Stron

poniedziałek, 24 maja 2021

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CXLVIII

TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI

SŁOWIANIE I CELTOWIE






PIERWSZE EUROPEJSKIE

CYWILIZACJE:

SŁOWIANIE

(SŁOWIANIE W GRECJI I NA BLISKIM WSCHODZIE)

(ok. 1800 r. p.n.e. - 1180 r. p.n.e.)

Cz. VI



BLISKI WSCHÓD W OGNIU SŁOWIAŃSKICH ŻAGIEW
(ok. 1200 r. p.n.e. - 1170 r. p.n.e.)
Cz. I






"Ojcze, czy nie wiedziałeś, że wszystkie moje siły stacjonują w kraju Hetytów, a wszystkie moje okręty nadal stoją w Lukka i jeszcze nie powróciły? Ten kraj jest więc pozostawiony sam sobie" 

Fragment listu władcy miasta Ugarit - Ammurapiego, do króla Cypru (Alaszij) 
(koniec XIII wieku p.n.e.)



 Zdobycie i zniszczenie Troi nie było ani wyjątkowym, ani jedynym przejawem tak doniosłych wydarzeń, które realnie doprowadziły do zakończenia pewnego ustabilizowanego politycznie i etnicznie świata i na jego gruzach stworzenia czegoś zupełnie nowego (a przynajmniej znacznie różniącego się od dotychczasowych form ustrojowo-ekonomiczno-społecznych). Ludy, które przywędrowały z Północy, nie zatrzymały się ani w Grecji, ani w Anatolii, a poszły znacznie dalej, aż do Syrii i Egiptu. Ich pochód znamionowały łuny płonących miast i pałaców władców, którzy dotąd uchodzili za niezwyciężonych i którzy jedynie równych sobie statusem i potęgą uważali za godnych jakichkolwiek bliższych relacji. Teraz to wszystko zostało wywrócone do góry nogami, a ci, którzy dotąd uważali się za panów i władców ziem, na których mieszkali, musieli czym prędzej uchodzić przed potęgą, która dla nich okazała się nie do zatrzymania. Potęgę tą uosabiali biali wojownicy w Północy, o dość dziwnych hełmach, przypominających niekiedy te, znane nam z opowiadań o wikingach. Rogate hełmy były jednak wśród tych ludów w mniejszości, natomiast znacznie bardziej rozpowszechnione i używane jako przykład odmienności kulturowej plemion Północy (od tych, przez których ziemie przechodzili) były dziwne nakrycia głowy, nieco przypominające niewielkie pióropusze. Jednak ci, którzy mogliby sądzić, że miało to coś wspólnego z Indianami mocno by się pomylili, gdyż okazuje się że takich nakryć głowy (a przynajmniej bardzo podobnych) używają do dziś mieszkańcy pewnych terenów kraju, o nazwie Polska. Ale o tym potem. Teraz wszakże przejdźmy do tras, jakie poszczególne plemiona obrały sobie, w swym niszczycielskim pochodzie na Południe, a których kwintesencją było dotarcie do Egiptu, Libii i Palestyny i osiedlenie się tam (np. w jakiś czas po osiedleniu się "Ludów Morza" wśród libijskich plemion, ludy te zjednoczył się na tyle, że... zdołały opanować Egipt i zainstalować tam własną, libijską dynastię, co wcześniej, w czasach świetności Kraju Piramid było nie do pomyślenia).  



GRECJA  
CZYLI KTO PIERWSZY NA PELOPONEZ





 
 W poprzednich częściach tej serii, pisałem już o greckich mitach, które mówiły że w czasie (lub wkrótce po jej zakończeniu) Wojny Trojańskiej, na Peloponez weszło plemię Dorów, prowadzone przez prawnuków Hyllosa, syna Heraklesa, którzy podstępem, dzięki władcy Etolii - Oksylosowi, pokonali Achajów i stali się panami Argolidy, Lakonii i Mesenii. Jak już mówiłem, mit z reguły ma coś wspólnego z prawdą i rzeczywiście plemię Dorów (jest to późniejsza, zniekształcona nazwa "ludu Ognia" z Północy, czyli właśnie "Gorów" - a słowo to pochodzi od starosłowiańskiego "gore" - czyli "płonie", "pali się" lub "parzy"), weszło na Peloponez ok. 1180 r. p.n.e., pytanie tylko, czy było jedynym które dokonało zniszczenia cywilizacji achajskiej, czy też miało swoich pomocników? Na steli faraona Merenptaha (z ok. 1207 r. p.n.e.) widnieje osiem ludów Północy, z którymi musiał się ów faraon zmierzyć (ich nazwy wymieniałem w poprzedniej części), ale biorąc pod uwagę fakt, że do ataku na Peloponez doszło po roku 1200 p.n.e., należy przyjąć że była to druga grupa tych plemion, których tym razem (według Ramzesa III) było pięć, i z którymi również przyszło się mierzyć Egipcjanom oraz innym ludom Syro-Palestyny. Najprawdopodobniej jednak samą Grecję zaatakowali jedynie Gorowie/Dorowie, ale, biorąc pod uwagę fakt że atak mógł również być prowadzony od strony morza (przecież Cypr był wówczas zagrożony atakiem morskich sił ludów o nieznanym pochodzeniu, które przeszły przez tę wyspę, jak również przez morskie porty i emporia Syrii, niczym nóż który wbija się w masło), można więc przyjąć, że niektóre plemiona spośród tej piątki (Danuna, Karkisa, Waschasch, Tjeker, Peleset) również mogły brać udział w ataku na Ahhijawę (achajską Grecję). Jednak warto przede wszystkim przyjrzeć się temu, co po sobie zostawili najeźdźcy na Peloponezie, gdyż pewna część tamtejszych grodów nigdy już nie została ponownie odbudowana i zasiedlona.  



MYKENY






"Wielu było dzielnych i przed Agamemnonem ale, 
nie opiewani przez poetów, utonęli w nocy zapomnienia"

Horacy
("Pieśni")


 Przybycie słowiańskich "Ludów Morza" z Północy, co prawda ostatecznie położyło kres istnieniu Myken - jednego z największych ośrodków politycznych achajskiej Grecji, ale nie było to wcale jedyną katastrofą, jaka spotkała owe miasto w ciągu ostatnich stu lat przed zagładą. Podobnie jak Troja nie upadała raz, a co najmniej dwa, lub trzy razy, tak i Mykeny zostały zniszczone po raz pierwszy ok. 1250 r. p.n.e. zapewne przez potężne lokalne trzęsienie ziemi. Jednak dopiero ostatnie zniszczenia (biorąc pod uwagę omawiany okres, czyli pierwsze dwa dziesięciolecia XII wieku p.n.e.), noszą ze sobą bezpośrednie ślady działania ognia. Poza tym wiele spopielonych elementów (np. gruz ze spalonych cegieł, belek i zwapnionego kamienia) świadczy ewidentnie że doszło do prób przedostania się do miasta jakiejś siły z zewnątrz (nadpalony gruz znajdował się od strony wewnętrznej bramy miejskiej na północnym-wschodzie miasta, którą zapewne nieprzyjaciel próbował wywarzyć i podpalić), znaleziono też ślady obróconych w gruzy domów mieszkalnych. Te ślady podpaleń i zniszczeń (jak sugerują niektórzy archeolodzy, np. Spyros Iakovidis z Uniwersytetu Pensylwania, który pisze: "Lokalne i niekoniecznie równoczesne pożary wybuchły w Centrum Kultowym, Domu Tsountasa, części Budynku Południowo-Zachodniego, Domu Panaghii (...) i być może w pałacu", zaś Elizabeth French z Uniwersytetu Cambridge dodała: "Bezpośrednio po "zniszczeniu 1200 roku", bez względu na to, co je spowodowało, cytadela w Mykenach popadła w ruinę. Na tyle, na ile udało się to stwierdzić, żadna z jej budowli nie nadawała się już więcej do użytku. Ślady ognia i gruzy widoczne był wszędzie...") wcale jednak nie sugerują (zdaniem wyżej wymienionych naukowców, szczególnie zaś Iakovidisa) że doszło tam do ataku z zewnątrz ("Kontekst archeologiczny (...) nie pozwala na stwierdzenie jakichkolwiek masowych migracji lub inwazji czy też lokalnych niepokojów, które miałyby miejsce w XII i XI wieku. Myken nie spotkał dramatyczny koniec. Obszar ten nie został nigdy (...) opuszczony, ale (...) scentralizowany system, który reprezentowała i uosabiała (...) władza, która go stworzyła, nie mógł już dłużej sprawować swojej funkcji, co doprowadziło do powszechnego upadku, w czasie którego miejsce to powoli i stopniowo popadało w ruinę").

Jak więc było naprawdę? Czy w Mykenach rzeczywiście doszło do interwencji z zewnątrz, do niepokojów wewnętrznych czy może zniszczenia były efektem powtórnego trzęsienia ziemi, jakie mogło nawiedzić ten region ok. 1180 r. p.n.e. (bo właśnie z tego okresu pochodzą spopielone gruzy dawnych Myken). Bez wątpienia trzęsienie ziemi należy wykluczyć (ze względu na jawne działanie ognia i wysokiej temperatury, która raczej nie powstaje w wyniku przesuwania się płyt tektonicznych ziemi). Czy mogło zatem dojść do rozruchów wewnętrznych (jak np. stało się w kananejskim mieście Chasor - o czym wspominałem w poprzedniej części), tego niestety nie wiadomo, ale pytanie brzmi: dlaczego wyklucza się interwencję z zewnętrz? Czyżby spalone pokłady miejskich budowli i nadpalone mury nie mogły świadczyć o takim ataku? Postaram się to wytłumaczyć i jednocześnie powiem jakie jest moje zdanie. Otóż warto zauważyć, że Homer sytuuje Mykeny, jako centrum polityczne Argolidy (najważniejszej dzielnicy Peloponezu), mimo że warunki naturalne nieco temu przeczą. Gdy spojrzymy na mapę, to dostrzeżemy, że Mykeny leżą co prawda na równinie argiwskiej, ale jednak są nieco "wciśnięte" w boczny kąt tej doliny i nie znajdują się w jej centrum. Równinę argiwską otaczają zaś z trzech stron (od zachodu, od północy i od wschodu) wysokie góry: Chaon, Treton i Arachneon i jedynie z południa otwiera się dolina, schodząca wzdłuż rzeki Kefizos ku Zatoce Argiwskiej i Morzu Egejskiemu. Widać też wyraźnie, jakie miasto wybija się tam na plan pierwszy - jest to Argos, centrum polityczne Argolidy. Jednak można założyć, że Argos przed przybyciem "Ludów Morza" został zepchnięty na dalszy plan i to właśnie przez Mykeny, a droga ku temu mogła wieść poprzez otoczenie Argos twierdzami pobudowanymi w dolinie (do czego doszło i co potwierdzają wykopaliska archeologiczne) i opanowanie Nauplii - jedynego portu wiodącego do Argos. Nie jest to wcale niemożliwe, jako że Homer podaje, że Agamemnon - ów sławny król, który miał stanąć na czele wyprawy Greków przeciw Troi, pochodzący z rodu Pelopidów - był przecież władcą zarówno Myken jak i Argos, co może świadczyć, że albo doszło do pokojowego połączenia się tych dwóch ośrodków, albo też do zdominowania Argolidy przez Mykeny na drodze zbrojnej (wersja według mnie prawdopodobniejsza). Mimo to Mykeny wciąż były wobec Argos, niczym młodszy brat wobec starszego i Gorom/Dorom mogło wystarczyć zdobycie samego Argos, aby tym samym opanowali oni całą argiwską równinę.

Mimo to, ślady zniszczeń w Mykenach są ewidentne i niepodważalne, czy więc mogło tam dojść do jakichś wewnętrznych walk o władzę. Nie - wydaje mi się to bardzo mało prawdopodobne. Uważam też, że Mykeny zostały zdobyte zbrojnie przez siłę zewnętrzną, która wówczas rozlała się pod całej Helladzie, niczym powódź i zmiatała wszystko na swej drodze. Przybysze nie musieli więc odpuszczać Mykenom, choć zniszczenia jakich tam dokonano, nie przeszkodziły potem w ponownym zasiedleniu tego miasta (podobnie zresztą rzecz miała się z Argos). Miasto zresztą było ewidentnym ośrodkiem politycznym, dysponowało Zamkiem wzniesionym na wzgórzu obronnym, Akropolem, Murami Cyklopimi, Lwią Bramą, Skarbcem Atreusza (który pełnił funkcję królewskiego grobowca). Było to również - idąc za przekazem Homera - "miasto obfitujące w złoto" (niemiecki dziewiętnastowieczny archeolog - Heinrich Schliemann, odnalazł przy 17 odkopanych przez siebie zwłokach 13,5 kg. szlachetnych metali, w tym głównie złoto. Znaleziono tam też mnóstwo klejnotów - szczególnie przy ciałach kobiet -  diademów, pierścieni, a także broni, złotych masek oraz pucharów. Musiało być więc to dodatkowo miasto dość zamożne, dlatego z pewnością było ono przedmiotem ataku tzw.: "Ludów Morza" i w wyniku tego zostało zniszczone. Warto też na chwilę pochylić się nad władcą tego grodu - Agamemnonem, który według Homera był odważnym, dumnym i ambitnym królem, choć również niezdecydowanym i łatwo się zniechęcającym. Był on bratem Menelaosa ze Sparty, męża Heleny. To właśnie Agamemnon odebrał Achillesowi jego niewolnicę-konkubinę - Bryzejdę, co doprowadziło do konfliktu tych dwóch mężów i krótkotrwałego wycofania się Achillesa z walk pod Troją. Agamemnon również poświęcił życie swej córki - Ifigenii, składając ją na ołtarzu Artemidy, gdy wojska greckie z powodu ciszy morskiej nie mogły wypłynąć z Aulidy. Jego małżonka - Klitajmestra, nigdy mu tego nie wybaczyła i gdy po dziesięciu latach powrócił ze zdobytej Troi, zabiła go w kąpieli, wraz ze swym kochankiem - Egistem. "Agamemnon" był też tragedią pierwszej części trylogii Ajschylosa pt.: "Oresteja", wystawionej na Lenajach w Atenach w 458 r. p.n.e.  







TIRYNS





Idąc na południe od Myken równiną argiwską ku Zatoce Argiwskiej, dojdziemy bezpośrednio do Tirynsu, grodu, które w epoce najazdu na Peloponez plemienia Gorów/Dorów, posiadało podobne do mykeńskich "cyklopie" mury. Miasto to również nosi ślady podobnych zniszczeń, datowanych na ok. 1180 r. p.n.e. Główną budowlą miejską, był bez wątpienia Zamek królewski, który wznosił się na wysokim na 22 m. nad poziomem morza szczycie otaczającym cały teren. Ze względu na pochyłość skał od strony północnej do południowej, w rzeczywistości były to więc dwa zamki: Zamek Dolny (na północy) i Zamek Górny (na południu). Połączone były one małym przejściem (odrzynkiem), zwanym "Zamkiem Środkowym" (mieściły się tam głównie mieszkania służby). Król przebywał w swoich komnatach na Zamku Górnym, zaś na północy mieściły się pokoje możnowładców, kuchnie i stajnie. Pałac ten uległ zniszczeniu, jednak nie tak, jak to miało miejsce w Mykenach, dlatego też sugeruje się (w środowisku archeologów) że tutaj właśnie doszło do trzęsienia ziemi, które zniszczyło mury miejskie, Zamek i budynki Tirynsu (znaleziono bowiem ludzkie ciała przygniecione przez kawałki walących się ścian budynków). Czyżby więc Tiryns ocalał z pożogi "Ludów Morza" i został zniszczony przez siły przyrody? Ani channelingi, ani źródła historyczne czy archeologiczne nic dokładnego na ten temat nam nie mówią, więc wciąż pozostajemy w kręgu przypuszczeń i niedomówień. 



ARGOS





 Stolica całej Argolidy (zwanej też Argeją) i bez wątpienia największe miasto ówczesnego Peloponezu. Gród leżący w samym środku równiny argiwskiej, miał doskonałe połączenie zarówno z morzem (poprzez port w Nauplii, a w późniejszych czasach również w Asine), jak i z resztą Peloponezu (szczególnie droga na południe, ku Sparcie była szczególnie uczęszczana, a to za sprawą uroczych gajów oliwnych, latem zraszanych potokami gór Tajgetu, co też sprawiało wrażenie przepięknej oazy). Kraina ta była właściwie samowystarczalna ekonomicznie, gdyż bogata była zarówno w pastwiska, jak i w winną latorośl, figi, oliwki, jeżyny a nawet kukurydzę (uprawianą na bagnistych gruntach koło Lerny i Tirynsu). Co ciekawe, w Argos przetrwało bardzo mało śladów zniszczeń, pamiętających czasy najazdu plemion północnych. Trudno to wytłumaczyć, gdy bierze się pod uwagę zarówno strategiczne położenie tego miasta (pozwalające kontrolować całą Argolidę), jak i jego zaplecze ekonomiczne. Ale może rzeczywiście w greckich mitach jest nieco więcej prawdy, niż myślimy i to właśnie Mykeny zdetronizowały Argos na krótko przed inwazją "Ludów Morza" na Peloponez, skoro to właśnie tam znajdujemy największe ślady zniszczeń i podpaleń, tak właśnie należałoby przyjąć. Mimo to dziwnym jest fakt, iż Argos wyszło z tej demolki praktycznie bez szwanku (nie licząc pewnych zniszczeń w centralnych pokładach miasta, ale nie na tyle dużych, aby zakładać jakieś poważniejsze walki, czy też nawet trzęsienia ziemi). Wiadomo że nad Argos dominowało wzgórze Larisy, gdzie też wzniesiony był królewski Zamek. Przez miasto przepływała rzeka Inachos, będąca dopływem Kefizosu. W czasach klasycznych Argos stało się centrum kultu bogini Hery (na Akropolu argiwskim w V wieku p.n.e. wzniesiono świątynię tej bogini - Herajon i jej posąg dłuta Polikteta). Homer w Iliadzie nazywa tę krainę "królestwem Diomedesa" - najdzielniejszego po Achillesie wojownika Greków w Wojnie Trojańskiej. 



PYLOS





 Podobnie jak w przypadku Myken, tak i w przypadku Pylos - miasta w zachodniej Mesenii, mamy do czynienia z potężnymi zniszczeniami. Archeolog Carl Blegen tak je opisał podczas badań w 1939 r.: "Musiał to być pożar o wielkiej intensywności, gdyż mury wewnętrzne w wielu miejscach stopiły się w bezkształtną masę, a tworzące je głazy uległy zwapnieniu", zaś w 1955 r. dodawał: "Wszędzie (...) odsłonięto wyraźne ślady zniszczeń spowodowanych przez ogień (...) temperatura była na tyle wysoka, że doprowadziła do zwapnienia kamienia i stopienia się wykonanych ze złota ozdób". Podobnie twierdzi współczesny badacz - Jack Davis z Uniwersytetu w Cincinnati: "Główny budynek płonął z taką intensywnością, że tabliczki zapisane pismem linearnym B, przechowywane w jego Sali Archiwalnej, zostały wypalone, a niektóre z naczyń znajdujących się w jego magazynach uległy stopieniu". Zniszczenia te również datuje się na ok. 1180 r. p.n.e. Ciekawe jednak są, odnalezione w ruinach pradawnego Pylos te tabliczki, którym udało się ocaleć przed niszczącą siłą ognia. A są one o tyle ważne (z punktu widzenia historycznego), ponieważ umieszczono na nich informację o dziwnych "obserwatorach morza", mających strzec portu i piaszczystych plaż wybrzeża Mesenii. Kim oni byli i przed kim niby mieli strzec Pylos? Warto też zastanowić się, czy rzeczywiście możliwe jest że Gorowie/Dorowie nie byli jedynym najeźdźcą tych ziem i że atak prowadzono również drogą morską? (co oznacza, że atakowały też i inne plemiona). Wszystko na to wskazuje, ale jedno pozostaje pewne bez względu na wszystko - Pylos, bogate, ludne i duże miasto portowe epoki Grecji mykeńskiej - zostało doszczętnie zniszczone. Podobne zniszczenia (ale już z udziałem innych ludów północnych) miały miejsce w Anatolii, Syrii Palestynie i Egipcie, jednak najważniejsze w tym wszystkim będzie to, jakie państwa założyli owi napastnicy na tych ziemiach i... dlaczego tamtejsza kultura okazała się potem niezwykle zbliżona do kultury słowiańskiej, a szczególnie... lechickiej. O tym wszystkim będzie w następnym i jeszcze kolejnych częściach tej serii. 




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz