PANIKA WYBUCHŁA 21-SIERPNIA,
NA WIADOMOŚĆ O TOTALNEJ KLĘSCE
ARMII CZERWONEJ POD WARSZAWĄ ...
CO TAM SIĘ WTEDY DZIAŁO W WILNIE,
TO PO PROSTU NIE DO WIARY!
WSTĘP
Cały Rewkom, RewWojenSowiet, urzędy polityczne, komendy wojskowe, pojedynczy czekiści, sołdaty z projektowanego pułku "Proletariatu Wileńskiego", który miał na dniach zostać wysłany pod Warszawę, wreszcie miejscowi komuniści i ci spośród mieszkańców Wilna, którzy podczas krótkiej bolszewickiej okupacji miasta, pragnąc przypodobać się "nowej władzy", ochoczo zaangażowali się po stronie bolszewików - cała ta ogromna masa ludzka, która jeszcze do niedawna miała się za panów życia i śmierci mieszkańców miasta, teraz zdążała w jednym kierunku - na dworzec kolejowy, do pociągu, byle szybciej, byle dalej stąd. Pociągi były dosłownie w opłakanym stanie, brudne, nieuprzątane wagony, dodatkowo cuchnęły nieprzyjemną wonią ekskrementów i moczu, gdyż ranni sowieccy żołnierze, których wcześniej (nim personel medyczny sam nie dał nogi), przetransportowano do pociągów, leżeli tak już kilkadziesiąt godzin, w upale, bez jedzenia i wody. Nie mogąc częstokroć się ruszyć (oraz uzyskać jakiejkolwiek pomocy), robili po prostu pod siebie. W tym smrodzie, w tym upale, w panice, w ekskrementach i moczu, oblepiona rojami much, kończyła się pierwsza próba zaprowadzenia eksperymentu Wielkiej Rewolucji Komunistycznej w Polsce. Ta pierwsza próba nie powiodła się, gdyż Naród Polski, Wojsko Polskie i Naczelnik Państwa Józef Piłsudski ostro (W Bitwie Warszawskiej), powiedzieli stop, dając rewolucji pierwszego kopa w zadek. Następne "kopy", miały wkrótce nadejść!
- Do Połocka? Do Połocka? Dawaaaj, wsiadać!
- Towarzysze, nie pchajcie się, spokój ... gdzie, gdzieee. To wagon sztabowy 4 Armii. Won stąd!
- A wiesz gdzie ja mam tę twoją armię, bić ich, bić politruków.
- Towarzysze, Ludzie, droga na Połock odcięta!
- Łżesz sukinsynu!
- To szpieg, na bagnety z nim, a maszynistę do pieca, jeśli nie da pary!
- Ludzie, na torach stoją pociągi z rannymi, blokując przejazd, sami zobaczcie.
- Odpiąć ich, do tyłu z nimi, zrobić przejazd.
- Ludzieeee, Polacy są już na rogatkach miasta, ratujmy się, wynieść rannych, odpiąć lokomotywę, szybciej, szybciej, nie zamierzam tu zdychać!
To tylko część z widowiskowego pożegnania sowietów z Wilnem, jakie miało miejsce w dniu 21 sierpnia 1920 r. na wiadomość o klęsce w Bitwie Warszawskiej i zbliżaniu się Wojska Polskiego (okrzyki o Polakach na rogatkach, okazały się potem fałszywe, gdyż front polskiej kontrofensywy, mijał dopiero rzekę Bug i dochodził do Narwi - czyli był jeszcze setki kilometrów od Wilna), wśród bolszewików wybuchła panika. Wszyscy biegali jak otępiali, nikt nie zwracał uwagi, na walające się wszędzie dokumenty, wypadłe z rozbitych skrzyń, kufrów i teczek, wyrzucanych dodatkowo przez okna pociągów, by zrobić więcej miejsca. Deptano wiec ulotki, które jeszcze niedawno, miały zostać rozwieszane na murach miasta, a które w swej wymowie podkreślały "nieśmiertelne zdobycze rewolucji" i "niezwyciężoność Armii Czerwonej". "Niech żyje partia bolszewików", "Niech żyje towarzysz Lenin" - głosiły ich wytłuszczone tytuły, które teraz zamieniały się w stertę nikomu niepotrzebnej makulatury.
Ale nim to się stało, była wielka euforia i pewność siebie (oraz stypa po stypie, gdzie lały się hektolitry alkoholu), gdy gruchnęła w Wilnie wiadomość o zdobyciu Warszawy (15 sierpnia 1920 r.). Te przymusowe spędy ludności, transparenty poparcia dla Armii Czerwonej, przymusowe wywieszanie czerwonych szmat w drzwiach, oknach, balkonach, podwórzach prywatnych domów i mieszkań - kto nie wywiesił (zapomniał lub nie mógł z jakiegoś powodu), tego natychmiast odwiedzali towarzysze z Czeki i jako kontrrewolucyjnego agitatora, szpiega itd. itp. - zabierali ze sobą w drogę bez powrotu.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz