Stron

czwartek, 15 sierpnia 2024

SUŁTANAT KOBIET - Cz. XLVI

HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II





SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO

Cz. XXXV







ŻONA
SERAJ POD RZĄDAMI
ROKSOLANY/HURREM
(1534-1558)
Cz. XIX






GDZIE TRZECH SIĘ BIJE... - CZYLI WOJNA NA ZACHODZIE
Cz. IV


 Do Nowego Roku 1544 r. cesarz Karol V zdobył już (na północnym odcinku frontu) francuskie twierdze: Saint-Dizier, Épernay Château-Tierry, a lekka kawaleria cesarska znalazła się na przedmieściach Meaux, nieopodal Paryża. Oczywiście celem tej kampanii było zdobycie stolicy Francji i tego właśnie pragnął cesarz, Karol, ale ze względu na nadejście zimy, kampania na razie utknęła w martwym punkcie. Jednak armii cesarskiej (liczącej 40 000 żołnierzy, z czego Hiszpanów było tam jakieś 7 000), zaczęło poważnie brakować prowiantu, a przede wszystkim cesarzowi ogromnie brakowało pieniędzy. Wiosną 1544 r. (zgodnie z traktatem hiszpańsko-angielskim z 31 grudnia 1543 r.) połączone armie cesarska i angielska miały ruszyć na Paryż. Jednak wcześniej zarówno cesarz musiał złagodzić wzburzone nastroje w swojej armii, jak również król Henryk VIII musiał najpierw rozprawić się ze Szkocją, która planowała uderzenie na Anglię w chwili, gdy ten przeprawi się przez Kanał La Manche do Francji. Od 22 czerwca 1543 r. Anglia była w stanie wojny z Hiszpanią, zaś od 20 grudnia również ze Szkocją i teraz znalazła się jakby w potrzasku. Zastój na froncie północnym (jak również włoskim w Piemoncie, oraz pirenejskim) spowodował że Francuzi zaczęli gromadzić swoją armię na wybrzeżu Kanału La Manche, tak jakby szykując się do inwazji na Anglię. Papież Paweł III od dawna namawiał króla Franciszka do inwazji na heretycką Anglię, ale król Franciszek realnie nie zamierzał przeprowadzać inwazji, tym bardziej że nie był do tego przygotowany, jak również obawiał się ataku cesarza z północnego-zachodu na Paryż.

Mimo to świadomość inwazji francuskiej na Wyspę podziałała niezwykle mobilizująco na Anglików. Każdy angielski szlachcic miał za zadanie zmobilizować w danym hrabstwie określoną liczbę ludzi pod broń, ale z tym nie było żadnych kłopotów, gdyż ludzie sami się zgłaszali (mieszkańcy hrabstwa Norfolk wręcz prosili króla: "Najjaśniejszy panie, jeśli Francuzi nadejdą, na miłość boską, postaw nas między nimi a morzem, byśmy każdego mogli zabić, nim zdąży ponownie uciec na swój statek!" - i takie były nastroje w całej Anglii). Ludzie w Anglii chętniej płacą podatki (chociaż te znacznie poszły w górę), a wielu ochotników godzi się walczyć nawet bez żołdu, byle tylko móc zabić Francuza. Co prawda Franciszek w hawrze zgromadził 300 okrętów (ogromna większość z nich to statki transportowe do przewozu żołnierzy i tylko 25 galer wojennych). W Portsmouth Henryk VIII szykuje na powitanie Francuzów 80 okrętów wojennych, a poza tym na morzu jest już 60 okrętów korsarskich, gotowych do atakowania Francuzów gdy tylko ci pojawią się w polu widzenia, oraz połączenia się z flotą królewską jeśli zajdzie taka potrzeba. Cała Europa z zapartym tchem przygląda się przygotowaniom angielskiego Dawida do konfrontacji z francuskim Goliatem, ale atak nie następuje. Tymczasem wiosną 1544 r. król Henryk VIII wysyła swego szwagra Edwarda Seymour'a, hrabiego Hertford z wojskiem do Szkocji, aby spacyfikować ewentualny atak z tej strony. Ten z początkiem maja wkracza do Leith i Edynburga, a następnie pisze w liście do króla, że ten może spokojnie przeprawić się do Francji, gdyż ze strony Szkocji "nic już nam nie grozi".




A tymczasem niepowodzenia francuskie na froncie północnym w wojnie z cesarzem, bez wątpienia miały swoje źródło na królewskim dworze w Paryżu. Jeszcze wówczas nikt o tym nie wiedział, ale wkrótce okazało się, że powodem tych jakże łatwych zwycięstw Karola V była po prostu... zdrada, i to nie byle kogo, bowiem samej głównej metresy króla Franciszka, czyli jasnowłosej piękności Anny de Pisseleu d'Heilly, księżnej d'Étampes. To właśnie ludzie z jej otoczenia dostarczali potajemnie informacje wysłannikom cesarza. Uczyniła to ona z jednego tylko powodu, chęci pogrążenia następcy tronu, delfina Henryka tylko dlatego, że nienawidziła jego kochanki Diany de Poitiers i nie chciała aby tamta triumfowała. Tymczasem na froncie włoskim (11 kwietnia 1544 r.) dowodzący tamtejszą armią francuską - Franciszek de Burbon, pokonał armię hiszpańską dowodzoną przez Alfonsa d'Avalos pod Cérisoles. Zwycięstwo to niewiele jednak zmieniło, gdyż obie armie poniosły w niej znaczne straty i Francuzi nie byli zdolni do ponownego oblężenia Carignano, a poza tym wkrótce potem znaczną część tych sił skierowano na front północny, jeszcze bardziej osłabiając wojska francuskie w Piemoncie. Jednak zwycięstwo pod Cérisoles uświadomiło Francuzom że nie są w stanie pertraktować z cesarzem w kwestii zawarcia pokoju dopóty, dopóki na ich terytorium pozostają Maurowie, czyli turecka flota pod wodzą kapudan paszy Hizir Reisa Barbarossy. Turkom oczywiście w ogóle nie śpieszyło się opuszczać Tulonu (gdzie przebywali), tym bardziej że Francuzi dostarczali im prowiant, zaopatrzenie i wszystko czego potrzebowali, a oni nie musieli nawet walczyć. To wszystko bardzo nadwyrężało królewski skarbiec i Francuzi szukali pretekstu aby jak najszybciej pozbyć się uciążliwego "sojusznika" ze swego kraju, ale jak wspomniałem wyżej, nie było to wcale takie proste.

Najprostszym i najskuteczniejszym więc sposobem na pozbycie się Barbarossy było po prostu... zapłacić mu za to, żeby odpłynął i tak też się stało, wysłannik króla Franciszka I przybył do Tulonu i ofiarował wielkiemu admirałowi tureckiej floty (oraz jego ludziom) 800 000 złotych dukatów, które 34 ludzi ładowało do białych i szkarłatnych sukien przez trzy dni i trzy noce. Dodatkowo Francuzi uwolnili 400 muzułmanów (którzy przebywali jako więźniowie na ich galerach) i 23 maja 1544 r. (po roku czasu) flota Barbarossy opuściła Tulon kierując się do Konstantynopola. Wraz z nimi odpłynął tam również na jednym ze swych pięciu okrętów baron de la Garde, czyli kapitan Polin, aby zdać relację sułtanowi z przeprowadzonej kampanii (chodziło też o to, aby relacja Barbarossa nie była jedyną, jaką wysłucha "wielki Turek"). W ciągu kolejnych miesięcy Turcy spustoszyli takie miejscowości jak Procidę, Ischię, Pozzuoli, Policastro, Lipari, Porto Ercole i Talamone, wszędzie biorąc licznych jeńców (szczególnie młode kobiety, które Barbarossa chciał osobiście wręczyć sułtanowi jako jego osobisty podarunek, aby nieco złagodzić jego gniew za niezbyt udaną kampanię). Gdy flota ta minęła Cieśninę Mesyńską, kapitan Polin uzyskał zgodę Barbarossy na to, aby mógł nieco szybciej popłynąć do Konstantynopola, jeszcze przed dotarciem całej ekspedycji. I tak też się stało, przybył on na dwór sułtana Sulejmana, przedstawił mu swoją wersję wydarzeń, po czym opuścił Konstantynopol nim Barbarossa zdążył tam dopłynąć. Kapudan pasza sądził, że Sulejman będzie z niego niezadowolony, bowiem nie tak miała przebiegać cała kampania przeciwko "hiszpańskiemu Cezarowi", ale jego obawy były bezpodstawne. Sułtan powitał go w Konstantynopolu jak zwycięzcę (Sulejman zresztą był zbyt inteligentny aby zrażać sobie tak dobrego admirała, tym bardziej że zdawał sobie sprawę z faktu, że niepowodzenie tej kampanii wynikało w ogromnej mierze z niewywiązania się Franciszka z zawartej wcześniej umowy i nie udzielenia Barbarossie odpowiedniego wsparcia).




A tymczasem 25 maja inny "Lew Północy" Henryk VIII rozpoczął przeprawę przez Kanał La Manche do Francji z armią liczącą prawie 20 000 żołnierzy (przeprawa ta potrwa do 8 czerwca). Wkrótce potem Hiszpanie rozpoczynają kolejny atak na froncie włoskim i w bitwie pod Seravalle (4 czerwca) pokonują Francuzów. Znów rozpoczyna się seria francuskich porażek na frontach, ale aby dobić Franciszka i zdobyć Paryż, cesarz potrzebuje pieniędzy i nieustannie śle listy do swego syna (obecnie regenta królestwa Hiszpanii) don Felipe, aby przysłał kolejne sumy. 17-letni chłopak (który 12 listopada 1543 r. poślubił córkę króla Portugalii Jana III - domę Marię Manuelę) dwoi się i troi aby uzyskać od kortezów Kastylii i Aragonii pieniądze dla ojca, ale poza tym pierwszym królestwem, Aragonia odmawia kolejnych dotacji, motywując to różnymi względami natury wewnętrznej). Swoją drogą w tym mniej więcej czasie (lato 1544), książę Filip urządził turniej rycerski na wyspie, na rzece Pisuerga w pobliżu Valladolid, który o mało co nie kosztował go utratę życia. Mianowicie doń Felipe w pięknej zbroi, wraz ze swymi towarzyszami (również przyodzianymi w rycerskie zbroje), wyruszył na wyspę na małym stateczku, ale nagle okazało się że statek tonie (pod wpływem ich ciężaru). Co prawda wyłowiono wszystkich niedoszłych uczestników turnieju i raz jeszcze próbowano przeprawić się przez rzekę, ale statek ponownie zaczął tonąć i ostatecznie cały turniej odwołano. 

Oprócz kwestii związanych z nieustannym pozyskiwaniem pieniędzy na potrzeby wojenne, młody hiszpański regent musiał uporać się również z buntem kolonistów w Nowym Świecie (głównie w Meksyku i w Peru), którzy otwarcie zaprotestowali przeciwko wprowadzonej w Nowej Hiszpanii w 1542 r. polityce zakazującej praktykowania encomiendas (czyli polityki eksploatacji ludności indiańskiej, która miała ideologiczną podbudowę twierdzącą że Indianie są na wpół zwierzętami i nie mają duszy, dlatego też nie przysługują im ludzkie prawa). Zniesienie tej polityki (wraz z dołączoną do "Nowych Praw" encykliką papieską "Sublimus Dei" z 1537 r. głoszącą że Indianie są ludźmi takimi jak Europejczycy i że również mają prawo do wolności i własności) wywołał pierwszy (po zniszczeniu państwa Azteków i zdobyciu Tenochtitlanu przez Hérnana Korteza w sierpniu 1521 r.) bunt ludności hiszpańskiej. W "Nowych Prawach" 1542 r. było zapisane że encomiendas ma zostać zniesione po śmierci tych kolonistów, za życia których został on wydany, ale spotkało się to z takim oporem (w Peru doszło nawet do rozlewu krwi, w Meksyku zaś odbyło się to nieco łagodniej), że w 1545 r. cesarz Karol V musiał uchylić Nowe Prawa. Bunt oczywiście spowodowany był tym, że polityka encomiendas przynosiła ogromne zyski kolonistom hiszpańskim, a cierpienie Indian było nieprawdopodobnie wielkie, traktowano ich wręcz gorzej jak niewolników w starożytnym Rzymie, oddzielano od siebie mężczyzn kobiety i pozwalano im się spotykać tylko w określone dni w roku (aby mogli spłodzić nowych niewolników), większość z nich zaś pracowała w fatalnych warunkach, powodujących bardzo szybką utratę zdrowia i życia. Ale cóż, najłatwiej czerpie się zyski z wyzysku innych (niestety to prawda że ten świat zbudowany został w większości na gównie, a historia naszych cywilizacji, to nie jest historia pracy i bogacenia się własnym wysiłkiem, lecz historia najazdów, rabunków, gwałtów i... ludobójstwa. I to tyczy się praktycznie wszystkich cywilizacji na Ziemi - z drobnymi wyjątkami o których teraz nie ma sensu mówić).




A tymczasem w innej części Europy, pewna część magnatów również dążyła do wypowiedzenia wojny Imperium Osmańskiemu. W styczniu 1544 r. w Piotrkowie zebrał się Sejm. Obradował on w atmosferze grozy przed najazdem osmańskim, podsycanym częściowo przez stronnictwo wojenne, na którego czele stał hetman wielki koronny - Jan Amor Tarnowski. Posłowie od Ferdynanda Habsburga (brata cesarza Karola V, który rezydował w Wiedniu) obiecywali wsparcie Czech, Moraw i Śląska w przypadku podjęcia przez Rzeczpospolitą krucjaty antytureckiej. Stronnictwo królowej Bony Sforzy wystąpiło z projektem zamiany przez Izabelę Jagiellonkę (córkę Zygmunta I i Bony) Siedmiogrodu na księstwa opolskie, raciborskie i głogowskie na Śląsku (Ferdynand jednak nie przystał otwarcie na tę propozycję, choć jednocześnie jej nie odrzucił). Na tym Sejmie król Zygmunt przedstawił obszerny projekt reformy wojskowo-skarbowej, polegający na równomiernym obciążeniu finansowym wszystkich stanów (w tym również stanu duchownego), po to, aby wystawić stałą 6 000 armię do obrony granic. Szlachta co prawda otwarcie nie odrzuciła tego projektu (gdyż jak wspomniałem wyżej panowała atmosfera strachu przed najazdem Sulejmana), ale zapowiedziała że podatek ten zostanie wprowadzony dopiero wówczas, gdy przeciwko Polsce "sam cesarz turecki ruszy", a na to się nie zanosiło. Decyzję w tej sprawie odłożono do następnego sejmu (czyli najdalej na dwa lata), natomiast zmobilizowano pospolite ruszenie. Sejm ten zajął się też kwestią psucia monety i zakazał wywozu srebra z Polski.




Warto też dodać już na marginesie, że kilka miesięcy wcześniej, jeszcze w roku 1543 ukazało się - co prawda w Norymberdze - dzieło Mikołaja Kopernika "O obrotach sfer niebieskich" {"De revolutionibus orbium coelestium"}, wykazujące że to nie słońce i gwiazdy krążą wokół Ziemi (jak twierdził chociażby Klaudiusz Ptolemeusz), ale wręcz odwrotnie, Ziemia i inne planety krążą wokół Słońca. Stąd potem utrwaliło się powiedzenie o Koperniku: "Wstrzymał słońce ruszył ziemię..." i na złość Niemcom, którzy twierdzili że był on Niemcem, a nie Polakiem, dodawano "...polskie wydało go plemię". Notabene mało kto wie, ale tym który przywrócił Kopernika Polakom był nie kto inny, ale właśnie sam Cesarz Napoleon Bonaparte, który otwarcie nazywał go Polakiem. Oczywiście Kopernik był pochodzenia niemieckiego, ale... był to Niemiec całkowicie spolonizowany, poddany króla polskiego, uczestnik wojny z Krzyżakami w latach 1519-1521, jego niemieckość jest tak naprawdę symboliczna. Poza tym w owym 1543 r. ukazała się drukiem sławna: "Krótka rozprawa pomiędzy trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem" Mikołaja Reja, będąca z satyrą na ówczesne niedowład życia publicznego, krytykujący duchowieństwo i biorący w obronę chłopów. W każdym razie wojna z osmanami nie wybuchała, co spowodowało że partia wojenna Tarnowskiego w kolejnych latach musiała przeprowadzić prowokację, aby taką wojnę na osmanach wymusić, ale nim do tego doszło król Henryk VIII przygotowywał się właśnie do oblężenia francuskiej twierdzy Boulogne.




W tym też czasie konflikt Hurrem i księcia Mustafy wszedł na wyższy poziom konfrontacji. Mało tego, okazało się że nie tylko ich frakcja zaczęła ze sobą konkurować. Trzecią (a drugą powstałą sułtańskim Haremie) była frakcja, na czele której stanęła córka Hurrem i Sulejmana - Mihrimah, wraz ze swym mężem Rustemem Paszą. Ale o tym opowiem w kolejnej części.





PS: DZIŚ ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO, CZYLI ZWYCIĘSTWA NAD BOLSZEWIKAMI W ROKU 1920. OBY UDAŁO NAM SIĘ POWSTRZYMAĆ WSPÓŁCZESNYCH BOLSZEWIKÓW, KTÓRZY SZYKUJĄ NAM TOTALNY KOŁCHOZ EUROPEJSKI, PODOBNY DO TEGO, JAKIEGO DOŚWIADCZYLI INDIANIE W NOWYM ŚWIECIE. I NAPRAWDĘ WCALE NIE ŻARTUJĘ. 




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz