Stron

niedziela, 15 grudnia 2024

WOKÓŁ AKTU 5 LISTOPADA - Cz. III

CZYLI JAK NIEMCY CHCIELI SOBIE 

STWORZYĆ "SWOJĄ" POLSKĘ?





RZECZYWISTOŚCI
KRÓLESTWA POLSKIEGO 
PIERWSZE LATA
"ALEKSANDER BŁOGOSŁAWIONY"
(1815-1820)
Cz. II



"KTO POWIEDZIAŁ ŻE MOSKALE 
SĄ TO BRACIA NAS LECHITÓW,
TEMU PIERWSZY W ŁEB WYPALĘ
PRZED KOŚCIOŁEM KARMELITÓW" 






DZIECI ROKU 1812 
Cz. II


 Do inwazji na Rosję w roku 1812 Cesarz Napoleon zgromadził armię liczącą łącznie 672 000 żołnierzy (z czego w samej inwazji wzięło udział ok. 612 000). Najbardziej liczny był oczywiście korpus francuski, liczący 355 000 żołnierzy, zaraz po nich było Wojsko Polskie liczące łącznie ponad 100 000 żołnierzy (83 000 żołnierzy podzielonych pomiędzy różne pułki Wielkiej Armii, oraz 20 000 bezpośrednio wcielonych do Armii Francuskiej). Trzeba też powiedzieć że co prawda wielkość żołnierza była imponująca (bodajże największa jaka do tej pory została zgromadzona w Europie), ale jej jakość pozostawiała wiele do życzenia. Cesarz Napoleon popełnił tutaj wiele błędów i już sam fakt że złamał wcześniej wyznawaną przez siebie zasadę, jakoby "100 marnych żołnierzy było gorszych od 20 żołnierzy bitnych i chętnych do walki", to również poza oparciem we własnych siłach zbrojnych i w Wojsku Polskim, realnie nie miał sojuszników w tej wojnie. Co prawda wiódł ze sobą armię "20 języków" (20 narodów) a byli tam Francuzi, Polacy, Austriacy, Prusacy, Hiszpanie, Portugalczycy, Węgrzy, Belgowie, Sasi, Neapolitańczycy, Lombardowie, Bawarowie, Westfalczycy i wiele innych ludów, to jednak realnie na sukcesie tej operacji wojennej zależało tylko Polakom i Francuzom. Kwestia ilości nad jakością to jest jeden poważny błąd Napoleona w tej batalii z Aleksandrem -  crem Rosji, kolejnym było pozostawienie nie rozwiązanego drugiego frontu w Europie, jakim była Hiszpania. Tam sytuacja rzeczywiście wymykała się spod kontroli i jeżeli Napoleon zdawał sobie sprawę że najpierw musi rozwiązać kwestię Rosji, aby ostatecznie rozprawić się z Hiszpanią i wspierającymi ją Brytyjczykami, to musiał przede wszystkim zakończyć toczącą się tam wojnę - bez względu na warunki, nawet wycofując się z tego kraju. Tam bowiem stacjonowało dodatkowych 300 000 Francuzów (w tym 20 000 Polaków), którzy mieli doskonałe doświadczenie wojenne nabyte w walkach za Pirenejami i byliby bardzo potrzebni w kampanii rosyjskiej. Ale to nie koniec błędów cesarza. Minister spraw zagranicznych i późniejszy kanclerz Austrii - Klemens von Metternich chwalił się potem w swych pamiętnikach, że Napoleon wyjawił mu w Dreźnie swój plan wojny z Rosją, a brzmiał on następująco: "Przekroczę Niemen, zajmę Mińsk i Smoleńsk i tam się zatrzymam, fortyfikując te miasta. W Wilnie utworzę swój sztab i zajmę się organizowaniem Litwy. Jeśli Aleksander nie przyjdzie wówczas do mnie z propozycją pokoju, to posunę się dalej w roku 1813 i będę równie ostrożny jak rok wcześniej". Nawet jeżeli uznamy że pamiętniki Metternicha są naciągane (jak plandeka na żuku 😉) ze względu na fakt, iż stara się on tam często uwypuklić swoją własną rolę (nie ma bowiem pewności czy rzeczywiście Napoleon zwierzał się Metternichowi w Dreźnie), to dokładnie taką samą koncepcję przedstawił Cesarz w rozmowie z gen. Jean'em Rapp'em w Gdańsku 7 czerwca 1812 r. (co tamten odnotował). Była to bardzo rozsądna koncepcja wojny i sądzę że w dużej mierze wychodziła ona z kręgów polskich (najprawdopodobniej od samego księcia Józefa Poniatowskiego "Peppiego", lub kogoś z jego otoczenia). A sprowadzała się ona po prostu do odcięcia Litwy i Ukrainy od Rosji, przygotowania tych ziem i przyłączenia ich do odrodzonej Rzeczpospolitej a także dokonania ta mobilizacji i "poczekania" na przyjście Moskali, którzy w żadnym wypadku nie mogli pozwolić sobie na utratę tych terenów. Wówczas Aleksander mógł nawet uciec na Kamczatkę (jak się odgrażał że ma dokąd się wycofać), nic by mu to nie dało, skoro Rzeczypospolita by się odrodziła a Rosja zostałaby zepchnięta w azjatyckie stepy. Niestety Napoleon nie wdrożył tej zasady w życie w czasie kampanii roku 1812 co było powodem Jego klęski.




Sztab Cesarza mieścił się w litewskiej nadniemeńskiej miejscowości Wyłkowyszki, gdzie 22 czerwca wydał On odezwę o rozpoczęciu "Drugiej wojny polskiej" i tym samym wypowiedział Cesarstwu Rosyjskiemu wojnę (potem datę tę - jako symboliczną - przyjął Hitler do ataku na Związek Sowiecki). Car Aleksander zaś ustanowił sztab w Wilnie na Antokolu, gdzie przebywał tuż przed inwazją i gdzie po prostu lubił przyjeżdżać (mówił bowiem że w Wilnie organizowane są ponoć najlepsze imprezy). Rosja oczywiście też poczyniła ogromne przygotowania wojenne, zmobilizowano jakieś 650 000 żołnierzy (choć większość z nich nie stała przy samej granicy, a jedynie 250 000 było rozlokowanych na kierunku ataku Wielkiej Armii). Przygotowania jakie poczyniono po stronie francuskiej były imponujące, chociaż potem okazało się że tak naprawdę potrzeby znacznie przewyższały osiągnięte cele (dało się potem odczuć szczególnie brak chirurgów i lekarzy, którzy udzielaliby rannym pierwszej pomocy, a także szwankowała aprowizacja co było oczywiste przy takim wydłużeniu linii komunikacyjnych w sytuacji marszu na Moskwę. Dlaczego bowiem Hitler nie zdobył Moskwy w grudniu 1941 r. ponieważ jednostki niemieckie które dotarły na przedpola Moskwy w większości docierały tam bez czołgów i broni ciężkiej, czołgi były bowiem z tyłu, aprowizacja była z tyłu praktycznie wszystko było z tyłu - łącznie z zimowymi mundurami dla żołnierzy Wehrmachtu, które stały na peronach Warszawy 🥳 - co było potrzebne żołnierzowi na pierwszej linii frontu, ale to temat na zupełnie inną serię). Napoleon oczywiście nie próżnował, wstawał już o 2:00 w nocy (a kładł się ok. 23:00), doglądając pozycji i objeżdżając swoje jednostki. Właśnie 23 czerwca o 2:00 nad ranem (jeszcze nim jednostki Wielkiej Armii przekroczyły Niemen) Napoleonowi przydarzyła się dziwna przygoda, która została odebrana jako złowróżbny znak. Otóż objeżdżając swoje oddziały (w polskim mundurze, co symbolicznie pokazywało znaczenie owej wojny o odrodzenie Rzeczypospolitej) nagle przed jego konia wpadł zając, a koń się wystraszył i zrzucił Cesarza ze swego grzbietu. Ktoś wówczas rzekł (nie wiadomo kto?): "Zły to znak. Rzymianin cofnąłby się". W nocy z 23 na 24 czerwca Wielka Armia rozpoczęła forsowanie Niemna, a pierwszymi którzy przekroczyli tę rzekę, byli saperzy, którzy zbudowali trzy mosty na tej rzece. Świtało już, ale mrok jeszcze trzymał ziemię w swej mocy, gdy do stanowisk saperskich podjechał moskiewski jeździec, młody Kozak, który zapytał: "Kto idzie?", padła odpowiedź "Francuzi!", "Czego chcecie, po co przekroczyliście granicę?" - zapytał, "Chcemy się z wami bić, by oswobodzić Polskę", po usłyszeniu tych słów smagnął konia batem i pogalopował w kierunku lasu pod osłoną trwających jeszcze ciemności, mimo posyłanych w jego stronę kul. Tak rozpoczęła się "Druga wojna polska".




Wybuch wojny z Rosją został powitany entuzjastycznie w Warszawie. Tłumy wyległy na ulice, wszędzie było widać białe orły, śpiewano pieśni patriotyczne (w tym Mazurka Dąbrowskiego). Ludzie cieszyli się że wreszcie nastąpi odrodzenie i połączenie z rodakami, którzy wciąż pozostają pod moskiewskim batem. 26 czerwca zebrał się w Warszawie sejm nadzwyczajny, który miał stać się z Sejmem odrodzeniowym. Na jego marszałka wybrano sędziwego już 77-letniego Adama Kazimierza Czartoryskiego, zasłużoną postać z czasów przedrozbiorowej Rzeczpospolitej. Był był to też swoisty ukłon w kierunku familii Czartoryskich, która w swych dziejach miała zarówno pozytywne przykłady pracy dla Ojczyzny, jak i negatywne odcienie zdrady narodowej. Wszystkim ukazała się doniosłość chwili (nawet samemu księciu Józefowi Poniatowskiemu który raczej nie należał do osób łatwo ulegającym nastrojom ulicy), wszyscy wyczekiwali odrodzenia dawnej Rzeczpospolitej, twierdząc otwarcie że zwołany Sejm jest ostatnim sejmem Księstwa Warszawskiego. Ale również i po drugiej stronie granicy car kokietował miejscowych Rzeczpospolitan w Wielkim Księstwie Litewskim (wówczas nieistniejącym pod moskiewskim zaborem), deklarując że również pragnie odrodzenia Polski pod własnym berłem. Doszło nawet do tego, że Michał Ogiński i Ksawery Drucki-Lubecki przygotowywali projekty autonomicznego Wielkiego Księstwa, które z czasem miało być wydzielone z Rosji i połączone z resztą ziem polskich w granicach z... 1772 r. Wszystko oficjalnie za wiedzą oraz aprobatą cara (sprawa była poważna, gdyż dwór berliński realnie obawiał się włączenia Księstwa Warszawskiego do Rosji, a raczej koronowania się cara Aleksandra na króla odrodzonej Polski sprzymierzonej z Rosją i Fryderyk Wilhelm III również zaczął w tym czasie twierdzić, że odrodzenie Polski jest niezbędne i że on również się widzi jako przyszły król tego Państwa. Jako ciekawostkę dodam tylko, że 30 000 korpus jaki Napoleon polecił wystawić Prusom na wojnę z Rosją, spotkał się z masowymi protestami wśród wielu pruskich oficerów; wielu z nich zdezerterowało lub poprosiło o zgodę na opuszczenie wojska. Inni jak choćby Carl von Clausewitz przeszli na służbę Moskali). Co ciekawe, projekt odrodzenia Polski (w jakiejkolwiek formie, nawet w formie kadłubowej, takiej jakim było Księstwo Warszawskie) mocno nie spodobał się ówczesnej moskiewskiej elicie politycznej i intelektualnej. Na jej czele zaś stanął niejaki Michaił Karamzin. Ten sentymentalny autor "Biednej Lizy" i "Listów podróżnika rosyjskiego" w tym czasie przybrał pozę prawdziwego rosyjskiego nacjonalisty. Karamzin chwalił bowiem potęgę Imperium Rosyjskiego, którego granice biegną od "kamczackich lodów, do pięknych Newy brzegów". Stawiał Aleksandrowi za wzór jego babkę, carycę Katarzynę, która potrafiła rozszerzać granice Rosji. Natomiast co się tyczy odrodzenia Polski to Karamzin twierdził, że Rosja w rozbiorach odebrała po prostu to, co jej się należało z kraju anarchii, "tyraństwie i samowoli dumnych wielmożów" (mam wrażenie jakbym słuchał Piotra Napierałę -  chyba tamten też się uczył od najlepszych mistrzów rosyjskiego samodzierżawia, chociaż sam przedstawia się jako "leberał". Mimo wszystko wolę Karamzina, mam bowiem alergię do rodzimych ojkofobów).

Karamzin w tamtym czasie twierdził że koszmar powraca, gdyż jeszcze w 1802 r. (czyli 10 lat wcześniej) mógł całą pewnością pisać iż Polska ostatecznie przepadła na wieki: "Nikt nie żałuje Polski, najbogatsze jej kraje przypadły Rosji. (...) Nie ma Polski, ale buntowniczy i nieszczęśliwi jej mieszkańcy, utraciwszy swe imię, znaleźli pokój pod władzą sprzymierzonych mocarstw". Teraz zaś plany cara odrodzenia Polski były dla niego czymś nie do zaakceptowania. Jeszcze przed wybuchem wojny, w roku 1811 Karamzin przedstawił carowi swój memoriał "O starej i nowej Rosji" w którym pisał otwarcie: "Niech cudzoziemcy potępiają rozbiory Polski; my wzięliśmy swoje!" Jako nadworny historiograf Aleksandra, nie wahał się często pouczać cara że źle uczynił w Tylży w 1807 r. godząc się na powstanie Księstwa Warszawskiego i tym samym otwierając "puszkę Pandory" którą zdawało się na wieczność zamknęła jego babka: "Niezbędnym warunkiem dla naszego bezpieczeństwa jest, (...) aby Polska nie istniała w jakiejkolwiek formie, ani pod jakąkolwiek nazwą. Bezpieczeństwo własne jest najwyższym prawem w polityce: lepiej byłoby się zgodzić, żeby Napoleon zdobył Śląsk, sam Berlin, aniżeli uznać Księstwo Warszawskie". A tymczasem 28 czerwca Sejm Księstwa Warszawskiego zawiązał Konfederację Generalną Królestwa Polskiego, która miała być pierwszym krokiem do restytucji dawnej Rzeczpospolitej. Z tym że ta odrodzona Polska miała być znacznie inna niż tamta, w której tak chroniczną niemożnością było wystawienie większej liczby wojska. Teraz, tak liczna armia Księstwa Warszawskiego - wsparta jeszcze poborami z Litwy i Rusi - miała doprowadzić Rzeczpospolitą do potęgi, jaką nie śniła się przodkom. Z frontu zaś dochodziły same dobre informacje, już w południe 24 czerwca Napoleon wkroczył do Kowna, 28 czerwca zajęto Wilno, 30 czerwca korpus Hieronima Bonaparte wkroczył do Grodna, a wojska rosyjskie na całej długości frontu były w odwrocie. W rosyjskim sztabie też trwał spór o to jaką taktykę podjąć. Gen. Piotr Bagration i skupieni wokół niego oficerowie rosyjscy postulowali zatrzymanie Napoleona i stoczenie wielkiej bitwy na granicy, aby nie dopuścić obcych wojsk w głąb "Świętej Rusi", natomiast oficerowie pochodzenia zagranicznego skupieni wokół głównodowodzącego gen. Barclay de Tolly uważali że należy wciągnąć Napoleona w głąb Rosji. Car Aleksander też tak uważał, dlatego też utrzymał de Tolly na stanowisku głównodowodzącego armią.


BARCLAY DE TOLLY 



Cesarz Napoleon podzielił swoją armię na trzy grupy: lewoskrzydłą - którą dowodził osobiście, centralną - której dowództwo powierzył Eugeniuszowi Beauharnais (synowi swojej pierwszej żony Józefiny), oraz prawoskrzydłą dowodzoną przez Hieronima Bonaparte (w jej skład wchodził 35 000 korpus pod dowództwem księcia Józefa Poniatowskiego). O ile Eugeniusz był dosyć dobrym dowódcą, o tyle Hieronim to kompletny dyletant, który głównie sprawdzał się w organizowaniu orgietek seksualnych i na tym powinien poprzestać. Tymczasem 1 lipca Napoleon powołał w Wilnie Rząd Tymczasowy Litewski, który miał organizować nową polską administrację na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wpuszczenie Francuzów i Polaków (nie licząc oczywiście innych narodowości Wielkiej Armii - które tak naprawdę nie powinny wziąć udziału w tej wojnie, ponieważ były tylko kulą u nogi i dobrze by było gdyby Cesarz poprzestał na francusko-polskim kontyngencie, wniósłby tym samym więcej jakości do niepotrzebnej ilości wojska, która nic nie dawała, natomiast pochłaniała ogromne ilości mięsa, chleba i jarzyn - których tak bardzo brakowało) spotkało się ze sporym niezadowoleniem rosyjskich kół rządowych, które opowiadały się za powstrzymaniem marszu Francuzów w głąb "Świętej Rusi" (i właśnie na to liczył Napoleon oraz Poniatowski, a gdyby Bagration stanął na czele armii rosyjskiej, to Napoleon zniszczyłby ją już na początku kampanii i byłoby po wojnie, nawet jeśli car wystawiłby kolejną armię). Aleksander nawet pisał: "Z początku spodziewam się niepowodzeń, lecz to mnie nie zniechęca. Cofając się stworzę pustynię między armią Napoleona a moją, zabiorę ze sobą mężczyzn, kobiety, dzieci, bydło - wszystko!" Tymczasem 4 lipca jeden z najbliższych przyjaciół i współpracowników cara Aleksandra - książę Adam Jerzy Czartoryski złożył dymisję na jego ręce i udał się na "urlop" do swego majątku w galicyjskiej Sieniawie. Był on co prawda zwolennikiem odrodzenia Polski pod berłem Aleksandra, ale w zmieniającej się sytuacji geopolitycznej, gdy to właśnie pod berłem Napoleona mogła powstać wielka Rzeczpospolita odrodzona, wolał -  przynajmniej na razie - wycofać się do swojej samotni. Jeszcze w czerwcu pisywał do niego minister skarbu Księstwa Warszawskiego - Tadeusz Matuszewicz tymi oto słowy: "Gdzie ojczyzna sama jawnie i głośno woła, tam wszelkie osobiste lub prywatne bądź względy, bądź związki, bądź delikatności ustać i zamilczeć muszą. (...) Nie będzie tu miejsca wybierać między taką Polską lub inną, między tym lub drugim cesarzem, sama ojczyzna wezwie, zostanie jedynie być na ten głos powolnym lub głuchym". Czartoryski odpowiadał Matuszewiczowi że jego orientacja do opcji napoleońskiej jest tylko kwestią czasu, ale jednak nadal pozostawał bierny, oczekując ostatecznego rozstrzygnięcia tej kampanii. Ostatecznie pozostał przy Aleksandrze. 

Napoleon 28 czerwca wkraczał do Wilna niczym wyzwoliciel, witany entuzjastycznie przez mieszkańców miasta: "Nasz wjazd do miasta był triumfalny, ulice były pełne ludzi; wszystkie okna ozdabiały damy, przejawiające żywiołowy entuzjazm" - jak pisał jeden z polskich oficerów Napoleona (nazwiska niestety nie odnalazłem). W defiladzie która poprzedzała zajęcie miasta, jako pierwsi i ostatni kroczyli Polacy. W Katedrze wileńskiej dokonano symbolicznego ponownego zjednoczenia Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego, łącząc ze sobą białego Orła i litewską Pogoń. Nastrój był niezwykle podniosły i jak pisał Mickiewicz: "O wiosno! kto cię widział w tenczas w naszym kraju, pamiętna wiosno wojny, wiosno urodzaju (nie na darmo zostało to tutaj wpisane, gdyż zima 1811/1812 była zimą głodową na większych obszarach Europy, głównie we Francji, Wielkiej Brytanii, na Węgrzech częściowo w państwach niemieckich, w Polsce, na Litwie i w Rosji, natomiast wiosna roku 1812 była piękna i niezwykle bogata w zboża) obfita we zdarzenia, nadzieją brzemienna! Ja ciebie dotąd widzę piękna maro senna! Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu". Natomiast niechęć elit rosyjskich (których reprezentantem był właśnie Michaił Karamzin) do kwestii Niepodległości Polski, uwidoczniła się powtarzanym po roku 1831 wierszyku autorstwa Rajnolda Suchodolskiego, który brzmiał następująco: "Kto powiedział że Moskale są to bracia nas Lechitów, temu pierwszy w łeb wypalę przed kościołem karmelitów" (i tutaj też nie ma przypadków, bowiem Kościół karmelitów na Pradze był świadkiem zbrodni, jakich dopuścili się Moskale podczas rzezi Pragi w roku 1794, gdy mordowano mężczyzn kobiety i dzieci).




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz