Stron

niedziela, 24 kwietnia 2022

SPONSOR - Cz. I

 OPOWIADANIE EROTYCZNE 

Z KATEGORII BDSM




  
Przez kilka ostatnich dni nieco zmniejszyła się moja aktywność na tym blogu. Było to niestety spowodowane kilkoma czynnikami, z których do najważniejszych należą obowiązki zawodowe oraz lekkie "wyczerpanie materiału", czyli brak weny twórczej z mojej strony. Swoje zrobiły też współczesne wydarzenia, ze szczególnym uwzględnieniem najazdu Rosji na Ukrainę i wszystkich z tym związanych konsekwencji (głównie moralnych). Przyznać się muszę, że od pewnego już czasu chodziły mi po głowie dość dziwne myśli, które starałem się jakoś od siebie odsuwać, ale mimo to one i tak wracały. A związane one były z moimi planami wyjazdu na Ukrainę, aby tam, na własne oczy zobaczyć bezmiar wojny i nieszczęścia, jakie wolnemu i niby bratniemu narodowi zgotowali siepacze Putina. Brałem również przez jakiś czas pod uwagę możliwość nie tylko obserwowania sytuacji wojennej tam, na miejscu, ale również zaciągnięcia się w szeregi tzw.: Legionu Cudzoziemskiego i wzięcie bezpośredniego udziału w walkach w obronie Ukrainy, czyli jednej z składowej części dawnej Rzeczpospolitej. Tutaj muszę przyznać górę wzięła moja romantyczna dusza, wychowana na legendzie Legionów Polskich walczących u boku Napoleona Bonaparte we Włoszech (1797-1807), a następnie przeciw Prusakom (1807), Austriakom (1809) i Moskalom (1812-1813). Oczywiście swoje zrobiła też legenda Legionów Piłsudskiego z lat 1914-1918. Ale to oczywiście tylko przykłady, swoje zaś zrobiło również dojmujące uczucie bezradności na cierpienie, które mi towarzyszyło (a uczucia tego nie znoszę), oraz chęć udowodnienia przede wszystkim sobie samemu, że człowiek to brzmi dumnie nie tylko dlatego, że potrafi nieść pomoc cierpiącym, ale również dlatego, że potrafi walczyć nie o idealistyczne symbole, ale o rzeczywiste fakty (przecież żołnierze na pierwszej linii frontu wcale nie walczą za te wszystkie piękne ideały, w których obronie pierwotnie do wojska się zaciągnęli. Walczą tak naprawdę o siebie samych i o swoich druhów, towarzyszy broni z którymi dzielą wspólny los). Dlatego też już od jakiegoś czasu planowałem wyjazd na Ukrainę i zapewne bym tego dokonał (bo staram się być konsekwentny w tym co robię - choć niestety nie zawsze mi się to udaje), gdyby nie fakt, że owe moje plany i zamierzenia, wzbudziły niepokój i spotęgowały lęk mojej Pani, która wszelkimi możliwymi sposobami starała wybić mi z głowy pomysł wyjazdu na Ukrainę i uczestnictwa w tej wojnie.




Niestety (piszę "niestety" - gdyż mężczyzna jednak powinien dążyć do raz obranego przez siebie celu i go konsekwentnie zrealizować) udało jej się tego dokonać, szczególnie gdy uświadomiła mi wszelkie moje zobowiązania zawodowe i wszystko inne co się z tym nierozerwalnie wiąże. Musiałem (niechętnie) przyznać jej rację i uznać te moje pierwotne plany za (przynajmniej na razie) nieaktualne. Ponieważ jednak mam iście romantyczną duszę, czasem tracę przy tym umiejętność racjonalnego myślenia, a ponieważ moja Kobieta nie zna się zupełnie na prowadzeniu firmy spedycyjnej (choć oczywiście wcześniej wielokrotnie min w tym pomagała, więc podejrzewam że w grę wchodzi tutaj zwykła "babska intryga", próbująca uczynić ze mnie swoistego demiurga, bez którego ona sama by sobie nie poradziła), musiałem uznać ten argument i plany swoje odłożyć. Ponieważ jednak myśli moje cały czas zaprzątały sprawy polityki, a tego Pani moja akurat nie lubi, przeto użyła również nieco innych sposobów, aby mnie całkowicie "obezwładnić". A jak wiadomo najlepszym sposobem aby kobieta uzależniła od siebie faceta, jest... seks. Tak! właśnie seks. Nie zamierzam tu oczywiście wchodzić w szczegóły, ale przyznać muszę, że rzeczywiście już dość dawno nie praktykowaliśmy tych naszych "zabaw", które tak nas radują. Ponieważ jednak ja nie należę do osób które łatwo jest podniecić seksualnie (bielizna erotyczna czy nawet negliż praktycznie na mnie nie działają - niestety) i jest to prawdopodobnie związane z moim odchyłem seksualnym na punkcie spankingu i kobiecej uległości - które zawsze niezwykle mnie pociągały. Nawet nie tyle aspekt seksualny, ale sam fakt owej więzi mentalnej z moją Kobietą, był dla mnie zawsze bardzo ważny. Nie wiem czy to jest jakieś poważne zboczenie seksualne, ale tak właśnie mam - nie interesuje mnie zupełnie ciało kobiety, jeśli wcześniej nie zdołam podporządkować sobie całkowicie owej kobiety w taki sposób, aby w jej mentalności wytworzyła się myśl o całkowitym oddaniu i podporządkowaniu się mojej osobie. To oczywiście jest dość dziwne i dlatego zastanawiam się nad tym czy rzeczywiście jest to normalne, ale tak właśnie to wygląda w moim przypadku.




I tutaj też przechodzę od razu do tematu, ponieważ odnalazłem ostatnio moje stare opowiadanie na temat... hm - jak to nazwać? - zniewolenia, podporządkowania sobie kobiety, które kiedyś napisałem. I opowiadanie to pragnę właśnie dziś zaprezentować. Zatem, oto opowieść erotyczna z ulubionej przeze mnie kategorii BDSM (choć może powinienem wymyśleć na to jakąś inną nazwę), którą tutaj pragnę zaprezentować:
 


TEKST PZEZNACZONY TYLKO 
DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA

 



 
SPONSOR


SCENA 1
 

Wiktoria Kwiatkowska była w swoim żywiole. Jako menager w dużej amerykańskiej firmie zajmującej się reklamą, sprawdzała się znakomicie i bardzo szybko awansowała po szczeblach korporacyjnej kariery, która wydawała się być stworzona jakby dla niej samej. Była jedną z tych osób, które bezdyskusyjnie uwielbiały swoją pracę, a ponieważ była ambitna i należała do kategorii owych "feministycznych suk" (jak za jej plecami nazywali ją jej podwładni) która bez względu na konsekwencje, pragnie udowodnić światu, że jest najlepsza, lepsza od wielu innych mężczyzn, którzy wcześniej pełnili to stanowisko. Mogła więc pochwalić się zawodowymi sukcesami, nowymi kontraktami, na których dzięki niej zarabiała firma, oraz śmiałymi planami rozwojowymi, które dzięki niej weszły w życie. Otrzymała też kilka nagród za swoją pracę i wydawało się iż nic nie stanie na przeszkodzie, aby wkrótce została szefową całej filii na Europę Środkowo-Wschodnią. Niestety, pomimo odnoszonych sukcesów, nie była ona lubiana wśród swoich współpracowników i podwładnych. Większość z nich widziała w niej arogancką i apodyktyczną, zimną jak stal i nieczułą na ludzkie słabostki jędzą. Od swoich podwładnych wymagała nie tylko wytężonej pracy, ale również poświęceń. Ponieważ poświęcała się swojej pracy na całego, praktycznie nie wychodziła ze swego biura i domu przyjeżdżała późno w nocy, tylko po to aby się przespać i ponownie rano udać do pracy. Takiego samego poświęcenia wymagała od innych, a szczególnie od kobiet które miały dzieci. W ogóle uważała że dziecko przeszkadzają w karierze i że kobieta która decyduje się na dziecko, nie powinna już szukać zatrudnienia, gdyż nie mogłaby całkowicie poświęcić się sprawom zawodowym, a sukces i karierę zawodową uważała Wiktoria za największą wartość w życiu, jednocześnie będąc feministką, pragnęła udowodnić szczególnie mężczyzną że potrafi być taka jak oni, a nawet lepsza.

Wiktoria poświęcając się jedynie obowiązkom służbowym, była samotna i nie miała nikogo na stałe, choć liczyła już sobie lat 35. Miała oczywiście kilka przelotnych romansów - choć jest to określenie nad wyraz, gdyż jej kontakty z mężczyznami ograniczały się jedynie do przelotnych spotkań w celu seksualnego zaspokojenia i nic poza tym. Kandydatów na noce wybierała sobie pożną nocą, najczęściej w weekendy w nocnych klubach. Podczas jednego z takich wypadów poznała mężczyznę, który wydał jej się atrakcyjny (każdego innego oczywiście automatycznie odrzucała), a ponieważ była dość bezpośrednia, zaproponowała mu seks u siebie w domu. Tak też się stało, a ponieważ facet ten szczególnie jej się spodobał, zatrzymała go ze sobą przez cały weekend, po czym w poniedziałek rano kazała mu się po prostu wyjść. Mężczyzna ów był nieco zaskoczony, gdyż sądził że naprawdę coś do niego poczuła. Okazało się jednak, że nie zamierza się wiązać uczuciowo ani w żaden inny prawny sposób, dlatego też poleciła mu, aby natychmiast opuścił jej dom i o niej zapomniał. Mężczyzna ów początkowo próbował dociec dlaczego kobieta, z którą przeżył dwa miłosne dni i trzy noce, nagle nie chce go już więcej widzieć, ale jej upór uświadomił mu, że nie ma szans, by z nią na ten temat polemizować, ubrał się więc i bez słowa wyszedł.


"MASZ MI ZROBIĆ DZIECKO"
"ALE TAK BEZ WSTĘPÓW?"
"JA NIE MAM CZASU NA WSTĘPY, MNIE SIĘ DNI PŁODNE KOŃCZĄ"
"TO JEST JAKIŚ PROGRAM, TAK? "USTERKA" 😂



Kolejne dni upływały Wiktorii tak samo, najpierw praca po 12/16 godzin dziennie, a potem powrót do domu do pustego łoża, które okazyjnie tylko zapełniał jakiś kochać na weekend lub od święta. Monotonne życie, które jednak wybrała sobie sama i uważała je za najwygodniejsze dla jej statusu społecznego, tego który już zdobyła i tego który pragnęła osiągnąć. Minął już prawie miesiąc, od czasu, gdy nagle zerwała z poznanym w nocnym klubie mężczyzną i kilkoma innymi, których sprowadziła do siebie tylko po to, aby przeżyć parę gorących chwil w ramionach mężczyzny, którego - jak sądziła - nie potrzebowała na co dzień. Mijały więc kolejne dni i tygodnie, a w życiu Wiktorii nic się nie zmieniało, aż do pewnej nocy, gdy po przyjeździe do swego domu, gdy szykowała się już spać, nagle usłyszała odgłos otwieranych drzwi. Wprawiło ją to w zdziwienie, jako że jej posiadłość była monitorowana i w przypadku włamania w ciągu kilku zaledwie minut zjawiała się zarówno ochrona, jak i policja. Myśli te jednak mignęły w jej głowie momentalnie i zastąpione zostały przez strach, gdy ujrzała jak do pokoju w którym sypiała, weszła jakaś zamaskowana postać. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, postać ta wyciągnęła pistolet z tłumikiem i wymierzyła w jej kierunku, po czym oddała strzał. "To koniec, umieram!?" - pomyślała Wiktoria, nim ostatecznie straciła świadomość.

Wiktorii wydaje się teraz że jest gdzieś indziej, na jakiejś pięknej wyspie, dokoła której słychać szum morskich fal i skrzeczenie mew, a niebo jest błękitne i świeci słońce. "Mmmm... Wspaniale" - pomyślała Wiktoria, "jak tu pięknie". Tę idyllę zakłócała jedynie świadomość jakiegoś skrępowania, Wiktoria po prostu poczuła że nie może ruszyć ani ręką ani nogą, a dodatkowo jej ciało jest nieco obolały, tak jakby spała na niewygodnym łóżku. Świadomość tych ograniczeń powoli zaczęła docierać do głowy Wiktorii, gdy wreszcie zaczęła budzić się po swym długim i pięknym śnie.





SCENA 2


- Mmmmm... Co się stało? - zapytała Wiktoria, otwierając oczy.

Światło słonecznego poranka wpadało do pokoju w którym się znajdowała, a lekki powiew wiatru wpadający przez uchylone okno, dawał jej przyjemne orzeźwienie.

- Hallo, czy ktoś tu jest? - rzekła Wiktoria, ale odpowiedziała jej cisza.

Gdy świadomość zaczęła docierać do głowy Wiktorii, zdała ona sobie sprawę iż jej ręce i nogi są skrępowane sznurkiem a ona leży na małym łóżku w niewielkim pokoiku z rękami związanymi za siebie.

- Na pomoc! Czy ktoś mnie słyszy?! To wcale nie jest śmieszne! - Wiktoria poczęła krzyczeć, gdy uświadomiła sobie swoje położenie. 

Nikt jej jednak nie odpowiedział, a głucha cisza sprawiła, że zaczęła odczuwać większy strach, niż z faktu swego skrępowania "Zostałam porwana" - pomyślała - "Ale jak, to niemożliwe!" - próbowała uświadomić sobie położenie, w jakim się znalazła. Jednocześnie zaczęła przyglądać się pomieszczeniu w którym przebywała. Oprócz łóżka, znajdowała się w nim toaletka i mały klozet, nie było jednak żadnych mebli, a ściany i drzwi był pokryte nitowaną stalą. Na górze zaś dostrzegła małe okienko, przez które wpadał lekki powiew wiatru, okno jednak znajdowało się dość wysoko i również było zakratowane. "Co mi się stało?... Kto to zrobił?... Porwanie?" - nie mogła uwierzyć własnym myślom. Wreszcie próbuje się podnieść i choć więzy na jej rękach i nogach uniemożliwiają swobodne poruszanie się, Wiktorii udaje się wstać z łóżka i podejść do masywnych, stalowych drzwi.

- Jest tu kto? Zostałam porwana, niech mi ktoś pomoże - krzyczała tak głośno, jak tylko mogła.

Nagle otworzyło się niewielkie okienko w drzwiach i ukazała się w nim brodata, męska twarz. Tak to przeraziło Wiktorię, że ponownie upadła na łóżko. Brodata postać następnie otworzyła drzwi i weszła do środka. Był to duży, masywny mężczyzna, który przy boku miał pistolet, paralizator, pałkę a w lewej ręce trzymał karabin. Za nim do pokoju weszło jeszcze dwóch, równe rosłych, brodatych mężczyzn.

- Kim jesteście? Jakim prawem mnie więzicie - spytała przerażona Wiktoria.

- Wstań! - padła rozkaz od mężczyzny z karabinem w dłoni.

Wiktoria nie zamierzała jednak się ruszać z miejsca, zanim któryś z nich nie wyjaśni jej co tak naprawdę się stało i dlaczego została porwana, ale głos mężczyzny nie pozostawił jej złudzeń.

- Nie będę powtarzał dwa razy - rzekł brodacz i mocno złapał ją za ramię, podnosząc do góry niczym lalkę - Naucz się posłuszeństwa, suko! - dodał ściskając jej ramię tak mocno, że aż pisnęła. 

W dłoni drugiego mężczyzny dostrzegła Wiktoria pokaźnej długości bicz, który ten ściskał w dłoni.

- Dokąd mnie zabieracie? Co to jest za miejsce" - jej pytania pozostały jednak bez odpowiedzi.

Mężczyźni wyprowadzili Wiktorię na wąski korytarz, po czym rozwiązują jej stopy z więzów i każą iść przed siebie. Wiktoria starała się dokładnie przyjrzeć otaczającej pomieszczenie i wydawało jej się że cały korytarz przypomina jakieś średniowieczne lochy, z tą różnicą że wszędzie jest elektryczne oświetlenie. Wreszcie, po minięciu kilku długich korytarzy, dochodzą do długich, drewnianych, zaokrąglonych drzwi, lecz w tym momencie mężczyzna z biczem łapie Wiktorię za ramię i ciągnąc ją w swoją stronę mówi:

- Mam nadzieję że będziesz krzyczeć, nawet nie wiesz jak cholernie mnie to podnieca - po czym otworzył drzwi i popchnął ją przed siebie.

Wiktorii wydało się nagle, że znalazła się jakby w innym miejscu. Ponura, średniowieczna zabudowa zniknęła, zaś przed jej oczyma pojawiła się pięknie urządzona sala, poprzetykana kolumnami niczym antyczna świątynia. Stało tam też kilka posągów, a na ścianach widniały piękne malowidła. Sala ta była pusta, ale Wiktoria zbyt długo nie mogła się temu przyjrzeć, gdyż brodacz ponownie złapał ją za bolące ramię i rzekł:

- Naprzód!

Weszli na przestronny korytarz, na którym znajdowało się kilkanaście lub kilkadziesiąt pokoi, Wiktoria nie miała czasu tego policzyć. Pokoje te były zamknięte, a jej prześladowcy wciąż pchali ją ku jednemu z pomieszczeń. Gdy do niego dotarli, otworzyli ciężkie drewniane drzwi i weszli do środka. W pokoju panował półmrok, ale Wiktoria zdołała dostrzec na jego środku jakieś podium, na którym stało ciężkie, dębowe biurko. Mężczyźni uwolnili ręce Wiktorii z więzów, a następnie jeden z nich rzekł do niej:

- Na kolana!

Ponieważ nie spodziewała się takiego obrotu sprawy i nie zamierzała przed nikim klękać, splunęła mężczyźnie w twarz, po czym... przeszył ją ból, jaki spadł na jej pośladki, to mężczyzna z biczem zdzielił ją tak, że ledwie zdołał utrzymać równowagę. Mężczyzna któremu splunęła w oczy, złapał ją za włosy i podniósł do góry, mówiąc:

- Gdybyś nie była tak cenna, zrobiłbym sobie z twojej skóry piękny dywan. Byłaś kiedyś dywanem - zapytał ordynarnie.

Wiktoria nie wiedziała co odpowiedzieć, a przeszywający ból pośladków po jednym ciosie bicza sprawiał, że odechciało jej się oporu.

- Puśćcie mnie. Przecież nic wam nie zrobiłam, dlaczego mnie porwaliście? Dlaczego mnie więzicie i bijecie, czego ode mnie chcecie?!

Nim jednak mężczyźni zdołali cokolwiek powiedzieć, w sali rozległy się werble i nagle światła zaczęły rozbłyskać, oświetlając każdy kąt owego pomieszczenia. Następnie Wiktoria ujrzała, jak do sali weszło trzech zakapturzonych mężczyzn, którzy szybko zajęli miejsca przy dębowym biurku stojącym na niewielkim podium. Wiktoria przyjrzała się też samej sali, która była dość pusta, jedynie obok podium po jego prawej stronie, na miejscu gdzie normalnie powinien stać jakiś posąg, znajdowała się naga kobieta z zasłoniętymi oczyma, która w prawej, wyciągniętej do przodu ręce trzymała wagę. Naprzeciwko tamtej stała druga naga kobieta w hełmie na głowie i z mieczem w prawej dłoni. Zabawnie wyglądała w samym hełmie a poza tym całkiem naga. Jeden z mężczyzn siedzących przy stole nagle zastukał młotkiem trzy razy i powiedział:

- Wiktorio Kwiatkowska, zostałaś doprowadzona przed oblicze sądu, który zadecyduje o całym twoim przyszłym życiu, a ponieważ życie to jest puste i żałosne jak ty sama, przeto nie wolno ci stanąć przed sądem inaczej, niż tak, jak przyszłaś na świat. Rozbierz się więc teraz do naga, a gdy nabierzesz rozsądku i nauczysz się posłuszeństwa, w kolejnych procesach będziesz już mogła posiadać tylko okrycia, na ile zasłużysz. Tak aby ponownie stać się człowiekiem.

- Czy to jakiś żart! - wybuchnęła Wiktoria. - Wy jesteście sądem, zamierzacie mnie z mojego życia? To jakaś kpina, kto dał wam pra... - jej wywód został brutalnie przerwany kolejnym ciosem bicza, jaki spadł na jej pośladki, a cios ten zmusił ją do upadnięcia na kolana.

Jeden z brodatych mężczyzn podszedł do niej i jednym ruchem zerwał z niej majtki, jakie posiadała, a następnie ściągnął sukienkę - drąc ją na strzępy - po czym rzekł:

- Stanik, raz!

Przerażona tym co ją właśnie spotkało, ściągnęła Wiktora z siebie stanik i przerażona wpatrywała się w jej prześladowców.

- Zostałaś aresztowana i przewieziona tutaj, po czym będziesz osądzona za swoje postępowanie a wyrok tego sądu zdecyduje czy godna jesteś ponownie wrócić do społeczeństwa - rzekł zakapturzony sędzia, siedzący pośrodku stołu. - Potraktuj naszą i swoją rolę w tym, jako konieczność dziejową i postaraj się to zaakceptować, bo inaczej będzie tylko bardziej bolało, a i tak nic na swym uporze nie ugrasz. Czy rozumiesz co do ciebie mówię? - spytał mężczyzna.

- Niczego nie rozumiem! Dlaczego mnie porwaliście, dlaczego mnie sądzicie, co ja wam zrobiłam? Jakim prawem chcecie decydować o moim życiu?

- Mamy wszelkie prawo decydować o twoim życiu i ty sama nam je przyznałaś, żyjąc w sposób niegodny kobiety, czy wiesz ile grzechów popełniłaś? Proszę cię, abyś wreszcie zaczęła nas traktować poważnie, gdyż jesteśmy realni, a nasze decyzje zaważą na twoim życiu lub śmierci, więc przestań się dąsać, tupać nóżką i uskuteczniać inne babskie ceregiele. Zacznij wreszcie żyć prawdziwym życiem.

- Co to znaczy "żyć prawdziwym życiem?" - spytała Wiktoria.

- To znaczy takim, jakie zostało ci przypisane.

- O czym wy mówicie, nic z tego nie rozumiem. Wypuście mnie, proszę was, a nikomu o niczym nie powiem.

- I dokąd chcesz wrócić - spytał mężczyzna siedzący przy dębowym stole.

- Do siebie. Do swojego domu i swojego życia.

- Do życia, przez które trafiłaś tutaj? Widzę że nic nie rozumiesz, dlatego też dziś wystarczy nam, jak tylko przyznasz się do swych win i na tym zakończymy, a o kolejnej rozprawie zostaniesz powiadomiona niezwłocznie.

W sercu Wiktorii rozbłysła nadzieja na uwolnienie.

- Czyli jak się przyznam, to mnie wypuścicie i będą mogła wrócić do domu?

- Tak, jak powiedziałem!

- W takim razie przyznaję się do winy - rzekła Wiktoria.

- Dziękuję ci zatem za szczerość i aby udowodnić czystość twych słów, wrócisz teraz do siebie, gdzie przepracujesz kolejne winy, jeden po drugim. Odprowadźcie ją - mężczyzna w kapturze zwrócił się do brodatych strażników, którzy już nie zamierzali bawić się ze swą ofiarą i jeden z nich podszedł do Wiktorii, podniósł ją i przełożył sobie przez ramię, odprowadzając ją z powrotem do celi, z której ją wyciągnięto.

Krzyczała, wyrywała się i płakała, gdy wniesiono ją do małego pokoju i rzucono na łóżko.

- Prześpij się, jutro zaczynamy zabawę - rzekł brodacz, zamykając drzwi na klucz i pozostawiając przerażoną i zapłakaną Wiktorię samą w małym pokoju - Dobranoc!  





I NA KONIEC NIECO "PROSTACKIEGO" HUMORU




CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz