce się jakoś dogadać. Mimo to nakazał sułtan wymarsz pod Wiedeń (zapewne dla zachowania pozorów, lub też liczył na przyjęcie przez Karola bitwy w otwartym polu, gdzie jego przewaga liczebna mogłaby ponownie zapewnić mu zwycięstwo i przynieść zdobycie Węgier, Austrii oraz południowych Niemiec). Karol V nie czekał jednak na przybycie Osmanów i przekazując dowództwo w ręce swego brata Ferdynanda, wyjechał z Wiednia (w którym akurat wówczas na domiar złego wybuchła zaraza) i wyjechał do Bolonii na spotkanie z papieżem Klemensem VII. W tym samym czasie (wrzesień-październik 1532 r.) Sulejman postoszył Styrię (napisał nawet list do weneckiego doży, w którym można było przeczytać iż dotarł do miasta Gratz: "dawnej rezydencji tego nędznego uciekiniera - jak pisał o Karolu V - który zbiegł z tego miejsca by ratować życie, i porzucił swych wyznajacych fałszywą wiarę poddanych, którzy podażaja ścieżką diabła"). Mimo to jednak, sułtan Sulejman nie odwarzył się zaatakować Wiednia i z początkiem listopada zarządził odwrót. Do Konstantynopola powrócił 18 listopada 1532 r. nie zdając sobie sprawy, że we własnym haremie czekają go jeszcze większe boje, niż te, jakie toczył dotąd na Węgrzech i w Austrii. Oto bowiem po gorącym powitaniu swego pana, nałożnica Hurrem... odmówiła mu pocałunków i dalszego współżycia. Co pchnęło tę kobietę do tak dramatycznego kroku, który mógł przecież skończyć się dla niej tylko w jeden sposób - natychmiastową egzekucją? O tym powiem już w kolejnej cześci.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz