POGODY DUCHA,
SPOKOJU I WYTRWAŁOŚCI
Początkowo planowałem umieścić kolejny temat o przepowiedniach na temat dziejów Polski i Świata, ale postanowiłem że najpierw złożę wszystkim czytelnikom tego bloga, moje serdeczne życzenia Wytrwałości - Spokoju i Pogody Ducha. Tak, właśnie - czekają nas bowiem nieciekawe sytuacji (i nie mówię tutaj tylko o polityce, którą wręcz rzygam, a jak widzę te sprzedajne dziwki w sejmie i ich selfie-filmiki, to doprawdy trudno mi jest zachować spokój). Sądzę że czas gra na naszą (mam tutaj na myśli Polskę i Polaków) korzyść. Jeszcze trochę, poczekajmy - polityczne błazny "walczące o demokrację" z kanistrem benzyny i zamiarem podpalenia kraju, sami się skutecznie wykończą - to naprawdę tylko kwestia czasu (choć doprawdy, mogą wyprowadzić człowieka z równowagi). Sądzę jednak że przyjdzie taki czas, że ludzie ci zostaną odpowiednio "ukarani" przez Naród. W Polsce nie ma już miejsca bowiem na warcholstwo polityczne za obce pieniądze - potrzebujemy spokoju i wytrwałości, wytężonej pracy i konsekwencji w działaniu (długoterminowym), aby odbudować Ojczyznę, do godnej Jej pozycji.
To oczywiście boli wielu innych ościennych (i nie tylko) "graczy" politycznych, co jest oczywiście zrozumiałe, bowiem przez te wszystkie lata przyzwyczajono się do pozycji Polski, jako "brzydkiej panny bez posagu", która jedynie płynie w "głównym nurcie" (a raczej ścieku - bo wystarczy spojrzeć co ten nurt, wytyczony głównie w Berlinie, Brukseli i Paryżu sprowadził na Europę), polityki, którą nie my kształtujemy i nie my jesteśmy jej beneficjentami. Polska była, przez te wszystkie lata, od zakończenia II Wojny Światowej, właśnie takim postkolonialnym, małym kraikiem, bez perspektyw - bez wizji - bez nadziei. Zarządzana najpierw z Moskwy i całkowicie jej podporządkowana (1944-1956), co potem przeszło na formę podporządkowania bardziej subtelnego, ale sowieckie kleszcze, zaciśnięte na naszym kraju, nie zamierzały popuścić. Do władzy doszedł najgorszy sort ludzi (bo ten najlepszy w ogromnej większości został wymordowany podczas wojny i po jej zakończeniu przez Niemcy i Rosję Sowiecką, a ci którzy pozostali, albo uciekli na Zachód i tam ułożyli sobie życie, albo też ze strachu także się skundlili).. Zostaliśmy pozbawieni elit. Ich miejsce zajęły zaś nowe "elyty", przywiezione z Moskwy na sowieckich tankach. I zaczęła się budowa "Nowej Polski".
W TEJ "NOWEJ POLSCE" SOWIECI DECYDOWALI O WSZYSTKIM, NAWET MINISTROWIE (POLSCY KOMUNIŚCI) MUSIELI SKŁADAĆ IM RAPORTY, CHOĆ CZĘSTO ROSYJSCY "DORADCY" MIELI OD NICH NIŻSZĄ RANGĘ
Wśród tych nowych elit, ogromną nadreprezentację stanowili ludzie o korzeniach żydowskich, którzy mocno zaangażowali się w tworzenie np. aparatu represji (czyli służby bezpieczeństwa). Polscy komuniści (najgorszy sort ludzi, choć mój pradziadek ze strony matki ponoć też należał do partii komunistycznej w międzywojennej Polsce, robił strajk i siedział za to w więzieniach - zginął podczas wojny w niemieckim obozie koncentracyjnym w Gross-Rosen), żydowscy komuniści, którzy przyjęli (dla niepoznaki polskie imiona i nazwiska), oraz Rosjanie w polskich służbach bezpieczeństwa i wojsku (tzw.: POP-y, czyli "Pełniący Obowiązki Polaków"), oddelegowani w tym celu z Moskwy, jak tzw.: "marszałek" Rokossowski - stali się nową elitą. Czytałem wspomnienia wielu dzisiejszych (choć już sędziwych wiekiem) dziennikarzy, artystów, nawet polityków - którzy opisywali jak to za czasów ich młodości, zaraz po wojnie wiedli bardzo dobre, dostatnie życie. Urządzano przyjęcia na które spraszano "przyjaciół z pracy", czyli członków aparatu represji, wojska, milicji, ORMO ("Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej"), czyli nowych władców kraju. Stoły uginały się od bogactwa potraw (gdy cały kraj był totalnie zniszczony przez wojnę, a ludzie cierpieli wielką biedę).
Ci, którzy podjęli się walki z tą nową "elytą" (mówmy otwarcie - moskiewską hołotą), musieli się ukrywać po lasach, tropieni niczym zwierzyna łowna. Torturowani i mordowani w katowniach bezpieki w sposób niewyobrażalnie okrutny). Ci ludzie byli skazani na śmierć, bowiem ich ideały, ich wiedza i ich patriotyzm - przypominały nowym okupantom dawne "czasy sanacji", czyli okresu Polski przedwojennej, gdy ich miejsce było tam, gdzie być powinno - na śmietniku historii. Tak zginął rotmistrz Witold Pilecki - uczestnik wojny z bolszewikami z 1920 r. (dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych), człowiek który zorganizował ruch oporu w Auschwitz (sam w ulicznej łapance, dał się złapać Niemcom, aby trafić do Auschwitz i tam organizować ruch oporu, połączony z atakiem Armii Krajowej na obóz i alianckimi bombardowaniami. Nie doszło jednak do tego, ani bowiem Churchill ani Roosevelt nie chcieli słyszeć o pomocy ludziom zamkniętym w obozach koncentracyjnych). Następnie uciekł z obozu i dalej kontynuował walkę w konspiracji. Brał udział w Powstaniu Warszawskim, a następnie dostał się do niemieckiej niewoli i przedostał na Zachód, do Armii Polskiej gen. Andersa. Następnie na jego rozkaz (Pilecki zgłosił się sam, na ochotnika), ponownie przedostał się do już opanowanej przez Sowietów Polski, by nawiązać kontakt z organizacjami antykomunistycznymi. Został aresztowany przez UB i był następnie torturowany, aby przyznał się do współpracy z "zachodnim wywiadem". To co przeszedł w katowniach komunistycznej służby bezpieczeństwa, streścił lakonicznie w rozmowie z żoną, podczas widzenia w więzieniu (doszło zdaje się do dwóch czy trzech takich wizyt, bowiem żonie utrudniano widzenia), powiedział: "Marysiu, Oświęcim to była igraszka". Za swoją nieugiętą postawę, został skazany na karę śmierci. Wykonano ją (ulubioną sowiecką metodą), strzałem w tył głowy 25 maja 1948 r. w podziemiach więzienia na Rakowieckiej w Warszawie.
"ROTMISTRZU PILECKI - TWARDYŚ JAK ZE STALI
NIE SKRUSZYŁ CIĘ HITLER, BAŁ SIĘ CIEBIE STALIN"
"ROTMISTRZU PILECKI - ZE ŚMIERCIĄ IGRAŁEŚ
WSTĄPIŁEŚ DO PIEKIEŁ, Z PIEKIEŁ SIĘ WYRWAŁEŚ"
"HEJ, HEJ ROTMISTRZU, ŚMIERCI SIE NIE DAŁEŚ
DO AUSCHWITZ WSTĄPIŁEŚ, Z AUSCHWITZ SIĘ WYRWAŁEŚ"
"BYŁO WAS TYSIĄCE, ZOSTAŁO NIEWIELU
BO ZABIJA MOSKWA NASZYCH BOHATERÓW"
"ROTMISTRZU PILECKI - ŻONA TWOJA PŁACZE
CIESZĄ SIĘ UBECY, CZERWONI SIEPACZE"
"HEJ, HEJ ROTMISTRZU - PŁACZE TWOJA ŻONA
ŚMIEJĄ SIĘ BANDYCI SPOD GWIAZDY CZERWONEJ"
"ŻOŁNIERZU NIEZŁOMNY, NAGRODĄ CI BLIZNY
DROGOWSKAZEM TWOIM: BÓG - HONOR - OJCZYZNA"
"RYCERZU BEZ SKAZY - KACI WCIĄŻ SIĘ BOJĄ
TYLE LAT PO ZBRODNI, NISZCZĄ PAMIĘĆ TWOJĄ"
"DZIŚ W ANIELSKIM CHÓRZE ŚPIEWASZ Z UŁANAMI
DUSZA ULECIAŁA - PIEŚŃ ZOSTAŁA Z NAMI"
"ROTMISTRZU PILECKI DO APLEU WSTAWAJ
ŻYCIE CI ZABRALI - LECZ ZOSTAŁA SŁAWA!
"STARAŁEM SIĘ ŻYĆ TAK, ABYM W GODZINIE ŚMIERCI MÓGŁ SIĘ RACZEJ CIESZYĆ NIŻ LĘKAĆ"
"TY MYŚLISZ ŻE JAK ZDECYDOWAŁEŚ SIĘ NA ŚMIERĆ TO NIC GORSZEGO CIĘ SPOTKAĆ NIE MOŻE, ŻE MOŻESZ SOBIE NA WSZYSTKO POZWOLIĆ? JA WIEM ŻE TY MASZ TWARDĄ DUPĘ, ALE WIĘCEJ SIĘ Z TOBĄ PIEPRZYĆ NIE BĘDZIEMY. JUTRO BĘDZIESZ PATRZYŁ JAK TWOJĄ ŻONĘ GWAŁCĄ SZCZOTKĄ OD KIBLA - MOI DZIELNI CHŁOPCY, KWIAT BEZPIECZNIACKIEJ MŁODZIEŻY"
Nie ma sensu wymieniać wszystkich zamordowanych przez Sowietów i polskie podległe im służby, gdyż jest zbyt wiele (a sądzę że i tak nie o wszystkich wiadomo), na jeden post. Można wymienić tych najsławniejszych pomordowanych: gen. August Emil Fieldorf "Nila" (komendant główny Armii Krajowej, którego za okupacji "Niemcy bali się jak ognia", zamordowany "z wyroku sądu" 24 lutego 1953 r. w Warszawie). Roman i Mieczysław Dziemieszkiewiczowie (dowódcy oddziałów niepodległościowych, walczących z Niemcami i Sowietami, zamordowani (Roman 30 października 1945 r. przez Sowietów, a Mieczysław 14 kwietnia 1951 r. w zasadzce UB). Danuta Siedzikówna "Inka" - zamordowana "z wyroku sądu" 28 sierpnia 1946 r. w Gdańsku przez UB (nie miała nawet 18 lat). Feliks Selmanowicz - zamordowany tego samego dnia wraz z "Inką", uczestnik wojny-polsko bolszewickiej 1920 r. potem wojny na Niemcami 1939 r. a następnie członek 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, operującej na Wileńszczyźnie. Józef Kuraś "Ogień" - żołnierz Wojska Polskiego, uczestnik partyzantki na Podolu - zamordowany w czasie obławy KBW ("Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego"), koło Nowego Targu 22 lutego 1947. I wielu, wielu, wielu ... innych.
Gen. AUGUST EMIL FIELDORF "NIL"
ŚMIERĆ "INKI" i "ZAGOŃCZYKA"
MIECZYSŁAW DZIEMIESZKIEWICZ "ROJ"
EPITAFIUM DLA MAJORA JÓZEFA KURASIA "OGNIA"
"TY MNIE UKRYJ MOJA ZIEMIO PODHALAŃSKA
GÓRSKI LESIE KOŁYSZ MNIE DO SNU
TYLE RAZY MNIE CHRONIŁA RĘKA PAŃSKA
DZIŚ MNIE DO RAPORTU WEZWAŁ BÓG
POLSKI ORZEŁ SREBRNOPIÓRY W NASZE DUSZE WBIŁ PAZURY
ZGASŁ JUŻ "OGIEŃ" A;E PAMIĘĆ O NIM WCIĄŻ SIĘ TLI"
Powstała "nowa Polska", polska o skundlonych elitach, którzy swą przyszłość i powodzenia, widzieli jedynie w służbie swym mocodawcom z Moskwy. Te wszystkie "moralne kundle" pożenili się, porobili dzieci i im również zamierzali pozostawić w darze to co oni wcześniej "w takim krwawym trudzie" zdobyli. Zresztą ludzie chcieli żyć, pomimo wszystko chciano jakoś ułożyć sobie życie w tej nowej rzeczywistości, tak więc wielu (aby choć trochę polepszyć swój status społeczny czy materialny), wstępowało do "polskiej" partii komunistycznej - PZPR. Nad wszystkim jednak władzę dzierżyli oficerowie tajnych służb bezpieczeństwa (notabene, proces tworzenia "wojskówki", czyli późniejszej wojskowej elity PRL-u, przez postać dla mnie moralnie obrzydliwą - Bolesława Mołojca, najpierw w Hiszpanii - podczas wojny domowej w tym kraju - , a następnie we Francji, a potem znów z Związku Sowieckim - opiszę w kolejnych tematach). Mijały lata, całe dziesięciolecia, Naród się buntował przeciwko komunistycznej wszechwładzy - 1956, 1968, 1970, 1980, za każdym razem jednak zmiany (jakie następowały), były jedynie zmianami personalnymi (kosmetycznymi), system narzucony nam w 1944 r. pozostawał bez zmian (jak to się wyraził Józef Cyrankiewicz, w 1956 r.: "Władzy raz zdobytej nie oddamy NIGDY!".
JARUZELSKI OGŁASZA STAN WOJENNY
13 Grudnia 1981
Potem był stan wojenny 13 grudnia 1981 r. wprowadzony przez sowieckiego pachołka - "gen." Jaruzelskiego (dla mnie ta kreatura już dawno powinna utracić wszelkie stopnie oficerskie i zostać zdegradowanym do szeregowca - sprawiedliwość musi zaistnieć, i nie ma w tym momencie znaczenia że on już nie żyje) i stracona dekada marazmu i beznadziei, gdy ludzie Solidarności", nie widząc dla siebie życia w Polsce, uciekali na Zachód (uciekali wszyscy, nawet lotnicy czy marynarze). Nie chciano żyć w gównie, jakie ta klika (aby ratować się przed utratą władzy) wprowadziła po 1981 r. Dochodziło do dziwnych zgonów członków i sympatyków "Solidarności" (zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki - 19 października 1984 r. kapelana "Solidarności", ksiądz Antoni Piotrowski - zamordowany przez "nieznanych sprawców" - 28 marca 1988 r. i inni. Władza komunistyczna wiedziała że nie można na dłuższą metę utrzymać tego stanu rzeczy, że nie da się utrzymać takiego systemu. Postanowiono więc wprowadzić w życie projekt: "upadek komunizmu", czyli zaaplikować Narodowi tzw.: transformację ustrojową, która polegała na dogadaniu się komunistów z częścią środowisk opozycyjnych (wywodzących się najczęściej z rodzin komunistycznych z czasów stalinowskich, o często żydowskich korzeniach).
Ci ludzie "dali nam demokrację" i "wolność słowa" o którą tak dziś zażarcie walczą ich (genetyczni bądź ideowi) potomkowie. Polskę po 1989 r. tworzyły tzw.: "resortowe dzieci", potomkowie dawnych komunistów (spójrzcie tylko na założycieli KOD-u Platformy czy Nowoczesnej - tam się aż roi od nazwisk dzieci dawnych stalinowskich aparatczyków). Dziś ci ludzie "bronią" (swojej) demokracji, bronią anty-państwa, które stworzono. Ci na górze, ci, którzy mieli dostęp do stanowisk i odpowiednich "przyjaciół", wiedzieli doskonale jak się obracać w tym anty-państwie, zwykły człowiek zaś był zaś przez to "ich" państwo - niszczony. Za drobne przestępstwa trafić można było do więzienia, zaś tam gdzie kradziono lub wyprowadzano z Polski miliony - wszystko było dobrze. Kraj był zamieniony w kolonię, tylko że już nie Moskwy, ale Berlina i Brukseli. Ci ludzie bowiem, którzy nami rządzili przez te 26 lat, byli genetycznie uformowani do podległości, oni nie mogli żyć, nie mając nad sobą pana, jakiegokolwiek pana, który by im im mówił co robić. Oni nie rozumieją pojęć takich jak: Naród - Patriotyzm - Honor - Ojczyzna - Bóg, to jest dla nich zupełna abstrakcja. Wychodzą na ulicę właśnie dlatego że czują iż to ich antypaństwo słabnie, że Polska się odradza, ta Polska, z którą tak krwawo walczyli ich ojcowie - ta Polska wreszcie powstaje z kolan. To ich przeraża, bo wiedzą że w tej Polsce znów (tak jak to było za czasów II Rzeczypospolitej), staną się społecznym marginesem. Dlatego "walczą o demokrację".
Dobrze, na koniec chciałbym jeszcze dodać że początkowo zamierzałem wstawić w to miejsce kolejny post o przepowiedniach, być może jeszcze w starym roku mi się to uda, choć wątpię. co prawda nie będziemy mieli w tym roku Sylwestra (żałoba), ale wpadnie do nas grupka przyjaciół, więc zapewne czasu na pisanie mieć już nie będę. W każdym razie życzę wszystkim Rodakom (i wszystkim czytelnikom tego bloga w ogóle) dużo spokoju oraz wytrwałości - czas gra na naszą korzyść, komunistyczne i postkomunistyczne tituszki same się skutecznie skompromitują. Byle do przodu - trzymajcie się i ...