Stron

środa, 1 maja 2024

WIELKA POLSKA!

 ILE JESZCZE MAMY CZEKAĆ?




 Jak myślicie Kochani, jak długo możemy czekać na to, aby wreszcie urzeczywistnić marzenie które musi stać się ciałem. Marzenie pokoleń Polaków, zarówno tych którzy budowali Rzeczpospolitą Niepodległą po I Wojnie Światowej, jak i tych, którzy żyć musieli w kraju podporządkowanym Moskwie, w kraju biedy i marazmu, beznadziei i serwilizmu. Ta nadzieja jednak nigdy nie umarła. Ona żyła w ludziach nawet wówczas, gdy musieli wyjeżdżać do innych krajów, na Zachód Europy lub do Stanów Zjednoczonych, gdzie ludzie żyli zupełnie inaczej, gdzie wolność była naturalnym przejawem zarówno w polityce jak i w gospodarce, gdyż Europa (a po części również USA) nie były opanowane jeszcze przez kulturowych marksistów. Wyrwanie się więc z tego prl-owskiego marazmu, było marzeniem tysięcy Polaków. Lecz tak naprawdę marzyli oni o tym, aby we własnym kraju zbudować drugą Amerykę, żeby tworzyć Wolną i Niepodległą Polskę i móc swobodnie gospodarzyć na swojej ziemi. Tak naprawdę od 1939 r. na dłuższą metę nie było to możliwe, gdyż najpierw była niemiecko-sowiecka okupacja, potem sowieckie "wyzwolenie" - zakończone kolejnym podporządkowaniem i zamianą naszego kraju w moskiewską satelitę, a na końcu już, gdy było wiadome że ten ustrój demokracji ludowej dosłownie się rozpada, paru cwaniaków wymyśliło sobie transformację, która polegać miała tylko i wyłącznie na wydrenowaniu dotychczas wypracowanego majątku narodowego w ręce kilku tysięcy ludzi służb i dawnej partii (oczywiście dokooptowano do tego tych najbardziej rokujących opozycjonistów z Solidarności). Okres rozwoju gospodarczego (począwszy od ustawy Wilczka z 1988 r. aż do wprowadzenia planu Balcerowicza z 1990 r.) był zbyt krótki, aby mógł przynieść realne korzyści, ale jednocześnie pokazał że Polacy mają niesamowity zmysł przedsiębiorczości i pragną - a przede wszystkim potrafią - budować swoją ekonomiczną siłę, jeśli tylko nikt nie będzie im w tym przeszkadzał. Plan Balcerowicza i "schładzanie gospodarki", a potem wyprzedaż najważniejszych aktywów w obce ręce doprowadził do tego, że realnie znów cofnęliśmy się do pozycji kraju półkolonialnego, drenowanego przez obcy kapitał i będącego na łasce obcych stolic. 

Przez lata też wmawiano nam, że "kapitał nie ma narodowości" i że wyprzedaż majątku narodowego jest jak najbardziej konieczny, że powinniśmy się cieszyć że ktokolwiek chce cokolwiek od nas kupić itd. itp. Rządzili nami ludzie, dla których była to "oczywista oczywistość" i którzy naprawdę wierzyli w te brednie, węsząc przy tym własną korzyść. Jakże obce im było myślenie w kategoriach prorozwojowych, myślenie w kategoriach nie tylko gospodarczej suwerenności, ale przede wszystkim polskiej ekonomicznej ekspansji w Europie i poza Europą. Rozmowa Bartłomieja Sienkiewicza z 2018 r. dla Klubu Jagiellońskiego, której otwarcie twierdził iż: "Polska zawsze będzie krajem peryferyjnym. W naszym interesie jest rezygnacja ze snów o podmiotowości. Tylko wówczas w spokoju będziemy mogli korzystać z dobrodziejstw naszego peryferyjnego położenia. Jesteśmy wewnętrzną gospodarką Niemiec, wywijanie szabelką to samobójstwo", doskonale pokazuje w jak bardzo toksyczne były nasze tzw. elity polityczne (co ja mówię jakie elity, nasze elity zostały rozstrzelane w katyńskim lesie i na błoniach Palmir oraz krematoriach niemieckich obozów koncentracyjnych i sowieckich łagrów).






Mentalność która opanowała te nasze elity III RP nie była wcale nowa. Zresztą elity te też nie były nowe. Większość z nich pochodziła bowiem z rodzin komunistycznych genseków partycypujących w rozkradaniu zajętego przez Sowiety kraju, a duża część również uczestniczyła w zbrodniach popełnianych na ostatnich Żołnierzach Wolnej Polski, zwanych dziś Żołnierzami Niezłomnymi lub Wyklętymi. Ich dzieci rosły w zupełnie innym środowisku niż większość Polaków w powojennej, komunistycznej rzeczywistości ciągłego niedoboru produktów pierwszej potrzeby. Żyli jak pączki w maśle, choć oczywiście z biegiem lat część z nich zbuntowała się przeciwko rodzicom (bowiem tak już jest, że dzieci najczęściej buntują się przeciwko zastanym regułom swoich rodziców, ale ten bunt z reguły jest tylko przelotnym młodzieńczym kaprysem, z reguły bowiem niedaleko pada jabłko od jabłoni). Ten bunt lat 60 zrodził takie postaci jak Adam Michnik, Jacek Kuroń, Bronisław Geremek, Karol Modzelewski, Jan Tomasz Gross i wielu innych. O tym jak nieistotny był to bunt, świadczy fakt że ci ludzie w większości powielali to wszystko co zostało im wtłoczone do głowy, w czym wychowywali się przez te lata i co uważali za jak najbardziej oczywiste czyli początkowo była był to sojusz ze Związkiem Sowieckim oraz nieubłagana kolektywizacja rolnictwa i wprowadzanie w życie owych fantasmagorii Marksa i Lenina. Potem zaś stali się "demokratami", ale demokratami - jak oni to nazywali - rozsądnymi, czyli zdającymi sobie sprawę że nie ma możliwości wprowadzić prawdziwej demokracji i nie można też Polakom na zbyt wiele pozwolić, bo wówczas (jak to często głosili ci właśnie, w których żyłach płynęła również krew semicka - czyli wszyscy z wyżej wymienionych) obudzą się "demony polskiego nacjonalizmu" jakkolwiek by to żałośnie nie brzmiało. Swoją drogą jeżeli tak bardzo różnili się od swoich rodziców, to jak to się stało że w ich mentalu wciąż pozostało takie stwierdzenie jak "demoniczny polski nacjonalizm". Skąd to się wzięło, jeśli nie z wtłaczania im tego do głów zarówno przez rodziców, jak i przez całe otoczenie, czyli organizacje typu walterowcy, szkołę i tym podobne.




Ci ludzie - wraz z przedstawicielami służb Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, zbudowali nam III Rzeczpospolitą, w której niby komunizm upadł (😂🤣). Rzeczywiście tamtego komunizmu już nie ma, ale to nie znaczy że komunistów już nie ma. Ludzie którzy w mentalu swym pozostali wierni ideałom marksizmu (oczywiście wiadomo że ten komunizm z lat 80-tych polegał jedynie na trwaniu i szukaniu alternatywy przejścia na coś innego, bo przecież nikt mi nie powie że Miller czy Kwaśniewski to byli ideowi komuniści. To byli raczej ludzie którzy robiąc karierę w partii stali się nomenklaturą, a potem chcieli to już tylko zabetonować wraz z "rozsądną opozycją" solidarnościową typu Wałęsa, Michnik, Kuroń, Geremek etc.). Komunizm lat 80-tych co prawda zdychał, ale powoli. Natomiast "upadek komunizmu" sprowokowali głównie ludzie służb (impuls wyszedł z Moskwy) którzy uznali że znacznie lepiej można się bogacić w systemie quasi-kapitalistycznym (quazi - gdyż wciąż przez nich kontrolowanym), niż w tym spróchniałym i rozpadającym się systemie gospodarki planowej. Ale Polskę jaką nam zbudowano, to była Polska minimalistyczna, Polska która zmieniła tylko swego pana (już nie Moskwa teraz, ale Waszyngton, Berlin, ewentualnie Paryż a potem Bruksela). Rządzili nami bez wątpienia - jak wyraził się w swej przepowiedni z końca sierpnia 1939 r. ,najsłynniejszy jasnowidz II Rzeczpospolitej Stefan ossowiecki - "szubrawcy i świnie"). W ich mentalności Polska ciągle była na dorobku, ciągle była biedna (to żałosne hasełko Władysława Bartoszewskiego o "brzydkiej pannie bez posagu") ciągle była zależna, ciągle była zdana na jakieś poddaństwo czy to Niemcom, czy to Unii Europejskiej (wcześniej Wspólnocie) czy też Ameryce (bo nikt mi nie powie że nasze relacje są równorzędne, choć rzeczywiście jeśli mam wybierać pomiędzy partią pruską a partią amerykańską, to wybieram amerykańską - skoro nie ma polskiej). W takiej retoryce, a przede wszystkim w takiej mentalności Polska i za 100 lat nie byłaby w stanie dogonić Niemcy, bo ciągle byłaby dla tych ludzi na dorobku. Oczywiście dla nich to była wymarzona sytuacja, bo to byli ludzie o mentalności chłopków pańszczyźnianych, ludzie przyzwyczajeni do przyjmowania i wykonywania poleceń. Dlatego ciężko byłoby od nich wymagać jakichś wielkich planów rozwojowych, jakichś idei, czy też propolskich inwestycji. Ich mentalność sprowadzała się przecież tylko do jednego - wejścia Polski do NATO i wejścia do Unii Europejskiej i na tym koniec. Po spełnieniu tych dwóch postulatów mieliśmy znaleźć się w raju, z którego nigdy mieliśmy nie wyjść i tak dokonałby się swoisty "koniec historii" (🤭🤪☹️).

Osiem lat rządów Donalda Tuska to była właśnie owa Polska minimalistyczna, a raczej mikromalistyczna. Nie sposób znaleźć wówczas żadnych programów rozwojowych kraju, nie sposób znaleźć żadnej myśli która by była myślą przewodnią, nie było nic, zero, nul, totalne wyjałowienie. Ale ani Donaldowi Tuskowi, ani ludziom z jego otoczenia to wcale nie przeszkadzało, gdyż po pierwsze Tusk jest totalnym nierobem który brzydzi się pracą i jeżeli ma cokolwiek do zrobienia to dostaje skrętu kiszek (dlatego też zaczyna pracę we wtorek a kończy w czwartek ⌛😂). Po drugie wszelkie plany rozwojowe Polski nie podobają się ani w Moskwie, ani w Berlinie, ani tym bardziej w Brukseli, więc po co mamy się angażować w coś, co ma nas "skłócać z sąsiadami" (🙄). Lepiej przecież płynąć w głównym nurcie, wówczas i tak nie ma się na nic wpływu ale przynajmniej będziemy jak to gówno które przyczepiło się do okrętu i mówi "płyniemy". Poza tym Tusk w ogóle nie potrafi rządzić, nie ma ręki do ludzi (zresztą podobnie jak Kaczyński). Jeżeli bowiem co jakiś czas słychać że "Donald się wściekł" i że członkowie rządu z tych narad (szczególnie kobiety) wychodzą zapłakane, to o czym to świadczy? Szef który musi wydzierać się na swoich pracowników to jest jakiś idiota, a nie szef. Ja osobiście nigdy nie podniosłem głosu na żadnego z moich pracowników - nigdy! Szef ustala priorytety które należy spełnić, zakres czasowy który powinien obowiązywać i potem tylko rozlicza z tego co zostało zrobione. Nie potrzeba do tego nerwów, nie potrzeba płakać czy "wciekać się". Przede wszystkim należy pamiętać że każdy człowiek ma swoją godność i że my wszyscy powinniśmy widzieć siebie samych w drugiej osobie. Ale jeśli pewne rzeczy idą zbyt opieszale (lub nie idą wcale) to oczywiście należy wyciągnąć konsekwencje, co nie znaczy że taką osobę trzeba upokarzać, krzyczeć na nią czy w ogóle znęcać się psychicznie. Ludzie poza tym lubią być komplementowani i nagradzani i jeżeli tylko można, należy tak czynić (oczywiście tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jest za co, ale oszczędzanie na pracownikach jest największą głupotą, jaką można popełnić będąc właścicielem firmy czy przedsiębiorstwa).




PiS natomiast jaki był taki był (moja lista zastrzeżeń wobec tej formacji jest bardzo długa), ale jeżeli ktokolwiek myśli że obecnie "zamienił stryjek siekierkę na kijek" to nie, tak nie jest. Tam przynajmniej pojawiały się jakieś prorozwojowe plany, jak choćby udrożnienie Odry, rozbudowa portu kontenerowego w Świnoujściu, przekop Mierzei Wiślanej (który wcale nie jest bez sensu jak twierdzą wszelkiej maści jebaćpisy, trzeba tylko powiększyć jeszcze port w Elblągu, a tutaj problem stwarza prezydent tego miasta który nie chce tego finansować, a jednocześnie uważa że po sfinansowaniu takiego przedsięwzięcia przez budżet państwa, taki port wciąż należałoby do miasta, a nie... do rządu). Najważniejsze zaś przedsięwzięciem i wręcz symbolem rządu PiS miał być Centralny Port Komunikacyjny, czyli średniej wielkości lotnisko, które jednak przejęłoby cały transport cargo z lotniczych portów niemieckich (głównie Berlina) na Europę Środkowo-Wschodnią. Tutaj dochodzimy do bardzo ważnej kwestii, bo o ile ludzie pokroju Sienkiewicza (czyli wszelkiej maści mentalni kastraci), twierdzą że Polska i tak pozostanie krajem peryferyjnym i nie ma co tutaj pobrzękiwać szabelką, tylko cieszyć się że płyniemy w głównym nurcie europejskiej polityki i jak Niemcy pozwolą to będziemy się bogacić i w ogóle cieszmy się że pozwalają nam żyć (🤯). To jednak zupełnie inne zdanie mają o nas chociażby sami Niemcy, którzy doskonale wiedzą jaki w Polakach drzemie potencjał i jak bardzo Polska może im zagrozić. Oni dobrze pamiętają że przegrali z nami wojnę handlową w latach 1925-1933 i to w sytuacji w której oni totalnie dominowali. Doskonale wiedzą też, że Polska jako lider krajów Międzymorza, to śmiertelne niebezpieczeństwo dla niemieckich wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej (a realnie w całej Europie). Doskonale też wiedzą że polski złoty był w latach 20-tych i 30-tych znacznie silniejszą i stabilniejszą walutą od niemieckiej marki (niemieccy chłopi po 1924 r. woleli płacić polską walutą niż niemiecką, nazywając tę drugą "Żydowskim konfetti z Berlina"). Mamy też ogromny potencjał geopolityczny, przez nasze ziemie przechodzą kluczowe drogi handlowe zarówno do Azji jak i do Europy Zachodniej i stąd budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego jest tak istotna. Inna sprawa, że kontynuacja tego projektu byłaby niezwykle korzystna dla nowego rządu i samego Tuska, gdyż zyskałby on wówczas poparcie takich ludzi jak ja, którzy co prawda nie pałają do niego sympatią, aczkolwiek jeśli kontynuował by propolskie inwestycje, byłbym pierwszą osobą która by go w tym wspierała. A przecież CPK to też tylko projekt minimalistyczny. Ja uważam że my powinniśmy patrzeć znacznie dalej, przynajmniej tak jak Indie, które niedawno wysłały własny lądownik na Księżyc. Ja również pragnę abyśmy wysłali naszą polską wyprawę na Księżyc, a być może nawet i dalej - dlaczego nie. Wszystko jest możliwe, tym bardziej dla takiego narodu jak my. 




I teraz powstaje pytanie, skoro Donald Tusk zyskałby znaczne poparcie kontynuując projekt CPK (bo przecież spora część wyborców jego własnej partii również popiera budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego). Tym bardziej że kontynuacja tego projektu zwiększyłaby szansę Platformy Obywatelskiej na zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego (co dla Tuska jest bardzo ważne). Co więc stoi na przeszkodzie aby tego nie czynić, skoro prawie wszystko przemawia aby to robić (również te żałosne choć bardzo kosztowne audyty, które do tej pory wykonano chyba w liczbie trzy czy cztery, i to za nasze pieniądze). Co stoi na przeszkodzie aby tego nie robić? Otóż odpowiem na to pytanie, po pierwsze tego projektu nie chce Berlin, nie chce go Bruksela, a po trzecie nie chce go również sam Tusk, któremu w ogóle nie chce się nic robić. I te argumenty całkowicie przeważają nad tamtymi, dlatego uważam (i mówię to otwarcie) że ten rząd działa na szkodę Polski i Polaków i każdy dzień istnienia tego rządu jest policzkiem wymierzonym w nas wszystkich. Dlatego też nie chcę rządu złożonego z ludzi o mentalności Sikorskiego (który robił reset z Moskwą i twierdzi że Rosja pod rządami takich wielkoruskich nacjonalistów jak zamordowany niedawno Aleksiej Nawalny byłaby optymalna a nawet pożądana dla Polski), Sienkiewicza ("Polska jest niemieckim peryferium"), czy Tuska ("Polskość to nienormalność"). Pragnę Wielkiej Polski i nie jestem w tym swoim pragnieniu odosobniony. Takich Polaków jak ja jest całe mnóstwo, a ostatnie 8 lat rządu PiS-u wyrobiło w Polakach przeświadczenie, o tym że Polak potrafi, że możemy osiągnąć potęgę ekonomiczną (staliśmy się w końcu 20 gospodarką świata, Hiszpania jest 15, a Niemcy zdaje się 5, także przed nami jeszcze wiele prac żeby stać się pierwszą) dzięki własnej pracy i ekonomicznej zaradności. Zbudujmy nasze własne ekonomiczne Trójmorze i zamiast zlikwidować złotówkę i przyjmować euro, stwórzmy naszą własną strefę złotówki wśród państw Europy Środkowo-Wschodniej, państw które będą płaciły w naszej walucie (kto wie, może do tego programu kiedyś przystąpią również Niemcy - zresztą historyczne tradycje pod tym względem już mają). 

Nie chcę więc słyszeć o żadnych likwidacjach projektu CPK czy temu podobnych. Jedyne co chcę widzieć, to nieustanne dążenie do rozwoju, budowanie naszej własnej siły i ekonomicznej potęgi - a co za tym idzie potęgi politycznej która, musi niestety następować również z wymianą kadr (tak jak Mojżesz, który 40 lat błąkał się po Synaju zanim wkroczył do Kanaanu tylko po to, aby wymarło pokolenie pamiętające niewolę egipską, bo z tymi ludźmi nie dałoby się nic pożytecznego stworzyć, gdyż ci ludzie nawet będąc wolnymi, w głębi duszy wciąż pozostali niewolnikami). Kadry bowiem jak (głosił zbrodniarz Lenin), rzeczywiście decydują o wszystkim. Jeżeli nie masz dobrej ekipy która będzie z tobą realizowała dobry plan, to nic z tego nie będzie, dlatego musisz usunąć ze swego otoczenia ludzi o mentalności niewolników, aby następne pokolenie (lub też ludzie którzy nie mają w sobie genu zaprzańców i szmalcowników) zbudowali z tobą coś Wielkiego. Amen!




2 komentarze:

  1. ja też czekam na Wielką Polskę i nie mogę się doczekać. rządy pis były najlepsze dla Polski w ostatnich 30 latach, ale polacy to jednak tępy naród. to polacy wybrali volksdeutschów, lewaków, nierobów, pasożytów i namiestników ue w ostatnich wyborach. nie pamiętali jak się żyło za poprzednich rządów po. problemem są nie tylko tzw elyty ale zwykli polacy. polaków nie interesuje Wielka Polska. nie interesuje ich rozwój Polski tylko czubek własnego nosa, praca w zachodniej korporacji, wakacje w egipcie i ciepła woda w kranie. specjalnie piszę polacy z małej litery bo to polacy a nie Polacy. a może to jednak obywatele polskojęzyczni dla których wszystko jedno czy stolica jest w Warszawie czy berlinie czy brukseli czy w waszyngtonie czy moskwie. po co nam stolica w Warszawie jak mamy w berlinie. Polacy chcieli upadku komunizmu, chcieli się wyrwać spod władzy moskwy ale polacy kochają brukselę i jej lewackie ciągoty. tutaj mieszali z błotem pis za tzw brak demokracji i praworządności ale to że obecny rząd za każdym razem łamie konstytucję RP to wszystko ok. to że komisja ue jest wybierana w sposób niedemokratyczny to dla polaków jest ok. dla rządu koalicji 13 grudnia najwyższym osiągnięciem jest pigułka dzień. polacy to kochają.
    myślałem, że po ogromnej tragedii II wojny światowej, po milomach zamordowanych Polakach przez niemców i sowietów, po tragicznym powstaniu warszawskim i 45 latach komunizmu polacy wezmą się za budowę potężnej, bogatej i wielkiej Polski, żeby takie coś już nigdy się nie zdarzyło a tu d.... niestety stałem się pesymistą co do Polski i jej rozwoju po ostatnich wyborach. jeżeli takie wielkie wstrząsy jak II wojna i lata komunizmu nie zmieniły myślenia wśród polaków to co może je zmienić. mam wrażenie, że mentalność większości społeczeństwa jest taka sama jak w XVIII wieku. wtedy też Rzeczpospolita była nie ważna. ważny był pełny brzuch i własna koszula. dzisiaj polacy bez walki oddają wolność i suwerenność Polski w łapy brukselskiego lewactwa. Obawiam się że Polska stanie się landem w wielkim europejskim kołchozie. a jeszcze jak słyszę o głosowaniu w sprawie zarejestrowania języka śląskiego to myślę sobie że za chwilę nie będzie można używać nazwy Polska tak jak było to podczas zaborów i przy pakcie ribbentrop-molotow. chyba znowu będzie tak jak zawsze. nieliczni staną do walki o wolną i niepodległą Polskę i przegrają tak jak był to z żołnierzami niezłonymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się że trzecia kadencja PiS-u spowodowałaby, że ludzie w tej partii uznaliby iż rzeczywiście nie mają z kim przegrać i wówczas pycha i arogancja przebiła by tam sufit. Zresztą kierunek w którym podążał PiS już od drugiej kadencji był dla mnie bardzo niepokojący (a teraz jak czytam że najlepszym kandydatem PiS-u w wyborach prezydenckich byłby Mateusz Morawiecki to przyznam się szczerze nóż mi się w kieszeni otwiera). Tylko gdybyśmy mieli normalną opozycję (jak np w Niemczech), to taka zmiana byłaby jak najbardziej pożądana, a nawet konieczna. Natomiast w naszym przypadku zmiana władzy oznaczała natychmiast wejście do rządu ludzi, którzy przez lata budowali naszą biedę (w latach 90-tych i na początku 2000)@ i ci ludzie są już totalnie skompromitowani. Mimo to zdając sobie sprawę z dawnych zależności, dalej podążają tą samą drogą ku przepaści (oczywiście naszej przepaści, bo oni sobie zawsze znajdą jakieś tam synekury, albo ktoś ich poklepie po pleckach i poratuje, także rząd zawsze się wyżywi, a politycy jak te świnie zawsze znajdą swoje koryto). Nie mamy więc realnie propolskiej opozycji i w takiej sytuacji kontynuacja rządu PiS-u jest niestety koniecznością.

      Poza tym nic nie jest przesądzone i nie ma co popadać w pesymizm. Pamiętajmy bo wiem że wszystko rodzi się w naszych głowach i cała otaczająca nas rzeczywistość kiedyś powstała w czyimś umyśle. Nie ma też sensu aby zamartwiać się, czy przywoływać jakieś negatywne myśli - nawet jeśli rzeczywiście jest źle - bo te myśli wcześniej czy później do nas wrócą. Należy myśleć pozytywnie i budować jak najbardziej realne kształty rzeczywistości którą chcemy uzyskać. Doprawdy nie zdajemy sobie sprawy z potęgi naszych umysłów, a to wszystko siedzi w głowie. Dlatego też dosyć malkontenstwa i patrzymy z optymizmem na to co się dzieje, a przede wszystkim patrzmy na to, że Polska rośnie i będzie zwycięzcą w kolejnych latach i dekadach

      Usuń