Stron

poniedziałek, 22 listopada 2021

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. XXV

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII

 



 

145 r. p.n.e.

GWAŁT NA WESELU

Cz. XI






 
BÓG Z ODLEGŁEJ KRAINY
Cz. XI
 
  
 Założyciel XXX Dynastii - Cheperkare Nektanebo I (który pierwotnie nosił imię Nechtenebef i pomimo późniejszych prób powiązania go z władcami poprzedniej dynastii - szczególnie z Achorisem - był zapewne niezwiązanym z XXIX Dynastią synem generała Dżedhora z Sebennytos, osiadłym w "Mieście Tota", czyli w Hermopolis, a po ojcu dziedziczącym stanowisko dowódcy tamtejszego garnizonu) po obaleniu i zabiciu Neferitesa II (syna Achorisa, który panował zaledwie cztery miesiące w roku 379 p.n.e.) oraz jego nieletniego synka - Neferitesa III, sam wstąpił na tron i zaraz koronował się w "Mieście Gęsi", czyli świętym Sais. Sam Nektanebo pochodził zaś z Hermopolis (czyli "Per-Dżehuti" jak brzmiała egipska nazwa tego miasta) z XV nomu Delty i choć przeniósł się do Sais (IV nom Delty) i tam zamieszkał, do końca pozostał wierny bogom swego rodzinnego miasta (Totowi i bogini Nehemet-auai). Zaraz na początku swego panowania (listopad 379 r. p.n.e.) sformułował program rządów, który sprowadzał się do stwierdzenia, iż: ocali świątynie, ochroni Egipt przed nieprzyjaciółmi "rozpłata serca nędznikom, dobro zaś uczyni tym, którzy mu wierność dochowają i ci tylko spać mogą w spokoju, zarówno w dzień, jak i w nocy, gdyż serca ich przepełnia wspaniałość czynów jego", poza tym deklarował że we wszystkich sprawach świątynnych będzie zasięgał rady kapłanów, ołtarze bogów zapełniał ofiarami i kadzidłem i pomnażał bogactwo świątyń. W Sais uznał się oficjalnie za syna Neit - wojowniczej patronki miasta, która pierwotnie (jeszcze w swym starym wcieleniu, jako pra-bogini - "Niebiańska Krowa") zrodzić miała Słońce. Oddał też hołd Ozyrysowi - "Panu Wieczności" (który również był opiekunem Sais i miał tam swoją świątynię). Wprowadził też nowy 10-procentowy podatek od wszystkich towarów importowanych ("Wszelkiej rzeczy, jaką z Morza Jonów przywożą, i opłatą dla skarbca w mieście zwanym Hent obkładają" - jak zapisano na steli z czarnego granitu, ustawionej w Naukratis) oraz produkcji własnej wyrobów i surowców ("Takoż dziesięcinę od złota, srebra i wszystkiego, co wyrabiają w Naukratis, nad brzegiem rzeki Anu, a z czego biorą opłatę dla skarbca; za ofiary te niechaj co dnia i po wieki poświęcają wołu jednego, gęś jedną, dzbanów wina pięć") dla świątyni bogini Neit ("Reszta jest zaś dla skarbca matki mojej Neit, gdyż ona nad morzem Panią jest").

Początek rządów pierwszego władcy z XXX Dynastii był pomyślny dla kraju. Faraon Nektanebo mianował swym pierwszym ministrem kapłana ze świątyni w Bahbit imieniem Horsiese, który dbał o rozwój gospodarki kraju. Egipt rozkwitł ponownie i choć dalekom mu było jeszcze do renesansu z czasów saickich (XXVI Dynastia) to jednak prosperita była widoczna, a wraz z nią przyszło również odrodzenie narodowe, zaś prawie dwudziestoletnie rządy Nektanebo I bardzo temu dopomogły. Już w 378 r. p.n.e. faraon odbudował świątynię Horusa w Edfu (patrona Egiptu i władzy faraonów), w 376 r. p.n.e. ponownie otworzył kamieniołomy w Hammamat, w roku następnym kamieniołomy w Tura, a w 373 r. p.n.e. w rejonie Amarny. Ok. 375 r. p.n.e. wzniósł wspaniałą świątynię bogini Nehemet-auai (małżonki boga Tota) w Hermopolis, pod nazwą "Domu Chemenu" (Chemenu - czyli miasto ósemki bogów, Ogdoady), a tamtejszych kapłanów obdarzył znacznymi przywilejami podatkowymi, rozbudował tam też świątynię Tota. Odnowiono dawne święta, a kraj przeżywał okres prawdziwej prosperity (choć jednocześnie władca nakładał na poddanych wciąż nowe podatki). Ale w tym właśnie czasie nad Egiptem zaczęły się zbierać czarne chmury, częściowo również z winy samego Nektanebo. Oto bowiem, pragnąc odrodzić ducha Egiptu, zaczął wchodzić w konflikt z Grekami, szczególnie tymi, osiedlonymi w emporii handlowej w Naukratis. Spowodowało to tylko niepotrzebne zadrażnienia, ale ponieważ Egipcjanie uważali Greków (i innych przybyszy) za barbarzyńców (czemu często dawali wyraz, odmawiając np. spożywania posiłków w towarzystwie Greków lub Żydów), siebie samych zaś za kontynuatorów pradawnej kultury, przeto taka polityka na krótką metę być może zyskiwała władcy poparcie poddanych, ale realnie była bardzo niebezpieczna dla kraju. Już bowiem zimą (380/379 r. p.n.e.) do Aten powrócił sławny strateg - Chabrias (ten sam, który był autorem zwycięstwa nad Persami podczas ich inwazji na Egipt, z lat 385-383 p.n.e.), zaś już w 379 r. p.n.e. Królowi Królów - Artakserksesowi II udało się przyciągnąć do siebie równie sławnego wodza ateńskiego - Ifikratesa, który miał zreformować perską armię przed ponownym atakiem na Egipt. Nektanebo I miał jednak dużo szczęścia, bowiem Grecy, którzy wraz z Ifikratesem przybyli do Syrii (gdzie gromadziła się perska armia inwazyjna), długo nie mogli dojść do porozumienia z perskimi strategami i stąd inwazja z roku na rok była odraczana. Fatalna wyprawa na zbuntowanych Kadusjów z lat 379-378 p.n.e. (w czasie której perska armia została tak osłabiona walkami podjazdowymi z tym ludem - toczonymi na bardzo ciężkim, górzystym terenie - że w czasie swego powrotu przypominała bardziej pochód zombie, niż wojsko Króla Królów. Zresztą sam Artakserkses musiał iść wówczas piechotą, bo większość koni padła, a te, które zostały... zjedli wygłodzeni żołnierze). Tak więc renoma Persów mocno ucierpiała, a Grecy domagali się przekazania im całości dowodzenia nad armią, na co Persowie zgodzić się nie chcieli i nie mogli, przez co Egipt zyskał czas na ponowne przygotowanie się do obrony.




W 378 r. p.n.e. gdy znów posypały się stosunki Aten i Sparty, Ateńczycy wysłali posłów do miast greckich, zachęcając je, aby upomniały się o prawo do powszechnej wolności Hellenów, które to prawo było mocno ograniczone istniejącą od 404 r. p.n.e. hegemonią Lacedemonu, a ponieważ akcja ta spotkała się z dużym odzewem greckich polis, przeto w 377 r. p.n.e. oficjalnie utworzono nowy, drugi już Związek Morski pod hegemonią Aten (Synedrion - czyli Rada Związku była najpierw na Chios, potem w Byzantion, potem na Rodos, Mitylenie i jeszcze w kilku innych miastach - do czego zresztą wkrótce wrócę, gdy dla kontekstu wydarzeń - znów przejdę do Grecji). Ale w odnowionym Związku nie było miejsca dla Egiptu, czy innych buntujących się poddanych Persów. I choć Związek Morski miał być gwarantem "wolności" i "autonomii", to jednak dotyczył jedynie Greków i to tylko tych, które dotąd podlegały hegemonii Sparty. Dla Egiptu zabrakło już tam miejsca, tym bardziej że egipska polityka "odrodzenia narodowego" również nie służyła zbliżeniu z Hellenami. Ale Persja też przeżywała kryzys, Kadusjowie znad Morza Kaspijskiego realnie wybili się na niepodległość (po owej nieszczęsnej perskiej kampanii, o której pisałem w poprzedniej części); w 377 r. p.n.e. Bitynia w Azji Mniejszej też stała się niezależna od Króla Królów; karyjscy satrapowie władali tak, jakby byli suwerennymi władcami (Hekatomnos - satrapa tej krainy, który władał nią prawie dwadzieścia lat, przed śmiercią w 377 r. p.n.e. bez zgody Artakserksesa przekazał władzę swemu synowi - Mauzolosowi, którego małżonka, sławna Artemizja unieśmiertelniła dla potomnych, wznosząc dlań sławne Mauzoleum w Halikarnasie - jedno z Siedmiu Cudów Starożytnego Świata), wTelmessos zaś - Med o imieniu Artembares bił monety z własną podobizną, a władza Artakserksesa praktycznie tam nie sięgała (takich przypadków było jeszcze kilka, jak choćby w Limirze, gdzie tamtejszy satrapa - Teborseti władał niepodzielnie, a ponieważ nie miał synów tylko same córki, przeto wydał jedną z nich za przybranego przez siebie syna - Losandra [imię jego zostało zhellenizowane i brzmiało - Lizander), którego notabene znalazł jako sierotę na ulicy i zabrał do pałacu, po czym ogłosił go swym synem i następcą). Do tego dochodził jeszcze konflikt z Grekami Ifikratesa o przywództwo w Syrii, tak więc w tych okolicznościach atak na Egipt był z roku na rok cyklicznie odraczany.




Ale wreszcie Artakserkses powiedział "dość" i w 374 r. p.n.e. przesunął swą armię z Syrii do Palestyny, a dowództwo mieli wspólne sprawować Ifikrates i satrapa Syrii - Farnabazos (jeden miał dowodzić Grekami, a drugi Persami, ale mieli działać zgodnie i wspólnie, co nie było wcale takie łatwe). W Ake w Palestynie rozbito wielki obóz i tam szkolono wojsko bezpośrednio do inwazji na Egipt. W tym samym (374 r. p.n.e.) Artakserkses II zawarł układ z Dionizjuszem I, tyranem Syrakuz (który wówczas toczył walki z kartagińską ekspansją na Sycylii) ubezpieczający go od Zachodu przed ewentualnym wsparciem Greków dla Egiptu (wciąż przecież obowiązywał "Pokój Królewski" zawarty z miastami Grecji właściwej, w tym z Atenami i Spartą w 387/386 r. p.n.e.). Cypr, od czasu kapitulacji w 379 r. p.n.e. też był posłuszny, a jego władca - Euagoras, już się nie buntował, jednak w 374 r. p.n.e. został on zamordowany przez swego eunucha i władzę objął jego syn - Nikokles, który jednak nie zyskał "sympatii" Króla Królów, ale zbuntować się nie mógł, bowiem Cypr był wyczerpany ostatnią wojną, toczoną w latach 381-379 p.n.e., a kraj był zrujnowany. Panowała powszechna bieda, ale mimo to Nikokles zdołał wysupłać ogromną kwotę 20 talentów (w tym czasie jeden okręt z pełnym wyposażeniem kosztował ok. pięciu talentów) dla Isokratesa (sławnego mówcy i nauczyciela wymowy, ucznia Sokratesa), aby ten ułożył mowę pochwalną na cześć zamordowanego - Euagorasa (należy jednak dodać, że ów Isokrates dla siebie wziął jedynie niewielką część tej sumy, a całą resztę przeznaczył dla świątyń: Ateny i Afrodyty). Nikokles starał się też mocno wprosić w łaski Artakserksesa, ale ten odmawiał mu audiencji i taki stan niepewności utrzymywał się dość długo (w Palestynie była przecież duża armia perska i tyran Cypru mógł się obawiać, że jeśli nie uzyska potwierdzenia swojej władzy, to ta armia zamiast na Egipt, skieruje się przeciw niemu; ale Artakserkses myślał już wówczas tylko o odzyskaniu Egiptu i widział się drugim Kambyzesem oraz Dariuszem Wielkim, dlatego tolerował władzę Nikoklesa na Cyprze... przynajmniej do czasu odzyskania "Kraju Piramid").

Inwazja rozpoczęła się latem 373 r. p.n.e. Kilkudziesięciotysięczna armia perska, wsparta 12 000 Greków i ubezpieczana od strony morza przez 300 okrętów - ruszyła do natarcia (główny szlak wiódł drogą lądową przez Synaj, ale flota płynęła ku Delcie celem wysadzenia tam desantu i zajścia sił egipskich z drugiej strony). Naktanebo jednak nie próżnował przez te wszystkie lata i dobrze przygotował swój kraj do obrony. Bardzo silnie umocniona była Delta (siedem ujść Nilu zostało wzmocnione nowymi fortami, uniemożliwiającymi wpłynięcie obcych okrętów w górę rzeki). Pierwszym celem dla floty (i wojsk, które miały dokonać desantu morskiego) była twierdza Peluzjum, strzegąca granic Egiptu od strony Półwyspu Synaj - ale dzięki dobrej obronie egipskich wojsk, okręty nie mogły sforsować peluzyjskiej odnogi i desant tam się nie powiódł. Popłynięto więc nieco dalej i zaatakowano fort w odnodze mendezyjskiej. Tutaj atak już się udał i fort został zdobyty, a Persowie (i Grecy) ponownie stanęli na egipskiej ziemi. Ifikrates dowiedział się od jednego z jeńców, że Memfis - główne miasto Dolnego Egiptu jest nieprzygotowane do obrony i nalegał, aby okręty płynęły w górę Nilu w celu opanowania miasta i destabilizacji egipskiej obrony, ale Farnabazos odmówił. Stwierdził, że taki atak przyniósłby tylko straty, gdyż okręty nie mogłyby liczyć na wsparcie piechoty, wolno posuwającej się lądem (poza tym zapewne górę wzięły duma i niechęć do Ifikratesa - zresztą Farnabazos uważał się za jedynego wodza całej kampanii, a Ifikratesa traktował jedynie jako najemnego żołnierza). Ifikrates więc zaproponował, że osobiście poprowadzi atak na Memfis siłami skoncentrowanymi na okrętach, ale Farnabazos ponownie kategorycznie mu tego zakazał (jednocześnie słał posłów do Artakserksesa, informując go, że Grecy pragną zachować Egipt dla siebie). Niesnaski wśród dowództwa wyprawy spowodowały, że Egipcjanie zyskali czas na przygotowanie solidnej obrony Memfis i na szarpanie podjazdami wojsk, stacjonujących w okolicy Mendes. Mijały kolejne miesiące a Farnabazos (nie ufając Grekom i nie przepadając za Ifikratesem) nie mógł zdecydować się na żaden odważniejszy atak. W końcu przyszło lato, a z nim wylew Nilu, który okazał się dobrodziejstwem dla Egipcjan. Zalane i podmokłe tereny stały się teraz nie do przejścia, a załoga w Mendes znalazła się w pułapce (główna część armii wciąż stała pod Peluzjum). Ifikrates słał posłów do Farnabazosa , prosząc go o wsparcie, ale gdy ten tylko dowiedział się o utrudnieniach związanych z wylewem Nilu i niemożności swobodnego marszu ku Mendes, po prostu... zwinął obóz i wycofał się do Syrii, pozostawiając Ifikratesa na pastwę Egipcjan. Ten, widząc co się dzieje, przekupił dowódcę jednego z okrętów, który odwiózł go z powrotem do Aten. Reszta floty stacjonującej w Mendes wkrótce potem również odpłynęła. W Atenach nie wyciągnięto przeciw Ifikratesowi żadnych konsekwencji z tego powodu (tym bardziej, że armia Greków którą dowodził, nie była tylko ateńska, a składała się z wielu greckich polis, których ochotnicy, skuszeni perskim złotem i możliwością złupienia egipskich skarbów, zaciągali się na służbę u Króla Królów), a nawet mianowano go dowódcą floty ateńskiej. Teraz Persowie mieli poczuć na własnej skórze gniew tego człowieka, bowiem po nieudanej egipskiej kampanii, stał się on ich śmiertelnym wrogiem.




A tymczasem najpierw w Memfis, a potem w Sais, Naktanebo świętował wielkie zwycięstwo. Uznał, że zwycięstwo to zawdzięcza bogu Sopedowi - "Jastrzębowi Wschodu", który skutecznie poraził dzikie ludy "Fenchu" i "Mencho" (jak Egipcjanie obraźliwie nazywali Fenicjan oraz Medów i Persów). Już druga wielka inwazja na Egipt zakończyła się totalną klęską Persów. Naktanebo wystawił więc nową świątynię bogu Sopedowi (w której sam siebie przedstawił jako tego, który zabija potwora Apopisa). Ogłosił też, że kraj jest pod szczególną oieką bogów i że okres klęsk oraz zniszczeń nieodwołalnie minął, a Egipt czeka teraz era wszelkiej pomyślności. Urządzono wspaniałą procesję dziękczynną w Sais, gdzie tłumy na wpół-nagich muzykantek, grających na bębnach, piszczałkach i lutniach odgrywały sceny dziękczynne dla bogów: Sopeda, Ozyrysa i Neit. W tych dniach Naktanebo uważał się zapewne za wybrańca bogów. Wiele już osiągnął, choć panował zaledwie siódmy rok. Odrodził egipską gospodarkę, wzniósł wiele nowych świątyń, powrócił do tradycyjnej nauki egipskiego pisma (eliminując coraz popularniejszą w kontaktach handlowych grekę) i wreszcie ocalił swój kraj przed kolejną perską inwazją. Miał wszelkie powody, aby uważać się za wybrańca, za prawdziwego zwiastuna nowej ery pomyślności; i rzeczywiście tak też się stało, Egipt pod jego rządami doświadczył kolejnych lat spokoju i dobrobytu. Faraon rozpoczął też następne wielkie budowy: w 371 r. p.n.e. wzniósł z białego kamienia nową świątynię Tota w Sais - współcześni, którzy ją widzieli na własne oczy, mieli twierdzić iż: "Nigdy nie zrobiono czegoś podobnego od pradawnych czasów". Na wyspie Filaj wzniósł piękną świątynię dla bogini Izydy z Abatonu, "Pani Filajów". W Senmetu poświęcił świątynię bogini Hathor. Rozbudował świątynię Nechbet w Nechab (El Kab), w Medinet Habu wzniósł małą świątynię przy dziedzińcu wielkiej świątyni, w Abydos (w "Świętej Ziemi" gdzie ponoć znajdowała się głowa Ozyrysa odcięta przez Seta) za jego rządów powstała świątynia i kapliczka ku czci boga świata podziemnego - Ozyrys, a w Hermopolis wzniósł wapienny ołtarz ku czci boga księżyca i patrona mądrości - Tota. Naktanebo odnowił też świątynie Totmesa Wielkiego i Chonsu (Górno-egipski bóg księżyca) w Karnaku, a także wbił Nilometr - mający odtąd pokazywać głębokość Nilu o każdej porze roku (nie ma sensu wymieniać innych prac budowalnych tego władcy, warto tylko sobie uświadomić, że to, co wymieniłem, dotyczy tylko najważniejszych jego dzieł, nie uwzględniając tych pomniejszych, jak np. sarkofagi czy pylony, które stawiał w wielu miastach Górnego i Dolnego Egiptu). Naktanebo był także rodzinnym mężczyzną i często spędzał czas w haremie, w otoczeniu żony i dzieci, zaś w 366 r. p.n.e. oficjalnie ogłosił swego syna - Teosa współwładcą i powierzył mu ambitne zadania kierowania państwem (dobrobyt i wiara w bożą opatrzność była wówczas w Egipcie tak wielka, że młody Teos (miał wówczas ok. 30 lat) zaczął poważnie rozważać egipską inwazję na Palestynę, Syrię a nawet... na Persję).

A tymczasem po nieudanej inwazji Farnabazos, starając się odsunąć od siebie karę za poniesioną klęskę, całą winę zrzucił na zbiegłego Ifikratesa. Artakserkses, który już widział się w podwójnej koronie Górnego i Dolnego Egiptu - pomimo swego gniewu - wybaczył Farnabazosowi i przyjął jego wytłumaczenie, tym bardziej, że satrapa Syrii wznowił przygotowania do kolejnej inwazji na Egipt. Zdając sobie sprawę że bez Greków ciężko mu będzie podjąć się tego zadania, ponownie zaproponował dowództwo kontyngentu greckiego zawodowemu żołnierzowi - Timoteosowi z Aten, który po powrocie Ifikratesa, stracił na jego rzecz dowództwo nad ateńską flotą (wiadome więc, że nie pałał do niego życzliwością). Timoteos który z końcem wiosny 372 r. p.n.e. był już w Syrii i pozostał tam przez kolejne pięć lat (podczas których Farnabazos przekonywał go, że już wkrótce dojdzie do inwazji na Egipt, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło i gdy Farnabazos zmarł - w 367 r. p.n.e. - Timoteos wrócił do Aten). A tymczasem Artakserkses nie przestawał myśleć o odzyskaniu egipskiego tronu i większość jego polityki podporządkowana była odzyskaniu tej "zbuntowanej satrapii". W 371 r. p.n.e. Król Królów - zapewniany przez Farnabazosa że już wkrótce dojdzie do kolejnej inwazji na Egipt - zaproponował Grekom przedłużenie Pokoju Królewskiego (aby mieć wolną rękę z tej strony i uniemożliwić Hellenom zaciąganie się na żołd Nektanebo). Ale niestety, wśród Hellenów nie było jednomyślności w tej sprawie i choć Ateny oraz Sparta wyraziły się raczej przychylnie co do tej propozycji, to jednak właśnie w owym 371 r. p.n.e. zaszły w Helladzie bardzo duże zmiany, które ostatecznie pokrzyżowały królewskie plany "zneutralizowania" Greków przed kolejną perską inwazją na Egipt. 
 


  
CDN. 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz