Stron

czwartek, 1 maja 2025

SUŁTANAT KOBIET - Cz. L

HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II





SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO

Cz. XXXIX







ŻONA
SERAJ POD RZĄDAMI
ROKSOLANY/HURREM
(1534-1558)
Cz. XXIII



"WIATR, KTÓRY PCHA DO WOJNY Z PERSJĄ - WIEJE Z HAREMU!"
Cz. III


 Co prawda osoba Babura, a szczególnie jego syna Humajuna - który schronił się na dworze szacha perskiego Tahmaspa  w 1544 r. - niewiele wnosi do wzajemnej osmańsko-safawidzkiej konfrontacji militarnej (do której bez wątpienia dążyła sułtanka Hurrem, mając ku temu swoje własne powody związane oczywiście z wysunięciem na tron - po śmierci Sulejmana - jednego ze swoich synów, kosztem najstarszego potomka sułtana, czyli księcia Mustafy. Jeszcze do tego powrócę), jednak - tak jak wspomniałem poprzednio - wydaje mi się, że postać Babura oraz jego syna (praktycznie kompletnie nieznana) może zaciekawić, a poza tym w końcu stworzyli oni muzułmańskie Imperium Wielkich Mogołów, które panowało nad Indiami przez ponad dwa stulecia, i dlatego postanowiłem przytoczyć ich historię i kontynuować ją w dzisiejszej części






 Kampania Babura zmierzająca do zdobycia Kabulu (którym wcześniej rządził jego stryj Ulug Beg II, a po jego śmierci władzę tam przejął uzurpator - Mukin Beg, odsuwając niemowlęcego synka poprzedniego władcy) była jedną z najgorzej przygotowanych w dziejach. Młody, 21-letni Zahir ud-Din Mahomet Babur prowadził ze sobą 200 obdarciuchów, którzy często nie mieli nawet butów na nogach i musieli iść boso. Pozbawiony swojej ojcowizny - Królestwa Fergany, zmuszony był Babur (z krótką przerwą) tułać się po górach Hindukuszu już od siedmiu lat, nieprzerwanie zaś od lat dwóch. Na tej drodze musiał opuścić zarówno swoją matkę (której zostawił jedyną cenną rzecz jaką posiadał - swój własny namiot), oraz siostrę, którą wydał za mąż za swego wroga Muhammada Szajbaniego, aby zyskać jego przychylność. Ów młody potomek Timura Kulawego i Czyngis-chana (który notabene gardził Mongołami i Tatarami i wolał być nazwany Turkiem) właśnie w tym okresie swego wygnania przeżywał bodajże najciekawsze przygody. W sym pamiętniku opisywał, jak kąpał się w zamarzniętym tuż przy brzegu strumieniu, który jednak (ze względu na wartki nurt) nie był zamarznięty na środku, i jak przeszywało go zimno ("zanurzam się i nurkuję szesnaście razy, ale gryzący chłód wody przecina mnie"). W tych spartańskich iście warunkach, sypiając pod gołym niebem i mając u boku jedynie trzech przyjaciół, dzięki którym udało mu się zebrać kilkudziesięciu, a następnie kilkuset okolicznych chłopów (którzy jednak nie znali takiego pojęcia jak dyscyplina i w swych pamiętnikach Babur opisuje jak trudno było ich przekonać chociażby do tego, aby stanęli prosto w jednym szeregu, lub też aby maszerowali jak żołnierze). Babur był jednym z tych osób, którzy optymistycznie patrzyli w przyszłość i nawet gdy inni załamywali ręce (jak choćby jego matka), on pocieszał ich nawet w sytuacji gdy nie mieli niczego tracąc Ferganę i Samarkandę, mówiąc że przynajmniej mają melony do jedzenia, więc nie jest jeszcze tak źle. Ale i on miał słabsze dni. Widząc swoje wojsko złożone z chłopów - praktycznie niezdolnych do walki, o dyscyplinie nie wspominając - będąc w Tabal udał się do tamtejszego ogrodu, gdzie położył się na ziemi i poprosił Boga (ponieważ był muzułmaninem to Allaha) o śmierć. Leżał tam prawie cały dzień, a gdy zaczęło się ściemniać, zachodzące słońce oświetliło mu twarz, a tuż koło niego usiadł ptaszek, który nie bojąc się go, zaczął mu się przypatrywać. Babur zrozumiał - jak zanotował w swym pamiętniku - że przyszedł tu po śmierć, a odnalazł życie i nadzieję. Był też młody i zwinny, umiał się dobrze wspinać po górach i ukrywać tam przed strzałami swych wrogów. 

Tak więc teraz (ze swymi chłopami przemianowanymi na żołnierzy), maszerował na Kabul, będąc diabelnie zdeterminowanym aby zająć to miasto (a ten jego entuzjazm udzielał się również innym). Stwierdził że albo zdobędzie Kabul, albo tam zginie, nie ma innej drogi, na pewno już nie będzie uciekał. Problem co prawda stanowiło jego wojsko, które przypominało raczej bandę żebraków uzbrojonych w co popadnie, ale i tak był dobrej myśli, nie miał już nic do stracenia, a nie chciał do końca życia tułać się po górach. Atak na Kabul z garstką słabo uzbrojonych chłopów wydawał się szaleństwem, ale okazało się że niechęć okolicznych mieszkańców do Mukin Bega była znacznie większa i po drodze zaczęli oni przyłączać się do armii Barbura, a gdy rozpoczęło się oblężenie Kabulu, również w samym mieście wybuchło powstanie przeciwko Mukinowi. Musiał więc zgodzić się na pertraktacje z Baburem i w zamian za bezpieczne wyjście z miasta dla siebie, swej rodziny oraz sprzymierzeńców, pozostawiał miasto młodemu księciu. Teraz (1504 r.), po raz pierwszy od dłuższego czasu Babur stał się władcą dużego miasta i był z tego powodu tak szczęśliwy, że nauczył się nie tylko nazw wszystkich klanów jakie były w mieście, ale również znał na pamięć imiona poszczególnych osób, a także ich historię. Uczył się również jakie zwierzęta żyją w okolicy, a także założył ogród złożony z tulipanów, w którym były aż 33 różne ich gatunki i osobiście się nim zajmował. Posłał też natychmiast po swą matkę Nigar, aby przybyła i ponownie - jak niegdyś - została królową na jaką zasługiwała. Tak się stało, ale ku jego rozpaczy Nigar bardzo szybko zmarła po przyjeździe do Kabulu (1505 r.). Jej trumnę pomagał dźwigać osobiście na szczyt wzgórza, gdzie założył piękny ogród, nazwany "Ogrodem Nowego Roku", o którym pisał że jest to "najsłodsze miejsce w całej okolicy". Wkrótce potem udał się w odwiedziny do Heratu, do swoich kuzynów, gdzie został pięknie powitany, a jednocześnie po raz pierwszy w życiu spotkał się tam z niespotykanym wcześniej zbytkiem, o którym w swych pamiętnikach pisze że cały ten luksus był sprzeczny "z zasadami stworzonymi przez Czyngis-chana". Ale chyba mu się spodobało, bo dodaje zaraz że synowie mają prawo korygować błędne decyzje swoich ojców -  jakkolwiek by tego nie tłumaczyć. W drodze powrotnej z Heratu on, jego towarzysze i żołnierze którzy go ochraniali, przeżyli prawdziwe piekło. Spotkała ich bowiem taka zamieć śnieżna, że przez tydzień brodzili w śniegu po pas, nie mogą znaleźć drogi do Kabulu. Babur zanotował w swym pamiętniku: "Przez około tydzień dreptaliśmy w śniegu. Pomagałem Kasimowi Begowi, jego synom i kilku służącym. Z każdym krokiem zapadaliśmy się do pasa lub piersi; ale mimo to szliśmy dalej. (...) Po  trzech lub czterech dniach dotarliśmy do jaskini u podnóża przełęczy Yerrin. Tego dnia burza była straszna, a śnieg padał tak obficie, że wszyscy baliśmy się że tam razem pomżemy. Kiedy dotarliśmy do jaskini (...) wydawała się mała, więc wziąłem motykę i odgarniając śnieg zrobiłem sobie miejsce odpoczynku wielkości dywanu modlitewnego i znalazłem w nim schronienie przed wiatrem. (...) Uważałem, że dla mnie przebywanie w środku w względnym komforcie, podczas gdy moi żołnierze byli w śniegu i zaspie, byłoby sprzeczne z tym braterstwem i cierpieniem, które im się należały. Tak więc pamiętając przysłowie: "Śmierć w towarzystwie przyjaciół to uczta", dalej siedziałem w zaspie".




Sytuacja wyglądała tak, że nie chcąc sam schronić się w małej jaskini, Babur - podobnie jak reszta jego towarzyszy - przypominała mroźne bałwany, gdyż śnieg i lód były praktycznie wszędzie na ich uszach, ustach, nosie i powiekach. Babur pisze w pamiętniku że w tym czasie poważnie przeziębił sobie uszy. Gdy wreszcie dotarli do Kabulu, byli ledwo żywi. Tak oto zakończyła się podróż do Heratu, który olśnił ich blaskiem luksusu, a zakończyła się prawie ich śmiercią w śnieżnej zamieci. Wkrótce potem, w roku 1507 Babur - który do tej pory stronił od kobiet (wydaje się być osobą aseksualną), zadurzył się w pewnej dziewczynie, noszącej imię Maham Begum. Będzie ona matką Humajuna i jego trzech córek, które nazwie: "Różana twarz", "Różany rumieniec" i "Różane ciało". Jednak rok 1507 jest też specyficzny pod jednym jeszcze względem, a mianowicie w tym właśnie roku Babur przerywa pisanie swojego pamiętnika na dokładnie... 12 lat. Nie wiadomo co było podyktowane ową przerwą, wiadomo jednak że przez to realnie tracimy wiele (zapewne ciekawych) przygód, które się w tym czasie działy, a o których nie mamy pojęcia. Wiadomo wszakże że w roku następnym, czyli 1508 urodził się syn i następca Babura - Humajun - ten, który jakże łaskawie zostanie powitany na dworze szacha Tahmaspa w Isfahanie w 1544 r. Tak więc żegnamy 24-letniego młodzieńca popijającego wino na przyjęciu w ogrodzie w Kabulu (bo ten właśnie opis jest ostatnim opisem w pamiętniku Babura z roku 1507) i ponownie witamy go jako 36-letniego mężczyznę w roku 1519, (prawie nałogowego) pijaka - jak sam przyznaje. Swoją drogą ciekawe czy owa 12-letnia przerwa w opisywaniu swojego życia wzięła się stąd, że Babur uznał, iż jest ono tak już monotonne i nudne - w porównaniu z tym co przeżył w młodości - że nie warte jest odnotowania? Można taką okoliczność również założyć. Jak na muzułmańskiego władcę przystało, założył też swój własny harem i poślubił (oprócz Maham Begum) jeszcze trzy swoje kuzynki (ostatnią właśnie w 1519 r.), ale najwidoczniej nie uznał za właściwe aby o tym napisać. Spokojne i ustabilizowane życie jakie teraz wiódł, zapewne mocno mu doskwierało i pragnął wrócić do dawnych przygód, ucieczek i górskich kryjówek, przez co swe smutki topił w winie. Nie był już jednak chłopcem, tylko mężczyzną, miał też syna i musiał pomyśleć o jego dziedzictwie. Już w roku 1519 pisał tak w swym pamiętniku: "Patrząc w dół z mojego namiotu na dolinę poniżej, ogniska strażnicze były cudownie piękne; myślę że to może być główny powód, dla którego wypiłem za dużo wina podczas kolacji tego wieczoru". Tak więc (jak widać) Babur fascynował się nawet rozpalanymi przez żołnierzy ogniskami które rozświetlały noc, tęskniąc do dawnych czasów. W innym zaś miejscu bez ogródek pisze: "Byłem żałośnie pijany!", komentując nocne hulanki w gronie swych przyjaciół, spędzone gdzieś za murami Kabulu.




Jego pijaństwo trwało przez kilka kolejnych lat, chociaż Babur sam przyznaje że zamierza rzucić ten nałóg w wieku lat 40 (czyli gdzieś w roku 1523), aczkolwiek jeszcze w 1521 wciąż pisze że pije na umór. Najwidoczniej alkohol stał się substytutem topienia jego żali za skończoną młodością i za ustabilizowanym życiem, które go najwidoczniej męczyło, wręcz można powiedzieć że usychał, tęskniąc do przygód i pragnąc raz jeszcze przeżyć coś takiego, czego doświadczał w młodości. Wydaje się jednak że mówienie o tym, że był alkoholikiem być może jest nieco na wyrost, tym bardziej że Babur prowadził dosyć intensywny tryb życia. Wstawał rano - jeszcze przed świtem - by doglądać kwiatów w swym ogrodzie, potem odbywał przejażdżkę konną w towarzystwie swych przyjaciół lub samemu i dopiero przy śniadaniu wypijał pierwsze hausty wina (jak to mówił Nikoś Dyzma: "Dżentelmen nie pije przed 12:00" 😂). Ale nawet pijąc wino potrafił pięknie rozprawiać o otaczającej przyrodzie (szczególnie kwiatach) i zwierzętach, jakie widywał, pamiętał też imiona wielu ludzi którzy nie należeli do jego dworu. Widać jednak było że spokojny i ustabilizowany świat w jakim żył obecnie, bardzo go męczył. Portrety z tego okresu przedstawiają go jako wysokiego, silnego mężczyznę z długim prostym nosem i wysokim czołem, zaś rok 1519 jest pierwszym, w którym rozpoczął on swoje kampanie wojenne w celu podbicia Pendżabu i odzyskania ojcowizny - czyli Fergany. Zainteresował się też bronią palną, coraz bardziej popularną w Europie (chociaż w tamtym czasie wszelkiego typu prymitywne arkabuzy i różnice powodowały więcej hałasu płosząc konie, niż szkód w szeregach przeciwnika). Mimo to ich celność i znaczenie szybko rosły (już 1519 r. gdy Hernan Cortez po raz pierwszy starł się z wojownikami Azteków w Nowym Świecie, to właśnie broń palna i konie były powodem tego, że garstka Hiszpanów {zaledwie 200 osób} zdołała pokonać setki tysięcy dobrze przygotowanych do walki {choć oczywiście nieznających europejskiego systemu walki, bo tamten system był inny, Indianie mezoamerykańscy walczyli nie po to, żeby zabić, tylko po to, żeby wziąć przeciwnika do niewoli, a następnie złożyć go w ofierze swemu krwawemu bogu Huitzilipochtli - było to bowiem związane z ich religią: krew jeńców i tyc,h którzy dobrowolnie godzili się na taką śmierć, miała zapobiec światowej katastrofie, zagładzie Słońca, a tym samym Ziemi i ludzi. Należy pamiętać że Indianie byli potomkami osiedleńców z kontynentu Mu, który doznał takiej właśnie katastrofy po wojnie z Atlantami, jeżeli więc w mitach azteckich coś takiego przetrwało, to nie należy się dziwić że bardzo się obawiali podobnej katastrofy i uznali że tylko krew jeńców może wystarczająco nasycić bogów, aby nie niszczyli tego świata} wojowników ze szkół wojskowych orła i jaguara. Ponieważ na kontynencie amerykańskim konie wymarły bardzo dawno temu - jeszcze w okresie zlodowacenia - tamtejsi Indianie nie znali takich zwierząt i widząc je z przerażeniem uciekali, traktując jako potwory. Mawiano że "biali, brodaci bogowie, którzy przybyli na wielkich łodziach zza Wielkiego Morza, dosiadają okrakiem potwory, które plują i kąsają". Oczywiście broń palna również budziła w nich przerażenie).




Babur zainteresował się szczególnie armatami i kazał odlewać takie działa sprowadzonemu z Turcji rusznikarzowi. Gdy ruszył ze swoją armią (zaopatrzoną w działa) przeciwko miastu Bajaur i wystawił swoje armaty do walki, przeciwnik szydził z nich i z samego babura nazywając go szaleńcem. Ale po pierwszych wystrzałach zmienili zdanie, nikt już się nie wychylał zzamurów i bano się, że latające kule mogą ich dosięgnąć. Bajaur zostało zdobyte przez Babura (1519) i tutaj odezwał się w nim jego przodek Timur Kulawy, którym - co sam wielokrotnie podkreślał - gardził, ze względu na jego okrucieństwo (ten potrafił bowiem budować piramidy z głów pomordowanych przez siebie żołnierzy i mieszkańców zdobytych miast). W Bajaur wymordowani zostali wszyscy mężczyźni, kobiety i dzieci zaś poszły w niewolę. Ale taki przykład okrucieństwa wydaje się opętał Babura bodajże raz (no, może dwa razy) w jego życiu. Po zdobyciu bowiem Bajaur ogłosił on wszem i wobec że cały Pendżab już należy do niego i z tego powodu: "nie pozwoliłem na żadne grabieże ani rabunki". Po zdobyciu Bajaur powrócił Babur w glorii zwycięzcy do Kabulu. W ciągu kolejnych pięciu lat podejmował jeszcze trzy kolejne wyprawy do Pendżabu, ale jego pamiętniki na ten temat milczą, aż do roku 1524. W tym właśnie roku do Kabulu przybył wygnany prawowity dziedzic dynastii Lodi z Królestwa Delhi, który został pozbawiony tronu przez swego bratanka, nowego króla Ibrahima. Prosił teraz Babura o wsparcie w odzyskaniu korony. Jednocześnie gubernator Babura w Pendżabie pisał o rosnących buntach i prosił go o wsparcie. Babur najpierw ruszył na miasto Lahore które zdobył, następnie zaś poinformowany że jego gubernator (nie mogąc doczekać się posiłków) po prostu się zbuntował i przywdział u pasa dwa miecze (tak jakby był królem). Ruszył więc na niego, ale do bitwy nie doszło, gdyż wojsko przeszło na stronę Babura, a gubernator (stary Afgańczyk), przyprowadzony został przed jego oblicze z dwoma mieczami wiszącymi teraz u jego szyi. Ze względu na jego sędziwy wiek Babur darował mu winę (1525 r.). Teraz skierował się na Delhi. Ostatni atak na to miasto z północnego zachodu miał miejsce w roku 1398 i dokonał tego przodek Babura Timur Kulawy,  zdobywając Delhi. Wcześniej takie ataki prowadzili z tego kierunku Mahomet Szahab ud-din Gori i Mahmud z Gazni. Do decydującego starcia armii Babura z armią sułtana Ibrahima z Delhi doszło 21 kwietnia 1526 r. na równinach Panipatu. Oba wojska zresztą stały naprzeciwko siebie już od tygodnia, przypatrując się sobie nawzajem. Armia Delhi liczyła jakieś 70 000 żołnierzy i kilkadziesiąt (do nawet kilkuset) słoni bojowych. Wojsko Babura zaś stawiło się w liczbie 12 000, przeto posiadał on coś, czego nie posiadał sułtan Ibrahim - armaty i to w znacznej liczbie 70 dział (Babur pisze o 700, co jest zwykłą według mnie przechwałką).



BITWA POD PANIPATEM 
(21 kwietnia 1526)



Bitwa rozpoczęła się rankiem 21 kwietnia i przez kilka kolejnych godzin toczyła się za zmiennym szczęściem (przy czym Mongołowie Babura mieli lepszą konnicę, choć Hindusów było za to znacznie więcej). Dopiero po południu przewagę zaczęli odnosić wojownicy Babura, a kilka minut po 12:00 w południe sułtan Ibrahim otrzymał śmiertelną strzałę i legł na placu boju, a obok niego 15 000 jego wojowników. Reszta zaczęła się nieskładnie wycofywać z bitwy. Zwycięstwo było więc całkowite, cała indyjska armia poszła w rozsypkę, a Babur idąc za ciosem zajął Delhi i Agrę. Następnie podzielił zdobyte skarby sułtana Ibrahima pomiędzy swoich żołnierzy, część jednak rezerwując dla siebie (w znaczeniu że dla państwa, natomiast osobiście Babur nie wziął stamtąd niczego, gdyż złoto samo w sobie go nie cieszyło, a poza tym Delhi nie miało nic takiego, co mogłoby mu się spodobać), a część wysyłając do Kabulu, tak aby wybić z tego złota monetę, którą otrzyma każdy mieszkaniec Kabulu - bez względu na to czy wolny, czy niewolnik. W swym pamiętniku pisał Babur o byłym już sułtanacie Delhi: "To kraj, który ma niewiele przyjemności, które można by polecić. Jest niezwykle brzydki. Wszystkie jego wieże i ziemie mają jednolity wygląd. Jego ogrody nie mają murów; większa część jest płaska. A ludzie nie są przystojni. Nie mają pojęcia o urokach przyjaznego społeczeństwa. Nie mają dobrych koni, dobrego mięsa, dobrych winogron ani melonów, lodu ani zimnej wody, dobrego jedzenia ani chleba na swoich bazarach, łaźni ani szkół, świec ani pochodni - nigdzie nawet świecznika!" Dla Babura szczególnie brak łaźni był niezwykle uciążliwy, tym bardziej że lato roku 1526 było niezwykle upalne na tych terenach. Mimo to denerwowały go głosy jego doradców i żołnierzy, postulujących aby jak najszybciej wycofać się z Delhi i wrócić do Kabulu, gdyż ten upał jest nie do zniesienia a ci, którzy tu żyją "jak wolą, niech się gotują". Ponieważ celem Babura było teraz ogłoszenie się sułtanem Indii, napisał w swym pamiętniku o tych właśnie malkontentach: "Gdzie jest poczucie przyzwoitości? (...) Czy mamy się wycofać ze wszystkiego, co żeśmy osiągnęli i lecieć do Kabulu jak ludzie zdezorientowani?! Niech żaden człowiek, który nazywa się być moim przyjacielem, nigdy nie wypowiada takich słów!" Na murach miasta Delhi Babur kazał wyryć takie oto słowa: "Babur dziękuje Allahowi, który dał mu Sind i Ind, upał równin i chłód gór. Czyż upał Delhi nie przywodzi mu na myśl gorzkiego ukąszenia mrozu w dawnym Ghuzni?" Do swoich towarzyszy zaś rzekł, mówiąc zarówno o tym wpisie na murach, jak również o słowach poezji, które układał po zdobyciu miasta: "Na miłość boską, nie myślcie o mnie źle z ich powodu!" Teraz był panem dawnego sułtanatu Delhi, ale aby utrzymać swoje pozycje, musiał jeszcze zawalczyć z kilkoma innymi pretendentami w podzielonych wówczas na szereg mniejszych państewek Indiach. Celem było bowiem stworzenie sułtanatu Indii i przekazanie tego tytułu w dziedzictwie 18-letniemu już wówczas Humajunowi.



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz