Stron

wtorek, 20 listopada 2018

BITWA... KTÓREJ NIE BYŁO

O TYM JAK KŁAMSTWO 

MOŻE STAĆ SIĘ PRAWDĄ





 "KŁAMSTWO MUSI BYĆ TAK KOLOSALNE, BY NIKT NIE UWIERZYŁ ŻE KTOKOLWIEK MIAŁBY CZELNOŚĆ ZAKŁÓCAĆ TAK HANIEBNIE PRAWDĘ"

ADOLF HITLER
"MEIN KAMPF"






To, o czym dziś zamierzam napisać, to już historia zupełnie zapomniana, jednak w swoim czasie była niezwykle popularna. Rozpisywała się o niej prasa, mówiło o niej radio, jej bohaterowie byli uznani wręcz za męczenników w walce z niemieckim nazizmem, który "zdradziecko napadł niczego się nie spodziewający, pokojowo usposobiony Związek Sowiecki". Mam tutaj na myśli bohaterską obronę swoich pozycji w rejonie Moskwy, przez żołnierzy 1075 pułku piechoty z 316 Dywizji Piechoty pod dowództwem gen. Iwana Panfiłowa, którzy mieli poświęcić swoje życie w walce z niemieckimi czołgami, aby tym samym żołnierze na dalszych stanowiskach zyskali czas do przygotowania skutecznej obrony, która miała ocalić Moskwę w listopadzie 1941 r. Doprawdy, niesamowite poświęcenie tych prawie 30 żołnierzy sowieckich, miało ocalić Moskwę - taka przynajmniej przez lata była oficjalna państwowa narracja, a polegli panfiłowcy stali się wręcz komunistycznymi męczennikami. Stali się ikonami poświęcenia, męstwa i bohaterstwa, dzieci w szkołach uczyły się o nich wierszy na pamięć. Urządzano też oficjalne święta na ich cześć. No cóż, trzeba przyznać że ci żołnierze polegli w walce, aby ocalić stolicę sowieckiej Rosji, polegli aby zatrzymać nazizm - czyż to nie piękne? Zapewne ich poświęcenie byłoby godne pamięci i szacunku, pod warunkiem wszakże że... byłoby prawdziwe. A prawdziwe nie było, bowiem nie było żadnej bitwy, w której bohaterską śmierć ponieść mieli żołnierze z pułku gen. Panfiłowa. Nie wyprzedzajmy jednak faktów, a na początek mała dygresja.

Otóż na początek chciałbym stwierdzić jedno, iż cała historia Związku Sowieckiego jest zwykłą, zmyśloną lipą, wykraczającą poza jakąkolwiek skalę kłamstw i manipulacji. Nie tylko zresztą Związku Sowieckiego, również i całych dziejów Rosji (choć w mniejszym stopniu propagandowego zakłamania). Tak sobie czasami myślę o Rosjanach, o tym jak są robieni w wała, jak są manipulowani kłamstwem sączącym się z najróżniejszych rosyjskich mediów np. o tzw.: "Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej", o przodownikach pracy, o stachanowcach, o pederaście Leninie (przedstawianym jako genialny wódz, przywódca i bohater), o pedofilu Dzierżyńskim (wzorcu do naśladowania dla rosyjskich agentów z dzisiejszej FSB - który notabene był jednym z członków prometejskiej, antyrosyjskiej, choć nie antykomunistycznej konspiracji), lubującym się w młodych dziewczynkach w krótkich spódniczkach innym przywódcy NKWD Gienrichu Jagodzie, u którego podczas aresztowania w sierpniu 1936 r. NKWD znalazło w domu pokaźną damską garderobę (9 płaszczy damskich, 4 futra z wiewiórek, 3 płaszcze z foczej skóry, kilka z astrachańskiej wełny, 31 par damskich butów, 91 damskich beretów, 22 damskie kapelusze, 130 par zagranicznych jedwabnych pończoch, 10 damskich pasków, 13 torebek, 11 garsonek, 57 bluzek, 69 koszul nocnych, 31 żakietów, kolejne 70 par jedwabnych pończoch i 4 jedwabne szale), do tego również... jeden gumowy penis (to że Jagoda był transwestytą i że lubił przebierać się w damskie ciuchy to jedno, ale... po co mu był ten gumowy penis?). 


PEWNIE TU GIENRICH JAGODA TEŻ MIAŁ 
"PRZY SOBIE" SWOJĄ GUMOWĄ ZABAWKĘ



 To idźmy dalej - niżej podaję przegląd dewiantów, wszelkiej maści pederastów, pedofilów i totalnych zboczeńców, zacznijmy od: Nikołaja Jeżowa - następcy Jagody na stanowisku szefa NKWD, jednego dnia Jeżow zgwałcił żonę swego partyjnego kolegi Konstantinowa, a następnego dnia (po pijackiej libacji alkoholowej), zgwałcił oralnie samego Konstantinowa  😂 (gdy ten spał, włożył mu "przyrząd" w usta - już po upadku Jeżowa, Konstantinow wyjaśniał NKWD - "Spałem jeszcze, gdy... poczułem coś w ustach..." 😅). Był pedofil Mienżyński, który tak jak Dzierżyński, gustował w dzieciach, ale największym zboczeńcem był zdaje się towarzysz Ławrientij Beria, który trzymał w różnych miejscach "prywatne niewolnice". Kobiety te, były wielokrotnie gwałcone, a potem mordowane przez NKWD. Wybierał je sobie spośród sportsmenek, akrobatek, pielęgniarek, nauczycielek i itd. Po (niekiedy), wielu miesiącach codziennych gwałtów (jedną trzymał nawet w specjalnym przedziale kolejowym) - gdy kobiety już mu się znudziły, pozbywał się ich i "dyskretnie" znikały na zawsze (oczywiście nie można też wykluczyć, że część zbrodni i dewiacji dopisali mu już po jego upadku w 1953 r. partyjni konkurenci z Chruszczowem na czele, po to, aby przedstawić Berię w jak najgorszym świetle, nie tylko jako zdrajcę, ale również jako zboczeńca. Wydaje się jednak że spora część świadczących na jego niekorzyść informacji jest prawdziwa). I tak by można było wymieniać tych wszystkich dewiantów seksualnych (tu przytoczyłem jedynie garsteczkę wszystkich, zresztą - nie lepiej było w hitlerowskich Niemczech, tam też dewiantów seksualnych było co niemiara szczytach władzy), bez końca, ale nie w tym rzecz. 

Chodzi o samą historię Rosji, o to że... ona nie istnieje. No chyba że za bohaterów uznamy najzwyklejszych morderców, sadystycznych zbrodniarzy i wszelkiej maści zboczeńców seksualnych, szczególnie gustujący w małych dzieciach. Rosjanie mają naprawdę duży problem, by znaleźć w swej historii wielkich przywódców, którzy nie byliby przykryci fałszem propagandy i lukrem kłamstw na ich temat. Przykładem tego zakłamania rosyjskiej historiografii nich będą chociażby owi wspomniani na początku panfiłowcy. Jeszcze 30 lat temu w Związku Sowieckim byli oni przykładem poświęcenia i oddania swej ojczyźnie, oraz dotrzymania do końca żołnierskiej przysięgi. Na ich temat powstawały niezliczone artykuły w prasie, audycje w radiu i telewizji. Pisano o nich książki, znaleźli się na kartach encyklopedii, stali się Bohaterami Związku Sowieckiego, a ich nazwiskami zwano ulice i place w całym ZSRS. I wszystko byłoby fajnie, gdyby drobna nieścisłość, otóż (jak już wyżej wspomniałem) panfiłowcy nie istnieli. Jak to możliwe? Otóż w "komunistycznym raju" możliwe było wszystko, również uczynienie bohaterami ludzi, którzy... nie istnieli (przynajmniej w takiej postaci, w jakiej zostali przedstawieni). Owa legendarna bitwa panfiłowców na przedpolach Moskwy, miała mieć miejsce 16 listopada 1941 r. Z jednej strony było 28 żołnierzy z 4 kompanii 1075 pułku piechoty 316 Dywizji Piechoty, generała majora Iwana Panfiłowa. Dysponowali jedynie karabinami, granatami i butelkami z benzyną, a przeciw nim szły 54 niemieckie czołgi, wspierane przez artylerię i moździerze. Dzielni żołnierze mieli polec w tej bitwie, niczym 300 Spartan w Wąwozie Termopilskim, zadając Niemcom ogromne szkody i uniemożliwiając im uderzenie na Moskwę. Propaganda ruszyła z taką mocą, że dopiero pod koniec istnienia Związku Sowieckiego, niektórzy odważni dziennikarze i badacze historii, zaczęli odgrzebywać prawdę.




A była ona następująca: Powojenna propaganda sowiecka wymyśliła oddział 30 żołnierzy, bohaterów, którzy swą męczeńską śmiercią zagrodzili Niemcom drogę na Moskwę. Ale ponieważ wszyscy bohaterami zostać nie mogli, dwóch od razu wyeliminowano - czyli zostali rozstrzelani za defetyzm i próbę dezercji (w końcu towarzysz Stalin wydał 18 września rozkaz 308, by na miejscu likwidować panikarzy, defetystów i dezerterów - należało więc to uwzględnić, dwóch poświęcono). Zostało 28. A ile mogło być niemieckich czołgów? No przynajmniej po dwa na jednego bohatera, wychodzi więc 56. Ktoś jednak wpadł na pomysł by "odjąć" ze dwa czołgi (54 lepiej wyglądają). Tak też zostali przedstawieni przez propagandę i miliony obywateli Związku Sowieckiego o ich "poświęceniu" uczono w szkołach. A jaka była prawda? A taka że o poświęceniu panfilowców, nikt w listopadzie 1941 r. nie wiedział, nikt nie zameldował o śmierci całej kompanii - 28 żołnierzy. Nie uczynił tak ani ich bezpośredni przełożony pułkownik Koprow, ani też generał major Panfiłow, ani major Rieszetnikow, ani wreszcie dowodzący 16 Armią (w skład której wchodził 1075 pułk piechoty), generał porucznik Konstanty Rokossowski. Ba, nawet Niemcy nie odnotowali utraty kilkudziesięciu czołgów podczas bitwy pod rozjazdem Dubosiekowo (gdzie mężnie mieli walczyć i oddać życie panfiłowcy). Nie wiedziano też kto tak naprawdę dowodził kompanią w walce ("Krasnaja zwiezda" - podawała dwa różne nazwiska - Dijew lub Kłoczkow, które... połączono w jedno Kłoczkow-Dijew (a co, nie takie rzeczy myśmy robili, prawda towarzysze?).


NAJLEPSZE (WEDŁUG MNIE) MOMENTY Z FILMU "SPALENI SŁOŃCEM 2"

 1:40
24:10
1:13:45



Samą bitwę mieli też obserwować naoczni świadkowie - Krywicki - sekretarz literacki "Krasnaja zwiezda", który potem przyznał że cały czas był w Moskwie 😋, a o bitwie usłyszał od korespondenta wojennego Korotiejewa, a ten pytany stwierdzi że też żadnej bitwy osobiście nie widział na oczy - a jedynie słyszał "coś" w sztabie. Nie wiedział co napisać więc napisał o tym, a ponieważ dopytywano się go o szczegóły i liczebność kompanii - po krótkim namyśle wypalił - 30-tu, w tym dwóch wcześniej rozstrzelanych. NKWD szybko ustaliła nieprawdę, ale informacja o bitwie została już puszczona w obieg a marszałek Żukow (notabene współpracownik Berii w dziele... niszczenia ZSRS od środka, to przecież on m.in.: wydał rozkaz wojskom sowieckim na Kaukazie, aby ustąpili przed wkraczającymi wojskami niemieckimi, dzięki czemu Hitler opanował znaczne połacie Kaukazu, aż do rzeki Wołgi. Potem został bohaterem Związku Sowieckiego i "pogromcą faszyzmu". Nikt jednak nie zastanawia się dlaczego jego decyzje były... tak kretyńskie że wręcz samobójcze. No cóż, historia, jak już kiedyś pisałem - lubi płatać figla, szczególnie tym, którzy jej nie znają) osobiście przedstawił w grudniu 1941 r. panfiłowców do odznaczenia. Przyznano im tytuły Bohaterów Związku Sowieckiego - nie było już sensu tego ruszać i tak (zmyślone) słowo, stało się w Rosji ciałem jak zresztą wielokrotnie w historii tego kraju, który powstał na ludzkim nieszczęściu, krwi, i niedoli, oraz hektolitrach wylewanej spermy, moczu, kału i innych nieczystości, jakich przywódcy tego kraju nie żałowali swym poddanym.





NAPRAWDĘ SMUTNE SĄ DZIEJE ROSJI



ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND

NEVER WILL APPLY TO POLAND



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz