Stron

poniedziałek, 23 marca 2015

KAJIRA - "SIŁĄ KOBIETY SĄ JEJ GRZECHY!"

W miesięczniku "Generation Egoist" ukazał się następujący tekst pani Mariny Komissarowej: 


"Jestem za tym by kobiety wiązały się z mężczyznami i oddawały im siebie na niepodzielny użytek" 



"Im większą rozkosz przeżywa mężczyzna, tym trwalsza jest jego fiksacja na danej kobiecie, tym silniejszy jest pociąg do niej, a uzależnienie bardziej nieuchronne. Bez żadnej wątpliwości to samo odnosi się do kobiet, do ich rozkoszy, fiksacji i popędów. Co się nam podoba, to chcielibyśmy mieć przy sobie. Szczególnie dotyczy to ukochanych osób. 

Poprą mnie feministki, gdy powiem, że miłość kobiety do mężczyzny jest jej dobrowolną niewolą. Najbardziej zradykalizowane sawantki, z gatunku tych, które dla ideologii zmieniły nawet orientację seksualną, będą się jeszcze bardziej cieszyć, bo pomyślą, że potępiam niewolę, mężczyzn i związki heteroseksualne. Wprost przeciwnie - jestem natchnioną propagatorką tego wszystkiego. 

Jestem za tym, żeby kobiety wiązały się z mężczyznami jak najmocniej i koniecznie oddawały im siebie na niepodzielny użytek. Pięć i pół tysiąca lat temu na Ziemi królował złoty wiek matriarchatu. Dopiero potem mężczyźni i kobiety zaczęli się między sobą kłócić, walczyć o władzę. Ostatnia matriarchalna królowa, Medea, została sromotnie wygnana z Aten, otruła się i otruła swoje potomstwo, gdyż sądziła, że patriarchalny król Tezeusz sprowadzi na świat jakieś paskudztwo. I właśnie z tego powodu zalecam wszystkim kobietom uległość wobec mężczyzn.
 
Tak właśnie sobie poczynały starożytne kapłanki wysoko rozwiniętych cywilizacji. I mogły sobie na to pozwolić, ponieważ, w przeciwieństwie do współczesnych pań, absolutnie nie czuły w tym ujmy dla siebie. To my mamy frustracje, fiksacje i Freuda. Kapłanki matriarchalne, wierzcie mi na słowo, miały zupełnie uregulowany seksualizm. Ich krew szumiała, kiedy trzeba było, oczy się mąciły, serce biło itd. A teraz, Czytelniku bez różnicy płci, powiedz szczerze i uczciwie, bo i tak nikt nie słyszy: czy choć raz w życiu doświadczyłeś takiego stanu? A jeśli akurat tak, to co w takiej chwili miałeś ochotę zrobić?
 
Mężczyzna np. doprowadzony do ekstremalnego poziomu pożądania ma ochotę zgwałcić kobietę, a najlepiej udusić, żeby nic nie przeszkadzało w rozkoszy. To oczywiście ideał, dlatego że współcześni mężczyźni zasadniczo nie są zdolni do odczuwania pożądania na takim poziomie.
 
Inaczej ma się rzecz z kobietą. Nie może ona zgwałcić mężczyzny, a już wcale nie ma powodów, dla których miałaby go dusić. Podniecona kobieta u szczytu swojego seksualizmu zaczyna... dogadzać mężczyźnie. Ekstremum jest zawsze takie samo: to, co zrobiła mądra Kleopatra, która kazała swoim niewolnikom zanieść ją i położyć u stóp Cezara, by mogła jego nogi obsypać pocałunkami. Co się dalej stało z cesarzem, to wiemy (choć Cezar miał opinię człowieka o podejrzanej orientacji).
Równie trudno mnie, jak i wam, wyobrazić sobie zdrowego psychicznie mężczyznę, który by udusił ukochaną, jak też poczytalną kobietę, ściągającą zdumionemu dżentelmenowi mokasyny i skarpety, jednakże proponuję nie spuszczać oka z tych ekstremalnych przypadków, żebyśmy mieli jasność, kto komu powinien służyć.
 
Podejrzewam, że mniej przykre jest dla współczesnego człowieka wyobrażenie sobie gwałciciela, niż kobiety, która traci resztki honoru. Honor to dla damy bardzo ważna rzecz. A zwłaszcza dla takiej, w której poza honorem nie ma nic więcej godnego uwagi. Dziś kobiety żyją przeciętnie siedemdziesiąt lat, z których w najlepszym razie gdzieś przez dwadzieścia są obiektem męskiego zainteresowania. Panie z wyższych sfer spędzają te wspaniałe dwadzieścia lat na pewnym dystansie od polityki i pracy zawodowej, w dumnym oddaleniu od mężczyzn, zakładając, że ich niezależny styl życia i tajemniczy wygląd wywoła u płci przeciwnej nieprzezwyciężone pożądanie i nieszczęśnicy zaczną błagać o litość.



  
KOBIETA FATALNA
 
Musimy uczciwie przyznać, że kapłankami to my nie jesteśmy. Mniej się znamy na czarach i mężczyźni nie patrzą na nas wzrokiem pokornego sługi. Na dobitek żadna z nas nie ma takiej ilości niewolników, jak Kleopatra.
 
Jednakże te nasze nader istotne braki nie są jeszcze powodem do przybierania niezależnej pozy lisa z bajki Ezopa, La Fontaine’a i Kryłowa. Ów lis, zamiast posłużyć się swym przysłowiowym sprytem, wolał dumnie opuścić winnicę. O ile ktoś pomyśli, że apeluję do pań o aktywność, to się myli. Aktywność kobiety mija się z celem, gdyż prawie zawsze, jeśli mężczyzna jest bierny, to rzecz go nie interesuje.
 
Sądzicie, że Kleopatra wykazała się aktywnością? Przyniesiono ptaszynę zawiniętą w jedwabny kobierzec i rzucono na podłogę przed Cezarem. Myślicie, że uczepiła się jego stóp? Ani nawet się nie poruszyła w swoim tobołku. Chcesz, to mnie odwiń, a nie chcesz, to zostaw tak bodaj na kilka dni.
 
Kiedy nieszczęśnicę odwinięto, też pozostała nieruchoma, tylko oczy jej błyszczały zza zasłony rzęs. Nawet wtedy, kiedy cisza stała się nieznośnie idiotyczna, Kleopatra nie podpełzła do stóp cesarza, w przeciwnym razie Cezar, nie daj Jowiszu, z zaskoczenia kopnąłby ją i przewrotne plany Kleopatry spełzłyby na niczym. Nic z tych rzeczy. Po prostu sobie leżała pokornie, z czułością oczekując, aż najjaśniejszy sandał raczy zbliżyć się do jej ust.
 
Tak Kleopatra dała Cezarowi do zrozumienia, co następuje: jestem twoja i rób ze mną, co chcesz. Chcesz, to bierz, a nie chcesz, to idź w swoją stronę. Inna sprawa, jak długo rzeczywiście by wytrzymała. Patetycznie zakładano, że miała umrzeć z nieodwzajemnionej miłości, ale coś mi się zdaje, że takich kobiet mężczyźni tak łatwo nie rzucają.
 
Przypuszczam, że większość Czytelniczek mnie nie zrozumie. Ten świat opiera się na stereotypach, jak na barkach Atlantów. A stereotypem kobiety fatalnej nie jest nimfetka, drżąca pod krzakiem ze wzruszenia i chłodu. Kobieta fatalna nie drży - jej świetne ciało jest otulone futrami. Ciało kobiety fatalnej wcale zresztą nie musi być świetne. Nikt nigdy nie odważy się opowiadać, jak wygląda kobieta fatalna bez futra, ponieważ obnażanie się nawet nie przychodzi jej na myśl. A tym bardziej wobec mężczyzny. Portret kobiety fatalnej to wspomniany wyżej dumny profil i długi papieros z filtrem, z którego popiół spada trochę rzadziej, niż kolejna męska ofiara pada trupem. Jednakże taka wizja wampa jest dziedzictwem Srebrnego Wieku, kiedy to Piękna Pani nic nie miała do roboty poza siedzeniem i paleniem. Mężczyźni może i lubili wtedy tarzać się u damskich stóp, ale raczej nie obrażali ich seksem; Don Kichot uważał, że nie może proponować Dulcynei tego, co było w sam raz dla Sancho Pansy.
 
Istnieje znacznie potężniejszy archetyp kobiety fatalnej, a jest nim syrena. Dla nieoświeconego oka syrena to prawie to samo, co wamp. W tym miejscu, gdzie u kobiety mieszczą się pragnienia, syrena ma rybi ogon. W związku z tym tej ostatniej nie pozostaje nic innego, niż topienie facetów dla rozrywki. W przeciwieństwie do wampa syrena patrzy czule i przyzywająco, czasem nawet wydaje z siebie syreni śpiew, jednakże im bardziej mężczyzna się zbliża, tym syrena dalej odpływa.
W istocie rzeczy sprawa syren wygląda o wiele sprytniej. Ja osobiście nie mam cienia wątpliwości, że gdyby współczesna kobieta zrozumiała ten archetyp, jej relacje z mężczyznami natychmiast weszłyby w stadium bezwarunkowej harmonii.




KOBIETA - FATAMORGANA

Syreny, rusałki, najady, zwane też nimfami Neptuna, tylko w wyobrażeniach mitologicznych porosły w rybie ogony. Rzeczywistymi ich pierwowzorami były służki w świątyniach Posejdona, o których informuje nas Herodot. Świątynie Posejdona były rozsiane po całym wybrzeżu starożytnej Anatolii. Istnieje legenda, zgodnie z którą te kapłanki posiadały niezwykły urok erotyczny i zdolność do hipnotyzowania mężczyzn.
 
Lęk żeglarzy przed „syrenami” był tak silny, że gdy mijali brzegi Anatolii, zawiązywali sobie oczy, aby nie stać się ofiarą ich czarów. Mężczyzna, który raz się zetknął z taką kobietą, uważany był za straconego, gdyż potem wciąż od nowa poszukiwał jej miłości.
 
Hipotezy naukowe o specyficznych falach ultradźwiękowych, pojawiających się czasem na morzu i doprowadzających ludzi do obłędu, znacznie bardziej wyglądają na zmyślenie, niż mit o syrenach.
Herodot pisze, iż żeglarze często widzieli na dziobie okrętu wizje pięknych kobiet, które skłaniały ich do skierowania żagli w stronę brzegu. Czasem nawet słyszeli czułe, namiętne głosy, wyliczające rozkosze, którymi mogą zostać obdarzeni. Pokusa była czasem tak silna, że marynarze rzucali się z okrętu w morze, by dostać się wpław do brzegu.
 
Na pierwszy rzut oka - co może przyjść współczesnej kobiecie z archetypu syreny? Nie znamy technologii odtworzenia własnego sobowtóra o melodyjnym głosie, który mógłby wyruszyć na łowy, wyszukując mężczyzn wartych tego i przyprowadzając ich nam. Poza tym gdyby nawet eteryczny sobowtór oddzielił się od naszego ciała fizycznego, to nadal jest mocno wątpliwe, czy na potencjalnej ofierze potrafiłby wywrzeć równie niezatarte wrażenie, jak piękna syrena.
 
Co innego, gdy w grę wchodzi miłość. Widząc ukochaną na własne oczy i na własne uszy słysząc jej głos, mężczyzna może zapomnieć, że od brzegu dzielą go mile. Pociąg fizyczny o charakterze amoku może wywołać u mężczyzny (u kobiety zresztą też) tylko obiekt dobrze znany. To zresztą za mało powiedziane - taki, z którym wiążą się silne przeżycia seksualne. W ten sposób majtek istotnie mógł dać nurka za syreną do morza jak ryba, ale tylko w przypadku, gdy przed tygodniem, miesiącem czy rokiem łączył go z nią w tych stronach wystarczająco wyrazisty związek erotyczny.
 
W związku z tym jeśli nawet warto odwoływać się do syrenich czarów, to nie do przepisu na rozdwojenie ani nawet nie do techniki kuszenia, lecz do sztuki dawania rozkoszy. Im większą rozkosz przeżywa mężczyzna, tym trwalsza jest jego fiksacja na danej kobiecie, tym silniejszy jest pociąg do niej, a uzależnienie bardziej nieuchronne. Bez żadnej wątpliwości to samo odnosi się do kobiet, do ich rozkoszy, fiksacji i popędów.
 
Co się tyczy władzy, to w czasach matriarchalnych była podzielona wyjątkowo mądrze. W dolnej sferze, na poziomie społecznym mężczyzna służył kobiecie, w sferze fizycznej, na poziomie seksualnym kobieta służyła mężczyźnie, w sferze astralnej, na poziomie uczuć, emocji role były wymienne, a w sferze mentalnej kobieta robiła wszystko w kierunku realizacji twórczego pierwiastka mężczyzny.
 
Może to dziwne, ale ta struktura do dziś walczy o przetrwanie. Choć kobiety nie mają niestety władzy politycznej i takie, jakimi są dzisiaj, nie są do niej zdolne, mężczyźni nadal im służą na poziomie społecznym: żywią i ubierają swoje żony. Najszlachetniejsi mężczyźni służą kobietom także na poziomie uczuć: ciągle pragną kochać jeśli nie rzeczywistą kobietę, to swoje o niej wyobrażenie.
 
Gorzej rzecz się ma z paniami. Nie tylko prawie nic nie wiedzą o służeniu sztuce, ale też nie pragną fizycznie podporządkowywać się mężczyznom.


 

METODY ZNIEWOLENIA

Cóż takiego zatem robiły ze swoimi żeglarzami syreny, rusałki, najady, ondyny i inne wodne kreatury? Zanim to powiem, chciałabym uspokoić (a może rozczarować) tych, którzy doszli do wniosku, że istnieje jakaś technologia ujarzmiania z zimną krwią. W relacjach seksualnych nikt nie może brać za dużo, nic w zamian nie dając. Zmuszając mężczyznę do rozkoszy, kobieta daje mu możność dawania rozkoszy jej samej. A rozkosz to narkotyk. Niech kto spróbuje o nim zapomnieć, jeśli nic lepszego dotąd mu się nie przytrafiło. 

A propos. Ostatnie dane naukowe dowodzą, że potencjał przeżyć orgazmowych wielokrotnie przekracza reakcję na najsilniejsze znane obecnie substancje narkotyczne. Współcześnie syntetyzowane kwasy działają mniej więcej dziesięć razy mocniej od heroiny. Jeśli maksimum możliwej do osiągnięcia przez ludzki mózg rozkoszy orgazmu określimy jako 100%, to reakcja na takie narkotyki wynosi zaledwie 20%. 

Trudno sobie nawet wyobrazić 100% przyjemności. Niewątpliwie w sferze takich doznań ma miejsce zmiana świadomości, przemieszczenie czasu i przestrzeni, tak że człowiekowi, który przeżył to doświadczenie, może się zdawać, że przez całą wieczność przebywał w raju. Według tej skali statystyczny orgazm mężczyzny odpowiada zaledwie 3%. Doznania fizyczne, płynące z przeżyć pozaseksualnych, przewyższają tę przyjemność. Większość mężczyzn dożywa sędziwych lat w głębokim przekonaniu, że najostrzejszy „odlot” daje skok wprost z sauny w zaspę albo setka wódki pod korniszonka. 

Gdy tylko orgazm twojego mężczyzny przesunie się po skali z rzędu wielkości 3% o parę oczek wyżej, będziesz mu droższa, niż mecz i ryby. Jeśli jego przyjemność dalej będzie rosła, to wkrótce, za przeproszeniem, nie będzie z ciebie schodził. Syreny naturalnie nie myślały o skali rozkoszy, ale za to umiały się z nią obchodzić. I niestety różnica między nimi a współczesnymi kobietami była mniej więcej taka, jak między niebem a ziemią. 

Syrenie np. nigdy nie przyszłoby do głowy upokorzenie mężczyzny bodaj gestem ani nawet zwykłe zadraśnięcie jego ambicji. Gdyby syrenie mantry przystosować do pojęć współczesnych, to jedna z nich brzmiałaby tak: "Ambicja mężczyzny to jego penis". Z tego punktu widzenia kobieta, podcinająca mężczyźnie skrzydła, podcina gałąź, na której siedzi. Gałąź się złamie, kot zamoczy łapy, a ryby i tak nie zje. 

Jeszcze jedna mantra brzmi mniej więcej tak: "Gdy mężczyźnie brakuje miłości, pragnie on władzy". Poza znaczeniem dosłownym ("zadowolony mężczyzna jada z ręki") ta mantra ma też inne. Gdy mężczyzna prześladował syrenę, odbierała ona to jako pragnienie posiadania jej. Podczas gdy współczesna kobieta w sytuacji tzw. molestowania czuje tylko własną nicość, syrena była przepełniona poczuciem własnej wartości. 

Bardziej praktyczne mantry brzmią tak: "Zamiast czekać na deszcz, lepiej stać się nim", "Na morzu fala podąża za falą" i "Ogromna perła rodzi się po pewnym czasie z małego ziarnka w pysku ostrygi". Pierwsza ma na celu przekonanie kobiety o tym, że najefektywniejszy sposób na podniecenie mężczyzny to samej się podniecić. Druga mantra przypomina, że aby zanurzyć się w morzu rozkoszy, kochankowie nie powinni spotykać się zbyt rzadko. Trzecia mantra obiecuje, że rozkosz na pewno z biegiem czasu będzie rosła wprost proporcjonalnie do liczby pocałunków. 

Nie chciałabym rozczarować tych Czytelniczek, które oczekiwały, że opowiem im, gdzie mężczyźni mają przyciski. Wszystkie przyciski mężczyzna ma naturalnie, tak samo jak kobieta, w głowie i w sercu. (Ktoś mądry powiedział, że najważniejszym narządem płciowym człowieka jest mózg). Jednakże ciało też nie jest wcale rzeczą tępą i nieczułą."


INNYMI SŁOWY:
Uległość, to prócz serca - najwspanialszy dar, jaki KOBIETA może ofiarować swemu MĘŻCZYŹNIE!  
 





2 komentarze:

  1. tęsknoty...
    taka mnie zaprowadziła na cudną Palnetę Gor.
    Pozwolę sobie umieścić link do Pańskiego wpisu na mim dosyć nietypowym forum o tematyce Goreańskiej
    Lady Svelge

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę, ale proszę podać link do owego forum - poczytamy.

      Usuń