CZYLI CZTERY HISTORIE
WSPÓŁCZESNYCH KOBIET
KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI
NIEWOLNICAMI
HISTORIA DRUGA
TEHMINA
NIEWOLNICA Z PAKISTANU
Cz. XXXI
Był dwudziesty czwarty czerwca 1989 roku. Mustafa wybierał się na polowanie. Włożył na siebie ten sam strój, który nosił, gdy się w nim zakochałam: spodnie koloru khaki wsunięte w długie buty i kurtkę w barwach ochronnych. Przez ramię miał przewieszoną torbę z amunicją, a na głowie czapkę w stylu Mao. Obserwowałam, jak wybierał ze swojej bogatej kolekcji broń. Siedziałam w milczeniu, gdy odwrócił się do mnie z uśmiechem, żeby się pożegnać. Patrzyłam, jak zbliżał się do drzwi i znikał z mojego życia, tak samo jak się w nim pojawił. Odbyłam z dziećmi długą i bolesną rozmowę, w której wyjaśniłam im, najlepiej jak umiałam, swoją sytuację. Przeżyły już wystarczająco dużo tragedii w życiu i nie mogłam znieść myśli, że mogłoby im się przytrafić następne porwanie, chciałam, by w tych przerażających warunkach żyły możliwie normalnie. Kiedy oznajmiłam im o swojej decyzji, płakały, lecz miałam jednocześnie świadomość, że minie wiele czasu, zanim będą w stanie to zrozumieć. Wiedziałam również, że nie będę szczęśliwa, dopóki nie ucieknę wraz z nimi z tego więzienia, jakie stworzył nam Mustafa. Ja jednak musiałam uciekać pierwsza. Powierzyłam dzieci opiece szwagierki Mustafy, a po mnie przyjechała do domu Zarmina i razem z nią po raz czwarty i ostatni opuściłam dom Mustafy Khara. Zbyt wiele było falstartów, tym razem jednak moje postanowienie było nieodwołalne.
Jeszcze raz moje życie skurczyło się do rozmiarów tytułów na pierwszych stronach gazet i znowu mnie piętnowano, oskarżając o niezdecydowanie i brak konsekwencji. Wścibskiej prasie, mimo starań, nie udało się wyciągnąć ode mnie, jaką rolę w historii jednego z najsławniejszych małżeństw w Pakistanie odegrała Adila. Ku mojemu rozczarowaniu odkryłam, że Mustafa spodziewał się takiego mojego kroku i podjął z naszych wspólnych kont bankowych wszystkie pieniądze. Nigdy wcześniej nie musiałam zmagać się z biedą i czułam się upokorzona, że teraz będę zmuszona udać się po jałmużnę do krewnych. Przyjęli mnie do swego domu. Ciotka Samar i wuj Akhtar starali się pomóc mi tak, jakby to zrobiła moja zmarła babka. Udało mi się podreperować trochę swoje wątłe siły, gdy matka zaczęła mobilizować rodzinę, żeby próbowali zmusić mnie do zmiany decyzji. Moi dotychczasowi sojusznicy zaczęli jeden po drugim odsuwać się ode mnie. Spustoszenie wokół mnie było tak wielkie, że przestałam cokolwiek odczuwać. Nie było teraźniejszości ani przyszłości, była tylko przeszłość, która na mnie napierała i spowijała całe moje jestestwo.
Mustafa zabronił mi widywania dzieci. Po dwóch tygodniach zabrał je do Karaczi, by przedyskutować sprawę z moimi rodzicami. Adila także tam była i dziwiłam się niepomiernie, że rodzice nie wysłali jej z domu na czas wizyty Mustafy. Dzieci chodziły po domu zagubione, nie rozumiejąc, co się dzieje. Wiadomość, że bawiły się z ciocią Adilą, podczas gdy ja nie mogłam nawet się z nimi zobaczyć, wprawiła mnie we wściekłość. Mustafa próbował przekonać ojca, żeby interweniował u mnie i nakłonił mnie do powrotu. Twierdził, że historię z Adilą wyssałam sobie z palca i że jedynym powodem, dla którego żądałam rozwodu, było moje przyzwyczajenie do wolności i wpływ przyjaciół, których poznałam, gdy on przebywał w więzieniu. Chociaż matka znała ode mnie szczegóły sprawy, to jednak popierała Mustafę i... Adilę. Chciała, by za wszelką cenę temat rozwodu przestał istnieć, ponieważ zbyt wiele osób wytykało palcami jego przyczynę. W powietrzu wisiał skandal i moje życie wydawało jej się bardzo niską ceną, jaką trzeba było zapłacić za jego uniknięcie. Być może w ogóle nic nie było warte. Ojciec jednak był mądrzejszy i poradził Mustafie, żeby ten rozważył, czy nie lepiej zgodzić się na rozwód i w ten sposób spowodować, by o wszystkim szybko zapomniano.
Naseeba zadzwoniła do mnie w dzień swoich dwunastych urodzin i płacząc w słuchawkę błagała mnie, żebym była przy niej, gdy będzie dzielić swój tort urodzinowy. Ponieważ Mustafy nie było, zdecydowałam się pojechać na przyjęcie. Zastałam tam kilkoro braci Mustafy wraz z żonami i dziećmi. Naseeba była bardzo podniecona i trzymając mnie kurczowo za rękę dzieliła razem ze mną tort. Widziałam, że nie chce ani na chwilę puścić mojej ręki, nie zdawała sobie w swej niewinności sprawy, że szuka siły i oparcia u tej, która sama była bardzo słaba. Niespodziewanie, dla mnie przynajmniej, zjawił się Mustafa. Przywitaliśmy się jak ludzie dobrze wychowani. W chwilę potem zapytał spokojnie:
- Czy możesz pójść ze mną na górę? Muszę z tobą porozmawiać.
Dom był pełen gości i nie chciałam na urodzinowym przyjęciu Naseeby robić sceny, więc się zgodziłam. Rozumiałam, że Mustafa nie odważy się nic mi zrobić pośród tylu ludzi. Poszłam za nim na górę do pomieszczenia, które niegdyś było naszą sypialnią. Kiedy usłyszałam, jak szybko zatrzasnął za sobą drzwi, zorientowałam się, że znalazłam się w pułapce.
- Nie możesz odejść - oświadczył groźnie. - Zamieszkasz ze mną i dasz mi dwa miesiące na przekonanie cię, abyś została ze mną na zawsze. Twoja matka uważa, że powinnaś ze mną zostać. Jutro zabieram cię do mojej wioski.
Ogarnęła mnie panika, w przeszłości uprowadził moje dzieci, teraz przyszła kolej na mnie. Kiedy skończy się to szaleństwo? Próbowałam ukryć przerażenie i nadałam memu głosowi stanowczy ton:
- Mustafo! - rozkazałam mu - albo natychmiast otworzysz te drzwi, albo postawię na nogi cały dom. Nie zapomnij, że masz teraz do czynienia z zupełnie inną osobą.
- Krzycz, jeśli chcesz, wszystko mi jedno - odparł. - Możesz postawić na nogi nawet cały kraj.
Najpierw krzyknęłam cicho, a potem zaczęłam głośno wzywać pomocy. Natychmiast się na mnie rzucił, złapał mnie za nadgarstki, wepchnął do łazienki i zamknął drzwi na klucz. Zaczęłam krzyczeć o pomoc w nadziei, że ktoś mnie usłyszy: służba, sąsiedzi, jego znajomi i rodzina. Na górę wbiegła synowa Mustafy, Marikha, a za nią inni. Słyszałam, jak krzyczała:
- Tato, nie możesz tego robić!
- Wynoś się stąd! - wrzasnął Mustafa. - Nikt nie będzie się wtrącał w moje życie prywatne - Marikha wycofała się.
Odczekałam kilka chwil próbując się pozbierać. Groziło mi poważne niebezpieczeństwo. Mustafę stać było na zabranie mnie do położonej z dala od świata wioski Kot Addu, gdzie żyłabym jak więzień, kto wie, jak długo, być może nawet do końca życia. Nikt, z wyjątkiem Nuscie, Zarminy i Minoo, nie byłby zainteresowany udzieleniem mi pomocy, ale co one mogły zrobić? Wiele kobiet w naszym kraju było podobnie więzionych. Mustafa mógł w tych warunkach z łatwością wymusić na mnie zaniechanie rozwodu. Gdy odezwałam się przez zamknięte drzwi, starałam się, by mój głos brzmiał zdecydowanie i rozsądnie jednocześnie:
- Nie możesz mi tego zrobić, Mustafa - oświadczyłam. - Moja prawniczka każe cię aresztować.
- Mogę i zrobię to. Mam po swojej stronie twych rodziców.
- Chcę z nimi porozmawiać, chcę usłyszeć to z ich ust.
- Nie - odparł Mustafa.
Ciotka i wuj zaczęli się niepokoić z powodu mojej przedłużającej się nieobecności i wuj Akhtar zatelefonował do domu Mustafy.
- Tehmina nie wróci - poinformował go Mustafa. - Zdecydowała się tutaj zostać.
Wuj Akhtar poczuł, że coś jest nie w porządku. Zaraz po tym zadzwoniła do niego przypadkiem z Londynu moja siostra Minoo i wuj poinformował ją o zajściu. Minoo przystąpiła do akcji, zadzwoniła do domu głównego komisarza i poprosiła go o interwencję rządu, a następnie powiadomiła o wszystkim prasę. Wkrótce o moim "uwięzieniu" dowiedziała się moja prawniczka, Asma Jehangir. Postanowiła odłożyć akcję do następnego rana, kiedy będzie już miała gotowe oskarżenie przeciwko Mustafie o nielegalne przetrzymywanie oraz próbę uprowadzenia. Nie miałam pojęcia, co działo się na zewnątrz, wiedziałam tylko, że tutaj syn Mustafy, Bilal, organizował nasz wyjazd do Kot Addu.
Mustafa otworzył drzwi do łazienki. Byłam przerażona i zmęczona, lecz ukrywałam swoje uczucia. Mustafa przyniósł buteleczkę z valium, wyjął z niej dwie tabletki i podał mi je. Próbowałam odmówić, lecz on użył tej samej metody, którą stosował w stosunku do swoich psów: złapał mnie z całej siły, wepchnął tabletki do ust i zatykając mi nos wlewał we mnie wodę tak długo, dopóki nie przełknęłam proszków. Adrenalina w mojej krwi stoczyła zwycięską walkę z valium i po kilku minutach stałam się bardziej przytomna niż kiedykolwiek. Mustafa miał jednak ogromną wiarę w tabletki i gdy uznał, że się uspokoiłam, pozwolił mi zadzwonić do matki.
- Zawiadom ją, że zgodziłaś się zostać - rozkazał mi.
Potaknęłam głową. Kiedy jednak usłyszałam w słuchawce głos matki, zaczęłam krzyczeć:
- Co z ciebie za matka?! Jeśli zmusisz mnie do pozostania z tym człowiekiem, popełnię samobójstwo. Ogłoszę całemu światu, że to ty doprowadziłaś do mojej śmierci.
- Nie wiem, o czym ty mówisz - powiedziała matka. - Co on ci naopowiadał?
Mustafa wyrwał mi słuchawkę.
- Potrzebuję twojej pomocy - zaczął ją przekonywać. - Nic jej się nie stanie, jak ją ze sobą zabiorę.
Nie usłyszałam odpowiedzi. Odłożył słuchawkę, a ja kazałam mu usiąść i wysłuchać, co mam mu do powiedzenia. Starałam się, by mój głos brzmiał rozsądnie, lecz stanowczo.
- Słuchaj mnie uważnie - powiedziałam. - Nie zabawiaj się ze mną w te same gierki co w przeszłości, są nic niewarte. Graj sobie z kimś, kto ich nie zna. Żachnął się i mruknął:
- Co w ciebie wstąpiło, Tehmino?
Uśmiechnęłam się i z pewną siebie miną odrzekłam:
- Ty we mnie wstąpiłeś, Mustafo.
Nagle usłyszeliśmy stukanie do drzwi. Mustafa otworzył i do pokoju weszli jego bracia z żonami. Próbowali przekonać Mustafę, by mnie uwolnił, lecz on odpowiedział tylko:
- Nie wtrącajcie się do mojego małżeństwa.
- Jakiego małżeństwa? - krzyknęłam. - Według praw Koranu twoje małżeństwo przestało istnieć wiele lat temu, kiedy poszedłeś do łóżka z moją siostrą. Przez cały ten czas żyłam z tobą w grzechu. Nasza umowa małżeńska już dawno straciła ważność.
Mustafa został wezwany do telefonu i z przerażeniem stwierdził, że dzwonił jakiś dziennikarz i zaczął zadawać kłopotliwe pytania. Nikt z nas nie wiedział, w jaki sposób rozeszła się wiadomość o moim przetrzymywaniu. Rozpaczliwie chciałam się stąd wydostać. Nie interesował mnie ten dom, który kiedyś z taką dbałością i zaangażowaniem urządzałam, ani jego wystrój. Wszystko, co miałam, wszystkie przedmioty przywiezione z różnych odległych stron naszego kraju wydały mi się teraz zupełnie bezwartościowe. A czy Mustafa coś jeszcze dla mnie znaczył? Wraz z miłością do niego odeszła miłość, jaką żywiłam do tego, co nas otaczało. Patrzyłam już na to wszystko oczami rozwódki. Powiedzenie, że łatwiej jest zmywać naczynia w domu męża niż w jakimś innym domu gdzieś na świecie, stawało się z każdą minutą bardziej prawdziwe i jednocześnie traciło znaczenie. Po naszym małżeństwie nie pozostał nawet ślad. I po tym mężczyźnie również. Kiedy Mustafa wyszedł z pokoju, zapisałam na kawałku papieru numer telefonu ciotki Samary i podałam go Amnie, piętnastoletniej córce Mustafy z poprzedniego małżeństwa.
- Proszę, idź gdzieś i zadzwoń pod ten numer - poprosiłam ją. - Powiedz im, żeby przybyli mi na pomoc.
Amna nie była przyzwyczajona do oszustwa, poszła niepewnie w kierunku drzwi z wypisaną na twarzy winą. Mustafa spotkał się z nią wchodząc i natychmiast nabrał podejrzeń.
- Co tam chowasz? - zapytał przeszywając ją wzrokiem.
Złapał ją za rękę i z zaciśniętej pięści wyrwał papier. Gdy go przeczytał, zaczął na nią krzyczeć. Amna patrzyła na mnie szlochając, jakby chciała powiedzieć: "Próbowałam". Zadzwonił mój ojciec, Mustafa podał mi słuchawkę. Ojciec oznajmił mi, że zaszło straszne nieporozumienie. Mustafa powiedział im, że jeśli tylko damy mu szansę, przekona mnie, bym do niego wróciła. Tylko na to wyrazili zgodę. Zaczęłam krzyczeć do słuchawki, że Mustafa zmusza mnie do powrotu wbrew mej woli. Wtedy ojciec poprosił go do telefonu:
- Puść ją. Natychmiast - powiedział stanowczo.
Reakcja Mustafy zaszokowała mnie. Zgodził się. Kiedy wychodziłam, Mustafa stał ze słuchawką w dłoni i wykręcał numer. W połowie drogi na dół uświadomiłam sobie, że w pośpiechu zapomniałam o torebce. Wróciłam więc na górę i zatrzymałam się w drzwiach, Mustafa rozmawiał z moją matką.
- Ona ma jakiś żal do mamy - usłyszałam jak mówi. - Gdy widzi, jak bardzo mamę szanuję, czuje się niepewnie. Mama i Adila stałyście się jej zmorą. Ja nie mam z tym nic wspólnego.
Przerwałam mu swoim wejściem rozmowę. Znalazłam torebkę, po czym odwróciłam się do Mustafy i powiedziałam tak głośno, żeby moja matka usłyszała:
- Jesteś bardzo niebezpiecznym i chorym człowiekiem. I robisz idiotkę z mojej matki.
Przyjechał ojciec. Chciał położyć kres temu małżeństwu, zanim dowie się o tym Adila. Mustafa zażądał opieki nad dziećmi i całego naszego majątku: wiejskiej rezydencji w Anglii i mieszkania w Londynie, które były naszą wspólną własnością, oraz domu w Lahore, który zapisany był na moje córki. Ojciec zgodził się na te warunki.
- Możesz zostawić ją bez grosza - oświadczył z pogardą. - Nic od ciebie nie potrzebuje, potrafię ją utrzymać.
Następnym warunkiem było to, co obydwaj mężczyźni w moim życiu uznawali za takie ważne, a mianowicie, żebym wydała oświadczenie dla prasy, że powodem rozwodu była niezgodność charakterów. Oboje podpisaliśmy również deklarację, że żadne z nas nie udzieli prasie więcej informacji na ten temat. Ostatni punkt naszej umowy stanowiła zgoda na codzienne widywanie przeze mnie dzieci.
Następnego ranka Mustafa przyjechał podpisać zgodę na rozwód. Byłam oburzona, gdy zwołał do pokoju dzieci i oznajmił im z płaczem:
- Chcę, abyście, moje drogie dzieci, były świadkami, że nie chcę, aby wasza matka od nas odeszła. Pragnę, by pozostała moją żoną. Kocham ją. Ona jednak chce mnie opuścić.
Uśmiechnęłam się i pomyślałam: "Ależ z ciebie wspaniały aktor, Mustafo". Podpisał dokumenty i gdy mi je wręczał, słyszałam płacz i błagalne prośby dzieci, żebym nie niszczyła naszej rodziny. Gdy składałam swój podpis, moja twarz nie miała wyrazu, a oczy były suche. Poczułam się, jakby ktoś zdjął mi z ramion wielki ciężar. Życie Tehminy Khar dobiegło końca. Spojrzałam na Mustafę i powiedziałam do niego:
- Odarłeś mnie ze wszystkiego i od dzisiaj nie masz już prawa powiedzieć, że Tehmina jest twoją żoną. Straciłeś mnie w tym przetargu.
Faktycznie rozwód nabiera mocy po trzech miesiącach od momentu podpisania. W okresie tym, znanym w prawie islamskim jako idat, zainteresowane strony mają czas na staranne przemyślenie decyzji i ewentualną jej zmianę. Mustafa wykorzystał owe trzy miesiące na regularne próby zmuszenia mnie do powrotu. Dzwonił do mnie i z płaczem prosił o wybaczenie.
- Nie mogę bez ciebie żyć - mówił. - Byłem szalony, że pozwoliłem ci odejść. Nie zapomniałem, jak mnie wspierałaś i ile przy tym wykazałaś cierpliwości. Nie karz mnie tak strasznie, daj mi jeszcze jedną, ostatnią szansę.
- Nie! - krzyczałam. - Jestem już całkiem inną kobietą. Nie jestem ofiarą. Twoje prośby nigdy nie odniosą skutku, nigdy.
Wkrótce potem przybył do domu ciotki Samary na czele delegacji złożonej z jego braci oraz ich żon. Wszyscy chcieli mnie przekonać do powrotu ze względu na dzieci. Patrząc mu prosto w oczy, wyjawiłam w obecności wszystkich prawdziwy powód mojego odejścia. Opowiedziałam całą historię ze szczegółami. Mustafa milczał przez długi czas, a gdy już kończyłam, przerwał mi:
- Wymyśliłaś to sobie.
Wtedy wstałam, wskazałam na drzwi i kazałam mu wyjść. Zaczęłam krzyczeć:
- Możesz wrócić dopiero wtedy, gdy będziesz miał odwagę przyznać się, co łączyło cię z moją siostrą! W innym wypadku nie waż się wchodzić mi w drogę, bo zniszczę cię tak, jak sobie nawet tego nie potrafisz wyobrazić!
Poszłam na górę pozostawiając za sobą osłupiałego Mustafę i jego rodzinę. Wszystkie gazety zaczęły rozpisywać się na temat sensacyjnego związku Mustafy z Adilą i podejrzewano, że to ja byłam źródłem informacji. Zaprzeczyłam temu stanowczo i dla dobra Adili oświadczyłam, że kocham moją siostrę i że to wszystko było jedynie złośliwą plotką. Nie chciałam niszczyć jej małżeństwa. Matka, osaczona ze wszystkich stron, rozpaczliwie pragnęła ocalić dobre imię rodziny. Poprosiła mnie, bym spotkała się z Matloobem, mężem Adili oraz jego rodziną i przekonała ich, że wymyśliłam sobie tę całą historię, bo chciałam uwolnić się od Mustafy. Ostrzegła mnie, że jeśli tego nie zrobię, pozbawią mnie wraz z ojcem wszelkiej materialnej pomocy. Odmówiłam, nie chciałam dłużej kłamać dla dobra "mojej biednej siostrzyczki". Byłam przerażona: nie miałam dachu nad głową ani środków do życia. Podczas gdy ja próbowałam stanąć jakoś na nogi, Mustafa w tym czasie w dalszym ciągu umacniał swoją pozycję i związane z nią wpływy.
Pozycja Benazir w rządzie słabła. Jej piętą achillesową był Pendżab, którym zarządzali Nawaz Sharif i Liga Muzułmańska. Mustafa był jedynym człowiekiem, który cieszył się takim poparciem w Pendżabie, że zdolny był podjąć i wygrać kampanię przeciwko Nawazowi. Nadarzała się właśnie ku temu okazja, ponieważ zwolniło się miejsce w Parlamencie Lokalnym i ogłoszono w związku z tym dodatkowe wybory. Partia Ludowa, która rozpaczliwie pragnęła, by ich kandydat odniósł sukces, namawiała Mustafę do kandydowania z jej ramienia. Chcieli, by po tylu latach ponownie przyłączył się do nich i dał Nawazowi do zrozumienia, że pamięć o Bhutto jest w Pendżabie wciąż żywa. Mustafa miał na tyle czelności, że zadzwonił do mnie z Islamabadu i poprosił, żebym się za niego modliła, miał właśnie zamiar ogłosić swój powrót do Partii Ludowej.
- Powinnaś być teraz ze mną - powiedział. - To bardziej twój sukces niż mój.
Modliłam się żarliwie, żeby Bóg wskazał mu właściwą drogę. Publiczne ogłoszenie, że Mustafa przyłączył się do swojej dawnej partii, powitane zostało z radością. Członkowie partii poczuli w sobie siłę Lwa. Mustafa stał się teraz drugim co do ważności po Benazir Bhutto przywódcą partii, znalazł się tam, skąd z łatwością mógł się dostać na sam szczyt. Jatoi, który dzięki Mustafie stał się członkiem Zgromadzenia Narodowego, został tymczasem mianowany przywódcą opozycji. IJI zamierzało otwarcie głosować przeciwko Benazir i jeśli uzyskałoby w wyborach większość głosów, Jatoi zostałby zgodnie z konstytucją premierem kraju. Mustafa jednak zapomniał o swoim starym sojuszniku i przyczynił się walnie do upadku propozycji "otwartego głosowania", żeby dowieść swej lojalności wobec Benazir i własnej niezbędności w parlamencie. Wuj Asad namawiał mnie do powrotu do niego:
- Byłaś przy nim w trudnych chwilach, teraz przyszedł czas, byś zaczęła zbierać wraz z nim owoce. Nie bądź niemądra, wróć do niego ze względu na dzieci, najgorsze już jest za tobą.
Ale tak jak kiedyś nie byłam w stanie go opuścić, gdy walczył o przetrwanie, tak teraz nie mogłam do niego powrócić, gdy był wolny i piął się do góry. Nie widziałam powodu, dla którego miałabym wracać do małżeństwa, z którego nic nie zostało. Chociaż wszyscy dookoła wywierali na mnie presję, trzymałam się kurczowo tego, o czym byłam głęboko przekonana. Wuj Asad znalazł się w trudnej sytuacji. Chciał w nadchodzących wyborach uzupełniających kandydować do parlamentu z ramienia Partii Ludowej i bardzo mu było nie na rękę, że wszyscy w jego rodzinie popierali mnie, a nie Mustafę. Gdy wszystko inne zawiodło, polecił swej siostrze, a mojej ciotce Samar, żeby wymówiła mi dom.
- Pozbądź się jej natychmiast - powiedział. - Niech idzie do krewnych. - Zamówię ci pokój w hotelu - zaproponował mi. - Nie chcę, żeby w tym momencie moja rodzina miała z tobą do czynienia.
- Nie potrzebuję od ciebie łaski - odparłam. - Jesteś przykładem mentalności, która przynosi kobietom krzywdę. Zrozumiałam właśnie, co powoduje, że skazują się one na niewłaściwe związki. Brak ci honoru - po czym z jeszcze z większą determinacją dodałam: - wygrałeś tę rundę, ale chcę cię zapewnić, że ostatecznie to ja odniosę zwycięstwo.
Zdecydowałam się nie sprawiać kłopotu swoim gospodarzom i przez następne kilka tygodni zamieszkałam w domu innego wuja. W tym czasie Mustafa złożył mi wizytę i poprosił mnie o rozmowę. Powołując Boga na świadka wyjawił mi w końcu prawdę o Adili. Powiedział, że opętał go szatan i że nie mógł opanować żądzy. Płacząc prosił mnie o wybaczenie.
- Bóg wystawił mnie na próbę, chciał sprawdzić, czy naprawdę spokorniałem w więzieniu - stwierdził.
- Przebaczyłam ci już - odrzekłam.
- Więc wróć do mnie - powiedział szybko.
Zdałam sobie sprawę, z jaką łatwością przychodziło mu zawsze otrzymywanie rozgrzeszenia za to, co robił, miał na to swój niezawodny sposób: przeproś, niech ci wybaczą, i zacznij z czystym sumieniem od początku. Lecz w moim sercu i pamięci zalegały sterty jego przewinień i nie było już miejsca na nowe.
- Nigdy do ciebie nie wrócę - przysięgłam. - Za nic.
Po tej rozmowie zaczął mnie atakować z innej strony. Odwiedzał moją rodzinę i przyjaciół, oświadczając im, że go zostawiłam, ponieważ chciałam być "wolna". Powtarzał im, że wymyśliłam historię z Adilą jako pretekst, żeby móc od niego odejść. To, że rozpowiadał to wszystko po tym, jak wyznał mi prawdę, odebrało mi resztki szacunku, jaki miałam jeszcze dla tego człowieka.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz