Stron

poniedziałek, 28 listopada 2022

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. LXV

ŻYCIE PO ŚMIERCI -

CZYLI RELACJE OSÓB,

KTÓRE PRZEŻYŁY WŁASNĄ ŚMIERĆ

 

 
 

VI

MEDIA I SEANSE

Cz. II

 
 
 

 
 
SPOSOBY KONTAKTOWANIA SIĘ Z ZAŚWIATEM
Cz. I 
 
 
WIRUJĄCE STOLIKI
 
 
 Jednym z łatwiejszych sposobów nawiązywania kontaktów z istotami nie z naszego świata są doświadczenia z wirującymi stolikami. Jest to sposób wielokrotnie wyśmiewany przez ignorantów, lecz w wielu przypadkach skuteczny. W tym celu najlepiej posługiwać się niedużym, okrągłym, lekkim stolikiem. Ale gdy zespół uczestników jest odpowiednio dobrany, a ktoś z obecnych ma kwalifikacje medialne, wielkość stołu nie ma znaczenia. Wszak i z ciężkimi, dębowymi stołami osiągano nadzwyczajne wyniki. Liczba uczestników nie powinna przekraczać 6 osób, a najmniejsza liczebność zespołu, to 3 osoby. Oczywiście, ktoś spoza zespołu powinien siedzieć na uboczu i prowadzić protokół. Światło powinno być silnie przyćmione. Najlepiej, kiedy w kącie pokoju pali się żarówka ciemniowa, ciemnoczerwona. Wskazane jest także, aby w pokoju znajdowało się jakieś naczynie z wodą. Pomocna jest również przytłumiona, poważna muzyka. Może być nadawana z taśmy magnetofonowej. Z osób, w danym dniu wyczerpanych seksualnie, wielkiej pociechy nie będzie. Przy stole siadają na przemian kobieta i mężczyzna. Kładą ręce na stole. Dłonie rozstawione tak, iż dotykają się małe palce z palcami sąsiada. Kciuki własne stykają się. W ten sposób tworzy się jakby łańcuch. Jeżeli medium ma wysokie kwalifikacje, nie potrzebuje czerpać cudzej energii. Nie wolno wywierać nacisku na stół. Ręce należy trzymać lekko i swobodnie. Niedopuszczalne jest zakładanie nogi na nogę. Należy powiedzieć otwarcie, iż dawniej, kiedy nie było oświetlenia elektrycznego, doświadczenia udawały się łatwiej. Dziś zaśmiecenie atmosfery różnymi prądami elektromagnetycznego spektrum działa ujemnie na eksperymenty spirytystyczne. 
 
Magnetofon nie musi grać przez cały czas. Wystarczy, że będzie czynny przez pół godziny. Dozwolone są rozmowy na tematy poważne, prowadzone półgłosem. Sprzeczki są niedopuszczalne. Może się zdarzyć, iż któraś z osób obecnych jest silnie medialna i wpada sama w trans, co można także nazwać snem somnambulicznym. Wówczas czekamy spokojnie, co się będzie działo dalej, zaś łańcuch rąk można przerwać. Kiedy zespół jeszcze nie jest ze sobą zgrany, może się zdarzyć, iż przez dłuższy czas nie dzieje się nic. Czasem trzeba czekać pół godziny, a nawet dłużej. Nie należy się tym zniechęcać. Doświadczenia można powtórzyć po kilku dniach. Nie jest wskazane, gdy eksperymenty się udają, powtarzać je częściej niż dwa razy w tygodniu. Wyczerpują one medium i mogą mu zaszkodzić. Choroby nerwowe nie są później rzadkością, a pamiętajmy, iż nasza współczesna medycyna nie potrafi leczyć takich schorzeń i stanów, ba, nawet ich nie rozumie. A wszelkie próby "leczenia" mogą choremu tylko zaszkodzić. Przy jakichkolwiek objawach typu: stukanie, szum skrzydeł, szuranie, szelesty jakby gniecionej gazety, należy obserwować, czy któryś z uczestników zebrania nie zasypia. Nim zespół przystąpi do doświadczeń, należy obrać kierownika całego przedsięwzięcia, aby później nie było zamieszania. Seans powinna prowadzić osoba co najmniej w tych zagadnieniach oczytana. 
 
Nieraz nawet kilkakrotnie powtarzane seanse nie dają żadnych wyników. Nie należy się tym zniechęcać. Spotkania - o ile sytuacja na to pozwoli - w tym samym składzie można wtedy powtarzać dwa, a nawet i trzy razy w tygodniu. Seansów nie należy nadmiernie przedłużać, kiedy już za pierwszym razem osiągnie się zadowalające rezultaty, choćby to było tylko stukanie w stół, szafę, ścianę itp. Kierownik musi ustalić, jakie kwalifikacje ma medium i która z osób obecnych na spotkaniach ma kwalifikacje medialne. Najłatwiejsze i najmniej skomplikowane jest porozumiewanie się za pomocą stukania. Na początek można się umówić, że jedno stuknięcie oznacza "tak", a dwa stuknięcia "nie". Oczywiście, wychodzimy z założenia, że uczestnicy są uczciwi i nikt stolikowi nie pomaga. Stolik sam powinien unosić się, bez względu na jego wagę i pochylać w jedną stronę. Dobre do tego celu są stoliki na trzech nóżkach, niestety dziś już niespotykane. Czasem miewają takie stoliki dziadkowie lub salony "Desy". Można także poprosić, aby stukanie odbywało się w stół, bez poruszania jego nóg albo w szafę lub gdzie indziej. Będzie to nawet wiarygodniejsze.
 
 

 
WAŻNE JEST TAKŻE, iż na seanse na ogół przybywają z tamtego świata istoty o niższym poziomie lub, powiedzmy to oględniej, typy bardziej przyziemne, interesujące się "naszą" rzeczywistością. Często, gdy mamy do czynienia z wybitnym medium, istoty wcielające się w nie twierdzą, że mają do spełnienia coś, jakby misję uświadamiającą. Wspominają o tym znakomici parapsychologowie angielscy Oliver Lodge i William Crookes. Bardzo często miewa się do czynienia z kpiarzami, łobuzerią, gadułami i ćwierćinteligentami. Niedoświadczonym, łatwowiernym eksperymentatorom przedstawiają się takie istoty jako święci, duchy osób wybitnych lub sławnych w historii ludzkości. Prymitywnym sposobem porozumiewania się jest wystukiwanie liter alfabetu. Trwa to dłużej, lecz jest łatwe do notowania. W takim przypadku ktoś z obecnych spoza "łańcucha" siedzi blisko czerwonej lampy i zapisuje na kartce papieru wystukiwane litery. Jeżeli istoty z tamtego świata potrafią się zmaterializować, co w dużym stopniu uzależnione jest od kwalifikacji medium, uzyskujemy bardzo szerokie możliwości eksperymentowania. Opisy takich doświadczeń znajdujemy w książce pułkownika żandarmerii Norberta Okołowicza, pt. "Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim", wydanej w roku 1926 przez warszawską Książnicę Atlas. Niestety, dziś osobiście znam nazwisko tylko jednej osoby w Polsce, która mogłaby być dobrym medium. W przypadkach pełnej materializacji, co się zdarza niezwykle rzadko, zjawa pożycza sobie tak od medium, jak i od innych osób obecnych na seansie, tkaniny do utworzenia własnego ubioru. Swe ciało tworzy zaś z ciała medium. Doświadczenia wykazały, iż medium w momencie materializacji traci na wadze tyle, ile waży zjawa. Tkaniny pożyczone od obecnych zjawa oddaje poniszczone i zabrudzone, tak więc zdarza się, że ktoś przyszedł na posiedzenie w nowym garniturze, sukience, a wychodzi z niego w zużytym ciuchu. 
 
W latach siedemdziesiątych dziewiętnastego stulecia tak Stany Zjednoczone, jak i Wielką Brytanię ogarnął istny szał urządzania seansów spirytystycznych. Sprzyjało temu pojawienie się wielu bardzo znamienitych mediów. Obszerną literaturę na ten temat pozostawił po sobie m.in. Amerykanin, profesor Hyslop. W zależności od kwalifikacji medium oraz od poziomu kulturalnego zjaw, seanse odbywają się na różnym poziomie. Pod tym względem trzeba być przygotowanym na różne niespodzianki. Jeżeli któraś z osób obecnych na seansie wpada łatwo w trans, stan ten objawia się ciężkim oddechem, charczeniem i drgawkami, co może przerazić obecnych. Kierownik seansu musi być na taką ewentualność przygotowany i nie wolno mu tracić głowy. Cokolwiek się stanie, medium, będące w transie o niczym nie wie. Wybitne media, o szczególnych właściwościach sensytywnych, nie potrzebują do zapadnięcia w trans niczyjej pomocy. W licznych przypadkach, istoty pragnące zmaterializować się, żądają dla medium osobnej kabiny, tzw. gabinetu. Jest to zasłonięty kąt pokoju, gdzie stoi fotel, na którym siada medium. Lecz są to problemy indywidualne, które wyjaśniają się same. Najsławniejszym medium amerykańskim XIX wieku była pani Piper. Napisano na jej temat szereg interesujących publikacji książkowych. Na seansach z jej udziałem zjawiało się kolejno po kilkadziesiąt zjaw. W Europie znanych mediów było kilka: Eusapia Palladino, Gina Lazzara, Franek Kluski, Jan Guzik, Daniel D. Home... 
 
Najsławniejszym medium i jasnowidzem niemieckim był urodzony w Opolu Max Moecke. Sławne na naszym kontynencie były jego występy w salonach gier w Monte Carlo, gdzie głośno przepowiadał wygrane numery. Oczywiście, z tego nie korzystał. Ta zasada obowiązuje wszystkich. Zresztą, Moecke przepowiadał wygrane numerki dopiero wówczas, gdy krupier zawołał: "rien ne va plus", czyli "już nie wolno obstawiać" i kulka została rzucona w kierunku przeciwnym do biegu tarczy. W ostatnich stu latach w Europie odkryto ponad pięćdziesiąt znamienitych mediów. Jako ciekawostkę można podać informację, że wszystkie osoby o wysokiej medialności mają bardzo podobne do siebie horoskopy. Mają również identyczne, bardzo rzadko spotykane cechy charakteru. Jak już kiedyś powiedziałem, pewien delikatny sceptycyzm na seansach jest wskazany. Jeżeli chodzi o zestaw członków seansu należy dobierać ludzi o wysokim poziomie etycznym. Istoty z innego świata nie zawsze są ciekawe i interesujące. Lecz to samo obserwujemy i tu, w naszym życiu doczesnym. Uczciwe postacie spotyka się niezwykle rzadko. W okresie międzywojennym ukazało się szereg książek pod wspólnym tytułem: "Karty z zamkniętej księgi bytu". Były w nich przemówienia wygłaszane za pośrednictwem dawniejszego medium doktora Ochorowicza, pani Domańskiej. Wydawnictwo to polscy spirytyści potraktowali wręcz jak jakieś objawienie. Czytano je z nabożeństwem i czcią. Lecz każdy, kto wyznaje się na tego rodzaju przemówieniach, łatwo mógł się zorientować, iż było to zwykłe, beznadziejne ględzenie o wszystkim i o niczym. W ten sposób z reguły wywnętrzają się różne gaduły i osobnicy pozujący na proroków oraz tzw. media ojcowskie. Sam uczestniczyłem wielokrotnie w takich medialnych występach. Nie można tu winić medium, które po zapadnięciu w trans zmienia głos, wyraz twarzy i sposób bycia, normalnie mu obce. 
 
Znany angielski parapsycholog, laureat nagrody Nobla, profesor Oliver Lodge (urodzony w roku 1851) był jednym z najbardziej znanych eksperymentatorów zjawisk spirytystycznych. Oświadcza w jednej ze swych prac, iż nie ulega najmniejszej wątpliwości, że istnieje jeszcze inny świat poza tym, na którym obecnie żyjemy. Jak już wspomniałem, zjawiska przy udziale dobrego medium mogą być bardzo różne. Bywa, że ciężkie stoły "coś" unosi pod sufit, że przesuwają się ciężkie szafy o kilka metrów od osób obecnych na seansie, "coś" brząka na instrumentach muzycznych, na wiszącej na ścianie gitarze lub zamkniętym pianinie. Bardzo ciekawe i rzadko spotykane zjawiska obserwowano na seansach z Frankiem Kluskim, odbywających się w mieszkaniu pułkownika żandarmerii Norberta Okołowicza. Tylko skrupulatności pułkownika Okołowicza zawdzięczamy, iż zachowały się z nich informacje. Na każdym z zebrań spisywano bowiem dokładny raport. Czytanie całej pracy Okołowicza, mającej prawie 600 stron, jest nieco nudne, jako że zjawiska powtarzają się, niemniej dowiadujemy się z niej, iż nie każdy seans musi się udać. Zależy to zarówno od stanu psychicznego medium, jak i od obecnych na nim uczestników. Ze spisu gości dowiadujemy się, iż bywali tam przedstawiciele różnych profesji: dyplomaci, dziennikarze, politycy, uczeni i lekarze. Na seansach z Frankiem Kluskim bywał nieraz i sam marszałek Piłsudski. Naukowe podejście, pozbawione zwykłej ciekawości mieli także i inni sławni badacze zjawisk tego typu, jak: doktor Quade, profesor Sorbony Richet i dr Geley, doktor med. A. Schrenck-Notzing oraz liczni przedstawiciele Stowarzyszenia Nauk Psychicznych w Londynie. W roku 1971 minęła 100 rocznica rozpoczęcia przez Stowarzyszenie edycji sławnych raportów. 
 
Jeżeli w Polsce ktoś chciałby robić w przyszłości doświadczenia spirytystyczne, jest wskazane, aby prowadził dokładne protokoły kontrolne. W mieszkaniach, gdzie odbywają się doświadczenia z dziedziny spirytyzmu, szwendają się zawsze jakieś błędne, obce istoty z innego świata. Zwraca na to uwagę także i pułkownik Norbert Okołowicz, wspominając o poruszających się firankach, stukaniach i szelestach, co mogę również potwierdzić na podstawie własnego doświadczenia. Stukania palcem w szybę nie są rzadkością nawet i wtedy, gdy okno jest na czwartym piętrze budynku mieszkalnego. Kto na naszym świecie był łobuzem, oszustem i kanciarzem, pozostanie nim i na tamtym świecie. Kto tu był głupi, ten i tam pozostanie niespełna rozumu. Najbardziej chętna do kontaktów z naszym światem jest różnego rodzaju hołota, często podszywająca się pod osoby znane i wybitne. Badacze tych zagadnień wspominają także o "mediach ojcowskich". Polega to na tym, że na seans zgłaszają się typy udające Chrystusa oraz różnych świętych i pouczającym głosem udają mentorów, grożą piekłem, nawołują do pobożności i skruchy za grzechy. Medium niejednokrotnie mówi przez sen ordynarne wyrazy. Nie wolno jednak za to winić medium. Lecz, jak powiedziano w jednej z ewangelii: po ich słowach poznacie ich. Poniekąd specjalistą od wykrywania oszustów z zaświatów był w okresie międzywojennym Szwajcar, doktor Sulzer, radca i członek Sądu Apelacyjnego w Genewie. Jego podchwytliwe pytania demaskowały każdego oszusta z tamtej strony bytu. Napisał on na ten temat szereg książek, w których udzielił wskazówek, w jaki sposób można sprawdzić, identyczność zgłaszającej się istoty. Książki doktora Sulzera dostępne są w języku niemieckim. 
 
Znany niemiecki parapsycholog, doktor Quade, zamierzał kiedyś udowodnić na drodze naukowej, że medialność oraz zjawiska spirytyzmu to zwyczajne oszustwo. Początkowo dopuścił teorię animistyczną, to znaczy, iż zjawiska nieświadomie wywołują osoby obecne na seansie. W tym celu posługiwał się różnymi teoriami psychoanalityków i psychologów nauki oficjalnej, obowiązującej w naszym "oświeconym" stuleciu. Niestety, po długoletnich, skrupulatnych doświadczeniach, doszedł podobnie jak dr Schrenck-Notzing do wniosku, iż liczne zjawiska z zakresu spirytyzmu dają się wytłumaczyć jedynie na drodze spirytystycznej. Kto w to wierzy - a pamiętajmy, iż wiara jest inteligencją ignorantów - to jego rzecz. Przecież już F. Voltaire powiedział w jednej ze swych prac, iż przekonywanie ignoranta to strata czasu, choćby i dlatego, że im mniej ktoś o czymś wie, tym bardziej upiera się przy swoim zdaniu. Na oszukańcze seanse najłatwiej dają się nabierać ludzie religijni. W Polsce zdarza się to obecnie bardzo rzadko, jako że z powodu braku odpowiedniej literatury przedmiotu, niewiele osób w ogóle wie przykładowo, co oznacza wyraz "spirytyzm". Czasem jakiś dziennikarz, który wie wszystko o niczym i nic o wszystkim zamieści dla zarobku wesoły komentarz o tej dziedzinie, o której obecnie tak mało wiemy i... to wszystko. W innych krajach działają nawet sekty "rozmawiających" z różnymi rzekomymi świętymi. Wydaje się czasopisma drukujące także nabożne ględzenia oszustów. Rzesze wiernych z nabożeństwem czytają owe androny, na czym różni cwaniacy robią ogromne majątki.
 
 
PS: Moja rada - nie należy próbować "zabaw" z wywoływaniem duchów, jeśli nie ma się pewnego w tym zakresie doświadczenia, lub doświadczonej osoby medialnej znającej się na rzeczy. Należy bowiem pamiętać że jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ... "duchy opętujące są najbliżej" nas. Będzie o tym więcej w kolejnych częściach. 
 
 
 

 
 CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz