CZYLI MAŁO ZNANE TAJEMNICE
I AUTENTYCZNE WYDARZENIA,
KTÓRE OSNUWA AURA BAJKOWOŚCI
I NIEPRAWDOPODOBIEŃSTWA
II
CZY LUKRECJA BORGIA
SYPIAŁA ZE SWYM OJCEM I BRAĆMI?
Cz. I
"SYN CHAOSU"
Gdy rankiem, 11 sierpnia 1492 r. w czwartym głosowaniu wybrany papieżem został 61-letni biskup Walencji, kardynał Rodrigo de Borja, Rzym papieski widział już bardzo wiele w swych dziejach. Symonia, nepotyzm, odprawianie czarnych mszy na zamku Peniscola, rządy kurtyzan - które sterowały papieżami, seks kapłanów z zakonnicami (a czasem wypędzanie z klasztorów zakonnic i umieszczanie tam... prostytutek), gwałty (choćby Francesco Battista Cibo - syn papieża Innocentego VIII - był tak butny i pewny siebie, iż nie tylko ograbiał ludzi z majątków, twierdząc że np. oszukali go podczas gry w karty, ale oficjalnie wchodził do prywatnych domów w Rzymie i wraz ze swoimi kompanami gwałcił co ładniejsze dziewczęta, a ojciec nigdy go za to nawet nie zganił), związki homoseksualne (choć wówczas dla wielu kapłanów nie miała znaczenia orientacja seksualna, gdyż heteroseksualiści nieraz oddawali się praktykom homoseksualnym, zaś homoseksualiści często mieli również gromadkę dzieci), a nawet papieży ateistów. A mimo to, to właśnie Rodrigo Borja (Włosi zwali go Borgia i tak też się przyjęło) czyli papież Aleksander VI - został uznany za prawdziwe wcielenie diabła, zaś okres jego pontyfikatu uważa się za najbardziej rozwiązły w całych dziejach Papiestwa. Ani jeden, ani drugi zarzut nie odpowiada prawdzie, gdyż większość z nich powstała na użytek propagandy w czasach jego następcy, papieża Juliusza II (Giuliano della Rovere), który wcześniej musiał uciekać z Rzymu przed Borgiami i potem mścił się, czyniąc z Aleksandra VI prawdziwego potwora w ludzkiej skórze. Nie znaczy to oczywiście że Rodrigo Borgia był aniołem, wręcz przeciwnie. Był to prawdziwy wytwór czasów w jakich przyszło mu żyć (czyli epoki renesansu), a że najbardziej ukochał władzę, bogactwo i piękne kobiety - postępował tak, aby nigdy nie musiał z żadnego z nich rezygnować, ani też pomiędzy nimi wybierać. W swym ręku zgromadził bowiem (m.in.) dochodowe biskupstwo Walencji, funkcję wicekanclerza Stolicy Piotrowej i wodza wojsk papieskich, a zgromadzony przez niego majątek był tak duży, iż Rodrigo Borgia uchodził za jednego z największych krezusów wśród kardynałów. A nagromadzenie owych zaszczytów i dóbr materialnych sprawiało, że w jego otoczeniu zawsze kręcił się spory wianuszek pięknych kobiet.
Zresztą Rodrigo nigdy nie miał trudności w nawiązywaniu kontaktów z kobietami. Często się chwalił, że stracił cnotę już w wieku 13 lat, zaś w wieku lat dwudziestu zaliczył prawie 200 kochanek. Kobiety do niego lgnęły również dlatego, że był przystojnym, śmiałym i uwodzicielskim mężczyzną, doktorem praw, siostrzeńcem papieża Kaliksta III (sprawował pontyfikat w latach 1455-1458). Jeszcze jako młody kardynał (wuj ofiarował mu kapelusz kardynalski już w lutym 1456 r., gdy Rodrigo miał 25 lat), lubił najróżniejsze perwersje seksualne, jak na przykład seks z dwiema kobietami jednocześnie, czy też przebieranki (w czasie których kazał swym kochankom przywdziewać najróżniejsze suknie, lub też... zakładać chłopięcy strój papieskich paziów). Poza tym uwielbiał tańczyć i tym samym działał na kobiety jak prawdziwy magnes. Dopuszczał się też częstego uwodzenia mężatek, tak jak wówczas, gdy przebywał w uzdrowisku w Petroli pod Sieną, gdzie wraz z francuskim kardynałem de Rohan, miał wystąpić w charakterze ojca chrzestnego zamożnej rodziny o nazwisku de Bichis. Gdy orszak wyruszył do Petroli, obaj kardynałowie w towarzystwie pań z owej rodziny przeszli do ogrodu, po czym kazano zamknąć bramy... a mężowie i krewni owych dam pozostali na zewnątrz, podczas gdy w ogrodach trwała w najlepsze uczta (zakończona miłosną orgietką). Wydarzyło się to w czerwcu 1460 r. Wieść o orgii w Petroli rozeszła się bardzo szybko po okolicy (mawiano wręcz, że dzieci, które przyszły na świat z owych związków, jeśli miałyby urodzić się w strojach swych ojców - wszystkie musiałyby zostać księżmi i kardynałami), a oburzeni mężowie zanieśli skargę prosto do papieża Piusa II (czyli Eneasza Sylwiusza Piccolomini'ego, nauczyciela i przyjaciela królowej Polski - Elżbiety Habsburg, żony Kazimierza IV Jagiellończyka). Papież zareagował natychmiast i potępił zachowanie kardynałów, strasząc ich mękami piekielnymi za ów postępek (choć oczywiście w bardzo łagodnej formie), jeśli ci nie okażą skruchy. W liście do kardynałów, papież pisał: "Mówi się, że tańce były bezwstydne, że uwiedzenia nie miały granic, a Wy sami byliście odurzeni jak młodzieńcy (...) Jest lekceważeniem Boga, jeśli sądzicie, że takie zachowania ujdą mej, wikarego Chrystusa, uwadze. (...) Pozostawiamy Waszemu osądowi, czy zgodne jest z Waszym sumieniem to, że schlebiacie dziewczętom, wysyłając im owoce. Degustujecie wino i posyłacie je tej, która się Wam najbardziej podoba". Papieska reprymenda niewiele zmieniła w życiu Rodriga, a już w 1462 r. urodził się jego pierwszy syn - Pedro Luis, zaś sam kardynał w niczym nie zmienił swego rozwiązłego żywota.
W 1467 r. Rodrigo Borgia zadurzył się w ślicznej kurtyzanie - Vanozzie Cattanei, która była dokładnie taką kobietą, jakie lubił i preferował. Młoda (miała wówczas 25 lat), piękna, o jasnych włosach, ognista i pokorna, potrafiła łączyć gorący włoski temperament z uległością damy haremowej i to właśnie najbardziej spodobało się Rodrigo. Wcześniej kardynał gustował we wdziękach innej luksusowej kurtyzany Rzymu, równie pięknej i młodej jak Vanozza - Nachine. Częste odwiedziny kardynała u Nachine również spowodowały wybuch skandalu, szczególnie gdy razem spacerowali po mieście, a on powtarzał że jedynie udziela jej sakramentu "odpuszczenia grzechów" (szybko pojawiły się plotki że owe "odpuszczanie grzechów" wyglądało tak, że naga Nachine klęczała przed kardynałem, a ten mawiał do niej: "Mów Ojcze Nasz i podziękuj Bogu za podarunek, jaki zaraz otrzymasz" 😉). Gdy te plotki ponownie dotarły do papieża, Rodrigo musiał zerwać znajomość z piękną kurtyzaną. Szybko jednak znalazł pocieszenie w ramionach... matki Vanozzy, a następnie jej siostry i dopiero w 1467 r. zwrócił uwagę na samą Vanozzę. Nazwał ją Rosa (Róża) i początkowo chyba naprawdę się w niej zakochał, bowiem umieścił ją w Walencji i pisywał do niej listy o takiej choćby treści: "Moja umiłowana Różo, pójdź za mym przykładem i pozostań w czystości aż do dnia, w którym będzie mi dane cię ujrzeć i połączyć nasze uczucie w nieskończonej zmysłowości. Do tej pory nie pozwól wszak, by czyjeś usta profanowały twe uroki, i by żadna ręka nie podniosła twego welonu, który okrywa błogosławieństwo panieńskie". Ponoć z Vanozzą również oddawał się najróżniejszym praktykom erotycznym, jednocześnie ofiarowywał swej kochance wykwintne stroje, klejnoty, a przede wszystkim opiekę - mogła bowiem mieszkać w jego pałacach w Walencji, Porto, Kartagenie a potem i w Rzymie, otoczona niesamowitym bogactwem. W maju 1472 r. gdy Rodrigo opuścił Italię, udając się do Hiszpanii (a raczej Aragonii, gdyż Hiszpania jako podmiot polityczny jeszcze wówczas nie istniała - co najwyżej jako nazwa geograficzna) z polecenia Sykstusa IV, który mianował go tam swoim legatem. Wysłany został z misją przekonania króla Aragonii - Jana II i króla Kastylii - Henryka IV oraz wielmożów tych królestw, do wyprawy krzyżowej przeciw Turkom Osmańskim. Szybko jednak zorientował się, że kraje te były wewnętrznie rozdarte przez waśnie rodowe i rządy lokalnych królewskich wasali i nikt nawet nie myślał o zorganizowaniu jakiejkolwiek wyprawy wymierzonej w Osmanów. Rodrigo starał się pogodzić zwaśnione strony (szczególnie zakończyć konflikt pomiędzy popieraną przez króla Henryka IV i jego wszechwładnego ministra don Beltrana, młodą Joanną la Beltraneją - która ponoć była uważana nie za córkę króla, a właśnie jego ministra - oraz królewskim bratem Alfonsem, a po jego śmierci z siostrą - Izabellą [żoną Ferdynanda Aragońskiego i matką Katarzyny Aragońskiej, późniejszej żony Henryka VIII, króla Anglii]) i udało mu się stworzyć warunki do zawarcia rozejmu przez skonfliktowane strony, choć oczywiście prawdziwy konflikt zbrojny miał dopiero nadejść po śmierci Henryka IV w 1474 r.
Rodrigo wszędzie był witany z czcią należną pełnionej przez niego funkcji papieskiego legata, biskupa i kardynała, wygłosił też mowę do zebranych w Segowii przedstawicieli diecezji Kastylii i Leonu, w której padły następujące słowa: "Turek ujarzmiwszy Azję i znaczną część Europy już dwa razy napadł na Włochy, niszcząc wszystko, zabijając i podpalając. Teraz znów wyruszył i zagraża ośrodkowi naszej religii (...) gdyby więc głowa została zniszczona, zginęłaby i reszta chrześcijańskiego ciała. Jeśli więc ktoś ma obowiązek pospieszyć Rzymowi z pomocą, jeśli ktoś powinien szykować się do obrony religii, to przede wszystkim my. (...) Trzeba, aby inni poszli za naszym przykładem. Odwołujemy się do waszego miłosierdzia w Panu oraz gorąco i po ojcowsku was prosimy, abyście nas wsparli swoim przykładem i innymi środkami jakimi rozporządzacie, w tym pilnym dziele, jakiego dziś mamy dokonać". Apel ten pozostał jednak bez echa. Wyjechał więc Rodrigo najpierw do Jativy, a następnie do Walencji, gdzie spotkał się z Vanozzą, a wówczas prawie nie wychodzili z pościeli, poświęcając czas na radowanie się sobą przez... 15 miesięcy. Wyjeżdżając stamtąd, zabrał ze sobą Vanozzę, którą po powrocie do Rzymu wydał za mąż, za niejakiego Domenica d'Arignano (1473 r.), jednocześnie zakazując mu jakichkolwiek kontaktów seksualnych z żoną. Zakupił dla niej również pałac w Rzymie i odwiedzał ją tam często udzielając "odpuszczenia grzechów". Nim jednak dotarł do Italii, po drodze przydarzyła mu się niemiła przygoda, gdy jego galera została zaatakowana przez lokalnych piratów, którzy skradli kardynałowi 30 tys. florenów, a jego samego ponoć mocno poturbowali. Wcześniej zaś zatonęła w wyniku burzy morskiej inna z galer, na której płynął orszak kardynała. Utonęło wówczas prawie 200 osób (w tym 3 biskupów). Rodrigo starał się jeszcze uzyskać zadośćuczynienie za poniesione szkody od signora Florencji - Lorenzo di Piero Medyceusza, zwanego też Wawrzyńcem Wspaniałym, ale nikt mu już nie zwrócił utraconych pieniędzy. Jedynym pocieszeniem dla niego, był podziw i uznanie, jakie udzielił mu papież Sykstus IV (Rodrigo co prawda nie doprowadził do zawiązania się krucjaty przeciw Osmanom, ale jednak zobowiązał monarchów do deklaracji iż taka wyprawa powinna zostać poczyniona w bliżej nieokreślonej przyszłości, zaś Kościół mógł w każdej chwili zażądać realizacji od nich owej przysięgi), a także miał wreszcie u swego boku ukochaną Vanozzę.
Pierwszy ich syn - Cezar Borgia, przyszedł na świat w roku 1475, kolejny - Juan (Jan) w 1476 r. W tym samym czasie zmarł również mąż Vanozzy - Domenico d'Arignano i przez kilka kolejnych lat taki stan rzeczy odpowiadał kochankom. Rodrigo był dobrym ojcem i dbał o swą żonę i dzieci, można nawet powiedzieć iż tworzyli prawdziwą, choć nieformalną (kardynał starał się co prawda odwiedzać ich jak najczęściej, ale nie mieszkał z nimi) rodzinę. Vanozza miała wszystko, czego zapragnęła, jej portrety malowali najlepsi artyści ówczesnej Italii, żyła w nieprawdopodobnym, wręcz królewskim przepychu. Mijały lata, a ów związek (nawet w Rzymie, który wówczas naprawdę zaczął przypominać dom publiczny, a kardynałowie myśleli głównie o pomnażaniu własnych majątków i zdobywaniu nowych kochanek) zaczął ponownie być tematem plotek Rzymian, dlatego też Rodrigo znów postanowił wydać Vanozzę za mąż (1480 r.). Tym razem jego wybór padł na Mediolańczyka - Giorgio della Croce, któremu również kardynał zakazał obcowania z własną żoną, w zamian za intratną funkcję sekretarza apostolskiego przy papieżu. Niestety, Rodrigo nie dopilnował kochanki i zaszła ona w ciążę z Giorgio, z której w 1484 r. narodził się syn - Ottavio (który jednak zmarł jeszcze w dzieciństwie). Kardynał był zły na Mediolańczyka i miał nawet grozić mu śmiercią (ponoć zapowiedział, że ten może zbliżyć się do Vanozzy dopiero w chwili, gdy uczucie kardynała do niej ostatecznie się wypali. Na razie jednak wciąż ją kochał i żądał wierności, niczym od prawdziwej małżonki). Aby to się nigdy więcej się nie powtórzyło, Rodrigo zamyślał nawet nad... zakupem pasa cnoty dla kochanki, i to nie takim zwykłym, ale zaopatrzonym wręcz w "ząbki" przy niewielkich otworach do oddawania czynności fizjologicznych. Ostatecznie jednak zrezygnował z tego pomysłu i przebaczył swej kochance, ponownie odwiedzając ją i dzieci. W tym samym czasie Rodrigo starał się też uzyskać papieską tiarę i gdy w sierpniu 1484 r. nadarzyła się po temu okazja (po śmierci Sykstusa IV), hiszpański kardynał postanowił stanąć do walki o najwyższy urząd w całym chrześcijańskim świecie. Nie był to jednak jeszcze jego czas i wiedząc że nie uzyska wymaganej większości w głosowaniu kardynałów, postanowił poprzeć Giovanniego Batistę Cibo, który 29 sierpnia został wybrany nowym papieżem, pod imieniem Innocentego VIII. Rodrigo - ów "Syn Chaosu" jak zwali go jego wrogowie - miał już 53 lata i wciąż nie mógł uzyskać wymarzonej tiary, postanowił jednak cierpliwie czekać, zdając sobie sprawę że nic nie przychodzi łatwo i szybko, a o wszystko w życiu należy walczyć. Był już ojcem trójki dzieci spłodzonych z Vanozzy (nie licząc tych, które miał z innymi kobietami): Cezara, Juana i narodzonej w kwietniu 1480 r. córki - Lukrecji i teraz myślał tylko o ich przyszłości, a do Vanozzy pisywał listy, w których otwarcie dowodził iż przeznaczeniem jego dzieci w przyszłości, będzie: "rządzić narodami i królami".
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz