UCHODŹCZY NAJAZD
ANNO DOMINI - 827 r.
KU PAMIĘCI
Mając na względzie obecny konflikt z "uchodźcami" z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, który dziś trapi (i rujnuje) Europę, pragnę przypomnieć zapomniany już właściwie arabski najazd na grecką wyspę Kretę, który spowodował jej opanowanie na długie dziesięciolecia przez wyznawców Islamu. Sytuacja mogłaby się wydawać mało znacząca i właściwie niewarta jakiegokolwiek wspomnienia - ot przecież, takie były czasy, armie inwazyjne dokonywały zbrojnych ataków, po to właśnie by opanować daną ziemię, co w tym takiego szczególnego. Otóż szczególnym w całej tej historii jest właśnie fakt, iż podboju dokonali... uchodźcy, muzułmańscy uchodźcy z Hiszpanii i Egiptu, którzy nie byli armią w pełnym tego słowa znaczeniu (na 12 000 przybyszów - głównie kobiet i dzieci, zdolnych do walki mężczyzn było może jakieś 3000). A niewątpliwie dodatkowego "smaczku" całej tej historii dodaje fakt, że Arabowie nie byli w stanie zdobyć Krety od początku swych wielkich podbojów z lat 30-tych VII wieku. Cesarstwo Bizantyjskie, które było spadkobiercą dawnego Imperium Rzymskiego na Wschodzie, nie było w stanie uratować cywilizacji grecko-rzymsko-chrześcijańskiej na ogromnych terenach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, bowiem napór wojsk arabskich był tak duży, że Bizantyjczycy musieli się cofać. Po kolei tracono więc takie kolebki cywilizacji hellenistycznej i chrześcijaństwa, jak Syrię (637 r.), Palestynę (636 r.), Egipt (642 r.), Armenię (639 r.), Afrykę (czyli tereny dzisiejszej Tunezji, skąd ostatnio pochodzi najwięcej muzułmańskich zabójców, terroryzujących swymi zamachami Europę - w 698 r.), Cypr (649 r.), Mauretanię (702 r.) i Hiszpanię (717 r.), jednak Krety nie zdobyli, pomimo wielu ponawianych prób.
Straty jakie poniosło wówczas Bizancjum (a co za tym idzie Chrześcijaństwo), były ogromne, a koszty utraty tych ziem, dały się zobrazować w upadku ekonomicznym państwa bizantyjskiego i polityce zaciskania pasa, przez potężny dotąd dwór cesarski w Konstantynopolu. Utracone tereny były bowiem zarówno najbogatszymi, najludniejszymi i najbardziej rozwiniętymi prowincjami świata grecko-rzymskiego. Przez stulecia zarówno Rzym, jak i Konstantynopol były zaopatrywane w bezpłatne zboże, płynące okrętami z Egiptu (nadwyżkę, z której wyrównywano koszty kupna i transportu, wypracowywali... pracujący w pocie czoła wieśniacy egipscy). Utrata Egiptu i tamtejszego rynku, spowodowała że teraz zboże trzeba było sprowadzać z Italii lub nadczarnomorskich wybrzeży (było to jednak zboże znacznie gorszej jakości i nie budziło zachwytu mieszkańców Konstantynopola i innych miast Grecji oraz Azji Mniejszej), albo też płacenie wygórowanych sum, jakie zażyczyli sobie zwycięzcy Arabowie. Nie chodziło zresztą tylko o kwestie gospodarcze i upadek dotychczasowych rynków, ale również o bezpieczeństwo, które znacznie się obniżyło od chwili gdy arabska flota i arabskie zagony zaczęły krążyć po Morzu Śródziemnym i Anatolii. Dotychczasowe, ludne miasta zaczęły się wyludniać, w obawie przed ewentualnym atakiem muzułmanów, inne zamieniały się w twierdze, jeszcze inne zupełnie porzucano lub zmieniano ich położenie (np. budując nowe miasto na lepiej przygotowanym do obrony wzgórzu).
Dwór cesarski w Konstantynopolu znacznie się uszczuplił w wiekach VII i VIII. Pozbyto się całej nadwyżki zbędnych osób (które wcześniej były utrzymywane z państwowego skarbca), takich jak nauczycieli retoryki, osobistych prawników, dostawców przedmiotów luksusowych a często nawet zwykłych służących, wszędzie bowiem szukano oszczędności. Wielu dotychczasowych bogaczy, posiadających wielkie majątki, albo utraciło je w wyniku arabskich podbojów, albo też zostały one tak zniszczone, że dana osoba popadała w ruinę i z bogacza, stawała się w Konstantynopolu np. bezdomnym żebrakiem. Wraz z upadkiem finansowym, postępował upadek obyczajów i... higieny, ludzie po prostu przestali tak skrupulatnie dbać o własną czystość. Jeszcze w końcu VI wieku każde (nawet najmniejsze) miasto w Anatolii, Syrii czy Egipcie, posiadało przynajmniej jedną publiczną łaźnie, po katastrofie wielkich arabskich podbojów i konieczności szybkiego opuszczania zagrożonych terenów, oraz wznoszenia miast w charakterze obozów wojskowych, o łaźniach już nikt nie pamiętał - przestano więc je budować, były bowiem ważniejsze sprawy, na które wydawano wówczas pieniądze.
Jednak pewne zmiany wówczas okazały się korzystne, bowiem marginalizowane dotąd grupy społeczne (jak np. wieśniacy, czy drobni rzemieślnicy), zaczęli odgrywać coraz poważniejszą rolę w polityce państwa bizantyjskiego, a to z tej przyczyny, że to właśnie oni zasilali szeregi wojskowe i to na ich determinację i zapał mogli liczyć zarówno cesarzowie, jak i cała imperialna (potwornie zbiurokratyzowana) administracja Imperium. Zaczęto więc ich dostrzegać do tego stopnia, że nawet w wielu przypadkach zmieniano prawo, aby dopasować je do potrzeb ludności wiejskiej. Gdyby bowiem kiedyś ich zapał opadł, wówczas nic nie uratowałoby Konstantynopola przed islamską inwazją, a wzmocnieni (i wzbogaceni) w ten sposób Arabowie, spokojnie mogliby się pokusić o podbój reszty Europy. Oczywiście ci ludzie nie angażowali się w obronę Imperium z przyczyn miłości do 1500-letniej tradycji cywilizacji grecko-rzymskiej, która dla nich była zwykłą mrzonką. Nie czynili tego również dla dobra dworu cesarskiego i biurokracji urzędniczo-politycznej Imperium, a jedynie z przyczyn dbania o własne bezpieczeństwo, oraz niezwykle silnej religijności, której zagrażał wojujący islam. Rządzący Bizancjum ludzie dobrze o tym wiedzieli i zaczęły nawet powstawać specjalne podręczniki, przeznaczone do przekonywania ludzi prostych do potrzeby walki z niewiernymi. Nie używano w nich żadnych wielkich sformułowań, nie mówiono o potrzebie utrzymania dotychczasowej cywilizacji grecko-rzymsko-chrześcijańskiej, a odwoływano się tam do motywów religijnych, takich jak zapłata w Niebie za walkę z niewiernymi, łaska i cesarska nagroda za bohaterską walkę, oraz ochrona własnej rodziny - żony i dzieci przez islamskim podbojem.
Swoją drogą w tym momencie przypomina mi się fortel, jakiego użyła rządząca Rzymem nobilitas, aby przekonać lud do kolejnej wojny. Miało to miejsce w 200 r. p.n.e. a cała sprawa dotyczyła zagrożenia greckich miast-państw i helleńskich federacji macedońskim podbojem - czyli rzecz, która zupełnie była obca zwykłemu, ciężko zarabiającemu na swoją rodzinę, ubogiemu rzymskiemu obywatelowi. Co go obchodziła jakaś tam Grecja, jakaś tam macedońska inwazja, jego obchodziło tylko to, żeby on sam miał dobrze i jego rodzina, dlatego też ci spośród senatorskiej nobilitas poddali pod głosowanie na zgromadzeniu centurialnym, potrzebę walki o wspólną cywilizacyjną jedność Grecji i Rzymu - przegrali z kretesem, bowiem ogromna większość głosujących opowiedziała się przeciwko rzymskiej interwencji w obronie Grecji. Dla tych ludzi język, którym zwracali się do nich rządzący (elita senatorska), był zupełnie niezrozumiały - co ich bowiem obchodziła jakaś tam wspólnota cywilizacyjna, skoro niedawno zakończyła się ciężka wojna z Hannibalem, który okupował dużą część Italii, doprowadzając wiele chłopskich gospodarstw do ruiny. Poza tym chłopi, którzy latami służyli w armii, chcieli wreszcie odpocząć wśród swoich bliskich (wielu zaś wojna doprowadziła do takiej nędzy, że wręcz przymierali głodem). A teraz ktoś namawia ich do kolejnej wojny i kolejnych wyrzeczeń. Było oczywiste że nikt przy zdrowych zmysłach nie poprze kolejnej wojennej awantury, dlatego też klęska nobilitas była z góry pewna, przy tak sformułowanym przekazie. A Rzym był wówczas sprzymierzony z państwami greckimi i niewypełnienie sojuszniczych zobowiązań byłoby dyshonorem dla Republiki. Dlatego jeszcze w tym samym 200 r. p.n.e. sprawę postawiono na komicjach centurialnych po raz drugi, tym razem jednak zupełnie inaczej formuując przekaz, adresowany do zwykłych obywateli. Przekaz ten sprowadzał się do twierdzenia: Pamiętacie Hannibala, pamiętacie jego krwawe i okrutne rządy na waszej ziemi, którą doprowadził do upadku? Jeśli teraz nie pomożemy Grekom, to wkrótce król Macedonii (Filip V) wkroczy do Italii i rozpocznie kolejną krwawą okupację - tego chcecie, cierpienia i gwałtów waszych kobiet oraz dzieci? Drugie głosowanie, przy tak sformułowanym przekazie odniosło skutek, Rzymianie zagłosowali za wojną z Macedonią, która zakończyła się w 197 r. rozbiciem macedońskiej armii w bitwie pod Kynoskoefalaj, oraz ogłoszeniem "Wolności wszystkich Hellenów" na stadionie w Koryncie podczas Igrzysk Istmijskich, przez zhellenizowanego rzymskiego wodza - Tytusa Kwinkcjusza Flamininusa. Taki też przekaz zaczęli kierować do własnych poddanych bizantyjscy władcy.
Wracając jednak do islamskiej inwazji na Kretę, miała ona miejsce najprawdopodobniej w 827 r. (podaje się również datę 824), a została przeprowadzona przez wygnanych z Hiszpanii w 818 r. przedstawicieli szkół koranicznych, którzy rozpoczęli bunt przeciwko władcy emiratu Kordoby - Al-Hakamowi I. Ponieśli jednak klęskę i musieli wraz z rodzinami uciekać z Hiszpanii. Dotarli więc do Egiptu, który sobie podporządkowali ok 819/820 r. Jednak wysłana z Bagdadu ekspedycja zbrojna, pod wodzą Abdullaha ibn Tahira, zdobyła Aleksandrię w 827 r. przywracając ją na powrót kalifatowi Abbasydów bagdadzkich. Wówczas to, pokonani andaluzyjscy muzułmanie, na swych 40 okrętach (zapełnionych głównie kobietami i dziećmi), uciekli w kierunku Krety, będącej cały czas we władaniu Bizancjum. Mieszkańcy wyspy (mimo że żyli w tak bliskiej odległości świata arabskiego), nie byli przygotowani na arabską migrację i gdy tylko "uchodźcy" dotarli do brzegów Krety, bardzo szybko opanowali lokalne miasta (najprawdopodobniej prawie bezkrwawo, gdyż nic nie wiadomo o jakichś wielkich walkach, zresztą Arabów zdolnych do walki było tylko ok. 3000). Tak więc po prawie dwustu latach od rozpoczęcia arabskich podbojów, Kreta po raz pierwszy została opanowana (w sposób pokojowy) przez niewielką liczbę muzułmańskich nachodźców, którzy bardzo szybko zadomowili się na wyspie, traktując ją jak swój kraj. Wprowadzono dżizję (muzułmański podatek dla Chrześcijan i Żydów za możliwość swobodnego wyznawania własnej religii) i prawo szari'a. Stworzono też z Krety islamskie państwo pirackie i pod tym względem scentralizowano muzułmańską ludność wyspy, a ciągłe rajdy morskie całkowicie paraliżowały handlowy ruch statków po Morzu Egejskim, nie mówiąc już o wodach Morza Śródziemnego. Muzułmańska Kreta została ponownie zdobyta przez Bizantyjczyków w latach 960-961 w niezwykle krwawych walkach o wyspę, w wyniku których muzułmanie zostali zamienieni w niewolników, a Kreta powróciła do cywilizacji chrześcijańskiej.
KU PAMIĘCI I ROZWADZE DZISIEJSZYCH ELIT EUROPEJSKICH, KTÓRE Z TAKIM SPOKOJEM GODZĄ SIĘ PRZYJMOWAĆ NIEKONTROLOWANE ILOŚCI MUZUŁMAŃSKICH NAJEŹDŹCÓW, NIE CHRONIĄC JEDNOCZEŚNIE WŁASNYCH OBYWATELI. POWTÓRZĘ WIĘC SŁOWA PREMIER BEATY SZYDŁO, WYGŁOSZONE PODCZAS JEJ PRZEMOWY W SEJMIE
24 Czerwca 2017 r.
"POWSTAŃ Z KOLAN I OBUDŹ SIĘ Z LETARGU EUROPO, BO W PRZECIWNYM RAZIE CODZIENNIE BĘDZIESZ OPŁAKIWAŁA SWOJE DZIECI"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz