Stron

wtorek, 16 stycznia 2024

WIZYTA W CIENIU INWAZJI - Cz. II

 CZYLI JAK PRZEBIEGAŁA WIZYTA SOWIECKIEJ DELEGACJI z CHRUSZCZOWEM NA CZELE w POLSCE w PAŹDZIERNIKU 1956 r.





" - Chcą nas oderwać od naszych wojsk w Niemczech Wschodnich - powiedział Chruszczow.
- Kto chce? - zapytał Gomułka.
- Polska! (...) Nie możemy do tego dopuścić, jeśli postawicie nas przed faktami dokonanymi, będziemy zmuszeni brutalnie ingerować".



 Władysław Gomułka nie był wrogiem Związku Sowieckiego. Późniejsza historiografia starała się w nim ujrzeć swoistego "polskiego komunistę", człowieka który przede wszystkim odwoływał się do - swoiście pojmowanego - ale jednak patriotyzmu i który był przeciwny internacjonalizmowi. Rzeczywiście wśród wypowiedzi Gomułki - nawet tych z lat 40-tych - można znaleźć wiele takich smaczków, które mogłyby potwierdzać wyżej przytoczone słowa. Należy jednak pamiętać że "nacjonalizm" Gomułki (jeśli w ogóle można to tak nazwać) opierał się tylko i wyłącznie na tym, aby Sowieci nie wtrącali się do spraw Polski (potem, gdy objął już funkcję pierwszego sekretarza, też przede wszystkim chciał mieć jak największą swobodę wewnętrzną i nie chciał żeby "radzieccy" - jak ich wówczas nazywano -  wtrącali mu się spraw polskich. Tak jak to było wcześniej, za Bieruta czy również za Ochaba, który został I sekretarzem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej po śmierci Bieruta w marcu 1956 r. Zresztą należy pamiętać że wówczas innego komunizmu nie znano jak tylko stalinowski, bo nie było wcześniej żadnych innych precedensów). Tak więc gdy w dniach 18-28 lipca odbyło się VII Plenum Komitetu Centralnego PZPR ("Siódme Plenum spółdzielni Zenum" - zabawne powiedzenie z "Misia"), doszło tam wówczas do starcia owych dwóch frakcji w PZPR-e czyli natolińczyków i puławian, którzy zabiegali o względy Władysława Gomułki (ten wrócił do życia politycznego po okresie uwięzienia, z początkiem maja 1956 r.). Natolińczycy (wspierający chociażby "marszałka" Polski Konstantego Rokossowskiego) w poznańskim Powstaniu (czy też raczej - jak oni mówili - buncie) z 28 czerwca, widzieli przede wszystkim działania o charakterze agenturalnym i kontrrewolucyjnym i to właśnie przedstawiciele tej frakcji dowodzili stłumieniem tego ludowego zrywu. Puławianie zaś (zgodnie z prawdą) twierdzili że w bunt był protestem o charakterze ekonomicznym. Ostatecznie podjęto kompromisową dyrektywę, że owe wydarzenia miały podwójne dno. Pierwszy szeroki, formowany przez robotników i pokojowy protest, przerodził się jednak w bunt, którym kierowali rebelianci i agenci Zachodu (nurt węższy). Podjęto więc decyzję o zwołaniu masówek w zakładach pracy (jak zwykle zresztą) i publicznym potępieniu przez robotników "wydarzeń czerwcowych" w Poznaniu. Na owym VII Plenum podjęto również decyzję o uchyleniu zarzutów i oddaniu legitymacji partyjnych Władysławowi Gomułce, Zenonowi Kliszko i Marianowi Spychalskiemu (wszyscy oni byli uwięzieni wraz z Gomułką, choć oczywiście przebywali w oddzielnych celach). Stało się to 2 sierpnia 1956 r. (choć oficjalnie poinformowano o tym dwa dni później).

Gomułka miał teraz pewien problem, ponieważ zarówno puławianie jak i natolińczycy zaczęli coraz bardziej natarczywie zabiegać o jego "względy". Lepszą dla niego opcją było oczywiście wsparcie natolińczyków, jako że to właśnie wśród puławian znaleźli się ci, którzy potępili go zarówno w 1948 r. (gdy oskarżono go o "odchylenie prawicowo nacjonalistyczne" i usunięto z partii, jak i potem, gdy został uwięziony w 1951 r.). Problem polegał jednak na tym że ci niewiele byli w stanie mu dać, a poza tym nie gwarantowali mu niezależności od "radzieckich" (biorąc pod uwagę że wspierali takie postacie, jak choćby Rokossowski, Nowak czy Jóźwiak - za którymi mocno opowiadała się Moskwa). Znacznie więcej mógłby uzyskać od puławian, ale to znowu byli znienawidzeni przez niego "żydzi", którzy wcześniej doprowadzili do jego upadku. Puławianie zresztą z jednej strony mizdrzyli się do Gomułki, z drugiej się go bali i często go krytykowali (na przykład na Uniwersytecie Warszawskim w rozmowie ze studentami krytykowano różne postępowania "towarzysza Wiesława", a czynili to właśnie przedstawiciele tej frakcji w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej). Na początku sierpnia Gomułka spotkał się na Pradze z premierem Józefem Cyrankiewiczem (o czym pisałem w poprzedniej części). Poparł go też Edward Ochab (czyli obecny I sekretarz PZPR), też należący do frakcji puławian (a przynajmniej przez nią wspierany). Gdy Ochab we wrześniu 1956 r. wyjeżdżał na VIII zjazd Komunistycznej Partii Chin, spotkał się na lotnisku z Cyrankiewiczem, który stwierdził, że Gomułce należy zaproponować jakieś stanowisko, a Ochab dał Cyrankiewiczowi pod tym względem wolną rękę. Ten na drugi dzień spotkał się z Gomułką i zaproponował mu stanowisko premiera, czyli swoje własne (Cyrankiewicz doskonale wiedział, że ambicje Gomułki są znacznie większe i sięgają I sekretarza i że nie przyjmie on stanowiska premiera. Tym samym doskonale ustawił się w pozycji drugiej osoby w państwie u boku Gomułki). I tak też się stało, Gomułka odrzucił ofiarowaną mu funkcję premiera rządu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Teraz pragnął już tylko największej władzy, władzy partyjnej (zresztą Ochab też zdawał sobie z tego sprawę i nie trzymał się kurczowo tego stanowiska). Sprawa była rozwojowa, ale żadnych z tych posunięć nie konsultowano z Moskwą - a to wkrótce miało się zemścić.

W kraju coraz bardziej odczuwano nadciągający wiatr zmian. We wrześniu robotnicy Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu przystąpili - jako pierwsi - do oddolnego tworzenia rad robotniczych (wkrótce w ich ślady poszli robotnicy innych zakładów, a zamierzono takie rady wprowadzić w całej Polsce z dniem 1 stycznia 1957 r.). Było to coś wcześniej niespotykanego, jako że teraz to robotnicy sami oddolnie, wybierali rady, a nie jak wcześniej dyrekcja była narzucana z góry. Władze początkowo przez palce patrzyły na taką samowolę, zupełnie niezgodną z komunistyczną teorią partii, jako "przewodniej siły narodu" (w tym okresie o którym obecnie piszę, już tak zapewne nie było - chociaż trudno do końca to sprawdzić, ale w okresie międzywojennym i powojennym wielu ideowych członków partii naprawdę wierzyło w nią jak w Boga i utożsamiało partię z Bogiem. Całe swe życie podporządkowywali partii, całą swą przyszłość, całą walkę z burżuazją, z "sanacją" upatrywali właśnie jako działanie na korzyść partii. Wszystko zaś co mogło doprowadzić do wykluczenia ich z partii, było dla nich katastrofą. Ci ludzie gdy zostawali wykluczeni z partii, targali się na swoje życie, oni nie widzieli sensu dalszego istnienia poza partią, bo jedyne życie było w partii - przynajmniej tak nasrane mieli w głowie. Przytoczę taką anegdotę, pewnego razu Mieczysław Hejman (prawdziwe imię Mordka), jeden z radiotelegrafistów kierownictwa Polskiej Partii Robotniczej, popadł kiedyś w konflikt z wykładowcą szkoły Kominternu. Zamknął się wtedy w pokoju i chciał popełnić samobójstwo z obawy, że zostanie wyrzucony z partii. Jego siostra, Eugenia Brun, wspominała: "Myśmy wywalili drzwi. On leżał na kanapie i jęczał a właściwie łkał. Wyglądał straszliwie. - Jak to - powiedział - ja całe życie, całą młodość oddałem partii. Nie mam nic innego poza partią, to mnie teraz wyrzucą z partii? Ja tego nie przeżyję!" Niezły świr, ale tak to jest jak tworzymy sobie tutaj na ziemi własne bożki, aby zapełniły pustkę jaką mamy w duszy, pustkę odejścia od Boga. Ten okres można by nazwać w dość zabawny sposób określeniem "Kiedy partia była Bogiem" 😂).




Co zaś się tyczy Boga, to w tych właśnie dniach i tygodniach pojawiło się pytanie: co dalej z prymasem Stefanem Wyszyńskim? Wkrótce po śmierci Stalina, 26 września 1953 r. został on internowany przez komunistyczne władze, gdyż nie chciał potępić skazanego przez komunistów w sfingowanym procesie, ordynariusza kieleckiego biskupa Czesława Kaczmarka, któremu zarzucano szpiegostwo, działalność na szkodę Związku Sowieckiego oraz współpracę w czasie wojny z Niemcami. Skazano go na wieloletnie więzienie. Prymas Wyszyński zaś został początkowo osadzony w Rywałdzie, 12 października przewieziono go do Stoczka Warmińskiego, 6 października 1954 r. do Prudnika, a od 27 października 1955 r. znajdował się w klasztorze sióstr nazaretanek w Komańczy. W kwietniu 1956 r. po śmierci Bieruta Episkopat Polski wystosował list do władz partyjnych z prośbą o uwolnienie prymasa, ale komuniści nie odważyli się wówczas na to. 26 sierpnia wokół klasztoru na Jasnej Górze zgromadziło się kilkaset tysięcy wiernych, aby odnowić akt ślubów jasnogórskich króla Jana II Kazimierza z 1656 r. (w których oddawał siebie samego i całą Rzeczpospolitą pod opiekę Matki Bożej). Symbolem nieobecnego prymasa Wyszyńskiego, był tron, ze spoczywającą na nim wiązanką kwiatów. Doszło do odnowienia ślubów, a z kilkuset tysięcy gardeł dało się słyszeć słowa pieśni: "Boże coś Polskę przez tak liczne wieki, otaczał blaskiem potęgi i chwały, coś Ją osłaniał tarczą swej opieki, od nieszczęść które przygnębić Ją miały. Przed twe ołtarze zanosi błaganie, Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie..." Komuniści nie mogli już tego zbagatelizować. Mało tego przestraszyli się tych słów, a przede wszystkim tych tłumów i było oczywiste że zwolnienie Wyszyńskiego to już tylko kwestia tygodni (niekiedy ów strach przybierał formę żartobliwą, jak choćby wówczas gdy na jednym z posiedzeń rządu ktoś zapytał: "A co dalej z towarzyszem Wyszyńskim").




I tak oto nadszedł październik 1956 r. 9 października odsunięta od władzy została dotychczasowa twarz dawnej epoki odpowiedzialna za gospodarkę, czyli Hilary Minc (sam zrezygnował - zapewne nie mając innego wyjścia - z członkostwa w Biurze Politycznym i z funkcji wicepremiera). 12 października rozpoczęło swe posiedzenie Biuro Polityczne KC PZPR na które zaproszony został Władysław Gomułka i na którym już otwarcie zaczął domagać się dla siebie stanowiska I sekretarza partii, jednocześnie żądając usunięcia z jej szeregów dawnych współpracowników Bolesława Bieruta. 15 października (podczas obrad Biura Politycznego) Edward Ochab ogłosił oficjalnie, że gotów jest ustąpić ze stanowiska I sekretarza, jeśli jego następcą zostałby Gomułka. Gomułka określany był jako "prawdziwy komunista" i przeciwstawiany Bierutowi i jego ekipie. Postanowiono też na 19 października zwołać VIII Plenum Komitetu Centralnego, na którym wybrać miano nowe partyjne władze. 16 października Bolesław Piasecki czyli przedwojenny "faszysta", należący do Obozu Narodowo-Radykalnego i Ruchu Narodowo-Radykalnego, a obecnie przewodniczący Stowarzyszenia Pax) opublikował na łamach "Słowa Powszechnego" artykułu pt.: "Instynkt państwowy", w którym ostrzegał, że jeżeli obecny proces demokratyzacji nie zostanie ujęty w jakiejś ramy porozumienia ponad-frakcyjnego, to może się to skończyć wprowadzeniem stanu wyjątkowego, a nawet krwawymi represjami. 17 października sporządzono i rozesłano członkom Komitetu Centralnego listę nowych władz Biura Politycznego, a wiadomość o tym bardzo szybko się rozeszła i na drugi dzień mówiło już o tym Radio Wolna Europa. Oczywiście informacje te szybko dotarły też do Moskwy. Problem polegał na tym, że dotarły tam nie dzięki polskim towarzyszom, ale właśnie przez Wolną Europę. Moskwa była zarówno zaskoczona tempem zmian zachodzących w Polsce, jak i wściekła, okazało się bowiem że na I sekretarza Polacy zamierzali powołać Gomułkę, jakiegoś "nacjonalistę", niebezpiecznego człowieka. Moskwa musiała szybko interweniować. Oczywiście to nie tak że Sowieci nie znali wcześniej Gomułki, znali go. Był przecież przed wojną w Związku Sowieckim, a i w trakcie wojny tam przebywał, i raczej miał stamtąd niezbyt przyjemne wspomnienia (szczególnie że nie mógł się dobrze ubrać, bo nie dano mu środków na ładny garnitur, tylko przyniesiono jakieś zużyte łachy z wytartym kołnierzem. Ta trauma pozostała w nim do końca życia i potem, gdy został już I sekretarzem kazał sobie szyć garnitury na miarę. Ale to była jedyna ekstrawagancja na którą się zdobywał, ogólnie rzecz biorąc był wrogiem wszelkiego zbytku i żył bardzo skromnie. Za niego to przecież zaczęto budować te sławne mieszkania z ciemną kuchnią bez okna i ze wspólną toaletą na korytarzu dla kilku rodzin. Już w latach 60-tych było to żenujące, nie mówiąc już o epoce Gierka. Gomułka lubił też oglądać filmy i czynił to również będąc w Związku Sowieckim, ale nie lubił golizny na ekranie i jak ją widział, to kazał wyłączać film mówiąc że nic ciekawego nie ma do obejrzenia. Pewnego razu zwrócił uwagę aktorce Kalinie Jędrusik - będącej seksbombą lat 60-tych, że ubrała suknię ze zbyt dużym dekoltem. Ponoć na następny raz ubrała się w sukienkę zapiętą pod szyję, ale z takim wycięciem na plecach że sięgało aż do pupy). Tak więc Sowieci znali Gomułkę i nawet przez pewien czas stawiali na niego po śmierci Bieruta. Ale w tamtym czasie, w październiku 1956 r. uznali go za niebezpiecznego nacjonalistę, że pod jego rządami Polska wyjdzie z Bloku Wschodniego i postanowili interweniować.




18 października ambasador sowiecki w Polsce Pantelejmon Ponomarienko zażądał od Edwarda Ochaba przesunięcia terminu zjazdu VIII planu Komitetu Centralnego partii, ten jednak odmówił. Zaś Nikita Chruszczow otrzymał informację, że w warszawskich fabrykach robotnikom rozdawana jest broń (co okazało się nieprawdą) i robotnicy przygotowują się do obrony stolicy przed wojskami sowieckimi, które tego właśnie dnia wyruszyły ze swych koszar w zachodniej i północnej Polsce ku Warszawie. Dowodził nimi - kto jak kto, ale "marszałek" Polski Konstanty Rokossowski. Wśród ludności gruchnęła zaś wiadomość, że są już sporządzone listy proskrypcyjne członków nowych władz Biura Politycznego, którzy mają zostać aresztowani i zapewne wywiezieni do Związku Sowieckiego. Te obawy były coraz silniejsze, tym bardziej że wojska sowieckie rzeczywiście zmierzały ku Warszawie. Gen. Edwin Rozłubirski zaproponował Gomułce i Spychalskiemu ochronę, złożoną z "czwartaków" czyli żołnierzy z jego batalionu, ten jednak odmówił. Gomułka stwierdził bowiem: "Odmawiam i zabraniam wam robić cokolwiek wbrew mojej woli. Moje sprawy partyjne będą załatwione po partyjnemu, a nie pistoletami". Jednak część polskich oficerów podjęła się przygotowania obrony przed Sowietami, np. gen. Wacław Komar wraz z gen. Włodzimierzem Musiem postawili jednostki Wojsk Obrony Wewnętrznej i KBW w stan gotowości bojowej. Gen. Jan Frey-Bielecki nakazał podległej eskadrze bombowej z Poznania, zbombardowanie sowieckich jednostek pancernych, jeśli nie udałoby się doprowadzić do porozumienia. A kontradmirał Jan Wiśniewski nie wpuścił do Zatoki Gdańskiej krążownika "Żdanow" i kilku innych sowieckich okrętów, grożąc otwarciem ognia. W tej atmosferze w godzinach nocnych sowiecki ambasador poinformował członków Biura Politycznego - z Ochabem na czele - że do Polski dnia następnego rano przyjedzie sowiecka delegacja z Nikitą Chruszczowem. Było oczywiste że wizyta ta przebiegać będzie w cieniu już postępującej sowieckiej inwazji na Polskę.

Pierwszy samolot Tu-104 pojawił się na płycie warszawskiego lotniska Okęcie, dnia 19 października ok. 7:30 rano. Wysiedli z niego Mołotow i Mikojan. Ci byli spokojni i milczący, przywitali się z obecną na lotnisku polską delegacją złożoną z Ochaba, Cyrankiewicza i Zawadzkiego. Ok. godziny 8:00 drugim samolotem przyleciał Chruszczow, i tutaj już zaczyna się ciekawie, a żeby nie umniejszyć nic z tamtych chwil, przyjdę teraz do relacji Edwarda Ochaba, który pozostawił taką oto relację z tamtych wydarzeń: "Ledwo wysiadł, zaczął ostentacyjnie, z daleka wygrażać nam pięścią. Podszedł do generałów radzieckich, których stał cały rząd, i z nimi najpierw się witał. Potem dopiero podszedł do nas i znowu zaczął mi wywijać pięścią pod nosem. Był to, oczywiście, afront skierowany nie tylko do mnie, ale do całej polskiej partii. Obok stała spora grupa ludzi: kilkudziesięciu szoferów, funkcjonariuszy Bezpieczeństwa, radzieccy wojskowi, członkowie polskiego kierownictwa. Jasne było że ten incydent stanie się publiczną tajemnicą. Wciąż wymachując mi pięścią pod nosem, nazwał mnie zdrajcą, podchodząc zaś do Gomułki drwiąco zapytał: - a to kto? Gdy powiedziałem że to towarzysz Gomułka i że będzie moim następcą, od tej pory to jemu już wygrażał pięścią. (...) Groził nam interwencją, był zły że nie uzgodniliśmy z nim przyjęcia Gomułki do Biura Politycznego. Przerwałem mu wtedy i powiedziałem, że wy towarzyszu Chruszczow też nie uzgadniacie z nami składu swojego Komitetu Centralnego. Zaczął wtedy rzucać przekleństwami" (to był rzeczywiście chamuś, ten jego słynny but na sesji Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku w 1960, gdy chcąc zaprotestować ściągnął z nogi but i zaczął nim uderzać w pulpit - jasno pokazuje że facet był zwykłym chamem). "W pewnym momencie towarzysz Gomułka stwierdził, że lepiej będzie pojechać do Belwederu i nie urządzać publicznie takiego spektaklu". W Belwederze umieszczono "jednostkę informacyjną" pod dowództwem pułkownika Zbigniewa Paszkowskiego, która miała na bieżąco informować przywódców partii i państwa o postępach wojsk sowieckich zmierzających do Warszawy. Miało to wywrzeć na delegacji sowieckiej wrażenie o nieustępliwości strony polskiej i gotowości do zapłacenia przez nią każdej ceny. Nie wiadomo jednak jak wyglądało pierwsze kilkanaście minut owego spotkania, ponieważ nie zachował się żaden na ten temat dokument. Natomiast szyfrogram z tego spotkania zaczęto spisywać dopiero po pół godzinie od rozpoczęcia rozmów, a spisywał go Jan Dzierżyński - syn Feliksa, tego Feliksa.




Oto Jak wyglądała owa "rozmowa":
- "Wasz przyjazd jest ingerencją w nasze sprawy" - stwierdził Władysław Gomułka.
- "Chcą nas oderwać od naszych wojsk w Niemczech Wschodnich" - powiedział Chruszczow.
- "Kto chce? - zapytał Gomułka.
- "Polska! Macie zamiar usunąć z Biura Politycznego towarzyszy Rokossowskiego, Jóźwiaka, Nowaka, Gierka, a wprowadzić Morawskiego. Nie możemy do tego dopuścić. Jeśli postawicie nas przed faktami dokonanymi, będziemy zmuszeni brutalnie ingerować".
- "Polscy komuniści siedzieli w waszych więzieniach i widocznie znowu będą siedzieć" - stwierdził Ochab.
- "Ja tak nie powiedziałem, nie przekręcajcie" - przerwał Chruszczow - "Zrozumcie, że nie przyjechaliśmy po to, żeby was wykorzystać i coś wam zabrać. Nigdy nie wtrącaliśmy się do waszych spraw". 🤭
- "Chodzi o to, że skoro nie wtrącaliście się, to niech wszystko zostanie po staremu i teraz też się nie wtrącajcie" - powiedział Gomułka.
- "Wasza prasa oskarża nas, właśnie teraz, że pod koniec wojny wywieźliśmy z Polski jakieś drobiazgi, a faktycznie Związek Sowiecki zawsze pomagał i pomaga Polsce Ludowej" (oni naprawdę uwierzyli w tę swoją propagandę i to nie tylko społeczeństwo rosyjskie, ale również władze, czego dowodem jest chociażby Chruszczow. Tak naprawdę to po wojnie w Związku Sowieckim panowała ogromna bieda - ogromna, i żeby to w jakiś sposób usprawiedliwić przed swoimi niewolnikami, - bo tym w rzeczywistości dla Stalina i komunistów byli mieszkańcy Związku Sowieckiego - Stalin kazał rozgłaszać że to dlatego, że Związek Sowiecki musi pomagać innym krajom Bloku Wschodniego: Polsce, Węgrom, Rumunii, Bułgarii nawet Niemcom Wschodnim. Wszystkim pomagali, a sobie odbierali od ust - tak im wmawiano. I w to uwierzyli... a może naprawdę chcieli w to wierzyć?).
- "Mógłbym wręczyć wam, drogi towarzyszu Gomułka, listę osób zjedzonych w latach 1946-1947 podczas głodu na Ukrainie, gdy w tym czasie dawaliśmy wam zboże. Nie nadwyżki, ale odrywaliśmy je od żywego ciała naszego narodu (😂). Oto, jaki jest nasz stosunek do Polski".

Gomułka poprosił wówczas o dwu, trzygodzinną przerwę, w celu narodzenia się. Na odchodne polska delegacja usłyszała jeszcze od Chruszczowa:
- "Towarzyszu Gomułka, taki towarzysz jak Rokossowski zrobił dla wyzwolenia Polski nie mniej od każdego z was, a być może więcej. Odrzućcie emocje, wzburzone w wyniku naszej ostrej rozmowy i porozmawiajmy spokojnie. Zrozumcie, że bez Związku Radzieckiego Polska nie może zapewnić swojej niepodległości i nienaruszalności granic, a rewanżyści z Niemiec Zachodnich są coraz bardziej zuchwali" (to jest to, czego Gomułka bał się przez wszystkie lata swoich rządów w Polsce, czyli przez 14 lat do 1970 r. Zdawał sobie bowiem doskonale sprawę że jeżeli nie będzie się trzymał w Związku Sowieckiego, to może mieć problem z Niemcami, którzy zażądają zwrotu polskich ziem zachodnich czyli Ziem Odzyskanych. Obawiał się że bez wsparcia Moskwy, a wręcz przeciwnie przy poparciu Moskwę dla Niemców, dojdzie do próby przekazania tych ziem Niemcom Wschodnim. Dlatego zawsze kurczowo trzymał się Moskwy i jedyne czego pragnął to swobody w sprawach wewnętrznych). Do dalszych rozmów wrócono po godzinie 12:00:
- "Nasi towarzysze są szczególnie zaniepokojeni uwagą towarzysza Chruszczowa o ingerencji" - zaczął Ochab - "Trzeba wyjaśnić o jakim ingerowaniu jest mowa".
- "Towarzyszu Ochab, wy, wracając z Chin, nie zatrzymaliście się w Moskwie żeby omówić pojawiające się rozbieżności" - stwierdził Mikojan. - "Nie ufacie nam? Poza tym amerykańskie Radio (Wolna Europa) podało komunikat o podziale w polskim Komitecie Centralnym na "stalinowców" i "zwolenników odwilży". (...) Związek Radziecki ekonomicznie nie potrzebuje Polski, ale cały obóz socjalizmu czeka na wasz węgiel. Przekazaliśmy wam nasze tajemnice wojskowe, kupujemy w Polsce statki. W zamian w Polsce uważają towarzysza Chruszczowa niemal za antysemitę. Czego potrzebujemy od Polski? Potrzebna nam jest wieczna polsko-radziecka przyjaźń (😝) którą w obliczu zagrożenia imperialistycznej agresji i wywrotowych działań imperialistów skierowanych przeciwko PRL, należy umacniać. Klęska socjalizmu w Polsce byłaby i naszą klęską" - podsumował swój wywód Mikojan.
- "Wszystkim towarzyszom wiadomo, że minęło zaledwie kilka tygodni od mojego powrotu do aktywnej polityki" - powiedział Gomułka. - "Skoro wróciłem, to właśnie po to, żeby naprawić sytuację. W ostatnim okresie było sporo nieprawidłowych nastrojów wśród niektórych członków partii i pisarzy, skierowanych przeciwko ZSRR. Nie negujemy tego. Rzecz w tym, żeby zjednoczyć partię, żeby odbudować zaufanie członków partii i społeczeństwa do kierownictwa partii. Obecny skład Komitetu Centralnego to sami aparatczycy, a robotników w jego składzie prawie nie ma. Ten skład KC jest odpowiedzialny za obecną sytuację w Polsce. Jeśli byłaby w nim określona liczba robotników, sprawa wyglądałaby inaczej. Ze wszystkich stron słychać żądania, żeby do kierownictwa weszli nowi ludzie. Dłużej czekać nie wolno. Trzeba spróbować zjednoczyć partię, również po to, aby ustanowić taką przyjaźń z ZSRR, o jakiej mówiłem wcześniej. To jest nie tylko mój pogląd, ale wszystkich naszych towarzyszy. O przyczynach sytuacji w Polsce nie będę mówił".

Nie ma sensu przedstawiać kolejnych przekomarzań, bo niewiele to wnosi. Warto tylko dodać że napięcie cały czas rosło, a nie malało. Wreszcie oburzony Chruszczow stwierdził:
- "Tak zaogniliście sytuację, że przyjazd delegacji radzieckiej ocenia się jako zagrożenie dla Polski. Kim jesteśmy, wrogami? Po co podnieśliście szum o radzieckiej ingerencji w sprawy Polski?"
- "Bo to jest ingerencja" - przerwał Gomułka - "Przyjechaliście po to, żeby wpłynąć na decyzję plenum KC i zatwierdzenie nowego składu kierownictwa".
- "Przyjechaliśmy wbrew waszemu życzeniu, jeśli o to chodzi, zgadzam się, że była to pewna ingerencja" - stwierdził Chruszczow - "Ale nie mogliśmy patrzeć spokojnie. Wy w słowach jesteście za przyjaźnią, a w rzeczywistości przeciwko nam".
Znowu ogłoszono przerwę, podczas której Gomułka powiedział coś przykrego o Bierucie, na co Chruszczow rzekł:
- "Towarzyszu Gomułka, nie opluwajcie towarzysza Bieruta. To był uczciwy, wspaniały komunista, jeden z lepszych synów narodu polskiego. Obyście mieli więcej takich Bierutów!"
Na co Mołotow dodał:
- "Pamiętajcie, towarzyszu Gomułka, że to, że jesteście wśród żywych, jest zasługą Bieruta".
- "Można człowieka aresztować i zabić, ale nie można zmusić do mówienia nieprawdy" - powiedział Gomułka.
- "Nie szkalujcie wszystkiego, co było za czasów towarzysza Bieruta" - dodał Mołotow - "Nie myślcie, że wtedy wszystko było złe, a wy teraz macie w kieszeni jakąś cudowną receptę. Za czasów towarzysza Bieruta PRL miał wielkie osiągnięcia, w zdobyciu których decydującą rolę odegrała klasa robotnicza".
W pewnym momencie rozmowy Gomułka stwierdził:
- "Właśnie otrzymałem komunikat o ruchach radzieckich i polskich czołgów. W jednym miejscu czołg zmiażdżył sekretarza terenowej organizacji partyjnej".
- "To tylko zwykłe jesienne manewry" - powiedział Chruszczow. - "Nie macie się czym martwić".
- "Towarzyszu Gomułka, nie bądźcie tacy strachliwi, nie przystoi do komuniście" - dodał Mołotow.
- "Towarzyszu Mołotow, nazywaliście Polskę bękartem, to już lepiej teraz byście się na te tematy nie wypowiadali" - odparł Gomułka (był to prztyczek do przemówienia Mołotowa z 31 października 1939 r. w której stwierdzał m.in.: "Koła rządzące Polski chełpiły się trwałością swego państwa i potęgą swojej armii. Okazało się jednak, że wystarczyło krótkie natarcie najpierw wojsk niemieckich, a następnie Armii Czerwonej, by nic nie pozostało po tym pokracznym bękarcie traktatu wersalskiego, żyjącym z ucisku niepolskich narodowości").




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz