Stron

środa, 14 sierpnia 2024

ZAPRZAŃSTWO JAKICH MAŁO! - Cz. IX

CZYLI HISTORYCZNA REFLEKSJA JAKO MEMENTO DLA WSPÓŁCZESNOŚCI





POWSTANIE i WOJNA
Cz. IX



WŁADYSŁAW IV W MŁODOŚCI 



 Poselstwo na którego czele stał wojewoda poznański Krzysztof Opaliński i biskup warmiński Wacław Leszczyński, wyruszyło z Warszawy po księżniczkę mantuańską 10 sierpnia 1645 r. a uroczysty wjazd do Paryża miał miejsce 29 października tego roku (ten wjazd przypominał wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu z 27 listopada 1633 r. gdy konie celowo gubiły złote podkowy, które następnie zbierali Rzymianie. Tym razem złotych podków nie było, ale Paryżanie podziwiali kontusze, żupany, delie, skrzydła husarskie i broń wysadzaną szlachetnymi kamieniami oraz 260 przepięknych koni z orszaku Opalińskiego). Maria Gonzaga żyła wówczas w okresie ustawicznej euforii, ciesząc się że nie tylko zostanie królową, ale wręcz że podwójną królową, gdyż Wazowie nosili przecież także tytułu królów Szwecji (oczywiście tytuł ten był jedynie symboliczny, gdyż Szwecja miała swoich monarchów, ale jednak taki tytuł był istotny i często stawał się powodem wojen). Nim odbył się ślub per procura, jeszcze wojewoda pomorski Gerard Denhoff chciał wszystko dokładnie uzgodnić, to znaczy ustalić wysokość posagu płaconego przez francuski dwór (w wysokości 600 000 lirów), dodatkowego 1 500 000 lirów tytułem zrzeczenia się praw do posiadłości włoskich, oraz środków uzyskanych ze sprzedaży francuskich majętności Marii Gonzagi. Jednocześnie przeprowadzono też zmianę imienia przyszłej królowej, gdyż imię Maria wówczas nie było używane w Polsce, gdyż prawo do niego miała tylko Matka Boska, dlatego też księżniczka mantuańska zwała się odtąd Ludwiką Marią. Ona sama zaś była bardzo zadowolona i nic nie mogło ugasić w niej tej radości, nawet gdy mówiono jej, że 50-letni Władysław IV jest dość gruby (czasy młodości, gdy był przystojnym mężczyzną o nieco hiszpańskiej urodzie dawno minęły), na co ona odpowiadała że to są detale, jeśli jest się panującym. Zaczęła też kompletować swój przyszły dwór, ale tutaj napotkała małe problemy. Odmówił bowiem wyjazdu wraz z nią, jej dotychczasowy doradca opat Marolles (potem jednak utrzymywał intensywną korespondencję listową z Ludwiką Marią). Dobrał jej jednak spowiednika w osobie księdza Franciszka de Fleury (który był jansenistą i z tego powodu miał później nieprzyjemności w Polsce, straszono go nawet że będzie musiał opuścić Rzeczpospolitą, ale do tego nie doszło). Był to też jedyny człowiek spośród wszystkich członków jej dworu, który już wcześniej odwiedził Warszawę. Swym doradcą Ludwika mianowała zaś pana des Noyers (był to człowiek niezwykle wykształcony osobiste przyjaciel Pascala), pozostawił on dosyć ciekawe pamiętniki z Polski. Skarbnikiem królowej zaś został Kacper de Tende. Poza tym Ludwika Maria wzięła ze sobą kilku medyków i aptekarzy (gdyż często zapadała na zdrowiu), a także szereg młodych i ładnych, choć ubogich szlachcianek francuskich, które liczyły na dobry ożenek w Polsce (nazywano je w Rzeczpospolitej "ładne pyszczki bez posagu").

Ślub per procura odbył się 5 listopada w kaplicy Pałacu Królewskiego w Luwrze (choć początkowo strona polska nalegała aby uroczystość ta odbyła się w Katedrze Notre-Dame, gdyż Ludwika Maria miała korzystać z praw przysługujących królewnom francuskim, ale Mazarin stwierdził, że jeśli ślubu udzielać ma biskup warmiński, to uroczystość nie może odbyć się w Notre-Dame gdyż tam specjalne przywileje ma tylko biskup Paryża i jeśli do tego dojdzie cała uroczystość może być nieważna. Przerażona tym faktem Ludwika Maria nalegała więc na zmianę miejsca zaślubin i wybrano właśnie kaplicę w Palais Royal w Luwrze). Do ślubu Ludwika Maria ubrana była w przepiękną czarną suknię (bowiem biel podczas zaślubin zaczęto używać dopiero od XIX wieku, a stało się to po ślubie królowej Wielkiej Brytanii - Wiktorii z księciem Albertem 10 lutego 1840 r. w czasie którego ona była w pięknej białej sukni, i od tej pory panny młode również przystrajały się w biel). Chciała również włożyć na głowę stworzoną przez siebie koronę z pereł i diamentów, ale królowa Anna Austriaczka stwierdziła, że prawo do korony będzie miała Ludwika Maria dopiero po ślubie, a nie przed jego zawarciem. Na uroczystości zaślubin obecni byli wszyscy książęta krwi, łącznie z bratem króla Ludwika XIII oraz wujem obecnie panującego 7-letniego Ludwika XIV - Gastonem, który niegdyś był zafascynowany Marią ale ją zostawił, teraz stał niżej od niej. Niektórzy sądzili że ten dzień był jej triumfem nad niedawnym kochankiem, który porzucił ją dla korony, której ostatecznie nie uzyskał, a ona tak. Zaraz po tej uroczystości Ludwika Maria (w koronie z pereł i diamentów) odwiedziła chorą już swą protektorkę (dzięki której całe to małżeństwo w ogóle doszło do skutku) madame de Rambouillet. Ta ponoć nie mogła się nadziwić, że piękna dziewczyna w koronie na głowie, jest tą samą, którą jeszcze do niedawna musiała pocieszać, gdy ta zlękniona przyszła do niej w czasie egzekucji Cinq-Mars'a. Kolejne dni zaś upłynęły jej na hołdach, jakie składali jej książęta krwi w Pałacu Królewskim (łącznie z samym Gastonem). W drogę do Warszawy ruszyli 27 listopada 1645 r. a król Ludwik XIV wraz ze swą matką Anną Austriaczką odprowadził ją do rogatek Paryża, a Wielki Kondeusz (o którym pisałem w poprzedniej części i z którym ona wychowywała się od młodości) towarzyszył jej orszakowi do Saint-Denis. Ponieważ jednak między Francją a Hiszpanią toczyła się wojna, zawarto wówczas jednodniowy rozejm aby królewski orszak mógł przejechać, jednak w tym czasie odprawiono również uroczystą ucztę, w której wzięli udział oficerowie i żołnierze obu walczących stron, a Ludwika Maria uczestniczyła w nim swojej lektyce (to były czasy prawda, tutaj walczymy, ale jak przychodzi co do czego godzimy się i przynajmniej przez jeden dzień wspólnie pijemy i świętujemy. Wyobrażacie to sobie w czasie II Wojny Światowej - niemożliwe i niewykonalne).


WŁADYSŁAW IV POD KONIEC ŻYCIA 



Następnie w Brukseli wjeżdżającą Ludwikę Marię witało 300 salw armatnich, w Oldenburgu tamtejszy książę wydał na jej cześć kolejną ucztę. W czasie swej podróży przyszła królowa Polski starała się jak najdokładniej zgłębić charakter i zachowanie swego przyszłego męża. Uczyła się pierwszych słów po polsku (ale to właśnie w języku włoskim obaj małżonkowie mieli się porozumiewać), dowiedziała się że Władysław IV ma przyjaciółkę pannę von Eckemberg i chciała się z nią zaprzyjaźnić. Początkowo król planował ożenek w Gdańsku i właśnie tam wszystko było przygotowywane do tej uroczystości, ale nagle okazało się że król zaniemógł (katar i gorączka jaka go złożyła z nóg, uniemożliwiła podróż do Gdańska, dlatego też uroczystości zaślubin miały odbyć się teraz w Warszawie). Orszak Ludwiki Marii 8 lutego 1646 r. przekroczył granicę Rzeczypospolitej i nieświadom zmiany planów kierował się do Gdańska. W tym mieście (do którego wyjechała 11 lutego) królowa została wspaniale powitana przez rajców miejskich i tam też oczekiwała na przyjazd króla, ten jednak nie nadjeżdżał i ona wybrała się na zwiedzanie okolicy. Dopiero w Sopocie spotkał ją młodszy brat Władysława, królewicz Karol Ferdynand z grupą senatorów i poinformował o zmianie królewskich planów (wiadomo też że z Oliwy Ludwika Maria wysłała list do Mazariniego, w którym nie mogła się nachwalić swego przyszłego królestwa, opisując bogactwo kościoła klasztornego i dodając: "ten kraj jest nad podziw piękny"). Przez 9 dni jakie spędziła królowa w Gdańsku, był to czas nieustannych uczt, koncertów królewskiej kapeli i innych uroczystości artystycznych. Gdy więc 20 lutego orszak ruszył w dalszą drogę do Warszawy, królowa była coraz bardziej poddenerwowana spotkaniem z przyszłym mężem (a także wiadomościami jakie napłynęły z Francji, że jej bratanek przybył z Włoch i nałożył sekwestr na wszystko to, co tam zostawiła). W Falentach powitał ją prymas Maciej Łubieński, a 10 marca 1646 r. nastąpił wjazd królowej do Warszawy. Król (który w tym czasie doszedł już do zdrowia), obserwował wjazd orszaku swej małżonki z wieży zamkowej Pałacu Królewskiego. Gdy ujrzał niebieską kartę Ludwiki Marii, kazał się nieść w lektyce do kolegiaty św. Jana i tam właśnie doszło do pierwszego spotkania młodej pary. Ludwika Maria upadła mężowi do stóp, lecz ten... nie kazał jej wstać. Okazało się że rzeczywistość znacznie rozmijała się z pięknem, jakie ujrzał on w przesłanym wcześniej obrazie, na którym namalowano ludwikę Marię. Ludwika Maria nie była co prawda gruba, ale miała znacznie więcej ciała niż na owym portrecie i Władysław IV miał odezwać się z przekąsem do francuskiego posła de Brégy - który wcześniej bardzo zachwalał Mantuankę: "To jest ta piękność, o której tyle opowiadaliście mi cudów?" Ślubu udzielił nuncjusz papieski de Torres, a następnie cały orszak udał się na ucztę weselną. Władysław IV miał wówczas 51 lat, Ludwika Maria 35 - obaj siedzieli na uczycie pod baldachimem na 4-stopniowym podwyższeniu (notabene doszło wówczas do gorszącej sceny kłótni pomiędzy Francuzami z orszaku królowej o miejsce przy stole, ale to było wówczas normalne, wspomniana wcześniej wizyta posłów moskiewskich z marca 1650 r. również spotkała się z kłótnią pomiędzy odbierającymi ich dostojnikami polskimi, o to który pierwszy będzie siedział po której stronie).

Małżeństwo jednak nie zostało dopełnione pierwszego dnia (król był bowiem za słaby żeby chodzić i był cały czas noszony, albo w lektyce albo na krześle). Król Władysław nie odwiedził łoża swej małżonki również w ciągu kolejnych dni. Trzeciego dnia (według zwyczaju) nowej królowej składali wizytę jej poddani (oczywiście magnateria, szlachta dworska i posłowie obcych dworów), przynosząc dary, których wartość wyniosła łącznie 400 000 talarów (natomiast poseł francuski de Brégy, który miał jej ofiarować w imieniu Ludwika XIV brylantowe kolczyki, ostatecznie wycofał podarek, motywując to tym, że król Francji i tak się wystarczająco wykosztował na jej małżeństwo). Żadnego prezentu nie przyniósł też poseł Republiki Wenecji (co spotkało się z powszechną krytyką). W kolejnych dniach król był raczej oschły w stosunku do swej małżonki (chciał nawet odprawić część jej dworu). Doszło do tego, że Krzysztof Opaliński napisał do pana des Brégy aby monarchini zaczęła śmielej pieścić małżonka: "Ponieważ król, nasz pan miłościwy jest cokolwiek lubieżny" (nie były to już jednak czasy renesansu, gdzie powszechnie dyskutowano na temat seksapilu monarchów i ich kolejnych seksualnych podbojów, w tym okresie pozamałżeńskie związki były raczej pomijane albo zawoalowywane, ale Władysław IV rzeczywiście miał dosyć duże libido, tylko że wiek, tusza oraz choroby nieco nadwyrężyły jego możliwości). Sypialnia króla, mieszcząca się w północno-wschodnim narożniku Zamku Królewskiego z widokiem na Wisłę, liczyła sobie siedem komnat (co nie było wcale dużo). Dziś Zamek Królewski wygląda zupełnie inaczej niż w epoce Wazów, gdyż przebudowa w wieku XVIII znacznie go zmieniła, poza tym zniszczenia jakich doświadczył w czasie II Wojny Światowej spowodowały że wszystko trzeba było odbudowywać od nowa (Zamek Królewski został zniszczony przez Niemców po zakończeniu Powstania Warszawskiego w październiku 1944 r. a odbudowywany dopiero od roku 1972), dziś więc trudno jest sobie wyobrazić tamtejsze komnaty. Zapewne jednak na ścianach wisiały arrasy (w których lubował się zarówno Zygmunt II August jak i Władysław IV), a także obrazy znanego wówczas malarza Tomasza Dolabelli. Obok komnat króla znajdowała się łazienka z bieżącą wodą, która budziła podziw współczesnych. Królowa zaś miała swe komnaty na drugim piętrze Zamku Królewskiego po przeciwnej stronie komnat króla.


APARTAMENTY ZAMKU KRÓLEWSKIEGO W WARSZAWE
(Odtworzone po roku 1972)

SALA TRONOWA



SYPIALNIA KRÓLA



ZAMEK KRÓLEWSKI W ROKU 1945 
(Część niemieckiej misji cywilizacyjnej na Wschodzie, jak oni to nazywali)
 


ZAMEK KRÓLEWSKI DZIŚ



Dopiero 7 kwietnia (czyli prawie miesiąc po ślubie), król po raz pierwszy odwiedził swą małżonkę w sypialni. Ale kolejne odwiedziny były już coraz rzadsze, tym bardziej że król coraz częściej niedomagał na zdrowiu, a królowa - nie chcąc go niepokoić - również nie odwiedzała go w czasie choroby, co było bardzo źle widziane na dworze. Tym bardziej że król przyjmował w swych komnatach nie tylko ochmistrzynię swego syna (zrodzonego z poprzedniego małżeństwa z Cecylią Renatą, królewicza Zygmunta Kazimierza urodzonego 1 kwietnia 1640 r.) Rozynę von Eckemberg, ale również dworzanie przyprowadzali mu na noc pewną Ormiankę (Ludwika Maria skarżyła się potem że król jest "bardzo nierówny", co miało być nawiązaniem do jego miłostek). Mimo to udało się królowej doprowadzić do oddalenia z dworu faworyty, czyli panny von Eckemberg (która mieszkała piętro wyżej nad komnatami Ludwiki Marii) i wydania jej za mąż za księcia Michała Czartoryskiego (24 czerwca 1646 r.). Aby jednak zbliżyć się do małżonka, królowa zaczęła podzielać jego pasje, np. wspólnie oglądali przedstawienia teatralne, albo też długie godziny grali ze sobą w taroka. Ludwika Maria zaczęła też coraz częściej osobiście dbać o zdrowie małżonka, co doprowadziło nie tylko do zmiany jego stosunku do niej, ale nawet dworzanie zauważyli, że w sytuacjach w których zwykł rozkazywać poprzedniej żonie Cecylii Renacie (np. wzywając ją do siebie) to Ludwikę Marię co najwyżej prosił aby doń przyszła. Poza tym Władysław przestał nosić hiszpański order Złotego Runa (ofiarowany mu przez hiszpańskich Habsburgów), a zaczął nosić francuski order Świętego Ducha. Małżonkowie rozmawiali ze sobą po włosku, gdyż królowa nie nauczyła się mówić po polsku, ale jak pisywała w listach do Mazariniego, król często wyśmiewał jej włoski akcent, mimo iż jej ród pochodził z Italii. Ale pozyskanie małżonka nie było jedynym celem królowej, która chciała uzyskać akceptację poddanych i zdobyć jakieś wpływy w swojej nowej ojczyźnie. Musiała też pozyskać przecież senatorów i szlachtę, co starała się usilnie czynić (swoją pobożnością i pacyfistycznymi poglądami które bardzo podobały się szlachcie, zawsze niechętnej do wszczynania jakichkolwiek wojen napastniczych, to jednak znów nie podobało się królowi, który usilnie dążył do wielkiej wojny z Imperium Osmańskim - o czym pisałem już w temacie "Władysław IV i plany wielkiej wojny z Imperium Osmańskim"). Król dążył do wojny z Osmanami i w tym celu potrzebował pieniędzy, dużo pieniędzy na które w żadnym razie nie chciała zgodzić się szlachta. Starał się więc o pożyczkę u swej małżonki, a ta jednak wzbraniała się przed tym pomysłem, nie wierząc że król będzie w stanie pożyczkę ową spłacić (pierwsze targi o te pieniądze rozpoczęły się 20 maja 1646 r.). Ostatecznie 16 września spisano umowę, na mocy której Władysław pożyczał od żony na okres 4 lat - 660 000 zł polskich, które miały być asekurowane na jego klejnotach i precjozac (procenty, czyli ponad 46 000 zł rocznie, Władysław gwarantował małżonce na dochodach z portów gdańskiego i elbląskiego oraz księstw opolskiego i raciborskiego). Notabene nigdy nie spłacił tej pożyczki i w chwili swej śmierci - 20 Maja 1648 r. - jego dług u Ludwiki Marii wynosił 818 521 zł polskich. Sejm który się zebrał w październiku 1646 r. ostatecznie przekreślił wojenne plany króla (co zapewne odbiło się też na jego zdrowiu).


LUDWIKA MARIA GONZAGA



Wcześniej, bo 15 czerwca 1646 r. na Wawelu w Krakowie odbyła się uroczysta koronacja królowej Ludwiki Marii. W pięknym orszaku para królewska przybyła z Warszawy (król jechał konno, królowa w karocy). Obrzędu dokonał prymas Maciej Łubieński, będąc w otoczeniu nuncjusza papieskiego i kilku biskupów. Obecni byli również posłowie Francji i Wenecji. Po koronacji zaś odbyła się uroczysta uczta, połączona z pokazem fajerwerków. Ciągły niepokój Ludwiki Marii wiązał się jednak z nawracającymi problemami zdrowotnymi jej męża, co powodowało że w listach do Paryża coraz częściej pisała iż musi liczyć się z jego rychłą śmiercią. Król co prawda miał dwóch przyrodnich braci: Jana Kazimierza i Karola Ferdynanda, a także sześcioletniego synka - Zygmunta Kazimierza. Chłopiec był niezwykle udanym dzieckiem, bardzo inteligentnym, szybko zdobywającym wiedzę, bardzo szybko nauczył się mówić po polsku i po niemiecku, a w wieku pięciu lat równie sprawnie posługiwał się łaciną. Był bardzo podobny do swego ojca, a Ludwika Maria również starała się nawiązać z nim dobre relacje. Z Karolem Ferdynandem Ludwika Maria miała bardzo rzadkie kontakty, można rzec oficjalne, natomiast Jan Kazimierz (którego ona poznała jeszcze we Francji i zaprosiła go do Pałacu Nevers) przebywał wówczas we Włoszech. Opiekunem syna król wyznaczył swego najmłodszego brata Karola Ferdynanda, ale 23 grudnia 1646 r. tuż przed Bożym Narodzeniem w Warszawie zjawił się Jan Kazimierz (choć brat listownie radził mu aby nie wracał) który wówczas miał już kapelusz kardynalski chociaż nie nie odbył jeszcze święceń kapłańskich. Wdał się on w gorszące spory z Karolem Ferdynandem o dobra żywieckie które odziedziczyli po matce. Wraz z jego powrotem Ludwika Maria zbliżyła się do Jana Kazimierza, a on (jak pisał sekretarz królewicza) "nie mógł się jej oprzeć". Ewidentnie królowa widziała w Janie Kazimierzu swego przyszłego męża, na wypadek śmierci Władysława. Pozycja Jana Kazimierza (i paradoksalnie samej królowej Ludwiki Marii) znacznie wzrosła, po śmierci królewicza Zygmunta Kazimierza który zmarł po krótkiej chorobie 9 stycznia 1647 r. Król (który bardzo przeżył śmierć syna, pisał bowiem w liście do brata gdy ten zachorował: "Jedyny mój syneczek jest słabowity i lękać się należy o jego życie") - teraz właśnie w swym bracie widział następcę tronu, dlatego też polecił mu zrzec się kapelusza kardynalskiego i ożenić z jedną z arcyksiężniczek. W tym momencie Ludwika Maria uznała, że to właśnie jej czas i to ona będzie żoną Jana Kazimierza po śmierci Władysława IV i tak też się stało.


ZYGMUNT KAZIMIERZ WAZA 



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz