CZYLI JAK TO WŁADZA
DODAJE SEKSAPILU
NAPOLEON BONAPARTE
KRÓLOWA LUIZA
HAREMOWE INTRYGI
"NA BOGA, ZNAJDŹCIE TĘ KOBIETĘ!"
Cz. VII
Anglikom (i Rosjanom) sen z oczu spędzała sprawa turecka i niezwykła, niezrozumiała wręcz sympatia, jaką sułtan Selim III otaczał Napoleona Bonaparte. Ta jego frankofilia (bo tak właśnie sułtan ten jest określany w źródłach historycznych, ale niewielu wie, skąd właściwie brała się u tego, dość chwiejnego człowieka tak zagorzała sympatia dla Francji i Napoleona), była problemem, który niweczył brytyjskie i rosyjskie interesy - i to niweczył skutecznie. Wywiad brytyjski (o czym pisałem w poprzedniej części), wykrył głównego winowajcę tego stanu rzeczy i trafnie umiejscowił "go" (a raczej "ją") w sułtańskim haremie. Rząd brytyjski początkowo nie chciał w to wierzyć (były to bowiem nazbyt romantyczne historie, aby brać je na poważnie w twardej polityce mocarstw), i długo szukał sprawcy swoich kłopotów nie tam gdzie trzeba. W brytyjskim wywiadzie istniała jednak grupa ludzi, którzy (pomimo niechęci władz) postanowili jakoś odnaleźć owego "francuskiego szpiega" i go zneutralizować. Ponieważ jednak (trafnie) zakładano że znajduje się on w haremie, to znaczy że na pewno musi to być kobieta, teraz "tylko" trzeba ją odnaleźć i... zlikwidować. Do tego celu najlepsza byłaby inna kobieta, morderczyni, którą można by było zainstalować w sułtańskim haremie, i która miałaby za zadanie odnaleźć "Francuzkę". Szybko jednak okazało się że jest to zadanie niewykonalne i to z dwóch powodów. Po pierwsze, nie było jak szybko przerzucić dziewczyny do Konstantynopola, gdyż flota brytyjska admirała Duckwortha (która operowała w rejonie Morza Egejskiego i Morza Marmara), została zdziesiątkowana po ataku na Konstantynopol (3 marca 1807 r.) i musiała się wycofać. A była to jedyna brytyjska siła morska, operująca w tamtym obszarze. Drugim powodem były trudności w znalezieniu odpowiedniej kandydatki do przeprowadzenia takiego zadania (swoją drogą samobójczego, bowiem zapewne w haremie szybko jej postępek zostałby odkryty), większość kobiet, jakie wywiad brytyjski zatrudniał na swoje potrzeby, to były damy, które do mordowania raczej się nie nadawały, a jedyne co potrafiły, to zdobywać informacje drogą "łóżkową". Stąd plan wysłania do Konstantynopola egzekutorki właściwie od razu okazał się niewykonalny.
Należało więc znaleźć inny sposób, tym bardziej że zarówno rząd lorda Grenwille'a, jak i powołany (31 marca 1807 r.) nowy rząd Williama Cavendisha, księcia Portland, nie zamierzał wierzyć "bajkom" rozpowszechnianym przez wywiad i starał się znaleźć źródło swoich niepowodzeń w zupełnie innych (niewłaściwych) miejscach, i ponosił klęski, choć wydawało się że odnosi sukcesy. Ponieważ nie widziano innego zagrożenia (większość wezyrów sułtańskiego Dywanu i tak była przekupiona przez Brytyjczyków i Rosjan, a mimo to polityka Imperium Osmańskiego wciąż miała profrancuską linię), postanowiono uderzyć w samego prowodyra tego stanu rzeczy, za którego uważano właśnie sułtana Selima III, choć nie był to trafny wybór. Uważano że jeśli obali się Selima III, nowy sułtan zmieni swoją politykę i odwróci się od Francji i Napoleona, dlatego też brytyjskie złoto zaczęło teraz spływać w jeszcze większej ilości na wezyrów i ulemów, którzy nie byli zadowoleni z przeprowadzanej przez sułtana, tzw.: "Białej Rewolucji". Polegała ona na całkowitej modernizacji skostniałego aparatu Imperium Osmańskiego, na wzór zachodni, wprowadzenia stałej armii, reformy skarbu i administracji. To wszystko godziło w dotychczasowe przywileje wielkich rodów, które zdominowawszy osmańską politykę, armię i meczety (szkoły koraniczne), nie życzyli sobie jakichkolwiek zmian. Chciano aby "było tak jak było", bez żadnych zmian (choć widziano, że Imperium słabnie i nie jest w stanie tak jak dawniej konkurować z nowoczesnymi armiami państw Europy Zachodniej i Rosji). Nic więc dziwnego, że brytyjski plan obalenia profrancuskiego władcy, napotkał skorych naśladowców wśród tureckiej elity polityczno-religijnej państwa osmańskiego.
Jako pierwsi powstali (wcześniej podjudzeni) janczarzy (28 maja 1807 r.) mordując jednego z osmańskich ministrów, bliskiego sułtanowi i zajmując dużą część miasta (wschodnią, czyli azjatycką). Do buntu janczarów wkrótce przyłączyli się ulemowie, którzy oficjalnie... wyklęli władcę za to że nie miał potomstwa. Bunt janczarów (tzw.: "pierwszy bunt"), pokazał dobitnie iż władca ten był słaby i nie potrafił podjąć decyzji, z której potem by się nie wycofywał, i tak właśnie było w tej sytuacji. Sułtan poprosił janczarów o zakończenie buntu, w zamian deklarował rezygnację z dalszych reform i powrót do "tego co było". To nie pomogło i 31 maja janczarzy zajęli pałac sułtański, mordując większość zwolenników sułtana, a jego samego wtrącając do lochu (choć abdykował on już dwa dni wcześniej). Nowym władcą obwołano (wyciągniętego z lochów i mocno przerażonego) Mustafę IV - (kuzyna Selima III), który w podzięce pozwolił janczarom na kilka dni zamienić Konstantynopol w prawdziwy dom publiczny (grabili i gwałcili kogo chcieli). Dokonało się, profrancuski władca został obalony, jest teraz nowy sułtan, więc wszystko powinno wrócić do normy (tak myślano zarówno w Londynie jak i w Petersburgu), ale szybko okazało się, że... coś znowu jest nie tak. Dlaczego? Ano, nic się w zasadzie (poza zmianą władcy) w osmańskiej polityce nie zmieniło, wojna z Rosją o Mołdawię i Wołoszczyznę wciąż była kontynuowana, a stosunki dyplomatyczne z Francją nie zostały zerwane (co właśnie było celem Brytyjczyków, którzy ów bunt podsycili). Owszem, wpływy Sebastianiego (francuskiego ambasadora na dworze osmańskim) nieco zmalały, ale wciąż tam przebywał, a nowy sułtan wkrótce zezwolił Napoleonowi (styczeń 1808 r.) na przepuszczenie przez swoje terytorium 5 000 korpusu francuskiego, udającego się na Korfu.
No tego już było za wiele. Po co zmiana władcy, skoro w zasadzie nic się nie zmieniło w tureckiej polityce. Rząd księcia Portland postanowił więc... przeprowadzić kolejną "rewolucję pałacową" w Konstantynopolu, która wybuchła (15 marca 1808 r.). Owszem, janczarzy po raz kolejny wymordowali wielu wciąż obecnych na dworze profrancuskich wezyrów, co spowodowało że przestraszony Mustafa IV, przystał na pewne żądania Londynu, ale Sebastiani wciąż nie został odwołany. Gdy już wydawało się, że sprawa jest "załatwiona", a sułtan spacyfikowany i podatny na "argumenty", przyszedł cios, wyprowadzony z...seraju, (co wkrótce przekona polityków brytyjskich, iż relacje wywiadu nie były tylko "zmyślonymi bajkami" jak dotąd uważano i że niebezpieczeństwo wciąż jest aktywne). Oto bowiem w lipcu 1808 r. wybuchł pro-selimowski bunt oficerów tureckich, którzy pod przywództwem zwolennika reform - Bajraktara (paszy Ruszczuku), na czele 20 000 żołnierzy zdobyli stolicę (28 lipca) i oblegli pałac sułtański (gdzie jeszcze bronili się janczarzy). Bajraktar zażądał na obrońcach kapitulacji i uwolnienia (przebywającego w lochu) sułtana Selima III, na co janczarzy odpowiedzieli, wyrzucając mu z pałacowych murów... głowę owego sułtana (jego ciało zostało zaś brutalnie zmasakrowane). Bajraktar przypuścił więc szturm i siłą zajął pałac, mordując wszystkich obrońców, oraz wysokich dostojników państwowych (wielki wezyr i mufti zostali utopieni, a reszta urzędników Mustafy IV - ścięta). Mustafa IV został obalony i ponownie zakuty w kajdany, zaś nowym sułtanem obrano jego młodszego brata - Mahmuda II (który był blisko związany z Selimem III). Wróciły czasy Selima III, gdyż Mahmud i Bajraktar (który został mianowany nowym wielkim wezyrem), wprowadzili ponownie wszystkie reformy, odwołane na rządów Mustafy IV, łącznie z odnowieniem wybitnie profrancuskiej polityki Imperium Osmańskiego.
Tego już było za wiele, okazało się bowiem że rewolucje i spiski pałacowe, jakie podżegali swym złotem Brytyjczycy - godziły nie tam, gdzie powinny. Teraz stało się jasne że rząd Jego Królewskiej Mości i całe Imperium Brytyjskie ma przeciwko sobie we wschodnim basenie Morza Śródziemnego - kobietę, która tym wszystkim steruje ze swojego bezpiecznego miejsca. Stało się jasne, że jeśli nie zostanie odnaleziona, problem będzie narastał. Ale aby ją odnaleźć, należy szukać w seraju, a tam był... gąszcz kobiet, od czego więc zacząć? Kobieta w haremie mogła skutecznie ukryć się przed męskim wzrokiem, jako że do seraju mógł wejść jedynie sułtan, ale ta "dama" była wyjątkowo niebezpieczna. Jedyną możliwością, jaką dysponowali Brytyjczycy, był... ponowny bunt janczarów, gdyż nic innego realnie nie wchodziło w grę. W listopadzie 1808 r. wybuchło kolejne powstanie janczarów (wywiad brytyjski poinformował ich o planach Bajraktara i Mahmuda II, mających doprowadzić do realnej likwidacji owej formacji). Zdobyli oni pałac i planowali zabić Bajraktara, ale ten ich uprzedził. Najpierw udusił, przebywającego w lochach Mustafę IV, a następnie usiadł w prochowni na jednej z beczek, i gdy tłum janczarów wyważył drzwi, podpalił lont wysadzając siebie i tych, którzy byli wewnątrz. Sterroryzowany przez janczarów Mahmud II, zmienił wówczas już ostatecznie swoją politykę względem Francji, zrywając stosunki z Paryżem i decydując się na (nieoficjalny) brytyjski protektorat. Londyn uzyskał wreszcie to, co chciał, ale... ta kobieta wciąż była w seraju. Wielu ciekawiło kim była owa dama, bo przecież to że nadal przebywała w haremie Mustafy II, było jasne.
W 1817 r. sułtan Mahmud II popełnił jawne świętokradztwo, które jako "Przywódcy Prawowiernych" totalnie go dyskwalifikowało. Mianowicie ściągnął do swego haremu... katolickiego misjonarza, ojca Alexisa d'Arras, prefekta katolickiej misji (kapucynów) w Konstantynopolu. Po co to uczynił? Otóż według relacji historii Braci Mniejszych Kapucynów w stolicy Imperium Osmańskiego, w zimową noc ojciec Alexis został ściągnięty do seraju, aby... udzielić ostatniego namaszczenia pewnej, umierającej tam kobiecie, która przybyła do seraju jako chrześcijanka i teraz pragnęła odejść do Boga w wierze swoich przodków. Tam, w wielkiej sali haremu, leżała, otoczona niewolnicami pewna kobieta, wyglądająca na sułtankę. Obok jej łoża stał jeszcze inny mężczyzna - lekarz, a klęczał przy niej sułtan Mahmud II, który (według relacji ojca Alexisa) miał powiedzieć: "Matko moja, chciałaś umrzeć w religii swych przodków i tak się stanie". Otrzymała ostatnie namaszczenie i zakończyła swój żywot. A kim była owa kobieta i dlaczego Mahmud II nazywał ją swoją matką i czy była nią naprawdę? W 1809 r. londyńska prasa podała nieprawdopodobne odkrycie - ujawniono tożsamość kobiety, która przez lata zwodziła brytyjską dyplomację, kierując politykę Selima III ku Paryżowi i Cesarzowi Francuzów. Wedle tych relacji owa "dama" była Kreolką i przyjaciółką oraz rówieśnicą żony Napoleona Bonaparte - Józefiny de Beaucharnais (z domu de la Pagerie). Wychowała się na Martynice, gdzie jej rodzice posiadali plantację i mnóstwo czarnych niewolników. W 1784 r. (gdy miała 21 lat) opuściła klasztor Najświętszej Marii Panny w Nantes (gdzie miała przebywać od 1776 r.) i udała się na statku w drogę powrotną na Martynikę. Nigdy tam jednak nie dotarła, gdyż okręt, którym płynęła, został napadnięty przez algierskich piratów, a ponieważ była młoda i ładna, trafiła najpierw na targ niewolników w Algierze, a następnie do seraju beja Algieru Mahomeda ben Osmana, który jeszcze w tym samym roku ofiarował ją w podarku sułtanowi Abdul Hamidowi I. Wkrótce została jego ulubioną konkubiną i urodziła mu syna - Mahmuda II (20 lipca 1785 r.). Zmarła w 1817 r. pod imieniem Naksidil Sultan (choć wcześniej miała nosić imię Aimee du Buc de Rivera).
Relacja brytyjska (ta, którą przedstawiła prasa w 1809 r.) jest w dużej mierze nieścisła i niezgodna z pewnymi faktami (choć pewne rzeczy się zgadzają, jak choćby imię i nazwisko odaliski zarówno w czasie jej "francuskiego" jak i "tureckiego" etapu życia, oraz pewien szczegół, który mógłby sugerować jej przyjaźń z cesarzową Józefiną. Mianowicie jej zaangażowanie po stronie Francji Napoleona, kończy się definitywnie na przełomie 1808/1809 r. czyli w czasie gdy... Napoleon rozwiódł się z Józefiną i poślubił córkę cesarza Austrii Franciszka I - Marię Ludwikę). Istnieje bowiem francuska, zupełnie odmienna od brytyjskiej relacja o życiu panny du Buc de Rivery, która wydaje się bardziej prawdopodobna (brytyjska nafaszerowana jest przekazami wybitnie zmyślonymi, choć dodającymi kolorytu, typu iż młodym dziewczynom na Martynice ich przyszłość miała przepowiedzieć wróżka, która Aimee nazwała królową, a Józefinę "więcej niż królową" itd.). Otóż według tej relacji, Aimee de Buc de Rivera urodziła się na Martynice, w rodzinie francuskich plantatorów - Henryka de Buc de Rivera i Marii Anny d'Arbousset-Beaufond, ale nie w 1763, lecz 4 grudnia 1776 r. (czyli już trzynaście lat później). W 1785 r. została wysłana do klasztoru w Nantes, gdzie pobierała nauki. Jednak po wybuchu Rewolucji Francuskiej, jej opiekunka - madame de Montraboeuf (która po wyjściu za mąż stała się madame de Laurencin), postanowiła odesłać ją do rodziców, na Martynikę. Młoda dziewczyna w towarzystwie swej czarnoskórej niewolnicy - Zorah, nigdy jednak nie dotarła do domu. Statek, którym płynęła rozbił się podczas sztormu w Zatoce Biskajskiej, a rozbitków uratował przepływający tam okręt hiszpański, zmierzający na Majorkę.
To właśnie ten okręt napadli i zdobyli berberyjscy piraci, którzy następnie wystawili dziewczynę na targu niewolników w Algierze. Tam została zakupiona do pałacu beja Algieru Mohameda ben Osmana, który wkrótce (1790 r.) ofiarował ją w prezencie młodemu sułtanowi - Selimowi III. Aimee trafiła do seraju, gdzie opiekę nad nią otoczyła matka sułtana, czyli Valide Sultan (najpotężniejsza kobieta w haremie) Mihrisah (lub Mihriszah). Owa Czerkieska (będąc wcześniej wychowana w religii chrześcijańskiej, a potem zmuszona przejść na Islam), widziała w młodej Aimee główną faworytę dla swojego syna i to właśnie pod jej kierunkiem Aimee uczyła się nowego języka i obyczajów, które musiała poznać, żyjąc w haremie władcy. Prawdopodobnie to też ona wybrała jej nowe imię - Naksidil ("Serdeczna"). Szybko jednak okazało się że nowa faworyta nie może sułtanowi dać syna, ale gdy i z innymi faworytami nie mógł on spłodzić potomstwa, uznano że najprawdopodobniej jest bezpłodny. Naksidil się tym nie zraziła, trwała przy swym sułtanie, jednocześnie będąc matką dla małego Mahmuda (przyszłego sułtana Mahmuda II), syna zmarłego sułtana Abdul Hamida I, którego to opiekę powierzyła jej sułtanka Mihrisah. Naksidil wychowała Mahmuda jak własnego syna (nic więc dziwnego że potem spełnił on jej ostatnią prośbę - gdy chciała umrzeć w wierze przodków), i często nawet jest uważana za jego prawdziwą matkę (choć realnie nie było to możliwe, zważywszy iż znalazła się w seraju dopiero w 1790 r., gdy Mahmud miał już 5 lat). Przez długie lata panowania sułtana Selima III, a szczególnie po śmierci (w 1805 r.) sułtanki Mihrisah, to właśnie ona sprawowała realną władzę nie tylko nad całym serajem, ale również nad kształtem osmańskiej polityki i aż do 1809 r. nadawała jej profrancuski kształt, jednocześnie będąc narażona na brytyjskie i rosyjskie knowania, spiski i próby zamachów. Zmarła w 1817 r. w Konstantynopolu w wieku 40 lat.
Jej sława jednak przebiła się do europejskiej sztuki i literatury, zapełniając w XIX wieku europejskie salony opowieściami o tajemniczej Wielkiej Odalisce, niczym bajkami z "Tysiąca i jednej nocy". Wielu artystów właśnie pod wpływem tych opowieści, zaczęło malować swoje obrazy, ukazujące życie haremów, jako "królestwa nagich hurys". No cóż, Jacques Delille napisał w swym "Imaginationie": "Sny są echami naszych myśli" - a czyż może być piękniejszy sen, niż ten ukazujący urodę niewieściego ciała?
PS: W kolejnej części przejdziemy na dwór wiedeński, bo tam też rozgrywała się zacięta walka wywiadów. Zobaczymy więc kto wyjdzie z niej zwycięsko.
GERMAN DEATH CAMPS
NEVER POLISH
CDN.